Znany od zamierzchłych czasów zwyczaj rytualnego niszczenia marzanny jest tylko jednym z wielu obrzędów powszechnych w naszej tradycji polegających na unicestwieniu kukły przedstawiającej określoną postać. I tak w ostatnich dniach karnawału symbolicznie zabijano między innymi Pijaka, Grajka, Bałwana, Niedźwiedzia, Śmierć; w okresie Wielkanocy – Judasza. Pomysłowość ludzka w tej kwestii nie znała granic.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Kukłę wieszano, bito kijami, poniewierano, kopano, wleczono po wsi, rozrywano na strzępy, zarzynano nożem, ścinano jej głowę, podpalano, topiono. Prawdopodobnie źródłem tego typu obrzędów są przedchrześcijańskie rytuały mające przywołać wiosnę, zakląć urodzaj, odrodzić życie, przyrodę po czasie zimowym. Zawsze też przypisywano tym zwyczajom inne znaczenie, np. zabijanie Pijaka i Grajka symbolizowało pożegnanie karnawałowego szaleństwa. Każdy z tych zwyczajów miał unicestwić jakąś formę zła. Mógł to być grzech, mogły być choroby, śmierć, zima itp. Tak było i w przypadku marzanny – zwanej także Śmiercią czy Śmiercichą. Uosabiała ona nie tylko zimę, ale też choroby i śmierć, które z tą porą roku silnie się wiązały. Symbolizowała wszelkie zło i nieszczęścia. Obrzędowa kukła przedstawiająca postać kobiecą była rytualnie unicestwiana, zwykle topiona, czasem także palona. Sama nazwa „marzanna” wywodzi się przypuszczalnie od słów „mara”, „zmora”, co oznacza śmierć, zjawę senną. Kukłę niszczono głównie na południowo-zachodnich terenach Polski. Słomianą lalkę ubierano w strój z białego płótna, co może być odniesieniem do śmiertelnego całunu. Na Śląsku nosiła ubranie druhny weselnej, na głowę wkładano jej wianek, pleciono warkocze i przyozdabiano wstążkami. Obrzęd odbywał się w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, którą nazywano laetare, białą, czarną albo śmiertną. Uczestniczyła w nim cała wieś. Orszak mieszkańców towarzyszył wyniesieniu marzanny poza teren zamieszkany. Ludzie szli w milczeniu i nieśli kukłę wysoko ponad głowami. Według innych źródeł w obrzędzie uczestniczyły jedynie młode niezamężne dziewczęta, które, niosąc marzannę, odwiedzały każdą chatę. Kierunek orszaku wyznaczała hierarchia. Rozpoczynano od domostw proboszcza, sołtysa i nauczyciela. Przy odwiedzinach wykonywano kukłą pokłon i śpiewano pieśni. Po zakończeniu pochodu dziewczyny wynosiły kukłę poza granicę wsi. Wierzono, że wraz z nią odchodzi zło, choroby, śmierć i zima. Marzannę rozbierano, czasem rozrywano na części i wrzucano do wody. Zdarzało się, że przed utopieniem podpalano. Przestrzegano zasady, aby szybko, nie oglądając się za siebie, odejść z miejsca, gdzie zniszczono kukłę. Wierzono, że dotknięcie leżącej w wodzie marzanny powoduje uschnięcie ręki. Za złą wróżbę uważano potknięcie się lub upadek w drodze powrotnej. Interpretowano to jako znak zapowiadający chorobę, a nawet śmierć. Jeszcze inna wersja podaje, że orszak tworzyła grupa dzieci, które podtapiały kukłę w każdej sadzawce. Gdy zapadał zmierzch młodzież przejmowała marzannę i wynosiła ją poza wieś, gdzie pozbawioną ubrania i podpaloną wrzucano do wody. Zdarzało się, że podobny orszak był udziałem chłopców, którzy chodzili po wsi z kukłą przedstawiającą postać męską.