Lady Cecelia zauważyła cień w korytarzu zaledwie na chwilę przed wejściem jej nowej kapitan na pokład. Nie trafiła na najlepszy moment. Wolałaby dokończyć besztanie siostrzeńca i jego towarzystwa na osobności. Personel domu, w tym także Bates, miał dość rozumu, żeby nie pokazywać się w takich chwilach. Jednak zatrudniła byłego wojskowego – a może nawet nie byłego, sądząc po jej postawie i wyrazie twarzy. Oczywiście, nie mogła się spóźnić – pewnie nawet jej włosy i paznokcie rosną według harmonogramu. Cecelia miała ochotę zetrzeć protekcjonalność z tej ciemnej twarzy, która wyłaniała się z fioletowo-szkarłatnego munduru. Ona na pewno nie ma siostrzeńców, a jeśli nawet ma, to wychowywano ich w jakimś obozie szkoleniowym. Zapewne sądzi, że łatwo byłoby zdyscyplinować Ronniego i jego bandę. Niestety, od chwili narodzin Ronniego Cecelia zdawała sobie sprawę, że jest mu pisane zostać rozpieszczonym smarkaczem. Był czarujący, bystry, jeśli miał ochotę, przystojny aż do bólu z gęstymi brązowymi włosami, orzechowymi oczami i dołeczkami na policzkach – ale do głębi zepsuty przez rodzinę i otoczenie. – Ależ to niesprawiedliwe – jęknął teraz. Spodziewał się, że ciotka pozwoli całej dwudziestce, czy ilu ich tam było, kolegów oficerów i ich ukochanych obojga płci podróżować razem z nią. Ignorując chłopaka, Cecelia uśmiechnęła się do nowej kapitan – tylko nie waż się ze mnie śmiać, jędzo – i zawołała Batesa, by zaprowadził ją do jej pomieszczeń. Heris odeszła więc, niemożliwie przytomna jak na tak wczesny poranek (jej snu nie zakłócały żadne zabawy młodzieży); jej szczupła sylwetka sprawiała, że dziewczęta obecne w pomieszczeniu zdawały się mizerne i nieatrakcyjne, choć wcale nie wyglądały aż tak źle. W dzisiejszych czasach dziewczyny potrafiły robić ze sobą straszne rzeczy, ale te były przyzwoite, z dość dobrych rodzin. Oczywiście nie aż tak dobrych jak jej czy Ronniego (z wyjątkiem Bubbles, tej chrapiącej na kanapie), ale dość przyzwoitych. Rzuciwszy ostatnie spojrzenie za oddalającą się kapitan, odwróciła się z powrotem do Ronniego. – Niesprawiedliwe jest to, młodzieńcze, że wdzierasz się w moje życie, zajmujesz miejsce na moim jachcie i utrudniasz pracę moim pracownikom, a wszystko dlatego, że zabrakło ci rozumu, by trzymać język za zębami w sprawach, o których gentlemani nie rozmawiają. Chłopak nadąsał się. Potrafił się dąsać już jako niemowlę; jego urocze napady złości wywoływały wtedy zachwyt rodziców. Ale Cecelii wcale nie podobała się jego naburmuszona mina. – Powiedziała, że jestem lepszy. Odsyłanie mnie jest niesprawiedliwe, skoro ona tak uznała. Chciała być ze mną… – Wyznała ci to w sypialni. – Chyba ktoś musiał go już uświadomić? Czemu akurat ona ma mu to wyjaśniać? – I nawet nie wiesz, czy naprawdę tak myślała, czy po prostu każdemu to mówi. – Oczywiście, że tak myślała! – Urażona duma młodego samca spowodowała wybuch gniewu. – Jestem lepszy! – Nie zamierzam się spierać – oświadczyła Cecelia. – Przypomnę tylko, że może i jesteś lepszy w łóżku z ulubioną śpiewaczką księcia, ale w tej chwili z rozkazu twojego ojca i króla znalazłeś się na pokładzie mojego jachtu, a śpiewaczka pozostała z księciem. – Pogroziła chłopakowi palcem. – Ty jesteś tu, on tam, i paplaniem niczego nie zyskasz, poza chwilowym rozbawieniem swoich kolegów z koszar. Ronnie zachichotał, a wstrętny George – który zapracował na ten powszechnie używany w towarzystwie przydomek – zarżał. Cecelia