powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXV)
kwiecień 2008

Nie do pary… gejów
Homoseksualizm to w Polsce wciąż temat tabu. Niby więc powinno cieszyć, że zdarzają się tacy, którzy przełamują go w teatrze. Mnie ciekawią natomiast ci, którzy tego nie robią. Szczególnie gdy sami są gejami, jak na przykład Jacek Poniedziałek.
Jacek Poniedziałek </br>Fot. www.filmpolski.pl
Jacek Poniedziałek
Fot. www.filmpolski.pl
W ubiegłym roku Krzysztof Warlikowski wystawił w warszawskim Teatrze Rozmaitości „Anioły w Ameryce” na podstawie głośnego dramatu Tony’ego Kushnera. W rolach głównych wystąpiły same gwiazdy, między innymi Stanisława Celińska, Maja Ostaszewska, Andrzej Chyra, Maciej Stuhr i Jacek Poniedziałek. Fajnie, że owa sztuka po raz kolejny została wystawiona w naszym kraju. Fajnie, że w ten sposób złamano pewne tabu. Na szczęście premierze „Aniołów…” nie towarzyszyły żadne protesty różnych dziwnych organizacji i równie dziwne komentarze.
Interesujący jest natomiast pewien paradoks odnośnie Jacka Poniedziałka. Szczególnie że otwarcie przyznaje się on do homoseksualizmu i zajął się przekładem wyżej wymienionego dramatu Kushnera (też homoseksualisty). Chodzi o to, że aktor ów przetłumaczył na polski także inną głośną sztukę – „Językami mówić będą” australijskiego dramaturga Andrew Bovella. We wrocławskim Teatrze Współczesnym Agnieszka Olsten wystawiła ją pod tytułem „Nie do pary”. Jest to historia kilku wzajemnie zdradzających się par małżeńskich i ludzi, którzy nie potrafią być razem. Miejscami interesująca, dobrze zagrana, choć dzieląca się na dwie mało spójne części. Mimo wszystko na pewno godna uwagi.
kadr z filmu „Lantana” </br>Fot. movies.yahoo.com
kadr z filmu „Lantana”
Fot. movies.yahoo.com
W każdym razie na podstawie sztuki powstał w Australii dość poprawny film o tytule „Lantana”, do którego scenariusz napisał sam Bovell. Tytuł to nazwa rośliny, która symbolizuje poplątane relacje pomiędzy osobami dramatu. Ciekawe kreacje aktorskie stworzyli w filmie Anthony LaPagilia, Geoffrey Rush i Barbara Hersey. Notabene został on obsypany australijskimi Oscarami.
Pora jednak przejść do meritum sprawy: w filmie pojawia się wątek gejowski. Policjant prowadzi (tak samo jak w wyreżyserowanej przez Agnieszkę Olsten sztuce) śledztwo w sprawie tajemniczego zaginięcia znanej pani psycholog. Dodatkowo podejrzewa – i tu pojawia się znacząca różnica – że mąż zaginionej ma romans z mężczyzną, prawdopodobnie jej pacjentem. Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że tak samo myślała też ona. Wyniki śledztwa będą zaskakujące i nie warto ich zdradzać.
Rodzi się pytanie – dlaczego ten wątek nie pojawił się w „Nie do pary”? Możliwości są dwie: albo Jacek Poniedziałek celowo pominął go w tłumaczeniu, albo Bovell dopisał go do filmu. Aż chce się zapytać – czy polska adaptacja została złagodzona? Sęk w tym, że zakończenie, które zobaczyłem na deskach teatru, jest bardziej wstrząsające niż to filmowe. Jeden z bohaterów dochodzi do bardziej szokujących wniosków. Zostaje niejako bardziej wyostrzone i robi większe wrażenie. W tej sytuacji można by pomyśleć, że autor sztuki złagodził ją trochę na potrzeby filmowej ekranizacji lub nacisku dokonali producenci. Z drugiej strony szkoda, że w polskiej wersji zabrakło homoseksualnego wątku. Szczególnie że nie wysuwał się zbyt mocno na pierwszy plan i nie był tak szokujący, jak chociażby w „Aniołach w Ameryce”.
kadr z filmu „Lantana” </br>Fot. movies.yahoo.com
kadr z filmu „Lantana”
Fot. movies.yahoo.com
Nie zmienia to faktu, że mówienie o cenzurze w polskim teatrze należałoby uznać za wielkie nadużycie. Dowodzą tego różne teatralne przedsięwzięcia. Jednym z przykładów byli nieco spóźnieni „Szewcy u bram” Jana Klaty i Sławomira Sierakowskiego według Witkacego, w których pojawiają się podteksty nawiązujące do aktualnych wydarzeń. Mimo wszystko szkoda, że sztuka „Językami mówić będą” nie wpisała się w dyskusję o tolerancji w Polsce (lub jej braku). Szkoda, że gdy już Agnieszka Holland kręci film o transwestycie, robi to poza granicami naszego kraju. Chodzi o wstrząsającą i opartą na faktach „Historię Gwen Araujo” sprzed dwóch lat. Tymczasem jak już powstaje u nas filmowe dzieło o nietolerancji, to odnosi się ono do nietolerowania wielbłądów. To oczywiście jawna aluzja do „Dużego zwierzęcia” Jerzego Stuhra, czyli zupełnie niepotrzebnego przeniesienia na ekran scenariusza autorstwa Krzysztofa Kieślowskiego. No chyba że miała to być swego rodzaju alegoria dowodząca, że o pewnych sprawach (patrz: homoseksualizm) wciąż nie można mówić w naszym kraju wprost.
powrót do indeksunastępna strona

112
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.