Pozostały trzy tygodnie do wręczenia Oskarów. Choć w świetle zainteresowania pozostają przede wszystkim główne kategorie: najlepsza produkcja, reżyser, aktorzy – niemniej ważne są zdjęcia, dzięki którym oglądanie filmu jest w ogóle możliwe. Proszę państwa, czy aby na pewno patrzycie uważnie?  | Oglądając film spodziewam się nie tylko dobrego scenariusza, zaangażowanych aktorów i mistrzowskiej reżyserii. Film nie porusza wyłącznie myśli, skłaniając do dyskusji o znaczeniu zawartego w opowieści przesłania, lecz również oddziałuje na wrażliwe zmysły wzroku i słuchu. Będąc fotografem, podczas seansu automatycznie włącza mi się to zawodowe zboczenie, nakazujące bacznie przyglądać się plastyce obrazu, oceniać pracę kamery, dobór optyki do konkretnej sceny, rodzaj oświetlenia, montaż by w końcu analizować wpływ tych środków wizualnych na samą opowieść. Od lat słuchając muzyki filmowej ostatnio przestaję być wzruszony kolejną ścieżką dźwiękową, łapiąc się na zatrważającym odczuciu, że wszystko już było – jednak czasem trafi się autentyczna, pochłaniająca uwagę perełka, którą warto zaciekawić innych. Mimo zainteresowania przede wszystkim tymi warstwami filmu, które uznawane za techniczne bywają traktowane gorzej od efektów pracy głównych postaci na planie, staram się odbierać i recenzować ukończone dzieło jako całość, absolutnie ułomną bez sprawnie zrealizowanego któregokolwiek z elementów. Chciałbym jednocześnie zachęcić i zaprosić czytelników do kontaktu i aktywnej wymiany opinii o przedstawianych filmach na moim blogu http://24mm.org/moleskine. |  |
Wybranie jednego z pięciu dobrych filmów okazało się, bez zbędnej fałszywej skromności, nietrudnym zadaniem. Przy założeniu, że najlepszy to ten, który najbardziej mi się podoba, bez wahania wręczyłbym Oskara w kategorii zdjęciowej „Ludzkim dzieciom” ze znakomitym obrazem Emmanuela Lubezkiego. W uzasadnieniu powiedziałbym, że oto powstał film o spójnym i nowatorskim pomyśle na wizualizację opowieści, dzięki któremu środek ciężkości przeniesiony został z głównego bohatera na całe otoczenie, którego aktorzy w swoich rolach są ledwie małą częścią. To właśnie w „Ludzkich dzieciach” znajduje się najtrudniejsze do zrealizowania w sensie technicznym ujęcie ucieczki przerobionym bodajże fiatem multipla, rozciągnięte (bez cięcia montażowego!) na ładnych parę minut solidnej akcji. Pamiętajmy, że złoty golas przyznawany jest nie tylko za artyzm, lecz również za znajomość warsztatu operatorskiego i umiejętność zastosowania różnych środków do osiągnięcia konkretnego efektu wizualnego. Solidne wyróżnienie należy się Wally’emu Pfisterowi za „Prestiż”, w którym stosując nieskomplikowane metody operatorskie udało się stworzyć – no właśnie – wrażenie iluzji u widza nieświadomego jak jego percepcja jest manipulowana dłońmi reżysera. Wręczenie statuetek odbędzie się 25. lutego podczas 79-tej uroczystej gali prowadzonej przez aktorkę Ellen Degenres w Kodak Theatre, czyli niemal dokładnie za trzy tygodnie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
