powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXIV)
marzec 2008

Podręcznik esensyjnego amanta
W każdym romansie przychodzi w końcu czas na tę magiczną chwilę, kiedy para głównych bohaterów, pokonawszy kłody i niechętnych krewnych na swojej drodze, pada sobie w objęcia i po raz pierwszy się całuje. I od tego właśnie momentu zależy, czy rozczarowana Isaura poszuka sobie innego Leoncia, a Romeo i Julia będą żyli, choć krótko, to prawie szczęśliwie. Doceniając powagę sytuacji, postanowiliśmy przedstawić Wam, drodzy Czytelnicy płci męskiej, krótki walentynkowy kurs całowania, wzbogacony o odpowiednie ilustracje z epoki i całkiem współczesny podkład muzyczny.
Krok pierwszy: wybór odpowiedniej chwili
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Obraz: Jean-Honore Fragonard „Skradziony pocałunek”
Jak powiedzieliby wojskowi analitycy od strategicznych operacji, najważniejszą rzeczą, od której zależy powodzenie całej akcji, jest wybór odpowiedniego miejsca i czasu. Doskonale rozumiał to Jean-Honoré Fragonard, portretując tę dwójkę. Oto młoda panienka wyszła na chwilę z pokoju pełnego krewnych, by położyć swój piękny szal w bezpiecznym miejscu, z dala od kuzynek kleptomanek. Tu zaskoczył ją młodzieniec, chwytając za rękę i całując szybko w policzek, bo dzieweczka zdążyła odwrócić głowę i na jej usteczka się nie załapał. Jak na dobrze wychowaną panienkę przystało, mimo zmieszania odepchnęła kawalera i zapewne uciekła do krewnych. Możemy się jednak domyślać, że o tym wydarzeniu będzie jeszcze przez długi czas opowiadać przyjaciółkom, a pocałunek nie był jej niemiły. Bohater obrazu doskonale wybrał moment pocałunku – krótka chwila pozwoliła osłabić czujność podejrzliwych krewnych i zachować dobrą opinię panny, a on uchronił się przed atakami agresji, gdyby panienka okazała się niebezpieczną furiatką i rzuciła się na niego z pięściami w obronie swojej cnoty.
Utwór: Lux Occulta
„Kiss My Sword” z „My Guardian Anger”
Zaprawdę, nic tak nie oddaje przelotnego muśnięcia ust ukochanej, jak prawdziwie polski, romantyczny, wzruszający… black metal. Każdy, kto nosił kiedyś ramoneskę i koszulkę z Ozzim wam to powie.
PS. Prosimy nie sugerować się tytułem. Przynajmniej na pierwszej randce.
Krok drugi: ośmielenie ofiary
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Obraz: Francesco Hayez „Pocałunek”
Kiedy już pierwszy pocałunek mamy za sobą, a dziewczyna nie jest furiatką i ciągle nam się podoba, pora na krok drugi. Znacie określenie „chciałaby, a boi się”? Tak jak obraz Francesca Hayeza „Pocałunek” doskonale obrazuje tę sytuację. Artysta przedstawił tu pewną parę, która przypadkowo spotkała się gdzieś w zaułku i postanowiła wykorzystać tę sposobność. Pewnie cała inicjatywa wyszła od mężczyzny – świadczy o tym jego nonszalancka poza i ręce stanowczo obejmujące głowę dziewczyny. To właśnie ta stanowczość jest kluczem do sukcesu – omdlewającego spojrzenia damy i jej nieśmiałego objęcia ramienia ukochanego. A stąd już blisko do kroku trzeciego.
Utwór: Frank Zappa
„Dinah-Moe Humm” z „Over-Nite Sensation”
W „Dinah-Moe Humm” chodzi co prawda mniej o delikatne pocałunki, a bardziej o, ekhm, plateau pewnej napotkanej damy, ale utwór może pomóc w zalotach. Partia gitary imitująca stosunek zwieńczony orgazmem może być wielce inspirująca.
Krok trzeci: rozbudzenie namiętności
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Obraz: Edward Munch „Pocałunek”
Jeżeli niczego do tej pory, drogi Czytelniku, nie spaprałeś, wszystko idzie stanowczo w dobrym kierunku i zaczyna robić się coraz ciekawiej. Wreszcie bowiem dochodzisz do momentu, kiedy dziewczyna nie musi udawać skromnej, niewinnej i opornej (co pewnie wychodziło jej już bokiem) i może odrobinę dać Ci do zrozumienia, że tak, całujesz prawie jak Leo di Caprio, i jej się to podoba. Choć Edward Munch boskiego Leo znać nie mógł, ale intuicyjnie uchwycił w swym „Pocałunku” w czym rzecz. Symbolizuje to całkowite zatarcie twarzy całującej się pary, gdyż nie wiadomo tu, czy to ona całuje jego, czy może on ją…
Utwór: Tindersticks
„Tiny Tears” z „Tindersticks”
Tindersticks to bodajże jedyny zespół, na którego koncertach zobaczyć można zapłakanych ze wzruszenia trzydziestoletnich facetów. Jako podkład muzyczny może być więc „Tiny Tears” zwodniczy: zamiast rozmiękczyć partnerkę partner rozmiękczy siebie. A to w amorach jest wielce niewskazane…
Krok czwarty: omdlenie
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Obraz: Gustav Klimt „Pocałunek”
Coraz bardziej zbliżamy się do tego wielce niebezpiecznego i emocjonującego momentu, w którym wszystko może się zdarzyć, jak twierdzi Anita Lipnicka i Gustav Klimt. Tyle że Klimt, z właściwą sobie delikatnością i pruderią, tego nie pokazał. Widzimy tu za to, do czego może doprowadzić umiejętny i namiętny pocałunek: zrezygnowana (ale szczęśliwa) dziewczyna osuwa się na kolana i już wie, że temu facetowi oprzeć się nie zdoła, choćby proponował jej wakacje na żaglówce czy wyprawę po Afryce na zakurzonym motorze i bez lokówki do włosów.
Utwór: The Cure
„The Kiss” z „Kiss Me, Kiss Me, Kiss Me”
Czy można powiedzieć to prościej? A propos: o ile piosenka może powodować rumieńce i miłosne uniesienia, o tyle makijaż à la Robert Smith zdecydowanie nie. I tyczy się to obu płci.
Krok piąty: winda do nieba
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Jeżeli już doszliście do tego momentu, który Wojciech Weiss przedstawił na swoim obrazie „Pocałunek na trawie”, to reszty podpowiadać Wam już nie trzeba. Pamiętajcie tylko o jednym: w kobiecym savoir-vivre wypada mężczyźnie zadzwonić do swojej wybranki po upojnej nocy lub przynajmniej wysłać SMS-a.
powrót do indeksunastępna strona

104
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.