powrót do indeksunastępna strona

nr 7 (XLIX)
wrzesień 2005

 Batman – Początek
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Nie, oglądanie psychologicznego filmu nie może być zabawą. Bla bla bla. Chyba, że nieudanego. Bla bla bla. Nie, myślenie nie jest najlepszą zabawą. Bla bla bla. Lubisz być kontrowersyjny, prawda? Nie wierzę, że w głębi duszy naprawdę stawiasz film Nolana na równi z gejowskimi show Schumachera.
BS: Z „Batmanem i Robinem” oczywiście nie, ale z „Forever” z pewnością. I nie ma tutaj nic kontrowersyjnego. Tam był charakterystyczny Riddler, tutaj nikt się nie wyróżniał. Tak, tak – wszyscy byli świetni i Carrey przy nich to płotka i zlepek charakteryzacyjnych sztuczek. Ale chodzi o to, że w „Beginsie” nie ma żadnej charakterystycznej postaci, którą można zapamiętać na dłużej.
PD: Batman, Alfred, Ducard, Gordon, Scarecrow, Falcone, Earle, Fox. Osiem do jednego.
BS: Przepraszam. Nie mogę porównać, bo już ich zapomniałem.
PD: Nic dziwnego, skoro spałeś. Tyle że... hm... pamiętasz, że te postaci były świetnie zagrane, a ich samych nie pamiętasz? To jakieś cholerne zjawisko paranormalne!
BS: Nazwiska, tak działają nazwiska. To przecież klasa sama w sobie.
PD: Mesjaszu! Czyli wystarczyło przeczytać creditsy na plakacie! Tak, to magia wielkich nazwisk. Same pewniaki. Np. taki Rutger Hauer, który ma na koncie tylko kreacje wybitne. Wiesz, że właśnie przeszedłeś do historii? Od tej pory nie będę tracił czasu na oglądanie, tylko pisał recenzje filmu na podstawie samych informacji o castingu: „Zwraca uwagę wyśmienita rola Morgana Freemana. Filmu, co prawda, nie widziałem, no ale sorry, Freeman zawsze gra wyśmienicie”.
BS: Mówisz tak, jakbyś nigdy czegoś takiego nie praktykował. Bez hipokryzji, Piotr.
PD: Bo nie praktykowałem. Nie zmieniaj tematu, tylko wyjaśnij mi skomplikowane zasady funkcjonowania Twej wybiórczo-proroczej pamięci.
BS: Ale co ja mam wyjaśniać? Ty doszukujesz się niewiadomo czego w moim stwierdzeniu. Przecież świetne aktorstwo nie zawsze idzie w parze z charakterystycznością danej postaci. Świetnie gra aktor, a charakterystyczna jest postać, nie?
PD: Ale skoro aktor gra naprawdę znakomicie, to w większości przypadków, w wyniku całkiem logicznego następstwa, postać zapada w pamięć. Tym bardziej, jeśli nie jest to świetnie zagrany ojciec matki żony kochanki bohatera, a ktoś taki jak Crane / Scarecrow.
BS: To prawda, często zdarza się, że to idzie w parze, chociaż zapamiętujesz głównie porządne aktorstwo. Trochę żeś się rozpędził z porównaniem, bo akurat Murphy jako Scarcrow był dla mnie jednym ze słabszych punktów.
PD: Ani trochę żem się nie rozpędził z porównaniem, bo akurat Murphy jako Scarecrow był dla Ciebie jednym ze słabszych punktów.
BS: To niezaprzeczalny fakt, bo Murphy jako Scarecrow był dla mnie jednym ze słabszych punktów.
PD: To nie fakt, to Twój gust. Dla mnie Murphy był jednym z mocniejszych punktów. Jednym z wielu. I co zrobisz z tym fantem?
BS: Szkoda, że nie mam swojego Batmana. Bo w stylu Gordona poprosiłbym go o pomoc.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: Gordon był jeszcze lepszy. W ogóle ze słabych punktów przychodzi mi na myśl jedynie rola Katie Holmes. Chociaż i ona nie była taka zła, jak mogłaby być. Ale gdy pomyślę, że na castingu pokonała Natalie Portman... Cóż, musi być mistrzynią blowjoba.
BS: A mnie ona nie odrzucała. Może potrafi z tym swoim mistrzowskim blowjobem wejść do podświadomości. A nawet jak do mojej weszła, to nie mam jej tego za złe.
