powrót do indeksunastępna strona

nr 6 (XLVIII)
lipiec-sierpnień 2005

 Zasada domina
‹Miasto gniewu›
Paul Haggis przedstawia widzom w swoim kinowym debiucie reżyserskim społeczeństwo egoistów. Łatwo się z takim stwierdzeniem nie zgodzić, bo bohaterowie filmu „Miasto gniewu” często działają, by chronić innych. Można powiedzieć, że są niejednoznaczni, ale nie egoistyczni. Właśnie różnorodne drogi interpretacji i pole do polemiki czynią z filmu Haggisa nie tylko doskonały dramat, ale także złożoną opowieść.
Zawartość ekstraktu: 90%
‹Miasto gniewu›
‹Miasto gniewu›
Jesteś wściekły. Pokłóciłeś się właśnie z kimś bliskim, ale trzymasz emocje w środku, nie dając im ujść. Idziesz do pracy, a tam jakiś drobny incydent powoduje emisję skumulowanej agresji uderzając w drugiego człowieka, który w tym momencie niczym nie zawinił. Nie przejmujesz się tym, w końcu to „ktoś tam”, nikt, na kim by ci zależało. Uruchamia to łańcuch zdarzeń, który może doprowadzić do rzeczy gorszych niż kłótnia, bo pokłady nienawiści, jakie drzemią w człowieku mają zaskakującą siłę rażenia. Wątki w „Mieście gniewu” splatają się ze sobą na zasadzie takiego łańcucha, postacie, których losy śledzimy, zarażają swoimi negatywnymi emocjami innych i prowadzą do wzajemnej niechęci. Podobno debiut kinowy Haggisa to przede wszystkim film o uprzedzeniach rasowych i zgubnej mocy stereotypów. A jednak widzę w tym pewien wybieg reżysera przed oczywistymi interpretacjami. Konflikty rasowe są tu narzędziem do przedstawienia niemożliwego do zahamowania, międzyludzkiego zjawiska: nienawiści i zagubienia, które w formie agresji ludzie wylewają na siebie nawzajem. Można z tym także powiązać brak próby zrozumienia lub chociaż wysłuchania innych. Jeden z bohaterów, Graham Waters twierdzi, że pragniemy dotyku. Ma na myśli czułość, ciepło, czy po prostu miłość, i mówi tak o każdym człowieku, niezależnie od koloru skóry, wyznawanej religii, czy zajmowanej pozycji. Na pewno jest to idealistyczne spojrzenie, które jednak zwraca uwagę na główny problem poruszany przez reżysera. Oczywiście „Miasto gniewu” piętnuje również rasizm i ocenę na podstawie pozorów, pierwszego wrażenia, ale okazuje się to jednym z kluczowych elementów przygnębiającej prawdy. Nienawidzimy za proste błędy i za nic, boimy się otworzyć, uprzedzamy się. I nie da się tego zmienić. Główny zamysł filmu najłatwiej dostrzec w stłuczkach samochodowych, kiedy kierowcy obrzucają się wyzwiskami. Wątpię, żeby kolor skóry lub akcent miał znaczenie w tej sytuacji. Zawsze znajdzie się powód do wykrzyczenia złości, nawet gdy nie można do tego użyć uprzedzeń rasowych.
Umiejętny montaż pozwolił ukryć, że aktorzy o słabszej pamięci musieli czytać swe role z kartki.
Umiejętny montaż pozwolił ukryć, że aktorzy o słabszej pamięci musieli czytać swe role z kartki.
„Miasto gniewu” pełne jest innych tematów, nad którymi warto się zastanowić. Reżyser poskąpił prostych odpowiedzi, a każda postawa czy wybór znajduje swoje uzasadnienie, jednocześnie budząc kontrowersje, otwierając pole do polemiki. Wszystkie postacie zostały wiarygodnie nakreślone, ale w taki sposób, aby zachować ich najbardziej ludzkie cechy, jak zmienność, skłonność do popełniania błędów, ambiwalencja nie tylko moralna. Tę złożoność zawdzięczamy wielowarstwowemu scenariuszowi, w którym każdy detal i każde słowo mają znaczenie dla generalnego odbioru historii.
Haggis nie ustrzegł się błędów czy przesady. Atakuje tak pokaźną dawką dramatyzmu i skumulowanych negatywnych emocji także w celu odwrócenia uwagi od zbytniej idealizacji poglądów zawartych w scenariuszu, patetycznych akcentów oraz rzadkich przekłamań. Jednak zakończenie, sugerujące niezmienność stosunków społecznych, wynagradza drobne potknięcia, wprowadzając gorycz sceptyka. Ponadto, reżyser bez niepotrzebnego ubarwiania prowadzi dialog sam ze sobą na temat ludzkiej natury. W zbiorze motywacji psychologicznych postaci umieszcza wciąż powracający w filmie motyw nienawiści i strachu. Oglądamy ludzi, którzy zupełnie nagle i podświadomie odnajdują w sobie tyle pokładów zła, że sami siebie zaskakują pochopnymi decyzjami. Postępowanie każdego z bohaterów można w jakiś sposób usprawiedliwić, można je napiętnować, ale przede wszystkim należy je rozważyć jako kolejną ze stron ludzkiego zachowania, która determinuje społeczne impulsy.
W opowiadaniu tej niełatwej, pełnej niuansów historii pomaga zespół aktorski. Niełatwo kreuje się ledwo nakreślonych bohaterów wielowątkowych opowieści. Na szczęście Haggis znalazł utalentowanych aktorów, którzy sprawiają, że „Miasto gniewu” staje się bardziej przekonujące i poruszające zarazem.



Tytuł: Miasto gniewu
Tytuł oryginalny: Crash
Reżyseria: Paul Haggis
Zdjęcia: James Muro
Scenariusz: Paul Haggis, Robert Moresco
Obsada: Sandra Bullock, Don Cheadle, Matt Dillon, Jennifer Esposito, William Fichtner, Brendan Fraser, Terrence Dashon Howard, Ludacris, Thandie Newton, Ryan Phillippe, Larenz Tate, Keith David, Loretta Devine, Nona M. Gaye, Michael Pena
Muzyka: Mark Isham
Rok produkcji: 2004
Kraj produkcji: Niemcy, USA
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 22 lipca 2005
Czas projekcji: 113 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat, sensacja
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

59
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.