Z okazji pięciolecia „Esensji” postanowiliśmy uhonorować najwybitniejsze dokonania filmowe, komiksowe, literackie i gier z tego okresu. W wewnętrznej dyskusji wybraliśmy 10-tki najlepszych. Zapoznajcie się z dziesięcioma najlepszymi książkami ostatnich 5 lat według redakcji „Esensji”.  | ‹Czarne oceany› |
Jacek Dukaj – Czarne oceany (superNOWA, 2001) W „Czarnych oceanach” Jacka Dukaja jest tylko jeden element czysto fantastyczny – Myślnia. Reszta to futurologia. Powieści, która z takim rozmachem i odwagą, kompleksowo opisuje przyszłość (tu odległą o ok. 60 lat) jeszcze w polskiej literaturze nie było. Jacek kreuje wizję kompletną – od strony społecznej, ekonomicznej, technicznej, politycznej. Na dodatek jest to w każdym calu wizja uzasadniona, wywodząca się z obecnych trendów. Intryguje Nowa Etykieta, rozwój technologii, a zapoznając się z regułami Wojen Ekonomicznych, przychodzi myśl, że nawet trudno sobie wyobrazić, aby akurat ta wizja Jacka mogła się nie zrealizować. „Czarne oceany” nie pozostają jednak tylko ukazaniem prognozy rozwoju naszej cywilizacji. Powieść ma jak najbardziej wciągającą fabułę, szereg przejmujących, mocnych, plastycznych scen (zwłaszcza wokół marszu Nicholasa i jego sterowanej świty w drugiej części powieści) i chyba najbardziej ludzkiego głównego bohatera w całej twórczości Dukaja. Późniejsza znakomita „Perfekcyjna niedoskonałość”, w pewnym sensie rozwija prognozy „Czarnych oceanów”, przedstawia wizje jeszcze bardziej odważne, ale chyba zbyt odległe dla współczesnego czytelnika, aby mogły uderzyć w niego z siłą „Czarnych oceanów”. Nie pojmuję, dlaczego ta powieść nie zapewniła Jackowi wszystkich polskich nagród literackich – na naszym rynku pozostaje pozycją niepowtarzalną, wydarzeniem dekady.  | ‹Inne pieśni› |
Jacek Dukaj – Inne pieśni (Wydawnictwo Literackie, 2003) W warstwie fabularnej „Inne pieśni” to opowieść o człowieku złamanym przez wojnę, który powoli odzyskuje godność. To również opowieść o alternatywnej Ziemi, na której istnieją latające miasta (no dobrze, jedno miasto) i której mieszkańcy skolonizowali Księżyc. Jest to też opowieść i inwazji Obcych – całkiem niezrozumiałych istot, których pierwsza enklawa pojawiła się w Afryce. Jednak najbardziej rzucającą się w oczy cechą powieści Jacka Dukaja jest świat oparty na jednym prostym założeniu: co by było gdyby to Arystoteles miał rację i świat składałby się z Materii i kształtującej ją Formy? Autor zabiera nas na podróż przez i poza ten świat oszałamiając czytelników roztaczaną przed nimi wizją świata jednocześnie znanego i obcego. „Inne pieśni” wymykają sie wszelkim klasyfikacjom i choćby dlatego zasłużyły sobie na miejsce wśród dziesiątki wybrańców. Tak samo wymykają się próbie opisania ich w krótkiej notce, co może być dodatkową zachętą do sięgnięcia po nie.  | ‹Letni deszcz. Kielich› |
Anna Brzezińska – Letni deszcz. Kielich (Agencja Wydawnicza RUNA, 2004) „Letni deszcz. Kielich” pełen jest po brzegi. Anna Brzezińska hojnie wypełniła „Sagę o zbóju Twardokęsku” bogactwem wątków, postaci i zdarzeń – a wszystko opisała sprawnie stylizowanym (i bez popadania w przesadę) językiem. Rozbudowaną konstrukcją świata można by było ze trzy trylogie obdzielić – na przykład wzorowana na sarmackiej Polsce kraina jest tylko jednym z miejsc na mapie odsłanianej przez autorkę. Przegania po niej bohaterów napędzanych nieubłaganym (?) przeznaczeniem, kaprysami ułomnych bogów, swoimi emocjami. Poczciwy bandzior Twardokęsek, który budzi litość i trwogę, mistyczna Szarka, nieco hamletowski książę Koźlarz, biedna acz dzielna Zarzyczka – wszyscy stają się pionkami w grze – no właśnie, czyjej? Tego dowiemy się zapewne dopiero w ostatnim tomie sagi. „Letni deszcz” został napisany tak, by mogli go przeczytać czytelnicy nie znający poprzednich części. Wspominkowe fragmenty nie nużą, raczej pomagają uporządkować fragmenty misternej układanki, tajemniczego gobelinu z maestrią tkanego przez Annę Brzezińską. Karina Murawko-Wisniewska  | ‹Narrenturm› |
