Jeśli nazwisko autora książki jest takie samo jak nazwa wydawnictwa, które ją wydało, można to uznać za pierwszy wielki znak ostrzegawczy. Zwykle bowiem własnym sumptem wydaje się pozycje, których nikt szanujący siebie i swoje pieniądze wydać nie chce. A to niestety przypadek powieści sensacyjnej „Pomysł zachowam dla siebie” niejakiego G.W. Mackwalla.  |  | ‹Pomysł zachowam dla siebie›
|
W filmie Danny’ego de Vito „Wyrzuć mamę z pociągu” symbolem pisarskiej grafomanii były słowa rozpoczynające powieść: „Noc była wilgotna”. To skojarzenie przychodzi natychmiast na myśl po lekturze pierwszych słów powieści sensacyjnej „Pomysł zachowam dla siebie”, które brzmią: „Letnie wieczory w Paryżu bywają na ogół upalne”… Książka autora ukrywającego się pod pseudonimem G.W. Mackwall grafomanią może nie jest, ale jest na tyle zła, że obcowanie z nią męczy, choć nie aż tak zła, by móc mieć z lektury perwersyjną przyjemność (jak to miało miejsce niegdyś w przypadku nieocenionych powieści Stanisława Krajskiego z cyklu „Narodziny Metanoi”). Trudno nie mieć uprzedzeń do książek, które wydaje ich autor własnym sumptem. Zwykle oznacza to, że żaden wydawca nie chciał zaryzykować, ale autor ma wybujałe ego, sądząc, że mylą się właśnie ci, którzy nie poznali się na jego twórczości. Wiele objawów potwierdza niestety taką diagnozę. Pretensjonalny pseudonim, pretensjonalny tytuł, pretensjonalny wstęp z zamachami na Kennedy’ego i śmiercią lady Di, wreszcie wrzucane w treść przerażająco pretensjonalne fragmenty, w których narrator zwraca się bezpośrednio do czytelnika, świadczą o dobrym samopoczuciu autora, ale też o jego słabym warsztacie. Książka dramatycznie potrzebuje redaktora wyrzucającego połowę zupełnie zbędnych ustępów, w których autor stara się olśnić czytelnika swą wiedzą. Obawiam się jednak, że żaden redaktor nic nie poradziłby na fatalnie napisane dialogi, w których wszyscy bohaterowie mówią w dokładnie taki sam sposób, sztywny i nadęty. Gdybyż to wszystko mogła choć zrównoważyć oryginalna fabuła – ale tu nie wykraczamy poza schematy zaczerpnięte z „Dnia Szakala” (tyle że w książce tematem jest zamach na polskiego prezydenta), a końcówka pozostawia czytelnika z pytaniem „ale o co właściwie chodziło?”. Najwyraźniej niestety autor naprawdę pomysł zachował dla siebie… Zaskakują w tym wszystkim jedynie blurby na tylnej okładce podpisane przez dość znane osoby (w tym przez Marka Niedźwieckiego i Justynę Steczkowską). Mackwall to jakiś kolega, któremu należy wyświadczyć przysługę, książkę czytali nieuważnie czy naprawdę wierzą, że to świetna literatura sensacyjna? Trudno zgadnąć. W ostatnich tygodniach na księgarskich półkach pojawiła się kolejna powieść G.W. Mackwalla „Zgadnij!”. Zaprawdę powiadam wam, nie muszę jej czytać, aby móc was ostrzec przed wydawaniem na nią pieniędzy.
Tytuł: Pomysł zachowam dla siebie Autor: G. W. Mackwall ISBN-10: 83-924476-0-3 Format: 224s. 140×200mm Cena: 29,50 Data wydania: 13 września 2006 Ekstrakt: 20% |