powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LIV)
marzec-kwiecień 2006

Eteryczny czar
‹Jak w niebie›
Zdarza się, że twórcy filmu nierównego, schematycznego i nieprawdopodobnego potrafią rzucić na widzów czar, który przysłania wszelkie niedociągnięcia wzruszeniami, humorystycznym optymizmem lub aurą miłosnego przywiązania i poświęcenia. Mark S. Waters i jego ekipa należą widocznie do kinowych iluzjonistów, bo zapominając o potknięciach, można poczuć się po seansie ich nowego filmu naprawdę “Jak w niebie” komedii romantycznych.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historie wykorzystujące abstrakcyjne motywy transcendentalne muszą mieć podwójną siłę oddziaływania, żeby przebić się przez gruby mur niedowierzania i dystansu emocjonalnego odbiorcy prosto do jego serca. Nieważne, czy taka opowieść korzysta ze sprawdzonych schematów, czy twórcy utrudniają sobie zadanie i penetrują nieprzemierzone obszary filmowej nietypowości. Trudno liczyć na to, że w komedii romantycznej pojawią się nagle elementy rewolucjonizujące ten gatunek, bo przecież to właśnie przewidywalne szczęśliwe zakończenie i optymistyczna wymowa stoją za popularnością miłosnych fabuł. Liczy się efekt końcowy, emocje, które pozostają po zapoznaniu się z perypetiami bohaterów. Przy “Jak w niebie” są one pozytywne, a naiwna wiara w opowiedzianą historię jest jak ciepły powiew w środku zimy.
Duch, śpiączka, przeznaczenie, uczucie pokonujące przeszkody. To wszystko składa się na obraz, który w kinie pojawiał się już nie raz. Na szczęście film Watersa ma duszę, złożoną wprawdzie z klasycznych ingredientów, ale pasujących do siebie jak odtwórcy głównych ról: Reese Witherspoon i Mark Ruffalo. Oboje prezentujący bardzo dobre aktorstwo, ujmujący spontaniczną naturalnością oraz zaskarbiający sobie sympatię zabawnym droczeniem się ze sobą. Witherspoon celuje przede wszystkim w repertuarze komediowym i – pomimo kilku irytujących nawyków – robi dobre wrażenie jako drobna blondynka poświęcająca się pracy lekarza. Ruffalo zaskakiwał swoimi rolami już wiele razy, ale wciąż nie jest doceniany. Razem stanowią obsadowy strzał w dziesiątkę. I to oni także odpowiadają w dużej mierze za to, że filmowy urok trwa, a nie ulatnia się tuż po napisach końcowych.
Reżyser słusznie koncentruje się na postaciach, także tych drugoplanowych. Porzuca tradycyjne gagi z pierwszej połowy na rzecz chwilami zastanawiającego, choć przed finałem wygładzonego, portretu dwojga zagubionych ludzi, którzy zapominają jak powinni wykorzystać własne życie. Romantyczne, ale nie lukrowane. Oczywiście, cała historia ma posmak ostrożnej spirytystycznej farsy, wspomaganej typową, choć jednak angażującą fabułą, w której autorzy prześlizgują się po ciekawych stronach życia człowieka. Właśnie zaangażowanie, niespodziewanie zbudowane na gruzach zdystansowanego podejścia odbiorcy, wydaje się być kluczem do sukcesu “Jak w niebie” w kategorii wzruszających komedii romantycznych.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Zaskakuje, że ciepły film o miłości oscyluje wokół tak smutnych tematów jak śmierć, przemijalność, a nawet eutanazja. Waters sukcesywnie buduje opowieść na problemach bezlitosnej rzeczywistości, kontrastując je z nierealnym wątkiem duszy funkcjonującej poza ciałem. Te dwie płaszczyzny przenikają się wzajemnie, a połączone spoinami humoru i romantyzmu ulegają przetransformowaniu w zintegrowany melanż filmowy. Interesująco przedstawiono zagubienie głównych bohaterów: bez niepotrzebnych kazań, chociaż nie płasko i bezzasadnie jak w innych komediach, w sposób zgodny z relaksującą kinową rozrywką. Waters sugeruje, że śmierć może dotyczyć nie tyle ciała, ile psychiki, a człowiek, który nie zaznał uczuć wpisanych w jego naturę, nigdy naprawdę nie żył. Trywialne stwierdzenie “żyj chwilą” urasta w filmie twórcy “Zakręconego piątku” do rangi ważnego spostrzeżenia, może dlatego, że jest podane pośrednio, przy okazji optymistycznej historii postaci – Elizabeth i Davida. Poczucie ostateczności i niezmienności kolei rzeczy to powód, dla którego człowiek powinien korzystać ze swojego czasu, kochać innych, bo każda chwila może być ostatnią. Waters zwraca także uwagę na rolę drobnych szczegółów w codzienności: pozornie mało znaczących detali, które zatrzymują się w pamięci i określają ludzki byt. Mimochodem krytykuje także pośpiech oraz pogoń za sukcesem, odnosi się do kwestii wiary. “Jak w niebie” jest wyraźnym dowodem na to, że umiejętność uwierzenia w coś nieprawdopodobnego bądź po prostu w siebie lub innego człowieka czyni życie łatwiejszym, a świat przytulniejszym. Wcale niegłupie jak na prostą komedię, trzymającą się zasad gatunku.
Bajki zazwyczaj opowiada się dzieciom. Jednak przy założeniu, że w każdym nadal jest coś z dziecka i każdy potrzebuje podnoszących na duchu opowieści, można powiedzieć, iż bajki są dla wszystkich, którzy otworzą się na umowność, brak realizmu i przerysowany obraz szczęścia. “Jak w niebie” to oczywiście bajka. Ale wystarczająco inteligentna i angażująca, by zainteresowała także tych bardziej sceptycznych widzów. Zwłaszcza że jej nieuchwytny czar działa, a sformułowanie “magia kina” rzadko dotyczyło romantycznych komedii.



Tytuł: Jak w niebie
Tytuł oryginalny: Just Like Heaven
Reżyseria: Mark S. Waters
Zdjęcia: Daryn Okada
Scenariusz: Ronald Bass, Leslie Dixon
Obsada: Reese Witherspoon, Mark Ruffalo, Donal Logue, Jon Heder, Ivana Milicevic, Rosalind Chao, Willie Garson
Muzyka: Rolfe Kent, Andrew Dorfman
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 10 lutego 2006
Czas projekcji: 95 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

55
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.