Czytelnicy Esensji zapewne znają Milenę Wójtowicz z jej dowcipnych opowiadań „ Bardzo czarna dziura”, „ Laser Alladyna”, „ (Nie)Szczęśliwy traf”, „ Kocha? Lubi?? Szanuje???”, „ Statystyka magii”, „ Łowy”, „ Zasady Tajemnic”. Jeśli komuś przypadł do gustu jej humor, z pewnością polubi też debiutancką powieść: „Podatek”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dlaczego w polskiej fantastyce jest tak mało dobrych książek, które podnoszą poziom endorfin? Brakuje nam polskiego Terry’ego Pratchetta, prześmiewcy rzeczywistości, humorysty i cynika; brakuje absurdalnego momentami Douglasa Adamsa. Owszem, mamy naszego Andrzeja Pilipiuka, ale jego humor stracił początkową świeżość, wesołość wywołują tylko niektóre sytuacje, a nie, jak kiedyś, niemal każdy akapit. Na szczęście pojawiła się na rynku polskiej fantastyki Milena Wójtowicz. Jej „Podatek” to świeża krew, na którą powinien rzucić się każdy spragniony postaci niepowtarzalnych, oryginalnych i nieszablonowych. Tu nawet Freud miałby sporo materiału do pracy badawczej. Od pierwszej strony sympatię budzi bagienna rusałka Monika, wydająca na środki owadobójcze 600 zł miesięcznie (bo jak się szczerze nie cierpi insektów, to trzeba liczyć się z kosztami). Rusałka jest też Poborcą Podatkowym i posiada zdolności magiczne, co stanie się przyczyną sporych kłopotów. U jej boku dzielnie stoi wodnik Ślipiak (i jego wiaderko z ukochanymi żabami). Ten zabawny stworek okazuje się mieć wrodzony talent do bycia inwigilatorem, a ponadto czasem cierpi na „kompleks supermana, który każe współczesnemu mężczyźnie grać rolę wrażliwego macho i w rezultacie doprowadza go do sytuacji głębokiego konfliktu psychicznego”. W powieści nie braknie też niemieckiego eksmaga Jensa, który wraz z Moniką potrafi ściągnąć podatek od każdego, nawet od suma zalegającego ze spłatą od przeszło stu lat (plus odsetki). Pojawia się też demonica na banicji, spełniająca za karę dobre uczynki, tajemniczy Pan Sprawiedliwość i jego siostra Oleńka, która zamienia się w wampira. Nie mogę powiedzieć, kto jeszcze zagości w powieści, bo zdradzę za dużo, brutalnie odbierając radość w odkrywaniu kolejnych „oryginałów”. Dodam jeszcze, że jedną z pierwszoplanowych ról gra księga, ma się rozumieć magiczna, której szuka zarówno warszawska mafia jak i Tajne Służby Magiczne, a Monika i Jens muszą ją zdobyć dla Urzędu Podatkowego. To wszystko utrzymane jest w duchu amerykańskich filmów gangsterskich, które autorka umiejętnie parodiuje. Milena Wójtowicz oddaje czytelnikom powieść stworzoną sprawną ręką wesołej dziewczyny, dla której pisanie jest świetną zabawą i która chce też bawić innych. Tutaj nie ma miejsca na nudę, a przeczytanie powieści zajmuje jeden wieczór. Zainteresowanie treścią w ogóle nie spada, ciągle coś się dzieje, a autorka bezbłędnie utrzymuje dynamizm scen nie pozwalając odejść od książki przed pochłonięciem jej do końca. Wójtowicz ma wrodzony zmysł obserwacji. Prosto i z jajem opisuje otaczającą ją rzeczywistość, a przy tym wcale nie sili się na oryginalność. Jeśli coś ją wkurza – wyśmiewa, ironizuje i opisuje to z dużą dawką niewymuszonego dowcipu. Bo jakże nie parsknąć śmiechem czytając scenę, w której rusałka Monika funduje kilkunastu łysym chłopakom w eleganckich dresach przyspieszony kurs profesjonalnego tańca? Łysi, bezszyjni panowie „pląsają” na polanie, wedle życzenia bohaterki. A tego typu scen jest więcej! Przypadkowo dowiedziałam się, że autorka pisała „Podatek” między innymi w trakcie jednej z sesji egzaminacyjnych, jako sposób na odwleczenie nieuniknionego trudu naukowego. Jeśli tak egzaminy działają na Wójtowicz, to oby ich miała jak najwięcej (i bynajmniej nie piszę tego ze swej wrodzonej złośliwości).
Tytuł: Podatek Autor: Milena Wójtowicz ISBN: 83-89011-53-0 Format: 336s. 125×195mm Cena: 24,99 Data wydania: 13 maja 2005 Ekstrakt: 70% |