Lucy M. Montgomery znana jest na całym świecie głównie jako autorka „Ani z Zielonego Wzgórza”. W „Emilce z Księżycowego Nowiu” porusza podobne problemy sieroctwa, przyjaźni i początków kariery literackiej, jednak moim zdaniem robi to na o wiele wyższym poziomie literackim. Nic dziwnego zresztą, skoro książka ta jest o piętnaście lat młodsza niż „Ania…”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Biografowie Lucy Maud Montgomery zgodni są co do tego, że powieściowa trylogia o Emilce zawiera wiele faktów z życia samej autorki. Pewne elementy pojawiają się również w innych jej książkach, jak „Błękitny zamek” czy „Ania z Zielonego Wzgórza”, jednak nawet pobieżne zapoznanie się z życiorysem kanadyjskiej pisarki wystarczy, by zauważyć, że „Emilka z Księżycowego Nowiu” i „Emilka szuka swojej gwiazdy” istotnie pokrywają się z nim w różnych aspektach – nawet taki szczegół jak osiedlenie się przodków rodziny na Wyspie Księcia Edwarda spowodowane chorobą morską prababki i jej niechęcią do dalszej podróży. „Emilka…” opowiada o losach trzynastoletniej dziewczynki obdarzonej dużym talentem literackim. Po śmierci ojca trafia na farmę dwóch starszych, niezamężnych ciotek i przeżywa perypetie typowe dla bohaterek Montgomery: idzie do szkoły (po raz pierwszy w życiu!), z jednymi osobami zawiera przyjaźnie, innym się naraża, niekiedy wplątuje się w zabawne bądź groźne sytuacje; w drugim tomie rozpoczyna już profesjonalną karierę pisarską. Oczami Emilki oglądamy życie codzienne mieszkańców prowincjonalnego miasteczka w Kanadzie w bliżej niesprecyzowanych początkach XX wieku: ich dziwaczne dla nas obyczaje, drobne śmiesznostki czy melodramatyczne tragedie. Montgomery eksponuje głównie dobre strony zaściankowego życia – oczywiście widać jak na dłoni, że wszyscy tam plotkują jak najęci, a wszelka odmienność spotyka się z nieprzyjazną reakcją, jednak miłość autorki do kanadyjskiej prowincji w pewien sposób udziela się czytelnikowi. W powieści raczej pomijane są uciążliwe aspekty, takie jak fakt, że zima na farmie oznacza praktycznie odcięcie od świata, a w niektórych sytuacjach może wręcz oznaczać zagrożenie życia (na szczęście w powieściach tej autorki zwykle dziwnym trafem w pobliżu bohaterki mieszka lekarz). Bardzo pięknie opisana jest przyroda: obcowanie z nią jest dla bohaterów ważne i stanowi źródło wielu cudownych przeżyć – wprawdzie niekiedy graniczących z egzaltacją, ale cóż, dość wiernie oddaje to psychikę wrażliwej nastolatki. Emilka w ogóle jest ciekawie przedstawioną postacią, moim zdaniem o wiele lepiej skonstruowaną niż Ania Shirley. Autorka bardzo dobrze opisuje jej przeżycia związane z pisaniem – uniesienia, wątpliwości, porażki, zmiany nastawienia do własnych utworów – i to, jak ważna jest dla niej twórczość. Dość ciekawie ukazana jest też zmiana jej stosunku do „klanu” – krewnych ze strony matki. Mimo że są niemili i skrajnie nietolerancyjni, potrafią nieoczekiwanie stanąć po stronie członka swojej rodziny, zaś ich przywiązanie do tradycji oraz pozycja społeczna są dla dziewczynki powodem do dumy. Charakterystyczne dla twórczości Montgomery jest ukazywanie postaci i relacji rodzinnych, których nie waham się nazwać patologicznymi. W „Jance z Latarniowego Wzgórza” i jednym z tomów „Ani…” przewija się motyw zaborczej matki, chorobliwie zazdrosnej o swoje dziecko – w „Emilce…” wszystkie te kobiety przebija pani Kent, która w naszej rzeczywistości kwalifikowałaby się do natychmiastowej pomocy psychiatrycznej (z zazdrości truje ulubione koty swojego syna i niszczy jego rysunki). Zresztą niektóre reakcje innych postaci też trudno nazwać zupełnie normalnymi: na przykład dr Burnley praktycznie wyrzeka się swojej małoletniej córki, przekonany, że jej matka go porzuciła. Dla współczesnego czytelnika (szczególnie takiego w wieku głównej bohaterki) zapewne równie dziwaczne będą też zachowania wynikające z obyczajowości tamtej epoki: podsuwanie nastolatce kandydata na „odpowiedniego” męża, skandale wywoływane faktem, że licealistka… wybrała się na spacer z kolegą czy też skłonność do traktowania szczegółów wyglądu i charakteru różnych osób jako typowych dla rozmaitych jego przodków i krewnych.