Mężczyzna, który odebrał telefon, miał wygląd pirata z kostek przygodowych. – Terakian Fortune, Basil Terakian-Junos. – Próbuję odnaleźć młodą kobietę o imieniu Hazel, która została uratowana razem z Brun Meager z rąk Milicji Nowego Teksasu. Wydawało mi się, że nazywała się Terakian. Wyraz jego twarzy nieco się zmienił. – Hazel… Skąd pani zna Hazel? – Jestem… byłam w grupie uderzeniowej. – I jest pani… – Po… – Pominęła stopień, którego już nie miała. – Esmay Suiza. – Pani jest porucznik Suiza? – Teraz wyglądał na zadowolonego. – Przepraszam, że pani nie poznałem, poruczniku. W czym możemy pani pomóc? Najlepiej od razu przejść do rzeczy. – Nie jestem już oficerem Floty. – Myślałem… No cóż, w takim razie, sera, co możemy dla pani zrobić? – Próbuję znaleźć jakiś środek transportu ze stacji w kierunku Castle Rock. Wiem, że za trzy tygodnie poleci tam liniowiec pasażerski, ale jeśli to możliwe, wolałabym odlecieć wcześniej. – Wyczuwam tu jakąś dłuższą historię. Jest pani w ekranowanej budce, prawda? – Tak. – Segment B? – Tak. – Może przyszłaby pani do doków, sera? Wygląda na to, że musimy porozmawiać. – A on nie ufa ekranowanym komunikatorom, to jasne. – Segment D, poziom 2, numer 38. Mamy tam lokalne biuro, w którym spotkam się z panią. – Przyjdę od razu – powiedziała Esmay i wywołała na ekranie komunikatora schemat stacji. Z Segmentu B można było dostać się do D kolejką transgrawitacyjną. Esmay zerknęła na tabelę rozkładu jazdy i szybko wyszła z budki. Zdążyła wsiąść do wagoniku oznaczonego D tuż przed dzwonkiem. Ktoś, kto szybko wszedł tuż za nią, próbował przepchnąć ją za barierkę, ale powstrzymał go strażnik. Esmay usiadła i opuściła zabezpieczenia fotela. Wagonik D był tylko w połowie zapełniony, za to przez okna widać było, że C jest pełen. Kolejka zatrzymała się w B jeszcze dwa razy, po czym po sygnale ostrzegawczym alarmów grawitacyjnych prześliznęła się przez barierę tunelu międzysegmentowego. Żołądek Esmay przekonywał ją, że spada, ale na zewnątrz cały czas widziała potężne komory sekcji ciężkiego załadunku. Kolejka zatrzymała się i do środka weszło kilku pracowników w uniformach. Przy następnej barierze grawitacyjnej ciężar powrócił. Przy rozjeździe kilka wagoników skręciło do innych sekcji. Wagonik D przejechał przez kolejną sekcję z obniżonym ciążeniem i Esmay w końcu wysiadła na przystanku w D. Znajdowała się na poziomie 2. Po prawej stronie miała rząd sklepów i punktów usługowych dla załóg kupieckich, od barów i punktów pocztowych poczynając, a na łóżkach na godziny kończąc. Po lewej stronie mieściły się instalacje dokowe dla statków i tymczasowe biura, każde wystrojone w stylu odpowiadającym właścicielowi statku. Konsorcjum Boros zajmowało stanowiska 32, 33 i 34; długiego biura o osobnych wejściach dla klientów, obsługi i załogi strzegli umundurowani, lecz nie uzbrojeni strażnicy. Pod numerem 35 było – teraz puste – składane „biuro” z prefabrykatów. Niewielka tabliczka oznajmiała, że zarezerwowano je dla Mercedes R. z właścicielem/kapitanem Calebem Montoyą. Numer 