PD: Mnie też nie odrzucała, była wyjątkowo poprawna. Obyła się bez firmowego uśmiechu przyprawiającego o mdłości, bez krygowania się i robienia wielkich oczu. Nie zmienia to jednak faktu, że Portman w nawet tak niewymagającej roli mogłaby co nieco zabłysnąć, a Holmes jest idealnie nijaka. Ale nie ma co płakać na rozlanym mlekiem. To pryszcz, kiedy do reszty obsady nie ma się żadnych zastrzeżeń.
BS: Jedno zastrzeżenie jest: że było ich za dużo i tym samym każdego z osobna za mało. W ogóle po wyjściu z kina stwierdziłem, że „Batman Begins” jest po prostu świetnym trailerem przyszłych części.
PD: Gordona było zaskakująco dużo. Nie spodziewałem się. Trochę mało Foxa, Falcone i Earle’a. Ale to żadna wada, skoro rozwinięcie tych postaci najprawdopodobniej nastąpi w sequelach. „Trailer” to jednak w moim odczuciu opinia mocno krzywdząca. „Początek” sprawdza się jako pełnoprawny film. I najfajniejsze jest w nim to, że w przeciwieństwie do poprzedników, gdzie mieliśmy „gotowego” Batmana, opowiada o narodzinach legendy. I to tak umiejętnie, że podczas seansu doświadczyłem uczucia niemal identycznego, co kilkanaście lat temu, podczas swojej pierwszej styczności z komiksem o Nietoperzu. Za to przeżycie jestem Nolanowi bardzo wdzięczny.
BS: A ja właśnie tego przeżycia nie doświadczyłem. Lepiej powstanie superherosa pokazał Raimi w „Spider-Manie”. Tam widać było przemianę i ból związany z brzemieniem wyjątkowości, który widać też w drugiej części. Nolan pokazał początki tylko po to, aby wprowadzić Ra’s Al Ghula. A i tak zrobił to za szybko. Miałem nadzieję, że ujrzę Bruce Wayne’a ubranego w jakąś kominiarkę, leżącego w kałuży krwi i właśnie wtedy myślącego: „potrzebuję jakiegoś symbolu, żeby ludzie się mnie bali”. Tego zabrakło.
PD: Nie wiem, po co Ci akurat kałuża krwi, skoro wszystkie inne upragnione elementy miałeś. Z przemianą Spider-Mana bym nie przesadzał. Batman jest jednak bardziej złożoną postacią. Szczególnie, jeśli porówna się Batmana w interpretacji Bale’a i Spider-Mana Maguire’a.
BS: No właśnie. I proporcjonalnie do tej złożoności Spidey wypada lepiej.
PD: O nie. Przecież Raimi potraktował jego przemianę głównie komediowo. Pierwsze, co robi Parker po ukąszeniu przez pająka, to niszczy siecią, której jeszcze nie opanował, meble w pokoju. A potem przyzwyczaja się do tego „brzemienia” błyskawicznie i leci łoić zmechanizowanego Goblina. Przemianę Wayne’a obserwujemy zaś przez bitą godzinę dwugodzinnego filmu. I Bale odgrywa to fantastycznie.
BS: Powiedziałeś, jak wyglądała przemiana Parkera. A jak w takim razie wyglądała ta Wayne’a? Ja jej nie dostrzegłem.
PD: Już mówiłem wcześniej – Wayne stał się Batmanem, bo pragnął pokonać swój lęk przed nietoperzami. Uzasadnienie bajkowe, ale ja je kupuję. Jakaś logika w tym jest. No i jakiś estetyzm. Mógł przecież w dzieciństwie wpaść do jaskini niedźwiedzia, ale jako Bearman, w masce misia, wyglądałby idiotycznie. A maskę nietoperza zamówił mu Alfred przekozacką.
BS: Ale Ty mi mówisz, dlaczego taki się stał. A ja chcę wiedzieć, jak się stał. Oprócz jaskini, dziwnych flashbacków i szermierki z Qui-Gonem, nie było pokazane, jak się stawał Batmanem. Tylko mówił: „boję się”, „symbol”, „muszę pomóc ludziom”.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
PD: A od kiedy jesteś fanem wykładania wszystkiego na tacy? To jeden z najgłupszych zarzutów, jakie słyszałem. Niby jak według Ciebie powinna przebiegać ta przemiana?
BS: Powinien dostać ostre wciry. Zobaczyć, że jako normalna postać nic nie zdziała. Powinien cierpieć. Może wkroczyć na złą stronę. Powinien być kimś, kogo widz zacznie nienawidzić. Tak niestety nie było.
