Ameryka jest niesamowita! Można tam znaleźć kobiety zawodowo trudniące się wyciąganiem opornych maminsynków po trzydziestce z domowych pieleszy. Co lepsze, można nawet natknąć się na filmowców święcie przekonanych, że Sarah Jessica Parker jest bardziej interesująca od Zooey Deschanel lub reżyserów, którzy myślą, że filmem takim jak „Miłość na zamówienie” pozyskają sobie wielbicieli komedii romantycznych. Bardziej nie można się już mylić!  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Filmy, które z założenia mają być radosną, relaksującą rozrywką, a okazują się wymuszonym tworem mocno nadwerężonej wyobraźni producentów, odbierającym otwartość na wszelkie wymysły porażonego letnim upałem Hollywood, powinny być palone na stosie przed słynnym Kodak Theatre. Tak ku przestrodze. Porażka filmu artystycznego, z ambicjami przekazania ważnych przemyśleń, bywa znacznie mniej irytująca i męcząca niż filmu czysto rozrywkowego, w dodatku reprezentującego bardzo tradycyjny gatunek komedii romantycznych. Lubię komedie romantyczne, bo – mimo trudnej do uniknięcia szablonowości – przynoszą rozluźnienie i uśmiech. Tymczasem „Miłość na zamówienie” zapisze się w historii jako film wyrabiający złą opinię gatunkowi. Posługując się cytatem z komedii P.J. Hogana „Mój chłopak się żeni”: „Jestem szumowiną. Właściwie – gorzej. Jestem pleśnią porastającą szumowinę”. Gdyby film mógł mówić, pseudokomedia Toma Deya miałaby idealne, pełne skruchy wyznanie dla publiczności. „Miłość na zamówienie” rozpada się głównie ze względu na nieudany dobór aktorów w rolach głównych oraz brak scenariusza. Film może mieć wiele wad, ale jeżeli nie ma interesujących bohaterów, skazany jest na porażkę. Matthew McConaughey potrafi grać tylko wtedy, gdy – kierowany przez wymagającego reżysera – ma co zagrać. Niestety, jego agent nie najlepiej dobiera mu projekty. W kategorii komedii jedyny udany film w dorobku aktora to obraz Donalda Petriego „Jak stracić chłopaka w 10 dni”, który niewątpliwie kojarzą wszyscy fani gatunku. Tylko że w filmie Petriego – oprócz pomysłu wyjściowego – bawiono widzów nieźle skonstruowanym rozwinięciem, a McConaughey miał partnerkę w postaci zabawnej i naturalnej Kate Hudson. Tymczasem, w „Miłości na zamówienie” mamy okazję oglądać na ekranie sztuczną, nudną i nijaką Sarah Jessicę Parker, przy której McConaughey to kandydat do Oscara. Zupełnie chybiona para głównych bohaterów nie jest już w stanie uratować schematycznej fabuły obfitującej w grepsy niskich lotów. Podczas oglądania filmu Deya, znudzeni kluczowym wątkiem, czekamy na pojawienie się postaci drugoplanowych. Zooey Deschanel w roli neurotycznej współlokatorki Pauli granej przez Parker oraz rodzice filmowej postaci McConaugheya – Trippa – skupiają całą uwagę, niwelując nieco braki „Miłości na zamówienie” pojawiające się prawie na każdym innym polu.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Pomysł wyjściowy oferuje kilka całkiem zabawnych możliwości rozwinięcia fabuły. Niestety, twórcy zarzucają jakąkolwiek logikę, której przecież w komediach romantycznych nie musi być w nadmiarze, tworząc zawód praktykowany przez Paulę: psycholog podstępnie wyciągająca dorosłych facetów spod rodzicielskich skrzydeł. Panowie zrywając ze sprytną Paulą, wcale nie czują się oszukani bądź urażeni – uratowani przed zależnością od rodziców stają się samodzielni i przedsiębiorczy. Chwileczkę, czy to na pewno takie proste? Z założenia ambitne nawiązanie do społecznego tematu braku samodzielności u młodych ludzi ginie w filmie Deya gdzieś między sztampą a sztywniactwem S.J. Parker. Sama realizacja techniczna nie pozostawia wiele do życzenia. Ładne zdjęcia, sympatyczny zestaw piosenek w tle, zgrabny montaż. Jednak „Miłość na zamówienie” to doskonały przykład filmu, w którym profesjonalna realizacja nie pomaga, bo zabrakło historii, interesujących bohaterów, a przede wszystkim duszy. Dlatego twór Deya zobaczyć można tylko dla bohaterów drugiego planu, a zwłaszcza utytułowanej już Kathy Bates i wspomnianej wcześniej Deschanel, znanej w Polsce z „Autostopem przez galaktykę”. Jeżeli natomiast tęsknicie za udaną komedią romantyczną, lepiej sięgnąć chociażby po zeszłorocznego „Hitcha”, a już najlepiej przypomnieć sobie któryś z brytyjskich klasyków, np. „Notting Hill” – zabawne, inteligentne i romantyczne. Czyli takie, jakie być powinno.
Tytuł: Miłość na zamówienie Tytuł oryginalny: Failure to Launch Reżyseria: Tom Dey Zdjęcia: Claudio Miranda Scenariusz: Tom J. Astle, Matt Ember Obsada: Matthew McConaughey, Sarah Jessica Parker, Zooey Deschanel, Justin Bartha, Bradley Cooper, Kathy Bates, Stephen Tobolowsky Muzyka: Rolfe Kent Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: UIP Data premiery: 23 czerwca 2006 Czas projekcji: 97 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 20% |