powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXVII)
czerwiec-lipiec 2007

Gothique
Kyle Marffin
Fragment powieści
Zamieszczamy cztery rozdziały powieści Kyle Marffin „Gothique”. Książka ukazała się nakładem wydawnictwa Zysk i S-ka.
Tytuł: Gothique<br/>Tytuł oryginalny: Gothique<br/>Autor: Kyle Marffin<br/>Przekład: Ewa Helińska<br/>Wydawca:  <A href='http://www.zysk.com.pl' target='_blank'>Zysk i S-ka</A><br/>ISBN: 978-83-7506-061-4<br/>Format: 456s. 155×235mm<br/>Cena: 32,90<br/>Data wydania: 15 maja 2007<br/>WWW: <a href='http://www.zysk.com.pl/catalog/product_info.php?products_id=2062' target='_blank'>Polska strona</a><br/><a href='http://www.merlin.com.pl/frontend/cart/1,511542?skad=ikoymhuviz' target='_blank'><font color='#CC0000'><b>Kup w Merlinie (30,50)</b></font></a><br/><br/>Spójrz na ciemną stronę księżyca…<br/><br/>Przyłącz się do dzieci ciemności, które żywiąc rozpaczliwą nadzieję, marzą o tym, by wszystko, co dla nich cenne: ich piosenki, książki, filmy, gry RPG i pretensjonalne romansiki o nieziemskich istotach i mrocznej atmosferze, opowiadały o rzeczywistych wydarzeniach. Życzenie zostanie spełnione…<br/><br/>Gothique<br/><br/>Miasto z niecierpliwością wygląda wielkiego otwarcia Gothique. To niezwykły klub, mekka zbuntowanych gotyckich nastolatków i dekadenckich klubowych bywalców. Ale za drzwiami Gothique czai się mroczny sekret. Tutaj zło przybiera aż nazbyt prawdziwe kształty. Nagle rozpętuje się koszmar, w którym krew leje się strumieniami, a śmierć przeraża mniej niż prawda, zaś bezradne krzyki rozpaczy giną, stłumione niespokojnym i nieprzerwanym rytmem tanecznej muzyki.
Tytuł: Gothique
Tytuł oryginalny: Gothique
Autor: Kyle Marffin
Przekład: Ewa Helińska
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-061-4
Format: 456s. 155×235mm
Cena: 32,90
Data wydania: 15 maja 2007
WWW: Polska strona
Kup w Merlinie (30,50)

Spójrz na ciemną stronę księżyca…

Przyłącz się do dzieci ciemności, które żywiąc rozpaczliwą nadzieję, marzą o tym, by wszystko, co dla nich cenne: ich piosenki, książki, filmy, gry RPG i pretensjonalne romansiki o nieziemskich istotach i mrocznej atmosferze, opowiadały o rzeczywistych wydarzeniach. Życzenie zostanie spełnione…

Gothique

Miasto z niecierpliwością wygląda wielkiego otwarcia Gothique. To niezwykły klub, mekka zbuntowanych gotyckich nastolatków i dekadenckich klubowych bywalców. Ale za drzwiami Gothique czai się mroczny sekret. Tutaj zło przybiera aż nazbyt prawdziwe kształty. Nagle rozpętuje się koszmar, w którym krew leje się strumieniami, a śmierć przeraża mniej niż prawda, zaś bezradne krzyki rozpaczy giną, stłumione niespokojnym i nieprzerwanym rytmem tanecznej muzyki.
Cafe Caveat
Niesamowite opowieści
Turniej autorski Mike’a
Codziennie wieczorem od 21
Tydzień rozpoczyna się od kawy z dreszczykiem. Wasi ulubieni pisarze horrorów czytają Wam najbardziej przeraźliwe historie. Specjalnie dla Was w tym miesiącu „Nosferatu Noir’s”. W celu uzyskania dokładniejszej informacji zapraszamy do odwiedzenia naszej strony internetowej pod adresem www…
Policja w Chicago
Wydział Przestępstw Nieletnich
Raport nr 9903
Temat: Założenia policji dotyczące zachowań nieletnich, drugi kwartał roku 1999
Zgodnie z raportami Systemu Informacji, w tym roku odnotowano 32-procentowy wzrost zaginięć nieletnich.
