Choć najnowsza powieść Anny Brzezińskiej niewątpliwie przynależy do fantasy, wyróżnia się na tle gatunkowej średniej dzięki interesującej narracji i bogactwu postaci, wątków oraz zdarzeń; na usta ciśnie się określenie „panorama”. „Plewy na wietrze” są dzięki temu powieścią pasjonująca i oryginalną – ale nieprzeznaczoną dla każdego.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Historia tej książki niewiele ustępuje w swym skomplikowaniu powikłanym losom jej bohaterów. W roku 1999 Anna Brzezińska zadebiutowała powieścią „Zbójecki gościniec”. Była to pierwsza część sagi o zbóju Twardokęsku, rozgrywającej się w Krainach Wewnętrznego Morza. Część druga, „Żmijowa harfa”, wydana została rok później… i zapanowała niemiła dla czytelnika cisza. „Letni deszcz”, część trzecia i ostatnia, utknął gdzieś i nie chciał się na rynku pojawić. W międzyczasie autorka założyła Agencję Wydawniczą Runa, wydała tom opowiadań umieszczonych w świecie Krain Wewnętrznego Morza (związanych poniekąd z sagą o Twardokęsku) oraz w 2004 r. wydała pierwszą część ostatniego tomu („Letni deszcz. Kielich”). Zapowiedzi ze strony wydawnictwa Runa sugerują, że cykl w najbliższym czasie zostanie wydany przez nie w całości, a drugim etapem tego planu jest wydanie całkiem nowej wersji tomu pierwszego („Zbójeckiego gościńca”). Jest to zamierzenie o tyle słuszne, że nie tylko pozwala mieć cały cykl w jednej szacie graficznej (co, choć istotne, nie jest może powodem do wydawania dodatkowych pieniędzy na tę samą książkę), ale umożliwia autorce poprawienie swojego debiutu, który, nie oszukujmy się, konstrukcyjnie się momentami chwiał. W zasadzie proces, jakiemu poddany został pierwszy tom cyklu, ciężko nazwać uzupełnianiem czy też poprawianiem. Została fabuła i bohaterowie, ale nową wersję czyta się zupełnie inaczej. Wszystkie wady, które psuły „Zbójecki gościniec”, zostały wyeliminowane (z jednym wyjątkiem, o którym dalej) i ze spokojnym sercem można polecić „Plewy na wietrze” nawet tym, którzy pierwowzór znają na pamięć. Efektem jest bowiem fantasy panoramiczna, książka pokazująca świat w sposób nieco odmienny, niż nas do tego przyzwyczaja klasyka gatunku. Akcja „Plew na wietrze” nie podąża bowiem w sposób wyraźny za postaciami i nie toczy się jednym, zdecydowanym nurtem. Sposób opowiadania powoduje, że zamiast angażować się w przygody Twardokęska, czytelnik patrzy na zmieniający się wielki, pełen szczegółów świat, w którym bohaterowie, choć istotni, są jedynie trybikami. Większymi może od innych, ważniejszymi – ale nadal trybikami. Pierwsze, co się rzuca w oczy podczas lektury, to staranność, z jaką opisany jest świat. Czytelnik poznaje Krainy Wewnętrznego Morza w każdym detalu, zna ich historię, geografię, ekonomię, politykę, religię – i wszystkie te elementy łączą się, wpływając na losy bohaterów, tak jak to w prawdziwej historii bywa (choć moim zdaniem można było czytelnika nieco bardziej wprowadzić w mitologię Krain). Świat wykreowany przez Annę Brzezińską jest wieloaspektowy i ciężko w nim być głównym bohaterem, ponieważ zbyt wiele jest czynników kształtujących bieg wydarzeń, aby tylko jednemu z nich – nawet jeżeli jest to fascynująca postać – przypisać dominującą rolę. Bogactwu świata dorównuje rozmach przy tworzeniu bohaterów. Galeria postaci stworzonych w „Plewach na wietrze” obejmuje wielu ludzi, których, mimo podrzędnych ról, poznajemy z wszelkimi ich przesądami, poglądami i sposobami na życie. Autorka jest w stanie wykreować kogoś interesującego w jednym-dwóch akapitach, podając czytelnikowi następny powód do śledzenia biegu wydarzeń. Ten twórczy przepych musi wpływać na to, co się w książce dzieje. W wielkim, żyjącym świecie pełnym realnych ludzi musi ciągle iskrzyć, interes musi się kręcić, wojownicy musza szukać zajęcia, politycy dochodów i terenów, a kapłani – wiernych (choć nie tylko). Ale… teraz chyba czas wyjaśnić, czemu nie każdemu „Plewy na wietrze” przypadną do gustu. Podobają mi się „Plewy na wietrze” i sposób, w jaki zostały napisane. Jednocześnie myślę, że będzie istnieć grupa czytelników, których książka ta zniechęci – i będą mieli ku temu powody. Całe jej bogactwo, dla wielu nęcące, dla innych może stać się zaporą. Nie każdego pasjonuje detaliczne śledzenie tego, jak funkcjonuje świat. Nie każdemu odpowiada schowanie głównej fabularnej osi pośród innych małych wydarzeń, czy też ukrycie głównych bohaterów wśród innych pasjonujących postaci. Najlepszym chyba przykładem tej ostatniej cechy powieści jest historia Nacmierza i Gierasimki, opowiadana pod koniec powieści. Pasjonujący wątek, opowieść godna swojego opowiadania, w której z łatwością można się zatracić i zapomnieć o Twardokęsku, Szarce i Zarzyczce – najważniejszych w końcu postaciach. Skoro już jesteśmy przy zakończeniu – jest ono jednym z fragmentów najbardziej zbliżonych do „Zbójeckiego gościńca”. Wydaje mi się jednak, że dorzucono je niepotrzebnie. „Plewy na wietrze” mogły się ładnie skończyć dojściem historii do punktu wyjścia – spotkania Twardokęska z Mroczkiem w Wiedźmiej Wieży. Dalsze wydarzenia i wprowadzone na koniec postaci tak naprawdę nie zamykają wątków pierwszego tomu, lecz otwierają wątki z tomu drugiego – mowa tu głównie o pojawiających się pod koniec książki Suchymwilku i Szydle. Wskutek tego końcówka, choć dynamiczna, sprawia wrażenie nieco sztuczne. „Plewy na wietrze” są zatem powieścią niezwykłą w swym bogactwie, opisie świata i postaci, mnóstwie wątków – wręcz wyjątkową. Kto lubi takie sagi pełne smakowitych drobiazgów, pokazujące, jak toczy się walec historii, a ludzie stają mu na drodze – temu książkę polecam. Kto woli coś prostszego, bardziej skoncentrowanego na przygodzie – niech się zastanowi, czy po pierwszy tom sagi o Twardokęsku sięgać.
Tytuł: Plewy na wietrze Autor: Anna Brzezińska Cykl: Saga o zbóju Twardokęsku ISBN-10: 83-89595-28-1 Format: 576s. 125×185mm Cena: 34,50 Data wydania: 24 października 2006 Ekstrakt: 80% |