dość dobrze znała ojca wstrętnego George’a i zignorowała jego rżenie, traktując je jako nieświadome kopiowanie manier ojca. Przypuszczała, że chłopak nawet nieźle pasował do mesy młodszych oficerów Królewskiej Służby Kosmicznej, gdzie dzieci arystokratycznych rodów i bogaczy obnosiły się ze swoimi kupionymi patentami. – Poza tym to ty się przechwalałeś – kontynuowała, ignorując wymianę spojrzeń między siostrzeńcem i jego kolesiem – a nie ta… hmmm… dama. I to ty masz kłopoty i ciebie odesłano, a ja na nieszczęście przebywałam na tyle blisko, że mogłam ci pomóc. – Ronnie otworzył usta, by powiedzieć coś, czego z pewnością nie chciałaby usłyszeć, więc nie dała mu dojść do słowa. – Ułożyło się to lepiej, niż mogło, młody Ronaldzie, i sam to zrozumiesz, kiedy już przestaniesz się nad sobą użalać. A ja jestem przesadnie uprzejma, pozwalając ci zabrać ze sobą całe to towarzystwo… – machnęła ręką w stronę pozostałych – choć robicie tłok na moim statku i marnujecie mój czas. Gdyby nie fakt, że Bubbles i Buttons i tak wybierali się do Bunny’ego… – Cóż, tak naprawdę… oni wcale nie chcą lecieć. – Nonsens. Już przesłałam wiadomość, że ich przywiozę. Sezon w terenie wszystkim wam wyjdzie na dobre. – Posłała mu kolejne ostre spojrzenie. – I nie życzę sobie, żeby któreś z was przed startem wymykało się ze statku i stwarzało jakieś problemy na stacji. Wystarczającym utrudnieniem jest fakt, że musimy czekać na wasze bagaże. Każę twojemu ojcu pokryć opłaty wynikające ze zmiany harmonogramu startu. Mam nadzieję, że odliczy to z twojego kieszonkowego. – Ale to nie… – Wyciągnęła rękę, zanim zdołał dokończyć, zdecydowana teraz rzucić bombę. – A przy okazji, moja nowa kapitan jest byłą oficer Zawodowej Służby Kosmicznej, więc z nią nie próbuj swoich sztuczek. Pewnie mogłaby cię zawiązać w supełek i nawet się przy tym nie spocić. – Cecelia odwróciła się na pięcie i odmaszerowała, zadowolona, że mają teraz coś, poza bólem głowy, czym będą mogli się zająć. Tak naprawdę sytuacja wyglądała fatalnie. Żyła na własnym jachcie tylko dlatego, że chciała unikać wszelkich komplikacji rodzinnych, tak jak unikała małżeństwa i zaangażowania się w politykę. Mogli znaleźć jakiś inny sposób na utrzymanie Ronniego z dala od stolicy przez rok czy coś koło tego. Nie musieli wykorzystywać jej, jakby była tylko podręcznym meblem. Ale to wszystko znów nosiło ślady działań Berenice – starsze siostry są po to, by służyć rodzinie. Zapasy. Będzie musiała porozmawiać z Batesem i upewnić się, czy zamówił wystarczającą ilość dodatkowej żywności – po ostatniej nocy zaczęła podejrzewać, że może potrzebować jej więcej. Kiedy młodzi ludzie zabierali się do jedzenia, wręcz je pochłaniali. Z uczuciem ulgi dotarła do własnego apartamentu. Ten żałosny dekorator przysłany przez Berenice uparł się, żeby urządzić cały statek w lawendzie i beżu, z motywami jaskrawej zieleni i kremowego, ale tu go nie wpuściła. Może młodzi ludzie faktycznie lubią lawendowe plusze, ale ona ich nie znosi. Tutaj, w swoich własnych pokojach, chciała mieszkać po swojemu. Jaśniejsze kolory, wypolerowane drewno, rzeźbione fotele pełne poduszek. Zatrzymała się przy biurku. Intarsje z drewna tworzyły wzór kwiatów i winogron, i dopóki nie nacisnęła centralnego kwiatu, mebel można było uznać jedynie za antyk ze Starej Ziemi. Na blacie ukazał się schemat pokładu z zaznaczonymi pozycjami ludzi. Grupka kropek w salonie oznaczała Ronniego i jego przyjaciół. Kropka