W każdym romansie przychodzi w końcu czas na tę magiczną chwilę, kiedy para głównych bohaterów, pokonawszy kłody i niechętnych krewnych na swojej drodze, pada sobie w objęcia i po raz pierwszy się całuje. I od tego właśnie momentu zależy, czy rozczarowana Isaura poszuka sobie innego Leoncia, a Romeo i Julia będą żyli, choć krótko, to prawie szczęśliwie. Doceniając powagę sytuacji, postanowiliśmy przedstawić Wam, drodzy Czytelnicy płci męskiej, krótki walentynkowy kurs całowania, wzbogacony o odpowiednie ilustracje z epoki i całkiem współczesny podkład muzyczny. Krok pierwszy: wybór odpowiedniej chwili  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Obraz: Jean-Honore Fragonard „Skradziony pocałunek”Jak powiedzieliby wojskowi analitycy od strategicznych operacji, najważniejszą rzeczą, od której zależy powodzenie całej akcji, jest wybór odpowiedniego miejsca i czasu. Doskonale rozumiał to Jean-Honoré Fragonard, portretując tę dwójkę. Oto młoda panienka wyszła na chwilę z pokoju pełnego krewnych, by położyć swój piękny szal w bezpiecznym miejscu, z dala od kuzynek kleptomanek. Tu zaskoczył ją młodzieniec, chwytając za rękę i całując szybko w policzek, bo dzieweczka zdążyła odwrócić głowę i na jej usteczka się nie załapał. Jak na dobrze wychowaną panienkę przystało, mimo zmieszania odepchnęła kawalera i zapewne uciekła do krewnych. Możemy się jednak domyślać, że o tym wydarzeniu będzie jeszcze przez długi czas opowiadać przyjaciółkom, a pocałunek nie był jej niemiły. Bohater obrazu doskonale wybrał moment pocałunku – krótka chwila pozwoliła osłabić czujność podejrzliwych krewnych i zachować dobrą opinię panny, a on uchronił się przed atakami agresji, gdyby panienka okazała się niebezpieczną furiatką i rzuciła się na niego z pięściami w obronie swojej cnoty. Utwór: Lux Occulta „Kiss My Sword” z „My Guardian Anger” Zaprawdę, nic tak nie oddaje przelotnego muśnięcia ust ukochanej, jak prawdziwie polski, romantyczny, wzruszający… black metal. Każdy, kto nosił kiedyś ramoneskę i koszulkę z Ozzim wam to powie. PS. Prosimy nie sugerować się tytułem. Przynajmniej na pierwszej randce. Krok drugi: ośmielenie ofiary  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Obraz: Francesco Hayez „Pocałunek” Kiedy już pierwszy pocałunek mamy za sobą, a dziewczyna nie jest furiatką i ciągle nam się podoba, pora na krok drugi. Znacie określenie „chciałaby, a boi się”? Tak jak obraz Francesca Hayeza „Pocałunek” doskonale obrazuje tę sytuację. Artysta przedstawił tu pewną parę, która przypadkowo spotkała się gdzieś w zaułku i postanowiła wykorzystać tę sposobność. Pewnie cała inicjatywa wyszła od mężczyzny – świadczy o tym jego nonszalancka poza i ręce stanowczo obejmujące głowę dziewczyny. To właśnie ta stanowczość jest kluczem do sukcesu – omdlewającego spojrzenia damy i jej nieśmiałego objęcia ramienia ukochanego. A stąd już blisko do kroku trzeciego. Utwór: Frank Zappa „Dinah-Moe Humm” z „Over-Nite Sensation” W „Dinah-Moe Humm” chodzi co prawda mniej o delikatne pocałunki, a bardziej o, ekhm, plateau pewnej napotkanej damy, ale utwór może pomóc w zalotach. Partia gitary imitująca stosunek zwieńczony orgazmem może być wielce inspirująca. Krok trzeci: rozbudzenie namiętności  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Obraz: Edward Munch „Pocałunek”Jeżeli niczego do tej pory, drogi Czytelniku, nie spaprałeś, wszystko idzie stanowczo w dobrym kierunku i zaczyna robić się coraz ciekawiej. Wreszcie bowiem dochodzisz do momentu, kiedy dziewczyna nie musi udawać skromnej, niewinnej i opornej (co pewnie wychodziło jej już bokiem) i może odrobinę dać Ci do zrozumienia, że tak, całujesz prawie jak Leo di Caprio, i jej się to podoba. Choć Edward Munch boskiego Leo znać nie mógł, ale intuicyjnie uchwycił w swym „Pocałunku” w czym rzecz. Symbolizuje to całkowite zatarcie twarzy całującej się pary, gdyż nie wiadomo tu, czy to ona całuje jego, czy może on ją… Utwór: Tindersticks „Tiny Tears” z „Tindersticks” Tindersticks to bodajże jedyny zespół, na którego koncertach zobaczyć można zapłakanych ze wzruszenia trzydziestoletnich facetów. Jako podkład muzyczny może być więc „Tiny Tears” zwodniczy: zamiast rozmiękczyć partnerkę partner rozmiękczy siebie. A to w amorach jest wielce niewskazane…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma | Obraz: Gustav Klimt „Pocałunek”Coraz bardziej zbliżamy się do tego wielce niebezpiecznego i emocjonującego momentu, w którym wszystko może się zdarzyć, jak twierdzi Anita Lipnicka i Gustav Klimt. Tyle że Klimt, z właściwą sobie delikatnością i pruderią, tego nie pokazał. Widzimy tu za to, do czego może doprowadzić umiejętny i namiętny pocałunek: zrezygnowana (ale szczęśliwa) dziewczyna osuwa się na kolana i już wie, że temu facetowi oprzeć się nie zdoła, choćby proponował jej wakacje na żaglówce czy wyprawę po Afryce na zakurzonym motorze i bez lokówki do włosów. Utwór: The Cure „The Kiss” z „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me” Czy można powiedzieć to prościej? A propos: o ile piosenka może powodować rumieńce i miłosne uniesienia, o tyle makijaż à la Robert Smith zdecydowanie nie. I tyczy się to obu płci. Krok piąty: winda do nieba  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Jeżeli już doszliście do tego momentu, który Wojciech Weiss przedstawił na swoim obrazie „Pocałunek na trawie”, to reszty podpowiadać Wam już nie trzeba. Pamiętajcie tylko o jednym: w kobiecym savoir-vivre wypada mężczyźnie zadzwonić do swojej wybranki po upojnej nocy lub przynajmniej wysłać SMS-a. |