powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXVIII)
sierpień 2007

Autor
Bolly czasem boli
‹Anjaam›
„Anjaam”. Dużo okrucieństwa, niejedno morderstwo, szaleństwo, niszcząca obsesja, ofiara, zemsta. Mało barwnych sari, żadnej wielkiej, ponadczasowej miłości. Za to demoniczne spojrzenie Shahrukh Khana. Oto oldschoolowy klasyk prosto z Indii, w Polsce do obejrzenia jedynie podczas przeglądu „Hello Bollywood”.
‹Anjaam›
‹Anjaam›
Przegląd „Hello Bollywood” to kolejny sygnał, że w Polsce z indyjską kinematografią jest coraz lepiej. Oprócz Blinka i Gutka pojawiają się nowe opcje dotarcia do kina z kraju Gandhiego, dzięki którym wciąż wąski krąg fanów filmów z bombajskiej fabryki snów stopniowo się poszerza. I chociaż nie jest to jeszcze europejski poziom zainteresowania Bollywoodem, to jednak coś w tym kierunku drgnęło. To dobrze, że mamy okazję oglądać na ekranach kin studyjnych takie filmy jak „Anjaam”, ponieważ łamią one wszelkie skostniałe przyzwyczajenia tak widzów niezapoznanych wcześniej z kinem z Indii, jak i świeżych bollymaniaków. Pytanie tylko, czy pokazywanie podobnych produkcji stwarza szansę, że Bollywood zyska nowych sympatyków, bo „Anjaam” to jednak rodzaj kina akceptowalnego przede wszystkim przez osoby, które nie tylko znają kino indyjskie, ale także są otwarte na specyficzną konwencję oldschoolowych klasyków.
Jednych „Anjaam” rozbawi nieporadnością realizacyjną sprzed trzynastu lat, innymi wstrząśnie jego tematyka i sposób podejścia do fabuły. To oznacza, że film Rahula Rawailego nikogo nie pozostawi obojętnym; wzbudzi albo zaciekawienie, albo pełne pobłażania znużenie. Normalnym zabiegiem jest tu przemieszanie gatunków: film zaczyna się jak typowe, słodkie love story, które potem ukazuje swoje drugie, nieprzyjemne oblicze krwawego thrillera. Kiedy rozkapryszony bogacz Vijay poznaje czarującą stewardessę Shivani, niewiele wskazuje na to, że znajomość stanie się obsesją i toksyczną więzią. Vijay, przyzwyczajony, że mając na podorędziu pokaźną kwotę, zawsze wygrywa, jest gotów na każdy krok, by zbliżyć się do Shivani, która z błyskotliwej, interesującej kobiety szybko zamienia się w zaszczutą ofiarę. Odwracanie ról w filmie Rawailego to częsty sposób napędzania akcji i wprowadzania zwrotów fabularnych. Wiele z nich jest zupełnie nielogicznych lub wzbudza uśmiech politowania, nie mówiąc już o mocno zestarzałych pomysłach realizacyjnych jak teatralne sceny bójek lub tekturowe dekoracje. Nie zmienia to jednak faktu, że „Anjaam”, podobnie jak inne filmy indyjskie, bardziej dba o reakcje emocjonalne widza niż o jego umiejętność logicznego myślenia. Dlatego jeżeli przełknie się przestarzałą konwencję, która ma zresztą swój nieodparty urok, nietrudno zaangażować się w opowiedzianą historię, a także docenić cały film jako niezły kąsek dla koneserów. Jednak to, co już do konwencji nie należy, a sprawia, że film Rawailego chwieje się w posadach, to przesada. I nie mam tu na myśli gry aktorów czy namnożenia gatunków, a okrucieństwo i dosłowność. W pierwszej połowie filmu znakomicie rozłożono akcenty fabularne – rodząca się obsesja Vijaya, napięcie i strach Shivani, powoli rozkręcające się szaleństwo. Tymczasem w drugiej zabrakło już pełnego uzasadnienia dla przemocy obecnej prawie na każdym kroku w tej nieprzyjaznej rzeczywistości. Dochodzą do tego chwyty jak z tanich horrorów, które negatywnie rzutują na ocenę filmu, jak również komediowe wstawki w wykonaniu Johnny’ego Levera, teoretycznie służące rozładowaniu napięcia po dramatycznych scenach, w praktyce budzące jedynie uśmiech politowania, zwłaszcza im bliżej krwawego finału.
Mimo spadku formy w drugiej połowie, „Anjaam” wciąż jednak dostarcza ciekawie zarysowanego motywu szaleństwa oraz intrygującego obrazu myśliwego i ofiary.