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Narracja trzecioosobowa (przy czym czasami występuje narrator wyraźnie niezależny i wszechwiedzący, a czasami zdecydowanie dominuje punkt widzenia poszczególnych postaci) jest przeplatana fragmentami pamiętników Emilki i jej listów do nieżyjącego ojca. Nieco irytujące jest nadużywanie wielokropków, i to nie tylko w cytatach z pamiętnika dziewczynki (co byłoby uzasadnione „romantycznym” stylem pisania), ale i w zwykłej narracji. Co ciekawe, w poprzednim tłumaczeniu wielokropki te były zastąpione przecinkami, co nie zmieniało sensu, a było mniej irytujące. Pisząc o „poprzednim tłumaczeniu”, mam na myśli wydanie KAW z 1990 roku 1). Porównanie tamtej wersji z obecną było fascynującym doświadczeniem: miałam wrażenie, jakby każda z tłumaczek posługiwała się inną wersją oryginału, gdyż różnice są zbyt jaskrawe, żeby tłumaczyć je wyłącznie zastosowaniem innych zwrotów. Miejscowości Czarnowoda i Gęsi Staw w nowej wersji stają się Perlistą Wodą i Balladowym Stawem, pies rasy szpic zmienia się w chow-chowa, w pewnej scenie bohaterowie zamiast smażonych ziemniaczków jedzą żeberka z rusztu 2), a Emilka za jedno z pierwszych honorariów kupuje sobie raz porcelanowy serwis, innym razem – komplet dzieł jakiegoś poety. Jeszcze większym szokiem było dla mnie odkrycie, że nowe wydanie zawiera mnóstwo opisów, wierszy, dialogów i scen, których w wydaniu sprzed szesnastu lat nie było lub były znacznie krótsze, co sprawia, że tamta książka jest o ok. 1/3 cieńsza! O ile scena, w której postrzelona przyjaciółka Emilki, Ilza, idzie do kościoła w przebraniu staruszki, nie wnosi do akcji nic oprócz humoru, o tyle drastyczne skrócenie ważnego dialogu z dziennikarką, która proponuje bohaterce wyjazd do dużego miasta, czy pominięcie niemal wszystkich fragmentów wierszy Emilki jest niedopuszczalną ingerencją w treść książki. Kilka słów należy się okładce – obrazek jest interesujący graficznie, nieco „dziki” i bardziej malarski niż zwykle umieszczane na książkach Montgomery sielskie widoczki z buzią głównej bohaterki na pierwszym planie. Postać Emilki wyłania się z mroku wśród luźnych, kolorowych kresek. Wprawdzie artysta nie do końca utrafił z wiekiem (na „Emilce z Księżycowego Nowiu” dziewczynka jest o jakieś pięć lat za młoda, zaś na tomie „Emilka szuka swojej gwiazdy” o dziesięć za stara i wygląda na zepsutą trzydziestolatkę), ale i tak okładki te pozytywnie wybijają się spośród dość nijakich grafik na innych książkach tej autorki. Cykl o Emilce można zdecydowanie polecić wszystkim miłośnikom książek Lucy Maud Montgomery oraz osobom, które w ogóle lubią tego typu literaturę – innych może odstraszyć wspominana już egzaltacja opisów i przeżyć wewnętrznych bohaterki. 1) „Emilka ze Srebrnego Nowiu”, „Emilka dojrzewa” – tłum. Maria Rafałowicz-Radwanowa, Krajowa Agencja Wydawnicza, Poznań 1990. 2) We wszystkich scenach, w których w poprzednim wydaniu bohaterowie jedli orzechy, teraz jedzą pączki, co nasuwa przypuszczenia, że tłumaczka KAW mogła mieć problemy ze słowem „donuts”, ale zamiana ziemniaków na mięso…?
Tytuł: Emilka z Księżycowego Nowiu Tytuł oryginalny: Emily of New Moon Autor: Lucy Maud Montgomery Przekład: Ryszarda Grzybowska Cykl: Emilka ISBN-10: 83-08-03877-8 Format: 394s. 123×197mm Cena: 26,— Data wydania: 3 sierpnia 2006 Ekstrakt: 70%
Tytuł: Emilka szuka swojej gwiazdy Tytuł oryginalny: Emily Climbs Autor: Lucy Maud Montgomery Przekład: Ewa Horodyska Cykl: Emilka ISBN-10: 83-08-03878-6 Format: 372s. 145×205mm Cena: 26,— Data wydania: 17 sierpnia 2006 Ekstrakt: 70% |