Rzadko, naprawdę rzadko zdarzają się książki, w których niestaranna obróbka utrudnia czytanie. Niestety, takim właśnie przypadkiem jest „Gdzie czas to pieniądz”, drugi tom cyklu Steph Swainston – książka sama w sobie całkiem dobra.  |  | ‹Gdzie czas to pieniądz› |
„Gdzie czas to pieniądz” to drugi tom cyklu zapoczątkowanego „Rokiem naszej wojny”. Opowieść rozgrywa się w Czterech Krainach – autonomicznych królestwach, które spaja jedynie osoba Cesarza i jego Krąg Nieśmiertelnych, mistrzów w dziedzinach, które Cesarz uznaje za ważne dla toczonej nieustannie wojny z Insektami. W poprzednim tomie udało się wypchnąć groźne owady do ich krainy – Papyrii. Jak należało się spodziewać, mieszkańcy Czterech Krain niechybnie skorzystają z chwili pokoju, aby wszcząć spory między sobą – i historię takiego właśnie konfliktu poznajemy. Zarzewiem konfliktu są dwa zdarzenia: odkrycie Tris, szczęśliwej wyspy pokoju, gdzie nocniki są ze złota, oraz wyrzucenie z Kręgu Nieśmiertelnych Fechmistrza, który przegrał pojedynek z nieznanym nikomu Strzyżykiem. Cesarz chce włączyć wyspę do wojny z Insektami, usunięty z kręgu mistrz szermierki wszczyna zaś bunt, chcąc powrócić na uprzednio zajmowane miejsce. Na to polityczne tło nałożona zostaje osobista historia głównego bohatera, Janta, nieśmiertelnego Posłańca, jedynego mieszkańca Czterech Krain, który potrafi latać. Zmuszony, mimo panicznego lęku przed morzem, do podróży na Tris, stacza się z powrotem w narkotyczny nałóg, aranżując sobie przy tym małżeński kryzys. „Gdzie czas to pieniądz” to kawał świetnej, ciekawie opowiedzianej przygody. Czyta się (a właściwie: czytałoby się) to dobrze, tempo nie pozwala odetchnąć, a Swainston zgrabnie ubarwia całość urodziwymi detalami. Rozsiewa po powieści anegdoty z życia nieśmiertelnych, ukazując ich inność, wrzuca szczególiki pokazujące świat, w którym niezdolni do śmierci ludzie czytają codzienne gazety opisujące inwazje Insektów, przypalając przy tym papieroska, a na deser serwuje obrazki z Przejścia, krainy łączącej różne światy, pełnej miejsc i postaci rodem z najdzikszych narkotycznych halucynacji. Jant zanurza się tam, kiedy zażyje za dużo – i stamtąd przyjdzie rozwiązanie konfliktu. Niestety, o ile w tomie pierwszym Przejście integralnie wpasowywało się w tkankę powieści, o tyle teraz zdaje się być elementem sztucznym, dodanym ot tak, bez większej potrzeby. Niby to tam można znaleźć rozwiązanie trawiącego świat konfliktu, ale owo rozwiązanie tchnie mdłą wonią deus ex machina. Nie brak w tej powieści i odniesień do polityki dnia dzisiejszego – szczęśliwa wyspiarska demokracja, którą Cesarz makiawelicznymi intrygami wpędza w stan zagrożenia, zmuszając do przyłączenia się do swej krucjaty przeciw Insektom… Tak, to się może kojarzyć, zwłaszcza po uwzględnieniu brytyjskiej narodowości autorki. Książka byłaby apetycznym daniem, gdyby nie rozlane po niej obficie łyżki dziegciu. „Gdzie czas to pieniądz” została niechlujnie obrobiona. Nie dociekam, czy winien tu tłumacz, redaktor czy korekta; dla mnie po prostu wydawnictwo sobie zaoszczędziło – niestety, kosztem czytelnika. Szczytem są końcowe partie książki, gdzie w tekście pojawiają się, ni stąd, ni zowąd, podkreślenia. Zgaduję, że te znaki postawił ktoś, komu przyszło książkę opracowywać, a potem zapomniał je usunąć. Jednak i wcześniej bywa nieszczególnie – zakończone w pół zdania, błędy tłumaczenia (oktopi, jak mniemam, to ośmiornice – cóż, nietypowa liczba mnoga) czy też stare dobre literówki. Szkoda, naprawdę szkoda. Olśniewająca wyobraźnia, ciekawy świat, ciekawy bohater, niezła fabuła – i ewidentnie położone sprawy edycyjne. Oto „Gdzie czas to pieniądz” Steph Swainston. Niech każdy sam zdecyduje, czy ma na to ochotę.
Tytuł: Gdzie czas to pieniądz Tytuł oryginalny: No Present Like Time Autor: Steph Swainston Cykl: Cztery Krainy ISBN-10: 83-89951-63-0 Format: 478s. Cena: 39,— Data wydania: 2 października 2006 Ekstrakt: 50% |