Andrzej Sapkowski – Narrenturm (superNOWA, 2002) Kapitalna książka. Andrzej Sapkowski miał przed paru laty bardzo trudne zadanie: napisać coś „po Wiedźminie”. Dostawszy w ręce jego „Narrenturm” wierni czytelnicy „Sagi” podzielili się szybciuteńko jak drożdże. Znalazłem się w tej ich grupie, która przyjęła „Wieżę błaznów” z dużym ukontentowaniem: akcja osadzona w historycznych realiach bardzo ciekawych i burzliwych czasów (wojny husyckie), z oszczędnie dawkowanymi elementami magii (z którą trudno było autorowi do końca zerwać), upchana barwnymi postaciami (te historyczne zeszły z piedestałów – najdrastyczniejszy chyba tego przykład to znany powszechnie rycerz Zawisza Czarny, w kulbace, na potęgę wprost pierdzący po kapuście). Fabułę okrasza znakomity humor i nieodzowny cynizm bohaterów – znaki firmowe twórczości Sapkowskiego. Jest to owoc przepięknej erudycji, dobrego warsztatu i należycie rozpoznanego „backgroundu” – książka tętni historią, ocieka łaciną, heraldyką czy genealogią, nadającymi jej przygodowo-awanturniczej zawartości, prócz smaczku i koloru, także walorów poznawczych.  | ‹Wichry Smoczogór› |
Wit Szostak – Wichry Smoczogór (Agencja Wydawnicza RUNA, 2003) „Wichry Smoczogór” to książka niezmiernie trudna do opisania, gdyż z najwyższym trudem dałoby się odnaleźć literackiego krewniaka, do którego można by ją przyrównać. Wit Szostak stworzył powieść, która, choć mieści się w kanonach fantasy, sięga ku korzeniom tego gatunku, odkrywając w nim świeżość i głębię, którą po Tolkienie rzadko kto potrafił czytelnika zaskoczyć. Kluczem do wielkości jest brak pośpiechu. Szostak nie próbuje pójść drogą żadnego z wielkich fantasy, lecz wraca na sam początek tego gatunku, pytając – czemu piszemy tą literaturę? I tak jak Tolkien był mitotwórcą, tak autorowi „Wichrów Smoczogór” trzeba przypisać rolę poszukiwacza prawd. Ta literatura ma nam uświadomić, że są w nas i otaczającym nas świecie pewne prawa, głębokie, pozostające na poziomie nieświadomym, ale dochodzące do głosu w sytuacjach skrajnych, kiedy trzeba się oprzeć na pierwszym odruchu. „Wichry Smoczogór” to nowe otwarcie zrodzone z powrotu do korzeni; mądrość z prostoty; książka szalenie łatwa w lekturze, będąca jednocześnie przeżyciem na wiele dni. Literacki paradoks – powieść nie do rozbicia na łatwe do oceny części, lektura, która budzi w czytelniku mocne odczucie poznania istotnych prawd – które jednak nie dają się łatwo zwerbalizować. Dzieło po prostu, książka na wiele lat i wiele czytań.  | ‹Cryptonomicon› |
Neal Stephenson – Cryptonomicon (Cryptonomicon, Prószyński i S-ka, 2001) Istnieją ksiażki, o których nie wiemy, że o nich nie wiemy. One trafiają w nieprzygotowanego czytelnika jak grom z jasnego nieba, nagłym zachwytem i olśnieniem, że TAK można pisać. I taką właśnie książką jest „Cryptonomicon”. Błyskotliwy, wielowątkowy, groteskowy, ironiczny, dygresyjny do granic absurdu i wciąż wspaniały, z każdą stroną coraz wspanialszy. To dzięki takim książkom warto czytać. Jacek Dukaj napisał w „Sfinksie” wiele mądrych i celnych spostrzeżeń o pokoleniowej i