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Czasem obrzęd niszczenia marzanny miał swoją kontynuację w zwyczaju polegającym na rytualnym wnoszeniu do wsi tak zwanego gaika zielonego, maika, nowego latka. Była to gałąź świerku lub sosny (wiecznie zielona), którą przystrajano wstążkami, wydmuszkami, ozdobami z kolorowego papieru, kwiatami, dzwoneczkami. Gaik wkraczał w miejsce zniszczonego symbolu zimy, uosabiał życie, wiosnę i towarzyszącą jej odnowę roślin. Noszono go po wsi tak samo jak wcześniej marzannę. Zwyczaje związane z marzanną zbliżone do tradycyjnych kultywuje się nadal chociażby w śląskiej wsi Samborowice. Przybrały tam one jednak zupełnie nową formę. Marzanny się nie niszczy i nie znęca się nad nią, a jedynie chodzi się z nią po wsi. W niedzielę poprzedzającą Niedzielę Palmową dziewczyny ubrane w ludowe stroje wyruszają na obchód wsi z dwiema słomianymi kukłami i z gaikiem. Jedna postać, ubrana w damski strój, to Marzyna, zwana również Babką; natomiast druga, w męskim ubraniu, zwana jest Chłopkiem lub Marzaniokiem. Gaik to gałąź drzewka przystrojona kolorowymi wstążkami z bibuły. Na kilka tygodni przed obrzędem dziewczyny spotykają się, aby przygotować stroje, ubrać kukły, przystroić gaik, ułożyć teksty przyśpiewek itp. Lalki każdego roku ubierane są w inne stroje, żeby – jak mówią dziewczyny – za każdym razem było inaczej, ciekawiej. Same uczestniczki nie potrafią powiedzieć dokładnie, dlaczego chodzą z marzanną po wsi. Na tak zadane pytanie odpowiadają, że „taka jest tradycja”. Dawniej na tych terenach kukłę wynosiło się ze wsi i paliło jako symbol choroby i nieszczęść, dziś się tego nie robi, bo „kukła przydaje się na następny rok”. Około południa (kiedy wszyscy gospodarze są zwykle w ten dzień w domu) dziewczęta idą przez wieś, śpiewając piosenki o marzannie, np.: O Marzyna żur warzyła,O Marzyna żur warzyła,Kolinka se oparzyła.Nie trza było żuru warzyć,Nie trza było żuru warzyć,Kolinka se nie oparzyć. Pochód zatrzymuje się przed każdym gospodarstwem, aby tam zaśpiewać specjalnie ułożoną przyśpiewkę dotyczącą zwykle konkretnej osoby zamieszkującej dom, którą wymienia się z nazwiska. Tekst odnosi się do sytuacji związanej z codziennym życiem wsi, np.: Przed Niewierą transformator,Przed Niewierą transformator,Bo pan Adrian to jest dobry organizator. Dziewczyny niosące gaik śpiewają tekst, w którym zawarte są życzenia dla gospodarzy: Tu do tego domu pięknie wstępujemy,Szczęścia, zdrowia wam tu winszujemy.Nasz gaik zielony pięknie ustrojony. W zamian otrzymują podarunki w postaci jajek, słodyczy, pieniędzy, owoców. Dary wkładają do dziecięcych wózków i do koszyków przyozdobionych bibułką. Na pytanie, od kiedy obrzęd odbywa się na tych terenach, odpowiedź jest podobna jak w przypadku pytań o wiele zwyczajów w wiejskich społecznościach: „to już było zawsze”. Nie da się więc ustalić konkretnej daty. Trudno także powiedzieć, kiedy i skąd wzięła się postać Marzanioka. Dla dziewczyn jego obecność jest oczywista: „to jest mąż dla tej babki, każda babka potrzebuje chłopa”, „ona musi mieć chłopa, ona sama nie może iść”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Obrzęd marzanny jest zajęciem przynależnym tylko i wyłącznie dziewczętom, jedynie one uczestniczą w pochodzie. Zwykle jest to grupa ośmiu, dziewięciu osób. Każda z nich ma swoje określone zadanie w korowodzie. Niosą kukły, gaik, pchają wózki, zbierają datki do koszyków, śpiewają. Udział w pochodzie jest wyróżnieniem, ponieważ nie każda dziewczyna może w nim uczestniczyć. Zwykle najstarsza wybiera godne tego zajęcia osoby, które czynią z nią wszelkie przygotowania i następnie idą z marzanną. Granica wieku uczestniczek to piętnaście, szesnaście lat. Starsze już nie biorą udziału w obrzędzie, bo „czują się zbyt dorosłe do chodzenia z gaikiem czy marzanną”. Po obejściu całej wsi dziewczęta dzielą się podarunkami. Obrzęd jest dziś traktowany