Opieka społeczna Cook County potwierdza statystyki, podając zbliżoną wartość 34% wzrostu
w pierwszym kwartale w porównaniu do tego samego kwartału zeszłego roku.
Do wiadomości: Wydział Zabójstw, Wydział Obyczajowy, Wydział do Walki z Przemocą Domową, wszyscy dzielnicowi…
Kronika klubowa Chicago, 4 maja
Modne miejsca
Tutaj odprężysz się po wykańczającym dniu. Klub Dominae wprowadził do programu „Noc fetyszu”. Lubiący pęta chłopcy i dziewczęta przybywajcie, wbijcie się w swoje najśliczniejsze ciuszki z lycry i skóry i powitajcie gościnnie występującego u nas DJ Bad-Bobbie Ball-Gag, a on specjalnie dla was zapoda najlepszy techno-pop, przy którym czas minie jak z bicza trzasł. Wjazd 8$, stroje obowiązkowe. No to nara…
Rozdział pierwszy
Ciemność pojawia się na wschodzie. Później powoli wypełza na całe miasto.
A oni budzą się wraz z nią.
Czerń pojawia się nagle, prześlizguje ponad wschodnim horyzontem, a następnie przetacza nad rozległą taflą błękitnej wody.
Mrok zapada czarną kurtyną, rozpalając iskry świateł w oknach stojących na brzegu morza drapaczy chmur i w pobliskich rzędach skromnych domów. Żaluzje z trzaskiem odcinają resztki dnia. Zasłony zasuwają się szczelnie. Ze wschodu nadchodzi ciemność. Niebo oblewa czerwień, a miasto się kuli.
Kolejna noc.
Czas na pobudkę.
Dzieci ciemności wypełzają z legowisk i wpadają wprost w objęcia wieczoru.
Budzą się.
Przytomnieją w willowych sypialniach, w przerobionych na mieszkania magazynowych poddaszach, w pokojach na czwartym piętrze bez windy i w apartamentach na ostatnim piętrze drapaczy chmur. Nagle rozglądają się świadomym wzrokiem w anonimowych miejscach pracy, w ergonomicznych pracowniczych boksach, za kasami fiskalnymi i fornirowanymi ladami, po całodniowym ślęczeniu w zatłuszczonych barach zalanych fluorescencyjnym, naśladującym światło dzienne blaskiem. Budzą się w sklepach z używanymi płytami i komiksami, w księgarniach oraz w butikach aspirujących do miana „trendy”, sprzedających używaną, markową odzież w drugorzędnych uliczkach, które kiedyś może i były modne. Po ocknięciu się stwierdzają, że są w sklepach walczących o przetrwanie, w stłoczonych na przedmieściach domach handlowych.
Oto nadeszła kolejna noc.
Odwracają się od monitorów, czatów i stron internetowych. Odkładają komiksy, powieści z obrazkami, używane książki, pisemka marketingowe, poplamione tuszem ziny, wielotomowe podręczniki i pożyczone posążki. Zamykają laptopy, odłączają kupione w lombardach gitary, pakują plastikowe zestawy perkusyjne i wypatrzone w MTV upragnione amatorskie klawisze. Nagle przestają zauważać człowieka, mijającego ich w drodze z aresztu, podążających do gimnazjów chłopców i dziewczyny z zespołów tanecznych, sztywne matrony za bibliotecznymi biurkami, szefa, skrytego w gabinecie na rogu, rodziców, zmagających się z rodzinnym obiadem. Zdzierają z siebie różowo-pomarańczowe uniformy sprzedawców pączków, tanie podkoszulki z firmowym logo, zielone służbowe wełniane spodnie i stylowe mundurki francuskich pokojówek. Przez chwilę, nawet jeśli miałoby to trwać tylko tę jedną noc, zapominają o niedokończonych programach komputerowych i młodzieńczych wierszach o nieszczęśliwej miłości, fragmentach powieści i ręcznie nagryzmolonych scenariuszach, niedbale nabazgranych chaotycznych freskach i skradzionych, zeskanowanych i zamienionych na pliki dziełach sztuki New Age. Porzucają dotychczasowe drogi do pożądanych piekieł wybrukowanych niekształtnymi, wciąż niedokończonymi dziełami.
