Mężczyzna był szybki; jego dłonie ruszyły w kierunku sztyletu, zanim jeszcze przebrzmiały ostatnie słowa Tala. Nie należał też do głupców, gdyż odpowiednio wcześnie zorientował się, że jest w beznadziejnej sytuacji i Talwin nie został zmuszony do przebicia jego gardła. Powoli uniósł dłonie, aby pokazać, że są puste. – Wielmożny panie! – odparł, również szeptem. – Nie zamierzałem cię skrzywdzić! Mój miecz i sztylet nadal spoczywają przy pasie! – Mówił językiem obowiązującym w Królestwie Wysp. – Kim jesteś? – Jestem Petro Amafi. – Amafi? To quegańskie nazwisko, ale mówisz w języku Królestwa Wysp. – Mieszkam w Saladorze od wielu lat i, prawdę mówiąc, nie władam roldemskim zbyt dobrze, dlatego posługuję się królewskim. – Powiedz mi, Amafi, dlaczego mnie śledzisz? – powtórzył pytanie Tal. – Jestem z zawodu zabójcą. Zapłacono mi, abym cię zabił. Talwin odsunął się krok do tyłu, ciągle nie zdejmując ostrza z szyi obcego. Przyjrzał mu się dokładnie z większej odległości. Petro Amafi był o pół głowy niższy od Tala, który miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Odznaczał się szerokimi ramionami i masywną klatką piersiową. Ubranie wskazywało na to, że jest nietutejszy. Nosił dziwaczną długą tunikę, zebraną w pasie czarnym, skórzanym paskiem, oraz obcisłe nogawice i dworskie ciżmy – w odróżnieniu od większości, dbających o wymogi mody, Roldemczyków preferujących w tym sezonie obszerne, długie szarawary. Ponadto miał wąsy i kozią bródkę, a na głowę nasadził beret z wełnianego filcu, ozdobiony z lewej strony broszą i piórem. Jego twarz była wąska, a w głębokim spojrzeniu czaiła się groźba, większa nawet niż w lisiej postawie i ruchach. – Nie chcesz mnie skrzywdzić, ale jednocześnie jesteś zabójcą, którego wysłano, aby mnie zabić. To chyba się wyklucza, nie sądzisz? – zauważył kawaler. – Nic nie zyskuję, ukrywając prawdę, wasza miłość. Twoja niewiedza oznacza dla mnie życie. Jeżeli mnie teraz zabijesz, będziesz się zastanawiał, kto mnie wynajął. Młodzieniec zachichotał. – To prawda. A więc jesteśmy w impasie, gdyż z chwilą, kiedy powiesz mi prawdę, będę musiał cię zabić. Dlatego z korzyścią dla ciebie będzie, jeżeli nic mi nie powiesz. Ale ja nie mogę spędzić reszty życia na zastanawianiu się, kto cię wynajął, a także nie mam czasu czekać, aż mi sam powiesz, więc nic nie zyskuję, zachowując cię przy życiu. – Czekaj! – zawołał Amafi, wyciągając ręce, by go powstrzymać. – Nie szedłem za tobą, żeby cię zabić. Zostałem wynajęty, aby to zrobić, ale obserwuję cię już od dawna, zacząłem mniej więcej na tydzień przed twoim wyjazdem z Saladoru, i chcę teraz ubić z tobą interes. – Aby kupić życie? – Więcej, wasza miłość. Będę twoim sługą. – Zostaniesz moim sługą? – zapytał Tal z powątpiewaniem. – Z chęcią, wasza miłość. Człowiek o takich umiejętnościach będzie dla mnie doskonałym mistrzem. Widziałem twój pojedynek w Akademii Szermierzy w Saladorze i patrzyłem z ukrycia, jak grałeś w karty w podejrzanych spelunkach. Wygrałeś tylko tyle, by nie wzbudzać podejrzeń, lecz jesteś mistrzem oszustw i trików. Z radością witają cię w domach możnych i bogatych. Podziwiają cię mężczyźni i pożądają kobiety. A co więcej, nikomu jeszcze nie udało się to, co tobie. Nikt nie zmienił mnie, ścigającego drapieżnika, w ściganą zwierzynę. Ale