powrót do indeksunastępna strona

nr 06 (LXVIII)
sierpień 2007

Autor
Twarde umieranie
‹Szklana pułapka 4.0›
O tym, że idiotyczne tłumaczenia tytułów filmowych potrafią napsuć sporo krwi, nie muszę chyba nikogo przekonywać – zbyt często zdarza się to naszym rodzimym dystrybutorom. Rezultat tej praktyki jest wyjątkowo pocieszny w przypadku sequeli filmu „Die Hard”, ponieważ cała seria nosi stygmat pierwszej części, mając się do niej jak piernik do wiatraka. Czwarta część „Szklanej pułapki” weszła właśnie do kin. I nawet jeśli w fabule próżno szukać pułapki, a tym bardziej szklanej, John McClane na pełnych żaglach to rzecz miła dla oka.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Szklana pułapka 4.0›
‹Szklana pułapka 4.0›
„Die Hard” to wyjątkowa seria pośród filmów akcji, tak jak i kreacja Johna McClane’a, ponad wszelką wątpliwość najbardziej znana rola w dorobku Bruce’a Willisa – i chyba najlepsza. Nie bez powodu – wszak to osobowość tego bohatera jest siłą pociągową wszystkich czterech fabuł, a całe zdarzające się w nich zło to tylko nawóz pozwalający jej zakwitnąć. Nie są one przesadnie oryginalne, bo też pomysł na tę serię był prosty: pojawiają się „ci źli”, potem McClane daje popis przenikliwości i intuicji rutynowanego, a przy okazji bardzo utalentowanego gliniarza, bijąc na głowę rozmaite wyższe rangą zakute łby. Wreszcie sam zajmuje się naprawianiem świata, czyniąc to z taką gracją, że zostaje po nim ziemia a woda, bez względu na to, czy ma do dyspozycji wieżowiec, lotnisko, czy całą metropolię. Rzecz jasna, wychodzi ze wszystkich opresji cało, choć niekoniecznie zdrowo, zaliczywszy po drodze ogromną ilość bijatyk, upadków, skaleczeń, stłuczeń, otarć, zwichnięć i czego tam tylko. A wszystko po to, by w kluczowym momencie – zwykle iście westernowym pojedynku oko w oko – móc wymamrotać swoje słynne „jupikajej, mada faka”.
Seria, której kolejne części nie ustępują jakoś rażąco poprzednim, to nie tak powszechna znowu rzecz, ale „Die Hard” dotąd jakoś się ta sztuka udawała. Jednakże po obejrzeniu ostatniego zwiastuna spodziewałem się, że część czwarta przerwie linię sukcesu, nie wytrzymując porównania z poprzednimi trzema. Przyznam, że gdy zobaczyłem rozpędzony samochód, frunący w powietrzu wprost na śmigłowiec, przypomniała mi się scena z „Transportera 2”, w której kierowca usuwa spod podwozia swego auta bombę, podrywając gablotę w powietrze i zawadzając niechcianym ładunkiem o hak budowlanego dźwigu. Przypomniała mi się i… od razu mi się odechciało oglądania całości. Na szczęście zdążyłem o tym zapomnieć – zwiastun widziałem kilka miesięcy temu – i dobrze zrobiłem, bo „Szklana pułapka 4.0” to udany powrót starego, dobrego, choć posuniętego w latach Johna McClane’a.
Od momentu, kiedy nowojorski gliniarz musiał walczyć z pułkownikiem Gruberem o złoto ukradzione z Banku Rezerw Federalnych, minęło dwanaście lat. Z jednej strony można pomyśleć, że pewne rzeczy się nie zmieniły. John niezmiennie użera się z żoną, która wniosła sprawę rozwodową, a o wrażenie déjà vu przyprawia go inna kobieta jego życia, córka Lucy, uparcie używająca po matce nazwiska Gennero (to chyba jedno z najsłynniejszych panieńskich nazwisk w historii kina). A jednak upływ czasu nastąpił, co znać nie tylko po twarzy Bruce’a Willisa, tudzież wdzięcznych kształtach jego nastoletniej córki, ale przede wszystkim po gatunku przestępstw, z którymi stary, choć ciągle czerstwy wyjadacz musi się zmierzyć. Z cyberterroryzmem.
Bruce ma obiecaną rolę w Spider-Manie 4. Zagra Zielonego Goblina – bez charakteryzacji.
Bruce ma obiecaną rolę w Spider-Manie 4. Zagra Zielonego Goblina – bez charakteryzacji.
