powrót do indeksunastępna strona

nr 8 (L)
październik 2005

 Ranking „Esensji” – najlepsze filmy pięciolecia
Ze względu na mizerię polskiej kinematografii postanowiliśmy nie iść w ślady innych działów i wybierać równych ilości filmów polskich i zagranicznych (ostatecznie pozostawiliśmy tylko jednego symblicznego polskiego reprezentanta). Nie udało nam się też wybrać dokładnie 10 najlepszych obrazów – zapoznajcie się więc z 12 najlepszymi filmami ostatnich 5 lat (i małym polskim wyróżnieniem).
‹25. godzina›
‹25. godzina›
25. godzina
(25th Hour, 2002, reż. Spike Lee)
To film znakomity z wielu względów. Jest przejmującym dramatem o zawiłych relacjach międzyludzkich, życiowych błędach determinujących całą przyszłość, pysze okupionej słoną ceną. W podtekście analizuje morale nowojorczyków po 11 września, burzy mitologie i poddaje krytyce amerykańskie społeczeństwo, ale też nie potępia w czambuł, nie odbiera nadziei. I to, co cieszy najbardziej, to fakt, że ani polityczny aktywizm, ani oda do ukochanego przez reżysera Wielkiego Jabłka nie wysuwają się tu na plan pierwszy. Ważniejszy jest pean na cześć człowieka, istotniejsza od alegorii jest sama opowieść. Spike Lee dojrzał, wyzbył się firmowego radykalizmu i nakręcił swój najlepszy film od czasu „Do the Right Thing”. Wreszcie Lee bez swej afrocentrycznej zawziętości, wreszcie Lee bardziej melancholijny niż gwałtowny, wreszcie Lee nie tylko dla koneserów jego zaangażowanego kina. Po prostu uniwersalna historia w niepodrabialnym stylu jednego z najwybitniejszych narratorów wśród mistrzów światowej reżyserii. W dodatku wybornie zagrana i umuzyczniona – czegóż chcieć więcej?
Piotr Dobry
‹Amelia›
‹Amelia›
Amelia
(Le Fabuleux destin d’Amélie Poulain, 2001, reż. Jean-Pierre Jeunet)
Interesujący scenariusz i dobre aktorstwo. Tytułowa bohaterka jest ładna i miła, ale inne postaci wcale nie po amerykańsku „przystojne inaczej”; reżyser nie stara się też pokazywać ich jako szczególnie sympatycznych. Do tego ta dziwna narracja zza kadru, jak w filmie dla dzieci… Nie sposób jednak „Amelii” nie pokochać za ciepło i optymizm i za zwrócenie uwagi widza na urok zwykłych, a nawet nieco dziwacznych czynności i upodobań, jak zanurzanie dłoni w worku z fasolą. No i jeszcze do tego zdjęcia, które wcale nie są jakoś szczególnie oryginalne czy baśniowe, a mimo to w dużej mierze stanowią o niepowtarzalnej atmosferze tego filmu.
Agnieszka Szady
‹Człowiek w ogniu›
‹Człowiek w ogniu›
Człowiek w ogniu
(Man on Fire, 2004, reż. Tony Scott)
Pierwsza połowa filmu to ciepła opowieść o tym jak między dziewczynką i podstarzałym zabójcą rozwija się więź (oczywista wedle schematu – on aspołeczny, ona przesympatyczna; on ją polubił, ona wpadła w tarapaty) jakiej od czasów „Leona Zawodowca” w kinie chyba nie było. W drugiej połowie lata już mięso – odcina się palce, strzela do ludzi, wysadza samochody. Na koniec zaś, sceny niedaleko leżące od taniego sentymentalizmu. Mieszanka prosta i błaha. Ale wywołuje emocje, które naprawdę trudno utrzymać na wodzy.
Doskonałe niepokojące zdjęcia, w których ktoś bawi się kontrastem i głębią ostrości korzeniami sięgają muzycznych teledysków i filmów reklamowych (jak zaczynał Tony Scott, reżyser? Właśnie od reklam!). Korzenie muzyki nie są już tak jednoznaczne – słychać i sentymentalną Lisę Gerrard, i agresywne Nine Inch Nails. Do tego koncertowa rola Dakoty Fanning (kiedy w Polsce zrodzi się dzieciak z takim aktorskim talentem?) i Denzela Washingtona. Nawet dialogowe mielizny („Człowiek potrafi być artystą we wszystkim […] Creasy jest artystą śmierci”) nie psują ogólnego wrażenia. Doskonałe kino.
