Co dwa tygodnie Dobry i Sztybor prowadzą dialog. Zazwyczaj rozmowa tyczy filmów. Różnych filmów. Z Europy i Azji. Z ogromnych wytwórni hollywoodzkich i malutkich siedlisk niezależności. Z początków kinematografii i aktualnych repertuarów. Z rąk uznanych reżyserów i raczkujących artystów. Z białymi uczniakami gwałcącymi szarlotki i czarnymi buntownikami grającymi w kosza. Z Rutgerem Hauerem i bez niego. W dzisiejszym odcinku: „Mechanik”. Piotr Dobry ocenił film na 80%, a Bartosz Sztybor zupełnie odwrotnie: na 80%.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Piotr Dobry: Wybrałem „Mechanika”, ponieważ, po pierwsze – trailer zapowiadał świetne kino spod znaku Lyncha; po drugie – wiem, że tak jak ja uważasz Bale’a za jednego z najciekawszych aktorów młodego pokolenia, a ponadto takie poświęcenie dla roli – zrzucenie ponad 30 kg – nielicho imponuje. Jesteśmy po seansie. Zadowolony? Bartosz Sztybor: Muszę powiedzieć, że przed seansem (dla smaku) obejrzałem wychwalany przez Ciebie trailer i byłem pod dużym wrażeniem. Oprócz Lyncha wspomniano w nim i Kafkę, i Polańskiego. Byłem pewny, że wybrałeś wyjątkowo dobry film. I nie pomyliłem się. Strzał, może nie w dziesiątkę, ale na pewno blisko środka… PD: Właśnie – nie w dziesiątkę. Kiedy rozmawialiśmy przed seansem, mówiłeś, że ocena poniżej 10 będzie już dla Ciebie rozczarowaniem. Dałeś 8. Więc? BS: Dałem 8, ale jakoś nie czuję się rozczarowany. Teoretycznie dostałem to, czego chciałem. Klimat, suspens, świetne aktorstwo, tajemniczość. Tylko nie było tego uderzenia. Zamiast ciosu prosto w mordę dostałem mocniejszego kuksańca w bok. I to chyba zadecydowało. A Bale… to naprawdę był Bale? PD: Jak najbardziej. BS: Nie wiem, co on musiał jeść i przez ile, ale kolorowe magazyny właśnie o nim powinny pisać obszerne artykuły, a nie o „kilka tysięcy funtów za kilo” Zellweger. PD: Ale to Zellweger jest gwiazdą. Bale przez kilka miesięcy był na diecie złożonej z jednej puszki tuńczyka i jednego jabłka dziennie. BS: Tuńczyk + jabłko = przepis na bezustanne wymioty. I wyjaśniło się, dlaczego tak schudł. PD: Może byłby cios, gdyby „Mechanik” powstał te kilka lat wcześniej? Przed „Memento”, „Tożsamością”, tego typu kinem. A na pewno przed „Fight Clubem”. Nie uważasz? BS: Z pewnością. Ale trzeba też stwierdzić, że świetnie uzupełnia kilka rzeczy, których zabrakło w powyższych produkcjach. PD: Jakie to rzeczy? BS: Atmosfera. Wszechobecna schizofrenia. I uczucie strachu, jakie pozostawia. Mam na myśli naszego wspólnego filmowego znajomego – Ivana. PD: Ivana, którego imię nawiązuje do bohatera „Idioty” Dostojewskiego. To nie jedyne zresztą nawiązanie – Stevie bardzo przypomina charakterem Nastassię z tegoż samego „Idioty”. „Idioty”, dodajmy, którego Trevor czyta. Pojawia się też „Zbrodnia i kara”. A w jednej ze scen na stole leży książka Kafki, zapomniałem chwilowo tytułu. Co ciekawe, te wszystkie nawiązania nie służą tylko pokazaniu, jaki to scenarzysta jest oczytany, ale funkcjonują jako mniej lub bardziej oczywiste symbole. Na które uwagę zwracamy jednak dopiero po drugim seansie – podczas pierwszego jesteśmy zbyt skupieni na rozwiązaniu zagadki. Przynajmniej ja byłem. Mamy też symbolikę religijną: Route 666, piekło, w miejskim szalecie na ścianie było graffiti „Devil was here”. I to wszystko czemuś służy! BS: Dlatego nie neguję faktu, że po kolejnym seansie ocena pójdzie oczko w górę. Ten film żyje własnym życiem, tworzy historię, której uczestnikiem możesz być za piątym czy nawet dziesiątym razem. PD: Ale to wręcz dość nieprawdopodobne jak na scenarzystę, który prócz skryptu „Mechanika” ma na koncie jedynie scenariusze remake’ów „Teksańskiej masakry” i „Amityville”, nie sądzisz? BS: Uważam, że bardziej przemiła niespodzianka niż totalne zaskoczenie. „Teksańska” nie była pełna symboliki, ale dialogi były ciekawe, a postaci równie groteskowe. PD: Albo weźmy motyw „straty lewej ręki”. Ivan nie ma palców u lewej ręki, Miller grany przez Ironside’a ją traci, podczas przejażdżki Route 666 widzimy kolesia, który trzyma odciętą lewą rękę… Zerknąłem do sennika i okazało się, że strata lewej ręki oznacza śmierć matki (prawej – ojca). Jak dowiadujemy się z retrospekcji – Trevor stracił matkę. BS: A na dodatek Ironside tracił już lewą rękę w „Żołnierzach kosmosu”. PD: A zauważyłeś, że podczas wypełniania samoprzylepnej karteczki post-it z wisielcem, Trevor zawsze