powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LIV)
marzec-kwiecień 2006

Esensja przyznaje Oscary 2006
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Ewa Drab
Najlepszy film
Dostanie: Tajemnica Brokeback Mountain
Powinien dostać: Good Night, and Good Luck
Należy przyznać, że tegoroczne nominacje trzymają podobny, wysoki poziom i niełatwo wybrać ten najlepszy film. Wygra oczywiście „Tajemnica Brokeback Mountain”, szkoda tylko, że Akademia nie doceni przede wszystkim walorów artystycznych dramatu Anga Lee, a będzie dbać wyłącznie o własny wizerunek – tolerancyjny i otwarty na trudne tematy. „Jeżeli nie nagrodzimy , wyjdziemy w opinii publicznej na homofobów” – tak mogą myśleć akademicy. Oczywiście, to nieprawda, bo liczy się zwłaszcza wizja reżysera, a nie nastroje społeczne. Trudno mi było wybrać, ale sądzę, że nagrodziłabym świetne „Good Night, and Good Luck” – film niezwykle ważny w manipulowanym mediami społeczeństwie, nakręcony w zupełnie niewspółczesny sposób, a porywający dialogami i wieloma płaszczyznami interpretacji. Niestety, dla Akademii film Clooneya będzie zbyt trudny w odbiorze.
Najlepszy aktor
Dostanie: Philip Seymour Hoffman
Powinien dostać: David Strathairn
W tej kategorii panuje wyjątkowo silna konkurencja. Nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać Terrence’a Howarda w „Hustle and Flow”, ale jego inne role potwierdzają, że może zaskakiwać umiejętnościami aktorskimi. Akademicy niewątpliwie przeznaczą złotą statuetkę Hoffmanowi za poruszającą kreację Trumana Capote’a. Mnie zachwycił David Strathairn jako dziennikarz Edward R. Murrow. To dopiero sztuka zawrzeć tyle treści w tak oszczędnej kreacji, wyciszonej i spokojnej. Nie zauważy tego na pewno Akademia, tym bardziej, że Strathairn nie jest popularnym aktorem w Hollywood.
Najlepsza aktorka
Dostanie: Reese Witherspoon
Powinna dostać: Reese Witherspoon
Niestety, trudno oceniać nominowane aktorki, skoro na ekranach polskich kin widzieliśmy jedynie dwie z nich. Największą zagadką wydaje się mało znana Felicity Huffman, która zdążyła już zdobyć Złotego Globa. Przypuszczam jednak, że Oscara zgarnie Reese Witherspoon, niezbyt doceniana, choć bardzo popularna gwiazda Hollywood. Nagroda byłaby to zupełnie zasłużona, bo Witherspoon pokazała wielką aktorską klasę w „Spacerze po linie” – świetnie śpiewała i łączyła beztroską dziewczęcość z poważną kobiecością. Warto jeszcze wspomnieć o Keirze Knightley, dla której wielkim wyróżnieniem jest już nominacja w towarzystwie utalentowanych i doświadczonych artystek. Niewątpliwie, Keira zachwycała w „Dumie i uprzedzeniu”, ale na jej Oscara jeszcze trochę poczekamy.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Dostanie: Jake Gyllenhal
Powinien dostać: Matt Dillon
W tej kategorii poruszam się po omacku i muszę przyznać: nie wiem. Myślę, że Akademia doceni Jake’a Gyllenhala, ale wygrać mogą także Paul Giamati lub George Clooney.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Dostanie: Rachel Weisz
Powinna dostać: Rachel Weisz
„Wierny ogrodnik” zdobył uznanie krytyków i widzów na całym świecie, dzięki wzruszającej, zaangażowanej historii. Byłoby grzechem, gdyby nie została nagrodzona chociaż Rachel Weisz, kreująca w filmie Meirellesa postać żony głównego bohatera. Sądzę, że Akademia doceni jej aktorskie starania, podobnie jak zrobili to widzowie oraz dziennikarze akredytowani w Hollywood.
Najlepszy reżyser
Dostanie: Ang Lee
Powinien dostać: George Clooney
Nie jestem reżyserem, ale przypuszczam, że staranna reżyserka wizja i wyjątkowa pomysłowość muszą towarzyszyć pracy nad filmem, który opowiada o kontrowersyjnych, politycznych konfliktach, atakuje media i cały opiera się na dialogach w tych samych, szarych wnętrzach. Stąd, moje wielkie uznanie dla George’a Clooneya. Aktor i reżyser zaskoczył mnie i przekonał, że zasługuje na wszelkie nagrody za „Good Night, and Good Luck”.
