Z okazji naszego jubileuszu 5-lecia „Esensji” i jej 50. numeru postanowiliśmy zadać znawcom kultury popularnej – twórcom, dziennikarzom, publicystom, fanom, wydawcom – dwa pytania. Zapytaliśmy ich, co sądzą o „Esensji” i jak widzą przyszłość takich przedsięwzięć. Oto, co nam odpowiedzieli.  | Ilustracja: Michał R. Wiśniewski |
Sławomir Brudny (Wydawnictwo Prószyński i S-ka) Co sądzisz o „Esensji”? Esensja bardzo mi się podoba. Moje słowa nie są przejawem kurtuazji. Swoją dużą sympatię i podziw dla redakcji i jej dokonań udowodniłem, prosząc o patronat chyba jako pierwszy wydawca w historii Esensji. Zawsze fascynują mnie ludzie, którzy potrafią robić coś profesjonalnie, systematycznie (choć czasem z lekkim poślizgiem) i jednocześnie nie czerpać z tego finansowych korzyści. I własnie tak widzę Esensję, rzetelna informacja, ale jednocześnie wyważona subiektywna opinia nadająca portalowi charakter. Atrakcyjność Esensji polega jeszcze na tym, że jej zespół stanowią ludzie dorośli i, co za tym idzie, doświadczeni. Mimo że cenię sobie także kadrowo młodsze portale, to jednak najbardziej ufam opiniom Esensji. Wpływ na to ma pewnie także mój zaawansowany wiek ;) Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Myślę, że przyszłośc portali będzie taka sama, jak przyszłość stacji telewizyjnych, gazet, rozgłośni radiowych. Przetrwają najlepsze. Część portali się skomercjalizuje i będzie dążyła do osiągania zysków, część zaniecha działalności, a pozostali będą traktowali to jako hobby. Z Internetu będzie korzystało coraz więcej osób, wiele z nich zafascynowanych odkrytymi możliwościami będzie zakładało swoje serwisy. Sądze jednak, że Ci, którzy będą potrafili pisać, będą trafiali w końcu do istniejących już redakcji. Esensja jest już znana, więc tak naprawdę wszystko przed nią. Choć na pewno przydała by się jej promocja… prawdopodobnie przemawia przeze mnie choroba zawodowa ;) Powodzenia i gratulacje dla całej redakcji!
Anna Brzezińska (pisarka, trzykrotna laureatka nagrody im. Janusza A. Zajdla) Co sądzisz o „Esensji”? Jest pierwszym internetowym pismem kulturalnym, które zaczęłam czytać. Od tamtego czasu bardzo dużo się zmieniło w samej „Esensji” (teraz zupełnie inaczej funkcjonują newsy) i przybyło podobnych serwisów w sieci, ale nadal uważam, że jest bardzo ciekawym pismem (bo jednak pierwotne i ważniejsze pozostaje dla mnie samo pismo, nie serwis). Zamieszczane materiały są na wysokim poziomie, nie przekraczają granicy dobrego smaku i nie są koniunkturalne oraz nie wpisują się żadne przepychanki, a to bardzo ważne dla mnie również jako wydawcy. Esensja dorobiła się ustalonej marki i grupy bardzo dobrych współpracowników, niektórzy z nich zaczynają robić karierę w mediach masowych – bo przecież nie ma wielu pism internetowych, których współpracownicy z powodzeniem i stale pisują w „Wyborczej” o współczesnym kinie. A co zabawne, czasami łapię się na tym, że zamiast „esencja” mówię „esensja”. :) Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Sądzę, że będą się rozwijały, bo Internet jest bardzo nośnym i bardzo demokratycznym medium. Ale – paradoksalnie – owa swoboda wypowiedzi i łatwa dostępność, które ułatwiają start podobnym przedsięwzięciom, stają się również często ich słabością. Kiedy początkowy entuzjazm maleje, serwisy rozpadają się z powodu rozmaitych nieporozumień wśród ich „ojców założycieli” lub grzęzną w nudnych wojenkach. Tylko najlepsze potrafią przetrwać naprawdę długo.
