powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXVIII)
sierpień 2007

Autor
Asertywna księżniczka i dobro ludu
Brandon Sanderson ‹Elantris›
W opasłym tomisku zatytułowanym „Elantris” autorstwa Brandona Sandersona kryje się najklasyczniejsza z możliwych historii fantasy. No dobrze, trochę przesadziłam – nie ma tu krasnoludów, elfów ani questu. Jest za to niepokorny książę, który pragnie dobra swego ludu, oraz dzielna księżniczka, a zakończenie bez trudu można przewidzieć już po pierwszych rozdziałach.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Elantris›
‹Elantris›
Niegdyś Elantris było miastem zamieszkanym przez piękne, długowieczne i władające potężną magią istoty, które same siebie uważały za bogów. Dzięki uderzającej na ślepo Przemianie zwanej Shaod, Elantrianinem zostać mógł każdy – nieważne, wieśniak czy książę. A potem z niewiadomych powodów coś się zepsuło. Jaśniejące miasto pokrył szlam, zaś jego mieszkańcy stali się żywymi trupami. Ich rany nie krwawią, ale nie chcą się też goić, a ból prędzej czy później każdego doprowadza do szaleństwa. Jednym z takich nieszczęśników jest Raoden, młody następca tronu Arelonu. Odkąd dosięgła go Shaod, został uznany za zmarłego, a potem wtrącony do miasta pośród innych przeklętych. Raoden, jak na księcia przystało, nie załamuje się nawet w pozornie beznadziejnej sytuacji, lecz próbuje zorganizować zdziczałych Elantrian w społeczność. Jednocześnie do Arelonu przybywa jego narzeczona, Sarene, która natychmiast wpada w wir pałacowych intryg. A raczej nie tyle wpada, co z chęcią sama w nie wskakuje, bowiem Sarene warta jest Reodena – tak samo uparta, inteligentna oraz, rzecz jasna, szlachetna, bowiem w „Elantris” dobro i zło dzieli wyraźna granica, zaś pozytywni bohaterowie są wzorami wszelkich cnót.
Do mniej więcej połowy jest to powieść poprawna, ale nic więcej – drażni zwłaszcza fakt, że autor na wszelkie możliwe sposoby ułatwia swoim postaciom życie. Raoden „siłą i godnością osobistą” przekonuje Elantrian (przypominam: zdziczałych i na wpół szalonych z bólu), by przyłączyli się do niego i wspólnie budowali lepszą przyszłość, oni zaś okazują się w głębi duszy całkiem przyzwoitymi ludźmi. Sarene bez trudu radzi sobie z zawiłymi meandrami polityki i gospodarki obcego jej państwa, a przy okazji owija sobie wokół palca o wiele od niej starszych i bardziej doświadczonych mężczyzn. Na szczęście jest jeszcze gyorn Hrathen oraz jego próby nawrócenia Arelonu – i ten wątek ratuje pierwszą połowę powieści, gdyż ów kapłan to jedna z niewielu w „Elantris” postaci niejednoznacznych.
A potem staje się cud i ta nudna książka nagle ożywa. Fabuła nabiera rumieńców, akcja tempa, coraz częściej zdarzają się nagłe zwroty (w tym przynajmniej część naprawdę niespodziewana), pozytywnym bohaterom nie jest już tak łatwo, a wątek Hrathena staje się jeszcze lepszy. Oczywiście to nadal jest fantasy optymistyczna, z gatunku takich, w których doskonale wiadomo, iż na końcu źli zostaną ukarani, a dobrzy dostaną nagrodę – tyle że w drugiej części czytelnik może wraz z autorem poudawać, że bohaterom grożą prawdziwe niebezpieczeństwa. Co prawda i do końcówki można mieć zastrzeżenia, bo autor zaczyna przesadzać w drugą stronę – tak jak początek wlókł się niemiłosiernie, tak w zakończeniu zdarzają się zwroty akcji zupełnie niepotrzebne (dwie osoby okazują się kimś innym, niż to wynika z wcześniejszej fabuły, i w obu przypadkach postacie raczej tracą na zmianie niż zyskują). Nie mam jednak sumienia narzekać na końcówkę, która jest znacznie lepsza niż początek.
A wady „Elantris” jako całości? Owszem, są i takie. Wolałabym na przykład, żeby powieść ta była trochę bardziej mroczna. Nie mam nic przeciwko fantasy optymistycznej, ale styl powinien być dopasowany do treści, a tutaj – przynajmniej w wątku Elantris – nie jest. Skoro już autor wymyślił sobie przeklęte miasto i jego wiecznie cierpiących, szalonych mieszkańców, to mógł pójść krok dalej i opisać to wszystko w nieco ciemniejszych barwach. Bo książka Sandersona ma spory „horrorowy” potencjał – niestety, zupełnie zmarnowany. Ponadto przeszkadzał mi czasem zbyt współczesny język – nie jestem jakoś szczególnie przewrażliwiona na tym punkcie, ale określenia takie jak „asertywna księżniczka” czy „stabilny związek” (o małżeństwie pseudośredniowiecznej szlachty) to przesada. Wciąż jednak główną i najważniejszą wadą „Elantris” pozostaje fakt, że akcja rozkręca się bardzo powoli. Jeśli ktoś lubi takie historie, może spróbować przez pierwszą połowę przebrnąć – w nagrodę potem dostanie trzysta stron niezłej, choć mało oryginalnej rozrywki.



Tytuł: Elantris
Tytuł oryginalny: Elantris
Autor: Brandon Sanderson
Przekład: Aleksandra Jagiełowicz
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-056-3
Format: 500s. 135×205mm
Cena: 35,—
Data wydania: 25 maja 2007
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

50
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.