„Wrota” Mileny Wójtowicz – bezpretensjonalna, momentami zabawna powieść fantasy o dziewczynie obdarzonej niezwykłym darem… czy też może raczej obciążonej dziedzicznym przekleństwem. Bohaterka ma problemy ze swoją mocą, a czytelnik – z jej wszechmocą. Na szczęście do czasu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ze względu na objętość (ponad 500 stron) „Wrota” zasługują na określenie „powieść”, choć podczas lektury ma się wrażenie, że to raczej rekordowo długie opowiadanie: akcja toczy się liniowo i jednotorowo, śledząc niemal wyłącznie główną bohaterkę. Jest nią siedemnastoletnia królewna imieniem Salianka, władczyni Twierdzy i „nosicielka” Wrót w umyśle, które są przejściem do innego wymiaru, będącego czymś w rodzaju piekła. Jest to niebezpieczna zdolność, ponieważ czyhające tam demony zagrażają królewnie i jej światu. W pewnych okolicznościach może się jednak okazać przydatna: Wrota, które – jak się okazuje – mają własną osobowość i umysł, pozwalają Saliance na takie sztuki jak fruwanie albo zaklinanie demonów w zwierzęta i osoby (celem nadania im nadludzkich właściwości, na przykład przemiany lekko gamoniowatego księcia w superbohatera, jakby żywcem wyjętego ze wszystkich parodii „Conana”). Zasadniczym problemem z osobą posiadającą tego typu moc jest to, że choć Salianka jest bardzo sympatyczna (Milena Wójtowicz ma dobrą rękę do tworzenia fajnych, żywych postaci, co udowodniła w opowiadaniach), czytelnik niezbyt się przejmuje jej losem – no bo skoro z każdej groźnej sytuacji ocalą ją Wrota… Mniej więcej w połowie książki przeżycia bohaterki stają się nieco bardziej absorbujące – dziewczyna ma problemy ze swoją osobowością i do tego nieszczęśliwie się zakochuje, a w tych sprawach czary nie są w stanie jej pomóc. Jednak tak naprawdę powieści przydałoby się nieco dramatyzmu i tajemnicy. W dodatku przedstawiony świat jest nieco niespójny, jakby autorka w trakcie pisania zmieniła koncepcję: na początku łupieskie wyprawy band z Twierdzy i ich starcia z superbohaterem Ulkiem opisywane są w konwencji walk mieszkańców Mirmiłowa za zbójcerzami, gdzie wiadomo, że poza paroma siniakami nic się nikomu nie stanie. Ścinanie dworaków i rozszarpywanie rozmaitych ludzi przez zaprzyjaźnionego demona przedstawione jest dość lekko. Po kilku rozdziałach nagle tonacja się zmienia: pojawiają się niezbyt sprecyzowani Egzorcyści, palący ludzi na stosach, ginie pewna sympatyczna (acz czwartoplanowa) postać i ogólnie robi się mniej beztrosko. Przyznam, że dla mnie osobiście było to pewnym zgrzytem. Mimo wprowadzenia elementów bardziej serio – jak wspominani Egzorcyści czy też problemy z nagle odnalezioną po latach dysfunkcyjną matką – ogólny klimat książki pozostaje dość „bajkowy”. Dużą zaletą książki jest humor – choć nie tak wyrazisty jak w opowiadaniach i nie występujący na tyle często, bym ze spokojnym sumieniem mogła nazwać „Wrota” powieścią humorystyczną. Zawiera się on zarówno w akcji (momentami bardzo slapstickowej), jak i w sposobie narracji („Wyszła, a za nią Virven z naręczem broni i niania z zimnymi okładami. […] Odprowadzały ich wrzaski Szóstego, któremu właśnie zeskrobywano resztki demona z czubka głowy”), choć to drugie może powodować, że perypetie bohaterki sprawiają wrażenie niepoważnych. Do moich ulubionych należy scena, w której Wrota tłumaczą Saliance, że na starość „zmieni się we wredną jędzę, palącą w piecu małe dzieciaczki”. „Dlaczego dzieciaczki?” „Bo dorośli się nie zmieszczą”. Kto lubi opowieści o Arivaldzie z Wybrzeża i zaczytuje się w książkach ze Świata Dysku, kogo bawi wizja groźnych łupieżców zmuszonych do szorowania szmatą podłogi, na którą weszli w zabłoconych butach, słowem – kto lubi lekką, „baśniową” fantastykę, tego do przeczytania książki Mileny Wójtowicz gorąco zachęcam. Opowiadania Mileny Wójtowicz publikowane w „Esensji”:
Tytuł: Wrota Autor: Milena Wójtowicz ISBN: 83-89011-80-8 Format: 512s. 125×195mm Cena: 28,99 Data wydania: 24 lipca 2006 Ekstrakt: 60% |