36 zajmował kolejny niezależny właściciel, ale z pojemniejszym portfelem; Firma Przewozowa Ganeshi miała wyświetlacz z tablicą informującą przechodniów, że biuro jest otwarte. Numer 37 należał do umiarkowanie prosperującego właściciela. Klan Pomarańczy umieścił pomarańczowe pasy na futrynie i w oknach biura, wywiesił też flagę i tablicę statusu informującą, jaka powierzchnia statku wciąż jest dostępna dla klientów. Esmay zauważyła, że nie było miejsc dla pasażerów. Biuro numer 38 wyglądało tak, że Esmay nie wiedziała, czy śmiać się, czy westchnąć z podziwu. Drogę do budynku wyłożono wielobarwnym dywanem we wzory kwiatowe, z rusztowań zwieszały się draperie, a przed drzwiami rosła w potężnym koszu ogromna palma. Na tablicy napisano „Terakian i Synowie Ltd., Transport Towarowy i Ekspresowy”, a ogromna dłoń wskazywała wejście do biura. W przeciwieństwie do pozostałych, biuro nie miało kształtu pudełka, lecz zbudowano je z krzywizn i stożków pomalowanych we wzory, przy których dywan wydawał się wręcz bezbarwny. Esmay przeszła przez wysoki łuk i znalazła się na zdumiewająco cichym małym placyku. Czy to tylko tkaniny, czy Terakianowie zainstalowali tłumienie akustyczne? Wzruszyła ramionami i skierowała się do biura. Drzwi rozsunęły się, zanim ich dotknęła. Wewnątrz zobaczyła pomieszczenie wyglądające jak luksusowy salon: kolejny roślinny wzór na dywanie, tylko odrobinę bardziej stonowany, duże skórzane fotele, a pod jedną ze ścian lada, za którą stał bystrooki młodzieniec. – Sera Suiza? – zapytał. Esmay kiwnęła głową. – Powiem Basilowi… – rzekł młodzieniec i wymamrotał coś do mikrofonu. Natychmiast otworzyły się drugie drzwi i weszło dwóch mężczyzn. Jednego widziała na ekranie komunikatora; wyglądał równie zabawnie, jak wcześniej. Drugi był starszy, znacznie mniej rzucający się w oczy; najwyraźniej to on miał tu władzę. – Jestem Goonar Terakian – przedstawił się ten starszy, wyciągając dłoń. – Kapitan Terakian Fortune i młodszy partner w Terakian i Synowie Ltd. Basil to mój kuzyn i pierwszy oficer na statku, pilnuje też załadunku. Pani jest Esmay Suiza, do niedawna z Floty, prawda? – Tak, aż do dzisiejszego ranka. – Ścisnęło ją w gardle. Nie zamierzała teraz rozpamiętywać straty, więc tylko z trudem przełknęła ślinę. – Sera, Basil powiedział mi, że chce pani jak najszybciej odlecieć z tej stacji. – Nie powiedziałabym, że to pilne – uściśliła Esmay. – Po prostu nie chcę czekać na następny statek pasażerski lecący na Castle Rock. – Sera, muszę pani powiedzieć wprost, że pomimo naszej wdzięczności za udział w uratowaniu Hazel Takeris, nie możemy pani pomóc, jeśli jest pani uciekinierem z Floty. – Nie jestem. – Esmay poczuła falę gorąca wypływającą na jej twarz. – Ja… zostałam zwolniona dziś rano i wciąż nie do końca rozumiem przyczyn. Chcą się mnie pozbyć z tej stacji – nawet zagrozili wyrzuceniem w przestrzeń – więc muszę się dostać tam, gdzie mogłabym ustalić, co się dzieje, i z tym walczyć. – Wiemy, że jest pani śledzona. – Naprawdę? – Esmay przypomniała sobie mężczyznę w kolejce. – Może