„Przez całe wieki nie dane nam było powiedzieć, co myślimy. Zdarzało się to bardzo rzadko, a prawo do tego miały królowe, nałożnice, wariatki, artystki, pisarki i poetki” – tak pisze Krystyna Kofta w swojej najnowszej książce „Gdyby zamilkły kobiety”. To atrakcyjnie napisany manifest walki o porozumienie między ludźmi – zwłaszcza w związkach damsko-męskich. Lektura ciekawa i pouczająca.  |  | ‹Gdyby zamilkły kobiety› |
Pisarka ma w swoim dorobku rozmaite formy literackie. Oprócz powieści (m.in. „Wizjer”, „Pawilon małych drapieżców”, „Złodziejka pamięci”, „Chwała czarownicom”) pisała opowiadania i utwory sceniczne. Jej felietony znaleźć można na łamach „Przekroju” i miesięcznika „Twój Styl”. Gatunkowo „Gdyby zamilkły kobiety” bardzo bliskie są właśnie felietonowej formie, a ich duchowym krewnym w twórczości Krystyny Kofty jest napisana wraz z Małgorzatą Domagalik książka „Harpie, piranie, anioły”, która również poświęcona była kwestii kobiecej. Tym razem starsza i bogatsza o nowe doświadczenia – między innymi o chorobę, której dotyczy opublikowany dziennik „Lewa, wspomnienie prawej” – artystka znów zabrała głos, a wykładając swoje rady, zwraca się do swoich czytelniczek per „siostry”. Milczenie mamy opanowane, bo uczyłyśmy się go przez stulecia – czas przekonać się o ważności rozmów i wyrażania emocji oraz zapamiętać, że podrzędność nie jest dobrym stanem. Tak chyba najkrócej można streścić przesłanie książki. Kofta napisała ją na podstawie własnych doświadczeń, historii opowiadanych przez znajome, ale także tego, co w listach powierzały jej czytelniczki. Pisze o cichych dniach, o więziach łączących matki z dziećmi, o roli, jaką mówienie nad łóżeczkiem odgrywa w rozwoju malucha, o zdradzie, rywalizacji, mechanizmach rządzących kontaktami międzyludzkimi. Gdyby publikacja była jedynie poradnikową odpowiedzią na pytanie o powody braku porozumienia i jego rezultaty, nie wzbudzałaby zainteresowania. To jednak, co wyszło spod pióra Kofty, zanurzone jest głęboko w świecie kultury. Dzięki temu „Gdyby zamilkły kobiety” przenosi czytelników w świat rozważań o literaturze. I tak znajdziemy tam błyskotliwe, oryginalne i niepozbawione humoru analizy kilku scen biblijnych, na przykład kuszenia Ewy przez węża. Niemal w całej książce powraca wplatana w kolejne rozdziały opowieść o „Szczęśliwych dniach” Samuela Becketta i parze bohaterów, którzy jak Kazia Kołodziejczyk – modelowa postać „Harpii, piranii, aniołów” – udowadniają stawiane przez pisarkę tezy. Kolejnym literackim przykładem potwierdzającym poglądy autorki jest dla Kofty „Ulisses” Jamesa Joyce’a, a Molly Bloom to według niej „protoplastka wolnych kobiet”. Wciąż przywoływana jest postać, której duch ostrzegawczo unosi się nad kartami książki – Sylvia Plath. Cykl powiązanych tekstów składających się na „Gdyby zamilkły kobiety” napisany jest z biglem i pazurem. Kofta nie boi się dosadności, nie obawia się, by rzecz ująć kolokwialnie, walenia prosto z mostu, z powodzeniem stosuje humor i ironię. Odpowiednio czytana, książka ta zdziałać może sporo dobrego. Ale to już zadanie czytelniczek – autorka oferuje nienachalne i pozbawione taniej łopatologii źródło inspiracji.
Tytuł: Gdyby zamilkły kobiety Autor: Krystyna Kofta ISBN: 83-7414-056-9 Format: 292s. 125×195mm; Cena: 29,90 Data wydania: styczeń 2005 Ekstrakt: 80% |