posługiwał się ołówkiem – dopiero ostatni wpis zrobił markerem – wtedy był już pewien, że wpisuje właściwie. Genialne, jak dopracowane są tu najmniejsze szczególiki! BS: A tego nie zauważyłem. Wow. Piotr, nie zdradzaj tyle, bo z planowanych dziesięciu seansów zrobiło się już osiem. A boje się, że jeszcze parę szczegółów i zostaną ze dwa. PD: Nie sądzę. Zbyt dużo tu tego, żeby odkryć wszystkie od razu. Pamiętasz babkę, u której Trevor wynajmuje mieszkanie? Pani Shrike? BS: Jakbym mógł zapomnieć. PD: Nazwisko wydało mi się dość nietuzinkowe, więc sprawdziłem – „shrike” to po naszemu dzierzba, ptak drapieżny. Charakteryzuje się tym, że swoje ofiary nabija na ciernie krzewów lub druty kolczaste – żeby łatwiej je sobie, rozrywając, podzielić na porcje… Jeszcze nie doszedłem, co to może symbolizować, a jestem pewien, że nazwisko nie jest przypadkowe. Masz jakiś pomysł? BS: Z nabijaniem na kolce raczej nie. Ale, jak pamiętasz, kiedy wtargnęła do domu Bale’a… jakby poczuła, że tam jest krew. Nie dała się tak łatwo wygonić. PD: Właśnie – krew – padlina – rozkładająca się ryba z lodówki! I jeśli już jesteśmy przy krwi – jak Trevor obmywał z niej ręce, mydło było firmy Pure Lye – wymawia się jak „pure lie”, co jest oczywistą aluzją do jego życia… Ale zostawmy już może symbolikę, niech czytelnicy mają satysfakcję poodkrywania samemu, i przejdźmy do spraw technicznych. Według mnie casting był rewelacyjny. Bale robił oczywiście największe wrażenie, nie ma co gadać, ale i John Sharian, i Jennifer Jason Leigh, i Aitana Sanchez Gijon wypadli znakomicie. BS: Z tej trójki najlepszy był oczywiście Sharian. Ivan w jego wykonaniu to chyba najstraszniejsza postać od czasu Candymana. Głos, śmiech i w ogóle cała aparycja – aż ciarki przechodzą po plecach. PD: Jasne. Przez pieprzonego dziwaka nie mogłem dwie godziny zasnąć, bo ciągle miałem tę twarz przed oczami. Z tym, że trzeba zaznaczyć, że nie jest to aktor specjalnie dobry, to aktor charakterystyczny. Bardzo charakterystyczny. Powinni go obsadzać w jakichś dobrych thrillerach, horrorach. Albo wymyślić specjalnie dla niego jakąś postać, w którą mógłby wcielać się wielokrotnie – przebiłby „kultowością” i Myersa, i Jasona. BS: Chciałbym obejrzeć „Proces” Kafki w klimacie „Mechanika”, z Balem jako Józefem K. PD: No, to by było coś. BS: „Mechanik” to kwintesencja klimatu Kafki, narracji Polańskiego, psychodelii Lyncha i inteligencji Dostojewskiego. PD: Ale żeś zasunął laurkę. Jednak niemało w niej racji. Wyrasta nam więc kolejny ciekawy reżyser – Brad Anderson. Tylko trzeba się zastanowić, czy od razu wyrasta – zdjęcia, muzyka, scenariusz – to prócz Bale’a są główne gwiazdy tego filmu. Reżyseria nie wzbudziła we mnie specjalnego entuzjazmu. BD: Masz rację, we mnie też nie wzbudziła. Ale czy powinna? Chyba dobrze stało się dla filmu, że reżyseria jest prawie niewidoczna. PD: Niemniej popularność tego filmu wśród fanów kina niezależnego jest olbrzymia. Z sieci można ściągnąć nawet fanowskie komentarze i rozmaite interpretacje w mp3. BS: Mogę się założyć, że to właśnie o „Mechaniku”, a nie o takim „Aviatorze”, za jakieś 20 lat wciąż będą dyskutowali ludzie. PD: Na koniec wróćmy jeszcze na chwilę do Bale’a. Myślę, że nie grozi mu gwiazdorstwo – mimo tegorocznego, oczekiwanego przeze mnie z niecierpliwością „Batmana” i „The New World” Malicka – wygląda mi na wiernego kinu niszowemu. Zresztą mniej istotne czy niszowemu czy mainstreamowi – ważne, że Bale do tej pory skłania się głównie ku produkcjom nietuzinkowym. I tak mogłoby pozostać. BS: To na pewno będzie jego rok. A pięknym zwieńczeniem byłby Oscar. PD: Ale za „Batmana” go nie dostanie. Raz, że superprodukcja, dwa, że Bruce Wayne nie jest Żydem… BS: A przecież należy mu się już od „Imperium słońca”. PD: Ja się dziwię, że w tym roku nominacja mu przepadła. Wymieniłbym na Bale’a każdego z nominowanych prócz Foxxa. BS: Zgadzam się w 100%-tach.
Tytuł: Mechanik Tytuł oryginalny: The Machinist Reżyseria: Brad Anderson Zdjęcia: Xavi Giménez, Charlie Jiminez Scenariusz: Scott Kosar Obsada: Christian Bale, Jennifer Jason Leigh, Aitana Sánchez-Gijón, John Sharian, Michael Ironside, Larry Gilliard Jr., Reg E. Cathey, Anna Massey, James DePaul Muzyka: Roque Bańos Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: Hiszpania Data premiery: 9 kwietnia 2005 Czas projekcji: 102 min. Gatunek: dramat, thriller Ekstrakt: 80% |