powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXVI)
maj 2007

Autor
Planete Doc Review #4: Narciarze w swetrach
Dużo festiwalowych filmów ma bardzo ponurą wymowę i pesymistyczne przesłania – cóż, dokument zawsze starał się pokazywać, że coś dzieje się niedobrego z naszym światem. Dziś więc dla odprężenia zapraszam na dwa całkiem pozytywne filmy – najkrótszą historię Norwegii w „Too much Norway” i kinowe obyczaje czterech stron świata we „Wspólnocie marzeń”.
‹Planete Doc Review #4›
‹Planete Doc Review #4›
Too much Norway (reż. Rune Denstand Langlo, Sigve Endressen)
„Too much Norway” to sympatyczny dokument w skrócie opowiadający współczesną historię Norwegii (czyli jakieś ostatnie 100 lat). Mało który kraj przeszedł taką ewolucję w tak krótkim czasie – od narodu brodatych rybaków, klepiących biedę aż piszczy, aż po jeden z 10 najbogatszych krajów świata. Dzieje Norwegii oglądamy z kosmosu, gdzie to brodaty astronauta (Bóg?) przechwytuje stare transmisje telewizyjne, budując obraz kraju z dawnych kronik, nieco ironicznie, ale bez złośliwości komentując je na bieżąco. Widzimy naród, który po oderwaniu się od Szwecji stara się budować własną tożsamość i nowocześnieć. Idzie to powoli, bo skąd brać na to fundusze w miejscu, gdzie jest zimno, wszędzie skały, a jedynym dobrem są ryby dobre na każdy posiłek? Mimo tego Norwegowie mają osiągnięcia – są narodem odkrywców i sportowców, najlepsi zdobywają bieguny, reszta przemierza na nartach lodowe połacie. Następuje wojna – twórcy nie wahają się pokazać flirtu z nazizmem, rządów Vidkuna Quislinga, którego nazwisko na zawsze stało się synonimem kolaboracji. Po wojnie plan Marshalla, stopniowe budowanie dobrobytu (symbolem kraju staje się narciarz w swetrze), wreszcie odkrycie złóż ropy, co decyduje o gwałtownym wzbogaceniu kraju. Tak gwałtownym, ze Norwegowie, wychowani w protestanckim kulcie pracy, sami zaczynają czuć wyrzuty sumienia z tego powodu – w końcu wstyd zarabiać gdy się nie pracuje… Ostatnie lata to odrzucenie integracji europejskiej, ale jednocześnie wielkie święto jakim była Olimpiada w Lillehammer. Norwegia zawsze jednak jest trochę inna od reszty Europy – tak przynajmniej uważają twórcy. Choć akurat niechęć i złośliwości do najbliższych sąsiadów – Szwedów – są takie same jak wszędzie indziej.
Dokument ironiczny, lekko sarkastyczny, ale ciepły i pozytywny. Ciekawe czy my potrafilibyśmy nakręcić zbliżony film o Polsce? Cóż, jedno na pewno mogłoby być podobne – w „Too much Norway” wciąż przewijają się zdjęcia skoczków narciarskich…
Ocena: 60%
Wspólnota marzeń (Comrades in dreams, reż. Uli Gaulke)
Większość filmów z tegorocznego festiwalu opowiada o tym co dzieli – „Wspólnota marzeń” mówi o tym co łączy. A jest tym czymś kino. Oglądamy przeplatające się relacje z 4 krajów – Indii, Burkina Faso, komunistycznej Korei i prowincjonalnej Ameryki, ukazujące osoby pasjonujące się kinem zawodowo – organizujące pokazy filmowe w tych czterech jakże odmiennych miejscach. Film pokazuje zwyczaje kinowe, często bardzo odległe od naszych – w tych miejscach seans filmowy to prawdziwe święto, zapowiadane głosami naganiaczy, odbywające się nieraz w szybko zaimprowizowanych salach kinowych w namiotach. Najciekawszy jest chyba epizod koreański – tu film musi pełnić rolę wychowawczo-propagandową, ale nadal pozostaje oczekiwaną przez wszystkich zabawą. Sympatyczne to wszystko, ale dość powierzchowne – z tego tematu można było na pewno wyciągnąć więcej.
Ocena: 50%



Organizator: Against Gravity
Cykl: Planete Doc Review
Miejsce: Warszawa
Od: 11 maja 2007
Do: 20 maja 2007
WWW: Strona
powrót do indeksunastępna strona

75
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.