Zdzisław Beksiński w sztuce osiągnął chyba wszystko. Tworzył dzieła kontrowersyjne, w których erotyzm przeplatał się z motywami śmierci. Doskonale opanował zarówno technikę malarską, jak i komputerową. Sukces zawodowy nie szedł jednak w parze z osobistym. Artysta przeżył śmierć żony i samobójstwo syna. Sam został zamordowany – 21 lutego obchodzimy pierwszą rocznicę jego śmierci.  | Zdzisław Beksiński |
O tym morderstwie było naprawdę głośno. Rankiem, 22 lutego ubiegłego roku, całą Polskę zelektryzowała wiadomość, że Zdzisław Beksiński nie żyje. Artystę znaleziono w jego własnym domu na warszawskim Mokotowie. Pchnięto go nożem – kilkanaście razy. Mordercą okazał się syn wieloletniego znajomego. Powód? Malarz odmówił mu drobnej pożyczki. Wojciech Staszewski w swoim artykule ( „Duży Format” z 7.03.2005) pisał: „Można by […] nakręcić film, jak wielka sztuka zderzyła się z wielkim banałem”. Czy aby na pewno? Wszyscy, którzy znali Zdzisława Beksińskiego, podkreślali, jak życzliwym, pełnym ciepła był człowiekiem. „Był przeciwieństwem nastroju jego obrazów”, powiedział o nim Bogdan Struś, starosta sanocki i wieloletni przyjaciel jego syna. Z drugiej strony, niektórzy szeptali, że człowiek do końca „normalny” nie maluje tak przerażających obrazów. I nie ma „takiego” syna. Tomasz Beksiński miałby dziś 48 lat. Większość kojarzy go z audycji radiowych („Romantycy muzyki rockowej”, „Wieczór płytowy” w II Programie Polskiego Radia; od lat 90. „Trójka” – audycja „Trójka pod księżycem”) lub tekstów (felietony, recenzje, artykuły) w magazynie „Tylko Rock”. Może jeszcze z tłumaczeń filmów (Monty Python i cykl o Jamesie Bondzie). W dzieciństwie obejrzał film, który wpłynął na całe jego życie. Horror nosił tytuł: „The Reptile”, w polskim tłumaczeniu: „Kobieta wąż”. Rzecz była o pewnej brunetce, która zamieniała się w węża i pod tą postacią kąsała mężczyzn, zabijając ich. Stąd pewnie wziął się Tomkowy ideał urody i kąśliwe słowa w jednym z felietonów: „Postaram się udowodnić, że kobieta jest bublem genetycznym, a dobry (?) Bóg w chwili jej stwarzania był chyba mocno pijany lub tak podniecony wizualnym efektem swoich mocy twórczych, że resztę kompletnie schrzanił.”. I jeszcze: „Odkąd obejrzałem w dzieciństwie „Kobietę węża”, miałem wątpliwą przyjemność spotykać na swojej drodze wszelkiej maści femme fatalne, żerujące na moich uczuciach i – przede wszystkim – portfelu.”. ![«Gorset sadysty» [antyfotografia, 1957]](../img/ilustr/10_01b.jpg) | «Gorset sadysty» [antyfotografia, 1957] |
Tomek nie miał szczęścia do kobiet. Choć z drugiej strony – która kobieta chciałaby żyć z facetem o skłonnościach samobójczych i zamiłowaniu do wampirów? Która zgodziłaby się nie wychodzić w ogóle z domu, przez całe dni oglądając horrory na wideo? … Tomasz Beksiński popełnił samobójstwo 24 grudnia 1999 roku. Strona poświęcona Tomaszowi Beksińskiemu: www.krypta.whad.pl„Z reguły, gdy byłem młodszy, wykręcałem się życiorysami, które były raczej literackim żartem niż faktycznym życiorysem. W moim życiu NIC się nie działo takiego, co by poddawało się pisarstwu! Typowy życiorys Zygmunta Freuda, o którym biografowie powiadają, że nie ma co pisać, bo nawet się nie rozwiódł. Nie wspominam już o porwaniu przez piratów w młodości, więzieniu za długi, udziałowi w przerzucie