The Black Dahlia *** reż. Brian De Palma, zdj. Vilmos Zsigmond MISTRZ. Ekranizacja kolejnej powieści Jamesa Ellroya, inspirowanej autentycznym aktem mordu dokonanym w Los Angeles w połowie lat 40-tych ubiegłego stulecia, utrzymana w konwencji filmu noir. Gliniarze-twardziele, blond piękności i kruczowłose femme fatale, skomplikowana sieć układów obyczajowych, seks i przemoc oraz doskonałe kadry to skrót widowiska Briana De Palmy, reżysera doświadczonego w podobnych gangsterskich klimatach. Jako operatora De Palma wybrał sobie sprawdzonego artystę obrazu pochodzącego z Węgier, Vilmosa Zsigmonda. Przed dekadą Curtis Hanson i Dante Spinotti przenieśli na ekran inną powieść Ellroya, czego efektem było dzieło z gęstą, pochłaniającą atmosferą. „The Black Dahlia” niestety ustępuje „Tajemnicom Los Angeles” pod względem fabularnym i aktorskim. Historia jest zbyt mętna i zawiera zbyt wiele elementów pobocznych, komplikujących śledzenie głównego wątku. Odtwórcy głównych ról (Hartnett i Eckhart) nie mają niestety siły wyrazu aktorskiego duetu Kevin Spacey plus Guy Pearce, wspartego pięściami Russella Crowe’a. „The Black Dahlia” zaledwie dosięga poprzeczki ustawionej tak wysoko przez film Hansona. Mimo tych niedostatków, umiejętności mistrza Zsigmonda są niezaprzeczalne. Twórca znakomicie czuje kompozycję szerokiego kadru 2.35:1, wie jak rozmieścić postacie, jak tworzyć obraz z wykorzystaniem planów, jak grać oświetleniem, rozumie potęgę cienia w tym gatunku filmowym. Gdyby wskazać najlepszą pojedynczą scenę w grupie nominowanych filmów, byłoby to perfekcyjnie zrealizowane przez Zsigmonda ujęcie zabójstwa jednej z postaci, na schodach, z twarzą mordercy skrytą właśnie w cieniu. Kamera w „The Black Dahlia” cały czas pracuje, obraca się wokół bohaterów, wykonuje sugestywne najazdy i odjazdy, biorąc aktywny udział w rozwoju akcji. I choć cały film nie jest tak równy jak „Tajemnice Los Angeles”, warto wybrać się na seans właśnie po to, by podziwiać pracę Vilmosa Zsigmonda.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Ludzkie dzieci (Children Of Men) **** reż. Alfonso Cuaron, zdj. Emmanuel Lubezki CHAOS. Znajduję coś fascynującego w wizjach przyszłości, których twórcy stawiają na równi czynnik naukowy z fantastycznym i pomimo futurystycznego zacięcia, skłaniającego ku przerostowi formy nad treścią, starają się opowiedzieć coś o ludzkości, zwrócić uwagę na możliwe konsekwencje czynów człowieka. Przykłady tego typu podejścia do fabularnej materii w kinie można mnożyć. „Blade Runner” to najbardziej sugestywny i pochłaniający obraz w tym gatunku filmowym. Obok sterylny „Raport mniejszości” czy uciekające w stronę kina akcji „Terminatory” i „Matriksy”. Na tę półkę trafił właśnie nowy film Alfonso Cuarona „Ludzkie dzieci”. Nowatorski w dziele jest sposób narracji. Zwykle jest tak, że praca kamery zostaje ściśle związana z działaniami bohatera. Zbliżenie twarzy wykonywane jest podczas dialogów, detale przybliżane zostają w chwili wykonywania czynności, a plany szerokie są sposobem na ogólne ujęcie akcji, jako wstęp i zakończenie do sceny. Z poszczególnych, raczej krótkich ujęć, zgodnie ze scenariuszem pełniącym rolę swoistego programu układany jest gotowy film. Narracja w „Ludzkich dzieciach” jest zupełnie innego rodzaju. Kamera nie skupia się na bohaterach, lecz na ogólnym planie, na którym rozgrywa się akcja. Wydaje się, że to zdarzenia w otoczeniu powodują reakcje postaci – a nie na odwrót. Clive Owen, będący tutaj przecież główną osobą dramatu, zostaje sprowadzony do poziomu małego pionka w grze, w której karty zostały już dawno rozdane. Mimo wszystko, w toku wydarzeń, udaje mu się dorosnąć do roli, którą przyszło mu pełnić. Koncepcję reżysera i twórcy zdjęć najlepiej widać w dynamicznych sekwencjach filmu: ucieczki z zimnego Londynu, później z wiejskiej farmy i najwyraźniej w finałowej scenie wojny miejskiej w obozie dla uchodźców. Absolutnie nic nie zostaje oddane władzy bohatera. Jedyne co może, to jak najszybciej reagować