Łukasz Kustrzyński
‹Hero›
‹Hero›
Hero
(Ying xiong, 2002, reż. Yimou Zhang)
Wizualna rewelacja. Właściwie każdy kadr z osobna można by wydrukować i oprawić jako przepiękne, artystyczne zdjęcia. Zaryzykowałabym stwierdzenie, że w filmie, w którym szaty tak łopoczą na wietrze, armia tak maszeruje, a grad strzał tak spada na szkołę kaligrafii, nie jest już nawet potrzebna żadna akcja. W tym filmie jednak akcja istnieje – milcząca, baletowa, egzotyczna, często baśniowa (te śmiertelne pojedynki, w których nie pojawia się niemal ani jedna kropla krwi), a jednak spójna i momentami przejmująca, jak ostatnie spojrzenie Bezimiennego. Po prostu mistrzostwo świata.
Agnieszka Szady
‹Między słowami›
‹Między słowami›
Między słowami
(Lost in Translation, 2003, reż. Sofia Coppola)
Delikatny, subtelny i wyciszony obraz relacji dwójki różniących się prawie pod każdym względem bohaterów przykuwa uwagę celnością podjętych tematów i wspaniałymi kreacjami aktorskimi Billa Murraya i Scarlett Johansson. Piękne chwile ciszy podkreślają atmosferę wzajemnego zrozumienia postaci, a oszczędnie fotografowane Tokio w formie przerażającej ogromem zimnej metropolii przypomina o wyalienowaniu człowieka w obcym miejscu. W opozycji zostaje postawiona tradycyjność z chaosem nowoczesności. Sophia Coppola bierze prostotę narracyjną w klamrę niedomówień oraz bezpretensjonalnego dialogu. Jednak w tym filmie dialog nie jest tak ważny, jak momenty kontemplacji, nadające kształt słowom. Coppola z wyczuciem mówi o zagubieniu, samotności w tłumie i braku perspektyw na przyszłość. Przedstawia miłość jako relację opartą na przyjaźni i akceptacji. Niczego nie dopowiada do końca, dlatego jej historia ujmuje, a nawet intryguje. „Między słowami” zachwyca prostotą i jednoczesnym wyrafinowaniem.
Ewa Drab
‹Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły›
‹Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły›
Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły
(Pirates of the Caribbean: The Curse of the Black Pearl, 2003, reż. Gore Verbinski)
Filmy „pirackie” (bez obaw, nie chodzi o prawa autorskie, lecz o morskich rabusiów), to kanon sprawdzony i legitymujący się wieloma znanymi produkcjami. „Piraci z Karaibów” udowadniają, że jest ciągle „jary”. Mamy tu wszystko, co trzeba: piracki skarb, młodzika zawikłanego w jego poszukiwania, ściśniętą gorsetem damę, do której serce mu pika, urokliwy Port Royal i mordownię w Tortudze, wreszcie doświadczonego w rzemiośle wiarusa (koncertowa rola Johnny’ego Deppa). Jest skoczna muzyczka, piękne morskie pejzaże, stopa wody pod kilem i skrzypiące na falach okręty.
Przeto gdy się już człowiek wymęczy filmami głębokimi, co to „piętnują”, „rozprawiają się”, „demaskują”, „prowokują”, „stawiają pod pręgierzem”, „łamią tabu” i robią różne inne okropności, warto sięgnąć po ten tytuł. Obraz lekki, momentami zabawny, łatwy w percepcji, z odpowiednią ilością przesady, należytą porcją efekciarstwa, a przy tym starannie wykonany, będzie dobrym remedium na utrudzone powagą umysł i duszę. Bawiłem się doskonale już od chwili, gdy kapitan Jack Sparrow wszedł do portu… khem, jak to się mówi, na oparach…
Marcin Łuczyński
‹Powrót›
‹Powrót›
Powrót
(Wozwraszczenije, 2003, reż. Andriej Zwiagincew)
Jeśli w niebie istnieje coś takiego jak kino, to zapewne „Powrót” Andrieja Zwiagincewa jest jedynym granym tam seansem. Nic innego, tylko iskra Boża mogła natchnąć debiutanta do stworzenia tak przejmującej historii. Można opowiadać o niej godzinami, ale niemożliwe jest uzasadnienie jej wielkości, tak jak niemożliwe jest racjonalne uzasadnienie istoty życia i śmierci. Ale czy w ogóle życie, śmierć czy nawet miłość da się racjonalnie uzasadnić? Raczej nie i właśnie częściowo o tym opowiada „Powrót”. Irracjonalność egzystencji postaci jest dla nas lustrem, jakby posiadającym bagaż – powtórzonego pięć razy – słowa Candyman.
