Happysad to zespół, który ma tyle samo przeciwników, co zwolenników. Ci pierwsi krytykują go za kopiowanie Pidżamy Porno lub za harcersko-ogniskowe piosenki. Ci drudzy w odpowiedzi na te zarzuty wzruszają obojętnie ramionami. Mają silny kontrargument – nową płytę zespołu, zatytułowaną „Nieprzygoda”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Na trzeciej płycie Happysad jeszcze bardziej oddalił się od swojego pierwotnego, postpunkowego brzmienia. Zawarty na niej materiał nie jest też ani imprezowy, ani lekki. Panowie muzycy dojrzeli. Nie stawiają już na prosty schemat: zwrotka – refren. Piosenki są rozbudowane, wielowątkowe, ozdobione licznymi aranżacyjnymi smaczkami, tu i ówdzie pojawiają się interesujące solówki. Na szczęście nie zmieniło się to, co świadczyło o niepowtarzalności tego zespołu – zabójcza wręcz melodyjność kompozycji. Tyle tylko, że teraz nie chce się w ich trakcie tańczyć. Utwory są spokojniejsze, okraszone niewesołymi tekstami, które każą postrzegać Happysad nie jako kolejny popularny band, a jako zjawisko rodzimej sceny muzycznej, któremu warto poświęcić więcej uwagi. Już pierwsza płyta kapeli, „Wszystko jedno”, pomimo miejscami niedopracowanego, garażowego brzmienia, potrafiła intrygować. Głównie z powodu ciekawych tekstów Kuby „Quki” Kawalca, wokalisty o charakterystycznym głosie. Na drugim albumie, „Podróże z i pod prąd”, Happysad podszlifował warsztat muzyczny. Realizacja nagrań była bez zarzutu, a teksty przestały już głównie dotyczyć relacji damsko-męskich, stały się manifestem społecznym, głosem młodego pokolenia. Panowie zadbali również o wysoki poziom przebojowości, który sprawił, że chciało się śpiewać razem z nimi. „Nieprzygoda” to kolejny krok do przodu. Tempo tego albumu jest wolniejsze niż dwóch poprzednich. Dla fanów osłuchanych ze starszymi dokonaniami grupy, w pierwszej chwili najnowsze jej dzieło może być sporym zaskoczeniem. Przede wszystkim trzeba się w nie wsłuchać. Brzmienie albumu jest potężniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Ponadto Quka napisał wyjątkowo dołujące teksty. Proponowałbym, żeby Happysad zrezygnował z pierwszego członu nazwy, bo szczęścia jest tu niewiele, nawet jeśli się o nim śpiewa („Ludzie chcą usłyszeć wieści złe”) Już „Milowy las”, utwór rozpoczynający płytę, zapowiada muzyczną rewolucję. Niby jest to przebojowa piosenka, ale przepełniona goryczą i niepokojem. Do tego tekst mówiący o rozstaniu. Jak zapewniają muzycy Happysad, specjalnie wybrali ją na singiel promocyjny, by od razu uprzedzić słuchaczy o kierunku, w jakim podążyli. W warstwie tekstowej powracają tematy dotyczące związków. Od razu jednak uprzedzam, że nie ma tu nic o „pluszowych misiach”. Miłość na „Nieprzygodzie” jest trudna, okupiona łzami i bólem, jak w „Steranej” („A ja znikąd się więcej nie dowiem / Niż z oczu twych i powiek / Z zaciśniętych do krwi warg / Możesz milczeć sobie”) lub „Damy radę” („Nigdy nie każ mi wybierać / Bo jeszcze wybiorę źle”). Często jest fałszywa i kończy się gniewem i żalem, o czym opowiada jedna z najbardziej poruszających piosenek w dorobku zespołu, „Długa droga do domu” („O udupienie totalne / Niewiasty nosisz imię / Ile cię trzeba dotknąć razy / By się człowiek poparzył”). Poza analizą związków mamy również zestaw ciekawych spostrzeżeń dotyczących otaczającego nas świata. Quka już na poprzedniej płycie śpiewał o Polsce jako kraju na krańcu mapy. Teraz wraca pośrednio do tego tematu w „Powrotach”, śpiewając o ludziach, którzy opuścili kraj w poszukiwaniu pieniędzy. Świetnie również wypada pastiszowy „Armagedon”. Utwór utrzymany jest w dancingowym klimacie, by pod koniec zmienić się w prawdziwy muzyczny zgiełk rodem z płyt Radiohead. Nie zabrakło też rozliczeń osobistych. Taki podtekst można dostrzec w kawałku „Jałowiec”. To jakby manifest tego, że członkowie Happysad nigdy nie wiązali się ze społecznością punkową. Najlepiej świadczą o tym słowa: „Bo człowiek nie jest taki / Co by siedział w cieniu / Chciałby się buntować / Ale nie ma przeciw czemu”. Warto też wspomnieć o zmianie personalnej, jaka nastąpiła na miejscu pałkera zespołu. Na tym stanowisku Macieja Sosnowskiego zastąpił Jarek Dubiński, który charakteryzuje się cięższym uderzeniem. Choć szkoda Maćka, bo do tej pory świetnie sobie radził, to jednak uczciwie trzeba przyznać, że jego następca doskonale odnalazł się w mroczniejszym klimacie „Nieprzygody”, dzięki czemu perkusja brzmi tu potężniej niż dotychczas. Drugą ciekawostką jest udział znanego z Kultu trębacza Janusza Zdunka. Jego wkład jest niewielki, ale zauważalny i ciekawie wzbogaca utwory, dodając im nieco kultowego klimatu. Czyżby Happysad robił podchody, by zająć miejsce niekwestionowanego lidera polskiej sceny rockowej? Sami zainteresowani nic o tym nie mówią, ale wierzę, że jeśli wciąż będą się rozwijali i eksperymentowali, kiedyś osiągną ten status. „Nieprzygoda” stanowi kolejny krok, który zbliża ich w tym kierunku.
Tytuł: Nieprzygoda Wykonawca / Kompozytor: Happysad Data wydania: wrzesień 2007 Czas trwania: 49:57 Utwory: 1) Milowy las: 4:26 2) Styrana: 3:39 3) Damy radę: 3:30 4) Długa droga w dół: 4:00 5) Jałowiec: 4:50 6) Nieprzygoda: 4:46 7) Armagedon: 3:51 8) Taka historia: 3:33 9) Tak się boję: 3:42 10) Powroty: 4:16 11) iq: 4:20 12) Ludzie chcą usłyszeć wieści złe: 5:04 Ekstrakt: 80% |