powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXVIII)
sierpień 2007

Autor
Golemowe potyczki
‹Zatopieni›
Gruby niemrawy najemnik w towarzystwie kilku emerytów, paru młokosów i mocarnej dziewczyny ratuje świat przed terrorystami z Urugwaju, stosującymi ultranowoczesne metody prania mózgu. Komedia? Niestety, nie. To „Zatopieni” (ach, te wieloznaczne tytuły), kolejna sensacja ze Stevenem Seagalem w roli głównej.
Zawartość ekstraktu: 40%
‹Zatopieni›
‹Zatopieni›
Dlaczego „golemowe”? Ano – inaczej ich zwać nie sposób. Steven Seagal jest w „Zatopionych” tak tłusty i niemrawy, że jako żywo przypomina gliniany kloc. Jakikolwiek skręt tułowia, obrócenie głowy lub wyciągnięcie ręki przyprawiają go najwyraźniej o dreszcze grozy. By się nie stresować i zbytnio nie nadwyrężać zahodowanej z wielkim rozmachem tkanki tłuszczowej, bohater grany przez Seagala porusza się jak ołowiany pajacyk, posuwając się do przodu chyba wyłącznie dzięki sile inercji (należy wysunąć przed siebie nogę, pochylić tułów, a potem tylko pilnować, by przynajmniej jedna stopa zawsze była z przodu). Żadnych nadmiernych skłonów, wymachów rękami, forsownych podbiegnięć, czegoś więcej niż chrypiący szept. „Zatopieni” to właśnie taka sensacja z zadyszką i zasapką, w której ledwo dwoje, troje ludzi jako tako się rusza i odwala robotę za całą resztę.
Bo trzeba wiedzieć, że nasz Cody (tak się zwie postać Seagala) kumpli ma odpowiednio dobranych. Prócz paru młodszych speców z sił amerykańskich towarzyszy mu kilku Brytyjczyków w stanie przedzawałowym oraz dokooptowana później elegancka kobieta kładąca na rękę bysiów w barowych mordowniach. Wszyscy oni tworzą zespół, który ostatnie miesiące spędził w więzieniu (prócz kobiety) za zleconą przez amerykański rząd akcję antyterrorystyczną, potraktowaną przez ten wstrętny ONZ jako zwykły bandytyzm (ekipa rozniosła na strzępy ogromny tankowiec). Teraz rząd USA proponuje ułaskawienie w zamian za kolejną akcję – zlikwidowanie tajnego laboratorium w Urugwaju oraz sprzątnięcie Lehdera, niezależnego naukowca, który do perfekcji opracował metodę programowania ludzkiego mózgu i jego zdalnej kontroli (aktywacja programu odbywa się za pomocą sygnału z telefonu komórkowego). Zadanie nie będzie łatwe, bo Lehder ma agentów nawet wśród amerykańskich marines.
Oczywiście w tym momencie nasuwa się pytanie: z jakiejż to przyczyny USA koniecznie chce sprzątnąć człowieka, który mąci tylko w Urugwaju? Cała akcja z wysyłką lotniskowca, wysadzeniem zapory wodnej (w sumie nie wiadomo, po co) lub kradzieżą antycznej, dieslowskiej łodzi podwodnej, którą jest w stanie kierować zaledwie trzech emerytów – to wszystko tylko dlatego, że ofiarą technologii Lehdera padła ambasador USA w Montevideo? Wolne żarty! Żeby pogrywać absurdami na takim poziomie, trzeba mieć wysoki budżet, dobrych aktorów i prawa licencyjne na książki Iana Fleminga, a nie kisić się w Bułgarii i pisać skrypt na kolanie. A niski budżet aż piszczy w „Zatopionych”. Połowa „lecącego” sprzętu w istocie stoi na ziemi, walki są bardzo oszczędne wizualnie i powodują raczej umiarkowane szkody, a ze scen obrazujących umysłowe warunkowanie można wydedukować, iż za efekty specjalne odpowiedzialni są zapewne Bułgarzy.
