powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXVIII)
sierpień 2007

Skorpiony a człowieczeństwo
Scorpions ‹Humanity – Hour 1›
„Scorpionsi? To oni jeszcze żyją?” – założę się, że tak odpowiedziałby losowo wybrany dyletant muzyczny zapytany na ulicy o tę legendarną grupę. I nie powiem, że się temu dziwię, ponieważ zespół zaliczył w latach 90. znaczny spadek formy, a ostatnim jego przebojem wciąż pozostaje pamiętny „Wind of Change”. Teraz ten stan rzeczy ma szansę się zmienić za sprawą ich nowej, porażającej mocą płyty „Humanity – Hour I”.
Zawartość ekstraktu: 90%
‹Humanity – Hour 1›
‹Humanity – Hour 1›
Nie wiem, z czego to wynika, ale starzy rockowi wymiatacze coraz częściej odwołują się do swojej historii i po latach prób nagrywają porządne, rockowe płyty w starym, dobrym stylu. Taką strategię przyjęli ostatnio Deep Purple, Budgie, Ozzy Osbourne i wspomniani Scorpions. Na „Humanity – Hour I” grają z pazurem, wzorem starszych dokonań. Nie ma jednak mowy o jakimś albumie w stylu retro, ale o całości tak przemyślanej, by była atrakcyjna dla młodszych odbiorców i jednocześnie zadowoliła starszych fanów.
Każdy szanujący się słuchacz, który interesuje się szeroko pojętym rockiem, powinien znać takie albumy jak „Lovedrive” czy „Blackout”. Nagrywając je na przełomie lat 70. i 80., Scorpionsi byli w szczytowej formie. Każdy utwór na nich zawarty to osobny killer. „Holiday”, „No One Like You”, „Dynamite”, „When the Smoke Is Going Down” to tylko nieliczne single, które stawały się z miejsca przebojami.
Jednak jak to zwykle bywa, dobra passa nie trwa wiecznie. Po świetnej koncertówce „World Wide Live” z 1985 roku zespół zaczął zaliczać tendencję spadkową. Choć „Wind of Change” i „Send Me an Angel” z płyty „Crazy World” zyskały zasłużony rozgłos, to jednak całe albumy już nie zachwycały tak jak kiedyś. W latach 90. Scorpionsi postanowili więc odświeżyć formułę i zaczęli eksperymentować. Z fatalnym skutkiem. Chociaż i wtedy zdarzały się perełki, jak „Moment of Glory”, płyta nagrana wraz z orkiestrą. Jak wieść gminna niesie, Michael Kamen początkowo chciał współpracować właśnie ze Scorpionsami, a dopiero później zdezerterował, by nagrać z Metallicą kontrowersyjny „S&M”.
W 2004 roku, kiedy wydawało się, że zespół przeszedł na zasłużoną emeryturę, gruchnęła wieść, że dotychczasowy jego basista Ralph Rieckermann rozstał się z kolegami. Jego miejsce zajął nasz rodak Paweł Mąciwoda (ciekawe jak oni wymawiają jego nazwisko?). Mamy się więc z czego cieszyć, zwłaszcza że od tamtego czasu band złapał ponownie wiatr w żagle. Już poprzednie wydawnictwo, „Unbreakable”, świadczyło o powrocie do heavymetalowych korzeni. Choć wydawało się, że to jednorazowy zryw, panowie zaserwowali kolejny materiał, który jest jeszcze ciekawszy, mocniejszy i elektryzujący. Z miejsca można go wpisać do Scorpionsowej klasyki.
„Humanity – Hour I”, bo nim mowa, już od pierwszego utworu gwarantuje ostrą, rockową jazdę. Po komputerowej zapowiedzi wchodzi miażdżący riff i równie ostra perkusja. Takiego otwarcia jak „Hour I” może pozazdrościć niejeden współczesny przedstawiciel metalowej sceny.
Kolejny utwór, „The Game of Life”, i kolejna szaleńcza jazda bez trzymanki. Z tym, że tu bardziej czuć klimat rodem ze starszych płyt Scorpionsów. Nie jest to bynajmniej zarzut, bo jeśli ta kompozycja powstałaby wcześniej, to z pewnością byłaby godnym sąsiadem kawałków wypełniających „Blackout” czy „Love at First Sting”. Podobnych sentymentalnych wycieczek jest jeszcze kilka („Love Is War”, „You’re Lovin’ Me to Death”). Wszystkie są wzbogacone wyrazistymi riffami i solowymi popisami gitarowymi.
Wrażenie robią również utwory brzmiące bardziej nowocześnie, zwłaszcza „321”, wyróżniający się mocnym motorycznym motywem gitary w zwrotce i melodyjnym refrenem. Drugą taką kompozycją o odświeżonej formule jest „The Cross” z gościnnym udziałem Billy’ego Corgana ze Smashing Pumpkins. Tego typu wymiatacze nie pozwalają zapomnieć, że Scorpions nie tylko balladami stoi.
A skoro już przy balladach jesteśmy, to oczywiście i takowych nie mogło zabraknąć. Chociaż jeśli ktoś się spodziewa klasycznych przytulańców, może się rozczarować. Poza nieco słodkawym „Love Will Keep Us Alive” pozostałe wolniejsze numery są podszyte tnącymi gitarami, które albo od początku nie pozwalają popaść w błogie rozmarzenie („We Will Rise Again”), albo wchodzą w połowie utworu, prowadząc do wspaniałych finałów („The Future Never Dies”).
Prawdziwa perełka znajduje się jednak na końcu. To ponad pięciominutowy utwór „Humanity”. Zaczyna się łagodnie, od spokojnych dźwięków gitary, które towarzyszą delikatnemu śpiewowi Klausa Meinego. Nagle błogi nastrój pryska, gdy wchodzą ostrzejsze dźwięki. Wszystko podszyte jest nastrojową, choć nieco podniosłą partią orkiestry. Piorunujące wrażenie.
Muzyka stanowi świetny podkład do bardzo zaangażowanych społecznie tekstów. Choć członkowie kapeli nie mówią o „Humanity – Hour I” jako o concept albumie, to nie zaprzeczają, że chcieli, by wymowa całości skupiła się na jednym temacie – człowieku i jego przeżyciach. Stąd smutna refleksja, że życie stanowi brutalną grę, w której powinno się trzymać ściśle określonych zasad („The Game of Life”), albo postrzeganie miłości jako bezustannej wojny („Love Is War”).
„Humanity – Hour I” to świetny powrót jednego z najważniejszych zespołów w historii. Już nie mogę doczekać się następnego albumu, bo jeśli tendencja zwyżkowa się utrzyma, to szykuje nam się arcydzieło. Tymczasem mam nadzieję, że każdy po przesłuchaniu ostatniego krążka Scorpionsów, zapytany na ulicy o ten zespół, będzie mógł powiedzieć: „Pewnie, że znam! To ci, co grają od trzydziestu lat i wciąż brzmią jak dwudziestolatki!”.



Tytuł: Humanity – Hour 1
Wykonawca / Kompozytor: Scorpions
Wydawca: BMG
Data wydania: 14 maja 2007
Czas trwania: 49:00
Utwory:
1) Hour I: 3:26
2) The Game of Life: 4:04
3) We Were Born to Fly: 3:59
4) The Future Never Dies: 4:03
5) You’re Lovin’ Me to Death: 3:15
6) 321: 3:53
7) Love Will Keep Us Alive: 4:32
8) We Will Rise Again: 3:49
9) Your Last Song: 3:44
10) Love Is War: 4:20
11) The Cross: 4:29
12) Humanity: 5:26
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.