powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXVII)
czerwiec-lipiec 2007

Musica alternativa: Geniusz łamane przez szaleniec
Powiedzieć, że John Cage był twórcą nietuzinkowym, to tak jakby stwierdzić, że Shakespeare pisał całkiem dobre wiersze. Muzykę XX wieku śmiało można podzielić na dwa etapy: przed Cage’em, i po Cage’u. Autor 255 utworów muzycznych, filozof, mikolog, pisarz, wynalazca, grafik – Panie i Panowie: oto prawdziwy geniusz naszych czasów! Albo, jak kto woli – prawdziwy szaleniec…

Pionierzy muzyki nigdy nie mieli łatwego życia. To, co dzisiaj brzmi swojsko i przyjemnie, kiedyś budziło wstręt i oburzenie. Dotyczy to także artystów nam współczesnych. Kto wie, ile tracimy, podchodząc do wykonawców awangardy jak pies do jeża, zakładając z góry, że „tego słuchać się nie da”? Warto więc przyjrzeć się bliżej tym wszystkim dziwakom, którzy wbijali w fortepian gwoździe (jak Cage), dawali dwudniowe koncerty (La Monte Young), a inspiracje czerpali z mantr buddyjskich (Stockhausen) albo śpiewu leśnych ptaków (Messiaen). Temu służy ten cykl. Przecież za 50 lat ci szaleńcy mogą być klasykami…

Jeśli czujesz się czymś znudzony po dwóch minutach, spróbuj robić to przez cztery minuty. Jeśli nadal cię to nudzi, rób to przez osiem, szesnaście, trzydzieści dwie i więcej minut. W końcu zobaczysz, że wcale nie jest to nudne, a wręcz przeciwnie – bardzo ciekawe.
rada buddyzmu zen.
John Cage; fot. www.zeitgenoessische-oper.de
John Cage; fot. www.zeitgenoessische-oper.de
Koncert. Olbrzymia scena. Wszystko tonie w czerni. Oko kamery powoli prześlizguje się po muzykach skoncentrowanych na grze. Każdy z pięciu artystów ma przed sobą: garnki, pokrywki, dzwonki i kubki, w które uderza pałeczkami. Na tle rytmicznej, powolnej muzyki słychać się męski głos. Narrator z namaszczeniem recytuje słowa utworu: Piękna kobieta, która daje przyjemność mężczyźnie, kiedy skacze do wody, tylko płoszy ryby…
Ten fragment dokumentu poświęconego osobie Johna Miltona Cage’a Jr. (1912-1992), nakręconego w 1983 r. przez Petera Greenewaya, doskonale oddaje klimat utworów kompozytora: „śmiertelnie poważny” utwór zostaje nagle przełamany żartem. Żartem, dodajmy, typowym dla zen, który był dla kompozytora przewodnią filozofią i inspiracją.
Takich tekstów w kompozycjach Cage’a jest mnóstwo, podobnie jak dziwnych instrumentów, szokujących kompozycji (albo ich braku) i szalonych rozwiązań technicznych.
John Cage nigdy bowiem nie szedł utartą ścieżką…
Nic nie zapowiadało jego kompozytorskiej kariery: ojciec był wynalazcą (co nie pozostało bez wpływu na muzykę syna), matka zajmowała się głównie działalnością społeczną, a dziadek nazywał skrzypce „diabelskim instrumentem”. Słowem: warunki nie sprzyjały muzykowaniu. Cage brał, co prawda, lekcje gry na fortepianie, ale nie osiągnął w tej materii większych sukcesów.
Fortepian po preparacji; fot. www.temakel.com
Fortepian po preparacji; fot. www.temakel.com
Muzyka zaczęła go pociągać dopiero w trakcie pobytu w Europie, gdzie przyuczał się do zawodu architekta. Po powrocie do rodzinnej Kalifornii w 1931 r. rozpoczął naukę w The New School for Social Research. Tam kształcił się pod okiem wybitnego kompozytora Arnolda Schönberga. Nauka nie należała do najłatwiejszych – Schönberg za cel stawiał sobie… odwieść jak największą część studentów od komponowania. Poza tym wymagał dogłębnej wiedzy na temat klasycznej kompozycji, co nie bardzo pasowało adeptowi. Widząc, że uczeń nie robi postępów w zakresie harmonii, Schönberg wytłumaczył młodemu twórcy, że harmonia stanie się dla niego murem nie do przebicia i że bez niej daleko nie zajdzie.
