„Hostel 2” to film słaby, ale jest jeden powód, dla którego warto go obejrzeć, choć może niekoniecznie w kinie. Jak mało który pokazuje, że nie każdy może robić „kino Tarantino”. Hektolitry krwi i mnóstwo przemocy – a tych dwóch rzeczy w „Hostelu” nie brakuje – nie zawsze są receptą na udany film.  |  | ‹Hostel 2› |
Fabuła drugiej części nie różni się wiele od poprzedniej. Zamiast trzech napalonych nastolatków tym razem mamy trzy żądne przygód koleżanki. Pokazano też od kuchni, jak działa cały proceder, co ogląda się nawet z zaciekawieniem. Za jakąś tam nowość można uznać wyeksponowanie postaci dwóch oprawców i próbę ich psychologizowania, bardzo nieudaną, bo oparta na łatwym do przewidzenia schemacie. Wszystko to, oczywiście, jak poprzednio przeplatane jest ociekającymi krwią scenami mordów dokonywanych na wszelkie możliwe sposoby. A drastyczność tychże znacznie wzrosła w stosunku do poprzedniej części. I tak w tym morderczym panoptikum znajdziemy na przykład femme fatale biorącą prysznic w dziewiczej krwi, czy kanibala, który właśnie zabiera się za przyrządzanie pieczonego udka. Jeśli ta tendencja się utrzyma, w zapowiadanej części trzeciej pewnie zobaczymy mordowanie kobiet w ciąży i patroszenie niemowląt. Pytanie tylko, czemu ma to służyć. Bo ani to już specjalnie w dzisiejszych czasach nie szokuje, jak chociażby słynne „Oblicza śmierci” pod koniec lat siedemdziesiątych, ani nie przedstawia żadnych wartości artystycznych. Sądząc z nachalnie eksponowanego nazwiska producenta filmu, można by przypuszczać, że będziemy mieli do czynienia z filmem podobnym chociażby do niedawnych obu części „Kill Billa”, czyli świetny scenariusz oparty na świetnym pomyśle plus mnóstwo krwi w tle. Niestety, w „Hostelu” z tych trzech rzeczy zabrakło tej najważniejszej: dobrze napisanego scenariusza. Dlaczego? Bo Eli Roth twórcą na miarę Tarantino nie jest. Kiedy ten drugi z gracją balansuje na granicy sztuki i kina klasy B, ten pierwszy tę granicę zdecydowanie zbyt często przekracza, co czyni z drugiego „Hostela” film banalny i przede wszystkim na dłuższą metę nudny. Możemy zapomnieć o jakichkolwiek zaskakujących zwrotach akcji, wręcz przeciwnie – pozostaje nam tylko czekać, popijając colę i jedząc popcorn, aż wydarzy się wreszcie to, co zdążyliśmy już przewidzieć. Dodatkowo pogrąża ten film beznadziejne, sztampowe aktorstwo, co już było widać w części pierwszej, a braków w warsztacie nawet basen krwi nie ukryje. Strasznie szkoda mi tego filmu, bo pomysł wyjściowy był naprawdę dobry: stara fabryka, mordowanie za pieniądze… Ale niestety, Eli Roth chciał dobrze, a wyszło jak zwykle, czyli w tym przypadku: jak poprzednio. Ci, którym pierwsza odsłona serii (bo na to się niestety zanosi) się podobała, pewnie i tak do kina pójdą, ale pozostałym radzę po prostu poczekać na prawdziwe „kino Tarantino” – w końcu „Grindhouse” już tuż, tuż…
Tytuł: Hostel 2 Tytuł oryginalny: Hostel: Part II Reżyseria: Eli Roth Zdjęcia: Milan Chadima Scenariusz: Eli Roth Obsada: Lauren German, Bijou Phillips, Roger Bart, Richard Burgi, Vera Jordanova, Heather Matarazzo, Stanislav Ianevski, Jay Hernandez, Jordan Ladd, Ruggero Deodato Muzyka: Nathan Barr Rok produkcji: 2007 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: UIP Data premiery: 22 czerwca 2007 Czas projekcji: 93 min. Gatunek: horror Ekstrakt: 30% |