Jacek Dukaj (pisarz, czterokrotny laureat nagrody im. Janusza A. Zajdla) Co sądzisz o „Esensji”? To jest miejsce na laurkę, jak się domyślam :-) Nie wiem, czy znam wszystkie serwisy tego typu; na tle tych, które znam, „Esensja” jawi mi się takimi „Faktami” TVN tej branży: największy profesjonalizm, najszybsze wprowadzanie nowinek i naśladownictwo przez konkurencję. A łyżka dziegciu jest taka, że rozrost i właśnie profesjonalizacja „Esensji” spowodowały IMO lekką utratę jej „swojskiego” charakteru, cech środowiskowych; w tę niszę (w skórę zrzuconą przez „Esensję”) próbował chyba wejść „Fahrenheit”. Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Widzę, jak stopniowo przejmują one kolejne funkcje periodyków papierowych. Np. w przypadku fantastyki recenzje i w ogóle publicystyka prawie w ogóle zniknęły z łam tych ostatnich; a w sieci jest na to miejsce, jest chęć, i jest odpowiednia szybkość reakcji – liczona w dniach, nie w miesiącach (a takie opóźnienia wymusza cykl wydawniczy miesięczników). Paradoksalnie więc to niekomercyjne publikacje sieciowe są teraz miejscem dyskusji o podobnej literaturze – bo w pismach komercyjnych (czyli w niedotowanych periodykach papierowych) wstawienie poważnego tekstu krytycznoliterackiego zamiast kolorowego obrazka albo reklamy filmu jest decyzją strategiczną wydawcy, który kalkuluje ją jako stratę swoich pieniędzy. Poza tym większość (żeby nie powiedzieć: prawie wszystkie) niekomercyjnych kulturowych serwisów sieciowych prezentuje bardzo niski poziom merytoryczny i formalny, z brakiem jakiekolwiek redakcji i korekty włącznie – co również stanowi oczywistą pochodną ich niekomercyjnego charakteru. Nawet jednak założywszy postępującą komercjalizację, zawsze pozostaną pewne podstawowe różnice względem pism papierowych: szybkość publikacji, brak sztywnych ograniczeń objętościowych, radykalnie inny system dystrybucji (i, co za tym idzie, rodzaj odbiorcy).
Marcin Flint (Magazyn „Ślizg”) Co sądzisz o „Esensji”? Długo mi to zajęło, ale nauczyłem się regularnie Esensję odwiedzać. Możliwość wrzucenia od ręki napisanego na gorąco, nieprzemyślanego tekstu, oraz iluzja bezkarności powodują, że nie ufam sieciowym serwisom kulturalnym, mają mało ogłady, mało klasy i uchodzą za najmądrzejsze na świecie (np porcys.com). Esensja nie jest wolna od tego grzechu, ale ma renomę, ma potencjał, widać radość tworzenia, która (co rzadkie) często idzie w parze z talentem redaktorów. Czytam głównie dział filmowy, „tetryków” biorę pod uwagę przy okazji wyjścia do kina (i nieraz się przy nich wściekam, ale taka już natura krytyki innej niż własna). Przeglądam też recenzje i dialogi, ale to kiedy już obejrzę film, bo strach przed spoilerami jest zbyt silny. Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Dobrze. Hosting jest tani i szerokodostępny, projektantów stron internetowych mamy morze, a ludzie chcą się dzielić opiniami. Bardziej bałbym się o to, że ludzie tworzący teraz takie serwisy stracą do tego serce, bo jednak własny tekst na papierze cieszy i nobilituje bardziej niż publikacja w sieci. Drugą sprawą jest to, że reklama internetowa jest u nas rozwinieta wciąż słabo i brak rozsądnego systemu pobierania opłat za udostępnianie publikacji (przynajmniej ja nie widziałem odpowiedniego rozwiązania) – jestem z gatunku tych ludzi, którzy uważają, że z altruizmu wcześniej czy później się wyrasta. Pasja pasją – niemniej jeśli przez pół dnia zajmujesz się czymś zawodowo i bierzesz za to pieniądze, to wcześniej czy później odechce ci się robić w domu to samo za darmo, zwłaszcza kiedy jesteś już zauważony i doceniony. Mam nadzieję, że się mylę…
Konrad Godlewski („Gazeta Wyborcza”) Do Esensji nie zaglądam często, ale jestem pełen podziwu wobec tego, co udało się Wam osiągnąć. Wprawdzie widać po doborze tematów, że autorami rządzi raczej pasja niż zapotrzebowanie chwili i rynkowa kalkulacja, ale domyślam się, że to właśnie ta pasja nakręca serwis. Bo komu bez wpływów ze sprzedaży chciałoby się tworzyć tak rozbudowany serwis? Fajnie, że Esensja ma mocną nogę „fantastyczną”. Za kilka lat prasę będziemy pewnie pobierać z Internetu i czytać ją w dowolnym miejscu na wygodnych czytanikach z e-papieru sprzężonych z siecią komórkową, tak jak dzisiejszy Blue Connect. Dziś mainstreamowe media ciągle jeszcze krzywią się na fantastykę, a w sieci – dzięki serwisom takim jak „Esensja” czy „Fahrenheit” – fantastyka trzyma się bardzo mocno. Jako niedoszły fizyk czasem krzywię się na rozhumanizowany mainstream, który nie wie, co dobre. Jestem bardzo ciekaw, jak w przyszłości ułożą się stosunki między internetowymi serwisami robionymi przez pasjonatów – takimi jak Esensja – a masówką w rodzaju Onetu albo papierowymi tytułami, które będą musiały zejść do sieci (takimi jak dzisiejsze dzienniki i tygodniki). Wydaje mi się, że w Internecie już teraz bardziej docenia się pasjonatów i przekazy, które mają bardziej osobisty, autorski charakter. Stąd wniosek, że tworzone w ten sposób serwisy mają świetlaną przyszłość. Wystarczy zauważyć, jaką popularnością cieszą się niektóre blogi albo fora. Nikt jednak nie wie, kiedy kompletnie przejdziemy na sieć: za 5, 10 czy 20 lat?
