„Hannibal: Po drugiej stronie maski” miał wszelkie predyspozycje, żeby otworzyć nowy rozdział w historii legendy o doktorze Lecterze. Po raz pierwszy Hannibala nie konfrontuje się z żadnym śledczym czy detektywem. Nie ma osoby, w której psychikę mógł się wgryźć i wysysać soki. Teraz scenarzyści postanowili uczynić głównym bohaterem, gwiazdę tego krwawego teatru. Reaktywacja okazała się niepotrzebną, bo autorzy nie mieli oryginalnego pomysłu na życiorys Hannibala.  |  | ‹Hannibal: Po drugiej stronie maski› |
Szesnaście lat, dzielące „Hannibala: Po drugiej stronie maski” Petera Webbera od słynnego „Milczenia owiec” Jonathana Demme’a nieodwracalnie zmieniły naszą kulturę. Najbardziej krwawe i obrzydliwe horrory z niszowego obiegu z powodzeniem przepłynęły do komercyjnego kina. Drastyczne eposy Mela Gibsona coraz bardziej oswajają widzów z pornograficzną niemal przemocą. Scenariusz Harrisa stara się wpasować w tę modę i podjąć wyzwanie: kto pokaże więcej ohydy i flaków. Treść i fabuła? „Piła” ich nie miała, a zarobiła krocie. Chociaż scenariusz do „Hannibala: Po drugiej stornie maski” pisał autor literackiego pierwowzoru, Thomas Harris, film zaskakuje kompletnym brakiem wyczucia w przedstawianiu przemocy, która – poza dosłownym – nie ma tu żadnego innego wymiaru. „Milczenie owiec” budziło niepokój widokiem zachlapanego krwią Lectera po zjedzeniu ofiary, „Hannibal: Po drugiej stronie maski” pokazuje także, co znajduje się po drugiej stronie kamery: ofiarę z wnętrznościami na wierzchu i zmasakrowaną twarzą. To ruch przesuwający film w stronę horroru. Oddalający go od genialnego pierwowzoru, a zbliżający do potrzeb coraz bardziej odpornej i coraz bardziej łaknącej ekranowych rzezi publiczności. Komercja, bez skrupułów podpinająca się pod jedną z legendarnych postaci kina. Nędznie skleconą fabułę mogły uratować pytania, jakich twórcy oczywiście sobie nie zadają. Kiedy Hannibal zrozumiał, że jest zdolny do zabicia człowieka, kiedy odkrył w sobie bestię i podobieństwo do bezlitosnych oprawców własnej rodziny, wymordowanej w czasie wojny? Jak stopniowo uczy się zadawania ludziom bólu, torturowania ich i zaczyna czerpać z tego perwersyjną satysfakcję? Kiedy trafia w ślepy zaułek i zaczyna zabijać dla samego zaspokojenia potrzeby zabijania? Jeśli już próbują tłumaczyć motywy postępowania bohatera, robią to w sposób upraszczający i niewart wycieczki do kina. Lecter-mistrz nad mistrzami zbrodni w filmie Webbera wcale nie jest wyjątkowy. Zyskuje piętno przeciętności. To seryjny morderca ze skłonnością do kanibalizmu, podobny do rzeźnika z „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” czy Tedowi Bundy’emu. A to właśnie niepowtarzalny styl, gracja i elegancja w mordowaniu i spożywaniu swoich ofiar wyróżniały go na tle zwierzęcych barbarzyńców. Skąd wzięło się wyrafinowanie mordów Hannibala? Dla twórców znikąd. Dla nich to kwestia niewarta poruszenia w filmie o początkach legendarnego kanibala, a wydawałoby się – jedna z elementarnych. Przecież jego zło narodziło się w okresie wojny – odpychającej, nieestetycznej. Patrzył na zabijanie z bestialskich pobudek, więc jak potem był w stanie mordować ludzi z muzyką klasyczną w tle?  | Mało kto wie, że Hannibal Lecter w młodości był ideowym komunistą. |