w jej sypialni – to była Myrtis, pokojówka. Kapitan przebywała w swoim apartamencie, a osobą idącą w jej stronę musiał być Bates. Dotknęła palcem tej ostatniej kropki i z głośnika rozległ się jego głos. – Tak, madame? – Niech kucharz sprawdzi, ile Ronnie i jego przyjaciele zjedli zeszłej nocy; wydaje mi się, że pochłonęli całkiem sporo. – Kucharz ocenił, że konieczne jest zwiększenie zamówienia o piętnaście procent, i przygotował już nowe, które czeka na pani akceptację. – Dziękuję, Bates. – Mogła się domyślić. Zazwyczaj byli o dwa kroki przed nią – ale na tym polegała ich praca. Przełączyła ekran na dolny pokład, znalazła kropkę oznaczającą kucharza i dotknęła jej. Kucharz przesłał zamówienie na jej konsolę, a ona je obejrzała. Wygląda na to, że mimo sześciu dodatkowych osób na pokładzie jedzenia wystarczy na trzykrotnie dłuższy lot. Choć, pomyślała, nie zaszkodziłoby, gdyby aż do przylotu na planetę Bunny’ego byli na głodowych racjach. Z pewnością okazałoby się to tańsze i wymagałoby znacznie mniej miejsca. Kucharz zauważył, że będą musieli włączyć dwie dodatkowe chłodnie i uruchomić jeszcze jedną pełną sekcję hydroponiki. To spowoduje kolejną kłótnię między załogą a personelem. Technicy środowiskowi byli członkami załogi pani kapitan i Cecelia wiedziała, że nie powinna się do nich wtrącać. Jednakże hydroponika pracująca na potrzeby kuchni podlegała pod „ogrodnictwo”, a to oznaczało personel – jej personel. Felix, główny ogrodnik, i dwoje pomocników pilnowali, by w jej prywatnym solarium nigdy nie brakowało kwiatów, a kucharz zawsze miał do dyspozycji świeże warzywa. Felix i technicy środowiskowi ciągle wdawali się w jakieś spory. Bardzo jej się nie podobało, że poprzedni kapitan pozwalał, by konflikt narastał tak długo, aż w którymś momencie sama musiała uspokajać buntujący się personel. Odszukała ikonę Felixa, dotknęła jej i poinformowała go o dodatkowej sekcji hydroponicznej. Chciał wykorzystać połowę sekcji dla nowego zestawu roślin egzotycznych, których szczepki właśnie zakupił. Zdjęcia tak zwanych warzyw nie zrobiły na niej wrażenia, jednak Felix upierał się, że gdyby do czasu przylotu na planetę Bunny’ego udało mu się uzyskać nasiona, mógłby za nie wytargować od tamtejszej głównej ogrodniczki ulubione przez Cecelię (i wyjątkowo rzadkie) grzyby. W końcu wzruszyła ramionami; to, co nie będzie jej smakować, można podać Ronniemu i jego kolesiom. – A co z kretami? – zapytał w końcu po wygranej dyskusji. – Musi im pani powiedzieć, że mam zgodę na hodowanie roślin. – Przekażę naszej nowej kapitan Serrano, że wyraziłam zgodę na wykorzystanie przez ciebie dodatkowej sekcji hydroponiki na hodowlę warzyw. – Jeśli będą mi sprawiać kłopoty, wyślę im halobety – oświadczył Felix. I z pewnością by to zrobił, bo kiedyś już się to zdarzyło. Był geniuszem w swoim fachu, ale podobnie jak większość tego typu ludzi, miał paskudny charakter. Cecelia znosiła go dla wspaniałych owoców, świeżych warzyw i mnóstwa kwiatów, które tak zachwycały wszystkich gości zapraszanych na obiady. Żaden inny znany jej jacht nie potrafił zapewnić sobie samowystarczalności w zakresie zaopatrzenia w zieleninę. Ponownie spojrzała na ikonę kapitan i zauważyła, że przemieszcza się w stronę mostka. Teraz lepiej jej nie przeszkadzać, musi tam zebrać załogę. Cecelia zatrzymała palec nad kontrolką. Mogłaby z łatwością podsłuchać pierwszą odprawę kapitan… ale zrezygnowała. Zamiast tego przesłała