powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LIV)
marzec-kwiecień 2006

Rosyjskojęzyczna fantastyka w Polsce (2001-2005)
Pod koniec drugiego tysiąclecia nic nie zdawało się świadczyć o tym, że nadchodzące pięć kolejnych lat okaże się bodaj najlepszym jak dotąd okresem dla rosyjskojęzycznej fantastyki w Polsce. A jednak – mieliśmy okazję zapoznać się z prawie 60 premierowymi powieściami i niemalże setką nie tłumaczonych wcześniej opowiadań. To imponujący wynik, zwłaszcza w porównaniu z pierwszą połową lat dziewięćdziesiątych, kiedy to na półki naszych księgarń i kiosków oraz stoliki ulicznych sprzedawców trafiło zaledwie 5 powieści i 10 opowiadań.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Przyznam szczerze, że gdzieś tak około roku 1993, w którym honoru rosyjskiej fantastyki w Polsce przyszło bronić niewielkiemu opowiadaniu Aonachtilla Siergieja Bułygi („Nowa Fantastyka” nr 6), poważnie zwątpiłem w to, że rzeczona fantastyka ma u nas jakiekolwiek szanse. Wątpliwości owe pogłębiał fakt trwającego już ponad dwa lata odcięcia od tamtejszego rynku; ostatnie nowe, mogące mnie zainteresować książki sf&f w warszawskiej księgarni „Rusałka”, wywianej wiatrami zmian z lokalu na Nowym Świecie na korytarz w Rosyjskim Ośrodku Kultury na Foksal (obecnie mieszczącej się w zatęchłych piwnicach budynku przy Gałczyńskiego), nabyłem jeszcze w 1991 roku. W połowie dziesięciolecia za czorta nie miałem pojęcia, co tam się pisze, co wydaje, jacy autorzy pozostają aktywni, jacy nowi się pojawili…
W owym mocno irytującym stanie niewiedzy pozostawałem gdzieś tak do roku 1997, w którym to podczas jednej z wizyt na warszawskim stadionie X-lecia odkryłem budkę z rosyjskimi książkami. Dzięki niej stałem się szczęśliwym właścicielem kilkunastu tomów dzieł zebranych braci Strugackich, kilka nowych książek Bułyczowa, Łukianienki… Wciąż było tego jednak niewiele… Musiało minąć jeszcze kilka lat, bym zorientował się, że sporo fantastyki powstałej na wschodzie znaleźć można w sieci. A potem było już z górki…
Mniej więcej w tym samym czasie dał się zaobserwować renesans zainteresowania polskich wydawców rosyjskojęzyczną fantastyką. Początkowo sięgali po nią nieśmiało, stawiając na pewne nazwiska (Strugaccy, Bułyczow), często ograniczając się do wznowień, z roku na rok poszerzali jednak pole swych zainteresowań o nowe nazwiska i nieznane polskim czytelnikom tytuły. Wystarczy spojrzeć: oto w latach 1991-1995 ukazało się u nas 5 nowych powieści (tu i w dalszej części niniejszego tekstu liczę jedynie pierwsze wydania) oraz 10 opowiadań. W następnym pięcioleciu było już nieco lepiej – opublikowano 11 powieści i 52 opowiadania; gdyby jednak odliczyć utwory Kira Bułyczowa (1 powieść i aż 28 opowiadań) i braci Strugackich (4 powieści i 7 opowiadań), okazałoby się, że sytuacja wcale nie wyglądała tak dobrze, jak by się mogło wydawać. Sięgnięciem po rosyjskojęzyczną fantastykę zhańbiły się raptem trzy wydawnictwa: Amber (8 razy), Solaris (dwukrotnie) oraz Prószyński i S-ka i S.R. (po 1). Opowiadania publikowały: „Fenix” (17) oraz „Nowa Fantastyka” (12).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W ostatnim pięcioleciu miał miejsce prawdziwy – nie bójmy się tego powiedzieć – boom na rosyjską fantastykę; przestali się jej bać wydawcy, czytelnicy, znużeni obniżającą swe loty, w większości rażąco sztampową fantastyką zachodnią, zaczęli rozglądać się za czymś nowym. W efekcie ukazało się 57 powieści oraz 96 opowiadań; zwłaszcza wzrost produkcji w tej pierwszej grupie robi spore wrażenie. Prym co prawda nadal wiódł Kir Bułyczow (5 powieści i 44 opowiadania), ale mocno zabrzmiał głos kilku dotąd u nas nieznanych – lub znanych bardzo słabo – choć bardzo interesujących twórców: Siergieja Łukianienki (15 powieści, w tym jedna do spółki z Władimirem Wasiliewem, do tego 3 opowiadania), Mariny i Siergieja Diaczenków (4 powieści i 3 opowiadania), Władimira Wasiliewa (2 powieści, w tym wspomniana już we współautorstwie z Łukianienką, oraz 5 opowiadań), Nika Pierumowa (4 powieści, w tym – trzytomowa epopeja Pierścień mroku), Olega Diwowa (2 powieści i 2 opowiadania) czy wreszcie H.L. Oldiego (3 powieści).
