powrót do indeksunastępna strona

nr 7 (XLIX)
wrzesień 2005

 Gwiazdorzenie na potęgę
‹Mr. & Mrs. Smith›
Reklama jest dźwignią handlu. W myśl tej starej, kapitalistycznej zasady w Hollywood nakręcono „Mr. & Mrs. Smith”. Bo nawet kilka milionów plakatów na ulicznych słupach i setki razy wyemitowany zwiastun nie przydadzą filmowi tak licznej publiczności jak nazwisko Brada Pitta i Angeliny Jolie.
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Mr. & Mrs. Smith›
‹Mr. & Mrs. Smith›
Teoretycznie to było perfekcyjne równanie, takie, o którym się mówi: „skazane na sukces”. Dwa gorące, gwiazdorskie nazwiska plus akcja plus romans równa się idealna wakacyjna rozrywka i kilkuzerowe kwoty wpływów na producenckich kontach. Reżyserem tego przedsięwzięcia wybrano Douga Limana, skądinąd twórcę całkowicie przyzwoitego remaku sensacyjnego filmu „Tożsamość Bourne’a”. Aktorski tandem Angelina Jolie i Brad Pitt w swoich osobach stanowią rzadko pojawiające się w hollywoodzkim światku zjawisko. Są po trochu gwiazdami z dobrodziejstwem skandali, rozlicznych związków oraz rozwodów, a po trochu aktorami, biorącymi udział w odważnych i wysokich artystycznie projektach. W końcu Pitt ma za sobą znakomite występy chociażby u Finchera, Jolie – nagrody za „Przerwaną lekcję muzyki” czy „Gię”.
Bohaterowie „Mr. & Mrs. Smith” to mąż i żona ze stażem pięcio-, sześcioletnim w fazie kryzysu małżeńskiego. Pani Jane Smith (Jolie) to specjalistka od ratowania serwerów komputerowych. Pan John Smith ( Pitt) pełni zawód architekta. Tyle że tak naprawdę oboje są płatnymi zabójcami na usługach konkurencyjnych firm. Małżeńską rutynę i słodką niewiedzę, co do prawdziwego zajęcia współmałżonka, burzy zlecenie nakazujące ukatrupić im siebie nawzajem. Unicestwienie drugiej połowy okazuje się niełatwym zadaniem dla obu stron.
Istotnie, musiało być nie lada zadaniem zebrać takie światowej sławy persony w jednym filmie. Poszedł na ich pozyskanie chyba cały filmowy budżet, bo scenarzysta odwalił swój tekst jakby pracował za darmo. Sztuczny, dziurawy, wypluwa z siebie fragmenty bez ładu i składu. Aktorska para nawet nie próbuje ratować problemu pourywanych wątków. W końcu widzowie pójdą „na Jolie i Pitta”, by – przede wszystkim – podziwiać ich wdzięki. Dlatego też pani Smith szczerzy perliście białe zęby oprawione w ponętne usta, pan Smith wtóruje jej świecąc oczami na prawo i lewo i zgrywając twardziela. Nie prezentują najmniejszego talentu komediowego, bo i takie epizody usiłowano wpleść w treść filmu. Brak u tej dwójki współpracy, harmonijnego współgrania i obopólnego dopełniania się. Jak na najseksowniejszą ekranową parę wyjątkowo niewiele między nimi iskrzącego oddziaływania, żadnej wyrazistości i żarliwości.
Wbrew plotkom, okazało się, że Brad Pitt jest właścicielem całkiem pokaźnej armaty.
Wbrew plotkom, okazało się, że Brad Pitt jest właścicielem całkiem pokaźnej armaty.
Cały projekt legnie na ołtarzu komercji, zdominowany przez „najgorętszy filmowy duet”, który zamiast jego atutem, staje się kulą u nogi. Oczywiście obok są też eksplozje, bondowskie gadżety, wartkie pościgi na zatłoczonych autostradach i widowiskowe walki dwójki bohaterów ze stadem agentów. Jak mogłoby tego zabraknąć w dziele pretendującym do miana największego hitu tego lata?
Początek filmu budzi nadzieję na coś więcej niż taśmową, amerykańską produkcję. Otwierająca scena terapii antykryzysowej jest ponadprzeciętna w stosunku do pozostałych dwóch godzin fabuły. Kilka udanych gagów eksploatuje się niestety do samego końca obrazu i przeplata się z tandetnymi i zgranymi chwytami.
W końcu tłuczenie domowej porcelany i pluszowy miś, pamiątka z pierwszej romantycznej randki, który – prędzej czy później – zostanie wypatroszony z puchatych wnętrzności, to naturalne i tradycyjne formy ekspozycji swego niezadowolenia z poczynań współmałżonka.
Chwali się, że autor scenariusza obejrzał pierwszy z brzegu „klasyk” w dziedzinie sfilmowanych małżeńskich napięć, czyli „Wojnę państwa Rose”, ale brzydko ściągać z powyższego filmu spore jego fragmenty, nie poddając ich najmniejszej przeróbce. Wszystko mamy u Limana większe i efektywniejsze niż w filmie z 1989 roku: głośniejsze nazwiska, samochód, którym żona usiłuje przejechać męża, dom, poddany w walce gruntownej degradacji. Mamy okazję obejrzeć kapitalny przykład wiarygodności zasady „większe nie znaczy lepsze”.
Psychodramatycznego portretu związku nie było sensu się spodziewać, miała być rozrywka i relaks, a tych brak. „Mr. & Mrs. Smith” to film irytujący, boleśnie przeciętny i miejscami nużący. Charyzma i aktorski potencjał obsady wygasł na czas trwania zdjęć. Pitt i Jolie zajmują się, jak na gwiazdy przystało, gwiazdorzeniem nie graniem. Nie dziwne, że mieli czas na romansowanie.



Tytuł: Mr. & Mrs. Smith
Reżyseria: Doug Liman
Zdjęcia: Bojan Bazelli
Scenariusz: Simon Kinberg
Obsada: Brad Pitt, Angelina Jolie, Greg Ellis, Michelle Monaghan, Adam Brody, Keith David, William Fichtner, Vince Vaughn, Kerry Washington, Simon Kinberg
Muzyka: John Powell
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: CinePix
Data premiery: 5 sierpnia 2005
Czas projekcji: 120 min.
WWW: Strona
Gatunek: sensacja
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

49
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.