Zwiagincew mówi też o dojrzewaniu oraz szukaniu autorytetu za cenę wolności. Każdą scenę można rozumieć dosłownie (na linii człowiek-człowiek), jak i metaforycznie (na linii człowiek-Bóg). Udane połączenie najlepszych cech rosyjskich mistrzów, Tarkowskiego i Michałkowa. Genialna forma, piękna treść i winne właściwości, czyli wzrost wartości produktu wraz z wiekiem. „Powrót” jest bowiem filmem, który wraca we wspomnieniach, snach i podczas przemyśleń. Kino miało za zadanie tylko imitować życie. Zwiagincew pokazał jednak, że kino nic nie musi, bo życie jest już wystarczającą imitacją.
Bartosz Sztybor
‹Shrek›
‹Shrek›
Shrek
(Shrek, 2001, reż. Andrew Adamson, Vicky Jenson)
Po „Shreku”, kasowym hicie wakacji 2001, nic już nie było takie, jak wcześniej. Technologie komputerowe na dobre zadomowiły się w produkcji filmów animowanych, wypierając tradycyjne rysunki. Familijne animacje przestały być postrzegane przez ogół jako filmy wyłącznie dla dzieci, z roku na rok stawały się obrazami coraz bardziej atrakcyjnymi i zabawnymi dla dorosłych. Przybyła oskarowa kategoria, która była pretekstem do docenienia fenomenu filmu o ogrze. „Shrek” uruchomił lawinę podobnych projektów, ale do dziś pozostaje unikalny. Zdeklasował także cały aktorski dorobek Jerzego Stuhra, który w świadomości widzów już na zawsze zostanie autorem najlepszej kreacji w historii polskiego dubbingu. W końcu wykończył kinowy monopol cukierkowych bajek Disneya, który pewnie w grobie się przewraca za sprawą ostatecznej myśli, że bestia pozostaje bestią, a z pięknej nawet miłość zrobi potwora.
Urszula Lipińska
‹Spirited Away. W krainie Bogów›
‹Spirited Away. W krainie Bogów›
Spirited Away. W Krainie Bogów
(Sen to Chihiro no kamikakushi, 2001, reż. Hayao Miyazaki)
Jedna z cech, które traci się z wiekiem i za którymi tęskni się najbardziej to zdolność do dziecięciego zachwytu nad nieznanym światem stworzonym na ekranie. Bajki – te dla dzieci i te dla dorosłych – przestają działać. Ile razy da się po dwudziestce, czy trzydziestce poczuć w kinie to samo, co czuło się przy pierwszym kontakcie w dzieciństwie z „Gwiezdnymi wojnami”? W przypadku filmów Miyazakiego odpowiedź brzmi: za każdym razem. Dlatego w tym miejscu mógł się znaleźć dowolny jego film. „Spirited Away” pasuje akurat z racji daty premiery („Księżniczka Mononoke” debiutowała w Polsce przed powstaniem Esensji). Ale i z racji wyjątkowego dla Miyazakiego wrażenia osiągalnego jedynie dla najlepszych bajek świata: połączenia mądrości przekazu z wrażeniem, że w przedstawionym świecie wszystko może się zdarzyć i zawsze będzie niespodziewane, fantastyczne i dalece ciekawsze niż to, co przewidywałem. Stawiam „Spirited Away” i Miyazakiego w ogóle obok Andersena i Grimmów. Trzeba dodawać coś więcej?
