powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXIII)
styczeń-luty 2008

Opowieść wykastrowana?
‹Złoty Kompas›
„Złoty kompas” już w momencie powstania nazywany był filmem kontrowersyjnym, ale jedyną przyczyną tego jest fakt, że powstał na podstawie rzeczywiście kontrowersyjnej książki. Z ekranizacji usunięto wszelkie ślady po tym, że fabuła ma istotny związek z religią. Co więc zostało? Trochę widowisko, trochę bajka dla dzieci. W kategoriach przygodowej historyjki – bardzo dobra.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Trylogię Philipa Pullmana uważam za słabo napisaną, niespójnie wymyśloną i marnie przetłumaczoną (czemu dałam wyraz w recenzji), ale do kina szłam z zainteresowaniem, zachęcona malowniczym zwiastunem oraz świadomością, że książka jest niezwykle wręcz „filmowa”, bardziej niż cykl o Harrym Potterze. Nawiasem mówiąc, szłabym jeszcze chętniej, gdyby nie dziwaczna polityka naszych dystrybutorów, aby wszystkie filmy uznane za dziecięce czy młodzieżowe wprowadzać do kin wyłącznie w wersji dubbingowanej (istnieje podobno mityczna, jedyna na całą Polskę kopia z napisami, ale pokazywana jest tylko w Warszawie, w wyniku czego wielu ludzi woli ściągnąć z sieci piracką wersję filmu w oryginale. Rzecz jasna nie dotyczy to li tylko „Złotego kompasu”).
Akcja rozgrywa się w świecie równoległym do naszego, w którym nadrzędną władzę sprawuje Kościół wraz z przypominającymi Inkwizycję przybudówkami, z których najważniejsza to Magistratura. W filmie nie ma wzmianki o religii, zaś Magistratura jest dość mglistą instytucją, o której jedyne, co wiemy, to fakt, że „mówi ludziom, jak mają postępować”. No i jeszcze to, że ma władzę i wszyscy jej się boją. Jedynym kościelno-religijnym śladem jest zwracanie się do przedstawiciela Magistratury per „bracie Pawle”, a także drzwi pojawiające się na jakieś pięć sekund w tle pewnej sceny, pomalowane w postaci podobne do świętych z ikon. Uważny widz wypatrzy jeszcze migające przez dosłownie półtorej sekundy malowidło na sklepieniu, przedstawiające anioły.
Likwidacja odniesień do religii nie zaszkodziła specjalnie fabule filmu, co najwyżej może sprawić twórcom problem przy ekranizacji kolejnych części – o ile oczywiście do tego dojdzie. Pył został przedstawiony po prostu jako coś tajemniczego, uważanego za groźne, a to, że dla części widzów Magistratura jest symbolem nie władzy kościelnej, lecz wszelkiego totalitaryzmu, w pewnym sensie poszerza warstwę znaczeniową filmu.
Co pozostało? Barwna, przygodowa opowieść, z ciekawymi pomysłami – bardzo efektownie wypadły dajmony, zwłaszcza te zmiennokształtne. Czarownice są pokazane doskonale, pancerne niedźwiedzie też. Odrobinę rozczarowała mnie scenografia: spodziewałam się, że bardziej rozbudowany zostanie wątek alternatywności świata z techniką różną od naszej, tymczasem tylko przez kilka chwil pojawia się na ekranie panorama miasta i powóz napędzany dziwną energią, a tak malowniczy gadżet, jakim są balony i sterowce, nie został wykorzystany dostatecznie „filmowo” (sądząc po zwiastunie, kilka scen nie weszło do ostatecznej wersji filmu). Latania w akcji jest dosyć dużo: bohaterowie podróżują sterowcem i balonem, czarownice fruwają przy pomocy gałęzi magicznej sosny1), ale niestety, kamera patrzy wtedy raczej „do góry” niż z lotu ptaka, i ogólnie – z wyjątkiem kilku ujęć śnieżnego pustkowia – operuje raczej bliskimi planami.