– A więc całe życie poświęcę na walenie głową w mur – odparł Cage.
Po dwóch latach uczeń rzucił naukę u mistrza, ożenił się z Ksenią Andrejewną Kaszewarow (córką rosyjskiego szlachcica) i ruszył do Seattle, gdzie rozpoczął naukę w Cornish School of Arts. W Seattle komponował głównie muzykę do występów grup tanecznych. Pewnego razu o stworzenie akompaniamentu do dzieła Bacchanale poprosiła go tancerka Sylvia Fort.
– Miałem niewiele czasu, bo przedstawienie odbywało się w piątek, a to był wtorek – opowiadał Cage – jednak zawsze pracuję solidnie, więc wziąłem się do roboty. Próbowałem stworzyć muzykę opartą na afrykańskim rytmie, ale na scenie, gdzie występowali tancerze, nie było miejsca na perkusję, dlatego musiałem komponować tylko na fortepian.
Jak wydobyć z nobliwego instrumentu afrykańskie bębny? Dla Cage’a to banał. Kompozytor zaczął eksperymentować, kładąc na strunach fortepianu metalowe talerze i inne przedmioty. – Dźwięk był jak trzeba, tylko talerze ciągle się przesuwały i spadały – mówi artysta. Wziąłem więc młotek i przybiłem je do fortepianu. To załatwiło problem.
Dzięki tej profanacji Cage został pierwszym kompozytorem preparującym fortepian.
fot. www.belkin-gallery.ubc.ca
fot. www.belkin-gallery.ubc.ca
W 1939 r. zasłynął innym wynalazkiem: kompozycją Imaginary Landscape No.1, rozpisanej na cymbały, fortepian i dwie sprzężone taśmy magnetofonowe.
Mniej więcej w tym czasie kompozytor odkrył swoje skłonności homoseksualne, rozwiódł się z żoną i związał z Mercem Cunninghamem. Kiedy po rozwodzie udał się do psychoterapeuty, ten obiecał mu, że dzięki terapii będzie mógł więcej komponować. – Ależ panie doktorze – odparł Cage – mój problem polega na tym, że komponuję za dużo!
W latach 40. twórca odkrył buddyzm i I Ching (Księgę Przemian). Był to początek kierunku zwanego aleatoryzmem (od łacińskiej nazwy gry w kości). W aleatoryzmie, podobnie jak w I Ching, chodziło o przypadkowość. I Ching może być traktowane jako wróżba: wróżący rzuca sześć razy trzema monetami, by określić, która z sześćdziesięciu czterech kombinacji heksagramów (sześciu serii rzutów) ma być odpowiedzią na pytanie o przyszłość.
Dokładnie w ten sposób – przez rzucanie monetami, które określały wysokość nut, ich wartość itp. – powstała w 1951 r. kompozycja Music of Changes. Później, w latach 1967-69, kompozytor do „rzucania monetami” zatrudnił komputer. Tak powstał utwór HSPCHD, rozpisany na, bagatela: siedem klawesynów, pięćdziesiąt dwa magnetofony szpulowe, pięćdziesiąt dwa projektory filmowe i sześćdziesiąt cztery rzutniki slajdów. Czas trwania utworu? Błahostka – cztery i pół godziny…
Partytura Concert for Piano and Orchestra; fot. perso.ens-lyon.fr
Partytura Concert for Piano and Orchestra; fot. perso.ens-lyon.fr
Inna kompozycja, Atlas Eclipticalis, z 1961 roku, poszła jeszcze dalej. Było to osiemdziesiąt sześć partii instrumentalnych na dowolny instrument lub orkiestrę dowolnej wielkości i mogło być grane w całości lub w dowolnej części. To I Ching „decydowało”, które pięciolinie będą miały które klucze wiolinowe i jak będą przypisane do poszczególnych instrumentów. Wszystko pozostawiono ślepemu losowi. Podczas pierwszego wykonania publiczność i muzycy byli zgodni co do jednego: słuchanie i granie Atlas Eclipticalis może doprowadzić do szału! Publiczność wygwizdała Cage’a, a wściekli muzycy rzucili mikrofony i instrumenty i podeptali je ostentacyjnie.
