Czy może być coś bardziej wulgarnego niż "South Park"? Czy iracka tawerna może się okazać kantyną w Mos Eisley? Co łączy Aleca Baldwina z Kim Dzong Ilem? Czy wszyscy mamy AIDS? W dzisiejszym odcinku: "Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami". Piotr Dobry ocenił film na 80%, a Bartosz Sztybor zupełnie odwrotnie: na 80%.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
 | Co dwa tygodnie Dobry i Sztybor prowadzą dialog. Zazwyczaj rozmowa tyczy filmów. Różnych filmów. Z Europy i Azji. Z ogromnych wytwórni hollywoodzkich i malutkich siedlisk niezależności. Z początków kinematografii i aktualnych repertuarów. Z rąk uznanych reżyserów i raczkujących artystów. Z białymi uczniakami gwałcącymi szarlotki i czarnymi buntownikami grającymi w kosza. Z Rutgerem Hauerem i bez niego. |  |
Piotr Dobry: Wybrałem "Team America", bo wiem, że jesteś fanem "South Parku" i niekonwencjonalnych projektów, za to nie jesteś fanem Michaela Moore′a, któremu - ku Twej, zapewne, uciesze - przypadła tu rola kamikaze. Bartosz Sztybor: "South Park" lubię, nie zaprzeczam. Jednak to, co Stone i Parker pokazali w "Team America", jest godne podziwu. "South Park" był tylko zaprawą, delikatną rozgrzewką przed ogromnym widowiskiem, jakim jest "Światowa Policja". PD: Przetłumaczona u nas zresztą zwyczajowo bez krzty weny i wdzięku na "Ekipę Amerykę: Policjantów z jajami"... Pod takim tytułem film ma się ukazać u nas pod koniec lipca na DVD. BS: Chociaż te jaja to nie są tak zupełnie od czapy. Przecież często moszna jest kluczowym detalem dla akcji. PD: Żeby tylko moszna... Myślisz, że film obejdzie w ogóle kogokolwiek poza miłośnikami kreskówki o Cartmanie i spółce? Ja sądzę, że nie. A powinno, bo tak zabawnej, obrazoburczej, mistrzowsko zrealizowanej satyry nie było chyba od czasów... "Złego Mikołaja"? BS: Nie mogę szczędzić dobrych słów na temat "Złego Mikołaja", ale "Team America" jest o wiele bardziej inteligentna. I ze względu na tematykę polityczną bardzo uniwersalna. PD: Od "Złego Mikołaja" dzieli ją jeszcze końcówka - tam nieznośnie uładzona, słodka, tu wbijająca w fotel, warta dodatkowego oczka w ocenie. BS: Tutaj nawet nie chodzi o samą końcówkę pod względem fabuły czy dramaturgii, ale o ukazanie prawdziwej twarzy przywódcy Korei Północnej. Jego wewnętrzny (dosłownie) urok jest powalający. PD: No tak, ale Kim Dzong Il to jedno, a wygłoszony przez głównego bohatera płomienny monolog do narodu, to druga sprawa. Genialne, jak przy użyciu prostej kombinacji słów "dupa-cipa-fiut", można spreparować tak rozbrajającą teorię względności! BS: Teorię względności to bohater miał w czasie, gdy przez parę dobrych minut miotał się po i w okolicy baru, puszczając pawie na lewo i prawo. PD: Co, musisz przyznać, przy udziale żywych aktorów nie bawiło by nas tak bardzo. Kukiełkowa forma bardzo temu filmowi pomaga. Przecież śmieszniejsze od faktu, że gostek rzyga non stop przez 2 minuty, są jego kontrolowane przy pomocy sznurków podrygi! BS: Nawet jak o tym mówisz, to sam do siebie się śmieję. Te ich poczłapywanie jest przekomiczne. Tak właśnie wyobrażam sobie Hawkinga, gdyby wstał z wózka. PD: I w tym momencie czytający to poważni krytycy z wyrazem obrzydzenia i politowania przerywają lekturę... BS: Trzeba ich przygotować na to, co pojawia się w "Team America". PD: Przecież oni w życiu po to nie sięgną. A nawet, zakładając, że trafi im się darmowy egzemplarz od dystrybutora, skwitują całość jedną gwiazdką i tyle. BS: Ja tam wierzę w Mossakowskiego, tylko zależy, którym okiem będzie to oglądał. Gorzej z Żurawieckim, u którego muszą być homo, żeby było więcej niż trzy gwiazdki. PD: Ej, tu są homo! Jednym z warunków ponownego obdarzenia zaufaniem