sprężynowych noży i pornografii ze Szwecji do Turcji i Haszyszu z Turcji do Szwecji, jak to robili niektórzy moi znajomi w dawniejszych latach. Urodziłem się w Sanoku 24 lutego 1929 roku w znaku RYB. […] W Sanoku ukończyłem szkołę średnią, przeżyłem okupację (oczywiście przed ukończeniem szkoły średniej), wreszcie wyjechałem na studia po wojnie do Krakowa, gdzie po kilku latach ukończyłem jako magister inżynier architekt studia i potem przez trzy lata odpracowywałem nakaz pracy w Krakowie, Rzeszowie i Sanoku jako poganiacz niewolników na Wielkich Budowach Socjalizmu. W trakcie tego, mieszkając w hotelu robotniczym i scenerii „Człowieka z Marmuru” Wajdy, zacząłem rysować z perspektywą zostania najlepszym malarzem świata. Z zamiarem, a nie z perspektywą. Tak. Oczywiście utalentowany byłem w tej materii już od dzieciństwa, chyba to zasługa matki, która podsuwała mi książki z życia „świętych” tzn. biografie malarzy i powieści na ten temat oraz kolekcjonowała moje bazgroły. Ponieważ byłem o wiele gorszy od innych w sporcie i nieśmiały w stosunku do dziewcząt, malowanie było aktem hiperkompensacyjnym, zgodnie z teorią Adlera. Tutaj byłem najlepszy w szkole i na zakończenie gimnazjum miałem wystawę, chodziłem chyba w glorii sławy, chociaż nie jestem tego pewny, raczej się wstydziłem, w Sanoku byłem zauważalny, a nade wszystko nie lubię być widziany, dostrzegany, pokazywany palcem, lubię ludzi, łatwo się z nimi zaprzyjaźniam, ale nienawidzę ciekawskich oczu obcych. Tak. ![bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1972]](../img/ilustr/10_01c.jpg) | bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1972] |
Tak więc w hotelu robotniczym sobie rysowałem, a także nastąpił u mnie okres zainteresowania literaturą i filozofią, czytałem całe tony tego, co tylko w poststalinowskim okresie udało się zdobyć z tego, czego nie nadążono zniszczyć. Równocześnie niepewny, czy potrafię rysować i malować fotografowałem i po pewnym czasie wstąpiłem do Związku Polskich Artystów Fotografików, gdzie udzielałem się intensywnie przez trzy czy cztery lata, może krócej, może dłużej, nie pamiętam. Potem skończyłem z fotografią, gdyż uznałem, że bardziej wolny jestem jako plastyk. Od tego czasu rzeźbiłem i malowałem wszystkiego po trochu. Zaczynałem jako wyjący ekspresjonista, potem byłem abstrakcjonistą, potem powoli, w początku lat 60. zacząłem zwracać się w kierunku sztuki przedstawiającej. […] W krótkim okresie połowy lat sześćdziesiątych próbowałem pisać i potem to porzuciłem. Pisałem takie ściągaczki z Borghesa skrzyżowanego z Alain Robbe-Grilletem i Kafką. […] Hobby: Rany boskie nie mam hobby, chociaż w demoludowym Who is who napisano, że moim hobby jest kolekcjonowanie płyt. Nie czytałem, ale widać sam im to napisałem, bo przed rokiem przysłali mi polecenie powiększenia hasła, że „za zwięzłe”. Dodałem więc, ze mam hobby polegające na nierobieniu wystaw.”