Pierwsze przykazanie rzetelnego recenzenta powinno brzmieć „Nie osądzaj książki po okładce”, drugie zaś „…ani po jej tytule”. Stosując się do owych mądrych zasad, starałam się pozytywnie nastawić do powieści Tatiany Polakowej. Na okładce umalowane kobiece oko, tytuł „Wszystko w czekoladzie”… Można by pomyśleć, że to romans, prawda? Jednak to nie romans, a kryminał, w dodatku dość nietypowy.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Bohaterką „Wszystkiego w czekoladzie”, a zarazem bohaterką serii powieści zapoczątkowanych tą książką jest – cytując fragment blurba z okładki – „nieustraszona Olga Riazancewa”. Olga pracuje dla pewnego wpływowego biznesmena (ksywa: Dziadek), który właśnie startuje w wyborach. Niestety, jego sukces jest zagrożony, gdyż została zamordowana pewna panienka lekkich obyczajów, przyjaciółka zarówno Dziadka, jak i wielu innych bogatych osobistości. Śledztwo w tej sprawie rozpoczynają Olga oraz Wołkow, milicjant, którego biznesmen trzyma w kieszeni. Oczywiście priorytetem tej pary nie jest znalezienie mordercy, lecz ocalenie dobrego imienia Dziadka, który co prawda twierdzi, że z morderstwem nie ma nic wspólnego, ale kto go tam wie… Swoją drogą ciekawe, że ta moralnie mocno dwuznaczna sytuacja nikogo nie dziwi ani tym bardziej nie oburza. Urok rosyjskiej demokracji? Swoista bezrefleksyjność charakteryzuje całą książkę. Olga co krok natyka się na nowe trupy, żartuje sobie nad nimi i – z nielicznymi wyjątkami – niczym ani nikim się nie przejmuje. Jest to o tyle usprawiedliwione, że „Wszystko w czekoladzie” to powieść niezupełnie na poważnie – mam nawet wrażenie, że autorka zapatrzyła się w naszą Joannę Chmielewską i próbuje kopiować jej styl. Kilka elementów faktycznie jest bardzo podobnych, np. narracja prowadzona w pierwszej osobie przez kobietę, która przez własny upór nieustannie pakuje się w kłopoty i od czasu do czasu „robi z siebie idiotkę” (czytaj: zachowuje się dziwacznie). Tyle że u Chmielewskiej to jest zabawne, a u Polakowej nie. Irytuje też bezustannie powtarzane przez różnych bohaterów „Nie wygłupiaj się” (ewentualnie zamienione na „Nie wydurniaj się” bądź „Przestań błaznować”), które w zamierzeniu autorki ma chyba podkreślić, jak dowcipną książkę czytamy i jak fajnie bohaterowie się bawią. Szkoda, że czytelnik bawi się znacznie gorzej. Co więc pozostaje, aby zachęcić do przeczytania książki? Ano cały sztafaż thrillera, który – znów cytuję fragment blurba – „wyjaśnia sekrety wśród rosyjskich elit władzy”. Są tu więc i nocne kluby, i sprzedajne panienki, i skorumpowani gliniarze (choć niektórzy nie do końca), jest nawet gorzkie zakończenie, które do tej frywolnej powieści pasuje jak wół do kożucha. Czemu tylko to wszystko jest takie płaskie, nijakie, ani zabawne, ani przejmujące, pikantne czy choćby tylko konkretne (konia z rzędem temu, kto powie mi, w jakich właściwie wyborach startuje Dziadek)? Tu nawet pijaństwo nie jest wiarygodne, bo autorka pisze tak, jakby w życiu kieliszka wódki nie wypiła, co może i zasługuje na uznanie, ale w takim przypadku nie powinna czynić alkoholiczki główną bohaterką. A niektóre sceny… aż ręce opadają. Na przykład torturowana Olga dowcipkuje sobie z oprawcą, potem on nagle dochodzi do wniosku, że jest niewinna i razem w doskonałej komitywie wracają do jej mieszkania, gdzie ów oprawca parzy kawę i sprząta, a po upływie stosownego czasu idzie z gospodynią do łóżka. Ja naprawdę dużo jestem w stanie zrozumieć: że humor, że Rosjanie twardzi ludzie, a bohaterka ma nierówno pod sufitem, ale są przecież pewne granice. A przynajmniej powinny być.
Tytuł: Wszystko w czekoladzie Tytuł oryginalny: Все в шоколаде Autor: Tatiana Polakowa Cykl: Olga Riazancewa ISBN: 978-83-60192-31-3 Format: 355s. 125×195mm Cena: 27,— Data wydania: 23 lipca 2007 Ekstrakt: 40% |