powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (LXI)
listopad 2006

Detektyw Dampc na tropie zaginionej intrygi
‹Benedykt Dampc. Prywatny detektyw›
W środowisku komiksowym działalność twórcza Jerzego Szyłaka wzbudza wiele kontrowersji. Niektórzy widzą w nim jednego z najlepszych polskich scenarzystów, inni zaś odsądzają od czci i wiary, nierzadko określając jako grafomana. Najnowszy album o przygodach Benedykta Dampca może przysporzyć argumentów zarówno jednym, jak i drugim.
Zawartość ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Szyłak zaprosił do współpracy kilku rysowników, którym zlecił stworzenie historyjek obrazujących poczynania Dampca w codziennych dla niego sytuacjach. Różni rysownicy to oczywiście różne style – ale to zabieg jak najbardziej celowy. Taka dyferencjacja miała zapewne na celu uwypuklenie postaci Benka Dampca jako człowieka o wielu twarzach i wcieleniach. Dodatkowo zdają się to podkreślać tytuły poszczególnych opowiadań: „Tropiciel”, „Poszukiwacz”, „Dobroczyńca”, „Zawodowiec"… Same historyjki niewiele łączy poza głównym bohaterem, dlatego też „Benedykt Dampc. Prywatny detektyw” przypomina pod tym względem bardziej okolicznościową antologię niż pełnokrwisty i wewnętrznie spójny album.
Fotografowanie niewiernych współmałżonków (koniecznie podczas smakowitych wizualnie scen zdrady), odszukiwanie zaginionych bliskich swoich klientów, drobne zatargi w barach z miejscowym elementem – tak wygląda codzienność detektywa Dampca. Na pierwszy rzut oka mało to ekscytujące, czasem tylko pojawi się jakiś wilkołak do odstrzelenia. Wielbicieli kryminału album ten po prostu znudzi – bo co to za mrożący krew w żyłach komiks, w którym bohater samym wyciągnięciem spluwy odstrasza bandytów? Wszystkie historyjki są tu jednowątkowe, brakuje rozbudowanej intrygi, suspensu i zaskakujących point. Sam Dampc to zimny brutal z momentalnymi refleksjami na temat życia i swojej pracy. Nie wytrzymuje porównania z Philipem Marlowem. Zresztą nie wydaje się, by autor miał takie ambicje – chociaż porównania z Chandlerem nasuwają się same podczas lektury tego komiksu.
Graficznie album stoi na bardzo nierównym poziomie – jak przystało na szanującą się antologię. Objawieniem tego zbiorku jest KRL – jego wkład do albumu narysowany jest lekko i z polotem. Wydaje się, że to on powinien przejąć ołówek po Robercie Służałym i wziąć udział w projekcie „Benedykt Dampc 3”, o ile taki powstanie. Dobrze zaprezentował się również Rafał Szłapa – elegancko i klimatyczne, w sposób przyjemny dla oka. Reszta rysowniczej załogi zaliczyła w tym tomiku epizody niewarte większej wzmianki.
„Benedykt Dampc. Prywatny Detektyw” ma kilka dobrych momentów, niestety, jako całość zbyt szybko ulatuje z głowy. Właściwie trudno określić, dla jakiej grupy docelowej przeznaczona jest ta publikacja. Podobny problem miał miejsce zresztą w przypadku „Wyznań właściciela kantoru” (jedną z poprzednich produkcji Jerzego Szyłaka) – tamten komiks nie był gratką ani dla miłośników komiksu erotycznego, ani obyczajowego. „Benedykt Dampc” w porównaniu z „Wyznaniami…” wypada dużo lepiej, jednak daleko mu do miana wydawniczego wydarzenia roku. Zdecydowanie nie jest to pozycja godna polecenia dla miłośników klasycznych historii detektywistycznych. Album potwierdza, że Szyłak jest scenarzystą solidnym, który ma zamysł na serię i konsekwentnie go realizuje. Wielbiciele jego twórczości z pewnością będą usatysfakcjonowani, bo autor prezentuje w tym zbiorku swój charakterystyczny styl pisarski. Prawdopodobnie jednak ich krąg nie rozszerzy się znacząco po premierze tego albumu.



Tytuł: Benedykt Dampc. Prywatny detektyw
Scenariusz: Jerzy Szyłak
Rysunki: Rafał Szłapa, Hubert Ronek, KRL, January Misiak, Marcin Nowakowski, Kamil Bachmiński, Agon
ISBN: 83-922963-4-6
Format: 65s. 175×250mm
Cena: 15,—
Data wydania: październik 2006
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

67
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.