Pomijając zbędne słowa wstępu, walnę prosto z mostu: „Powstanie Warszawskie” to najlepsza rzecz jaka mogła przydarzyć się naszej polskiej muzyce rozrywkowej. Jednocześnie zespół Lao Che to największy przebłysk geniuszu muzycznego ostatnich lat. Nie wierzycie? Uwierzcie.  |  | ‹Powstanie Warszawskie›
|
Nie ufałem ludziom, którzy wychwalali „Powstanie Warszawskie” pod niebiosa. Lao Che? Jakiś młody zespół z Płocka, o którym wiadomo było tyle co nic, miałby nagrać tak dobrą płytę? Nie myślałem, że kiedykolwiek zaskoczy mnie płyta polskiego zespołu, ale to co stworzyli muzycy z Płocka jest po prostu oszałamiające. Po ich debiucie w postaci płyty „Gusła”, „Powstanie” jest rzeczywiście wielkim zaskoczeniem. I chociaż już na „Gusłach” można było usłyszeć narodowe wątki, to nowa płyta Lao Che jest nimi przesiąknięta w znacznie większym stopniu. Patriotyzm i duma z faktu bycia Polakiem płynąca z „Powstania” jest właściwie istotniejsza od samej muzyki, stąd bardziej trafne wydaje się być określenie „słuchowisko”, nie płyta. „Powstanie Warszawskie” to zbiór różniących się muzycznie i wokalnie utworów, które dotyczą tytułowego wydarzenia – od pozytywnie brzmiących i pozornie wesołych „Zrzutów”, przez wyrecytowany na tle melancholijnej muzyki „Czerniaków”, po „Przebicie do Śródmieścia”, które poruszy nawet najbardziej zatwardziałego antypatriotę. W większości piosenek łatwo wyczuć metalowe korzenie niektórych członków zespołu, szczególnie w przypadku perkusisty – Denata (Mariusz Denst) i wokalisty – Spiętego (Hubert Dobaczewski). Mimo to płyta nie jest zbyt ostra, a właśnie umiejętnie wyważona. To ważne, bo dotykając dość kontrowersyjnego tematu, jakim jest powstanie warszawskie, Lao Che mogło narazić się niejednemu patriocie. Jeśliby się uprzeć, to część piosenek można podzielić na dwa różne utwory, jak choćby w „Barykadzie”, gdzie po spokojnej, rytmicznej partii wchodzi szybkie punkrockowe granie. Punk rock jest na płycie przodującym gatunkiem muzycznym, czasem przeplata się z hard rockiem i elementami ska, a nawet poezją śpiewaną i bluesem. Różnorodność stylów muzycznych nie tylko nie szkodzi, a wręcz urozmaica płytę i nadaje jej charakteru. Na teksty składa się masa (naprawdę masa!) cytatów – od wypowiedzi przedstawicieli polskich władz z okresu II wojny światowej (gen. Sikorski), po cytaty z twórczości innych zespołów, na przykład Chłopców z Placu Broni („wolność, ja kocham i rozumiem”) czy Izraela („wolny naród musi być”). Swój udział w dziele Lao Che mają również poeci, np. Baczyński, którego „Elegia… [o chłopcu polskim]” została wykorzystana w „Godzinie W”. Wszystko to okraszone jest wstawkami wojennymi (strzały z karabinów, wybuchy), okrzykami (jak to młodzieńcze „Oi!” działa na człowieka, to głowa mała), a nagrane jest podobno na niemieckim sprzęcie, który pamięta lata 30-te! Daje to niesamowity efekt, głos Spiętego jest troszkę szorstki i przytłumiony, co oddaje jeszcze lepiej klimat lat wojennych. Każdy utwór przybliża jeden epizod powstania warszawskiego. Ci, którzy dobrze znają historię, zrozumieją znaczenie słów, inni z pewnością zajrzą do książek, bo warto wiedzieć co kryje się np. za słowami „tylko świnie siedzą w kinie”. „Powstanie Warszawskie” powinno znaleźć się w każdym polskim domu, w którym nie są obce wartości narodowe. Pomimo tego, że płyta jest krótka (to jej jedyna wada), zasługuje na miano krążka roku i nie boję się tego głośno powiedzieć! Nic w nas, Polakach, nie obudzi patriotycznego ducha jak muzyka płockiego septetu. Literatura ma Mickiewicza, muzyka ma Chopina… i Lao Che.
Tytuł: Powstanie Warszawskie Wykonawca / Kompozytor: Lao Che Data wydania: 31 marca 2005 Czas trwania: 45:19 Utwory: 1) 1939/Przed Burzą: 5:38 2) Godzina „W”: 2:59 3) Barykada: 5:23 4) Zrzuty: 3:08 5) Stare Miasto: 4:38 6) Przebicie do Śródmieścia: 5:41 7) Czerniaków: 3:20 8) Hitlerowcy: 3:09 9) Kanały: 7:47 10) Koniec: 3:36 Ekstrakt: 90% |