 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
To był bardzo udany rok, nawet pomimo tego, zwłaszcza że tym razem wyniku nie śrubował zbiór opowiadań Kira Bułyczowa. Choć i jego tekstów nie mogło zabraknąć: mam na myśli opowiadania Dyskusja o gwiazdach („Nowa Fantastyka” nr 11), Zwierz mi się („Sfera” nr 6) oraz guslarski Instrument dla cudownego dziecka, zamieszczony w wydanej przez Solaris antologii Zombi Lenina. Kilka słów trzeba powiedzieć o interesującej inicjatywie Solarisu wydawania oryginalnych, to jest kompilowanych przez samo wydawnictwo, antologii. Po raz ostatni na podobny eksperyment poważyło się wydawnictwo Śląsk w roku 1988 (słabiutki zbiorek Bion). A tu proszę: od razu, w odstępie raptem kilku miesięcy, światło dzienne ujrzały aż dwie takie antologie: Wilcza krew oraz Zombi Lenina. W skład pierwszego weszły: niewielka powieść Michaiła Achmanowa Kononow Barbarzyńca, swoistego rodzaju parodia tekstów o herosie wszechczasów Conanie, oraz cztery nowele, z czego trzy premierowe: mocna Wilcza krew Mariny i Siergieja Diaczenków, Zdrajca Olega Diwowa, nagradzani w Rosji Robotnicy zalustrza Jewgienija Łukina oraz wspomniany przy okazji omawiania roku poprzedniego Motyl i bazyliszek Julija Burkina, w skład drugiego natomiast – poza już wymienionym Instrumentem… Bułyczowa – mikropowieść Mumia Andrieja Stolarowa oraz korespondujące z nim opowiadanie Andrieja Łazarczuka o tym samym tytule (hasło „Lenin wiecznie żywy!” okazuje się być, zdaniem obu autorów, wcale nie tak znów przesadzone), dwie znakomite nowele: Spalona Wieża Mariny i Siergieja Diaczenków i Mnich na skraju ziemi Siergieja Siniakina, oraz frapujące opowiadanie Alana Kubatijewa Ptaki muszą latać… (opowiadanie Łazarczuka ukazało się kilka lat wcześniej na łamach ś.p. „Fenixa”). Znakomite zestawienie! Istna kopalnia wiedzy dla tych, którzy chcieliby zorientować się, za jakie tematy zabierają się najlepsi współcześni autorzy rosyjskojęzycznej fantastyki.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Mocno na nasz rynek wszedł małżeński duet Diaczenków, Ukraińców piszących w języku rosyjskim. W zasadzie każdy ich tekst jest godzien polecenia, większość z nich to prawdziwe perełki. Do wymienionych już wcześniej nowel Solaris dorzuciło dwie powieści: mocno psychologiczną Dolinę sumienia oraz oryginalne fantasy (przynajmniej moim skromnym zdaniem) Czas wiedźm. Jak widać, Solaris prawie niepodzielnie opanowało rynek tłumaczeń rosyjskiej fantastyki. Ofertę tego wydawnictwa uzupełniły: Wszyscy zdolni do noszenia broni Andrieja Łazarczuka, historia alternatywna, w której Stalin przegrał z Niemcami II wojnę światową, oraz obrazoburcza, alternatywna historia ukrzyżowania Chrystusa, przedstawiona przez Kiryłła Jeskowa w powieści Ewangelia według Afraniusza. Ten rok należał jednak bezsprzecznie do Siergieja Łukianienki – dwa wydawnictwa: Amber oraz Książka i Wiedza opublikowały łącznie aż 7 jego powieści! Zdecydowanie lepszą ofertą mógł się pochwalić KiW, wydając znakomitą, wypełnioną po same brzegi oryginalnymi pomysłami dylogię Zimne brzegi/Nadejdzie świt, Jesienne wizyty, powieść z pogranicza thrillera i horroru, oraz Nocny patrol, pierwszy tom serii, zdobywającej ostatnio popularność na całym świecie (ukazała się również w USA, Wielkiej Brytanii i Holandii) dzięki udanej ekranizacji. Amber dorzucił do tego trzy space opery: wczesnego w dorobku autoraLorda z planety Ziemia oraz oba tomy kolejnej w dorobku autora dylogii Zimne błyskotki gwiazd/Gwiezdny cień. Polscy wydawcy nie dali zapomnieć czytelnikom o twórczości braci Strugackich. Prószyński i S-ka wydał ostatnią chyba nie publikowaną dotąd u nas powieść duetu, Drapieżność naszego wieku, na łamach „Nowej Fantastyki” natomiast ukazało się opowiadanie Szczegóły z życia Nikity Woroncowa (nr 2), w Rosji sygnowane pseudonimem S. Jarosławcew, oznaczające, że