A.D. 2005 jest rokiem jubileuszy: to nie tylko XXX Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, lecz także 25 rocznica powstania „Solidarności” a jeszcze głębiej 60 rocznica wyzwolenia obozu w Auschwitz. Dwie pierwsze rocznice nadawały ton obecnemu Festiwalowi, trzecia na szczęście nie.  | ‹XXX Festiwal Polskich Filmów Fabularnych› |
Data była szczególna również z uwagi na uchwaloną Ustawę o Kinematografii i powstanie Polskiego Instytutu Twórczości Filmowej a także zbliżające się wybory parlamentarne i prezydenckie; w tej to temperaturze rozegrał się konkurs i późniejsza gala. Jakoś uzbierało się na XXX Festiwal 30 filmów dorocznej produkcji, z czego pierwsza od lat selekcja dopuściła do konkursu tylko 21 (rzetelność kryteriów selekcji zawsze budziła spory, tak było i tym razem), sam Wajda przewodniczył jury i podobnie, jak niegdyś Oscara w oczekiwaniu na zapowiedziany przyszłoroczny film, zaliczył krajową nagrodę za całokształt. Stare godnie łączyło się z nowym (w jury znalazł się na trzydziestolecie imprezy gdańszczanin Lucjan Bokiniec, który wymyślił ten festiwal i był jego pierwszym dyrektorem), młode wilki z niezależnego kina jak przystało skakały wypasionym starcom do gardła, a werdykt oczywiście nie był sprawiedliwy i obiektywny, bo nigdy nie jest i kimś niespełna rozumu byłby ten, kto by się tego domagał. W tym roku przeważył trynd na „twórcze przedstawienie współczesności”, co skazało na kompletną przegraną nie tylko artystowskiego "Mistrza" Piotra Trzaskalskiego, ale także nazbyt chłodne dla wielu i wykalkulowane "Wróżby kumaka" podług prozy Grassa. Osobiście żałuję, bo czuję się Słowianinem, lubię kino Tarkowskiego a magię długich ujęć i poetycki rygor narracji wręcz uwielbiam, w tym drugim zaś przypadku poczułem się nawet gdańszczaninem ponad wszelkimi podziałami. Przepadło też świetne kino w wykonaniu Doroty Kędzierzawskiej, największej specjalistki od psychologii bohatera dziecięcego. Jej "Jestem" dostał jednak trzy nagrody, za zdjęcia dla Arthura Reinhardta, za muzykę dla słynnego Michaela Nymana (miał koncert wokół Festiwalu) i za dźwięk dla Bartka Putkiewicza.  | ‹Mistrz› |
Złote Lwy wywiózł w tym roku z Gdyni „starzec” Feliks Falk i jego studio filmowe „Perspektywa” za "Komornika", który nieźle przetrzebił pulę nagród (Łoszewski za scenariusz, Bartek Prokopowicz za zdjęcia, Andrzej Chyra za pierwszoplanową rolę męską i Kinga Preis za drugoplanową rolę kobiecą). A któżby się mógł oprzeć Matce Boskiej, która zechciała kiwnąć na windykatora-okrutnika bez serca i w dobroci swej go nawrócić? Zresztą, nie tylko Matka Boska działała w tym roku. Sam Pan Bóg spowodował poza konkursem nawrócenie się wydrwigrosza Marka Piwowskiego – zamiast kpić kultowo i naśmiewać się ze wszystkiego i ze wszystkich, skręcił nabożnie dla telewizji niespełna godzinnego "Oskara", na którym wszyscy płakali jak bobry. Nigdy nie byłem tak bliski nawrócenia i chyba zasłużenie film dostał solidarnie nagrodę Metropolity Gdańskiego oraz Związku Polskich Kawalerów Maltańskich. Nagrodę Jury otrzymał wybaczający w tym roku wszystkim, wyrozumiały i nad podziw relatywny Krzysztof Zanussi za "Personę non grata". I to byłby już koniec triumfów starości, gdyby sześćdziesięcioparolatek Andrzej Barański ze swym Mironem Białoszewskim i Jadwigą Stańczakową ("Parę osób, mały czas") nie wyrwał nagrody dziennikarzy i konkursowej nagrody za główną rolę kobiecą dla Krystyny Jandy.  | ‹Persona non grata› |