Michał Chaciński
‹Świt żywych trupów›
‹Świt żywych trupów›
Świt żywych trupów
(Dawn of the Dead, 2004, reż. Zack Snyder)
Za przyczyną „Świtu żywych trupów” epoka dychawicznego, kroczącego lunatycznym krokiem zombiego, który niezmiennie atakował w tempie kulawego żółwia (pooooczeeeekaaaaj, zaaaaaaaraaaaz cięęęęę doooorrrwęęęęę), odeszła w przeszłość. W horrorze zawitała nowa jakość – rączy, bezlitosny drapieżnik, dawny sąsiad czy kuzyn, żerujący w agresywnych, szybko przemieszczających się, łaknących krwi stadach. W gromadzie – praktycznie niezwyciężony. To już nie jest zwykły horror, obliczony na dreszczyk emocji i – być może – drobną refleksję. To doskonale zmiksowana mieszanka kina katastroficznego, sensacyjnego i grozy. Mocna, bezwzględna, pozbawiona wszelkich sentymentów (łakną mięsa i noworodki, i grubasy, i Murzyni – bez żadnej taryfy ulgowej dla jakichkolwiek mniejszości, bez respektu dla utartych zasad Hollywood) i oczywiście krwawa. Dynamiczne, wciskające w fotel widowisko z wiarygodną wizją końca cywilizacji (któż z nas kołkiem siedzi przy telewizorze czy radiu, słuchając kolejnych serwisów informacyjnych?), rzetelnie odmalowanymi postaciami i zakończeniem, jakiego nawet horrory nie miewają zbyt często. Lektura obowiązkowa nie tylko dla fanów horroru.
Jarosław Loretz
‹Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia›
‹Władca Pierścieni: Drużyna Pierścienia›
Władca pierścieni
(Lord of the Rings, 2001-2003, reż. Peter Jackson)
Medialna histeria wokół ekranizacji „Władcy” ucichła, a przewidywania malkontentów, że wraz z nią blask trylogii zblednie, nie sprawdziły się – filmy nadal zachwycają. Jacksonowi udało się znaleźć klucz do przeniesienia Tolkiena na ekran, choć trudno jednoznacznie wskazać, co przesądziło o tak ogromnym sukcesie. Reżyser podszedł do dzieła Tolkiena z szacunkiem, ale nie bał się też wprowadzić własnych pomysłów. Jego wersja historii jest mniej infantylna, mroczniejsza, ma lepiej zarysowane postacie. Jackson udowodnił, że widzowie nadal złaknieni są dość klasycznej w budowie, epickiej opowieści, a przy okazji zgarnął worek Oscarów, pokazał, że widowni kinowej można sprzedać serial, nakręcił kilka scen, które na stałe weszły do historii kina i zlikwidował bezrobocie w Nowej Zelandii. Mimo licznych wpadek realizacyjnych zachwycił zarówno widzów i krytyków. I można by tak długo… ale podsumuję to tak: przypomniał, czym jest magia kina.
Tomasz Kujawski
‹Za wszelką cenę›
‹Za wszelką cenę›
Za wszelką cenę
(Million Dollar Baby, 2004, reż. Clint Eastwood)
Clint Eastwood skonstruował z oklepanych klisz gatunkowych wielopłaszczyznowy traktat filozoficzny. „Za wszelką cenę” okazuje się zupełnie czym innym z różnych perspektyw: opowieścią o desperacji i spełnianiu marzeń, poruszającym dramatem społecznym, paralelą biblijną. Hilary Swank, kreująca postać bokserki Maggie, tworzy przepiękny duet z samym Eastwoodem o wielkim natężeniu emocjonalnym. Historia wydaje się schematyczna, choć wyreżyserowana z uczuciem i precyzją. Jednak dopiero nagły zwrot fabularny wprowadza do filmu wielopoziomowość interpretacyjną, czyni z „Za wszelką cenę” dzieło niezwyczajne. Ze względu na miejsce akcji (środowisko bokserskie) film powinien epatować mrokiem i brutalnością. A zachwyca łagodnym podejściem do tematu, traktując boks jako metaforę. Można atakować lub usunąć się w narożnik – jak w życiu. Cios, jaki zadaje Eastwood ma siłę świetnego, bogatego emocjonalnie kina, dlatego właśnie przyznane filmowi nagrody są w pełni zasłużone.