PD: Może dlatego, że film nie trwał 300 minut? Zresztą przecież najpierw latał w samej kominiarce, poczym zdał sobie sprawę, że tak nic nie zdziała. Cierpiał też za trzech i Ty chciałbyś sadysto jeszcze mu dołożyć cierpienia? Był też przez chwilę na dobrej ścieżce, by przejść na złą stronę – przecież włóczył się z podejrzanymi typkami podczas swych podróży i kradł. Ale że był w głębi serca porządnym chłopcem, któremu nawet ideologia Wojowników Cienia, czy jak im tam, nie namieszała w głowie, to tak się nie stało. Nie wiem też, czemu miał dostawać ostre wciry, skoro był najlepszym uczniem Ducarda.
BS: W kominiarce to on tylko się spieprzył z dachu. To, że włóczył się z szemranymi typami, o niczym nie świadczy – innych po prostu nie było. A nauki Ducarda gówno dadzą, jeśli napadnie cię dziesięciu uliczników z gazrurkami.
PD: Chyba kpisz. Ducard nauczył go, jak pokonać sześciuset.
BS: Chodziło mu o ninja, a 1 ulicznik z gazrurką to w przeliczeniu 100 ninja.
PD: A cóż to dla Batmana!
BS: Nie wiem, dowiemy się w następnym odcinku.
PD: A poważnie – już od ładnych paru minut śmieszy mnie, jak próbujesz poddawać w wątpliwość każde założenie tej bajki. Cholera, Ty naprawdę traktujesz „Początek” jak film psychologiczny! „Powinien cierpieć, wkroczyć na złą drogę”. Sratatata. Ja wolę bajki, w których dobro zwycięża.
BS: Czy Ty jesteś głuchy?! Traktuję go tak, jak Nolan chciał, żeby był traktowany. Sam mówiłeś, że bajką to są części Burtona, a teraz Ci odwala. Człowieku, zastanów się, co Ty wygadujesz. Też uwielbiam bajki w których dobro zwycięża, ale nawet Jaś i Małgosia musieli zabić wiedźmę, żeby spełnić regułę.
PD: Bo widzisz synu, to jest bajka dla dużych dzieci.
BS: Obym nigdy nie był dorosły.
PD: A kto Ci każe? To jest bajka dla dużych dzieci. Przy swoich 193 cm spełniasz wymogi.
BS: Mam się śmiać?
PD: Dlaczego?
BS: Ty mi powiedz.
PD: Powiem tyle, że przez całą tę naszą rozmowę próbuję Ci na wiele różnych sposobów wyperswadować, że niepotrzebnie traktujesz film Nolana z paranoiczną powagą. No ale cóż, niektórzy są niereformowalni.
BS: Nie jesteś Luterem, mój drogi. Reformować to możesz najwyżej swoje uszy, bo odpowiedź na powyższe znajdziesz kilkadziesiąt minut wcześniej, cofając taśmę w dyktafonie.
PD: Dobra, niech Ci będzie. Nie będę dalej brnął w tę ślepą uliczkę. Przyznaję, „Batman – Początek” to nieudany dramat psychologiczny.
BS: I dobry epilog do dalszej historii.
PD: I tu muszę Cię niestety zmartwić – mogę się założyć o całą miesięczną pensję z Esensji, że następne części też nie będą udanymi dramatami psychologicznymi.
BS: Szkoda, że nie mam konta, bo już bym Ci kazał rozpocząć przelew.
PD: Przelać to ja Ci mogę co najwyżej krew, bo już od dłuższego czasu mnie zalewa.
BS: To niech Cię zalewa dalej, a ja idę spać.
PD: Dobrej nocy. Niech Ci się przyśni Twój wymarzony Batman na kozetce u psychoanalityka.
BS: Pod warunkiem, że tym psychoanalitykiem będzie długonoga blondynka.
PD: Fantazjujesz o seksie Batmana z długonogą blondynką, czy o trójkącie – tych dwoje plus Ty na dokładkę?
BS: O trójkącie.
PD: Nic z tego. Dzięki Nolanowi Batman znów jest hetero.



Tytuł: Batman – Początek
Tytuł oryginalny: Batman Begins
Reżyseria: Christopher Nolan
Zdjęcia: Wally Pfister
Scenariusz: Christopher Nolan, David S. Goyer
Obsada: Christian Bale, Michael Caine, Liam Neeson, Morgan Freeman, Gary Oldman, Ken Watanabe, Katie Holmes, Cillian Murphy, Tom Wilkinson, Rutger Hauer, Linus Roache, Larry Holden, Rade Serbedzija, Mark Boone Junior
Muzyka: James Newton Howard, Hans Zimmer
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Warner
Cykl: Batman
Data premiery: 29 lipca 2005
Czas projekcji: 141 min.
WWW: Strona
Gatunek: akcja, przygodowy, SF, thriller
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

64
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.