Cykl o Ellingu zdobył w Norwegii wiele nagród, a jego twórca, Ingvar Ambjørnsen, stał się dzięki niemu sławny i ceniony. Czy polski czytelnik również uzna perypetie wyrośniętego dzieciaka za godne uwagi? Myślę, że szanse na to są całkiem spore, a do opinii takiej skłoniła mnie lektura dwóch pierwszych części cyklu: „Ellinga mamusinego synka” oraz „Ellinga na śmierć i życie”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kim jest Elling? Najprościej rzecz ujmując – wrażliwym trzydziestoparolatkiem, którego relacje z otoczeniem są dość skomplikowane. Wiemy o nim, że stracił matkę i, jak przystało na „mamusinego synka”, bardzo to przeżył. Niby nic dziwnego, w końcu brak obojga rodziców (ojciec zmarł przed narodzinami syna) i tym samym konieczność wyfrunięcia z rodzinnego gniazdka są dość stresujące. Zwłaszcza, gdy jest się mężczyzną w sile wieku i nigdy się owego gniazdka nie opuszczało. W wyniku bliżej nieokreślonych wydarzeń, spowodowanych traumą po utracie rodzicielki, nasz bohater trafia do zakładu psychiatrycznego. Tam, w towarzystwie uroczej pani psycholog i współlowkatora z pokoju, Kjela Bjarna, poznajemy całą jego naturę. Przy czym „naturalność” czy „normalność” to jedne z ostatnich słów, jakich użyłbym do jej opisania. Elling obserwuje. Bardzo wnikliwie obserwuje. Potrafi nawet przelotnie spotkanej, zupełnie nieznajomej osobie, stworzyć na swój prywatny użytek własną wersję jej życiorysu. A następnie zrobić to jeszcze raz, od początku, kiedy dajmy na to okaże się, że uprzejmy drwal w rzeczywistości jest mężem jego ukochanej. Nie muszę chyba dodawać, że „uprzejmy drwal” momentalnie zmienia się w „pracującego fizycznie półgłówka”. Sympatię czytelnika Elling pozyskuje właściwie natychmiast. Owszem, jest egocentrykiem i cholerykiem, którego potrafi wyprowadzić z równowagi najmniejszy szczegół niebędący w zgodzie z jego wyobrażeniem o świecie. Ale jest przy tym jednym z najbardziej pociesznych i wrażliwych bohaterów, z jakimi miałem okazję się zetknąć. Sam jestem (niezbyt szczęśliwym) posiadaczem wielu jego cech, które, o ironio, niesamowicie denerwują mnie u innych. Ambjørnsen, snując swoją fenomenalną opowieść, sprawił, że te przymioty charakteru nie tylko polubiłem, ale wręcz zacząłem uznawać za cnoty. Oczywiście tylko wówczas, gdy występują na kartach powieści – spotkanie z Ellingiem w rzeczywistości? Nie, dziękuję.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dwie pierwsze części cyklu nie odstają od siebie poziomem. W obu przypadkach to ta sama opowieść o życiu widzianym oczami nieco zwariowanego człowieka, któremu los zafundował przyspieszony kurs dojrzewania o kilkanaście lat za późno. Zupełnie, jak gdyby ktoś na górze zorientował się, że trzydziestka na karku to już najwyższy czas na dorastanie. „Elling mamusin synek” jest w połowie relacją z pobytu bohatera w zakładzie dla umysłowo chorych, a w połowie wspomnieniami z wycieczki, jaką odbył kiedyś z matką. „Elling na śmierć i życie” kontynuuje pierwszy z wątków, z tym, że „mamusin synek” razem z Kjellem Bjarnem otrzymuje mieszkanie, rentę, kuratora i zaczyna wreszcie żyć na własny rachunek. Sprawy nieco się komplikują w momencie, gdy Kjell zakochuje się w ciężarnej sąsiadce. Jednak bez obaw – rozbijanie małżeństw nie wchodzi tu w grę, kobieta jest samotna. Za nieco bardziej wartościową uważam właśnie tę część, a to dlatego, że powiedziano w niej o próbie charakteru i odwadze, która umożliwia wyjście na zewnątrz, do ludzi. Można tu nawet mówić o pewnego rodzaju bohaterstwie – kiedy zapada decyzja o podjęciu wyzwania rzuconego przez ulicę dotychczas oglądaną jedynie z okna bloku. Czy warto wejść w świat Ellinga? Z pewnością tak, przynajmniej na chwilkę czy dwie (przez „chwilkę” rozumiem tu, rzecz jasna, kolejne tomy cyklu). Może się bowiem okazać, że spojrzenie na rzeczywistość z jego punktu widzenia, tak bardzo odmiennego od tego, do którego przywykliśmy, będzie dla nas bardzo zdrowe, a może nawet zbawienne. Nie, nie przeceniam tu siły oddziaływania książki, chciałbym tylko zwrócić uwagę na fakt, że czasem dobrze popatrzeć z perspektywy kogoś, dla kogo wielkim wyzwaniem jest chociażby przejście przez całą długość restauracji w celu skorzystania z toalety. Ale czy tylko on miewa podobne problemy? Elling to tak naprawdę swój chłop, w którym można odnaleźć cząstkę siebie. Aż strach pomyśleć, jak wielką cząstkę…
Tytuł: Elling mamusin synek Tytuł oryginalny: Fugledansen Autor: Ingvar Ambjørnsen Przekład: Marta Gołębiewska-Bijak Cykl: Elling ISBN-10: 83-917361-7-2 ISBN: 978-83-917361-7-3 Format: 210s. 210×148mm Cena: 25,90 Data wydania: 14 czerwca 2005 Ekstrakt: 80%
Tytuł: Elling na śmierć i życie Tytuł oryginalny: Brødre i blodet Autor: Ingvar Ambjørnsen Przekład: Marta Gołębiewska-Bijak Cykl: Elling ISBN-10: 83-60383-01-4 ISBN: 978-83-60383-01-8 Format: 224s. 145×205mm Cena: 25,90 Data wydania: 21 kwietnia 2006 Ekstrakt: 80% |