Na pierwszy dzień festiwalu Era Nowe Horyzonty czekali wszyscy. W końcu filmy nagrodzone „Palme D’Or” są bezdyskusyjnie historycznym przeżyciem. Nieistotna jest ich wartość czy jakość. Główna nagroda w Cannes wynosi na piedestał nawet największy chłam i czyni go swoistym „must see” dla każdego miłośnika kina.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na pierwszy dzień festiwalu Era Nowe Horyzonty czekali wszyscy. W końcu filmy nagrodzone „Palme D’Or” są bezdyskusyjnie historycznym przeżyciem. Nieistotna jest ich wartość czy jakość. Główna nagroda w Cannes wynosi na piedestał nawet największy chłam i czyni go swoistym „must see” dla każdego miłośnika kina. Ludzie jak zwykle dopisali. Liczba biletów, karnetów i akredytacji zwiększyła się w stosunku do ubiegłego roku prawie o tysiąc. Ulice jednak świeciły pustkami. Za to kawiarnie, restauracje i bary walczyły ze zmniejszającą się powierzchnią. W końcu dach nad głową przed deszczem chroni lepiej niż mizerne parasolki. Ale już ten sam deszcz nie zatrzymał ogromnej ilości ludzi maszerującej na uroczyste otwarcie. Warto było. Przed seansem „Dziecka” na scenie pojawił się Don Conreaux, światowej sławy mistrz gry na gongach. Widocznie świat nie jest taki mały jak ludzie mówią, bo o Conreaux wcześniej nie słyszałem. A gongi kojarzyłem tylko z Brucem Lee i drugim „Indianą Jonesem”. Pamiętacie Lynchowski klub Silencio i wspaniałą Rebekę del Rio? Conreaux osiągnął podobny efekt, także bez orkiestry i muzyki. Uderzając w różnej wielkości gongi i inne niebywale egzotyczne przedmioty wprowadził całą publiczność w zadziwiający trans. Nikt nie trząsł się jak Naomi Watts, ale wszystkim wydawało się, że ta „kąpiel w gongach” jest iluzją. Możliwe, że dźwiękowy trans wpłynął na mnie negatywnie, bo po „Dziecku” została mi tylko zgaga. Tak jest niestety zawsze, gdy po słodkim zjemy kwaśne. Bracia Dardenne powinni wiedzieć, że potomek dwójki mężczyzn, w dodatku spokrewnionych, zbyt dobrego materiału genetycznego mieć nie będzie. Nie neguję faktu, że Jean-Pierre i Luc obdarzyli „Dziecko” wielką miłością, bo jakąś część pasji w ich filmie widać. Zastanawiam się tylko, czy to kalekie stworzenie podobnym uczuciem obdarzą widzowie. Schematyczna historia, nieautentyczni bohaterowie i kadrowanie do połowy nosa. To najbardziej rzucało mi się w oczy i uszy. Bez emocji oglądałem tę opowieść o złodzieju-egoiście, który nie zmienia nic swoim życiu nawet po narodzinach syna. Natomiast bezpośrednio kojarzy się ona z większością etiud studenckich Katowickiej Szkoły Filmowej. Etiudy są na szczęście krótkie, „Dziecko” niestety trwa około 100 minut. W fabule jest wiele momentów, kiedy człowiek czeka na zwrot akcji. Zwrot, który byłby dowodem albo chociaż usprawiedliwieniem Złotej Palmy. Historia jednak od początku do końca idzie tak, jak już dawno prowadzone były miliony innych. Mam nawet ochotę zdradzić zakończenie, ale wiem, że niektórym może się ten film spodobać, tak jak spodobał się sporej części publiczności. Pytane osoby nie potrafiły jednak powiedzieć, co bracia Dardenne zrobili dobrze. Bo przecież argumentem o świetnym klimacie można skwitować każdą produkcję.
Cykl: Festiwal Filmowy Era Nowe Horyzonty Miejsce: Cieszyn Od: 21 lipca 2005 Do: 31 lipca 2005
Tytuł: Dziecko Tytuł oryginalny: L' Enfant Reżyseria: Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne Zdjęcia: Alain Marcoen Scenariusz: Jean-Pierre Dardenne, Luc Dardenne Obsada: Jérémie Renier, Fabrizio Rongione, Olivier Gourmet, Déborah François, Jérémie Segard Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Belgia Data premiery: 21 października 2005 Czas projekcji: 95 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 20% |