powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LVII)
lipiec 2006

Do trzech razy sztuka
‹Bilety›
Nie żywię entuzjazmu dla nowelowych konstrukcji – klecenie filmów z odrębnych opowiastek grozi niezbornością albo rozcieńczeniem całości. W przypadku „Biletów” wrażenie końcowe jest o tyle pozytywne, że filmowe opowieści następują po sobie w porządku od najgorszej do najlepszej. Właściwie tylko ostatni z trzech udzielających się tu reżyserów, Ken Loach, okazał się na tyle konkretny w swojej wypowiedzi, by pozwolić nam zrozumieć, co autor miał na myśli.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Krótki metraż, nawet jeśli jest ogólnym niewypałem, daje się podratować rozmaitymi rodzynkami: celnym gagiem, barwną postacią, zmyślną puentą. Miejsce akcji łączące trzy nowelki „Biletów” – pociąg relacji Niemcy-Rzym – sprzyja tego typu atrakcjom jako przestrzeń o dużym stopniu społecznego zagęszczenia. Odpowiedzialny za pierwszą nowelę Ermanno Olmi dyskontuje tę okoliczność w sposób dość wykoncypowany, przesadnie akcentując różnorodność postaci. Głównego bohatera swojej fabuły, profesora farmacji, reżyser usadowił w przedziale z rumuńskimi emigrantami, żołnierzami węszącymi za terrorystami (nieco przy tym terroryzując pasażerów), wymachującym niewidzialną batutą kompozytorem, rodziną Hindusów, pastorem, nerwowo zezującym znad gazety rozczochranym panem o powierzchowności intelektualisty. Każdemu osobnikowi z tej galeryjki Olmi poświęcił wystarczająco dużo celuloidu, by widz nie miał wątpliwości, że ludzie podróżujący w jednym przedziale różnią się pod względem narodowości, profesji i wyznania. Oprócz wspólnego środka transportu (metafora Europy?) łączy ich wrażliwość społeczna – w finale opowiastki profesor pod naciskiem spojrzeń wszystkich pasażerów spełni dobry uczynek względem rumuńskiego dziecka. Komicznym rodzynkiem w nowelce Olmiego jest postać nadgorliwego sołdata, a właściwie jego bezlitośnie militarna fizjonomia, na którą profesor łypie niechętnym okiem, jako że wojak zajmuje przeciwległe siedzenie.
Opowieść Włocha wypada blado przede wszystkim z powodu rozdwojonej fabuły. Profesor zerka na świat rzeczywisty przez mgiełkę melodramatycznej retrospekcji – przewijają się sceny rozstania naukowca z urodziwą młodą asystentką. Finisz noweli nie ma nic wspólnego z iskrzącym uczuciem (które zresztą ciężko potraktować inaczej niż nieporozumienie, ale nie ma sensu rozwijać tego tematu) i w efekcie cały przyjacielsko-miłosny wątek zdaje się pełnić funkcję retardacyjną.
Abbas Kiarostami, irański „nowofalowiec” lubiący posmęcić o sensie życia („Smak wiśni”) dorzuca do kolejowego przedsięwzięcia nieco więcej komizmu postaci. Młody chłopak Filippo, z rozwydrzoną i despotyczną matroną zajmują zarezerwowane (nie przez nich) miejsca w wagonie pierwszej klasy. Pojawienie się okazicieli miejscówek skutkuje całkiem zabawną chryją. Duet w postaci temperamentnej pani i uległego chłopaka, który okazuje się jej opiekunem, zdecydowanie bardziej przykuwa uwagę niż nudnawa facjata profesora z historii Olmiego, jednak nie prowokuje zbyt licznych przemyśleń. W korytarzu pociągu Filippo nawiązuje rozmowę z młodszą o kilka lat dziewczyną z rodzinnej miejscowości. Pogawędka, która szybko schodzi na temat wspólnych znajomości i lat szkolnych, pobrzmiewa nutą nostalgii. Tonacja przemijania mocniej przebija się przez harmider, który wywołuje starsza pani, kiedy okazuje się, że kobieta zmierza na pogrzeb męża-generała. Kłótliwość wdowy nie koresponduje jednak z jej żałobą, więc gdy ponosi ona przykre konsekwencje swojego awanturnictwa, na współczucie nas już raczej nie stać.
Nowelkę Kiarostamiego ogląda się bez zgrzytów, choć pozostaje wrażenie niekonkluzywności. Olmi zaopatrzył swój obrazek w dość wyraźną puentę, choć nie wynikała ona ściśle z fabuły filmu, natomiast Irańczyk lepiej zorganizował swoją opowiastkę, lecz zapomniał o wnioskach. Być może zależało mu głównie na stworzeniu klimatu. Przemijania, oczywiście.
Dopiero nowelę Loacha ogląda się z pełną satysfakcją. Jest swojska, świetnie opowiedziana, obfituje w siarczysty humor i zawiera klarowne przesłanie. Jej bohaterami są trzej kibice Celtic Glasgow zdążający do Rzymu na mecz swojej drużyny – dbając przy tym, by nikt ze współpasażerów nie czuł się niedoinformowany co do ich klubowych sympatii oraz celu podróży. Znietrzeźwieni nadmierną ilością adrenaliny Szkoci przejawiają skrajne zachowania – bądź to skaczą sobie wzajemnie do gardeł (lub pyskują do konduktora), bądź w przypływie entuzjastycznej życzliwości obdarowują prowiantem albańskiego młokosa, a następnie całą jego rodzinę. Zaczyna się robić gorąco, gdy okazuje się, że jednemu z „Celtów” gdzieś zapodział się bilet. Podejrzenie pada na małoletniego Albańczyka.
Loach nakreślił postacie kibiców z dużą dozą sympatii (bodaj większą niż ironii). Przypisał im bardzo ludzkie odruchy, wątpliwości moralne, zdolność do poświęcenia dla obcego człowieka (ba! dla albańskiego uchodźcy). Taki „humanitarny” obraz stadionowego watażki zapewne kłóci się z naszym wyobrażeniem o testosteronowym orangutanie. Można tę nieco wyidealizowaną wizję przypisać społecznej wrażliwości wywodzącego się z robotniczej rodziny, lewicującego reżysera. Można też poddać w wątpliwość własne wyobrażenie o demonicznym pseudokibicu. Osobiście nie decyduję się na ten ostatni wariant, niemniej zwieńczającą „Bilety” nowelę szczerze polecam, zarówno ze względu na jakość wykonania, jak i wyraziste, humanistyczne przesłanie. Soczysty szkocki dialekt jest dodatkową atrakcją filmu.



Tytuł: Bilety
Tytuł oryginalny: Tickets
Reżyseria: Abbas Kiarostami, Ken Loach, Ermanno Olmi
Zdjęcia: Mahmoud Kalari, Chris Menges, Fabio Olmi
Scenariusz: Abbas Kiarostami, Ermanno Olmi, Paul Laverty
Obsada: Valeria Bruni Tedeschi, Filippo Trojano, Klajdi Qorraj
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Iran, Wielka Brytania, Włochy
Dystrybutor: Gutek Film
Data premiery: 23 czerwca 2006
Czas projekcji: 115 min.
Gatunek: dramat, komedia
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

53
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.