gatunkowej genezie „Cryptonomiconu”. Nie ma sensu, bym je tu powtarzał, ograniczę się więc do kilku uwag osobistych. Odkąd pamiętam, utożsamianie się z bohaterem książki czy filmu było dla mnie czystą abstrakcją. Zawsze dziwiłem się, że bohaterami filmów dla dzieci są dzieci i z niemałym zaskoczeniem zrozumiałem wreszcie, że takie są ponoć potrzeby odbiorcy. Jeśli o mnie chodzi, nigdy nie miałem problemu z przeżywaniem dramatów postaci całkowicie ode mnie różnych – ale też potrzeby wchodzenia w ich skórę. Pierwszy – i jak dotąd jedyny – raz zdarzyło mi się to właśnie przy książce Neala Stephensona. Wiele znalazłem w „Cryptonomiconie” jako czytelnik, ale bodaj jeszcze więcej jako człowiek. Znalazłem książkę o swoich marzeniach, o tym, kim chciałbym być i jaką postawę wobec świata w sobie wykształcić. Zrozumiałem, jak ważną rzeczą jest mieć taką książkę. Dziękuję.  | ‹Godziny› |
Michael Cunnigham – Godziny (The Hours, Rebis, 2003) Trzecia powieść Michaela Cunninghama to niezwykle efektowne, odnznaczające się przemyślaną konstrukcją dzieło. Jeden dzień z życia bohaterek, które na różne sposoby próbują odnaleźć się w otaczającym je świecie przez ucieczkę, czy przez oswajanie przestrzeni. Nawet spełniając najbardziej konwencjonalne role, pragną uzyskać autonomię, być ocenianymi przez pryzmat własnych czynów i decyzji. Clarissa wierzyła, że świat będzie lepszy – a przynajmniej bardziej znośny – jeśli pewne drobiazgi trwać będą na swoich miejscach. Wyznając taką właśnie filozofię, bohaterki podkreślają ważność i – mimo wszystko – niepowtarzalność teraźniejszości. „Godziny” to powieść z głębokim zrozumieniem i subtelnością ukazująca codzienne życie kobiet, ich emocje i problemy. „Godziny” to jednak nie tylko wspaniała, feministyczna powieść postmodernistyczna, ale także efektowny hołd złożony Virginii Woolf i jej „Pani Dalloway”. Bohaterki Cunninghama prozę Woolf znają doskonale – na kartach książki spotkamy samą pisarkę i przynajmniej dwie kobiety, na których życie „Pani Dalloway” wywarła olbrzymi wpływ. „Godziny” to nieustająca gra z tradycją, odświeżanie konwencji i naprawdę przednia lektura!  | ‹Labirynt odbić› |
Siergiej Łukienienko – Labirynt odbić (Лабиринт отражений, Amber, 2002) „Głębio, Głębio, jestem twój” – wciąż gdy czytam te proste, brzmiące jak zaklęcie, słowa ciarki przechodzą mi po plecach. Uczucie takie u kogoś, kto nie zalicza się do apologetów cyberpunku, może zaskakiwać. Bo tak naprawdę nie jest to zasługa obranej przez autora powieści konwencji, ale jego niezaprzeczalnego talentu do tworzenia nader atrakcyjnych i, co chyba jeszcze ważniejsze, oryginalnych fabuł. Siergiej Łukianienko to obecnie jedna z największych gwiazd na firmamencie współczesnej fantastyki, a stworzona przezeń Głębia przejdzie do klasyki gatunku jak tolkienowskie Śródziemie czy też Ziemiomorze Ursuli K. Le Guin. Na czym polega magnetyzm Głębi? Paradoksalnie – na jej rosyjskości. Dzięki konkretnemu usytuowaniu kulturowemu powieści Łukianienki zyskały świeżość i bardzo czytelny dla Polaków kontekst. Ich akcja dzieje się w niezwykle odległym świecie wirtualnym, ale zarazem świat ten jest nam bardzo bliski i jakby dobrze znajomy. I choć miejscami przerażający, to jednak wcale nie chcemy go opuszczać. Powtarzam więc za bohaterem: „Głębio, Głębio, jestem twój”. Na wieki!  | ‹Modyfikowany węgiel› |
