powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXV)
kwiecień 2008

Autor
Nie tańcz z gwiazdami
Kai Meyer ‹Kolczaste monstrum›
Czwarty tom młodzieżowego cyklu „Siedmiu Pieczęci” Kaia Meyera, zatytułowany „Kolczaste monstrum”, jest – jak na sinusoidzie – powrotem do mrocznego, kameralnego horroru. Przy okazji niesie ostrzeżenie przed… koncertami muzyki rockowej.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Kolczaste monstrum›
‹Kolczaste monstrum›
Kira jest głęboko nieszczęśliwa. Z polecenia swej ciotki Kasandry (która wybrała się z koleżanką spędzić miły wieczór w sąsiednim mieście) została opiekunką malutkiego Tommy′ego. Siedzi więc oto sama w sobotni wieczór w domu owej koleżanki, nudząc się potwornie…1) Aż, przypomniawszy sobie o mającym nastąpić tego dnia zaćmieniu księżyca, wychodzi na taras, gasząc wszystkie światła w najprostszy (acz nie najmądrzejszy) sposób – wyłączając bezpiecznik. Wyraźnie widzi – na tle niepełnego oblicza Luny – Człowieka z Księżyca, noszącego na plecach wiązkę cierniowych gałęzi.2) Gdy jednak zaćmienie przechodzi, krąg satelity jest jednolicie blady, bez ciemniejszych plam, a znak Siedmiu Pieczęci na przedramieniu dziewczynki zaczyna pulsować…
Przyjaciele schodzą się z różnych stron, wspólnymi siłami próbując znaleźć sposób na pozbycie się stale goniącego ich mrocznego potwora. Cała okolica – począwszy od ogrodu willi z początku powieści – zaczyna zarastać kolczastymi krzakami, „wystrzeliwanymi” przez Człowieka z Księżyca jak macki, które odłączywszy się od źródła, zaczynają żyć własnym życiem. Mając chwilę oddechu, bohaterowie dochodzą do wniosku, że Cień sam z siebie na Ziemi się nie zjawił, trzeba się więc rozejrzeć w poszukiwaniu czarodziejki z Arkanum, która go sprowadziła… I już wkrótce latająca ryba3) kłapie groźnie zębami przed twarzami młodzieży, podczas gdy jej właścicielka okazuje się piosenkarką rockową. Na domiar złego wygląda na to, że część młodych bohaterów przyczyniła się do przywołania monstrum, „tańcząc” wraz z nią (wedle tego, co wyprawiała na scenie, odprawiając magiczny rytuał) na koncercie, który tego samego wieczoru odbywał się w okolicy.
Dalsze streszczanie fabuły raczej nie ma sensu, warto jedynie dodać, że nastrojowo jest zbliżona do całkiem udanego „Czarnego bociana”, drugiego tomu cyklu. Pogoń-ucieczka, szukanie powodu i końcowa, udana (co przecież nie zaskakuje: do końca cyklu daleko) próba zwalczenia zła – to dobry schemat opowieści. Warto natomiast odnotować dalsze zmiany, jakim podlegają bohaterowie – i sama opowieść. Oto na stronie 78 nasza grupa przyjaciół planuje morderstwo. Oczywiście, czarownicy. Ale zawsze. Ta ostatnia zresztą przyznaje, że widziała, jak umierała matka Kiry. „Nie mogłam jej zabić, nawet jeśli tego chciałam. Twoja matka miała wielką władzę” – deklaruje z żalem. Wymienia też przeróżne rodzaje czarownic („od nieba, wodne, ziemskie, nocne, dzienne, zaświatów […] czarownice śmierci, […] czarownice miłości […] czarownice księżycowe”) – czyżby pole do popisu, otwarcie katalogu pomysłów na dalszy ciąg?
Do takiego wniosku prowadzić może również otwarte zakończenie książki, uparcie przywodzące na myśl kilka z odcinków serialu „Z Archiwum X” – tych, gdzie pojawiał się tajemniczy (obcy?) czarny olej na gałkach ocznych filmowych bohaterów.
Podsumowując, czwarty tom cyklu „Siedem pieczęci” jest porządnym, mrocznym czytadłem dla młodzieży, lepszym od poprzedzających go „Tajemniczych katakumb”. Będąc jednak elementem cyklu powieściowego, ma wszystkie wady i zalety takiego rozwiązania – a więc z jednej strony nie egzystuje samodzielnie, z drugiej zaś unika się ponownego przedstawiania świata i bohaterów (ograniczając się do kilku zdawkowych tłumaczeń dla zapominalskich).
1) Nie planuje włączać telewizora, bo „nie było nic nudniejszego niż sobotni program telewizyjny po dwudziestej trzeciej. Przy jej szczęściu mogła z dużym prawdopodobieństwem trafić na jakiś program katolicki.” Ale po chwili przełamuje się, bo „Jej myśli krążyły w kółko. Papka warzywna. Brudne pieluchy. Wrzask bez końca. To już lepszy był program katolicki.” Jednak po kliknięciu w pilota narrator jak gdyby nigdy nic zauważa, że „Jedyny kanał, który o tej porze nie nadawał filmów erotycznych z lat siedemdziesiątych…”
Oczywiście autor ma prawo do wyrażania własnych opinii o takim czy innym programie TV, ale… Najpierw sprawia wrażenie, że w sobotni wieczór w TV jest masa programów katolickich, podczas gdy JEDNOCZEŚNIE sam zauważa, że W TYM SAMYM CZASIE lecą prawie wyłącznie filmy erotyczne. No to jak z tym jest – ma na myśli jakieś katolickie filmy erotyczne? Czemu – jeśli nie wyrażeniu prywatnej niechęci pisarza – ma służyć wzmianka o katolicyzmie?
2) Najszerzej znany Człowiek z Księżyca to „uśmiechnięta twarz” naszego satelity. Jednakże w tradycji angielskiej już od średniowiecza (czternastowieczny wiersz z Harley Manuscript nr 2253) ma on wiązkę cierni, psa i pochodnię.
3) Ulubiony zwierzak czarownic z Arkanum. Skrzyżowanie piranii i balonika na sznurku. Patrz „Powrót czarnoksiężnika”.



Tytuł: Kolczaste monstrum
Tytuł oryginalny: Der Dornenmann
Autor: Kai Meyer
Przekład: Roman Niedballa
Wydawca: Videograf II
ISBN-10: 83-7183-408-X
Format: 152s. 125×195mm; oprawa twarda
Cena: 19,90
Data wydania: październik 2006
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

49
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.