Miasto skryło się w ciemnościach, a oni się budzą.
Żywi.
Wolni.
Cieszą się wolnością istnienia zgodnego ze spaczonymi regułami ich sztywnych zwyczajów.
Rozpoczynają rytuały. Cenią sobie te chwile, cieszą się i delektują czasem. Pragną i wierzą, że dzisiejszej nocy wszystko będzie inne.
Prawdziwe.
Chcą dziś stać się prawdziwi. Może to już tej nocy. Może to dzisiaj przydarzy im się coś więcej niż byle odgrywanie ról w piętrowych garażach i poczekalniach multipleksów, kawiarnianych kącikach i tanich, tandetnych zakątkach w suterenach, które zwykle służą im do macania się nawzajem.
Noc zapada wokół schronisk i sanktuariów, malując na czarno okna, podczas gdy oni robią miny do garderobianych luster, lśnią w strumieniach wody w brudnych kabinach prysznicowych, mierzą dumnie wzrokiem swe wdzięki, kołysząc się w takt muzyki filmowej w stylu Sturm und Drang, sączącej się ze słuchawek albo głośników na książkowych półkach.
W końcu zaczynają grzebać w szufladach z bielizną i skarpetkami oraz w plecakach, szukając zamówionych pocztą cynowych czaszek i tandetnych pierścionków z nietoperzymi skrzydłami, pomalowanych chromową farbą, podrabianych plastikowych krzyży ankh, aksamitek i nabijanych ćwiekami winylowych obróż. Malują na czerwono i czarno obgryzione do krwi paznokcie, a potem przyklejają na nich kalkomanie. Obsypują się burdelowym różem Whitechapel, smarują powieki kremową zielenią, błękitem i sobolą sadzą Cray-Pas. Wcierają w skórę barwniki, rozmazują je i obwodzą czarną kredką. W rękach ściskają tanie, modelujące pędzelki do ust, które aż ociekają od lepkiej purpury i błyszczyka w kolorze ciemnej, rubinowej czerwieni, a potem nadają ustom błyszczący, seksownie wilgotny wygląd dzięki uwodzicielskim, autoerotycznym ruchom. Wodzą zmysłowo palcami, jakby wymieniali z kimś pocałunek z języczkiem. Efektem tych działań są modne twarze o narkotycznym wyglądzie, pociągłe i boleśnie blade, lecz podniecające niczym oblicza z piosenek o miłości, która jest śmiercią. Tego zresztą pragną.
Pożądają.
Teraz z szuflad, starannie zabezpieczonych przed śledztwem mamusi i tatusia, wścibstwem sióstr i braci, kąśliwymi uwagami koleżanek i zgorszeniem współmieszkańców akademika, wydobywają siatkowane ciuchy Frederick’s of Hollywood, nadwyżki z magazynów wojskowych, dodatki załączane do magazynów filmowych, kiczowate kostiumy z epoki, bieliznę Victoria Secret z wyprzedaży i sztuczne klejnoty z pchlego targu.