admirał po prostu chce się upewnić, że się stąd wyniosę. – A może chce się dowiedzieć, z kim się pani spotka, i uzna nas za podejrzanych – odezwał się młodzieniec przy kontuarze. Goonar rzucił mu ostre spojrzenie. – Ktoś cię pytał, Flacy? – Nie, ja tylko… – Idź i zrób nam kawę. – Młodzieniec wycofał się przez drzwi za ladą. Basil wyciągnął cylinder wyglądający jak te używane we Flocie do zagłuszania skanerów do podsłuchu, włączył go i położył na stole. – Proszę usiąść, sera – zaproponował Goonar i Esmay opadła na poduszki. Mała lampka na cylindrze świeciła, co znaczyło, że powinni być zabezpieczeni przed podsłuchem. Goonar zajął miejsce po prawej stronie, a Basil na wprost niej. – Dzieciaki – odezwał się Basil, wskazując na kontuar. – Nigdy nie wiedzą, kiedy trzymać język za zębami. – A ty wiesz? – zapytał Goonar, ale z uśmiechem, który pozbawił jego słowa jadu. Potem zwrócił się do Esmay. – Sera, czy ma pani pojęcie, czemu Flota panią wyrzuciła, skoro właśnie trwa bunt i potrzebują każdego lojalnego oficera? – Cóż, mniej więcej. – Esmay poczuła, że jej rumieniec się pogłębia. – Admirał Serrano – to jest Vida Serrano – jest zła na moją rodzinę, a… a ja właśnie wyszłam za mąż za jej wnuka. – Co takiego?! – zapytał Basil. Goonar wydał z siebie dziwny dźwięk, który Esmay uznała za stłumiony śmiech. – Poślubiłam jej wnuka. On… my próbowaliśmy już od bardzo dawna przekonać do tego nasze rodziny i w końcu udało nam się znaleźć chwilę na spotkanie z jego rodzicami. Byli tam wszyscy Serrano i jego babka – admirał Vida – wyciągnęła jakąś opowieść o mojej rodzinie… – Esmay głęboko wciągnęła powietrze; nagle znalazła się na skraju łez. – To wcale tak nie było, ale ona w to wierzy. Powiedziała, że nigdy nie będziemy mogli się pobrać, a potem dowiedzieliśmy się o buncie i musieliśmy wracać na służbę, więc… więc… – Więc gdzieś po drodze wymknęliście się i pobraliście – dokończył Basil. – Nie wymknęliśmy się – zaprotestowała Esmay. – Ale my nie… nie powiedzieliśmy o tym nikomu wcześniej. – Czyli ani jego, ani pani rodzinie – dopowiedział Goonar. Twarz miał poważną, ale drżenie kącika ust zdradzało, że uznaje to za zabawne. Ale Basil wcale tak nie uważał. – Wyrzucili panią za ślub z dzieciakiem Serrano? Chociaż jest pani bohaterką? – Jestem też na Altiplano Oblubienicą Ziemi. – Ma pani dwóch mężów? – Basil spojrzał ze zdziwieniem na Goonara. – Przypuszczam, że to by wszystko wyjaśniało. Chłopak w każdym porcie? – Nie, to nie to – odpowiedziała gniewnie Esmay. – Oblubienica Ziemi to… tytuł religijny. To kobieta, która jest odpowiedzialna za ziemię… za pilnowanie, by o nią dbano. – Aha. I to jest dla nich problemem? Czy zamierzała pani tam wrócić i zabrać męża ze sobą? – Nie, chciałam zrezygnować z tytułu Oblubienicy – przekazać go mojej kuzynce Luci – i zostać we Flocie. Ale wtedy tyle zaczęło się dziać… – Zawsze tak jest – stwierdził Goonar. Wydawał się Esmay cichszy i nie tak przystojny jak Basil; pomyślała, że ma smutne oczy. – A więc… po otrzymaniu wiadomości o buncie podróżowaliśmy