powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LIII)
styczeń-luty 2006

Potrawka z napletka
‹Lobo: Wyzwolony #4›
W czwartej części „Lobo: Wyzwolony” nasz ulubieniec gości w haremie. A czytelnicy poznają nowego bohatera i armię istot o bardzo specyficznych upodobaniach kulinarnych.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Lobo, pełniący funkcje Nababa na gościnnej Jaba Daba Du, odkrywa właśnie uroki bycia władcą i zwiedza swój harem. Niestety – a może na szczęście – tylko on. Czytelnicy zostają zabrani w inne rejony planety, by poznać lokalny system penitencjarny. Komiks może nie spodobać się tym, których w poprzednim zeszycie drażniła absencja regularnego rysownika serii – Alexa Horleya. W tej części cyklu jego ilustracje zajmują ledwie pięć stron. A resztę zajmują kreski nowego rysownika młodego pokolenia wspinającego się ku sławie – Andy’ego Kuhna. Autor „Firebreathera” z Image Comics (historii o dorastającym synu ludzkiej kobiety i… smoka) rysuje epizod, w którym Lobo nie znajdziemy. Spotkamy za to postać stworzoną ponad dwadzieścia lat temu przez scenarzystę „Lobo: Wyzwolony”.
Ambush Bug, bo o niego chodzi, w Stanach pojawił się już na początku lat 80. (debiutował w grudniu 1982 roku na łamach „DC Comics Presents” #52). Początkowo kolejny z olbrzymiej galerii łotrów Supermana, dość szybko zaczął się pojawiać w historyjkach będących parodiami popularnych cykli, bohaterów i trendów. Szczytem popularności okazały się miniserie „Ambush Bug” (1985) i „Son of Ambush Bug” (1986). Później pojawiał się sporadycznie, głównie jako postać drugo- bądź trzecioplanowa (pojawia się na chwilę między innymi w scenie w barze w „Kingdom Come”). Aż do czasu, gdy jego twórca – Kieth Giffen – zdecydował się opowiedzieć jeszcze jeden epizod z życia swojego potomka.
Do tej pory obaj bohaterowie spotykali się wyłącznie w świadomości ich stwórcy (czy wspominałem już, że Lobo swoje istnienie również zawdzięcza Kiethowi Giffenowi?). W sumie nadal tak się dzieje – oba epizody toczą się niezależnie od siebie a łowca głów i pechowiec nawet się nie widzą. Ale za to w kolejnym numerze…
W wydaniu Mandragory bohater ten występuje pod swojskim imieniem Robal Przyczajka. I zachowuje się tak, jak zwykle. Przygody ma absurdalne i w przeciwieństwie do Lobo – bezkrwawe. Ulubionym zajęciem Przyczajki (zostańmy przy polskiej wersji) jest pakowanie się w kłopoty. Tym razem ładuje się w nie po deklaracji na temat Christiny Aguilery (!), co prowadzi do wizyty w lokalnym więzieniu i poznania hordy przyjaźnie nastawionych zjadaczy napletków (tak, to dziwny komiks).
PL
Kłopotem może być tłumaczenie imienia Ambush Buga. Bo o ile tłumaczenie brzmi swojsko i sympatycznie, a do tego dobrze brzmi w grach słownych zastosowanych w numerze, to stanowi kłopot dla potencjalnych przyszłych tłumaczy i czytelników produkcji z DC Comics (komiksy w Polsce – poza nielicznymi wyjątkami – nie mają szczęścia do edytorów pragnących zachować ciągłość tłumaczeń imion bohaterów).
Inną sprawą jest tłumaczenie fraz wybełkotanych, wymruczanych bądź wytłumionych. W większości przypadków zawodzi. Przykład? Robal Przyczajka śpi i śni o karierze prywatnego detektywa. Mruczy rozmarzony: „Hmmm? To… O tym zawsze o tym marzyłem” („Mmmm?… Wh… Just whad I allus wan’ed…”). A czytelnicy dostają wersję: „Hmmm? Co… Czego wszyscy ode mnie chce…?”. Inny? Związany (i zakneblowany) Lobo na wszystkie pytania odpowiada dość lakonicznie: „Uk oo” (zgadnijcie sami co to może znaczyć). W wersji PL po prostu mruczy: „Mmm”.
To drobiazgi. Jeden błąd jest poważny. Końcówka epizodu z Przyczajką – Robal komentuje przygodę: „Like this wasn’t done first and better in that Roger Rabbit piece a’ crap”. („O wiele lepiej polecieli w tym szajsie o Króliku Rogerze”). Polscy czytelnicy dostają wersję zmienioną: „O wiele lepiej polecieli w ’Jak wrobić Królika Rogera’”. A o co się czepiam? Film w kinach i na kasetach dystrybuowany był pod polskim tytułem „Kto wrobił Królika Rogera”. Edytorzy nie dbają już nawet o zgodność z tytułami, które się ukazały na polskim rynku…
Zabrakło w polskiej wersji podkreślania akcentów zdaniowych (pogrubiania czcionki), przez co żart o Christinie Aguilerze zatracił nieco na znaczeniu. Zabrakło korekty – przez co zamieszanie z przekręconym imieniem Robala Przyczajki zostało zbyt uporządkowane. Robal w pewnym momencie sam się myli i mówi o sobie tak samo jak legion ciachmanów. Niestety, efekt komiczny w wersji PL ginie – Robal cały czas nie traci zimnej krwi i się nie myli.
Są i plusy. Niska cena. Dobry papier. Szalony, miejscami podbarwiony na czarno humor. Część napisów dźwiękonaśladowczych doskonale podmieniona na polskie odpowiedniki. Bezpretensjonalna rozrywka. Dla fanów postaci.
Plusy:
  • absurdalny, czarny humor
Minusy:
  • brak Alexa Horleya
Ambush Bug Archive – www.fourhman.com/ambushbug



Tytuł: Wyzwolony #4
Tytuł oryginalny: Unbound
Scenariusz: Keith Giffen
Rysunki: Alex Horley
Tłumaczenie: Orkanaugorze
Wydawca: Mandragora
Cykl: Lobo
ISBN: 83-89698-52-8
Format: 24s. 170x260mm; oprawa miękka, kolor:
Cena: 5,-
Data wydania: grudzień 2005
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

126
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.