co najważniejsze ze wszystkiego, jesteś mistrzem z Akademii Mistrzów, największym szermierzem na świecie, i krążą pogłoski, że służysz potajemnie księciu Kasparowi z Olasko. A ten, kto jest na usługach tak możnego pana, nigdy nie zazna nędzy. I ja także chciałbym nie zaznać nędzy wraz z tobą. Delikatnie odsunął jednym palcem ostrze sztyletu od swojej szyi. Młodzieniec nie zablokował ruchu. – Jak sam widzisz, wasza wielmożność, starzeję się w oczach. Mam już na karku prawie sześćdziesiątkę. Zawód mordercy wymaga umiejętności i zręczności, której brakuje ludziom w moim wieku. Muszę myśleć o nadchodzących dniach, a nie wystarczy mi do życia to, co sobie odłożyłem z wynagrodzeń za wykonane prace. Czekają mnie ciężkie czasy. Talwin zaśmiał się. – Zrobiłeś kiepskie inwestycje? Petro pokiwał głową. – Kupiecki interes w Saladorze, to ostatnio. Nie, chcę wykorzystać moje krwawe umiejętności i przerodzić je w trwalsze korzyści. Jeżeli przyjmiesz mnie do siebie, mogę cię także czegoś nauczyć. Rozumiesz? Hawkins opuścił rękę ze sztyletem. – Jak mogę ci zaufać? – Złożę przysięgę w dowolnej świątyni, której zażądasz. Tal zastanowił się przez chwilę. Przysięgi składane w świątyni nie były łamane z łatwością, nawet jeżeli przysięgający nie przykładali tak wielkiej wagi do honoru jak Orosini. – Kto ci powiedział, że służyłem u Kaspara? – Krążyły takie pogłoski, ale bardzo mgliste. Mówiono, że widziano cię w rejonie Latagore, gdzie książę Kaspar ma jakieś interesy. Zresztą wszyscy doskonale wiedzą, że książę rozmawiał z tobą po tym, jak zwyciężyłeś w turnieju w Akademii Mistrzów dwa lata temu. Książę Kaspar zatrudnia tylko najbardziej utalentowanych i ambitnych młodych mężczyzn, więc dla każdego było oczywiste, że ty także jesteś jednym z nich. – Cóż, nie jestem – odparł szlachcic, z rozmysłem odwracając się plecami do Amafiego i odchodząc. Zdawał sobie sprawę z zagrożenia. Chociaż Petro narzekał, że wiek pozbawił go refleksu, Talwin ocenił, że szybki atak leży w jego możliwościach, a już szczególnie od tyłu i w tak dogodnych okolicznościach. Zabójca jednak nie zaatakował. Zamiast tego poszedł za nim. – Chciałeś wiedzieć, kto mnie wynajął? – Tak – przyznał kawaler. – Lord Piotr Miskovas, chociaż nie powinienem o tym wiedzieć. – No to długo żywi do mnie urazę – zauważył Hawkins. – Zdarzyło mi się przespać z jego żoną więcej niż dwa lata temu. – O ile dobrze zrozumiałem, jego żona zamroczyła się nieco alkoholem na przyjęciu u lady Amszy Detoris kilka miesięcy po tym, jak wyjechałeś z miasta i rzuciła mu w twarz kilka faktów dotyczących waszego… związku. Stało się to oczywiście przy świadkach. Od tamtej pory nie rozmawiają ze sobą. Żona ukrywa się w apartamencie w mieście, podczas gdy on mieszka w posiadłości na wsi. I ciebie wini za rozkład pożycia. – Powinien raczej zastanowić się nad swoimi przygodnymi romansikami – odpalił Tal. – Gdyby nie wlókł do łóżka każdej ładnej buźki, która rzuciła mu się w oczy, jego żona nie przyjęłaby z taką skwapliwością moich zalotów. – Może, wasza wielmożność, ale przyznanie się do własnych błędów i stawienie czoła wadom charakteru wymaga od człowieka wielkiej odwagi. Znacznie łatwiej jest winić wszystkich dookoła. Kiedy zdradzony mąż usłyszał o twym rychłym powrocie, wyszukał zabójcę, choć