Ponieważ McClane nie ma o tej kwestii zielonego pojęcia, po raz drugi w serii „Die Hard” na scenę wkracza duet. W części trzeciej partnerem głównego bohatera był Zeus, czarnoskóry właściciel sklepu ze sprzętem elektronicznym. Teraz u boku gliniarza staje młody hacker, Matt Farrell. Celem ich wspólnego działania jest udaremnienie rabunku z serwera NSA kompleksowych informacji o środkach finansowych całego państwa oraz opanowanie chaosu, który wzniecono dla odwrócenia uwagi.
Nowojorski gliniarz zdążył trochę zgorzknieć, co zresztą pokazuje scena szczerej męskiej rozmowy między nim a Mattem. Bilans życiowych strat i niepowodzeń wypada dlań fatalnie, choć jest ceną tego, że John sumiennie i z oddaniem wykonuje swoją robotę. A jak solidne to rzemiosło, widać wszędzie wokół, bo poza technologicznymi nowinkami, salami pełnymi wielkich paneli LCD, bajeranckimi telefonami komórkowymi i najnowszymi markami aut, skomputeryzowanych do obłędu, cała reszta fabuły pozostaje w pełni „pułapkowa”: masa zniszczeń, pościgi samochodowe, wybuchy, strzelaniny, walki w szybie wentylacyjnym czy na skrzydłach nowoczesnego myśliwca, szarża ciężarówką, rozwałka głównego węzła energetycznego na Wschodnim Wybrzeżu. Stłuczone szkło, pożary, rozwalone hydranty, roztrzaskane w drebiezgi samochody – nieważne czy policyjne, czy zarekwirowane, czy zaparkowane przy chodniku – coraz bardziej pokrwawione i umęczone ciało McClane’a, coraz mniej przeciwników do odhaczenia na liście. Można by zacytować ironiczną odpowiedź słynnego Radia Erewań: „Wprawdzie Trzeciej Wojny nie będzie, ale rozgorzeje taka walka o pokój, że kamień na kamieniu nie zostanie”.
Bruce musi się jeszcze jednak wiele nauczyć – np. nienajlepiej radzi sobie ze szminką.
Bruce musi się jeszcze jednak wiele nauczyć – np. nienajlepiej radzi sobie ze szminką.
Tyle że to przecież konwencja, w którą „Live Free or Die Hard” świetnie się wpisuje, wiele rzeczy pokazując z przymrużeniem oka i mnożąc efektowne pojedynki, ucieczki, prezentując znakomitą robotę kaskaderów, panów od efektów, pirotechników i głównych aktorów. A gorzka refleksja o tym, że era informacyjna niesie ze sobą nie tylko wygodę życia, ale i łatwość dokonywania zniszczeń paroma uderzeniami palca w klawiaturę, raczej nie jest w stanie widzowi zepsuć dobrej zabawy. Na to konto odpuszczam również twórcom notoryczne powielanie błędów, stale obecnych i chyba nieusuwalnych z filmów pokazujących laikom technologie informatyczne w natarciu – masowe klepanie w klawiaturę podczas pracy z systemami wizualnymi (bez jednego kliknięcia myszką), tudzież paski postępu pokazywane podczas transferów pieniężnych (tak, jakby pieniądze kapały przez kabel grosik po grosiku, a czas potrzebny bankom na zaksięgowanie przelewów ukradły krasnoludki). Ale nie będę się czepiał, zwłaszcza kiedy widzę efektownie ukazaną tę prostą prawdę, że czasem na wyrafinowaną technologię starcza kilka opróżnionych magazynków albo solidna laga w garści. No i nie sposób zapomnieć o końskim zdrowiu.
Bez tego nie ma „twardego umierania”.



Tytuł: Szklana pułapka 4.0
Tytuł oryginalny: Live Free or Die Hard
Reżyseria: Len Wiseman
Zdjęcia: Simon Duggan
Scenariusz: Mark Bomback
Obsada: Bruce Willis, Justin Long, Maggie Q, Cyril Raffaelli, Timothy Olyphant, Mary Elizabeth Winstead, Kevin Smith, Jonathan Sadowski, Cliff Curtis, Zeljko Ivanek, Jake McDorman, Nadine Ellis
Muzyka: Marco Beltrami
Rok produkcji: 2006
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: CinePix
Data premiery: 6 lipca 2007
Czas projekcji: 100 min.
WWW: Strona
Gatunek: sensacja
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

71
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.