Postać Vijaya utrzymuje film Rawailego w ryzach, ponieważ odstaje od czarno-białych, jednowymiarowych bohaterów negatywnych. Przewrotność postaci ma swoje źródło również w przemieszaniu gatunków: historia przestawiona z początku w radosnych barwach ukazuje głównego bohatera jako lekkomyślnego, ale w sumie nieszkodliwego milionera z zachwianym systemem wartości, choć nieskłonnego do czynów odstręczających. Dopiero później, wraz ze zwrotem w kierunku innego gatunku filmowego, powzięta z początku opinia o Vijayu momentalnie zmienia się w skrajnie negatywną. Zepsucie i egoizm okazują się nie tyle jego własnym wyborem, co objawem choroby psychicznej. Jednak to, co w postaci Vijaya najbardziej interesujące, to wpływ, jaki ma na Shivani. Twórcy „Anjaam” dobitnie twierdzą, że każdy człowiek potrafi zmienić się w nieczułego potwora, jeżeli zostanie mu odebrane wszystko, co stanowiło o jego życiu. Dlatego gdy Shivani, już jako ludzki wrak, zmienia się w potwora podobnego do Vijaya, pojawia się niespodziewana konkluzja o więzi łączącej dwóch głównych bohaterów. Oboje są ofiarami, chociaż na pierwszy rzut oka można by stwierdzić zupełnie coś innego. Oczywiście, jeżeli postrzegać „Anjaam” tylko jako tanią rozrywkę sensacyjną, nie byłoby miejsca na te wszystkie rozważania, ale jeśli zlekceważy się przestarzałą formę filmu i zrozumie jego konwencję, nietrudno przejąć się tą dramatyczną historią.
Nie byłoby „Anjaam” bez dwóch gwiazd w obsadzie. Shahrukh Khan i Madhuri Dixit spotkali się na planie jeszcze trzy razy, w tym w epickiej superprodukcji „Devdas” znanej z festiwalu w Cannes. Khan nie bez powodu wywalczył sobie rolą w „Anjaam” prestiżową nagrodę Filmfare dla najlepszego czarnego charakteru, bo jego Vijay to nie prosty bohater, ale zagrana na pograniczu farsy pełnokrwista postać. Wprawdzie SRK wpada czasem w pułapkę natrętnych gestów charakterystycznych dla filmowych psychopatów, ale w generalnym rozrachunku buduje rolę zupełnie inaczej, niż można by się spodziewać. Używa charakterystycznych dla niego rozmarzonych spojrzeń i pozornie niewinnych uśmiechów do wykreowania bohatera okrutnego i niełatwego do zrozumienia. Ta rola daje również możliwość porównań. W większości filmów Bollywood wydanych w Polsce występuje właśnie Shahrukh Khan, zazwyczaj w rolach pozytywnych, wyidealizowanych bohaterów (nie licząc „Asoki”, w którym tytułowa postać balansowała między dobrem a złem, w strefie zmienności moralnej). Dzięki „Anjaam” polski widz ma okazję zobaczyć bollywoodzkiego gwiazdora w zgoła innej roli i może przeanalizować aktorską ewolucję, jaką przeszedł wraz z całym mainstreamowym kinem indyjskim. Aktor nigdy nie chciał, aby jego kariera opierała się tylko na tłumie wielbicielek, dlatego „Anjaam”, po „Bazigaar” i „Darr”, dał mu możliwość zagrania trzeciej negatywnej roli pod rząd. Mądre posunięcie dla aktora, który chce też grać, a nie jedynie „gwiazdować”. Bez Madhuri Dixit rola Vijaya pewnie nie byłaby tak wielkim sukcesem – aktorka również miała szansę na nagrodę Filmfare. Dostała ją, ale za zupełnie inną kreację. Warto zwrócić uwagę, że rok później to cenne wyróżnienie przeszło Madhuri koło nosa i trafiło w ręce Kajol za „Żonę dla zuchwałych”. Czy był to sygnał dla kina jutra? „Żona dla zuchwałych” to fenomen Bollywood, wciąż wyświetlany na ekranach indyjskich kin dwanaście lat po premierze, zdobywca jedenastu Filmfare Awards, w tym dla Shahrukha Khana za rolę sympatycznego i zdeterminowanego ukochanego Kajol, niemającą nic wspólnego z rolą odrażającego Vijaya…
Film Adityi Chopry zawojował serca widzów i stał się przełomem. W zestawieniu z „Anjaamem” widać – odchodząc już od treści obu filmów – ewidentne różnice w formie: w klasyku Chopry mniej jest przesady przekraczającej granice konwencji i sztucznego spiętrzania nieprawdopodobnych punktów kulminacyjnych. „Żona…” najwyraźniej stała się pierwszym krokiem w przyszłość. Kiedy spojrzymy na dzisiejsze kino z Bollywood widać nowoczesność, aktywność, odwagę w poruszaniu różnych tematów. Oglądając „Anjaam”, nie można odeprzeć myśli o ogromnej drodze, jaką przeszło Bollywood przez ostatnią dekadę.
Dlatego „Anjaam” można oglądać na wiele sposobów: jako wciąż fascynujący relikt przeszłości, jako czynnik kształtujący późniejsze kino, jako wspomnienie, do którego warto wracać, czy wreszcie jako zupełnie oderwany od historii osobny film. I na każdy z tych sposobów film Rawailego przekaże widzowi coś innego.



Tytuł: Anjaam
Tytuł oryginalny: Anjaam
Reżyseria: Rahul Rawail
Zdjęcia: Sameer Arya
Scenariusz: Sutanu Gupta
Obsada: Madhuri Dixit, Shahrukh Khan, Tinnu Anand
Muzyka: Anand Chitragupth, Milind Chitragupth
Rok produkcji: 1994
Kraj produkcji: Indie
Czas projekcji: 170 min.
Gatunek: thriller
powrót do indeksunastępna strona

83
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.