Jak zapowiadałem poprzednio, dziś pod lupę biorę dwa komiksy: „Kokoart” i „Guns’n’Comics”. Oba tytuły stylistyką graficzną idą w stronę tak zwanego komiksu azjatyckiego. Oba prezentują przyzwoity poziom – przynajmniej graficzny (co w polskim komiksie internetowym wcale nie jest takie częste). Cieszą się również sporą popularnością…  | Kokoart |
„Kokoart” autorstwa Konrada „Koko” Okońskiego dzielnie walczy z omawianym już w drugim PKI „Losuxem” o prymat wśród net-komiksów w Polsce. Opowiada on o przygodach paczki przyjaciół uczęszczających do jednego liceum. Skład paczki nie jest zbyt liczny: dwóch chłopaków (Wiśnia i bezimienny Łysy) oraz dwie dziewczyny (Kociak i Magda). Postacie te (a zwłaszcza dziewczęta) mają zupełnie odmienne charaktery, poglądy i swoiste dziwactwa. Pośród licznych rozmów bohaterów można wyłapać, czym się interesują (oraz czym prawdopodobnie interesuje się autor), czyli m.in. grami komputerowymi, koszykówką, muzyką oraz tym, jak zabić nudę w szkole. Magda ma bardzo jaskrawe odchyły w stronę feminizmu, co powoduje zabawne sytuacje. To właśnie utarczki słowne pomiędzy bohaterami są chyba największą siłą tego komiksu. Scenariusze niepozbawione humoru, ale i ciekawych spostrzeżeń na różne tematy, w miarę płynne, pozwalają przypuszczać, że autor będzie tworzył coraz lepsze komiksy. Bo do doskonałości jest, niestety, daleko. Najlepiej widać to w warstwie graficznej. Przez cały czas publikacji komiksu gołym okiem widać postępy, jakie poczynił rysownik od pierwszego odcinka, jednak ciągle zdarzają mu się niedociągnięcia. O ile już w miarę dobrze radzi sobie z przedstawianiem anatomii bohaterów (choć ta nadal często pozostawia wiele do życzenia), o tyle szwankują niektóre ujęcia i narracja. Dopóki autor skupia się na statycznych kadrach – swoistych pół-zbliżeniach bohaterów – dopóty wszystko gra. Gdy jednak zaczyna obracać „kamerą”, proporcje się gubią, a kompozycja plansz zostaje zaburzona. Dziwi również pojawiająca się co jakiś czas skłonność do przedstawiania postaci w sztucznych, teatralnych pozach. Styl rysunku jest bardzo szkicowy, pobieżnie traktujący tła i szczegóły. Często zdarza się, że rysunki nie są oczyszczone z niepotrzebnych kresek czy linii pomocniczych. Fabularnie „Kokoart” to ciąg pozornie niezwiązanych ze sobą odcinków prezentujących codzienne życie bohaterów, ale układający się w spójną całość pod względem przedstawienia rysów charakterologicznych postaci. Sporo tu humoru, ale i zadumy – zarówno nad naturą świata, naturą ludzką, jak i nad egzystencją w ogóle. Autor wydaje się traktować swój komiks i siebie jako twórcę z dużą dozą dystansu. Przejawia się to tym, że co jakiś czas sam pojawia się na kartach komiksu, przedstawiany w niekoniecznie korzystnym świetle, zaś bohaterowie doskonale zdają sobie sprawę, że są jedynie bytami fikcyjnymi. „Kokoart” To przyjemna lektura, na przyzwoitym poziomie, może niekoniecznie porywająca, ale pozwalająca na chwilę przyjemnej rozrywki i często skłaniająca do uśmiechu. Jest to jeden z niewielu polskich komiksów internetowych naprawdę wart polecenia.  | Guns’n’Comics |
„Guns’n’Comics” – komiks o podtytule „O dwóch takich, co ukradły Slasha” – to historia tworzona przez dwie młode panie o ksywach: Oll (scenariusz) i Haze (rysunki). Główne bohaterki – Olka i Sara, będące prawdopodobnie alter ego autorek (które też noszą takie imiona) – to bardzo ekspresywne nastolatki. Olka jest do szaleństwa zakochana w Slashu (gitarzyście Guns’n’Roses – stąd tytuł komiksu) i nieprzewidywalna. Sara uwielbia rysować i wydaje się troszkę rozsądniejsza. Przez komiks przewija się też kilka postaci drugoplanowych, znajomych głównych bohaterek. Warstwa graficzna jest w miarę poprawna, przypomina trochę rysunki z komiksu „Love Hina”, jednak dużo w niej drobnych niedociągnięć. Zbyt umownie potraktowane tło, niezbyt dobra kompozycja co poniektórych plansz, zamieszanie z dymkami. Momentami gubią się proporcje postaci i czasami rysowniczka za bardzo przerysowuje ich gesty i mimikę. O pomstę do nieba woła liternictwo – niechlujne, nieczytelne, pełne błędów ortograficznych. Na dalszych planszach pojawia się również sporo wulgaryzmów, co jest dla mnie absolutnie niezrozumiałe. Natomiast fabularnie „Guns’n’Comics” to radosny „freestyle”, pełen niespójności i zbyt dużych skrótów myślowych. Największą wadą jest to, że cierpi na tym narracja – porwana i nieprzemyślana. Dopóki autorki nie uświadomią sobie, że komiks to nie tylko zbiór ładnych rysunków i zabawnych dialogów, dopóty będzie można im wiele zarzucić. Tworzenie komiksu polega przede wszystkim na właściwym opowiedzeniu historii, tak, żeby była ona zrozumiała i dobrze się czytała. Tego, niestety, w tym komiksie brakuje. „Guns’n’Comics” jest jednak całkiem sympatycznym komiksem, pełnym nieco dziwacznego momentami humoru. Rysunki są w miarę dobre, z fabułą jest raczej kiepsko, bo rozbija się ona na „opowieści dziwnej treści”, zamiast skupiać się na tym, co bohaterki robią w sprawie Slasha – to wydaje się najlepszym źródłem żartów. Autorki są jednak młode i można liczyć na to, że ich umiejętności jeszcze się rozwiną, czego im szczerze życzę. Stylizacja na mangę jest powszechnie stosowanym zabiegiem twórców komiksów internetowych, nie tylko w Polsce. Nie wiadomo właściwie czemu. Może istotna jest tu bardzo duża popularność komiksów azjatyckich, może wydana przez Waneko seria podręczników „Jak powstaje Manga”? Nie zmienia to faktu, że niezależnie od stylu, w jakim został zrobiony komiks, musi spełniać pewne warunki, żeby można go było uznać za dobry. O ile „Kokoart” można za taki uznać, o tyle „Guns’n’Comics” lokuję się gdzieś w przedziałach przeciętności.
W przyszłym odcinku wraz z Piotrem Szreniawskim zajmiemy się troszkę dokładniej zjawiskiem poemiksu. |