powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXIII)
styczeń-luty 2008

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie janczara
David Ball ‹Ogniem i żelazem›
Podobieństwa między „Ogniem i żelazem” a powieściami Sienkiewicza nie kończą się jedynie na tytułach. David Ball w powieści o osmańskim podboju Malty eksploatuje dobrze już przewałkowane wątki miłosnych perypetii bohaterów na tle wydarzeń historycznych.
Zawartość ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Chyba najbardziej męczące w powieściach Sienkiewicza są te wszystkie sercowe tarapaty, w które wpadają młodzi bohaterowie – Krzyżacy więżą Danusię, Ligia zostaje porwana przez Rzymian, Skrzetuski nie może wyrwać Bohuna z rąk Heleny… Już jako dziecko zastanawiałem się, dlaczego Staś nie zostawił po prostu Nel na jakieś pustynnej wydmie, tylko tłukł się z marudą przez pół Afryki. Nie wiem, czy autor „Ogniem i żelazem” czytał Sienkiewicza, ale pomysł na akcję miał bardzo podobny: nieszczęśliwa (przynajmniej do obowiązkowego happy endu) miłość głównych postaci, wielka historia, mężni wodzowie i niezbyt wyszukane spiski szwarccharakterów.
Historia w książce Balla to konflikt między Imperium Osmanów a chrześcijańskim Zachodem o Maltę. Jak podają podręczniki, 18 maja 1565 roku licząca około 40 tys. ludzi armia turecka rozpoczęła atak na wyspę, znajdującą się podówczas pod władzą Zakonu Joannitów. Oblężenie trwało około czterech miesięcy i zakończyło się kompletnym fiaskiem; odparci Turcy musieli opuścić Maltę z pustymi rękoma. Ale – jak się okazuje – nawet militarną klapę można przerobić na powieść.
Akcja książki toczy się wokół dwójki bohaterów, dzieci wieśniaków z Malty – Nica i Marii Borgów. Chłopaka porywają algierscy korsarze i sprzedają bogatemu kupcowi na kochanka. Dziewczyna natomiast zostaje na wyspie, ale w jej otoczeniu szybko pojawia się lubieżny ksiądz… Co tu wiele gadać, na biedne dzieci od samego początku czyhają sami zboczeńcy: „Chwycił Nica za genitalia. Chłopiec cofnął się. Handlarz ścisnął mocno, by go powstrzymać. Nico stracił dech i zamarł, gdy jego pączkująca męskość była oceniana”. Zresztą temat genitaliów – jeśli można tak powiedzieć – wysuwa się na czoło książki Bella. Na sześciuset pięćdziesięciu stronach męskie narządy płciowe pojawiają się jakieś dwadzieścia razy, co jak na powieść historyczną jest całkiem niezłym osiągnięciem.
Jednak dużo ciekawsze są zdolności wizjonerskie niejakiego Dariusza, „nadwornego dziejopisa Lwa Wschodu i Zachodu, sułtana Ahmeda”. W powieści Balla zwykła akcja przetykana jest fragmentami kronik wspomnianego Dariusza. Zdolny kronikarz już w pierwszym rozdziale popisuje się jasnowidztwem: „W czasach przedhistorycznych, na długo przed epoką brązu, wyspy zamieszkiwali starożytni”. Dodam, że kronika pisana była w 1610 roku, a Christian Thomsen opracował system trzech epok na początku XIX wieku. Podobny przypadek przytrafia się Dariuszowi, kiedy pisze, że tureckie klany przemierzały „stepy Eurazji na szybkich, wytrzymałych konikach”. Zawsze myślałem, że termin Eurazja został wymyślony dwieście lat później przez geografów chcących podkreślić związki Europy i Azji – a tu taka niespodzianka. A już zupełnie rozbrajający jest fragment, w którym Dariusz opisuje powstanie Imperium Otomanów: „Ten stan umysłu wytrysnął z lędźwi Ertogrula”. Podobno faceci kierują się przyrodzeniem, ale żeby aż tak?
Niestety, lapsusy historyczne i stylistyczne nie są jedynymi błędami Balla, a akcja momentami w ogóle nie trzyma się kupy. Oto Nico w niewoli poznaje swojego rodaka, szkutnika Leonardusa. Mężczyzna jest wykorzystywany przez Turków – konstruuje dla nich statki. Kiedy Leonardus dowiaduje się, że mały Nico słynie z fenomenalnej pamięci, wpada w szał: „Ty śmierdzący łajdaku […] ty mnie szpiegujesz!”. Następnie wygarnia chłopcu, że Turcy torturami zmuszą go, aby dokładnie opowiedział, jakie techniki stosuje szkutnik. Rzeczywiście, diabelska sztuczka – jakby stokroć łatwiej nie było przesłuchać samego Leonardusa, zwłaszcza że ten dla Otomanów pracuje od kilkunastu lat.
Męczący dla czytelnika może okazać się także główny temat „Ogniem i żelazem” – perypetie miłosne rodzeństwa Nica i Marii, i ich ukochanych. Dodam, że są one mniej więcej na poziomie słabej komedii qui pro quo. Na przykład, wzgardzona kochanka robi wszystko, aby Maria i jej luby nie mogli być razem – nie waha się nawet wplątać w intrygę inkwizycji. Z kolei Nico żyje tylko nadzieją pomsty na chrześcijańskim żeglarzu, który zatopił statek z jego ukochaną – do momentu, kiedy okaże się, że… No właśnie, łatwo domyślić się, co naprawdę stało się z dziewczyną bohatera. Niestety, Ball co rusz serwuje czytelnikowi pomysły w stylu łzawego romansu.
„Ogniem i żelazem” nie jest złą książką, autorowi zdarzają się ciekawe wątki, jak choćby wewnętrzna przemiana Nica, który z chrześcijańskiego chłopca staje się wychowankiem janczarów, przechodzi na islam i w końcu… nie jest w stanie stwierdzić, kim jest naprawdę. Interesująca jest także historia przymusowo konwertowanych na chrześcijaństwo Żydów z Malty i ich próby zachowania przynajmniej części dawnych zwyczajów religijnych. Niestety, wszystko to tonie w nudnej fabule skupionej wokół rozterek miłosnych bohaterów. Nie wiem, po co to wszystko – wydawałoby się, że Walter Scott i Henryk Sienkiewicz wyczerpali już wszystkie możliwości.



Tytuł: Ogniem i żelazem
Tytuł oryginalny: Ironfire
Autor: David Ball
Przekład: Marek Michowski, Martyna Plisenko, Joanna Szczepańska
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-048-5
Format: 660s. 155×235mm
Cena: 35,—
Data wydania: 27 marca 2007
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.