Wobec głębszego sensu zbrodni Lectera, Thomas Harris – scenarzysta i autor literackiego pierwowzoru w jednej osobie, pozostaje bezradny. Stawia na krwawą orgię, mającą tyle samo sensu, co nieszczęsne „Piły”. Takie podejrzenia budzi podobieństwo filmu do zdecydowanie słabszych z „hannibalowej serii” „Czerwonego smoka” Bretta Ratnera i „Hannibala” Ridley’a Scotta, eksponujących zdecydowanie bardziej krwawą stronę przemocy niż ta klimatyczna, dominująca u Demme′a i Manna. Wybór Petera Webbera na reżysera „Hannibala: Po drugiej stronie maski” budzi wątpliwości. Po twórcy „Dziewczyny z perłą” można było się spodziewać właściwie tylko i wyłącznie plastycznych obrazków i estetycznie pokazanych scen przemocy. Tej historii nie dało się tak po prostu opowiedzieć ładnymi kadrami i Webber chyba świetnie zdawał sobie z tego sprawę. W rezultacie nie mamy więc ani przyzwoicie poprowadzonej fabuły, ani wystylizowanych obrazków. Wyszło na jaw, że pochwały dla Webbera za niewiarygodny zmysł kompozycji w „Dziewczynie…” były zasługą operatora filmu Eduardo Serry, a reżyserowi zwyczajnie się poszczęściło. „Hannibal: Po drugiej stronie” to był materiał na film, z którego coś sensownego wyszłoby spod ręki reżysera pokroju np. Michaela Manna. Tu potrzeba faceta z zacięciem do budowania napięcia, bo być może historyjka nie była wcale tak niemrawa, jak mogłoby się zdawać. Niezbędny był reżyser czujący klimat tekstu Harrisa i umiejący położyć nacisk na odpowiednie akcenty. Webber nie posiada żadnego stylu i takie są jego historyjki: bez charakteru. A opowiadać o Hannibalu Lecterze bez charakteru, to jak upierać się, że Madonna jest dobrą aktorką. Perfekcyjną robotę wykonał tylko odtwórca głównej roli, Gaspard Ulliel. Zachwyca jego niewinna twarz, zło drzemiące w oczach i głos wzięty żywcem z wzorcowego Hannibala Anthony’ego Hopkinsa. Są w filmie naprawdę dobre kawałki i wszystkie to te, kiedy z niepozornego Ulliela „wyłazi bestia”. Facet w ułamku sekundy potrafi przeistoczyć się z osoby opanowanej w zimnokrwistego, przerażającego mordercę i jest w tym tak samo wiarygodny jak Forest Whitaker w „Ostatnim królu Szkocji”. To mistrz zbrodni klasy Normana Batesa czy Jacka Torrance’a ze „Lśnienia” i jedyny element filmu godnie kontynuujący legendę ”Milczenia owiec”. Żal, że taka rola nie trafiła na lepszy scenariusz.
Tytuł: Hannibal: Po drugiej stronie maski Tytuł oryginalny: Hannibal Rising Reżyseria: Peter Webber Zdjęcia: Ben Davis Scenariusz: Thomas Harris Obsada: Gaspard Ulliel, Rhys Ifans, Kevin McKidd, Li Gong, Helena Lia Tachovska, Dominic West, Aaron Thomas, Richard Brake, Beata Sonczuk-Ben Ammar, Ingeborga Dapkunaite, Goran Kostic, Lana Likic, Ivan Marevich, Joerg Stadler, Jan Unger, Marek Vasut, Linda Svobodova Muzyka: Ilan Eshkeri, Shigeru Umebayashi Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: Francja, USA, Wielka Brytania Data premiery: 23 lutego 2007 Czas projekcji: 117 min. Gatunek: thriller Ekstrakt: 40% |