było to samodzielne dzieło Arkadija Strugackiego. U nas o żadnym Jarosławcewie rzecz jasna nie mogło być mowy – jeszcze by ludzie nie kupili…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Nowa Fantastyka” zaprezentowała nadto dwa opowiadania jednego z najciekawszych twórców młodego pokolenia. Mowa o Leonidzie Kaganowie. To autor specjalizujący się w krótkiej formie; powieści nie wychodzą mu najlepiej. Owe dwa opowiadania to Żłoby (nr 4) oraz Epos drapieżnika (nr 7). Dogorywający „Sfinks” w nr 3 opublikował nowelę Wiktora Pielewina Omon Ra, wstrząsającą historię o sowieckiej wyprawie na Księżyc, planowanej na długo przed analogicznym amerykańskim projektem. To po prostu trzeba przeczytać, i to nie tylko dlatego, że Pielewin uznawany jest za jednego z najlepszych twórców współczesnej prozy rosyjskiej. Zestawienia dopełnia łabędzi śpiew rosyjskiej fantastyki na łamach „Science Fiction”, czyli opowiadanie Jewgienija Drozda Trzynasta praca Herkulesa (nr 3). Jakże zasłużone w popularyzacji rosyjskiej fantastyki w Polsce pismo miało o tej fantastyce zapomnieć na dwa lata. Rok 2004 okazał się być najsłabszym w minionej pięciolatce, przynajmniej pod względem ilości opublikowanych tłumaczeń z rosyjskojęzycznej fantastyki. Wystarczy zerknąć na liczbę wydanych opowiadań: raptem dwa! I to oba na łamach „Nowej Fanastyki”: Epoka wielkich pokus Olega Diwowa (nr 1) oraz Kosmografia zazdrości Kira Bułyczowa (nr 9). Dlaczego tak niewiele? W sytuacji, gdy prezentacji fantastycznej prozy zza Buga zaprzestał „Science Fiction”, a jednocześnie nie ukazał się ani jeden zbiór krótkiej formy, inaczej być nie mogło.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Penetrację rynku rosyjskiej sf&f kontynuowało wydawnictwo Solaris, i była to penetracja nad wyraz udana. Zaprezentowano polskiemu czytelnikowi w sumie sześć powieści, każda z nich była naprawdę godna polecenia. Zamach na Tezeusza to trzeci tom z serii InterGPol Kira Bułyczowa, cyklu wyraźnie u nas, z bliżej nieznanych mi powodów, niedocenionego. W Armaged-domie Marina i Siergiej Diaczenko przedstawili oryginalną wizję Ziemi targanej cyklicznymi kataklizmami, nie pozwalającymi ludzkiej cywilizacji na przekroczenie pewnego określonego poziomu. Granica spółki autorskiej małżeństwa Diaczenków oraz charkowian (a zatem kolejni Ukraińcy!) H.L. Oldiego i Andrieja Walentinowa to pełna rozmachu, jedyna w swoim rodzaju mistyczna fantasy. W Strefie sprawiedliwości Jewgienij Łukin zmaga się z problemem należytej odpłaty za poczynione zło. H.L. Oldi wreszcie w powieści Mesjasz formatuje dysk w brawurowy sposób przepuszcza przez filtry swej przebogatej wyobraźni chińską mitologię, chińskie zwyczaje i chińskie spojrzenie na świat. Do tego doszedł pierwszy tom Magii przeciw prawu tychże autorów; akcja tego utworu osadzona jest w świecie, w którym wszelkie przejawy niesankcjonowanej magii są bezwzględnie ścigane z całą surowością tamtejszego prawa. Pozostałe propozycje – poza jednym wyjątkiem – wypadły na powyższym tle niesamowicie blado. Owym wyjątkiem jest jedna z najważniejszych powieści rosyjskiej fantastyki ostatniego dziesięciolecia XX wieku, czyli Grawilot „Cesarzewicz” Wiaczesława Rybakowa. Nikt, kogo interesuje tamtejsza fantastyka (i fantastyka w ogóle), nie może pominąć tego tekstu. To historia alternatywna, w której świat nie zaznał I wojny światowej, a komunizm stał się jedną z wielu religii, mającą wielu wyznawców na całym świecie. Szkoda tylko, że rzecz przeszła w zasadzie niezauważona – spory w tym udział miała zapewne szata graficzna: okropna, czarna okładka z jakimś jaskrawym bazgrołem, mającym zapewne, w przekonaniu grafika, przedstawiać statek kosmiczny. Do tego straszliwie nieporęczny format, popularny jakieś dwadzieścia lat temu. Po prostu tragedia. Niestety, ludzie z KiW-u wydają się być skutecznie zaimpregnowani na wszelkie głosy rozsądku, i wolą, jak się zdaje, zarżnąć świetną książkę z powodu kardynalnych błędów edytorskich. Ech…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