Jeśli ktoś myśli, że powstrzymało to twórcę od wprowadzania innowacji, to mocno się myli. W tym czasie Cage’a ogarnęła obsesja na punkcie ciszy. Postanowił zatem doświadczyć (bo nie posłuchać przecież) ciszy w laboratorium Uniwersytetu Harvarda, gdzie znajduje się bardzo dokładnie wytłumione pomieszczenie. Kompozytora zamknięto wewnątrz tej sali, gdzie pozostał przez kilkanaście minut. Okazało się jednak, że w trakcie eksperymentu Cage słyszał (oprócz swego oddechu i bicia serca) dwa dźwięki: niski i wysoki. Zapytał więc oprowadzającego go fizyka o przyczynę. Dowiedział się wtedy, że niski dźwięk to działanie krwiobiegu, a wysoki to szum układu nerwowego! Cisza zatem tak naprawdę nie istnieje.
Stąd też legendarna kompozycja 4′33″ Tacet (łac. cisza). Kiedy David Tudor wykonywał 4′33″ po raz pierwszy w 1952 r., wprowadził publiczność w osłupienie. W ciągu czterech minut i trzydziestu trzech sekund pianista trzykrotnie podniósł pokrywę klawiatury, trzykrotnie ją opuścił i… nie zagrał nawet jednej nuty. Cel został jednak osiągnięty: zdziwieni słuchacze w trakcie trwania utworu zaczęli szeptać, mamrotać i dyskutować – czyli tworzyć muzykę. Za ciekawostkę może służyć pierwsza emisja utworu w 2004 r. dla BBC. Było to nie lada wyzwanie dla radiowego sprzętu, który zaprogramowany jest na wyłączenie po minucie ciszy. Później Cage napisał podobny utwór, nazwany Tacet, trwający… zero minut, zero sekund… Należy wspomnieć, że wiele jego utworów zapisanych jest w nietypowy, graficzny sposób. Część z zapisów nutowych trafiła nawet do galerii.
List do przyjaciela; fot. www.lichtensteiger.de
List do przyjaciela; fot. www.lichtensteiger.de
Jak widać na załączonym obrazku, John Cage przekroczył prawie wszystkie możliwe granice muzyki i stał się synonimem artysty poszukującego.
W jego dorobku są np. pięciogodzinne utwory, w których kilka akordów dzieła Erika Satiego powtarza się kilkaset razy (prawie zawsze kończone przy pustej sali); są opery, które mają dwa różne libretta, losowo rozdawane publiczności, albo takie jak Organ²/ASLSP. Ten ostatni utwór organowy ma w adnotacji: „grać jak najwolniej”. Zgodnie z zaleceniem pierwszy akord zagrano 5 maja 2001 roku – przyciśnięte odważnikiem klawisze będą grały ten dźwięk do 5 maja 2007, po czym znów akord wybrzmiewać będzie rok. Planowany czas wykonania: sześćset trzydzieści dziewięć lat…
Być może muzyka Cage’a to szaleństwo, a być może konsekwentne walenie głową w mur. Czy udało się go przebić? Oceńcie sami.
Źródła:
  • J. Grotkowska, Przypadki Johna Cage’a, „Glissando”, 2 (02)/2004
  • Czworo amerykańskich kompozytorów. John Cage, reż. Peter Greenaway, 1983
  • J. Cage, Rok od poniedziałku, [w:] Literatura na świecie, 1-2, 1996
  • J. Cage, 2 strony, 122 słowa o muzyce i tańcu, [w:] Literatura na świecie, 1-2, 1996
  • www.wikipedia.com
  • www.johncage.info
  • www.mozg.art.pl
powrót do indeksunastępna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.