Krzysztof Janicz (Retrostacja) Co sądzisz o „Esensji”? „Esensja” zdaje się wypełniać niszę rynkową pomiędzy profesjonalnymi tytułami o kulturze „wysokiej” i fanowskimi tytułami o popkulturze. Spełnia rolę sieciowego odpowiednika ś.p. „SFinksa” i reaktywowanego ostatnio „Fantasy”. Ciekawie, fachowo (choć zdarzają się wpadki) i niegłupio. Tak trzymać! No i publikujecie własne materiały, których nie ma na innych portalach. Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Sądząc po upadku niemal wszystkich papierowych czasopism komiksowych, do Was należy przyszłość prasy popkulturowej. Zdaje się, że kluczem jest tu nie cena, ale szybkość reakcji (chociaż ja osobiście wolę czytać „z papieru”). Czego życzysz Esensji na kolejne 50 numerów? Życzę Wam właśnie tej szybkości, bo o poziom jestem raczej spokojny. Życzę Wam też, a właściwie życzę sobie, konsekwencji w unikaniu zadęcia. I szerokiego spojrzenia na wszystkie popkulturowe media, nawet te najbardziej niszowe i egzotyczne, bo to one są dopływem świeżej krwi.
Piotr Mańkowski (publicysta „Filmu”, właściciel sklepu OceanDVD.pl) Co sądzisz o „Esensji”? Czytuję cały czas! Zwykle dział filmowy, zaglądam też do komiksowego. Do działu gier zajrzałem raz tylko po to, by natrafić na artykuł, w którym autor długo narzekał, że w Polsce nie napisano jeszcze porządnej książki o grach komputerowych – co zamiast utyskiwania mógł przecież sam zrobić! Ale Esensja to na szczęście przede wszystkim czysta treść. I artykuły, które w mainsteamowej prasie często nie mogłyby zostać wydrukowane, choćby z obawy o zdjęcie przez jakąś firmę reklam z pisma. W Tetrykach od zawsze najbardziej podobały mi się opinie Wojtka Orlińskiego, zwłaszcza te zwięźle i konkretnie wyrażające, jak bardzo złymi filmami są „Pieśni z drugiego piętra” czy „Audition”. Podobało mi się też kilka ostatnich recenzji Bartosza Sztybora. Bartek z Piotrem Dobrym w swoim cyklu „Halo” czasem przeholowują w introwertycznych wycieczkach, więc apeluję do nich o umiar – Jackiewiczami i Kałużyńskimi jeszcze nie jesteście, aczkolwiek wszystko na dobrej drodze. Zapomniałbym o znakomitych okładkach Esensji! Nie bardzo wyobrażam sobie, jak szefostwu Esensji udaje się zdobyć prace takich twórców jak Tomasz Bagiński, ale to widać jedna z tych kilku tajemnic ich aromatycznej kuchni. Jak widzisz przyszłość w Polsce podobnych przedsięwzięć – internetowych serwisów popkulturalnych? Dość czarno. Takie serwisy jak „Esensja” mogą powstawać tylko w sytuacji, gdy autorzy mają na tyle dobrą pracę, że mogą pozwolić sobie na robienie czegoś za darmo, tylko dla przyjemności. Alternatywą są serwisy redagowane po szkole przez nastolatków, pełne werwy, ale w których, niestety, ze szpar wyziera brak wiedzy, a także dziennikarskiego przygotowania. Gdy czytam artykuł, w którym już na wstępie informuje się mnie, że „Blade Runner” to film, w którym niejaki Deckard ściga w Los Angeles androidy, to jednak wolałbym, żeby autor przyjął, że to już wiem. Właśnie brak owego uzmysłowienia sobie, dla kogo piszę tekst, jest podstawowym błędem autorów z pomniejszych serwisów. Oni cieszą się już tym, że piszą, a nie jak i co piszą. Dlatego zupełnie szczerze – na razie Esensja nie ma w swojej działce żadnej groźnej konkurencji. |