na świszczące kule, wykonywać uniki, chować się za ścianami. Przypomina to trochę styl gry „Half-Life 2” i jest to chwalebne porównanie. Dominują doskonale zaplanowane długie ujęcia, kamera zwykle nie podąża bezpośrednio za bohaterami, pozwala im zupełnie wyjść poza kadr, by po paru sekundach wrócić do postaci, zatrzymuje się na chwilę kreśląc szerszy plan, rozgląda się na boki, pokazuje detal – przy tym nigdy nie pozostaje w bezruchu. Często wygląda to jak kręcona z ręki korespondencja wojenna, podkreślająca chaos i absolutną przypadkowość rozgrywających się i rejestrowanych wydarzeń.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Iluzjonista (The Illusionist) ** reż. Neil Burger , zdj. Dick Pope STATYCZNOŚĆ. Najsłabszy wizualnie film w grupie obrazów nominowanych do złotego golasa za zdjęcia – dobry, jednak nie tak wysmakowany, jak konkurenci. Pechem „Iluzjonisty” okazało się wprowadzenie do kin niemal równocześnie z „Prestiżem” Nolana. Kiedy w tym samym czasie istnieje możliwość obejrzenia dwóch obrazów o magikach-iluzjonistach, rozgrywających się na przełomie XIX i XX wieku, nie sposób uniknąć porównań. I niestety, w zestawieniu z wyrafinowaniem i przewrotnością dzieła Nolana, film Neila Burgera przegrywa na obu warstwach: fabularnej i wizualnej. „Iluzjonista” nakręcony został w łatwiejszym do opanowania formacie obrazu 1.85:1. Nie jest to bynajmniej zarzutem, jednakże przeczuwam, że historia zyskałaby będąc opowiedzianą w szerokim kadrze Cinemascope. Ujęcia są bardzo klasyczne, w większości statyczne i chyba za bardzo przewidywalne w filmie tak wysoko wyróżnionym. Więcej dzieje się w kadrze dzięki przemyślanemu oświetleniu niż pracy kamery. W filmie jest dużo mroku, sporo scen rozgrywa się w porach wieczornych w oświetleniu lamp i latarni. Uwagę zwraca również sprawne, sugestywne światło w teatrze podczas przedstawień Eisenheima. Obraz w filmie jest dość miękki, a kolory – ciepłe i tonowane tak, by całość przypominała nieco wyblakłą widokówkę, taką klasyczną fotografię przechowywaną w pudełku po butach przez ponad sto lat. Ogląda się ją dobrze, lecz bez porywów właściwych konkurentom.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Labirynt Fauna (Pan’s Labyrinth) **** reż. Guillermo Del Toro, zdj. Guillermo Navarro PERSPEKTYWA. Pięknie nakręcona baśń, utrzymana wedle klasycznych wzorców „Alicji w krainie czarów” i „Opowieści z Narnii”. Akcja rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: rzeczywistej, wyjątkowo okrutnej za sprawą złego kapitana, pod którego opieką pozostaje główna bohaterka opowieści Ofelia, i fantastycznej, która choć wcale nie jest bardziej przyjazna, nieprzypadkowo wydaje się być bliższa dziewczynce, spełniającej polecenia tytułowego Fauna. Twórca zdjęć Guillermo Navarro przedstawia wydarzenia w świecie prawdziwym głównie z „wysokiej” perspektywy osób dorosłych, budującej oczywisty dystans pomiędzy dobrem małej Ofelii, a złem ludzi prowadzących domową wojnę. Kiedy bohaterka trafia do krainy Fauna, obraz widzimy częściej z jej oczu, w których duże postacie wydają się jeszcze większe i straszniejsze, mimo to bezbronna dziewczynka nigdy nie traci odwagi by wypełniać swoje zadania. Navarro nie stosuje karkołomnych operatorskich sztuczek, nie stara się kombinować z formą. Siła obrazu w „Labiryncie Fauna” tkwi nie tyle w pracy wyłącznie tylko twórcy zdjęć, co w całej inscenizacji, dzięki której dzieło Del Toro ogląda się jak ilustrowaną książeczkę dla starszych dzieci. Na minus oceniam nadmierne tonowanie i stylizowanie kolorów w filmie. Już parę lat temu, kiedy premierę miał „Władca pierścieni” Jacksona pełny efektów procesu „color grading”, podczas oglądania miałem to niemiłe uczucie przesady. Dwadzieścia lat temu baśń można było dobrze opowiedzieć bez wymuszania u widza konkretnych nastrojów za pomocą przesuniętej palety barw i mam szczerą nadzieję, że te czasy jeszcze wrócą.