Czy to mądrze – zadrzeć z trollem z krainy Troy? Jeśli ktoś czytał dowolny album opowiadający historie z tego świata, zna odpowiedź. Tym, którzy krainy tej jeszcze nie odkryli, podpowiem – nie, nie jest mądrze zadrzeć z trollem. Powiem więcej, to jedna z głupszych rzeczy, jaką można w Troy zrobić. Dama Szurnientha najwyraźniej tego nie wiedziała.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Gdyby dla komiksów obowiązywały kategorie wiekowe podobnie jak dla filmów, to żaden z cykli opowiadających o krainie Troy nie mógłby otrzymać „b/o”. Podobnie byłoby w przypadku najnowszej pozycji z serii „Trolle z Troy” – „Uwięzieni w Darshanie”. Głównie za sprawą ponętnej Wahy oraz diety jej przybranych pobratymców. Dziewiąty tom sagi o trollach z Troy zaczyna się w iście hitchcockowskim stylu. Zamiast trzęsienia ziemi mamy rytualną egzekucję trolla połączoną z wyrywaniem serca gołymi rękoma. Milutko, prawda? A później napięcie rośnie. Wspomniana Szurnientha, chcąc przywołać boga Niemythego, potrzebuje futra z rudych trolląt. Ponieważ rzecz dzieje się w Darshanie, sprawa utkwiła w martwym punkcie, gdyż wszystkie darshańskie trolle są… białe. Wyprawa wysłana na drugi kraniec oceanu przywozi dwa trzytygodniowe, kolorowe trolle. Pech Szurnienthej polega na tym, że ojcem maleństw jest – znany doskonale wielbicielom całego cyklu – Tetram. Ten, odkrywając straszliwą prawdę za pomocą węchu (!), wspierany przez przybraną córkę Wahę, półtrolla Trofiego oraz Gnompoma i Tyneth, rusza w pościg. Jego wściekłość jest tak wielka, że ani ocean (trolle panicznie boją się wody), ani grasujący po nim piraci (wyraźny ukłon w kierunku „Asteriksa”) nie są dla niego przeszkodą. Oczywiście nie wszystko idzie jak po maśle. Ekspedycja Tertrama zostaje rozdzielona. Z bohaterami (prezentowany album jest pierwszym z dwóch opowiadających całą historię) rozstajemy się, gdy każdy z nich znajduje się w co najmniej dwuznacznej sytuacji. Scenarzysta w udany sposób stawia przed nami kolejne znaki zapytania. I jedyne, co pozostaje czytelnikom, to ból oczekiwania na kontynuację. Rysunki Mouriera to prawdziwa uczta dla oczu miłośników klasycznej kreski. Jego znaki firmowe to wyraźna mimika, dynamika ruchu, dbałość o szczegóły. Mankamentem może być brak wyraźnego zróżnicowania pomiędzy planami. Podobne nasycenie kolorów, niezmieniona grubość kreski. Przy dużym zagęszczeniu kadrów na planszy czasem trzeba się dobrze wpatrywać, aby zrozumieć, co się dokładnie dzieje. Długo się broniłem przed opowieściami z Troy. Podświadomie uznałem je za niewiele wartą masówkę dla dzieciaków. I jeszcze to mnożenie cykli, tu Lanfeust, tam trolle, a jeszcze coś w kosmosie. Żeby potwierdzić te przypuszczenia, kupiłem jeden album. No i wsiąkłem. Teraz cieszę się, że tak dużo ich wydano. A trolle są jakością same w sobie i dziewiąty album to potwierdza. Nieco odrzucają mnie jednak rysunki, na których latają części ludzkiego ciała, a przedstawiciele homo sapiens są pożerani żywcem przez Tetrama i jego pobratymców. Może tak musi być, żeby trolle były rasą różniącą się od ludzi nie tylko wyglądem? Jeśli tak, to cel został osiągnięty, chociaż chwilami czułem niesmak. Zalety: - trolle, dużo trolli
- nie dla dzieci (odrobina erotyki)
- będzie kolejny tom
Wady:
Tytuł: Uwięzieni w Darshanie Tytuł oryginalny: Le Prisonniers du Darshan Scenariusz: Scotch Arleston Rysunki: Jean-Louis Mourier Kolor: Claude Guth Cykl: Trolle z Troy ISBN: 978-83-237-2893-1 Format: 64s. 210×290mm Cena: 24,90 Data wydania: 22 października 2007 Ekstrakt: 80% |