Przy ekranizacji powieści przygodowych zwykle poruszany jest problem tego, czy w filmie udało się zawrzeć wszystkie istotne wątki. Trudno mi ocenić, czy osoba nieznająca książki zrozumie dokładnie wszystkie szczegóły akcji „Złotego kompasu”, jednak scenarzysta postarał się o wyjaśnienie najbardziej istotnych kwestii: najpierw w formie monologu bohaterki zza ekranu, wyjaśniającego między innymi, że dajmony są duszami swoich właścicieli, przybierającymi kształt zwierząt; potem – przez wplatanie wyjaśnień w dialogi („…to gorsze niż dotknięcie cudzego dajmona gołymi rękami!”) lub podanie ich wprost. To drugie rozwiązanie powoduje, że rozmowy bohaterów często stają się drętwym i nużącym tłumaczeniem, ale… tak było również w książce.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Dość istotną zmianą jest pokazanie funkcjonowania aletheiometru, czyli tytułowego kompasu: w powieści Lyra mozolnie interpretowała poszczególne wskazane przezeń symbole, zaś w filmie najpierw dostajemy wytłumaczenie jego działania, a potem reżyser idzie zupełnie inną drogą i mamy „wnikanie kamery do wnętrza mechanizmu” – co prawda nader malownicze, jednak sugerujące, że dziewczynka doznaje konkretnych wizji. Rzecz jasna pokazywanie wskazówki zatrzymującej się na poszczególnych symbolach byłoby dość nudne, dlatego twórcy filmu zrezygnowali z tego, z wyjątkiem jednej sceny, która zapewne w zamierzeniu ma widzom tłumaczyć działanie urządzenia. Z drugiej strony przy odrobinie wysiłku dałoby się, jak sądzę, pokazać, że aletheiometr bynajmniej nie udziela łatwych i oczywistych odpowiedzi. Wątek ten można było rozbudować choćby kosztem walki Ioreka z fałszywym królem niedźwiedzi – nie wnosi ona do akcji niczego poza pokazaniem sprytu Lyry i jej przywiązania do Ioreka.
Aktorstwo jest dobre (brawa zwłaszcza dla Nicole Kidman w roli bezwzględnej pani Coulter; świetnie wypadł również teksański aeronauta Lee Scoresby), a polski dubbing tym razem zupełnie do zniesienia nawet w wykonaniu dzieci. Twórcy filmu nie silili się na humorystyczne wstawki – co w przypadku scen z gadającymi zwierzątkami mogłoby być kuszące – dzięki czemu klimat jest równie mroczny i surowy, co lodowe pustkowia, na których rozgrywa się znaczna część akcji. Sceny dramatyczne w rodzaju próby oddzielenia dajmona są rzeczywiście dramatyczne, a oglądając starcie z pułkiem Tatarów, widz czuje, że to nie przelewki. Na skutek tego „Złoty kompas”, nie przestając być pełną fantazji baśnią dla dzieci, jest jednocześnie filmem, który z przyjemnością mogą obejrzeć dorośli.
Dorośli fantaści, oczywiście.
1) O sośnie wiedzą tylko czytelnicy książki – w filmie ta kwestia nie została w ogóle poruszona.



Tytuł: Złoty Kompas
Tytuł oryginalny: The Golden Compass
Reżyseria: Chris Weitz
Zdjęcia: Henry Braham
Scenariusz: Chris Weitz
Obsada: Dakota Blue Richards, Daniel Craig, Eva Green, Nicole Kidman, Ian McShane, Ben Walker, Sam Elliott, Magda Szubanski, Christopher Lee, Ian McKellen, Kathy Bates
Muzyka: Alexandre Desplat
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Dystrybutor: Warner
Data premiery: 6 grudnia 2007
WWW: Strona
Gatunek: fantasy
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.