. Tak pisał o sobie Zdzisław Beksiński w jednym z listów (30.04.1984 r.) do Piotra Dmochowskiego, przyjaciela i marszanda. Cała korespondencja (opublikowana na stronie Piotra Dmochowskiego www.dmochowskigallery.net) podzielona jest na trzy tomy. Pierwszy obejmuje lata 1983-1995, od momentu poznania do zerwania kontaktów handlowych i towarzyskich. Drugi – 1997-2003, trzeci – od 2004 r. do śmierci artysty. Warto zajrzeć do nich zajrzeć, ponieważ zobaczymy tu „żywego” Beksińskiego: ironicznego, złośliwego, inteligentnego; poznamy jego wady i dziwactwa, dowiemy się też co nieco o zaletach. Całość okraszona jest mądrymi i wnikliwymi uwagami na różne sprawy; polecam zwłaszcza komentarze dotyczące życia w PRL-u. Oprócz poważnych tematów, są tu i takie ciekawostki jak np. ranking najlepszych piw w opinii artysty. Fotografia rekompensowała mu młodzieńcze marzenia o szkole filmowej. W latach 1957-1959 działał nawet w nieformalnej grupie artystycznej, obok Jerzego Lewczyńskiego i Bronisława Schlabsa. Artyści poznali się w maju 1957 r., przy okazji międzynarodowej wystawy fotografii „Krok w nowoczesność”, zorganizowanej zresztą przez Schlabsa. Promowali oni fotografię nowoczesną, awangardową; chcieli swobodnie eksperymentować z jej formą, zapominając o funkcjach reporterskich czy użytkowych. Poniekąd więc nawiązywali do programu „fotografii subiektywnej”, którego twórcą był Otto Steinert. ![bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1984]](../img/ilustr/10_01d.jpg) | bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1984] |
Beksiński w swoich pracach wykorzystywał fotografię amatorską i zniszczone negatywy. Podobnie Lewczyński – opierał się na wykorzystywaniu fotografii znalezionej (jego program określa się dziś jako „archeologia fotografii”). Bronisław Schlabs poszedł w stronę abstrakcji. Jego prace łączyły w sobie malarstwo, grafikę i fotografię. Grupa wspólnie wystąpiła trzykrotnie: w galerii „Krzywe Koło” (Warszawa, czerwiec 1958), w Gliwickim Towarzystwie Fotograficznym (1959) i w Deutsche Gesselschaft für Photografie (Kolonia, 1961). Najważniejszy był „Pokaz Zamknięty” w Gliwicach. Beksiński zaprezentował tam kilkanaście prac, wśród nich „Gorset sadysty” – chyba pierwszą, która odbiła się szerokim echem. Jak to się często zdarza, jeden z krytyków, który w pokazie uczestniczył, napisał potem artykuł pod tytułem „Antyfotografia” i stąd późniejsza nazwa ekspozycji. Dlaczego „antyfotografia"? Dla owego krytyka fotografia była pokazywaniem przedmiotów takimi, jakim są w rzeczywistości. Grupa odrzucała to założenie – ich prace były więc zaprzeczeniem prawdziwej fotografii; były „antyfotografią”. Beksiński był także autorem jednego z najważniejszych teoretycznych tekstów poświęconych fotografii, jakie napisano w Polsce w XX w. – „Kryzys w fotografice i perspektywy jego przezwyciężenia” został opublikowany w 1958 r., w jedenastym numerze „Fotografii”. Rok później zarzucił fotografię. Do tego czasu jego dorobek artystyczny liczył już sto kilkadziesiąt zdjęć. Znajdują się one w zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Więcej na ten temat: Rysunek, rzeźba, malarstwo i grafika Lata 50. i początek lat 60. to obrazy o treści egzystencjalnej. To właśnie wtedy powstają reliefy wykonane z tworzyw sztucznych, drutu czy blachy oraz rzeźby i płaskorzeźby z gipsu. Te ostatnie nawiązują do twórczości znanego angielskiego rzeźbiarza, Henry’ego Moore’a (1898-1986). Druga połowa lat 60. to okres nazywany przez artystę „erotycznym”. Jest to erotyzm ostry i specyficzny – miesza się bowiem z motywami śmierci. W tym czasie powstają grafiki i rysunki wykonane czarnym długopisem lub piórkiem. ![bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1985]](../img/ilustr/10_01e.jpg) | bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1985] |