Najlepszy film animowany
Dostanie: Wallace & Gromit: Klątwa królika
Powinien dostać: Wallace & Gromit: Klątwa królika
Strona internetowa icons.org.uk chce, aby Wallace i Gromit zostali angielskimi ikonami. Bo po prostu rządzą. Trzeba coś jeszcze komentować?
Najlepsze zdjęcia
Dostanie: Rodrigo Prieto (Tajemnica Brokeback Mountain)
Powinien dostać: Wally Pfister (Batman: Początek)
Trudna decyzja i niełatwa próba przewidzenia decyzji Akademii. Wygrać może równie dobrze Dione Beebe. Jako wielbicielka filmu „Batman: Początek” widziałabym statuetkę w rękach Wally’ego Pfistera, ale w ten sposób śnić mogę dalej razem z innym fanami Batmana.
Najlepszy scenariusz oryginalny
Dostanie: Paul Haggis (Miasto gniewu)
Powinien dostać: Paul Haggis (Miasto gniewu)
Paul Haggis mógł zdobyć Oscara już rok temu za świetny skrypt do „Za wszelką cenę”. Myślę, że tym razem wygra, bo jego scenariusz do „Miasta gniewu” łączy wielowątkowość, ogromny ładunek emocjonalny i zręczny komentarz do konfliktów rasowych oraz spirali gniewu i nienawiści, która wynika z braku tolerancji dla inności.
Najlepszy scenariusz adaptowany
Dostanie: Diana Ossana i Larry McMurtry (Tajemnica Brokeback Mountain)
Powinien dostać: Tony Kushner i Eric Roth (Monachium)
Będę zadowolona jeżeli „Brokeback Mountain” zwycięży w tej kategorii. Poruszany przez jego twórców temat jest obecnie ważny, a przełożenie opowiadania na język filmu nie należy do łatwych zadań. Wolałabym jednak, żeby zwyciężyło „Monachium”. Paradokumentalna wizja konfliktu izraelsko-palestyńskiego poraża bogactwem treści.
Najlepsza muzyka
Dostanie: John Williams (Wyznania gejszy)
Powinien dostać: Dario Marianelli (Duma i uprzedzenie)
John Williams został w tym roku rekordzistą w nominacjach muzycznych. Prawdopodobnie, Akademia uczci ten wyczyn Oscarem dla kompozytora za „Wyznania gejszy”, zagrozić mu może jedynie Gustavo Santaolalla za muzykę do tegorocznego faworyta „Tajemnicy Brokeback Mountain”. Mnie ujęły delikatne nuty Dario Marianelliego, który w melancholijny i romantyczny sposób odmalował świat bohaterek Jane Austen.
Najlepsze efekty specjalne
Dostanie: King Kong
Powinien dostać: King Kong
Jeżeli tytułowy bohater filmu zostaje stworzony przez specjalistów od efektów specjalnych, a wydaje się posiadać duszę i angażuje widza w opowiadaną na ekranie historię, trudno nie nagrodzić jego twórców Oscarem. Pomijając już samego Konga, efekty w filmie Jacksona nie wychodzą przed fabułę, a stają się narzędziem na zobrazowanie wizji reżyserskiej. I to się chwali. Akademia byłaby niepoważna, gdyby nie doceniła takich dokonań, zwłaszcza, że pozostali nominowani – „Wojna światów” i „Opowieści z Narnii” – nie wytrzymują konkurencji.
Urszula Lipińska
W tegorocznym oscarowym wyścigu żaden ważniejszy zawodnik nie jest nawet w połowie tak pretensjonalny jak „Aviator” zatem rok uznaję za bardzo przyzwoity. Podobnie jak w zeszłym roku dla każdego znajdzie się coś miłego i niemal każdy z nominowanych filmów będzie miał swoje 45 sekund na scenie, przy czym może zabraknąć dominującego pogromcy i w rezultacie nawet nagrody w najważniejszych kategoriach Akademia podzieli pomiędzy kilka filmów. Najlepszym filmem zostanie „Tajemnica Brokeback Mountain”. Poetycki, stonowany, nie rażący mimo kłopotliwej tematyki, zwierającym niemałą dozę uniwersalizmu. Fakt, że ten uniwersalizm niosą przedstawiciele westernowego mitu paradoksalnie może dodatkowo zaprocentować na korzyść filmu Lee. Nawrót na ten gatunek już raz spotkał się z aprobatą („Bez przebaczenia”) i nie inaczej może być tym razem. Ale Ang Lee nie zagrozi Spielbergowi w pochodzie po nagrodę za reżyserię. Zawsze było tak, że nawet jak jego film zostawał okradziony ze wszystkich pozostałych nagród, dla Stevena się statuetka znajdowała. Niespecjalnie może się powieść Haggisowi i jemu spłynie co najwyżej nagroda za scenariusz oryginalny na otarcie łez (choć depcze mu po piętach Stephen Gaghan z „Syrianą”). „Capote” wyciągnie ręce po statuetki aktorskie. Za nic innego nie ma prawa tego robić.
