Polacy są narodem, który wprost uwielbia przyglądać się kłopotom innych. I faktycznie – 23. tomowi „Naruto”, zatytułowanemu „Kłopoty”, warto się przyjrzeć. Choćby po to, żeby się zastanowić, czy kalkuluje się dalsze kupowanie tej serii.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
"Naruto” to sztandarowy przedstawiciel japońskich komiksów walki – jest wartka akcja, multum postaci, systematycznie serwuje się czytelnikowi setki pierdół. Dla niektórych mangi tego pokroju to najniższa z możliwych form medium. Jednak – niestety? – wiele osób satysfakcjonuje taka forma rozrywki i z zainteresowaniem oczekują kolejnych tomów autorstwa Masashiego Kishimoto. Spotkałem kiedyś chłopaka podejrzanego o interesowanie się dymkowymi historyjkami: „Czytasz komiksy?” – spróbowałem. „No pewnie, ’Naruto’ śledzę na bieżąco!” – wystrzelono w moim kierunku torpedę samonaprowadzającą. Tak więc, bawiąc się słowami, można powiedzieć, że samodzielnie naprowadziłem się na coś. Mianowicie na przekorny wniosek, że takie komiksy są potrzebne. Dla relaksu, dla sprawdzenia, w którą bohater skręci stronę i ile czakry straci na kolejny atak. Bo przecież przygody młodego Uzumakiego to porcja solidnej akcji oraz dobrze rozwijających się (nie tylko pod względem umiejętności ninjutsu) postaci. Kishimoto wprowadza wątki komediowe (nieodżałowana nieobecność Jiraiyego w tym zeszycie) oraz często przenosi akcję w inne miejsca, stopniując raz po raz napięcie. W „Kłopotach” brakuje mi jednak tego wszystkiego – tom sprowadza się do paru walk, a raczej do wyjaśniania technik użytych podczas ich trwania. Tytuł albumu bardziej pasuje do tego, czego doświadcza autor, niż odnosi się do wydarzeń w tomie (gdyby było odwrotnie, jako hasło przewodnie proponowałbym „Ciągłe polemiki to zawód dziki”). Podczas lektury nurtowało mnie jedno jedyne pytanie, zapożyczone od znajomego Osła: „Daleko jeszcze?”. Pozostaje wierzyć, że drużyna nawojowała się już na zaś i w przyszłym tomie dostaniemy porcję dobrego komiksu. Jasne, można powiedzieć, że właśnie na tym polega urok „Naruto” – na długich pojedynkach i olbrzymiej galerii bohaterów. Lecz ci stracili już dla mnie swój pierwotny wyraz i charakter. Do tej pory po prostu p o d z i w i a ł e m Kishimoto za to, jak potrafi zarazić czytelnika swoimi postaciami. Tom 23. naturalnie dowiezie zagorzałych fanów na czteropasmówkę ekstazy, lecz ja zostałem zepchnięty z drogi nadziei na wyboiste, wąskie pobocze znudzenia. Do Japonii zapewne nie docierają nadwiślańskie hity – a szkoda. Masashi Kishimoto mógłby sobie posłuchać pewnego utworu o schodzeniu ze sceny. Zalety: Wady: - tom nie wprowadza do serii właściwie niczego
- bohaterowie więcej mówią, niż walczą
- zatracenie wyrazistości bohaterów
Tytuł: Naruto #23 Scenariusz: Masashi Kishimoto Rysunki: Masashi Kishimoto Przekład: Rafał "Kabura" Rzepka Cykl: Naruto ISBN: 978-83-7471-101-2 Format: 200s. 120x170 mm Data wydania: grudzień 2007 Ekstrakt: 50% |