powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXIV)
marzec 2007

Straszne historie
Graham Masterton ‹Strach ma wiele twarzy›
We wstępie do zbioru opowiadań „Strach ma wiele twarzy” Graham Masterton pisze, że chciał pokazać czytelnikom odwieczny strach, który prześladuje ludzi pochodzących z różnych stron świata i wywodzących się z odmiennych kultur. Sądzę, że udało mu się w pełni zrealizować swój zamiar. Znajdziecie w tym tomiku różne historie – niektóre są po prostu niesamowite, inne pełne erotyzmu i przemocy, ale wszystkie bez wyjątku są naprawdę przerażające.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Strach ma wiele twarzy›
‹Strach ma wiele twarzy›
Od dobrych kilku lat obserwuję wydawnictwo Albatros, które w miarę systematycznie wydaje kolejne powieści i zbiory opowiadań Grahama Mastertona. Prowadzi przy tym bardzo rozsądną politykę wydawniczą rzucając na rynek oprócz pozycji nowych także wznowienia starych i klasycznych już tytułów, takich jak „Kostnica”, „Wyklęty” czy „Zwierciadło piekieł”. Pozwala to czytelnikowi zapoznać się z najlepszymi dokonaniami Mastertona i porównać je z nowymi, niestety w większości bardzo słabymi powieściami tego autora. Podobnie rzecz ma się z całkiem niezłym zbiorem opowiadań grozy „Strach ma wiele twarzy”, który po raz pierwszy został wydany przez wydawnictwo Prima w roku 1996 pod tytułem „Uciec przed koszmarem”.
Każde z ośmiu opowiadań poprzedzone jest krótką notką opisującą w jakich okolicznościach pisarz wpadł na pomysł danej historii i w jakim zakątku świata miało to miejsce. Cały zbiór został pomyślany jako swego rodzaju wyprawa turystyczna, w której Graham Masterton pełni rolę przewodnika (a może raczej Strażnika Krypty?) oprowadzającego wścibskiego czytelnika po dziwnych i niesamowitych miejscach.
Naszą wycieczkę zaczynamy od Edynburga w Szkocji, gdzie toczy się akcja „Obecności aniołów”. Gillie niezbyt lubi swojego małego braciszka Toby’ego, który skupia na sobie całe zainteresowanie rodziców. Pewnej nocy dziewczynka widzi w pokoju brata anioła, który pilnuje małego i udziela mu pierwszej lekcji chodzenia. Dorośli nie wierzą Gillie aż do pewnego dnia, kiedy jej własny Anioł Stróż zabija napastującego ją zboczeńca. Opowiadanie o tematyce angelicznej od razu nasuwa skojarzenia z naszą rodzimą pisarką – Mają Lidią Kossakowską, która niejako „specjalizuje” się w tematyce skrzydlatych wysłanników Pana. Jednak anioły Mastertona, jak przystało na pisarza grozy, to istoty groźne i niepojęte, z którymi lepiej nie mieć za wiele do czynienia. I jeżeli są do kogoś podobne, to już raczej do archaniołów Jacka Piekary z jego cyklu o inkwizytorze Mordimerze Madderdinie.
W „Żalu” Gerry – młody biznesmen pracujący w branży hotelarskiej – jadąc samochodem po bezdrożach Francji potrąca nieznajomą dziewczynę i ucieka z miejsca wypadku. Od tego fatalnego dnia zostaje dotknięty dziwnym przekleństwem – jego kolejne narzeczone są bliźniaczo podobne do ofiary wypadku, spotyka je też taki sam koniec. Czy istnieje wyjście z zaklętego kręgu powtarzania ciągle tych samych błędów? Śmiałe sceny erotyczne, w które obfituje to opowiadanie przypominają, że oprócz horrorów Masterton jest także autorem kilku popularnych poradników seksuologicznych.
Jedzenie dla wielu ludzi może być rzeczą najważniejszą na świecie, o czym przekonuje się bohater „Sekretnej księgi Shih Tan”. Craig jest kucharzem z dziada pradziada i prowadzi „Burn-the-Tail”, najlepszą restaurację w Kalifornii. Pewnego wieczoru nieznajomy oferuje mu niepowtarzalną szansę: będzie mógł potwierdzić swój kunszt przygotowując potrawę z sekretnej księgi kucharskiej, na temat której od wieków krążą niesamowite opowieści. Istnieje tylko jeden problem – podstawowym składnikiem dania musi być ludzkie mięso. Kawałek z gatunku obrzydliwych i osobiście radzę podczas lektury raczej niczego nie jeść.