Konia z rzędem temu, komu jeszcze pięć lat temu mówiły cokolwiek nazwiska małżeństwa Diaczenków, H.L. Oldiego, Jewgienija Łukina, Kiryłła Jeskowa, Marii Galiny czy Olega Diwowa. Dopiero w listopadzie 1999 roku ukazał się – na łamach „Nowej Fantastyki” – pierwszy przetłumaczony u nas utwór Siergieja Łukianienki (opowiadanie Sługa). Niemożliwe? A jednak! Jestem przekonany, że prawdziwy fan literatury spod znaku sf&f przynajmniej z częścią przełożonych na język polski tekstów wymienionych autorów zapoznał się, i to – mam nadzieję – z przyjemnością.
Przyjrzyjmy się zatem, jak wyglądała sytuacja w kolejnych latach, co konkretnie w tym czasie trafiło do rąk polskiego czytelnika, czego – w mym, rzecz jasna, jak najbardziej subiektywnym odczuciu – żadną miarą przegapić nie można…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rok 2001
4 powieści
18 opowiadań
Na przełomie stuleci wydawnictwo Amber podjęło się ambitnego zadania publikacji starszych rzeczy autorstwa barci Strugackich. W ramach tego projektu wznowiło kilka powieści dawno u nas nie wydawanych (na przykład W krainie purpurowych obłoków) czy też wcale – lub prawie wcale – u nas nieznanych. W roku 2001 wyszła „powieść w opowiadaniach”, czyli Południe. XXI wiek, pochodząca z wczesnego okresu twórczości Mistrzów. Raczej dla amatorów.
Nie zapomniano również o Kirze Bułyczowie. Prószyński i S-ka wydała Pupilka, interesującą powieść o upodlonej przez Obcych ludzkości, do tego doszły dwa opowiadania z cyklu guslarskiego: Jabłoń („Science Fiction” nr 7) i Cena krokodyla („Nowa Fantastyka” nr 8), a nadto starszy nieco utwór z serii o doktorze Pawłyszu, czyli Trzynaście lat podróży („Science Fiction” Nr 2).