Richard Morgan – Modyfikowany węgiel (Altered Carbon, ISA, 2003) Zawsze uważałem, że świadomość objętości książki, a co za tym idzie, widok pozostałych do przeczytania kartek, bardziej utrudnia lekturę niż ją ułatwia. Gdy jakabądź lektura zaczyna nużyć, grubość „reszty” potrafi zniechęcić do – nieraz obowiązkowego – przebrnięcia. W sytuacji odwrotnej na ogół wydaje się, że autor na tych ledwie paru pozostałych do końca stronicach nie da rady ładnie porozwiązywać wątków. „Modyfikowany węgiel” postawił mnie jednak w zupełnie innym położeniu. Oto, po przeczytaniu sporego fragmentu tekstu, a następnie w wielu kolejnych miejscach (zazwyczaj gdy musiałem – niestety – odkładać książkę na bok), spoglądając na grubość „reszty” miałem nieodparte wrażenie, że Richard Morgan mógłby swą powieść skończyć już tu, już teraz – i też wyszłoby wspaniale. Lecz nie, akcja toczy się dalej, wciąż i coraz bardziej oszałamiając czytelnika swą wizją i rozmachem.  | ‹Rozpoznanie wzorca› |
William Gibson – Rozpoznanie wzorca (Pattern Recognition, Zysk i S-ka, 2004) The Smiths chcieli kiedyś powiesić DJ’a, gdyż piosenki, które puszczał, „nie mówią mi nic na temat mojego życia”. A William Gibson odwrotnie, mówi bardzo dużo. W „Rozpoznaniu wzorca”, postcyberpunkowej powieści mainstreamowej, potretuje współczesnego, zagubionego człowieka – dwadzieścia lat temu używał w tym celu metafory cyborga, dziś może sięgać po akcesoria znane każdemu z codziennego życia. W gąszczu medialnej papki, w labiryncie między- i ponadnarodowych ikon na nowo odbudowują się nadszarpnięte relacje społeczne: pokolenia informacyjnych fetyszystów gromadzą się wokół rozmaitych idoli, żywiąc się wspólną miłością do artystowskich filmików albo starych komputerów (albo magazynu Esensja). Podróż bohaterki do Tokyo nie jest nawet w połowie tak odległa, jak wyprawa w głąb siebie, ale – na szczęście – globalna wioska ma mnóstwo studni, przy których można spotkać bliźnich, którzy pomogą nam przetrwać w czasach cywilizacji strachu. Inne nominowane książki: - Joyce Carol Oates – Amerykanskie apetyty
- Harlan Coben – Bez skrupułów
- Marina i Siegriej Diaczenko – Czas wiedźm
- Marina i Siegriej Diaczenko – Dolina sumienia
- Marina i Siegriej Diaczenko, Henry Lion Oldi, Andriej Walentinow – Granica
- Wiaczesław Rybakow – Grawilot „Cesarzewicz”
- John M. Coetzee – Hańba
- Joanne K. Rowling – Harry Potter i kamień filozoficzny
- Paulina Simons – Jeździec miedziany
- Arturo Pérez-Reverte – Klub Dumas
- Paul Auster – Księga złudzeń
- Banana Yoshimoto – Kuchnia
- Tatiana Tołstoj – Kyś
- Carlos Fuentes – Lata z Laurą Diaz
- Imre Kertész – Los utracony
- Władimir Sorokin – Lód
- Irwin Shaw – Lucy Crown
- Marina i Siegriej Diaczenko – Magom wszystko wolno.
- Henry Lion Oldi – Mesjasz formatuje dysk
- George R.R. Martin – Nawałnica mieczy
- Grigorij Kanowicz – Nie odwracaj twarzy od śmierci
- Harlan Ellison (red.) – Niebezpieczne wizje
- Paul Auster – Noc wyroczni
- Siergiej Łukjanienko – Nocny patrol; Dzienny patrol
- Terry Pratchett – Ostatni bohater
- Kirył Yeskov – Ostatni Władca Pierścienia
- David Zurdo, Angel Gutierrez – Ostatnia tajemnica Leonarda da Vinci
- Andrew M. Greeley – Pan tańca
- Tom Robbins – Perfumy w rytmie jitterbuga
- Jean Raspail – Pierścień rybaka
- Connie Willis – Przejście
- Guy Gavriel Kay – Sarantyńska mozaika
- Ben Elton – Sława aż do śmierci
- Greg Egan – Stan wyczerpania
- Jewgienij Łukin – Strefa sprawiedliwości
- Fredrick Forsyth – Weteran
- John M. Coetzee – Wiek żelaza
- Steven Erikson – Wspomnienie Lodu
- Terry Pratchett – Zadziwiający Maurycy i jego uczone szczury
- Terry Pratchett – Zbrojni
- Siegiej Łukjanienko – Zimne brzegi; Nastaje świt
- Sarah Waters – Złodziejka
- Yann Martel – Życie Pi
|