„Żarłoczny księżyc” to historia nasuwająca pewne skojarzenia z baśniami braci Grimm. Tutaj także występuje postać złej czarownicy, która w zamian za ofiary z ludzi i zwierząt opiekuje się rodziną Vane’ów zapewniając im bogactwo i władzę. Pewnej nocy na teren ich posiadłości w Sussex przekradają się dwaj bracia przywabieni niejasnymi plotkami i miejscowymi legendami. Nie wiedzą jeszcze z jakim horrorem będą mieli do czynienia.
W swoich opowieściach Graham Masterton wielokrotnie i z dobrym skutkiem sięgał po motywy folklorystyczne i mitologiczne. Istoty z podań i legend zaludniają strony jego książek i stanowią cechę charakterystyczną jego twórczości. Indiańskie manitou, azteckie i japońskie demony, biblijne upadłe anioły na stałe juz zagościły w pamięci i wyobraźni czytelników. W dwóch kolejnych opowiadaniach zapoznamy się z kilkoma nieprzyjemnymi duchami zamieszkującymi tereny Walii i Irlandii. „Mężczyźni z Maes” to makabryczna historia o powrocie zza grobu. Zgodnie z wolą walijskiego księcia Owena Glyna Dwra zabici w kopalni górnicy wracają do swoich najbliższych, by spędzić z nimi ostatni dzień i pożegnać się przed powrotem do miejsca wiecznego spoczynku. W „Nieprawdopodobnej historii” Sarah – z zawodu antykwariusz – przekona się, że w Irlandii należy uważać na to co i komu się obiecuje. Niebacznie przyrzeka „wierność po wsze czasy” mężczyźnie, który, jak się okazuje, jest wysłannikiem niewidzialnego królestwa i zabiera ją ze sobą, by mogła dotrzymać danego słowa.
„Dusząca Kate” opowiada o poszukiwaniu zakazanych przyjemności bez oglądania się na cenę jaką przyjdzie za nie zapłacić. Jamie Ford ma ciekawe hobby – w poszukiwaniu intensywnych doznań erotycznych lubi się podduszać. Jak relacjonuje jego kumpel „dosłownie wieszał sam siebie”. Jednak pewnego razu Jamie przesadzi i poddusi się nieco za mocno. Skutki będą opłakane, odradzam lekturę czytelnikom o słabszych nerwach i żołądkach.
W ostatnim opowiadaniu, zatytułowanym „Wnikający duch”, Graham Masterton powraca do swojego ulubionego bohatera Harry’ego Erskina. Jeszcze raz Harry będzie musiał stawić czoła starożytnej indiańskiej magii reprezentowanej przez wyjątkowo mściwego szamana Misquamacusa. Tym razem gra będzie się toczyła o życie córki Harry’ego – Lucy. Jednak nie bójcie się. Niewiarygodny Erskine jak zwykle stanie na wysokości zadania i spuści manto indiańskim duchom, podobnie jak to uczynił w powieściach: „Manitou”, „Zemsta Manitou” i „Duch Zagłady”. Ostatnio jeszcze w czwartej części cyklu zatytułowanej „Krew Manitou”, ale na to „dziełko” Grahama Mastertona lepiej spuśćmy zasłonę litościwego milczenia. Na całe szczęście wiernym czytelnikom pozostają jeszcze bardzo dobre starsze powieści, no i może nadzieja, że Masterton ocknie się i powróci do dawnej formy.
Reasumując, zbiorek bardzo wyrównany pod względem literackim. Opowiadania utrzymują równy poziom i nawet jeżeli nie zasługują na ocenę bardzo dobrą, to na pewno nie można odmówić im oryginalności a autorowi ciekawych pomysłów. Były pisane jeszcze zanim Masterton zapadł na chroniczny brak pomysłów (choroba zdaje się zaraźliwa, niepokojące objawy zauważono także u Deana N. Koontza) i zaczął się powtarzać, bez opamiętania eksploatując stare wątki i produkując kolejne koszmarki. Czytając opowiadania czułem się trochę tak, jak podczas oglądania w telewizji kolejnych odcinków „Opowieści z Krypty”. Prosty język i niewyszukane dialogi powodują, że czytelnik skupia się przede wszystkim na opowiadanej historii. Sądzę, że Masterton celowo przyjął taką formę literackiej wypowiedzi, by zainteresować czytelnika mniej wyrobionego i przybliżyć mu swoją twórczość stosując chwyty zbliżone poziomem do ekspresji telewizyjnego serialu czy komiksu, np. epatując krwią i seksem, stawiając na makabryczne zakończenia. Jednym słowem solidne czytadło bez pretensji do wielkości, w sam raz na mroźne zimowe wieczory. Jestem przekonany, że lektura rozgrzeje wam krew w żyłach.



Tytuł: Strach ma wiele twarzy
Tytuł oryginalny: Faces of Fear
Autor: Graham Masterton
Wydawca: Albatros
ISBN: 978-83-7359-303-9
Format: 272s. 125×195mm
Cena: 20,50
Data wydania: 2 lutego 2007
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

21
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.