KiW dorzucił jeszcze Dzienny patrol Siergieja Łukianienki i Władimira Wasiliewa, kontynuację wydanego rok wcześniej Nocnego patrolu (niestety, drugi tom cyklu zdecydowanie zawodzi), oraz space operę dla młodszych nieco czytelników, czyli Tańce na śniegu Łukianienki. Sporą aktywność na interesującym nas polu wykazało wydawnictwo Amber, wprowadzając do swego katalogu trzy nowe pozycje: przygodową fantasy dla młodzieży, czyli Miecz bez imienia Andrieja Bielanina (wygląda na to, że ten niezwykle sympatyczny autor nie powtórzy u nas niebywałego sukcesu, jaki osiągnął w swej ojczyźnie), militarną space operę jak najbardziej dla dorosłych, czyli Czaszkę na rękawie Nika Pierumowa, oraz kolejną powieść napisaną już przez samego Borysa Strugackiego, bodaj najciekawszą w jego samodzielnym dorobku, czyli Bezsilnych tego świata. Na przełomie 2003 i 2004 roku zaczął ukazywać się kwartalnik „Fantastyka – Wydanie Specjalne”, z założenia mający chyba stanowić uzupełnienie literackiej propozycji miesięcznika „Nowa Fantastyka”. W roku 2004 na jego łamach ukazały się dwie powieści rosyjskich autorów: Sabotażysta Olega Diwowa (nr 2) oraz niezbyt, niestety, udane Imperialne czarownice Swiatosława Łoginowa (nr 4). Intencje dobre, gorzej z wykonaniem. Obrazu całości dopełniły dwie powieści z pogranicza, czyli Kyś Tatiany Tołstowoj (wyd. Znak) oraz Życie owadów Wiktora Pielewina (wyd. W.A.B.).  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
17 powieści 34 opowiadania Bardzo dobry rok, najlepszy – nawet jeśli nie pod względem jakościowym, to ilościowym – bez wątpienia. Ponownie najciekawszą ofertę przedstawił olsztyński (a od września – stawigudzki) Solaris. Osiem książek, do tego kilka wznowień klasycznych już tekstów Kira Bułyczowa, dwa opowiadania w reaktywowanym po prawie trzydziestu latach almanachu Kroki w nieznane (Skromny geniusz kolei podziemnej Władimira Wasiliewa oraz guslarski Fatalny ślub Kira Bułyczowa). Wyrosło Solaris pod tym względem na zdecydowanego lidera naszego rynku. Przede wszystkim zaproponowało nam trójkę nowych (lub prawie nowych) dla polskiego czytelnika autorów: Marię Galinę, Siergieja Siniakina i Wasilija Gołowaczewa. Galina zadebiutowała od razu trzema znakomitymi powieściami, zebranymi w dwóch tomach: korespondującymi z klasycznym Trudno być bogiem braci Strugackich Patrzącymi z ciemności oraz oryginalnie rozgrywającymi motyw kontaktu z Obcymi: Ekspedycją i Żegnaj, mój aniele. Siniakin, znany wcześniej jedynie ze wstrząsającego Mnicha na skraju ziemi, zaprezentował się zbiorem, w skład którego weszła powieść Władca mórz oraz opowiadania: Czas apokalipsy, Feniks i Nudny wieczór na Marsie. Wreszcie Gołowaczew, którego książki osiągają w Rosji nakłady rzędu półtora miliona sztuk rocznie (łącznie nowości plus wznowienia; trudne do uwierzenia, ale prawdziwe), ale którego twórczość, jak sądzę, jest zbyt hermetyczna i poza Rosją trudno będzie jej podbić serca czytelników, dał się poznać dwoma tomami trylogii Obrońcy Wachlarza: Wirusem mroku oraz Wysłannikiem.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jakiś czas temu Solaris rozpoczęło wydawanie „Utworów wybranych” Kira Bułyczowa. Na razie – poza jednym wyjątkiem – w skład serii wchodzą pozycje już kiedyś u nas publikowane, dostępne jednak wyłącznie w bibliotekach lub antykwariatach. Owym wyjątkiem jest zbiór Nowi guslarczycy, w skład którego weszło aż 21 nigdy dotąd nie tłumaczonych na język polski opowiadań: Oni już tu są!, Lenoczka-Leonardo, Drugie dno baśni, Lekarstwo na wszystko, Na przekór doli kobiecej, Skandal, Wirusów się nie pierze, Dziewczynka z konewką, Rozmowa z zabójcą, Głowa na granatowcu, Goryl w kewlarze, Z deszczu pod rynnę, Zrozum bliźniego swego!, Charyzma, Przeszukanie, Zaginiony bez wieści, Twoja Rachela, Ofiara inwazji, Życie za triceratopsa, Nostalgen i Chronospaj. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana fantastyki! Wydało również Solaris powieść autora już dość dobrze u nas znanego, choć bardziej chyba z publikacji w innych miejscach; mam na myśli Olega Diwowa i kontrowersyjną, mocną w wymowie Wybrakówkę, kto wie, czy to nie najlepszy tekst w dotychczasowym dorobku tego interesującego autora. Całości obrazu solarisowej rosyjskojęzycznej fantastyki dopełnił drugi tom dylogii H.L. Oldiego Magia przeciw prawu. Amber kontynuował prezentację prozy dwóch swych flagowych autorów ze wschodu, czyli Siergieja Łukianienki i Nika Pierumowa. Spod pióra tego pierwszego wyszła powieść Genom, jedna ze słabszych w jego dorobku, oraz trzy nowele, zebrane w tomie Atomowy sen. Poza utworem tytułowym znalazły się w nim Przezroczyste witraże, swoisty suplement do dylogii Labirynt odbić/Fałszywe lustra, oraz Cienie snów. Nazwisko tego drugiego widniało na okładce powieści Czaszka na niebie, drugiego tomu cyklu militarnej space opery, rozpoczętej Czaszką na rękawie.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Interesującą ofertę miała w tym roku również Książka i Wiedza; interesującą, ale nie pod względem szaty graficznej. O ile znakomite Spektrum Siergieja Łukianienki jeszcze jakoś wyglądało, to za okładki dwóch powieści Jewgienija Łukina: bardzo udanej, pisanej z przymrużeniem oka, choć poruszającej tematykę jak najbardziej poważną, Purpurowej aury protopartorga (dodatkowe baty za przekład tytułu; Genio Dębski miał kiedyś lepszy pomysł na ów przekład: bo czyż Szkarłatna aura Arcysekretarza nie brzmi o niebo lepiej?), i udanej już mniej, choć osadzonej w tej samej, wymyślonej przez Łukina rzeczywistości, Robić za psa, należałoby wlepić grafikowi dożywotni zakaz zabierania się za jakiekolwiek projekty plastyczne. A i tak byłby to najłagodniejszy wymiar kary, na jaką bez wątpienia ten artysta z bożej łaski zasłużył. Za rosyjską fantastykę w wydaniu książkowym zabrały się nadto w tym roku dwa inne wydawnictwa. Prószyński i S-ka wydał pierwszy tom cyklu fantasy Kroniki Hjorwardu Nika Pierumowa (Śmierć bogów), na łamach „Fantastyki-Wydania Specjalnego” natomiast ukazała się powieść najlepszego chyba obecnie rosyjskiego twórcy hard sf, Aleksandra Gromowa, Menuet świętego Wita (nr 3). Debiutująca na tym polu Fabryka Słów wydała popłuczyny po cyklu o „dozorach” Łukianienki, czyli Oblicze Czarnej Palmiry Władimira Wasiliewa. Aż żal patrzeć, jak ten interesujący i obdarzony sporym talentem autor rozmienia się na drobne… Skoro jesteśmy przy Prószyńskim i S-ce… „Nowa Fantastyka” opublikowała cztery opowiadania: świetnego Homika Leonida Kaganowa (nr 4), jeden z lepszych tekstów, jaki w ogóle przyszło mi poznać w ciągu kilku ostatnich lat, nijakie: Koronę Witalija Kapłana (nr 9) i Dzień strachu Wiery Kamszy (nr 10), a nadto miniaturę Ukraińca Wołodymyra Arieniewa Rara Vis (nr 9). Dawne, dobre czasy próbowało przypomnieć „Science Fiction”. Wielka szkoda, że skończyło się na jednym opowiadaniu (Andriej Pliechanow, 3-D ekszyn dla ziomali, nr 2). Pozostaje jeszcze wspomnieć o orbitującej gdzieś na pograniczu szeroko pojmowanej fantastyki powieści Lód Władimira Sorokina (wyd. W.A.B.). I tak to mniej więcej wyglądało. W moim przekonaniu – całkiem nieźle. Polscy czytelnicy mogli poznać kilkunastu interesujących autorów oraz kilkadziesiąt ważnych dla rosyjskojęzycznej fantastyki utworów. Łukianienko, Diaczenko, Oldi, Galina, Diwow, Łukin, Jeskow – nazwiska te na stałe zadomowiły się w świadomości fanów dobrej prozy spod znaku sf&f. I, co ważne, zapowiedzi wydawców pozwalają sądzić, że lista fantastyki ze wschodu na tekstach wymienionych powyżej się nie skończy. Czego wszystkim serdecznie życzę. |