powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXIII)
styczeń-luty 2008

Ukryta kobiecość
‹Elizabeth: Złoty wiek›
Kontynuacja filmu Shekhara Kapura z 1998 roku, „Elizabeth: Złoty wiek”, to film sprzeczności i skrajności. Świetne aktorstwo zostaje zestawione z nijaką reżyserią, piękne kadry i kostiumy kontrastują z niemrawym scenariuszem. Ale nad tym wszystkim góruje postać królowej Elżbiety, która w wyrafinowanej interpretacji Cate Blanchett przyćmiewa nawet przepych wizualny filmu.
Zawartość ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Kino można traktować w różny sposób: jako czystą rozrywkę, medium pozwalające poznać inne kultury, bodziec do przemyśleń, wreszcie jako dzieło plastyczne posiadające określony kształt wizualny. Jednak jakkolwiek postrzegamy świat filmu, nie może zabraknąć w nim emocji wywołanych przedstawionym tematem, przeżywaniem oglądanych obrazów lub utożsamianiem się z bohaterami. W filmie „Elizabeth: Złoty wiek” mamy do czynienia z zachwytem, bo bogactwo zilustrowania epoki przytłacza – ociekające złotem suknie tytułowej bohaterki, przestrzenne komnaty i zapierające dech w piersiach otwarte plenery pozostawiają wrażenie ogromu oraz siły obrazu. Poza tym pojawia się więź z królową, którą można podziwiać, współczuć jej, zastanowić się nad jej osobowością i motywami działań. Brakuje jednak zaangażowania pozwalającego zapomnieć o tym, jak autorzy filmu poczynają sobie z tłem historycznym. O ile wszystkie fakty są poprawnie wymieniane, wiele z nich przemilczano bądź nagięto. Oczywiście „Elizabeth” to nie tyle kino historyczne, co pełna rozmachu opowieść o kobiecie, która znacząco wpłynęła na rozwój Anglii i stała się symbolem brytyjskiej monarchii, więc spokojnie można zlekceważyć wszelkie przekłamania i dać się zaangażować w fabułę. Nie da się jednak pogodzić z jednoznacznym, płaskim, czarno-białym portretem katolików i protestantów. Historia to wbrew pozorom żyjąca nauka, nie obiektywna seria wydarzeń, tylko opowieść przekazywana subiektywnym głosem. Zgadza się, lecz nic nie jest tak jednostronne jak bohaterowie zbiorowi filmu Kapura. Katolicy zostali zaprezentowani jako żądne krwi, podstępne diabły, podczas gdy anglikanie jawią się jako inteligentni, prawi obrońcy ludzkiej wolności.
Trudno nie zauważyć nierówności scenariusza – postaciami drugoplanowymi miotają nieokreślone uczucia, a jeden spisek (Hiszpanów przeciwko Anglikom) nie posuwa się do przodu aż do nagłej kulminacji w postaci odkrycia zdrady Marii Stuart, królowej Szkotów. Nawet bitwa morska, która powinna wbijać w kinowy fotel, osiąga siłę bryzy, a nie sztormu. Twórcy scenariusza zapominają, że o faktach historycznych można przeczytać w byle podręczniku, podczas gdy najciekawszym zagadnieniem okazuje się to, co da się dopowiedzieć do znanych nam już hipotez i teorii, a więc do wiedzy o ludziach i ich wewnętrznych dylematach. Dlatego kontynuacja „Elizabeth” dużo bardziej przyciągnęłaby uwagę widza, gdyby zdecydowano się postawić w fabule na tylko jeden temat – taki jak ofiara królowej z jej miłości, uczucia i kobiecości złożona u stóp Anglii. Kapur zatrzymuje się dłuższy czas na wątku zauroczenia Elżbiety organizatorem wypraw kolonizatorskich w Nowym Świecie, sir Walterem Raleigh granym z zimnym opanowaniem przez Clive’a Owena. Jednocześnie rozbija go na części generalnym chaosem realizatorskim. A szkoda, bo to właśnie w tym wątku Cate Blanchett ma najwięcej do zagrania.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Aktorka tworzy złożoną postać, wcale nie wyidealizowaną, a targaną ludzkimi wątpliwościami. Jedyny punkt filmu – oprócz strony wizualnej – wart zainteresowania to analiza charakteru i wewnętrznych rozterek Elżbiety. Królowa okazuje się postacią niezwykle smutną, której wizerunek publiczny diametralnie różni się od jej prawdziwej osobowości. Jako osoba zwykła kontrolować innych staje się więźniem swojej funkcji i obowiązku pełnienia władzy. Musi odsunąć pragnienia, głębsze uczucia i egoistyczne pobudki na drugi plan bądź nawet w ogóle z nich zrezygnować. Cały czas pozostawia to drugie „ja” w ukryciu (bo pierwsze, głowy państwa, jest wystawione na widok publiczny) i nie chce go nikomu ujawniać. Tak naprawdę wydaje się, że utraciła wiarę w otaczających ją ludzi. Najbardziej porusza fakt, że królowa nie pogrąża się w smutku, nie próbuje użalać się nad sobą, ale nawet w najtrudniejszych chwilach potrafi znaleźć siły, by po raz kolejny stawić czoła przeciwnościom losu. I właśnie jej niezłomność podnosi na duchu. A chociaż boli ją samotność, to świat władzy i kontroli okazuje się światem, w którym królowa porusza się nader sprawnie.
Znamienna wydaje się scena, w której królowa ogląda się naga w lustrze. Przygląda się swemu ciału tak, jakby była to przeszkoda stojąca na drodze do szczęścia. Szuka w sobie kobiecości i seksualności, którą poświęciła stając się uosobieniem władzy i zdecydowania. Ciało nie jest jej już do niczego potrzebne, to umysł pozostaje jedynym atutem, z którego korzysta. Zdaje sobie sprawę, że powoli przestaje być człowiekiem, a staje się instytucją.
Temat uczuciowo-emocjonalnych przemian Elżbiety mógłby stanowić intrygujący materiał na cały film. Niestety, twórcy uparli się, by skakać od wątku do wątku, mieszając pseudohistoryczne intrygi z miłosnym trójkątem i epickim rozmachem. Ale co za dużo, to niezdrowo. Szkoda tylko aktorów, zwłaszcza Blanchett, w której interpretacji nawet najbardziej pompatyczne teksty zyskują na wartości. Reszta wydaje się nijaka i mało ekscytująca, bo reżyser, Shekhar Kapur, boi się nawet filmować sceny erotyczne. Panie Kapur, proszę się nie obawiać, to nie Bollywood, tylko rozluźnione obyczajowo kino zachodnie.



Tytuł: Elizabeth: Złoty wiek
Tytuł oryginalny: Elizabeth: The Golden Age
Reżyseria: Shekhar Kapur
Zdjęcia: Remi Adefarasin
Scenariusz: Michael Hirst, William Nicholson
Obsada: Cate Blanchett, Geoffrey Rush, Samantha Morton, Clive Owen, Coral Beed, Rhys Ifans, Abbie Cornish, Tom Hollander, Jordi Mollà, John Shrapnel, Laurence Fox
Muzyka: A.R. Rahman, Craig Armstrong
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: Francja, Wielka Brytania
Dystrybutor: UIP
Data premiery: 11 stycznia 2008
Czas projekcji: 114 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat, historyczny
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

90
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.