W aktorstwie powtórka z rozrywki: szereg kapitalnych ról męskich i ani jednej równie wyczerpującej interpretacji u pań. Na Oscara aktorskiego może liczyć Resse Witherspoon z dwóch powodów. Wpasowała się w klucz według którego od mniej więcej dekady dobierane są akademickie wyróżnienia dla aktorek. Jej June Carter to między innymi kobieta walcząca o ocalenie Casha ze szpon nałogu. Najlepsze role pierwszoplanowe ostatnich lat to właśnie kobiety walczące (o rodzinę, tożsamość, wolność, sprawiedliwość, godność, na ringu itp.). Jednocześnie zagrała w stylu ubóstwianym przez szacownych członków Akademii. W podobny sposób-oczywiście z większą klasą- hoffmanowski Truman Capote połechtał gusta akademików i jest najpewniejszą wygraną oscarowej nocy. Hoffman używa bardzo szerokiej palety środków, którą podziwia się na ekranie, ale ani przez ułamek sekundy nie ma tego, co ma David Strathairn przez cały „Good Night, and Good Luck”- magnetyzmu. Przeszywa samym spojrzeniem i skromnymi środkami oddziałuje na widza na wiele wyższych poziomach niż Capote. Obawiam się, że to poziomy niedostępne przeciętnemu członkowi Akademii i wcielenie Strathairna jest rolą po prostu nieoscarową. Nieoscarową czyli niewiążącą się z cenionym przez Akademię typem aktorstwa do jakiego jak ulał pasują Witherspoon i Hoffman. Niestety przepadnie także napakowany emocjami Ennis Heatha Ledgera. Po nagrody za drugi plan na scenę pomaszerują Keener (w pełni zasłużenie) i Clooney, na pociechę bo jego „Good Night, and Good Luck” prawdopodobnie przepadnie w każdej innej kategorii poza zdjęciami.
Bartosz Sztybor
Będę miał problemy z tegoroczną galą, bo dwóch moich faworytów dostało straszliwie mało nominacji. „Syriana” i „Historia przemocy” przegrały z gorszymi „Tajemnicami Brokeback Mountain” i „Good Night, and Good Luck”. W paru miejscach pewnie będą większe emocje, ale pewnie nazwiska większości laureatów przyjmę ze stoickim spokojem.
Najlepszy film
Dostane: Tajemnice Brokeback Mountain
Powinien dostać: Monachium
„Monachium” ma trochę niedoróbek technicznych, może nawet więcej niż reszta nominowanych, ale jednak najlepiej wypada pod względem treści. Może jest momentami zbyt dosłowny, ale wolę już taką delikatną dosłowność niż nieupilnowane niedomówienie widoczne w „Tajemnicach Brokeback Mountain”. Ten drugi film zapewne wygra, bo musi wygrać ze względu na obyczajową poprawność.
Najlepszy aktor
Dostane: Philip Seymour Hoffman (Capote)
Powinien dostać: David Strathairn (Good Night, and Good Luck)
Wygrana Strathairna byłaby prawie precedensem, bo rzadko Oscar wędruje do aktorów kreujących postaci o znikomej ekspresji. Strathairn po prostu siedzi i pali papierosa, a można wpatrywać się w niego godzinami. Poza tym, zmieniono mu tylko trochę fryzurę, a i tak rozpoznanie go nie jest łatwe – co ostatnio jest chyba wyznacznikiem Akademii w kategoriach aktorskich. Hoffman to natomiast tegoroczny Foxx, z tą różnicą, że w Foxxa-Charlesa mogłem uwierzyć, a Hoffman-Capote mnie nie przekonuje.
Najlepsza aktorka
Dostane: Reese Witherspoon (Spacer po linie)
Powinna dostać: Reese Witherspoon (Spacer po linie)
Felicty Huffman jest tutaj czarnym koniem, ale Witherspoon przeszła samą siebie i każda kolejna minuta jej roli jest ogromnym zaskoczeniem. W ogóle po zeszłym słabym roku, nie obfitującym w dobre role kobiece, ten nadrabia ubytek idealnie. Dlatego nie mam tutaj jakiegoś głównego faworyta, ale najbliżej mi do Witherspoon, a później Knightley.