razem na przydzielone nam stanowiska i… po prostu się pobraliśmy. Czekaliśmy tak długo i tyle się działo… – I to zapewne bez wypełnienia odpowiednich formularzy – zasugerował Goonar. – I bez zgody rodziny? Twarz Esmay przybrała barwę purpury. – Oczywiście bez. – To mogło ich zirytować. – Basil odchylił się w fotelu, unosząc teatralnie jedną brew. – Przestań, Bas – rzekł Goonar. – Nieudolnie naśladujesz naszych pasażerów. – Muszę jakoś dotrzeć do domu – powiedziała Esmay. – Pomyślałam, że jeśli mogłabym porozmawiać z Hazel – o ile jest na tym statku – może by mi pomogła. – Czemu nie skontaktuje się pani z tą dziewczyną Thornbuckle’ów? Jest wystarczająco bogata, by kupić pani własny statek. – Nie chcę sprowadzać na nią kłopotów. Nie zasługuje na to. – A pani zasługuje? – Goonar uniósł obie brwi. – Jak dotąd słyszeliśmy o pani same dobre rzeczy, zarówno z wiadomości, jak i od Hazel. Bohaterka Xaviera. Osoba, która uratowała Kosa. A potem córkę Mówcy. – Ale nie zrobiłam tego sama. A skąd pan wie o Kosie? – Niewiele jest rzeczy, o których niezależni kupcy nie wiedzą – stwierdził Basil. – Przestań, Bas. Zachowujesz się jak trzeciorzędny aktor w szpiegowskim dreszczowcu. Poruczniku… sera, sądzę, że nasza rodzina jest pani coś winna za udział w uratowaniu Hazel, ale nie jesteśmy liniowcem pasażerskim, przewozimy mieszany ładunek. – Ale powiedział pan, że macie pasażerów… – Esmay umilkła, widząc nagłą zmianę wyrazu jego twarzy. – Cóż, już za późno – odezwał się Basil, tym razem z całkowicie obojętną miną. – A podobno ty jesteś ten ostrożny. – Co? – Czasami przewozimy pasażerów, ale zwykle nie. Niedawno mieliśmy paru… – W takim razie mogłabym… oczywiście za opłatą. Nie znam stawek… – Jak już powiedziałem, mamy wobec pani dług, ale naprawdę nie mamy odpowiednich kabin pasażerskich. – Nie jestem przyzwyczajona do luksusu. – Przypuszczam, że nie. – Goonar zagryzł wargę. – Cóż… Jeśli może pani dzielić z kimś małą kabinę i spać na zmiany, możemy panią zabrać. Dokąd chce pani lecieć? – Castle Rock. – Esmay była przekonana, prawie pewna, że Brun jest właśnie tam. Może spotkać się z nią prywatnie, nie mieszając w to Floty, i może Brun będzie mogła dowiedzieć się, co ma zrobić, żeby wrócić do Floty, nawet wbrew woli potężnej admirał Serrano. – Nie Altiplano? – Jeszcze nie teraz – odpowiedziała, ale pomyślała „nigdy”. Goonar kiwnął głową. – No dobrze. Prawdopodobnie nie zna pani cywilnych przepisów, ale musimy panią wykazać w manifeście jako pasażerkę. Ma pani cywilne dokumenty? – Coś w tym rodzaju. Mam dokumenty o zwolnieniu. – Proszę mi pokazać. – Goonar wyciągnął dłoń, a Esmay podała mu płaski, przypominający kartę dokument potwierdzający jej zwolnienie z Floty. Goonar sięgnął pod niski stolik i wyciągnął skaner identyfikacyjny, po czym przesunął nim nad kartą. – Tak, jest wszystko, czego potrzeba: nazwisko, wzory siatkówki i odcisków palców, planeta pochodzenia i historia zatrudnienia. Opuściła pani dom w młodym wieku, prawda? – Tak – przyznała Esmay. – Wcześnie wyrzuciło mnie w przestrzeń. |