Zaskoczyć, jak wiadomo, można czytelnika na co najmniej dwa sposoby. I dwa zeszyty „Josephine” wyczerpały obie możliwości. Po rewelacyjnej jedynce przyszła rozczarowująca dwójka. Pytanie tylko – kto zawinił?  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Nie kryłem swojego entuzjazmu dla pierwszego zeszytu „Josephine” o intrygującym tytule „Tchnienie Czarnego Lądu”. Chwaliłem niemal wszystko, co się dało, niczym sowicie opłacony najemnik. I co gorsza, robiłem to z głębi serca, święcie przekonany, że oto nadchodzi renesans polskiego komiksu przygodowego. Co więcej, dostępnego w atrakcyjnej, zeszytowej formie dającej nadzieję na nie sporadyczne, ale stosunkowe częste odcinki. Cóż, przysłowia są jednak mądrością narodów i pozostaje mi bić się w pierś w pokorze za przedwczesne pochwały. Przypomnijmy, że „Tchnienie Czarnego Lądu #1” ukazało się w 2003 roku z charakterystycznym znakiem na okładce jednoznacznie sugerującym pierwszy odcinek nowej zeszytówki. Dokończenie historii ukazało się podczas ostatniego łódzkiego festiwalu komiksowego, a więc przyszło nam czekać niemal dwa lata. Sporo. Co więcej, forma wydania odbiega daleko od tego, czego można by się spodziewać. To już nie zeszyt (choć wymiary zostały zachowane), ale raczej album, który zawiera dwa kolejne „zeszyty” kończące historię „Tchnienie Czarnego Lądu” oraz kilkadziesiąt stron innej historii tego samego autora. To nie koniec niespodzianek. Z okładki znikło bowiem nazwisko kolorysty, tak więc całość jest wyłącznie czarno-biała. Zebrawszy to wszystko do kupy, nasuwa się pytanie – dokąd jedzie ten tramwaj? Zanim jednak zaczniemy rozstrząsać to dramatyczne wydarzenie, przyjrzyjmy się merytorycznie zawartości albumu, pomijając powyższe uwagi. „Tchnienie Czarnego Lądu” zdecydowanie się broni. Historia jest naprawdę ciekawie poprowadzona i trzyma w zainteresowaniu czytelnika do samego – dobrego – końca. Miejscami rwie się narracja, parę skrótów myślowych wcale nie pomaga w podążaniu śladami bohaterów. Ale widać, że całość jest dobrze przemyślana, skrojona do potrzeb, jaką było zrobienie solidnego komiksu przygodowego. Niezrozumiałe jest dla mnie jedynie wprowadzenie gadającego szczura, który wynaturza całą opowieść. Albo autor traktuje serio to, co robi, i porusza się w granicach określonych dla danego gatunku, albo nie, i wtedy wkraczamy na grząski grunt parodii. Ten szczur jest takim właśnie krokiem, bardzo niebiezpiecznym, bo łatwo rujnującym wykreowaną rzeczywistość. Niemniej jest to komiks, który na tle historii polskich tytułów z ostatnich paru lat wyraźnie się wybija. I sądzę, że znajdzie odpowiednie miejsce w pamięci wszystkich tych, którzy podobnie jak ja czekają na dobry komiks przygodowy rodem z Polski. Natomiast totalnym nieporozumieniem jest zamieszczenie w albumie „Toshiro: Głosy w mojej głowie”. Opowiastka, bo trudno określić ją inaczej, fabularnie jest po prostu od czapy. Nie łączy ją nic z wątkami poruszanymi w „Josephine” i jest banalna do bólu. Z całym szacunkiem dla autora „Josephine”, ale takie rzeczy wymyśla się na kolanie, choć owszem, ich rysowanie zajmuje więcej czasu. Ale nie jest to żadne usprawiedliwienie. Podobnie jak to, że naprawdę jest dobrze narysowana. Skoro już zdecydowano z jakichś powodów, że album trzeba dopchnąć czymś dodatkowym, czemu, na litość boską, przez dwa lata nie zrobiono czegoś porządnego? Zapewne powyższe pytanie, podobnie jak następne, pozostaną bez odpowiedzi. Mnie jako czytelnika komiksów martwi to, co się stało z kontynuacją „Josephine”. Nie rozumiem, dlaczego kazano mi czekać dwa lata. Czy autorzy nie mieli gotowej kontynuacji w momencie wydania jedynki? Czy wydawca nie upewnił się, że będzie miał gotowe na czas kolejne zeszyty? Czy rynek nie zaakceptował komiksu? Cena za wysoka? Komiks za słaby? Nie rozumiem, dlaczego dostałem komiks czarno-biały. Nie było czasu na kolorowanie? Rysownikowi się odechciało? Nie rozumiem też, czemu musiałem kupić coś, czego nie chciałem, co mi wepchniętą siłą nieomal. A mianowicie tę dodatkową, idiotyczną historię. Nie rozumiem i chyba nawet nie chcę zrozumieć. Bo dla mnie jako czytelnika komiksów nieważne, kto jest za to odpowiedzialny. Bo jako czytelnik komiksów chcę je po prostu móc kupować i czytać.
Tytuł: Tchnienie Czarnego Lądu #2 Scenariusz: Clarence Weatherspoon Rysunki: Clarence Weatherspoon Cykl: Josephine ISBN: 83-89398-75-7 Format: 88s. 170x260mm; oprawa miękka Cena: 19,90 Data wydania: październik 2005 Ekstrakt: 60% |