Nowa powieść science fiction Andrzeja Zimniaka „Biały rój” wydana w renomowanym Wydawnictwie Literackim – po takim zestawie wiele można by sobie obiecywać. Jednak utworu tego nie da się uznać za triumfalny powrót autora do najwyższej formy – jest poplątany, rozchwiany i chaotyczny.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Intryga wygląda obiecująco – na początku XXIII wieku w obserwatorium gdzieś na terenie Czarnej Afryki astronom Benon Haywick odkrywa, że Ziemię oraz ludzkość czeka kolejne wielkie wymieranie. W stronę Niebieskiej Planety nieubłaganie nadciąga bowiem „gigantyczny rój lodowych brył, nadlatujących z otwartego kosmosu (…) miliardy trylionów ton krystalicznej wody, wychłodzonej niemal do zera absolutnego”. Za sto lat szansę przeżycia będą miały tylko te gatunki istot, których środowiskiem jest morze. Haywick podejmuje się misji: przekonać rządy o konieczności przedsięwzięcia globalnie zakrojonych przygotowań, pozwalających ocalić ludzkość przed zagładą. Nie jest to łatwe zadanie – mało który polityk bądź działacz myśli w perspektywie dalszej niż najbliższe wybory, a realia społeczne i polityczne sprawiają, że ogólnoplanetarna współpraca wydaje się niemożliwa. Wygląda na to, że ocalić cywilizację mogą tylko radykalne posunięcia małej grupki sojuszników Haywicka – genetyczki Glorii Herreiry, informatyków Jerome’a i Iwona, Anity z Biura Bezpieczeństwa Latyfundium Los Angeles oraz mnichów z Zakonu Scjentystów Bosych. Czego w tej powieści nie ma! Jest szybka i zawikłana akcja, porwania, zamachy, intrygi i niespodzianki, mamy też nanotechnologię, opisy zmian politycznych i społecznych, rzeczywistość wirtualną, manipulacje genetyczne, plemienne czary-mary, stwarzanie nowego gatunku człowieka zdolnego żyć pod wodą, masowe zapłodnienia, przyspieszoną ewolucję i dorastanie, sztuki walki oraz seks. I właśnie w tej obfitości problem. Gdzieś w kalejdoskopie zdarzeń i pomysłów gubi się główny wątek. Niby nadal motywacją działań bohaterów pozostaje nadchodzący kataklizm, ale autor musi nam o tym przypominać – inaczej akcja i kolejne fajerwerki pomysłów całkowicie to przesłaniają. Ponadto energia twórcza autora wydaje się wyczerpywać przed osiągnięciem momentu kulminacyjnego – ukazaniem „nowego człowieka”. Skutkiem tego zza drzew epizodów nie widać lasu powieści. Liczne są odwołania do teraźniejszości – niektóre dzisiejsze zjawiska zostały w powieści przerysowane aż do absurdu. Totalna biurokracja przeżerająca Latyfundium Los Angeles, a wyrosła z zabezpieczeń dawnej „wojny z terroryzmem”, sztywne zasady politycznej poprawności prowadzące do wtórnego seksizmu i dyskryminacji (Lśnica Qmil woli towarzystwo intelektualisty łajtmena, bo „Afroman mógłby w każdej chwili dać jej kopa i nie byłby to żaden seksualny rasizm”)… Postacie na szczęście nie są papierowe – mają swoje fobie, fascynacje i słabości. Zwłaszcza dwójka głównych bohaterów: Gloria i Benon, których oczyma oglądamy większość akcji, może budzić sympatię i irytację – są dzięki temu bardziej ludzcy i wiarygodni. Z kolei świat przedstawiony budzi wątpliwości – z mozaiki kolorowych, lecz ułamkowych obrazów wyłania się rzeczywistość różniąca się od naszej tylko pretekstowo. Można domyślać się rozpadu wielkich struktur państwowych i rewolucyjnych zmian obyczajowych, ale psychika Glorii i Benona jest właściwie psychiką ludzi nam współczesnych. Niestety, to samo można powiedzieć o Allanie Volyanie – prototypie nowego gatunku ludzkiego, jedynym ukazanym przedstawicielu grupy, która ma przejąć zalaną Ziemię od homo sapiens. Liczne i fundamentalne zmiany w DNA, przyspieszony rozwój płodowy i dorastanie w tempie 100 razy szybszym od normalnego, wypełnione intensywnym treningiem i wszechstronnymi szkoleniami, wydają się nie mieć na niego większego wpływu – Allan zachowuje się jak zwykły osiemnastolatek. Czy to oznaka geniuszu trenerów, umiejących zachować prawdziwie ludzki umysł w zmodyfikowanym ciele mutanta, czy może raczej zignorowanie potencjalnych zmian przez autora? Niestety, wydaje się, że to drugie. Podsumowując: powieść napisana jest sprawnie, kolejne epizody wciągają i mogą zaciekawić, jednak po lekturze zostajemy z mętlikiem w głowie i poczuciem niespełnienia. A że jest to powieść, a nie zbiór opowiadań, zatem ocena całości nie może być zbyt wysoka. Obietnica nie została spełniona.
Tytuł: Biały rój Autor: Andrzej Zimniak ISBN: 978-83-08-03958-8 Format: 345s. 123×197mm Cena: 29,99 Data wydania: 22 lutego 2007 Ekstrakt: 60% |