Po 1970 rysunki prezentowane będą wyłącznie z malarstwem (ekspozycje mieszane), zresztą artysta stopniowo je zarzuci (od 1974 r. wyłącznie malarstwo). W 1970 r. artysta po raz pierwszy wystawia swoje obrazy olejne (kwiecień, Galeria Współczesna, Warszawa) – od tego momentu malarstwo zaczyna dominować w jego twórczości. To właśnie w latach 70. pojawiają się tak charakterystyczne tajemnicze pejzaże. Obrazy malowane są na płycie pilśniowej, w taki sposób, by ślady pędzla nie były widoczne. Oleje miały przypominać fotografie – być całkowicie gładkie, aby widz zapominał o tym, że zostały namalowane. Co charakterystyczne dla twórczości Beksińskiego – poza paroma wyjątkami, nie tytułował swoich dzieł; ba, uważał, że każdy powinien odbierać je na swój sposób. Nigdy nie wyjaśniał znaczenia swoich obrazów. Twórczość z lat 80. czerpie z malarstwa barokowego, XIX-wiecznego i abstrakcji. Prace artysty zaczynają pojawiać się za granicą, na wystawach sztuki polskiej. Można je oglądać m.in. w Londynie, Paryżu, Budapeszcie, Berlinie, Wiedniu. W końcu lat 80. na obrazach zaczynają dominować postacie, często ograniczone do samych głów. Formą wykonania niektóre przypominają rzeźby. Powoli zanikają tak charakterystyczne dla Beksińskiego pejzaże. Od lutego 1984 w jego życiu zawodowym ważną rolę zaczyna odgrywać paryski marszand Piotr Dmochowski. Dmochowski ma jeden cel – rozpowszechnić sztukę artysty na świecie. W jaki sposób? Organizuje wystawy, wydaje dwa albumy prac artysty oraz książkę „Zmagania o Beksińskiego”, produkuje krótkometrażowy film „W hołdzie Beksińskiemu” (prezentowany nawet na Festiwalu Filmowym w Cannes w 1986 r.), przez sześć lat (1990-1996) prowadzi w Paryżu galerię „Galerie DMOCHOWSKI, musée-galerie de BEKSINSKI”, wraz z żoną Anną kolekcjonuje prace artysty. ![bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1985]](../img/ilustr/10_01f.jpg) | bez tytułu [olej na płycie pilśniowej, 1985] |
1997 r. to początek komputerowych fotomontaży. Powstają one z przetwarzania zdjęć. Tematyka grafik jest bliska tej z „okresu fantastycznego”. Grafiki są doskonałe, widać, że przed artystą komputer tajemnic nie ma. Jednocześnie jednak prace te są trochę „zimne” – zwykle tak bywa, kiedy maszyna zastępuje rękę człowieka. Kiedyś, patrząc na obraz, można było się zorientować, kto go namalował – obserwując ślad pędzla i sposób kładzenia farby. Każdy artysta robił to w inny sposób, każdy obraz był niepowtarzalny. Dziś – kiedy grafika komputerowa opanowała współczesną sztukę, żal mi tego dawnego malarstwa. Może i współczesna technika potrafi sprawić, że człowiek tworzy coraz doskonalsze prace przy coraz mniejszej znajomości warsztatu, ale jednocześnie pozbawia owe prace duszy. I tak jest właśnie w najnowszych dziełach Beksińskiego. Jest wielu miłośników twórczości sanockiego artysty… To swego rodzaju fenomen, ponieważ zwykli ludzie raczej nie interesują się sztuką współczesną, często nawet jej nie rozumieją. Wydaje się, że w dzisiejszych czasach wszelkie przejawy sztuki (formy malarskie czy przestrzenne) tworzone są bardziej dla różnej maści krytyków czy ludzi biznesu (którzy wprawdzie też często nie wiedzą co autor miał