Najlepszy aktor drugoplanowy
Dostane: Jake Gyllenhaal (Tajemnice Brokeback Mountain)
Powinien dostać: William Hurt (Historia przemocy)
O roli Hurta napiszę pewnie kiedyś kilkusetstronicowy esej, bo dawno nikt mnie tak nie zauroczył swoją rolą. Oprócz tego powinien dostać statuetkę, bo jedyną i ostatnią za „Pocałunek kobiety pająka” mu ukradli. Mam nadzieję, że Akademia poprawi mu humor.
Najlepsza aktorka drugoplanowa
Dostane: Catherine Keener (Capote)
Powinna dostać: Michelle Williams (Tajemnice Brokeback Mountain)
Michelle Williams to chyba największa zaleta „Tajemnic Brokeback Mountain”, bo dziewczyna zagrała świetnie. Piękna, wzruszająca i przekonywująca. Szkoda, że się z nią nie utożsamiłem, bo to mogłoby uratować film Anga Lee. A i tak wygra Keener, bo takiej jej nigdy nikt nie widział i pewnie nikt już takiej nigdy nie zobaczy.
Najlepszy reżyser
Dostane: George Clooney (Good Night, and Good Luck)
Powinien dostać: George Clooney (Good Night, and Good Luck)
George Clooney musiał w debiucie oddać hołd ojcom swojego sukcesu, a teraz pokazał, że ci sami ojcowie mogliby mu czyścić buty. Może potraktował sama historię zbyt skrótowo i ogólnikowo – jak na film, ale „Good Night…” jest przecież przypowieścią i to jedną z lepszych jaka kiedykolwiek powstała.
Najlepszy film animowany
Dostane: Ruchomy zamek Hauru
Powinien dostać: Wallace i Gromit: Klątwa królika
Tutaj może wygrać każdy. Nick Park, bo w kolekcji nie ma Oscara za pełnometrażową animację. Tim Burton, bo w ogóle jest goły i wesoły jeśli chodzi o Akademickie wyróżnienia. Hayao Miyazaki, bo jest lubiany i jakże inny od całej reszty. Każda może też jednak przegrać. Nick Park, bo ma już trzy statuetki na koncie. Tim Burton, bo Akademia go chyba nie lubi. Hayao Miyazaki, bo już jedną ma i to za film na pewno lepszy (ale to trochę naciągana teoria, więc on pewnie wygra). Najlepiej bawiłem się na „Wallacie i Gromicie”, więc stawiam na Parka.
Najlepsze zdjęcia
Dostane: Robert Elswit (Good Night, and Good Luck)
Powinien dostać: Robert Elswit (Good Night, and Good Luck)
Podobna sytuacja do Strathairna, bo są to najmniej efektowne zdjęcia. Bez sztucznego pacykowania i wysilonego wymuskania. Klasyczne i zwykłe, choć pozbawione wad zdjęcia.
Najlepszy scenariusz oryginalny
Dostane: Stephen Gaghan (Syriana)
Powinien dostać: Stephen Gaghan (Syriana)
Gaghan pokazał mi rzeczy, o których nie miałem pojęcia i może nigdy bym się nie dowiedział. Naświetla wiele aktualnych spraw i punktuje niemiłosiernie wiele zjawisk. Mocny tekst, którym Gaghan przygotował sobie szubienicę. Wśród głosujących jest wiele osób o podobnych poglądach, chociażby wiecznie aktywny Penn czy Robbins. Szykuje się pewnie powtórka z Michaela Moore’a, który był niemałym zaskoczeniem.
Najlepszy scenariusz adaptowany
Dostane: Larry McMurtry, Diana Ossana (Tajemnice Brokeback Mountain)
Powinien dostać: John Olson (Historia przemocy)
Olson powinien wygrać, bo średni komiks sensacyjny umiejętnie przerobił na wielowarstwową historię. Ale to nie wszystko, bo udało mu się „sprzedać” tekst Cronenbergowi, który ma dość negatywny stosunek do historyjek obrazkowych. Niebywały wyczyn Olsona zasługuje na statuetkę.
Najlepsza muzyka
Dostane: John Williams (Monachium)
Powinien dostać: John Williams (Monachium)
Najlepsza muzyka Williamsa ever!!! I to powinno wystarczyć.
Najlepsze efekty specjalne
Dostane: King Kong
Powinien dostać: King Kong
Nie ma sensu się rozpisywać, bo „King Kong” wyprzedza konkurentów o mile świetlne. Już za świetne ruchy, fizjonomię i gestykulację małpy należy się Oscar. A tutaj przecież jest jeszcze masa innych kreatur, cyfrowe miasto i oczywiście walka z tyranozaurami. Miodzio.
powrót do indeksunastępna strona

73
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.