Nie ma się więc co dziwić, że MiG-21 (!) lata w tym filmie z prędkością bezzałogowego samolotu szpiegowskiego, na ulicach „Urugwaju” panoszą się radzieckie samochody (jeden z nich nawet z niechlujnie zamalowanym napisem cyrylicą), taksówkarski mercedes ma „kuloodporne” szyby, a bmw zawzięcie piszczy oponami na trawniku. Ba! W scenie kolizji z antycznym pickupem widać, że oszczędzano nawet na arbuzach (wóz ma na pace wysoki drewniany stelaż, na którym to dopiero podsypano owoców). Niestety, niewielki budżet i cienki, obfitujący w kretyńskie dialogi scenariusz to nie jedyne mankamenty „Zatopionych”. Coś szwankuje również od strony realizacyjnej. Pomijając zaznaczone wcześniej bzdury wynikające z budżetowych niedostatków, a także przymykając oko na logiczne absurdy (osobiście bardzo mi się spodobał czołgista siedzący we włazie maszyny – spokojnie patrzył, jak w stronę czołgu sunie Seagal, a potem równie spokojnie siedział, gdy ten wrzucił mu powolnym ruchem granat na kolana), w oczy rzuca się dziwaczna maniera pozornego przyspieszania akcji poprzez szybkie cięcie zdjęć i mocną muzykę, podczas gdy aktorzy nadal mozolnie odbębniają walkę swoim niespiesznym tempem. Inną drażniącą manierą jest podkreślanie co bardziej wrażych stwierdzeń i dokonań kilkakrotnym wstrząśnięciem zamrożonego na moment obrazu.
Mimo to film daje się oglądać bez szczególnego niesmaku. Niektóre sceny i efekty specjalne (jak zatopienie łodzi podwodnej lub strzelanina w teatrze) stoją na całkiem przyzwoitym poziomie. Można tu usłyszeć również kilka dość celnych onelinerów. Również sam zamysł filmu jest ciekawy, bo w sumie niestandardowy – nie dość, że rzecz nie dzieje się w żadnym Iraku, Afganistanie, Jugosławii lub którejś z postradzieckich republik, to na dokładkę zahacza o dość ciekawy temat wpływu „zaprogramowanych” osób na politykę. Oczywiście, taki – dajmy na to – „Kandydat” był zrobiony z prawdziwym rozmachem i maestrią, których to przymiotów z całą pewnością brakuje „Zatopionym”. Jeśli jednak chodzi o samą koncepcję prania mózgów, to brytyjsko-bułgarska produkcja porusza kilka dość interesujących kwestii, jak choćby finansowanie badań lub dobór ofiar. Nadal jednak nie zmienia to faktu, że film nie jest specjalnie godzien polecenia.
Z ciekawostek zaś warto nadmienić, iż pierwotnie zapowiadano tę produkcję jako horror (pewnie ze względu na reżysera – Anthony’ego Hickoxa – twórcę m.in. dwóch „Gabinetów figur woskowych”, trzeciego „Hellraisera” i drugiego „Czarnoksiężnika”), w którym grasować miały bliżej niesprecyzowane morskie potwory. Zaś już zupełnie na koniec zostawiam swoisty rodzynek – opis, jaki widnieje na opakowaniu płyty z „Zatopionymi”. Najwyraźniej dystrybutor po swojemu zrozumiał fabułę...
Chris Cody (Steven Seagal), najlepszy najemnik na świecie zostaje uwolniony z więzienia. Okazuje się jednak, że jest to podstęp. Musi wykorzystać swoją niebezpieczną broń i umiejętności walki, by zatrzymać grupę terrorystów, którzy przejęli atomową łódź podwodną.



Tytuł: Zatopieni
Tytuł oryginalny: Submerged
Reżyseria: Anthony Hickox
Zdjęcia: David Bridges
Scenariusz: Anthony Hickox, Paul de Souza
Obsada: Steven Seagal, Christine Adams, Nick Brimble, Vinnie Jones, Alison King, Gary Daniels, Peter Youngblood Hills
Muzyka: Guy Farley
Rok produkcji: 2005
Kraj produkcji: Bułgaria, Wielka Brytania
Czas projekcji: 96 min.
Parametry: DTS, Dolby Digital 5.1; format: 1,85:1
Gatunek: akcja, horror
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

97
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.