powrót do indeksunastępna strona

nr 8 (L)
październik 2005

 Disneyowska inscenizacja dla dzieci
‹Oliver Twist›
Roman Polański, kręcąc adaptacje „Dziecka Rosemary” czy ostatnio „Pianisty,” udowodnił, że posiada zmysł przekładu języka literatury na tworzywo filmu. Takimi filmami jak „Nóż w wodzie” czy „Chinatown” osiągnął pozycję mistrza. Od mistrzów jednak wymaga się więcej i wybacza mniej.
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Oliver Twist›
‹Oliver Twist›
Osierocony przez matkę Oliver Twist (Barney Clark) błąka się po przytułkach, trafiając w końcu pod tyranizującą „opiekę” wstrętnego pana Bumble’a. W wyniku nieprzyjemnego incydentu zarząd ośrodka postanawia przenieść chłopca do domu grabarza, Sowerberry’ego. Wkrótce Oliver wdaje się w kłótnię z pomocnikiem swojego pracodawcy i postanawia uciec do Londynu. Tam zaczynają się dla małego prawdziwe kłopoty. Głodnego i osłabionego przygarnia pod swoje skrzydła przebiegły hochsztapler i przywódca szajki kieszonkowców, Fagin (Ben Kingsley). W wyniku nieudanej akcji Oliver zostaje aresztowany. Z tarapatów wyciąga go poczciwy pan Brownlow, jednak zaniepokojony Fagin nie pozwoli odejść Twistowi, skrywającemu jego tajemnice.
W obficie udzielanych wywiadach Polański podkreśla dwie szczególnie ważne pobudki do zekranizowania dziewiętnastowiecznej powieści Karola Dickensa „Oliver Twist”. Chciał tym filmem powrócić do krainy własnego dzieciństwa, ale nade wszystko pragnął zrobić film, który mógłby pokazać własnym dzieciom. Po olbrzymim sukcesie obsypanego gradem nagród „Pianisty”, producenci chętnie wyłożyli zawrotną sumę 130 milionów dolarów na realizację reżyserskiego kaprysu. Przy takich pieniądzach przestaje istnieć pojęcie „sztuki dla sztuki”, a zaczyna się wykalkulowany pod jasno określonych odbiorców marketing. Zaangażowani zacierają ręce na myśl o niewspółmiernych korzyściach finansowych płynących z projektu kina familijnego. A to w gruncie rzeczy film bezprzedmiotowy.
Niewiele czasu minęło odkąd w naszym kraju minął niesmak po wpuszczeniu licznej grupy lektur szkolnych na ekrany kin i dojeniu funduszy z wycieczek szkolnych. „Olivera Twista” w kanonie lekturowym raczej nie znajdziemy, wzrostu sprzedaży tej akurat książki także nie uświadczyliśmy w ciągu ostatnich kilku lat. Smutna prawda jest taka, że pociechy do kina chadzają tylko na produkty shrekopochodne, a czytelnictwo to dla nich wykreślanie kolejnych dni w kalendarzu w niecierpliwym oczekiwaniu na kolejny tom przygód Harry’ego Pottera. Próżno rozglądać się w „Oliverze Twiście” za dynamiczną akcją, popkulturowymi dowcipami, matriksowymi nawiązaniami i tym podobnymi elementami, przyciągającymi nieletnich przed ekrany kin. Wzniosła intencja Polańskiego, celująca w odbiorcę dziecięcego, może się okazać boleśnie chybiona.
Nie pomogło zatrudnienie najlepszych fachowców. Na zdjęciu montażysta filmu podczas pracy.
Nie pomogło zatrudnienie najlepszych fachowców. Na zdjęciu montażysta filmu podczas pracy.
Rozważmy zatem tę druga deklarację, o Polańskiego powrocie w czasy szczenięce. Tu widownia złożona z rówieśników twórcy może bardziej dopisać, jako że nazwisko sygnalizuje obietnicę rangi i klasy, a i tytuł brzmi znajomo. Tę grupę, niestety, również czeka rozczarowanie. Chęć zrobienia filmu dla dzieci zadziałała na realizatora jak ciasna pułapka. Rezultatem jest nieco anemiczna historyjka, z wykrojonymi wątkami i zmienionym zakończeniem, toczona poprawnie i grzecznie. Zalatuje emocjonalnym niedosytem i przypomina trajektorię obraną przez jedną ze słabszych adaptacji dokonanych przez Polańskiego, „Tess”.
„Olivera Twista” ubrano w staroświecki kostium, na podstawie map z 1835 roku precyzyjnie odtworzono i dopieszczono w najmniejszym detalu realia dziewiętnastowiecznego Londynu. Złożyło się to na atmosferę starego i klasycznie nakręconego filmu. Podobno wszystkich szczegółów pilnował sam reżyser. Osobiście dobierał także obsadę, czyli własnoręcznie popełnił kardynalny błąd i obsadził Barneya Clarka w tytułowej roli. Zamiast mocnej, centralnej roli, ograniczające się do kilku min aktorstwo Clarka daje Twista mizernego, wątłego, bez charakteru. Nie lepiej wypadają doświadczeni aktorzy, grający z ostentacyjna teatralnością i zmanierowaniem. Aktorski zespół nie spaja się z anachroniczną oprawą i w efekcie powstaje całokształt mocno chropowaty.
Pełno tu przygód, całość finalizuje bajkowy happy end. Nieobecność sugestywnego konceptu i klarownego pomysłu na przetłumaczenie tekstu na filmową fabułę powołuje do życia rzecz ładnie przyciętą do ram rodzinnego kina i porządnie zrealizowaną, a jednocześnie kurtuazyjną, nieśmiałą i bez mistrzowskiego pazura.
Współcześni Dickensowi sklasyfikowali „Olivera Twista” jako powieść awanturniczą. Nad materiałem serwowanym przez Romana Polańskiego wyraźniej od dickensowskiego czuwa duch dziadka Walta Disneya, który nie pozwoli na najmniejsze rozwydrzenie nieletnich.



Tytuł: Oliver Twist
Reżyseria: Roman Polański
Zdjęcia: Paweł Edelman
Scenariusz: Ronald Harwood
Obsada: Barney Clarke, Ben Kingsley, Jeremy Swift, Jamie Foreman, Harry Eden, Leanne Rowe, Lewis Chase, Edward Hardwicke, Mark Strong, Frances Cuka, Chris Overton, Michael Heath, Gillian Hanna, Alun Armstrong, Ian McNeice
Muzyka: Rachel Portman
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Czechy, Francja, Wielka Brytania, Włochy
Dystrybutor: Monolith
Data premiery: 30 września 2005
Czas projekcji: 130 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat, familijny
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

109
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.