Witamy na pokładzie. Proszę zapiąć pasy, w ciągu podróży mogą wystąpić znaczne turbulencje. Nie tylko ze względu na pogodę. Z góry przepraszamy, ale oprócz Jodie Foster na pokładzie nie przewidujemy większych atrakcji.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Bezduszna układanka. Te dwa słowa w pełni oddają charakter produkcji Roberta Schwentke “Plan lotu”. Jego film, owszem, zaskakuje, ale tylko raz. A to można potraktować jako niemały zarzut w stosunku do filmu reklamowanego jako emocjonujący thriller. Cała fabuła skupia się wokół rozwiązania zagadki. Pojawiają się liczne pytania, na które padają mało satysfakcjonujące, nieprawdopodobne odpowiedzi. Czy Kyle Pratt (grana przez świetną jak zwykle Jodie Foster) zwariowała? Czyżby producent Brian Grazer bawił się z widzami już drugi raz, po “Pięknym umyśle”, w zabawę: co jest urojeniem głównego bohatera, a co rzeczywistością? A może ktoś wykorzystuje wrażliwość ludzkiej psychiki i próbuje doprowadzić Kyle do obłędu? Wbrew pozorom nietrudno zorientować się, jak wygląda szkielet fabuły. Zainteresowanie budzą jedynie szczegóły, bo napięcie usilnie próbuje budować jedynie Foster, brawurowo granym zdenerwowaniem, frustracją i determinacją. Sam reżyser koncentruje się na technicznej oprawie swojego nowoczesnego filmu, dba o 360-stopniowe ujęcia i ładne zabiegi formalne, pozostawiając kwestie dramaturgiczne aktorom. Zaskakująco gwiazdy spisują się na medal, też dzięki temu, że role drugoplanowe obsadzono wbrew wizerunkowi niektórych z nich. Trudno rozwodzić się nad skutkami decyzji castingowych bez wyjawiania szczegółów fabuły, dlatego pozostawię to do rozpatrzenia widzom. Największą bolączką “Planu lotu” są luki scenariuszowe, wielkie jak luki bagażowe potężnego samolotu, który ma zawieźć wdowę Kyle Pratt i jej sześcioletnią córeczkę z Berlina do Nowego Jorku. Bohaterka grana przez Foster straciła właśnie w nie do końca wyjaśnionych okolicznościach męża i leci pochować go w Stanach Zjednoczonych. Schwentke próbuje budować przygnębiający nastrój straty, co udaje mu się całkiem zgrabnie, z pomocą muzyki Jamesa Hornera. Na pokładzie dwupokładowego samolotu wkradają się do fabuły pierwiastki nieprawdopodobieństwa. Maszyna jest ogromna, co likwiduje klaustrofobiczną atmosferę na rzecz bieganych scen akcji. Jak widać, twórcom trudno zaskoczyć widza rozgrywając całe filmowe przedstawienie w tradycyjnym samolocie. W innym “powietrznym” obrazie, “Red Eye” Wesa Cravena, akcja została pod koniec przeniesiona na ląd. W “Planie lotu” twórcy musieli zbudować sobie gigantyczną zabawkę, żeby ląd zastąpić dużym pokładem. Z tym, że Craven uosabiał zagrożenie od razu, aplikując nam dużą dawkę napięcia i serwując psychologiczny pojedynek. U Schwentkego Kyle walczy praktycznie ze wszystkimi, bo każdy może znać prawdę, każdy może stać za zniknięciem małej Julii, nawet ona sama. Rozbija to ładunek emocjonalny, który mimochodem udaje się twórcom zgromadzić. Dodatkowo, przez cały seans byłam pewna, że Foster jako silna, zdecydowana kobieta poradzi sobie ze wszystkim; w związku z tym nie miałam się czym martwić. Przypuszczam, że podobne wrażenia będą mieli również inni widzowie. Im bliżej końca, tym bardziej historia wydaje się być przekombinowana. Scenarzyści, Peter A. Dowling i Billy Ray, mieli najwyraźniej ambicje dorównania mistrzyni kryminałów, Agacie Christie. Wszystko sprowadza się do efektownego finału, widz może próbować zgadnąć, o co chodzi. A o co chodzi? O dobre aktorstwo i perfekcyjną pracę kamery. O kalejdoskop wydarzeń i niesmaczne wplątanie do fabuły nieboszczyków. Poza tym wieje pustką. Jedynym światełkiem w ciemnościach wydaje się być pięknie nakreślony dramat matki i jej wielka miłość do dziecka. Budząca szczery podziw determinacja Kyle wzrusza, choć niknie w cieniu sztucznych komplikacji. Niepotrzebnie dołożono wątek ataków terrorystycznych. Z pewnością miało to odważnie demaskować społeczne lęki i walczyć z tworzącym się z bolesnych dla świata ataków Al Kaidy tematem tabu. A tak, twórcy skonstatowali fakt, że ludzie boją się latać, a wszelkie afery lotnicze będą od razu wiązane z Arabami. Była to szansa na powiedzenie czegoś istotnego i na czasie, w konwencji rozrywkowego thrillera. Niestety, niedorzeczność całego planu, który zostaje wyjawiony, psuje ogólne wrażenie. Motywacje działań potrafią być tak różnorodne i złożone, że trzeba mieć doprawdy zdolności prorocze, aby je przewidzieć albo, co gorsza, budować na ich podstawie ryzykowne przedsięwzięcie. Schwentke wraz ze swoją ekipą otarł się o niezłe kino. Tylko się otarł, ale to przede wszystkim wina hollywoodzkich bossów, którzy decydują o realizacji wypranych z logiki scenariuszy. “Plan lotu” pewnie zainteresuje tych, którzy nie mogą oprzeć się aktorskiemu geniuszowi Foster. Poza tym, tylko widzowie tęskniący za grą w stylu Sherlocka Holmesa “Kto za tym stoi?” nie poczują się rozczarowani.
Tytuł: Plan lotu Tytuł oryginalny: Flightplan Reżyseria: Robert Schwentke Zdjęcia: Florian Ballhaus Scenariusz: Peter A. Dowling, Billy Ray Obsada: Jodie Foster, Peter Sarsgaard, Sean Bean, Erika Christensen, Shane Edelman, Judith Scott, Marlene Lawston, Gavin Grazer, Greta Scacchi, Kate Beahan Muzyka: James Horner Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: Forum Film Data premiery: 14 października 2005 Gatunek: thriller Ekstrakt: 40% |