powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LII)
grudzień 2005

Odkrywcy nowych ziem i mórz
Lech Jęczmyk
wywiad
Z okazji wznowienia legendarnej serii antologii opowiadań fantastycznonaukowych „Kroki w Nieznane”, których 6 tomów ukazało się w latach 70. a najnowszy właśnie pojawił się w księgarniach, przygotowaliśmy mały blok poświęcony tym zbiorom opowiadań. Rozpoczynamy go od wywiadu z panem Lechem Jęczmykiem, redaktorem starej serii, współtworzącym również tegoroczne wydanie.
‹Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2005›
‹Kroki w nieznane. Almanach fantastyki 2005›
Esensja: Jak Pan sądzi, dlaczego właśnie antologie „Kroków w nieznane” zyskały w środowisku fanów fantastyki miano legendarnych (bo chyba tak właśnie jest)?
Lech Jęczmyk: Science fiction została w Polsce odkorkowana (podobnie jak choćby cybernetyka czy socjologia) po wciąż niedocenianej rewolucji 1956 roku. Przy ówczesnym długim cyklu wydawniczym trzeba było dwóch lat, żeby w 1958 roku ukazały się dwie antologie Juliana Stawińskiego – W stronę czwartego wymiaru i wznowione później przeze mnie w 1978 roku Rakietowe szlaki.
Później pan Stawiński zamilkł (nigdy go nie poznałem), w wydawnictwach pracowały starsze na ogół panie, które, słysząc słowa „science fiction”, zamykały się na klucz. Ja kierowałem w „Iskrach” działem literatury radzieckiej i czytałem oraz wydawałem ożywającą w ramach ogólnej „odwilży” fantastykę rosyjską. Jednocześnie miałem w Ameryce zamożnego przyjaciela, który przysyłał mi antologie i prenumerował „Fantasy and Science Fiction”. (Robert Gamble jest dziś właścicielem poznańskiej oficyny „Media Rodzina”).
Dlaczego Kroki w Nieznane stały się „legendarne”? Bo miałem możliwości, miałem pomysł i chęć, byłem praktycznie monopolistą, nikt mi się nie wtrącał, bo nikt się na tym nie znał, i miałem przed sobą ogromne pastwisko, rozciągające się wszerz i w głąb. (Rakietowe szlaki nie wyszły poza rok 1951).
E: Skąd się wziął pomysł antologii łączącej w sobie opowiadania i eseje? Czy to pomysł oryginalny, czy inspirowany jakimiś podobnymi wydaniami zagranicznymi?
LJ: Wymyśliłem sobie, że KwN będą się stopniowo przekształcać w czasopismo, najpierw kwartalnik, później może miesięcznik. Działając metodą faktów dokonanych, chciałem pominąć partyjną procedurę rejestracji czasopisma. Stąd kształt antologii.
E: Pozyskanie jakich tekstów uważa Pan za największy sukces?
LJ: Lubiłem wszystkie kawałki, jak matka kocha wszystkie swoje dzieci. Wymienię tylko Kwiaty dla Algernona Keysa (rozwinięte potem do rozmiarów powieści, sfilmowane, przerobione na operę), Statek, który żeglował po oceanie kosmosu Bayleya oraz opowiadania Sheckleya (rozrywkowe w formie, filozoficzne w treści) i prowincjonalnego samouka Lafferty’ego.
E: Jak patrzy Pan na te sześć tomów z dzisiejszej perspektywy? Czy publikowane w nich teksty oparły się próbie czasu, czy zestarzały się do dzisiejszego dnia?
LJ: Wiele opowiadań fantastycznych odnosi się do aktualnych problemów społecznych i politycznych, ale choć te odniesienia stają się po kilkudziesięciu latach nieczytelne, prawie wszystkie teksty wykazują zadziwiającą żywotność. To dowód, że mamy do czynienia z literaturą, a nie publicystyką.
E: Jak w latach 70. wyglądał proces docierania do i pozyskiwania tekstów?
LJ: Odpowiedziałem na to częściowo przy pytaniu pierwszym. Młodzieży przypomnę, że Internet był jeszcze wtedy jeszcze tajną bronią amerykańską; trzeba było zdobywać teksty na papierze, które płynęły statkiem przez Atlantyk. Pisałem bezpośrednio do autorów; prawami nie rządzili jeszcze, jak dzisiaj, pazerni, nieczytający książek agenci.
E: Co pan sądzi o współczesnej literaturze fantastycznej? Czy wytrzymuje porównanie pod względem jakości literackiej, odwagi wizji, znaczenia z tamtymi tekstami z lat 70.?
LJ: W tamtym czasie science fiction maszerowała w nogę z duchem czasu, zajmowała się sprawami, o których myśleli intelektualnie rozbudzeni młodzi ludzie (prawie wyłącznie płci męskiej). Dzisiaj ta literatura bardzo zbabiała, przechylając się na stronę fantasy. Na korzyść starych tekstów przemawia też to, że ich autorzy byli odkrywcami nowych ziem i mórz, a dziś trudno znaleźć trasę, którą nie przejechały już dziesiątki podróżników.
E: Dziękujemy bardzo za rozmowę.
powrót do indeksunastępna strona

4
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.