zrobił to mniej dyskretnie, niż powinien. To ja miałem zmyć plamę na jego honorze, którą byłeś ty – dokończył wskazując Talwina. – Przynajmniej był na tyle rozsądny, że załatwił sprawę przez pośrednika w Saladorze, w przeciwnym razie całe Roldem dowiedziałoby się o jego wstydzie. Nie udało mi się wywiązać z zadania, więc honor obliguje mnie do zwrócenia pieniędzy. Muszę zrobić coś, aby zamienić porażkę w zwycięstwo. Zatrudnij mnie, wielmożny panie, a będę ci dobrze służył. Przysięgam na wszystko! Tal zastanowił się głęboko. Przebywał w Roldem nie dłużej niż jeden dzień i potrzebował oczu i uszu godnych zaufania. – I będziesz mi wierny do chwili, kiedy bez ryzyka mnie zdradzisz? Petro wyszczerzył zęby. – To możliwe, mój panie, gdyż nigdy nie odznaczałem się stałością uczuć. Ale złamanie przysięgi nikomu nie przychodzi łatwo, nawet mnie, a biorąc pod uwagę twe rzadkie talenty, podejrzewam, że chwila zdrady nie nadejdzie nigdy. Ktoś musiałby mi zaproponować naprawdę królewskie wynagrodzenie, a sądzę, że na służbie u ciebie i tak wzbogacę się niepomiernie. Hawkins zaśmiał się. Amafi odznaczał się rozbrajającą szczerością i kawaler doszedł do wniosku, że przynajmniej do pewnego stopnia może mu ufać. Jeżeli tylko nie przekroczy granicy i nie naciśnie zbyt mocno, zyska dobrego i zaufanego sługę. – No dobrze. Prowadź do świątyni Lims Kragmy. Tam złożysz mi przysięgę. Amafi skrzywił się. – Myślałem raczej o Ruthii albo Astalonie – powiedział, wymawiając imiona Bogini Szczęścia i Boga Sprawiedliwości. – Myślę, że postawienie na jednej szali twego odrodzenia jako wyższej istoty bądź wręcz przeciwnie, jeśli mnie zdradzisz, będzie dobrym zabezpieczeniem przeciwko nierozsądnym posunięciom – odparł Szpon, chowając broń do pochwy. – No chodź wreszcie. I musimy popracować nad twoim roldemskim. Być może zostaniemy tu przez jakiś czas. Nawet jeżeli Petro Amafi choć przez chwilę pomyślał o wyciągnięciu broni i uderzeniu znienacka, doskonale zamaskował ten impuls i szybko ruszył za swoim nowym panem. Razem znikli we mgle, ciągle skrywającej ulice miasta. Mag stał w rogu, prawie całkowicie ukryty w ciemnościach, Tal jednakże rozpoznałby jego twarz zawsze i wszędzie, nawet jeżeli nie mógł wyraźnie dostrzec jej w mroku. W mieszkaniu paliła się tylko jedna świeca, a w dodatku stała na stole w sąsiednim pokoju, więc do pomieszczenia wpadało jedynie słabe, rozproszone światło. – Gdzie jest twój nowy człowiek? – Wysłałem go z pewnym zadaniem – odparł Tal. – Czego się dowiedziałeś? Mag wyszedł z cienia. Okazał się mężczyzną dość wysokim i szczupłym, o twarzy odznaczającej się długim, prostym nosem, wysokimi i wyraźnymi kośćmi policzkowymi oraz niebieskimi, przenikliwymi oczami. Miał tak jasne włosy, że wydawały się prawie białe. – Nasi informatorzy w Queg poręczają za Amafiego – powiedział. – A przynajmniej potwierdzają jego doskonałą reputację jako płatnego zabójcy. – Płatny zabójca o szerokiej sławie – mruknął kawaler. – To ciekawe połączenie. – Uważa się go za kogoś w rodzaju człowieka honoru, oczywiście w nawiązaniu do jego fachu – wyjaśnił Magnus, syn Puga z Wyspy Czarnoksiężnika, wieloletni nauczyciel Tala. – To dopiero początek – rzekł Talwin. – Lady Gavorkin powiedziała mi zeszłego wieczoru, że książę Kaspar przybędzie do