powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (LXI)
listopad 2006

Dobry i zły glina
‹Infiltracja›
„And the Oscar goes to… Martin Scorsese!” – tego zdania niedoceniany przez Amerykańską Akademię reżyser nie usłyszał jeszcze nigdy, choć miał na to szansę bez mała osiem razy. Podczas przyszłorocznej gali raczej znów nie będzie mu dane cieszyć się ze zdobycia upragnionej statuetki, bo „Infiltracji”, na tle innych dokonań reżysera m.in. „Chłopców z ferajny”, daleko do wybitności.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Generalny zarys treści znamy już z hongkońskiego hitu „Infernal Affairs: Piekielna gra”, zaadaptowanego do realiów wschodniego wybrzeża: Colin Sullivan (Matt Damon) jest gliniarzem na usługach mafiosa Franka Costello (Jack Nicholson), natomiast Billy Costigan (Leonardo DiCaprio), odwrotnie – udaje gangstera, w rzeczywistości będąc policyjnym tajniakiem. Dwa różne światy, dwa różne priorytety, zbliżone postawy i zadania. Obaj na co dzień przybierają maskę kłamstw i fałszu, obaj starają się wytropić swoje odbicie po drugiej stronie barykady. Znamienna dla ukazania kontrastu postaci Billa i Colina jest scena, gdy widzimy ich razem po raz pierwszy. Colin z dumą i uśmiechem wychodzi od przełożonego, rzuca jakiś żarcik sekretarce, podczas gdy Billy siedzi skulony w fotelu w źle dobranym i skrojonym garniturze. Z miejsca znacznie chętniej zaufalibyśmy temu pierwszemu, uroczemu i wzorowemu stróżowi prawa, choć paradoksalnie to pozornie bojaźliwy i niepewny Billy stoi w tym układzie po właściwej stronie. Przynajmniej tak wydaje mu się na początku.
Dla obu rywali ukrywanie się pod fasadą fałszu z czasem staje się stąpaniem po bardzo cienkim lodzie. Billy stykając się na co dzień z całym brudem przestępczego życia pogrąża się w wewnętrznym chaosie i ma wszystkiego serdecznie dosyć. Wcale nie lżej wiedzie się Colinowi, odczuwającemu coraz wyraźniej skutki nierównej lojalności miedzy nim a Costello, tym bardziej, że ta także ma swoją cenę, którą jest mu coraz ciężej płacić. Obaj mają tylko poszlaki, niedopowiedzenia i są tak samo blisko odkrycia tożsamości „kreta” jak na początku. Dlatego mimo oczywistego dysonansu moralnego zaczyna więcej ich łączyć niż dzielić. Solą w oku staje się dla obu Costello: dla Billy’ego jego koniec jest kresem psychicznej męczarni i życia na ciągłej krawędzi, dla Colina – upragnionym wyzwoleniem spod ręki coraz uciążliwszego pryncypała.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jest coś niepokojąco pesymistycznego w obrazie Scorsese, coś, co nie pozwala pozostać wobec niego obojętnym. Bowiem tak naprawdę ani Billy ani Colin nie kontrolują prowadzonej przez nich gry, będąc jedynie marionetkami w rękach swoich mocodawców, którzy poświęcą wiele, aby osiągać cel. W rzeczywistości są zaledwie jednymi z wielu maleńkich trybików ogromnej machiny, na dodatek nie niezastąpionymi. Nie ma znaczenia który z nich prędzej odkryje prawdę o rywalu. Obaj i tak będą przegrani. Co więcej, Scorsese przy pomocy złożoności postaci Costigana portretuje z brutalną wręcz dosadnością piekielnie wysoką cenę, jaką płacimy wiodąc podwójne życie. Zgodnie z przysłowiem „kto z kim przystaje takim się staje”, człowiek z czasem gubi i zatraca swą osobowość, co, jak się okazuje, jest najcenniejszą rzeczą jaką posiada. Po wszystkim Billy nie chce pieniędzy, medali i splendoru. Jego jedynym pragnieniem jest odzyskanie tylko tego, czego nie miał przez szmat czasu – własnej tożsamości. Lecz nie oznacza to formalnego włączenia do policyjnej służby, bowiem Billy mentalnie nie jest już gliną. Zresztą nigdy nie był.
Aktorsko „Infiltracja” wypada przyzwoicie z naprawdę niezłą kreacją wciąż niedocenianego Di Caprio. Ten to ma szczęście, nie dość, że chyba do 60-tki będzie grywał młodzieniaszków będących na progu dorosłego życia, to do tego trafił na reżysera, który konsekwentnie, poza „Aviatorem”, obsadza go wbrew jego niesłusznie utartemu filmowemu emploi – przystojnego młodzika. Ubiera w znoszone ciuchy, szpeci twarz nierównym zarostem i daje pograć role, które wymagają od niego więcej niż tylko soczystego uśmiechania się do kamery. Słabiej wypada Nicholson grając dość nierówno i często z niekontrolowanym rozmachem, choć akurat w jego przypadku termin „słabiej” i tak ma wiele wspólnego z geniuszem.
A zatem produkt idealny? Mimo wszystko nie, bowiem brak w „Infiltracji” czegoś nowego, czego jeszcze w filmach Scorsese nie było. Przegrani bohaterowie, brudna i bezpardonowa walka, uprzedmiotowienie człowieka i deprecjacja wartości życia przewijała się w jego poprzednich dokonaniach co najmniej kilkukrotnie. Przy okazji remake’u Scorsese wygrał właściwie podobne emocje i stworzył adekwatną charakterologię historii do pierwowzoru Andrew Laua i Alana Maka, jedynie w trochę zmienionej stylistyce. Na dodatek, rezygnując z monumentalnej i epickiej poetyki hongkońskiego oryginału, zrobił z końcówki krwawą i niczym nie uzasadnioną jatkę, stawiając bardziej na zaskoczenie, które mija szybko, niż misternie budowane napięcie. Przy okazji Scorsese wpadł w pułapkę przesadnej wierności oryginałowi i, miast uczynić z eliminacji Costello punkt zwrotny dla całej historii, brnął w nią dalej. Pojedynek Billego i Colina trwał nadal. A balon fabuły rósł i rósł aż nadymał się do granic możliwości. Lau i Mak umieli sobie z tym poradzić serwując gorzki finał. Scorsese niestety nie, i wraz z ostatnim wystrzałem jego balon pękł z hukiem, stając się jedynie pretensjonalną i błahą agitką, choć pyrrusowego, lecz zawsze triumfu sprawiedliwości.



Tytuł: Infiltracja
Tytuł oryginalny: The Departed
Reżyseria: Martin Scorsese
Zdjęcia: Michael Ballhaus
Scenariusz: William Monahan
Obsada: Leonardo DiCaprio, Matt Damon, Jack Nicholson, Martin Sheen, Vera Farmiga, Mark Wahlberg, Anthony Anderson, Ray Winstone, Alec Baldwin, Mark Rolston
Muzyka: Howard Shore
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 27 października 2006
Czas projekcji: 152 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat, sensacja
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

52
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.