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Prestiż (The Prestige) **** reż. Christopher Nolan, zdj. Wally Pfister TAJEMNICA. Najlepszy film sezonu, opowiadający historię zabarwionego emocjonalnie pojedynku pomiędzy dwoma iluzjonistami, ostatecznie zwycięskiego dla reżysera Christophera Nolana, który uczynił ze sprawności w omamianiu widza sztukę o niepowtarzalnej jakości. Dzieło rysowane jest na wielu planach i ta część fabuły, która porusza kwestię rywalizacji dwóch niebywale zaciętych charakterów o tytułowy prestiż nie jest bynajmniej najważniejsza. W gruncie rzeczy cały film jest bowiem rozgrywką nie tylko między dwiema głównymi postaciami, ale również między widzem, siedzącym wygodnie w kinowej sali, pragnącym tego zdumienia jakie towarzyszy oglądaniu ostatnich scen, w których tajemnica zostaje rozwiązana, a ciągnącym za poszczególne sznurki reżyserem, pokazującym w danym momencie tylko te fragmenty układanki, które niezbędne są do prowadzenia narracji. Siła „Prestiżu” nie tkwi w żadnym pojedynczym elemencie. Tutaj, na planie i w postprodukcji, zagrało wszystko: geniusz reżysera, dobry scenariusz, charyzmatyczni aktorzy, montaż, muzyka i obraz. Przy tym film doskonale wymyka się klasyfikacji gatunkowej. Thriller? Trochę. Dramat? Na pewno. Film kostiumowy? Widać to przecież w każdej scenie. Przede wszystkim jest to wysokogatunkowa, przykuwająca do ekranu iluzja, dokładnie taka, jaką pragnie się oglądać kupując bilet w kinowej kasie. Za zdjęcia do „Prestiżu” odpowiada Wally Pfister, współpracujący z Nolanem od wielu lat m.in. przy „Batman: Początek” i „Memento” i aktualnie przy kolejnej części Batmana. Obraz szkicowany jest cierpliwie i bez wyraźnego pośpiechu, podobnie jak opowiadana jest sama fabuła. Widz ma wystarczająco dużo czasu, by prześledzić sztuczki obu iluzjonistów, jednakże dzięki przewrotnej narracji, cudownie wspieranej „ciągnącą się” muzyką Davida Julyana, tworzone jest napięcie skupiające całą uwagę oglądającego. Dopiero przy drugim podejściu, kiedy karty są już odkryte, widać jak „Prestiż” nie jest magiczny, lecz absolutnie rzeczywisty. Wizualne efekty specjalne, jeśli występują, to zaserwowane zostały bardzo oszczędnie. Równie skromne używane są instrumenty operatorskie. Pfister korzysta ze stosunkowo płytkiej głębi ostrości w planach ogólnych, nieznacznie wydobywając postacie z tła. Większość – jeśli nie wszystkie – ujęcia kręcone są z kamery stabilizowanej na „ręce” operatora, nie ma więc statycznych kadrów przypominających utrwalone na wieki obrazu, zawsze jest jakiś nawet mimowolny ruch. Dynamika obrazu nie jest jednak taka, jak w „Ludzkich dzieciach”, chociażby dlatego, że akcja przedstawianych sytuacji jest spokojniejsza. Kamera często podąża lub wyprzedza bohaterów, daje im momenty skupienia, montaż umiejętnie łączy dwa – wydawałoby się zupełnie różne – odcinki filmu. Obraz w żaden sposób nie jest spektakularny, ale paradoksalnie to właśnie jest jego podstawową zaletą. Wizualizacja została skrojona w taki sposób, by widz szczerze uwierzył w iluzję przedstawianą mu na ekranie. To najistotniejszy walor efektów pracy Wally’ego Pfistera.
