powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXVI)
maj 2007

Optymizm, ale i żal
‹Eurowizja 2007›
Zwycięstwo reprezentantki Serbii, Mariji Šerifović, śpiewającej utwór „Molitva” w finale tegorocznej Eurowizji, podobno nie zdziwiło muzycznych bukmacherów. Mnie i owszem. Ale mniej niż laureaci drugiego i trzeciego miejsca.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Konkurs finałowy Eurowizji 2007 otwarła prezentacja nowszej wersji teledysku zeszłorocznego hitu grupy Lordi. „Hard Rock Hallelujah” doczekało się niezwykle widowiskowej wizualizacji, godnej charakteryzacji zespołu… który muzycznie przywitał i rozgrzał publiczność zgromadzoną w studiu i przed telewizorami. Tegoroczna reprezentantka Finlandii równie brawurowo jak Lordi wykonała rockową kompozycję „Leave Me Alone”, na dodatek ukazując milszą, bardziej ludzką twarz. Niestety, nie udało się zatrzymać Eurowizji na dłużej w krajach skandynawskich.
Generalnie koncert sobotni stał na wyższym poziomie (artystycznym i technicznym) od czwartkowego, choć i tu zdarzały się niedoróbki – ale raczej tym, którzy w półfinałach udziału nie brali. Było i fałszowanie, i zagłuszanie wokalem muzyki. Były śpiewy wielojęzyczne, często z fatalnym, silnym akcentem, prawie uniemożliwiającym zrozumienie znanego języka. Niektóre zespoły prezentowały dość przeciętne utwory, wzbogacone scenicznym widowiskiem; inne do takichże piosenek postanowiły nie dodawać niczego. Jedne i drugie przegrały. Można zaryzykować twierdzenie, że znaczna część finalistów nie „wyszłaby” z półfinałów, że utwory lepsze od zaprezentowanych w sobotę odpadły już w czwartek.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Czas podliczania głosów umilił widzom występ smyczkowo-metalowej Apocalyptiki, której widowiskową oprawę sceniczną zapewniła akrobatyczna trupa cyrkowa. Było czego posłuchać, było na co popatrzeć. Godne podziwu były też migawkowe wstawki – scenki obyczajowe – uświadamiające, że pseudokultura korzystania z telefonów komórkowych przekroczyła już granice absurdu (świetny obrazek rodzinnego obiadu, podczas którego wszyscy jego członkowie rozmawiają przez telefony – oraz wysyłanie zaręczynowego MMS-a do dziewczyny leżącej obok).
Scenki powyższe, a także wyniki głosowań mieszkańców poszczególnych krajów dość dobrze ukazały poziom „komórkowości” Europy. Zblazowana młodzież (jak myślę) głosowała na to, co dziwne czy śmieszne (a nie, co ładne), w skali krajów głosowano oczywiście na sąsiadów, głosowały aktywne mniejszości narodowe (sztandarowy przykład Turcji, która z „tradycyjną”1), taneczną piosenką osiągnęła wysokie, 4. miejsce). W sytuacji, w której wśród rozdrobnionego południowego wschodu Europy jeden z utworów wyróżniał się in plus poziomem, o sukces więc było stosunkowo łatwo.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Muszę w tym miejscu przyznać uczciwie – z „Top 5” zwycięska piosenka istotnie była najlepsza. Ja jednak znacznie wyżej (niż pozostałe 4 zespoły z tego grona, reprezentujące Ukrainę, Rosję, Turcję i Bułgarię) uplasowałbym reprezentantów Węgier (ostatecznie 9 miejsce), Mołdawii (10), Łotwy (16) i Finlandii (17). Cóż, mój gust zdają się częściowo podzielać jedynie mieszkańcy Szwecji i Islandii.
Ciekawie wygląda próba nałożenia na siebie zestawienia typów prezentowanych utworów i pytanie o przyszłość kulturową Europy. W konkursie brały bowiem udział i utwory folkowe (a więc silnie osadzone w kulturze danego narodu), i wielokulturowe miksy, i ponadnarodowe standardy (jak choćby swing, blues, pop i rock), nie brakło jednakże też żartów (a może prowokacji?). W tej sytuacji napawa optymizmem, że „Molitva” na razie wygrywa z kpiną.
1) Tureckie piosenki taneczne wyróżniają się tym, że po wysłuchaniu jednej zna się już wszystkie.



Cykl: Eurowizja
Miejsce: Helsinki, Finlandia
Od: 10 maja 2007
Do: 12 maja 2007
WWW: Strona
powrót do indeksunastępna strona

108
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.