Przeczytałam pierwszy tom trylogii Robin Hobb, zachwyciłam się i… zastanowiłam, czemu takich powieści nie pisze się więcej. Przecież na pozór to nic trudnego. W „Czarodziejskim statku” nie ma ani oryginalnego pomysłu na świat, ani nazbyt skomplikowanej intrygi. Są za to inne zalety, które czynią tę książkę jedną z ciekawszych pozycji na rynku.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jak to w podobnych historiach bywa, rodzinę Vestritów poznajemy tuż przed przełomowym wydarzeniem w ich życiu. Ephron Vestrit, głowa rodu, w testamencie przekazuje rodzinny żywostatek nie córce Althei, która kocha żeglować, lecz zięciowi Kajowi, który jest człowiekiem z zewnątrz i nie rozumie ani natury żywostatków, ani kupieckich tradycji. A Kaj bierze na pokład swojego syna, Prawego, wątłego i wrażliwego intelektualistę. Mamy więc początek poważnego konfliktu: dziewczyna, która chce żeglować, nie może tego robić, zaś chłopak, który najchętniej zamknąłby się w klasztorze, zmuszany jest do zostania „prawdziwym mężczyzną”. A to dopiero część kłopotów, bo jest jeszcze wątek Bystrego, pirackiego kapitana, który pragnie zdobyć choć jeden żywostatek, i łatwo się domyślić, że losy ambitnego pirata przetną się w pewnym momencie z losami kupieckiej rodziny. Największą zaletą „Czarodziejskiego statku” są postacie – czasem sympatyczne, czasem irytujące albo wręcz budzące niechęć, ale zawsze żywe, ciekawe, a przede wszystkim wielowymiarowe. W konflikcie Kaja z Prawym bądź z Altheą sympatia czytelnika jest po stronie młodszego pokolenia, lecz nie znaczy to wcale, że Kaj jest tylko i wyłącznie despotycznym tyranem. Autorka pokazuje także jego racje, podobnie jak pokazuje wady Althei czy Prawego. Tak zarysowane postacie oraz konflikty pomiędzy nimi to podstawa na tyle solidna, że dalej opowieść rozwija się właściwie sama. Aby trzymać czytelników w napięciu, nie trzeba wspomagać fabuły twistami czy zbiegami okoliczności – w zupełności wystarczy, że autorka pozwoli bohaterom postępować zgodnie ze swoimi charakterami. W „Czarodziejskim statku” sporo jest przygód i niebezpieczeństw, lecz nawet w scenach akcji mniejszy nacisk kładziony jest na dynamikę, a większy na psychikę. Proza kobieca, powie ktoś, i częściowo będzie miał rację, choć jednocześnie Robin Hobb potrafi być „po męsku” konkretna i brutalna, a swoich bohaterów bynajmniej nie oszczędza.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na tle tak wyrazistych postaci odrobinę słabiej wypada świat. Takie „dawno, dawno temu, gdy ludzie nie znali jeszcze broni palnej” zwykło się automatycznie kojarzyć z tradycyjną fantasy średniowieczną i to skojarzenie narzuca się także w przypadku „Czarodziejskiego statku”. Niemniej jednak, choć niezbyt oryginalny, świat ten jest dopracowany w szczegółach i wiarygodny. Podoba mi się także sposób, w jaki autorka wykorzystuje magię. Robi to oszczędnie, traktując ją jak przyprawę, a nie główne danie, dzięki czemu czary są naprawdę intrygujące i odrobinę niepokojące. A w dalszych tomach magii prawdopodobnie będzie więcej, świadczą o tym na razie pozostające na dalszym planie wątki węży morskich oraz tajemniczej Amber. To zresztą także mi się podoba – już w pierwszym tomie cyklu wyraźnie widać, że nie chodzi tu tylko o losy jednej rodziny, bo w tle narasta konflikt zakrojony na znacznie szerszą skalę. A więc książka bez wad? Niezupełnie, gdyż przyznam szczerze, że do gustu nie przypadł mi pomysł, by imiona fantastyczne (Althea, Ronika itp.) mieszać z imionami oznaczającymi konkretne cechy (np. Prawy). Nie dość, że wygląda to niezbyt naturalnie, to jeszcze imiona drugiego typu czasem sprawiają wrażenie raczej przydomków – bo jacy rodzice nazwaliby swego nowo narodzonego synka Arogantem? (W poprzednim wydaniu wszystkie imiona były konsekwentnie „obce” i nie wiem dlaczego teraz wydawca zdecydował się część z nich spolszczyć. Jest to tym dziwniejsze, że tłumacz się nie zmienił). Zastrzeżenia mam też do dialogów, przy czym chodzi nie o to, co kto mówi, lecz jak. W „Czarodziejskim statku” zarówno wykształceni mieszczanie, jak i prości marynarze czy nawet piraci posługują się bardzo podobnym stylem (bardziej literackim niż mówionym, pełnym okrągłych, gładkich zdań). Owszem, zdarzają się barwniejsze wypowiedzi, lecz to wyjątek, a nie reguła. Nie jest to poważna wada – właściwie wspominam o niej tylko z recenzenckiego obowiązku, bo nie sądzę, by mało zróżnicowane dialogi popsuły komuś przyjemność z lektury. A „Czarodziejski statek” zdecydowanie warto przeczytać, ja sama już zacieram ręce w oczekiwaniu na kolejne tomy.
Tytuł: Czarodziejski statek. Tom 1 Tytuł oryginalny: Ship of Magic Autor: Robin Hobb Przekład: Ewa Wojtczak Cykl: Kupcy i ich żywostatki ISBN: 978-83-7480-044-0 Format: 372s. 115×185mm Cena: 27,— Data wydania: 12 stycznia 2007 Ekstrakt: 80%
Tytuł: Czarodziejski statek. Tom 2 Tytuł oryginalny: Ship of Magic Autor: Robin Hobb Przekład: Ewa Wojtczak Cykl: Kupcy i ich żywostatki ISBN: 978-83-7480-045-7 Format: 464s. 115×185mm Cena: 27,— Data wydania: 16 lutego 2007 Ekstrakt: 80% |