Panowie Vít Klusák i Filip Remunda, para zachwyconych sobą debiutantów od „Czeskiego snu”, nie powinni zapominać w swej kampanii „zachęcania przez zniechęcanie”, że zwracają się do recenzentów. Błąd. To nie dla idiotów, więc trzeba było użyć słów: „Nie chwalcie!”, „Nie płaszczcie się!”, „Powstańcie z kolan!”. Choć łyknęli i bez tego. Efekt znany: mamy nowy dokument kultowy. Dla pismaków, którzy nie mają szczypty własnej refleksji i powtarzają tylko, co cudze.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Sztuka reklamy i reklamiarstwo galopuje tak szybko do przodu, że nie ma szans, by rzecz opowiedziana ze skalkulowanym napuszeństwem i odnosząca się do zaprzeszłości, tj. do pewnego dnia w Czechach, między częściowym zaćmieniem słońca a dniem dziecka (1 czerwca 2003), mogła dziś zachować jakąś świeżość. Paradoksalnie, to jest martwe z urodzenia, jak nie jest martwy czeski czarny film, „Straszne skutki awarii telewizora”, Mencel czy Hrabal. Czechy były wtedy u progu nieprzytomnie nagłaśnianego przez media referendum o akcesie do Europy (jak u nas, jak u nas!), ale coś już świtało, że reklama, to nie tylko wszechobecne billboardy z towarem, ale też konterfekty polityków, przyglądających się nam bacznie z pobocza. Tę świadomość mamy już jakby zaliczoną, choć wciąż pobieramy nowe lekcje zbiorowego oszołomienia i padnięcia na kolana. Wystarczy zawalenie się hali w Chorzowie lub śmierć bohatera mediów w Iraku. Jesteśmy w trakcie śnienia naszego własnego, polskiego snu. Daj Boże, by coraz więcej się wybudzało. Dałbym za to na mszę. Po paru obłędach z okazji wyborów, gdy czołowi herezjarchowie grożą palcem, że nie pójście do urny, to grzech, a w kolejnym, że właśnie pójście do niej, to grzech, już trochę świta. Po „Super size me!” i paru dokumentach Moore′a trudno dziś postawić następny krok. Jak? Bo chyba nie w estetyce „Czeskiego snu” Klusáka i Remundy. Napuszona drętwość z trudem przechodzi w poezję i w gorzki śmiech z samych siebie. Ja tam jestem za ironią Szulkina, o którym trochę zapomnieliśmy. Za jego „Wojną światów” i cynicznym medialnym hasłem: „Rzeczywistość, to jest to, co my tworzymy” (jakże zresztą prawdziwym!), za polskim „Królem Ubu”. Śmieszne było w tym wszystkim to, że nabrałem się na ten pochlebny chór odgłosów prasowych i poszedłem do kina z podobnym skutkiem, jak owi bohaterowie „Czeskiego snu”, którzy wybrali się na otwarcie atrapy nieistniejącego hipermarketu. To działa, w tym sensie to działa!
Tytuł: Czeski sen Tytuł oryginalny: Ceský sen Reżyseria: Vít Klusák, Filip Remunda Zdjęcia: Vít Klusák, Filip Remunda Scenariusz: Vít Klusák, Filip Remunda Muzyka: Varhan Orchestrovich Bauer Rok produkcji: 2004 Kraj produkcji: Czechy Data premiery: 24 lutego 2006 Czas projekcji: 90 min. Gatunek: dokumentalny |