powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LIV)
marzec-kwiecień 2006

Autor
Żyd i Arab – dwa bratanki
‹Kot rabina: Malka Lwi Król›
„Bar micwa” – pierwszy tom serii Joanna Sfara „Kot rabina” – był komiksem rewelacyjnym. Fantastyczna opowieść z życia sefardyjskich Żydów mieszkających w Algierii kipiała inteligentnym humorem i subtelnymi odniesieniami do filozofii i teologii żydowskiej. Tom drugi – „Malka Lwi Król” – choć wciąż może się podobać, nie dorównuje jednak swojemu poprzednikowi. Zabrakło przede wszystkim dobrego pomysłu fabularnego.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Kot rabina: Malka Lwi Król›
‹Kot rabina: Malka Lwi Król›
Bohaterów serii Joanna Sfara nie da się nie lubić. Sympatię czytelnika zyskują i usychająca z tęsknoty za mężczyznami młoda i piękna Zlabia, i rozumny, a przede wszystkim gadający kot Mujrum, zwłaszcza zaś tytułowy rabin – człowiek, jak przystało z racji pełnionych przezeń obowiązków religijnych, doskonale znający się na świętych księgach, Torze i Talmudzie, ale niewiele wiedzący o codziennym życiu i poruszający się w nim z lekkością i gracją słonia w składzie drogocennej porcelany. O ile w jego światopoglądzie bez zastrzeżeń mieści się kot, który nie tylko zyskuje dar mowy, lecz potrafi również studiować wraz z nim i komentować Torę, o tyle nie potrafi on zrozumieć potrzeb własnej dorastającej córki. Ten groteskowy obraz rabina nie jest jednak wcale, o dziwo, daleki od prawdy. Co potwierdzić mogą przykłady wielu żydowskich świętych mężów żyjących przed wojną w prowincjonalnych polskich miasteczkach, którzy na wyrywki cytowali Talmud, a nie potrafiliby załatwić najprostszej sprawy w urzędzie. Często także dlatego, że nie znali języka polskiego.
Rabin z komiksu Sfara jest właśnie takim człowiekiem. Jego świat zaczyna się walić w gruzy w dniu, kiedy otrzymuje list z Paryża. Francuski konsystorz izraelicki oznajmia, że mianuje go oficjalnym rabinem, jednak pod warunkiem, że zaliczy dyktando z języka francuskiego. A nie muszę chyba dodawać, że z językiem Verlaine’a czy Baudelaire’a, jego pisownią i gramatyką, rabin jest raczej na bakier. Nic więc dziwnego, że myślami stara się uciec jak najdalej od czekającego go egzaminu. Pomaga mu w tym daleki kuzyn Malka, trochę awanturnik i obieżyświat, który niespodziewanie zapowiada swoją wizytę w domu rabina. Malka jest całkowitym przeciwieństwem swego świątobliwego krewnego. Nie dość, że zwiedził kawał świata, przeżył mnóstwo przygód – niekiedy nawet mrożących krew w żyłach, to na dodatek, mimo swego zaawansowanego już wieku, uosabia marzenia większości żydowskich dziewcząt w Algierii. Zetknięcie tych dwóch skrajnie odmiennych osobowości staje się dla Sfara pretekstem do przedstawienia dwóch postaw sefardyjskich Żydów – izolacjonistów dążących za wszelką cenę do zachowania narodowych tradycji oraz asymilatorów, którzy – pamiętając o swoim pochodzeniu – nie widzą nic złego w dostosowaniu się do otaczającego ich i wciąż zmieniającego się świata.
Malka Lwi Król jest dla rabina swoistym symbolem – z jednej strony personifikacją sukcesu, z drugiej inkarnacją „syna marnotrawnego”, który pojawia się dokładnie w tym momencie, w którym powinien. Po to, aby ocalić rabina przed głośno pukającym do drzwi jego domu światem zewnętrznym. Towarzyszący mu lew, któremu Malka zawdzięcza przydomek, uosabia siłę potrzebną Żydom do przezwyciężenia problemów, jakie stawia przed nimi współczesność (również rozumiana symbolicznie). Szukając natchnienia i siły, rabin postanawia odbyć pielgrzymkę do grobu teścia swego dziadka Messaouda Sfara (sic!). W drodze spotyka starego Araba, który idzie dokładnie w to samo miejsce. Jak się okazuje, rabin i Arab są dalekimi krewnymi. Co również odczytać należy symbolicznie – wszak oba narody mają te same korzenie etniczne.
Drugi tom „Kota rabina” przesiąknięty jest symboliką. I chyba z tego powodu znacznie poważniejszy i bardziej stonowany od „Bar micwy”. Mujrum, choć nie daje o sobie ani przez moment zapomnieć, nie jest już postacią pierwszoplanową – z głównego bohatera staje się raczej bacznym obserwatorem rzeczywistości. Z wszystkowiedzącego i przemądrzałego kota, jakim był w pierwszym tomie, przemienia się w subtelnego komentatora, który pragnie zrozumieć świat. Dojrzał – to pewne. Nie w głowie mu już uganianie się za kotkami. Czy jednak komiks na tym zyskał? Siłą pierwszego tomu był właśnie niepohamowany dowcip, groteskowy obraz żydowskiej diaspory w krajach Maghrebu, jak również zawoalowana krytyka religijnej ortodoksji. W „Malce Lwim Królu” nadal jest to obecne, chociaż w znacznie mniejszym stopniu. Zniknął gdzieś także humor rodem z komedii Monty Pythona. Sfar zrezygnował też z linearnej narracji, tym razem tworząc swoją opowieść z kilku oderwanych wątków. Zadbał wprawdzie o to, aby je ze sobą połączyć, ale nie wszędzie udało mu się ukryć szwy. Spośród przedstawionych przez autora motywów najciekawszym wydaje się pielgrzymka rabina do grobu Sfara. Jego spotkanie z Arabem i dyskurs, w jaki się przy tej okazji wdają, przywodzi na myśl najlepsze partie „Bar micwy”. Niestety, to jednak trochę zbyt mało, aby uznać „Malkę…” za w stu procentach godnego następcę tamtego albumu.
O ile scenariusz drugiego tomu „Kota rabina” nieco rozczarowuje, nie można mieć zastrzeżeń do strony graficznej komiksu. Świetne, stylizowane na dziecięce rysunki oraz liternictwo znakomicie wpisują się w opowieść o Mujrumie i jego chodzącym z głową w chmurach rabinie. W zapowiedziach Wydawnictwa Post znajduje się już trzeci album tej serii – „Wygnanie”. Mam wielką nadzieję, że – jeśli chodzi o poziom – nawiąże on do debiutu. I że nie będziemy musieli czekać nań cały długi rok.



Tytuł: Malka Lwi Król
Scenariusz: Joann Sfar
Rysunki: Joann Sfar
Tłumaczenie: Wojciech Nowicki
Wydawca: POST
Cykl: Kot rabina
ISBN: 83-919142-7-5
Format: 46s. 227x297mm; oprawa twarda
Cena: 28,50
Data wydania: luty 2006
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

83
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.