na jej konsolę wiadomość o hydroponice i wywołała ekran rozliczeń. Konsola wyświetliła kolorowy schemat kosztów przelotu w towarzystwie szóstki młodych ludzi i dla porównania lotu bez pasażerów. Właściwie nie było wielkiej różnicy, a zresztą Berenice i tak przesłała pieniądze na pokrycie wszystkich wydatków. Sprawdziła stan finansów Ronniego i zacisnęła usta. Berenice dopuściła go do srebrnej linii rodzinnej i już z tego korzystał. Ubrania od Hardina, akcesoria Vetrisa, Spaulding… Cecelia gwizdnęła. Zaczął od zajęcia dwóch komór ładowni, ale w tym tempie będzie potrzebował kolejnych dwóch. Jej biurko zadzwoniło. – Ciociu Cecelio – rozległ się płaczliwy głos. – Proszę… Muszę z tobą porozmawiać. Nie, to nieprawda. Musi jej posłuchać. – Ach, Ronnie. Właśnie chciałam cię zapytać, czy zabrałeś ze sobą sprzęt myśliwski. – Sprzęt… Co? – Strój jeździecki, siodła… – Ja… Nie! Oczywiście, że nie. Ciociu Cecelio, tylko dlatego, że ty jesteś tak szalona, by jeździć na tych wielkich i głupich zwierzętach przez skały i… – Przypuszczałam – przerwała mu jadowitym tonem – że to stąd wzięły się twoje dość duże zamówienia u Hardina, Vetrisa i Spauldinga. Ale skoro nie, to może zwrócisz część tych zakupów, cokolwiek to było, i sprawisz sobie przyzwoity zestaw jeździecki. Jak dobrze wiesz, lecimy do Bunny’ego na sezon, a ponieważ zostałam tobą objuczona, równie dobrze ty możesz objuczyć konia i nauczyć się czegoś pożytecznego. – Podobał jej się ten żart, zazwyczaj cięte odpowiedzi przychodziły jej do głowy o wiele za późno. Jak niedawno odkryła z zadowoleniem, ostatnio zamiast ordynarnych przekleństw zapożyczonych od niższych klas znów stały się modne wyszukane żarty i barokowe obelgi. Kiedy Ronniemu zabrakło tchu (co, jak zauważyła, przy dłuższych frazach następowało coraz częściej), zaczęła dalej mówić, by nie dopuścić go do głosu. – Nie obchodzi mnie to, że nie lubisz koni i jeździectwa, ani fakt, że nikt z twojego otoczenia nie uważa polowania za dobry sposób spędzania czasu. Nie obchodzi mnie, czy będziesz cierpiał przez cały rok swojego wygnania. Jeśli chcesz, możesz się zamknąć w swojej kabinie – ale z całą pewnością nie będziesz marudził w mojej, podobnie jak nie pozwolę ci przeszkadzać w moich przyjemnościach. Jeśli jednak nie zamówisz sobie odpowiednich strojów, siodeł i tak dalej, zrobię to za ciebie, obciążając twoje konto. – Choć właściwie rozsądniej byłoby poczekać z tym, aż dotrą na miejsce – wszyscy naprawdę dobrzy siodlarze zlatywali się tam na sezon. Ale zbyt się zdenerwowała. I wyglądało na to, że on również. Oświadczył jej, że może sobie zamawiać na co tylko ma ochotę, ale on nie będzie naśladował rozrywek starej ciotki, która ma więcej pieniędzy niż rozumu, i prędzej go piekło pochłonie, niż zobaczy go na koniu, goniącego w deszczu przez pola za jakimś niewinnym, bezbronnym zwierzęciem. – Jeśli naprawdę myślisz, że lis jest bezbronny i niewinny, młody Ronaldzie, to jesteś głupszy, niż myślałam. – Nie była pewna, które z nich zerwało połączenie. Nieważne. Zadzwoniła do swojego osobistego asystenta u Spauldinga i zamówiła wszystko, na co miała ochotę. Oczywiście znali już wymiary Ronniego. Z wielką przyjemnością pomogą bogatej ciotce zrobić niespodziankę niemal równie bogatemu siostrzeńcowi. W ostatnim przypływie złości kazała obciążyć swój rachunek, a nie Berenice. Nie chciała już słuchać żadnych pytań nadopiekuńczej matki, która tak zepsuła swojego bachora. |