W normalnych warunkach Janda dostałaby nagrodę łączną za obie swoje role, u Barańskiego i u Glińskiego, a teraz musiała się podzielić z Katarzyną Gruszką w "Kochankach z Marony", co bardzo jej było nie w smak. Bo cała reszta należała do młodych: Anny Jadowskiej (nagroda za reżyserski debiut), Wojcieszka, polskiego Wenezuelczyka Franco de Peña (zasługiwał na więcej, niż tylko nieregulaminową nagrodę Prezydenta Gdyni dla aktorki Anny Cieślak w wartkiej opowieści o niewolnictwie kobiet: "Masz na imię Justine"), Przemysława Wojcieszka za "Doskonałe popołudnie" oraz trójki debiutantów Anny Kazejak-Dawid, Jana Komasy i Macieja Migasa, których połączył wspólny film "Oda do radości". Te dwa ostatnie filmy najlepiej chyba wyrażały tendencję tegorocznego festiwalu. Pierwszy z nich oswajał bunt młodych i „wpuszczał” go niejako w doświadczenie pokolenia ich ojców, drugiemu zaś – szczególnie w środkowej noweli – udało się pokazać rzeczywistość bez wytrycha narkomanii, mafii i złych psów, i powrócić do tak charakterystycznego dla polskiego kina portretu młodego bohatera totalnie zbuntowanego wobec rzeczywistości, który ma ostentacyjne „odpały”, ale być może to rzeczywistość ma „odpały”, trudno to rozsądzić. Wychodzi na to, że nie było tym razem dzieła, które porwałoby wszystkich. Z rzeczy najbardziej udanych widzieliśmy na pokazie specjalnym mocno sarkastyczną wobec „sentymentalnej panny S” składankową "Solidarność, Solidarność" (ze szczególnym podkreśleniem nowel Machulskiego, Glińskiego, Bugajskiego i Wajdy) oraz "Niepochowanego" Marty Mészáros o losie węzłowej dla węgierskiej rewolucji 1956 roku postaci Imre Nagy’a (wielka rola Jana Nowickiego). Nieposkromione gadulstwo kilku nagrodzonych podczas licznie zaszczyconej przez polityków gali, a zwłaszcza twórcy "Barbórki" Macieja Pieprzycy i laureata Lwów, Feliksa Falka) uśpiło postać kobiecą na widowni, czego nie omieszkała z lubością pokazać Narodowi telewizja. Nieoczekiwanym autorem największego suspensu został prezydent Warszawy, który najwidoczniej pragnąc odrobić straty polityczne do Tuska w drodze do większej prezydencji, nie określił był od razu swej nagrody za wrażliwość społeczną, lecz kazał wszystkim czekać gorące minuty „na żywo”, nim się zdecydował na reżysera Wojcieszka.  | ‹Wróżby kumaka› |
Statek Festiwali wciąż płynął, ukazały się okolicznościowe jubileuszowe albumy i książki, a ostatniego dnia udało się w pełnym słońcu zgromadzić na zbiorowym zdjęciu 400 przedstawicieli środowiska filmowego. Była sobie Europa… („Wróżby kumaka w Gdańsku”) Była, ale się zmyła! I nawet nie dlatego, że Zeus ją porwał, wcieliwszy się w byka. Nie, nie! Odłóżmy na bok tę starą, mityczną historię. Oto Europa rozmywa się po raz kolejny, na naszych oczach, wskutek szaleńczego tempa dokonujących się zmian i postępującej globalizacji. Już nie potrafimy się w tym odnaleźć, nie wiemy co to jest Ojczyzna, i co to jest tożsamość. Słowem, jesteśmy straceni. Czy nie ma ratunku? Zygmunt Bauman, socjolog światowej sławy, który w 1968 roku stracił swe polskie obywatelstwo i został przegnany z kraju za nieortodoksyjne poglądy i żydowskie pochodzenie, twierdzi że jest. I Günter Grass, autor „Blaszanego bębenka” i „Wróżb kumaka”, twierdzi że jest. I Robert Gliński, twórca ekranizacji tej ostatniej książki, powtarza to samo. Czy jednak, po tym się stało, jest jeszcze możliwe pojednanie polsko-niemieckie? Oni wszyscy mają nadzieję… Światowa premiera filmu Glińskiego odbyła się w Gdańsku, bo gdzieżby indziej, skoro akcja tu przede wszystkim się toczy, w mieście które bywało też Danzigiem, bywało wolnym miastem, ale obecny jego prezydent Paweł Adamowicz woli o nim mówić dyplomatycznie, jako o spadkobiercy 1000-letniej kupieckiej tradycji hanzeatyckiej. To tutaj zaczęła się II Wojna Światowa, później tu zaczęła się „Solidarność”, i jak powiadają, tu właśnie został wyjęty pierwszy kamień z muru berlińskiego.  | ‹Komornik› |
