powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LVI)
czerwiec 2006

Króliki z M16
‹Cat Shit One #1›
Z tymi porównaniami do Usagiego to gruba przesada. Królik królikowi nierówny. W „Cat Shit One vol.1” najlepsze są, o dziwo, wstawki niekomiksowe.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jedynym wspólnym elementem serii „Cat Shit One” i „Usagi Yojimbo” są postacie głównych bohaterów – królików. I na tym podobieństwo się kończy. No, ewentualnie można dorzucić brak kolorów, choć w CSO pojawia się wstawka (4 kartki) w kolorze na papierze kredowym. Ale to wyjątek potwierdzający regułę.
„Cat Shit One” to opowieść o wojnie wietnamskiej. Członkowie amerykańskiego oddziału rozpoznania – szary sierżant „Pakki” Parkins, czarny radiooperator Botaski i albinos Rats – stanowią zgrane trio, wysyłane na przeróżne frontowe i pozafrontowe misje. Akcja jest bardzo dynamiczna, dobrze oddająca chaos wojny. Słownictwo również – w dialogach pada wiele skrótów i wyrażeń slangowych, na szczęście skrupulatnie tłumaczonych w przypisach.
Tłumaczeniami są też wstawki między poszczególnymi rozdziałami/misjami – w nich autor omawia tło i historię wojen o Indochiny, wspomina postacie historyczne, rysuje (załącza zdjęcia?) uzbrojenia używanego przez wszystkie strony konfliktu, kreśli mapy. W sumie to właśnie te wstawki są najciekawsze w całym albumie. Dlaczego?
Pierwsze rozdziały/misje fabularnie są jednoaktówkami – nie ma żadnego ciągu logicznego między nimi, jedynym łącznikiem są postacie bohaterów i wojenne tło. Dopiero gdzieś w połowie albumu sprawy zaczynają się układać chronologicznie – coś wynika z czego innego. Końcówka zaś jest kolejnym zaskoczeniem. Do „Cat Shit One vol.1” załączono fragment „Dog Shit One”, wcześniejszego komiksu tego autora. Tutaj bohaterowie byli jeszcze rysowani jako ludzie, przez co zresztą byli jeszcze słabiej rozpoznawalni niż w CSO. O ile bowiem w „Usagim” rozpoznawalność bazuje na różnorodności gatunków, o tyle tu owe gatunki przyporządkowano różnym grupom etnicznym – wszyscy Amerykanie to króliki, Wietnamczycy to koty, Sowieci to niedźwiedzie, Japończycy – małpy… (zabieg podobny do zastosowanego w w „Maus” Arta Spiegelmana – red.) Dokładając do tego jednolite umundurowanie, powstała sytuacja, w której oddanie cech pozwalających na rozpoznanie postaci stało się prawdziwym wyzwaniem. Niestety, w warunkach grafiki szkicowej, czarno-białej, okazało się ono niemal niewykonalne – stąd zapewne zróżnicowanie kolorystyczne trójki głównych bohaterów.
Niestety, nie udało się autorowi uniknąć antyamerykańskich, pacyfistycznych haseł i przesłań. Ale tak to już jest, gdy wiedzę na dany temat bierze się z kina i telewizji. Dla równowagi otrzymujemy natomiast piękny obrazek z drugiej strony barykady – tam zniechęconych sprzymierzeńców pacyfikowano natychmiast i skutecznie. Tłumaczowi z kolei nie raz i nie dwa poślizgnęło się pióro przy interpunkcji dialogów. Pozbawione przecinków okrzyki wyglądają/brzmią przez to bardzo sztucznie.



Tytuł: Cat Shit One #1
Tytuł oryginalny: Cat Shit One
Scenariusz: Motofumi Kobayashi
Rysunki: Motofumi Kobayashi
Tłumaczenie: Paweł Olejniczak
Wydawca: Waneko
Cykl: Cat Shit One
Format: 138s. 148×210mm; kolorowa wkładka
Cena: 20,—
Data wydania: kwiecień 2006
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

79
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.