Mocno zaakcantował swą obecność na polskim rynku Siergiej Łukianienko. Światło dzienne ujrzały: pierwsza przełożona na nasz język powieść (Linia marzeń, Amber), wstrząsające opowiadanie Pociąg do Ciepłego Kraju („Nowa Fantastyka” Nr 4) oraz nowela Krzątanina w czasie, udanie rozwijająca wątki znane z klasycznej pozycji A. i B. Strugackich Poniedziałek zaczyna się w sobotę” (antologia Światy braci Strugackich, Rebis).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
A propos tej ostatniej książki: to fragment projektu zrealizowanego pod patronatem Borysa Strugackiego, w ramach którego czołówka autorów współczesnej rosyjskiej fantastyki spróbowała swych sił w wariacjach na temat twórczości nestorów tamtejszej sf. W sumie w ramach projektu wyszły w Rosji trzy tomy, u nas poprzestano na wydaniu pierwszego z nich, bezsprzecznie najlepszego. Pomysł okazał się być mocno kontrowersyjny, część czytelników odebrała go jako próbę świętokradczego wręcz zamachu na klasykę, część – do której i ja się zaliczałem – z wielką przyjemnością skorzystała z okazji do ponownego zanurzenia się w jakże dobrze znane rzeczywistości. Ot, taki nostalgiczny powrót do ulubionych światów, ulubionych bohaterów… Prócz noweli Łukianienki w skład tomu weszły utwory Andrieja Łazarczuka (Wszystko w porządku), Nikołaja Romanieckiego (Obarczeni szczęściem, wcześniej opublikowane na łamach „Science Fiction” nr 5), Wiaczesława Rybakowa (Trudno stać się Bogiem), Anta Skałandisa (Druga próba), Michaiła Uspienskiego (najlepsze bodaj w zbiorze Smocze mleko, kto wie, czy nie przewyższające pierwowzór, czyli Przyjaciela z piekła; wcześniej z nowelą tą mogli się zapoznać czytelnicy „Science Fiction” nr 3) oraz tekst nie do końca literacki, czyli Lot nad żabim gniazdem W. Kazakowa.
Z dotychczasowych rozważań wynika, że sporo dobrej fantastyki ze wschodu ukazało się w magazynie „Science Fiction”. Jeśli do tego doliczymy Skazanych na światło Wasilija Gołowaczewa z nr 8, Smoki Gór Północnych Swiatosława Łoginowa z nr 6, Sukces operacji „Geniusz” Aleksandra Prozorowa z nr 10 oraz dwa opowiadania autorstwa Władimira „Wochy” Wasiliewa z serii o wiedźminie ery postindustrialnej, czyli Obowiązek, honor i taimas z nr 1 i Wiedźmina z Wielkiego Kijowa z nr 4, bez wątpienia zasługi owego pisma w popularyzacji rosyjskojęzycznej fantastyki w Polsce okażą się wręcz nieocenione.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Słabiej było u drugiego wielkiego gracza naszego rynku fantastycznych periodyków. „Nowa Fantastyka”, bo o niej mowa, mogła pochwalić się – poza już wymienionymi – jeszcze tylko dwoma słabszymi, niestety, opowiadaniami: klasyka Borysa Szterna (Sztuczki, nr 3) oraz początkującej Jeleny Pierwuszyny (Pierwszy cud świata, nr 2).
Wspomnieć trzeba koniecznie o jeszcze jednej powieści. Choć jej autor był wcześniej u nas zupełnie nieznany, choć wydana została przez wcześniej nieznane wydawnictwo (3.49; dziś już wiemy, że niechlubnie skończyło), to narobiła sporo szumu, wzbudziła wiele emocji (nie zawsze zdrowych), wywołała wiele kontrowersji, zwłaszcza w światku tolkienistów. Mowa o Ostatnim władcy pierścieni Kiryłła Jeskowa (lub, jak chciał wydawca, Yeskova). Rzecz warta przeczytania, chociażby ze względu na inne spojrzenie na świat Śródziemna. Niestety, po zdecydowanej interwencji pewnej poważnej kancelarii prawniczej, stojącej na straży praw autorskich stanowiących własność spadkobierców Profesora, w księgarniach raczej nie do kupienia.
Rok 2002
7 powieści
28 opowiadań
Ilościowo rok ten wyglądał o wiele lepiej niż poprzedni; tak dobry wynik został jednak osiągnięty dzięki Kirowi Bułyczowowi. Wydawnictwo Solaris zaprezentowało dwie pierwsze powieści z nieznanego dotąd w Polsce cyklu „InterGPol”, opisującego przygody posiadającej polskie korzenie agentki policji galaktycznej, Kory Orwat. Wyspa dzieci to bodaj najsłabsza część całkiem udanej serii; kto wie, czy nie zniechęciła ona do kupna części następnej, czyli Przepaści bez dna. Jeśli tak, to wielka szkoda. „Bułyczowowską” ofertę Solarisu uzupełniła Pierestrojka w Wielkim Guślarze, kolejny zbiór opowieści z Wielkiego Guslaru, większość których – bo aż 13 – było pierwodrukami w języku polskim (Czego dusza zapragnie, Jadalny tygrys, Klina klinem, Ku gwiazdom!, Liśki, Marzenia zaocznego studenta, Niepotrzebna miłość, Przestańcie kochać Łożkina, Reinkarnacja z drugiej ręki, Sześćdziesiąty drugi odcinek, Umówione życie, Warsztat szewski i Zagraniczny agent kosmiczny). Jeden z pozostałych utworów – Co dwa buty to nie jeden – nieco wcześniej został zaprezentowany na łamach „Science Fiction” (nr 1).
