powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LIV)
marzec-kwiecień 2006

Autor
Dokąd prowadzą te Wrota?
Siergiej Łukjanienko ‹Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)›
Festiwal Łukianienkowski w Polsce trwa! Książka i Wiedza postanowiła obdarować licznych zwolenników twórczości Rosjanina kolejnym jego dziełem – powieścią „Spektrum”, oryginalnie wydaną cztery lata temu. Ta fantastyczno-sensacyjna opowieść eksploruje najdalsze zakątki Wszechświata, a jej bohater stara się dotrzeć do najgłębiej skrywanych tajemnic leżących u jego zarania.
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)›
‹Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)›
Siergiej Łukianienko – pozostanę przy pisowni nazwiska zaproponowanej przez Amber, nie zaś tej, którą uparcie forsuje Książka i Wiedza – zawsze lubił zabawę literackimi konwencjami. Nie brakuje jej także w „Spektrum”, które jawi się po części jako awanturniczo-przygodowa epopeja science fiction (taka kosmiczna „powieść drogi”), po części zaś jako dzieło filozofujące, którego autor stara się dociec najdawniejszych tajemnic Wszechświata (poważnie przy tym podchodząc do panspermistycznych teorii Ericha van Danikena). Wszystko to podlane zostało sosem specyficznego humoru i ironii, skierowanych a to w Rosjan i ich wszechwładne, w przekonaniu zwykłych obywateli, służby specjalne, a to w literaturę fantastyczno-naukową, której sens i ideę główny bohater stara się nawet wyłuszczyć przedstawicielowi obcej cywilizacji. Łukianienko niejednokrotnie bywał w swoich powieściach dowcipny, w „Spektrum” jednak żartów i parodystycznych aluzji zdaje się być znacznie więcej niż w innych dziełach Rosjanina.
Bohater powieści, Martin Dugin, jest prywatnym detektywem specjalizującym się w zadaniach wykonywanych poza granicami Ziemi. Nietypowy jest jednak sposób jego podróżowania. Zamiast statków międzyplanetarnych ma do dyspozycji – podobnie zresztą jak i wszyscy inni – międzygwiezdne Wrota i tajemniczych kluczników, pełniących rolę strażników Wszechświata. Jak mityczny Charon przenoszą oni podróżników na drugą stronę, pobierając przy tym bardzo niekonwencjonalną opłatę – ciekawe opowieści. Wraz z podróżnikami z planety na planetę przenikają również nieznane wcześniej technologie. Nic więc dziwnego, że Ziemia notuje rozwój cywilizacyjny na niespotykaną dotychczas skalę. Wszystko jednak ma swoją cenę – pytanie tylko: jaką?
Martin Dugin wcześniej nigdy się nad tym nie zastanawiał. Wszystko zmieniło się w chwili, gdy otrzymał kolejne zlecenie – odnalezienie kilkunastoletniej dziewczyny, Iriny Połuszkiny, która, jak twierdzi jej ojciec, pchana ciekawością, przekroczyła Wrota. Do jakiego świata się udała? I w jakim celu? Początkowo Martin porusza się po omacku, stosując dedukcję godną Sherlocka Holmesa. Rozum go nie zawodzi i niebawem odnajduje dziewczynę, która jednak wkrótce… zostaje zamordowana. Nie, nie zdradzam wcale zakończenia powieści. W ten sposób kończy się pierwsza z siedmiu jej części. Niebawem okaże się natomiast, że Irina żyje. Ale czy to na pewno ta sama dziewczyna, którą Martin ma odnaleźć i sprowadzić na Ziemię, w ramiona niecierpliwie oczekującego ojca…?