Roldem w przeciągu tygodnia i zamieszka w pałacu u swojego kuzyna, króla. Pasko? Ile dzisiaj przyszło zaproszeń? – Siedemnaście, panie – odparł sługa. – Sądzę, że do końca miesiąca uda mi się zaaranżować przypadkowe spotkanie z księciem na jakimś przyjęciu czy gali. – Masz jakiś plan? – zapytał Magnus. – Muszę nawiązać kontakt z Kasparem, następnie znaleźć jakiś powód, aby wyzwać księcia Matthewa na pojedynek. – Czy to konieczne? – Prawie na pewno – odrzekł. – Chociaż na razie nie jestem świadom wszystkich szczegółów, myślę, że udało mi się przewidzieć zasadnicze posunięcia i plany księcia Kaspara na przyszłość. Przejrzałem też jego sztuczki z przeszłości. – O tym nam nie wspominałeś, kiedy opuszczałeś wyspę – powiedział z wyrzutem Magnus. Szpon skinął głową. – To dlatego, że nie byłem do końca pewien wszystkiego i dopiero kilka godzin temu dostrzegłem pełen wzorzec postępowania księcia. Mogę się mylić, lecz sądzę, że wszystkie jego postępki na północy są niczym więcej, jak tylko krwawym, morderczym podstępem, a udawana inwazja na Królestwo przez Farindę fałszywym tropem. – W takim razie jakie są prawdziwe zamiary księcia? – Chce zająć Królestwo walkami na północy, a tymczasem będzie działał potajemnie na południu. – W celu…? – zapytał mag niecierpliwie. – Nie mam pojęcia. Ale to może dotyczyć Roldem albo Keshu. A zajęcie Królestwa na długiej północnej granicy, tak trudnej do upilnowania, da Kasparowi mnóstwo przewag i korzyści. Nie jestem ekspertem od taktyki wojskowej, lecz wydaje mi się, że jeżeli pośle oddziały do Królestwa Wysp, będzie się ono bronić wszelkimi siłami, a te posiada niemałe. Jeżeli Kaspar wyśle małe oddziałki, każdy będzie w stanie zająć spory obszar i łatwiej go kontrolować, niż gdyby szli jedną siłą. Od wzgórz na granicy do Czarnego Lasu na północ od Dolth rozciąga się co najmniej tysiąckilometrowy odcinek trawiastych równin. Król Ryan, władca Królestwa Wysp, będzie musiał zaangażować znaczną liczbę żołnierzy, żeby zapolować na relatywnie małą armię. Jeżeli Kaspar chce związać tę armię na równinach, nasuwa się pytanie, gdzie naprawdę zamierza uderzyć? – Przekażę twoje przypuszczenia ojcu – powiedział Magnus. Założył na głowę filcowy kapelusz o szerokim rondzie i wyjął z fałdów ciemno szarego płaszcza jakieś urządzenie. Miało kształt kuli i lśniło barwą miedzi w blasku świecy. Mag nacisnął powierzchnię kuli kciukiem i nagle zniknął. Jedynie lekkie zawirowanie powietrza wskazywało na to, że przed chwilą ktoś trzeci przebywał w pokoju. – Ale dlaczego? – zapytał Pasko. – Dlaczego? – powtórzył Tal. – Co dlaczego? – Po co to całe spiskowanie? Kaspar ma władzę, w pewien sposób większą nawet niż król Roldem. Praktycznie rządzi w Aranorze. Książę spełnia królewskie rozkazy. Kontroluje albo zastrasza wszystkie księstewka i narody otaczające Olasko i ma wpływ na króla Roldem. Po co mu ta wojna z Wyspami? Talwin usiadł na krześle. – Wydaje mi się, że to oczywiste. Jeżeli doprowadzi do rozchwiania równowagi w tym rejonie, pojawi się okazja do zdobycia tego, czego najbardziej pragnie. – Tal splótł palce i zapatrzył się na płomień świecy ponad zaciśniętymi dłońmi. Delikatnie pocierał brodę złączonymi rękoma. – Ludzie, którzy mają władzę, szukają tylko jednego – mruknął. – Pragną jeszcze więcej władzy. |