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Festiwal twórczości Bułyczowa uzupełniła powieść Widok bitwy z lotu ptaka (wyd. Prószyński i S-ka), kolejny przykład niezbyt udanego początku bardzo dobrego cyklu (choć w tym wypadku było o wiele lepiej niż w przypadku nieszczęsnej Wyspy dzieci) oraz zamieszczone w „Nowej Fantastyce” nr 1 opowiadanie Antybohater.
Mocny fundament dla swej popularności w Polsce położył w tym roku Siergiej Łukianienko. Szczególnie godna polecenia jest dylogia Labirynt odbić/Fałszywe lustra (obie pozycje Amber), oryginalne wykorzystanie motywów z arsenału zgranego do cna, jak by się mogło zdawać, cyberpunku. Do tego doszedł drugi tom kolejnej dylogii, zapoczątkowanej Linią marzeń, czyli Imperatorzy iluzji (Amber), oraz opowiadanie Negocjatorzy („Science Fiction” nr 10).
Był to drugi i, niestety, właściwie ostatni rok, w którym magazyn „Science Fiction” publikował regularnie rosyjskojęzyczną fantastykę, będącą w pierwszym okresie tego pisma jedną z jego wizytówek. Listę wymienionych powyżej tekstów uzupełniały opowiadania Mariny i Siergieja Diaczenków (Wirlena, nr 4; to była pierwsza publikacja w języku polskim tych z pewnością jednych z najciekawszych współczesnych, piszących w języku rosyjskim twórców fantastyki), Andrieja Łazarczuka i Michaiła Uspienskiego (nagradzana w Rosji Żółta łódź podwodna, nr 7), Swiatosława Łoginowa (Skryba, nr 6), Aleksandra Mazina (Bug, nr 9), Jeleny Pierwuszyny (Uśmiech fortuny, nr 8), Dmitrija Skiriuka (Standard, nr 3), Borysa Szterna (Dom, nr 11) oraz Dalii Truskinowskiej (W torebce nie ma życia, nr 2). Zestawienie nazwisk doprawdy imponujące!
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Rosyjską fantastykę publikował również na swych łamach miesięcznik (z założenia, gdyż różnie z dochowaniem terminowości bywało) „Sfinks”. Poświęcony jej został nr 9-10, w którym znalazły się dwie nowele: znakomity Motyl i bazyliszek Julija Burkina oraz Czarna ściana Leonida Kudriawcewa.
Na zakończenie wspomnieć należy o dwóch projektach czerpiących inspirację (według niektórych – pasożytujących) ze słynnych tekstach uznanych autorów. Jakby tego nie oceniać, przyznać trzeba jedno – sprzedaż obu książek szła chyba całkiem nieźle. Mimo to jedną z nich – mowa o będącej swoistą kontynuacją Władcy Pierścieni J.R.R. Tolkiena trylogii Nika Pierumowa Pierścień mroku – wydawca, tj. Prószyński i S-ka, wycofał z księgarń, wyraźnie przestraszony wizją procesów o naruszenie praw autorskich spadkobierców Profesora. Drugą książkę – wydany przez ISĘ zbiorek czterech opowiadań Władimira „Wochy” Wasiliewa z serii o wiedźminie epoki postindustrialnej, z czego dwa: Kwestia ceny i Ojczyzna obojętności, były premierowe – wciąż jeszcze można znaleźć na półkach księgarń. Na tę ostatnią zabawę ponoć wyraził zgodę Andrzej Sapkowski…
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

36
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.