Ewa Drab
‹Dzień świra›
‹Dzień świra›
Wyróżnienie specjane:
Dzień świra
(2002, reż. Marek Koterski)
Jak to jest, że w opowieści o sfrustrowanym nauczycielu języka polskiego tak wielu widzów odnalazło samych siebie? Przecież Adasiowi Miauczyńskiemu daleko do tzw. statystycznego Polaka. Po pierwsze, ma wyższe wykształcenie, po drugie zarabia poniżej średniej krajowej, po trzecie jego neuroza z pewnością przewyższa zwykłe nerwice przeciętnych obywateli naszego pięknego kraju. Ale można się w tym filmie zakochać już od pierwszej sceny – gdy bohater zaczyna przeklinać już po pierwszym dźwięku budzika – czyż tak nie ma prawie każdy z nas? A i reszta dnia tytułowego świra wydaje nam się znajoma. Tak jak Adaś, każdy styka się z chamstwem, głupotą, złorzeczy politykom, telewizji, jest wciąż zmęczony, wciąż musi odpocząć… To niemała sztuka – poprzez postać, której daleko od polskiego everymana, poprzez szereg przerysowań, formę groteski, stworzyć jeden z dwóch (obok „Długu” Krauzego) najważniejszych i najprawdziwszych filmów opowiadających o polskiej postkomunistycznej rzeczywistości. Po kilku niezbyt udanych przedsięwzięciach Koterskiemu udało się dzieło nie tylko znakomite, ale zyskujące status kultowego. Może to właśnie przepis dla polskich twórców – postawić na bolesną szczerość?
Konrad Wągrowski
A oto pozostałe nominowane filmy:
  • Adaptacja (reż. Spike Jonze)
  • Batman: Początek (reż. Christopher Nolan)
  • Bliżej (reż. Mike Nichols)
  • Czas apokalipsy – Powrót (reż. Francis Ford Coppola)
  • Dzieci niebios (reż. Majid Majidi)
  • Dziewczyna z perłą (reż. Peter Webber)
  • Efekt motyla (reż. J. Mackye Gruber, Eric Bress)
  • Elling (reż. Petter Nass)
  • Equilibrium (reż. Kurt Wimmer)
  • Eksperyment (reż. Oliver Hirschbiegel)
  • Fahrenheit 9/11 (reż. Michael Moore)
  • Fanatyk (reż. Henry Bean)
  • Godziny (reż. Stephen Daldry)
  • Good Bye Lenin (reż. Wolfgang Becker)
  • Hellboy (reż. Guillermo del Toro)
  • I twoją matkę też (reż. Alfonso Cuarón)
  • Immortel – Kobieta pułapka (reż. Enki Bilal)
  • Impostor. Test na człowieczeństwo (reż. Gary Fleder)
  • Katedra (reż. Tomek Bagiński)
  • Marzyciel (reż. Marc Forster)
  • Memento (reż. Christopher Nolan)
  • Miasto Boga (reż. Fernando Meirelles)
  • Miasto gniewu (reż. Paul Haggis)
  • Moulin rouge (reż. Baz Luhrmann)
  • Nieodwracalne (reż. Gaspar Noé)
  • Niewidoczni (reż. Stephen Frears)
  • Niezniszczalny (reż. M. Night Shyamalan)
  • Osada (reż. M. Night Shyamalan)
  • Pająk (reż. David Cronenberg)
  • Pan i władca na krańcu świata (reż. Peter Weir)
  • Pasja (reż. Mel Gibson)
  • Pianista (reż. Roman Polański)
  • Piękny umysł (reż. Ron Howard)
  • Podróż Felicji (reż. Atom Egoyan)
  • Polowanie na króliki (reż. Phillip Noyce)
  • Porozmawiaj z nią (reż. Pedro Almodóvar)
  • Potwory i spółka (reż. Peter Docter)
  • Przekręt (reż. Guy Ritchie)
  • Sexy Beast (reż. Jonathan Glazer)
  • Sin City (reż. Frank Miller, Robert Rodriguez)
  • Siostry Magdalenki (reż. Peter Mullan)
  • Smak życia (reż. Cédric Klapisch)
  • Terminator 3 (reż. Jonathan Mostow)
  • To właśnie miłość (reż. Richard Curtis)
  • Tożsamość (reż. James Mangold)
  • Trio z Belleville (reż. Sylvain Chomet)
  • Zabawy z bronią (reż. Michael Moore)
  • Zakochany bez pamięci (reż. Michel Gondry)
  • Zawód: szpieg (reż. Tony Scott)
  • Zdjęcie w godzinę (reż. Mark Romanek)
  • Zły Mikołaj (reż. Terry Zwigoff)
powrót do indeksunastępna strona

8
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.