Teraz zamieniają się w dotyk. Czują na miękkich, kościstych, bladych dłoniach rękawiczki bez palców. Czują szorstkie szwy wewnątrz sznurowanych gorsetów z supermarketu, a świeżo pomalowane paznokcie drą błyszczące tanie nylony, zamieniając je w mgliste, czarne pajęczyny. Czują, jak bezpłciowe, czarne rajstopy opinają anorektyczne biodra, a na kościstych, białych ramionach ślizgają się tasiemki gorsetów. Czują, jak skóra Harley Hog drży na ich niezgrabnych nogach. Posłuchajcie – to artystycznie poszarpane dżinsy, skórzane spodnie i plastikowe spódnice, szeleszcząc, wpełzają na ich ciała, a sztywna satyna sadowi się na miejscu. Ze świstem zapinają się zamki błyskawiczne kurtek. Ciężkie robocze buty i perwersyjne obcasy stukają, unosząc opięte czarną lycrą nogi. A oni, boleśnie skrępowani odzieżą, pojawiają się w drzwiach, mrocznie wodząc wokół, tym jakże trudnym do wyćwiczenia, sponiewieranym spojrzeniem.
Wychodzą.
Chłodny wieczór kąpie w podmuchach błyszczące od makijażu twarze, wślizguje się pod kuszące spódniczki i szarpie zafarbowane, powycinane i storturowane we fryzjerskim salonie loki.
Zagłębiają się samotnie w noc, gdzie wszystko tętni życiem, pędzi przed siebie i sprawia wrażenie po stokroć lepszego od rzeczywistości. Tutaj kostiumy są jak średniowieczna zbroja, chroniąca przed pogardliwą miną przechodnia. Niczym osłony z kevlaru, ciuchy bronią ich przed pijanymi i śmiesznymi zwykłymi ludźmi, którzy nie mają pojęcia o niczym ważnym, a tylko przejeżdżają obok w vanach, stoją na przystanku za zasłoną gazety „USA Today” lub wyczekują na peronie kolejki, na postoju taksówek albo na rogu ulicy. Obłudni krawaciarze i sekretarki znikają w mroku w szytych butach i marynarkach w prążki, w konwencjonalnych kompletach z supermarketów i przyzwoitych pantoflach, spiesząc się ku porządnym kolacjom, podawanym na wygodnie anonimowych przedmieściach lub w kultowych barach, albo podrabianych włoskich knajpkach i kawiarenkach z łańcucha supermarketowych lokali. Wszyscy są tacy sami. Symbolizują ohydny proletariat, rozlaźle zadowolony, bo może oglądać odgrzewane sitcomy i śnić w tanich szeregowcach swoje mieszczańskie sny.
Albowiem właśnie zapada ciemność.
Wokół panuje noc.
Ulice należą do nich.
Na razie. To oni zapełniają je wymyślonymi zabawami i paradami. Karnawał. Festyn. Co noc odbywa się Mardi Gras, Święto Zmarłych, Noc Walpurgi krzykliwe fety, jakby zaraz miała nadejść śmierć.
Zbierają się w miejscach kultu, siedzibach bractw i stowarzyszeń, w niekomercyjnych kawiarniach o autentycznym, artystycznym zapleczu, o czym mają świadczyć nagie ceglane ściany i kubki od kompletu. Wtajemniczeni spierają się o Siouxie Sioux, Bauhaus, Maplethorpe’a, Gautiera oraz Shelleya i LeFanu, prawiąc kazania nowicjuszom, którzy, jak to zwykle nieopierzeni, czerwienią się i niemalże dochodzą do orgazmu w towarzystwie tych wszystkich Brite’ów i Rice’ów, ogarnięci najnowszym szaleństwem LARP. Siedzą w ścisku przy lepkich stołach w podrzędnych barach przerobionych z ulicznych sklepów i w klubach zaaranżowanych w dawnych magazynach, a także w przejściach i alejkach, które dopiero czekają na stosowną przeróbkę. Oblizują czubki akrylowych protez zębów, brzegi purpurowych pucharów z krwią, usta, swoje ciało i siebie nawzajem. Liżą rany, wciąż krwawiące niespełnionymi snami. W światłach ulic i stroboskopach błyskają igły. Podwójne ostrza Gilette odmierzają sproszkowane porcje odwagi. Odkorkowuje się resztki alkoholi z barków, rozlewa zawartość i żłopie, a wokoło unosi się śmierdzący, duszny, owocowy zapach niezliczonych kolorowych papierosów, otulając wszystkich niczym cmentarna mgła.