naszego bohatera przez szefa Team America, jest... porządny blowjob. BS: Zaspokajanie innego mężczyzny oralnie nie świadczy o jego homoseksualizmie. Wiem coś o tym - od 30 lat jestem dentystą. PD: Zresztą czego nie robi się dla ratowania świata i seksownej laski a la Kate Capshaw z "Indiany Jonesa". Poza tym masz rację, nawet jeśli bohater jest bi, wybaczamy mu to ze względu na najlepszą scenę erotyczną w historii filmu kukiełkowego (przebija Kermita i Piggy bez dwóch zdań). Scenę hetero, oczywiście. BS: Ja nawet nie wiedziałem, że takie pozycje istnieją. Patrzyłem z podziwem na ten ich stosunek, a oni bez zmęczenia brnęli dalej w tej odysei seksualnej.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
PD: Bez zabezpieczenia, trzeba dodać. W końcu i tak wszyscy mamy AIDS, nie? BS: Według piosenki naszego herosa, to prawda. W ogóle piosenki komentujące akcję były wyśmienite. Wspomnę tylko najlepsze - "America, fuck yeah" czy oda do montażu. PD: W trwającej kilkadziesiąt sekund odzie do montażu jest tyle prawdy o współczesnym kinie, ile Winterbottom nie zdołałby wymęczyć w dwugodzinnym snuju. Parker i Stone to jednak cholernie inteligentni faceci. BS: Pewnie należą do 1% Amerykanów, którzy wiedzą, kim są Czeczeni. PD: A na pewno należą do 0,000001% ludzi na świecie przekonanych, że dwóch największych arcyłotrów wszech czasów to Kim Dzong Il i Alec Baldwin. BS: Alec Baldwin nie był arcyłotrem. On był po prostu biednym, chorym i szalonym człowiekiem. Tak jak Sean Penn w "Zabić prezydenta" albo Chopper. Niby osoby złe (ze względu na uczynki) - ale im współczujemy. PD: Skoro tak, należy też współczuć Kim Dzong Ilowi. Przynajmniej tak wynika z jego chwytającego za serce songu o samotności. BS: Niby tak, ale patrząc na ostatnią scenę okazuje się, że jest tylko pasożytem. PD: Nie tylko on - autorzy sami pasożytują na wielu znanych tytułach - weźmy np. scenę w irackiej tawernie, która jest niemal lustrzanym odbiciem sceny w kantynie w Mos Eisley z "Gwiezdnych wojen". BS: Nawet muzyczka jest podobna. Ale do "Gwiezdnych Wojen" reżyser odwołuje się kilka razy. PD: Ogólnie nawiązań tu mnóstwo. "Matrix" (to już akurat standard), "Star Trek", "Faceci w czerni", "Armageddon", "Pearl Harbor", "Kill Bill", Bondy etc. Mnie osobiście najbardziej podobała się trawestacja słynnego tekstu z "Jerry′ego Maguire′a", bystrze wykorzystana w podobnych okolicznościach i brzmiąca tu, o ile dobrze pamiętam: "You had me at ′dicks fuck assholes′...". BS: "Maguire′a" nie oglądałem, ale genialny był dla mnie kukiełkowy "Kill Bill" z kawałkiem "Battle without honour...". No i świetne były żarłoczne zwierzęta - rybka akwariowa i domowe koty. Niestety, jednego mi zabrakło. Chociaż kukiełek-aktorów było mnóstwo, to żałuję, że żadna sława nie zaangażowała się w ten projekt. Z "South Parku" pamiętam Clooneya jako psa-geja. Czyżby aktorzy przestraszyli się udziału w "Team America"? PD: Baldwin na pewno, bo już w "South Parku" nie raz dostało się całemu klanowi Baldwinów. Co do reszty nie mam pojęcia, aczkolwiek też podczas projekcji miałem wrażenie, że byłoby jeszcze zabawniej, gdyby pod postaci aktorów głosy podkładali parodiowani aktorzy, a nie tylko Parker i Stone. Ale to i tak małe piwo w stosunku do wielkości tego filmu. No bo, co by nie mówić, to kawał inteligentnego kina jest. BS: Matt Damon! PD: Matt Damon!
Tytuł: Ekipa Ameryka: Policjanci z jajami Tytuł oryginalny: Team America: World Police Reżyseria: Trey Parker Zdjęcia: Bill Pope Scenariusz: Trey Parker, Matt Stone, Pam Brady Muzyka: Harry Gregson-Williams Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: USA Czas projekcji: 107 min. Gatunek: akcja, komedia, przygodowy Ekstrakt: 80% |