Powieść ma świetnie pomyślaną konstrukcję. Każdy z rozdziałów mógłby stanowić w zasadzie zamkniętą całość. Oczyma Martina obserwujemy niejako siedem wariantów tej samej historii. Wbrew pozorom jednak, Łukianienko wcale się nie powtarza. Międzygwiezdne podróże detektywa stają się dla pisarza znakomitą okazją do przedstawienia obcych cywilizacji. Ich wizje zaskakują zwartością i spójnością logiczną, co jest nie lada wyczynem, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że na planetach tych mogą panować przecież – i niekiedy rzeczywiście panują – odmienne zasady fizyki. Na szczęście autor „Nocnego patrolu” już niejeden raz udowodnił, że wyobraźni i talentu mu nie brakuje, więc i z tej potencjalnej pułapki wychodzi obronną ręką. Nie stworzył może wizji na miarę „Extensy” czy „Perfekcyjnej niedoskonałości” Jacka Dukaja, ale też postawił przed sobą troszkę inne cele niż nasz rodak. Wizje obcych światów zaprezentowane przez Rosjanina są bowiem tak naprawdę różnymi spojrzeniami autora na ludzkość i jej przyszłość.
I tutaj wkraczamy już na grunt filozoficzny. Mnie najbardziej złowróżbne i przerażające wydały się zwłaszcza dwie wizje: społeczeństwo Aranku, które osiągnęło wysoki rozwój cywilizacyjny dzięki rezygnacji z… duszy, oraz Dio-Dao, których cykl życiowy jest tak przyspieszony, że przeżywają zaledwie pół roku, umierając zaś wydają na świat swoje potomstwo. Oczywiście, obrazy te można traktować symbolicznie – wówczas otworzy się przed nami wiele możliwości interpretacyjnych. I to również jest duży plus powieści. Symboliczny jest już zresztą sam jej tytuł, a także tytuły poszczególnych części, nawiązujące do barw tworzących widmo świetlne. Pełen obraz otrzymamy dopiero po dotarciu do ostatniej strony, kiedy poskładamy w całość fragmenty pisarskiej układanki…
A jednak rozdział zatytułowany „Biały” oraz „Epilog” mogą pozostawić w nas uczucie pewnego niedosytu. Prawem autora jest niedopowiedzenie wszystkiego do końca, postawienie znaków zapytania, zmuszenie czytelnika do główkowania jeszcze długo po odłożeniu książki na półkę. Mam jednak denerwujące wrażenie, że Łukianience mimo wszystko zabrakło konceptu na zgrabne zakończenie powieści. Akcja – pędząca przez sześć pierwszych części – nagle niemalże staje w miejscu. To nie musi być złe, problem w tym, że to nagłe hamowanie nie przystaje do całości powieści. Wcześniej pisarz bardzo udanie stosuje starą filmową zasadę mistrza Alfreda Hitchcocka – mówiącą, że „najpierw powinno być trzęsienie ziemi, a później napięcie powinno stopniowo rosnąć” – w końcówce jednak jakby o niej zapomina. Czekamy na prawdziwą erupcję wulkanu, a otrzymujemy ledwie niegroźne pomrukiwania. Nie zmienia to jednak faktu, że „Spektrum” jest kolejną udaną powieścią rosyjskiego mistrza. Jeśli komuś – jak powieściowym klucznikom – jest „smutno i samotnie”, książka ta ofiaruje mu dużo radości na długie wieczory.
PS. Na marginesie pozwolę sobie jeszcze na kilka uwag pod adresem wydawcy: tak zasłużona oficyna powinna przykładać znacznie większą wagę do korekty i edycji. Tymczasem w przypadku powieści Łukianienki szwankuje i jedno, i drugie. Częste literówki to nic przy błędzie ortograficznym, który pojawił się na stronie 399 („kamuflarz”). O pomstę do nieba woła też strona graficzna. Fatalne liternictwo i paskudna okładka są zasługą niejakiego Jerzego Rozwadowskiego. Łukianienko może się jednak i tak czuć szczęśliwy; za to, co ów pan powyprawiał z powieściami Jewgienija Łukina („Purpurową aurą protopartoga” oraz „Robić za psa”), w XIX wieku każdy szanujący się pisarz wyzwałby go na pojedynek.



Tytuł: Spektrum (każdy myśliwy pragnie wiedzieć)
Tytuł oryginalny: Спектр (Каждый охотник желает знать)
Autor: Siergiej Łukjanienko
Tłumaczenie: Ewa Skórska
ISBN: 83-05-13414-8
Format: 572s. 125×195mm
Cena: 36,—
Data wydania: 7 grudnia 2005
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

42
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.