Dokładnie – jak mgła.
Albo cmentarny opar. Ależ by było cudownie!
Narkomani, seksoholicy, pedofile, zapaleńcy – wszyscy pogrążają się w lubieżnych marzeniach.
Śnią.
Marzą.
Pragną.
Rozpaczliwie czekają i mają nadzieję, że wreszcie się spełni.
Tej nocy, o tak.
Wszystkie filmy, piosenki, nagrania, książki, płyty, komiksy i ziny, podręczniki gry, strony internetowe i czaty, kluby, pozy i kostiumy – to wszystko (błagają o to!) dziś się spełni, zdarzy się choć raz naprawdę, zetrze monotonię dnia, zamieni w rzeczywistość (nieustannie błagają!) i stanie się prawdą. Niechaj zamienią się w spowitych mgłą dzikich bluźnierców, dzierżących w rękach rozświetlone księżycową poświatą kryształowe puchary pełne prawdziwej, ciepłej czerwieni. Niechaj opętają i zmuszą zwykłych ludzi do posłuszeństwa temu, kto wejdzie do ich domu, zbliży się do łóżka, wśliźnie w pościel i dotknie w ten jedyny prawdziwy sposób, dokładnie tam, gdzie trzeba, zacznie całować dokładnie w to miejsce, w które trzeba, a potem – och, tak – ugryzie, nie tak na niby, tylko naprawdę, o tak, dokładnie w ten jedyny prawdziwy sposób.
Tak naprawdę.
W ten prawdziwy sposób.
Och, jakże oni o to błagają…
„Chicago Business Monitor”
Wydanie czerwcowe
Regionalna konkurencja Media Mogul Mauls dokonuje ekspansji
Whitestar Media Group, drugi pod względem wielkości koncern medialny wChicago, kontrolujący kilka środkowozachodnich telewizyjnych i radiowych stacji regionalnych oraz coraz większą liczbę tytułów lokalnych, zakończył przejęcie konkurencyjnej sieci kin BBX Entertainment Ltd. Whitestar od dwóch lat bez zapału działał na regionalnym rynku rozrywki, skromnie inwestując w kilka znaczących sieci restauracji tematycznych w Chicago. Rzecznik Whitestar nie skomentował bezpośredniej akcji nabycia majątku BBX, ale…
„Southwest News-Herald”
Piątek, 9 czerwca, dział 2, strona 4
Znaleziono drugie ciało w Marquette Park Lagoon
Policja ósmej dzielnicy odnalazła w niedzielę rano kolejne zwłoki w Marquette Park Lagoon. Rzecznik policji zdradził jedynie, iż należały do młodej białej kobiety i nosiły ślady molestowania seksualnego. Najprawdopodobniej kobieta padła ofiarą morderstwa. Jest to trzecie ciało, które odkryto w ciągu ostatnich trzech tygodni w odległych od siebie parkach w południowo-zachodniej części miasta. Tylko jedne zwłoki zostały jak dotąd zidentyfikowane. Rozpoznany został dwudziestoletni Jonathan M.
„Charade Magazine”
Moda w czerwcu
Czerń przez całe lato!
Nie wyrzucaj swoich ślicznych, czarnych ciuszków na czas krótkiego, chicagowskiego lata. Poszukaj lekkich, czarnych lnów wśród czerni, panującej miłościwie we wszystkich lepszych salonach na Oak Street. Nowe, odjazdowe, cieniutkie skórzane spódniczki są seksowne jak twoja własna skóra i nie stracą na swej atrakcyjności w najgorętszym szale na parkiecie. Diabelsko świetnie komponują się z nowymi, przejrzystymi pończochami z mikrofibry, doskonale podkreślającymi smukłą sylwetkę i jasną karnację. Jeśli dodacie tegoroczną elegancką biżuterię Eulenaire z kości słoniowej, w której skład…
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

21
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.