Jubel był wielki, na miarę światowego wydarzenia. A może nawet jeszcze je przerósł. Godzina i kwadrans napuszonych przemówień oficjeli obu stron przed projekcją, to chyba jednak trochę za dużo. Coś takiego nie zdarzało się nawet podczas komuny, no może na Kubie. Ale też produkcja była polsko-niemiecka (podobnie jak Polsko-Niemieckie Towarzystwo Cmentarne z książki Grassa), z udziałem miasta Gdańska, co samo w sobie jest ewenementem, zapowiadającym dalsze gdańskie koprodukcje. Gdańszczanin Herr Grass, ze świeżo uchwalonym przez polski sejm najwyższym odznaczeniem kulturalnym na piersi i czerwoną różą w ręku, przytomnie się znalazł, redukując do minimum swoje sarkastyczne uwagi. Przypomniał tylko, że ta tragikomiczna historia zaczęła mu się układać w głowie, gdy na początku lat sześćdziesiątych odwiedził Gdańsk, i – jak ma to we zwyczaju – zakochał się w pewnej Polce. Nie była to jednak Wanda z polskiego porzekadła, co nie chciała Niemca, lecz Barbara i rzeczy przybrały inny obrót. Reżyser Gliński też miał dość przewlekłych oracji. Powiedział, iż siedząca obok sąsiadka dopytywała go wciąż niecierpliwie po angielsku: „Kiedy wreszcie pokażą film?” A gdy już do tego doszło, film obejrzało z zachwytem, rozpoznając w nim siebie jako aktorów, ponad dwudziestu członków Związku Mniejszości Niemieckiej w Gdańsku. Wszystko to w największej w Polsce sali kinowej „Neptun” (dawniej „Leningrad”) – jednej z ostatnich już ostoi szlachetnych pomieszczeń w których ogląda się filmy w dobie cywilizacji bunkrowców. Swoisty protest przeciwko potopowi globalizacji. To była ta sama sala, w której oglądaliśmy przed laty mocno spóźnioną w Polsce premierę „Blaszanego bębenka” Herr Schlöndorffa. Wiele akcentów tej gdańskiej opowieści przypominało tamten film (i powieść Grassa), choć konwencja była już zupełnie inna, a rama bardziej współczesna. Ja zaś przypomniałem sobie, że podczas którejś z kolejnych wizyt w Mieście Herr Grassa zwróciłem się do niego z pytaniem, czy nie byłoby możliwe, gdyby to kino mogło się nazywać „Oskar”, na pamiątkę jego narratora z „Blaszanego bębenka”. Pisarz się zgodził, pozwalając w wizerunku skorzystać ze swoich grafik. Może nie jest jeszcze za późno na realizację tego pomysłu?
Cykl: Festiwal Polskich Filmów Fabularnych Miejsce: Gdynia Od: 12 września 2005 Do: 17 września 2005
Tytuł: Mistrz Reżyseria: Piotr Trzaskalski Zdjęcia: Piotr Śliskowski Scenariusz: Piotr Trzaskalski, Wojciech Lepianka Obsada: Konstantin Lawronienko, Jacek Braciak, Teresa Branna, Monika Buchowiec Muzyka: Wojciech Lemański Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: Polska Dystrybutor: Studio Interfilm Data premiery: 30 września 2005 Czas projekcji: 120 min. Gatunek: dramat
Tytuł: Persona non grata Reżyseria: Krzysztof Zanussi Zdjęcia: Edward Kłosiński Scenariusz: Krzysztof Zanussi Obsada: Zbigniew Zapasiewicz, Nikita Michałkow, Jerzy Stuhr, Daniel Olbrychski, Andrzej Chyra Muzyka: Wojciech Kilar Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Polska, Rosja, Włochy Dystrybutor: Vision Data premiery: 9 września 2005 Gatunek: dramat, sensacja
Tytuł: Wróżby kumaka Reżyseria: Robert Gliński Zdjęcia: Jacek Petrycki Scenariusz: Paweł Huelle, Cezary Harasimowicz, Klaus Richter Obsada: Krystyna Janda, Matthias Habich, Marek Kondrat, Joachim Król, Udo Samel, Zbigniew Zamachowski, Krzysztof Globisz, Katrin Saß, Christel Peters Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Niemcy, Polska Data premiery: 23 września 2005 Gatunek: dramat
Tytuł: Komornik Reżyseria: Feliks Falk Zdjęcia: Bartosz Prokopowicz Scenariusz: Grzegorz Łoszewski Obsada: Andrzej Chyra, Małgorzata Kożuchowska, Jan Frycz, Kinga Preis, Sławomir Orzechowski, Marian Dziędziel, Marian Opania, Mieczysław Grąbka Muzyka: Bartłomiej Gliniak Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: Polska Data premiery: 7 października 2005 Czas projekcji: 93 min. Gatunek: dramat |