powrót do indeksunastępna strona

nr 09 (LXXI)
listopad 2007

Autor
Francuska choroba
Maxime Chattam ‹Krew czasu›
Maxime Chattam to czołowa twarz francuskiego thrillera, człowiek, który sprzedaje w swym kraju ogromne nakłady. Pamiętajmy jednak, że mówimy o kraju, w którym megaprzebojem filmowym było coś o tytule „RRRrrrr!!!” – nie można więc z tego wysnuwać żadnych specjalnych wniosków. Po lekturze „Krwi czasu” (cóż za pretensjonalny tytuł, swoją drogą) mogę potwierdzić, że Francja to jednak kraj dziwny.
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Krew czasu›
‹Krew czasu›
Ktoś kiedyś stwierdził, że każdego roku wiele powstających filmów cierpi na tę samą chorobę. Są to filmy francuskie. Doceniając dzieła Jeuneta i stare dobre kino sensacyjne z Delonem czy Belmondo, uważam to za stwierdzenie krzywdzące. Obawiam się jednak, że po zamianie filmu na francuską powieść sensacyjną może to nabrać nowego sensu.
Chattam umieszcza akcję swej powieści niezwykle oryginalnie – w klasztorze. Klasztor oczywiście, ze względu na jego zamknięty charakter i aurę mistycyzmu, jest bez wątpienia atrakcyjną scenografią dla akcji literackiego thrillera. Ważniejszy jest jednak inny fakt – po umieszczeniu fabuły wśród mnichów, każdy wydawca poczuwa się w obowiązku, by zaznaczyć na okładce, że ta właśnie książka jest nową wersją „Imienia róży” Umberto Eco. Niestety, z dziełem włoskiego erudyty francuski thriller wspólną ma jedynie scenerię – bowiem ani napięcia, ani głębi myśli tamtej słynnej powieści próżno szukać w dziele Chattama.
Pomysłem próbującym odróżnić „Krew czasu” od sensacyjnej sztampy jest rozdzielenie fabuły na dwa wątki – paryżanki ukrywającej się w klasztorze, gdyż mimowolnie była świadkiem politycznej afery, oraz angielskiego detektywa, który 70 lat wcześniej prowadził śledztwo, tropiąc w Kairze brutalnego mordercę dzieci. Współczesna Francuzka czyta w klasztorze dziennik detektywa i w oparciu o niego próbuje sama rozwikłać zagadkę sprzed siedmiu dekad oraz zrozumieć, co może ona mieć wspólnego ze współczesnością i który z otaczających ją mnichów mógł brać udział w wydarzeniach sprzed lat. Ponieważ ani historia współczesna, ani ta opisana w dzienniku nie są zbyt zajmujące, a egzaltowane opisy mające budować nastrój mocno irytują, spychając język powieści w kierunku kiczu, główną siłą utrzymującą czytelnika przy lekturze pozostaje chęć dowiedzenia się, jak w końcu splotą się te dwie odrębne opowieści.
Rozwiązanie jednak niestety znów rozczarowuje i nie uzasadnia męczarni lektury 400 stron. Ale uwaga! Autor sugeruje, że prawdziwy sens książki poznamy dopiero rozwiązując pewne łamigłówki ukryte na jej kartach. Mówi na koniec bezpośrednio (i raczej pretensjonalnie): „Tak się kończy ta historia. Nie bądź zaskoczony, bo to nieco… osobliwe zakończenie wcale nie budzi rozczarowania, jeśli się dobrze nad nim zastanowić. Wszystkie klucze do tej zagadki zostały umieszczone w tekście”.
Nie jestem jednak pewien, czy warto tracić czas na ich szukanie.
Plusy:
  • coś dla miłośników łamigłówek (podobno)
Minusy:
  • nuda
  • kiczowaty język
  • czy ktoś wie, dokąd jadę?



Tytuł: Krew czasu
Tytuł oryginalny: Le sang du temps
Autor: Maxime Chattam
Wydawca: Sonia Draga
ISBN: 978-83-89779-66-3
Format: 408s. 125×195mm
Cena: 29,90
Data wydania: 23 lutego 2007
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

41
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.