na myśli, ale stać ich na kupno danego „dzieła”). Zdzisław Beksiński miał ten rzadki dar – potrafił stworzyć obraz, wokół którego nikt nie przechodził obojętnie, co więcej – wywoływał skrajne emocje: od uwielbienia do oburzenia. Sam twórca powiedział kiedyś: „Od lat ćwiczę się w przekonaniu, iż sztuka nie jest po to, by się podobała”. Jak widać, trzymał się tej zasady przez całe życie. …mówiło się o nim chyba wszędzie. Prawie każda gazeta obowiązkowo zamieściła przynajmniej krótką notkę, w każdej stacji radiowej czy telewizyjnej zastanawiano się nad morderstwem, dorzucając okolicznościowe: „Beksiński wielkim artystą był”. Trwało to jakieś dwa tygodnie. Potem trafiła się nowa sensacja, więc o artyście zapomniano. 21 lutego obchodzimy pierwszą rocznicę jego śmierci. Media znów podchwycą ten temat – pewnie wspomną coś o mordercy (który, mam nadzieję, nigdy nie wyjdzie na wolność), powiedzą trochę o twórczości artysty i uznają, że mają to już z głowy. Prawie wszystkie notatki będą wyglądać podobnie – jak to zresztą było po śmierci Beksińskiego. Trochę szkoda, bo zasłużył on na coś więcej. Jaki Zdzisław Beksiński był naprawdę, nie dowiemy się pewnie nigdy. Ale ta odrobina tajemnicy unosząca się nad jego życiem i śmiercią może zachęci nas do zatrzymania nad jego twórczością? A oglądając fotografie, obrazy czy grafiki, warto pomyśleć, czy to, co na nich widzimy, jest naprawdę takie nierzeczywiste. ![bez tytułu [grafika komputerowa]](../img/ilustr/10_01g.jpg) | bez tytułu [grafika komputerowa] |
Sztukę Beksińskiego możemy obejrzeć na: o życiu i sztuce Beksińskiego: wywiady z artystą: Niektóre wystawy: - 1959 – III Wystawa Sztuki Nowoczesnej w „Zachęcie”
- 1960 – wystawa z okazji Kongresu AICA (Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki) w Krakowie
- 1964 – wystawa w Starej Pomarańczarni w Warszawie; dała początek modzie na jego twórczość.
Artysta jest też jedynym europejskim twórcą, który doczekał się stałej ekspozycji w muzeum sztuki w Osace (Japonia). Ważniejsze nagrody: - Nagroda Euroconu przyznana Beksińskiemu jako grafikowi przez Europejskie Stowarzyszenie SF
- maj 2003 – „Złoty Glan”. Jest to Nagroda Kina Charlie w Łodzi, dla twórców niezależnych, nieidących z prądem kultury popularnej. Ten akurat twórca otrzymał ją „za wierność swoim wizjom”.
Prace Beksińskiego – ekspozycje stałe: - Muzeum Historyczne w Sanoku: Galeria autorska Zdzisława Beksińskiego – ponad 300 prac: zarówno wczesne fotografie, rzeźby i reliefy, jak i najnowsze oleje i grafiki komputerowe. Temu muzeum artysta zapisał w testamencie cały swój dorobek artystyczny.
- Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie: 50 obrazów, które przekazali paryscy kolekcjonerzy sztuki, Anna i Piotr Dmochowscy.
Planowane wystawy z okazji pierwszej rocznicy śmierci: - luty do 5 marca – Miejska Galeria Sztuki w Częstochowie; wystawa 50 obrazów artysty przekazana galerii przez Annę i Piotra Dmochowskich,
- otwarcie Eklektycznego Muzeum Zdzisława Beksińskiego w Częstochowie, temu wydarzeniu ma towarzyszyć projekt „Zdzisław Beksiński – artysta wciąż obecny"; będzie obejmował wystawę zdjęć, grafik, rzeźb, rysunków, pokaz filmu dokumentalnego i pokazy multimedialne,
- kwiecień – Muzeum Narodowe we Wrocławiu; planowana jest wystawa fotografii ze zbioru muzeum.
|