powrót do indeksunastępna strona

nr 8 (L)
październik 2005

 Home Run... i nie wracaj
‹Miłosna zagrywka›
Bracia Farrelly przez długie lata przyzwyczajali nas do sprośnego humoru. Przytrzaskiwanie penisa, seks z karłem, pastwienie się nad truchłem krowy czy liczne kloaczne arie hartowały widzów. W jakim celu? Okazuje się, że w żadnym. Bobby i Peter, jak niedobra matka, wyrwali pierś z ust fanów i próbują teraz zadowolić ich substytutem wątpliwej jakości. Mistrzowie rozpusty i lubieżności stworzyli bowiem zwykłą komedię romantyczną.
Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Tłem dla historii miłosnych musi być zawsze jakieś epokowe wydarzenie. Cameron wybrał katastrofę Titanica, Bay atak na Pearl Harbor a bracia Farrelly wiekopomne zwycięstwo Boston Red Sox w World Series. Trzeba przecież mierzyć siły na zamiary. Szkoda tylko, że spokrewniony duet nawet tego nie potrafi. Wychodzi więc na to, że pokazanie zakochanej pary i boiska do baseballu jest nie lada wyzwaniem. No ale czego można się spodziewać po facetach, którzy nie znają dobrych manier, a mimo to próbują robić kino kulturalne? Dotychczas w ich produkcjach namiętność wiązała się z miętoszeniem narządów płciowych bądź namiętnym onanizmem. „Miłosna zagrywka” miała być bardziej subtelna, ale z braku doświadczenia wyszła kolejna kopia setek innych komedii romantycznych.
Ben (Jimmy Fallon) i Lindsey (Drew Barrymore) poznają się, zakochują i po krótkim czasie nie mogą bez siebie żyć. Ona wie, że nie była rodzona w czepku i próbuje znaleźć u wybranka jakąś wadę. On natomiast, jako zagorzały fan Czerwonych Skarpet, nie może pogodzić uczucia do oblubienicy z afektem do baseballu. Najłatwiejszym rozwiązaniem okazuje się połączenie słów „wada” i „baseball” w jedną, anonsującą destrukcję, całość. Pieszczoty, schadzki, rozstania, powroty, kompromisy, szantaże, radości i płacze. Stałe elementy sercowych komedii, których odpowiednie ułożenie gwarantuje dobrą zabawę. Niektórzy twórcy potrafią wymieszać powyższe komponenty lepiej niż robot kuchenny z silnikiem Yamahy. Ale nie Farrellniaki, oni wolą pogmerać trochę palcem i później się dziwią, że wychodzi im półprodukt.
W romansach najważniejsi są zawsze odtwórcy głównych ról. To od nich w największym stopniu zależy korzystny odbiór filmu. „Miłosna zagrywka” akurat w tej dziedzinie ma się czym pochwalić. Drew Barrymore wygląda bardzo ładnie, co w jej przypadku jest całkiem sporym osiągnięciem. Jimmy Fallon, jako rachityczny nauczyciel geometrii, sprawdza się idealnie. Trzeba przyznać, że dobra gra nie sprawia mu większych problemów, tylko żeby był jeszcze chociaż trochę śmieszny. Zastanawiam się, czy Saturday Night Live (wylansował wielu komików) tak spadł na psy ostatnimi czasy, czy po prostu nikt nie umie pisać tekstów pod Fallona.
Widzowie przyzwyczajeni do rubaszności Bobby’ego i Petera trochę się zawiodą. Na „Miłosną zagrywkę” niewskazane jest zabieranie kumpli od piwa. Trzeba natomiast wywlec z domu swoją partnerkę i czekać, aż coś nam skapnie z jej dobrego humoru. Tak szczerze mówiąc, trochę wstyd zaprosić kogokolwiek na seans. Film, którego motywem przewodnim jest sport, gdzie używa się pałki i kilku piłek, to trochę kompromitująca sprawa.



Tytuł: Miłosna zagrywka
Tytuł oryginalny: Fever Pitch
Reżyseria: Bobby Farrelly, Peter Farrelly
Zdjęcia: Greg Le Duc, Matthew F. Leonetti
Scenariusz: Lowell Ganz, Babaloo Mandel
Obsada: Drew Barrymore, Jimmy Fallon, Ione Skye, Kadee Strickland, Willie Garson, Armando Riesco, Siobhan Fallon, JoBeth Williams, Stephen King
Muzyka: Craig Armstrong
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: CinePix
Data premiery: 16 września 2005
Czas projekcji: 103 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

103
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.