Tytuł: The Black Dahlia Reżyseria: Brian De Palma Zdjęcia: Vilmos Zsigmond Scenariusz: Josh Friedman Obsada: Josh Hartnett, Scarlett Johansson, Mark Wahlberg, Hilary Swank Rok produkcji: 2005 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: Kino Świat Data premiery: czerwiec 2007 Gatunek: sensacja Ekstrakt: 60%
Tytuł: Ludzkie dzieci Tytuł oryginalny: Children of Men Reżyseria: Alfonso Cuarón Zdjęcia: Emmanuel Lubezki Scenariusz: Alfonso Cuarón, David Arata, Timothy J. Sexton Obsada: Clive Owen, Julianne Moore, Michael Caine, Chiwetel Ejiofor, Charlie Hunnam, Danny Huston, Pam Ferris, Peter Mullan, Claire-Hope Ashitey, Oana Pellea, Paul Sharma, Jacek Koman Muzyka: John Tavener Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Kanada, USA, Wielka Brytania Dystrybutor: UIP Data premiery: 27 października 2006 Czas projekcji: 109 min. Gatunek: SF Ekstrakt: 90%
Tytuł: Iluzjonista Tytuł oryginalny: The Illusionist Reżyseria: Neil Burger Zdjęcia: Dick Pope Scenariusz: Neil Burger Obsada: Edward Norton, Paul Giamatti, Jessica Biel, Rufus Sewell, Eddie Marsan, Tom Fisher Muzyka: Philip Glass Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Czechy, USA Dystrybutor: SPI Data premiery: 30 marca 2007 Czas projekcji: 110 min. Gatunek: dramat Ekstrakt: 50%
Tytuł: Labirynt Fauna Tytuł oryginalny: Pan's Labyrinth Reżyseria: Guillermo del Toro Zdjęcia: Guillermo Navarro Scenariusz: Guillermo del Toro Obsada: Ivana Baquero, Sergi López, Maribel Verdú, Ariadna Gil, Doug Jones, Álex Angulo, Roger Casamajor, César Vea, Manolo Solo Muzyka: Javier Navarrete Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: Hiszpania, Meksyk, USA Dystrybutor: Kino Świat Data premiery: 23 marca 2007 Czas projekcji: 112 min. Gatunek: fantasy, horror Ekstrakt: 80%
Tytuł: Prestiż Tytuł oryginalny: The Prestige Reżyseria: Christopher Nolan Zdjęcia: Wally Pfister Scenariusz: Christopher Nolan Obsada: Hugh Jackman, Christian Bale, Michael Caine, Scarlett Johansson, David Bowie, Andy Serkis, Erin Cipolletti, Jamie Harris, Ricky Jay, Piper Perabo Muzyka: David Julyan Rok produkcji: 2006 Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania Dystrybutor: Warner Data premiery: 5 stycznia 2007 Gatunek: dramat, SF, thriller Ekstrakt: 90% |