Zapraszamy do drugiej prezentacji na łamach "Esensji" wierszy grupy poetyckiej "Tertium Quid". Wśród autorów Patryk Doliński, Justyna A. Chodzińska, Serge Engelen, Patrycja Springer  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Tertium Quid – z łaciny, dosłownie coś trzeciego. Rozwijając, jest to trzecia pośrednia możliwość. Coś, co nie daje się zaklasyfikować do żadnej z wykluczających się wzajemnie kategorii, mając jednocześnie pewne elementy obu. WIERSZE Patryk Doliński Justyna A. Chodzińska Serge Engelen Patrycja Springer ZDJĘCIE NA OKŁADCE Joanna Matuszak ZDJĘCIA CZARNO-BIAŁE Serge Engelen TŁUMACZENIE Patryk Doliński wpatrzeni w drogę mkniemy w noc do miasta jedwabnych świateł do miasta które nigdy nie zasypia wyjące turbiny za ażurowymi stalowymi kratami ciąg powietrza i oślepiający błysk wypolerowanych detali błękitna łuna na horyzoncie naszym drogowskazem po trzech dniach niedostępne ogrody otwarły przed nami swoje bramy z metalowym szeptem wejdźcie rozgośćcie się zostańcie tu na zawsze czasami potrzebujemy zbyt wiele czasu na to by dostrzec pewne rzeczy takimi jakie są ta ulica ta ulica prowadzi ta ulica prowadzi wprost do piekła za późno nie ma odwrotu  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
chłodny świeży poranek przedmieście skrzyżowanie z prawej dziecko z lewej samochód po środku stary kruk powoli wybiera drogę ucieczki niesłyszalny trzepot skrzydeł Szłam przez uliczki z ciepłego kamienia. Czułam się jak w domu nie znając drogi. Ludzkie twarze otaczały moją ich głosy docierały do moich uszu i znajdowały tam swój cel. Zrujnowana psychika znajdowała ukojenie w chaosie tłumu turystów. Patrząc w szczęśliwe oczy ludzi nie tak trudno odbijać ich blask. A uczucie, że inni odbierają mnie za szczęśliwą dodawało mi sił. I szłam tak uliczkami ciepłego miasta nie mając celu ani przystani, nie wiedząc po co ani dlaczego, upajając się chwilową wiarą w ludzi i nadziejami na przyszłość. pomiędzy jednym a drugim spojrzeniem może zmieścić się tak wiele zielony pstrąg wykastrowany pies kometa widziana nad wzgórzem samotne kobiety na skraju miasta słomkowy kapelusz jakich już nikt nie sprzedaje włóczędzy w parku radiostacja podróżni w hotelu szaleniec szukający ofiary opuszczony tartak pomiędzy jednym a drugim oddechem może zdarzyć się tak wiele PRZYTULONA DO PAPIERU
(Chodzińska) przytulona do papieru wsłuchuję się w deszcz chciałabym by padał dla mnie zatopił demona mój demon kurczowo trzyma się kartki przytulam się mocniej może papierowa czułość go zdławi JAK PISAĆ O MIŁOŚCI
(Chodzińska) jak pisać o miłości kiedy na podartą kartkę blade światło pada zasłuchane we własny niedoszły blask blask wsiąkł w zasłony ciężkie smutne zakurzone nie wiem jak chyba nie podołam jak pisać gdy drżą ręce z zimna oczekiwania na ciepło kiedy serce jest piękną rzeźbą z marmuru jak gdy usta chciałyby szeptać jedno imię którego brak nie wiem zostawię pióro poczekam jeszcze chwilę  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
GDY KAŻĘ CI ODEJŚĆ
(Chodzińska) Gdy każe ci odejść nie odwracaj się Nie chcę, żebyś mnie widział z tą żyletką w dłoni płaczącą krwią za - odrzuconym szczęściem? NAGŁA EKSPLOZJA
(Doliński) nagła eksplozja trzy piętra budynku mieszają się ze sobą wygrzebywanie ciał spod nieprzyjemnie zimnego gruzu na wezwanie eksplozji przybiega kobieta przeraźliwy krzyk rozpaczy przeraźliwy krzyk rozpaczy przeraźliwy krzyk rozpaczy wyłączam telewizor burza kroczących stóp pioruny trzaskających drzwi i ludzie irytujący się na wzajem drzewa znikające w wielkim miejskim tłumie silnikowe oddechy skażające powietrze ludzie w niezliczonych rzędach samochodów czekają niecierpliwie na swoje przeznaczenie planując kolejny dzień nerwowe myśli jednostajny hałas bezruch Mam dość! Patrzę przez okno i widzę bariery ustawiane wciąż i wciąż, nie mające końca. Mam dość! Otwieram drzwi i widzę następne do otwarcia których nie mam klucza. Mam dość! Dotykam człowieka, który za chwilę zniknie i nie wiem jak tego uniknąć i wiem, że się nie da. Mam dość! Budząc się widzieć tylko małostkowość i być nią i patrząc w lustro zastanawiać się: Kim ona jest?  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
ZIELONE ŚWIATŁO
(Doliński/Engelen) zielone światło wzywa daje znak zaprasza do gry z budynkami w roli niemych świadków na placu w centrum miasta ludzie wybiegają i wbiegają w krąg słonecznych zegarów goniąc czas kto wygra kto przegra kto wie zielone światło daje kolejny znak ŻÓŁTE ŚWIATŁO
(Doliński/Engelen) w głębokiej nocy w barze „Inferno" nie dbając o syreny siedzę przed pusta sceną i piję gin pierwszy samochód był pełny i jechał szybko w drugim była tylko kobieta zderzenie czołowe wszyscy zginęli z wyjątkiem kobiety uwięzionej w pułapce zgniecionego metalu który próbuje ją złamać spogląda bezsilnie w ciemność i krwawi człowiek w czerni przygotowuje następnego drinka czekam  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
CZERWONE ŚWIATŁO
(Doliński/Engelen) mała łódka płonie w świetle ulicznej latarni przyciągając roje nocnych motyli ogień wchłania je nieodwracalnie jak tęczowe iskierki rozsypują się wkoło wznoszą opadają i gasną za rogiem budka telefoniczna smutno zawodzi to ostatni alarm tej nocy BEZSENNE MIASTO
(Doliński) w mieście w którym nikt nie śpi błękitny blask wieczornych okien oświetla drogę pieszym którzy błądzą w zaułkach w mieście w którym noc się nigdy nie kończy ludzie podążają za światłem latarnie oplatają to miejsce jak świetlna pajęczyna w bezsennym mieście neonowy język przydrożnych hoteli wabi obietnicą snu a śnić oznacza żyć szklane fale zniewolone fale bezsennych ludzkich dusz nieme nieobecne twarze płyną bezwiednie w mroku błądząc w zaułkach ulic splątanych błękitna poświatą a śnić oznacza żyć a śnić oznacza żyć |