jako zabawa, okazja do zebrania darów oraz forma podtrzymania tradycji. Nie ma takiego znaczenia jak dawniej, a symbolika używanych rekwizytów i pewne zachowania nie są rozumiane. Obrzęd jednak trwa, mimo że został zmieniony i dostosowany do dzisiejszej rzeczywistości, co świadczy o jego żywotności. Przykładem są tu układane nowoczesne przyśpiewki oraz oszczędzanie kukieł na następne lata. Znamienny jest fakt, że gaik jest niesiony w pochodzie razem z Marzyną i Marzaniokiem. Nie ma więc już dawnego znaczenia wynikającego z unicestwiania marzanny – zimy, zła i wnoszeniu gaika symbolizującego życie, wiosnę, dobro. Mieszkańcy mówią z uśmiechem, że wizyta dziewczyn przynosi szczęście, jest nadzieją na to, że wkrótce nadejdzie lato. Dziś, szczególnie w miastach, marzanna kojarzy się zwykle z obchodami pierwszego dnia wiosny i szkolnym dniem wagarowicza. Kukłę symbolizującą zimę znają wszyscy. Jednak przypuszczalnie niewiele osób zdaje sobie sprawę, że ta pozornie niewinna zabawa miała kiedyś swój szczególny sens i głębokie znaczenie. Kościół bez skutku próbował zwalczyć obrzęd niszczenia marzanny. W XV wieku biskup Andrzej Łaskarz na mocy synodu poznańskiego z 1420 roku zakazywał tego zabobonnego zwyczaju. Z czasem termin, w którym pozbywano się marzanny ze wsi, uległ zmianie, podobnie jak zachowania ludzkie towarzyszące temu obrzędowi. W XIX wieku zwyczaj przekształcił się w rozrywkę dzieci i młodzieży i zatracił swoje pierwotne znaczenie. Współwystępujący z pierwszym dniem wiosny kalendarzowej i świętem wagarowicza jest obecnie znany w wielu rejonach Polski i praktykowany także tam, gdzie nie był znany wcześniej. Współczesną inscenizację topienia marzanny, odbywającą się 21 marca, można zobaczyć w Sierpcu w Muzeum Wsi Mazowieckiej. Teren skansenu, gdzie organizuje się konkurs na marzannę (i najciekawszy strój wagarowicza) oraz unicestwienie jednej z kukieł, dodaje uroku całej imprezie. Obrzęd topienia marzanny jest dobitnym przykładem nakładania się nowych treści na dawne. Magia i wierzenia Słowian zostawiły swe ślady w wielu praktykach religijnych i w naszej obrzędowości. Pewne elementy symboliki magicznej pozostały, zmieniły treść, ale zachowały poprzednią formę. Motywy dawnych wierzeń są obecne w naszej kulturze. Kiedyś służyły określonym celom, miały ważne znaczenie magiczne, dziś często przybierają postać zabawy. I tak właśnie jest w przypadku obrzędu niszczenia marzanny. Istnieją różne teorie na temat genezy zwyczaju niszczenia marzanny. Według Jana Długosza istnieje związek między tym zwyczajem a przyjęciem chrześcijaństwa na ziemiach polskich, kiedy to Mieszko I wydał nakaz niszczenia wyobrażeń pogańskich bożków. Według XIX-wiecznych pisarzy niszczenie kukły było rytuałem późnośredniowiecznym, który miał przeciwdziałać morowej zarazie wyniszczającej wówczas Europę. Być może zwyczaj ten jest pochodną ofiarnego obrzędu. Marzannę można traktować jako wyobrażenie obcego, którego, jako uosobienie wszelkiego zła, oddaje się zaświatom w ofierze. Pierwotne zachowania ludzi wynoszących kukłę poza swoje terytorium miały znamiona zachowań rytualnych towarzyszących składaniu ofiary. Orszak mieszkańców wsi szedł w milczeniu, unosząc marzannę ponad głowami, pokazując dar przynależny niebiosom. Wynoszono ją poza granice wsi, czyli symbolicznie oddawano tamtemu światu. Po obrzędowym zniszczeniu kukły szybko wracano z obcego, niebezpiecznego terytorium, nie odwracając się za siebie. W zamian za ofiarę oczekiwano życia, witalności, nadejścia życiodajnej pory roku, odrodzenia sił przyrody. Być może w rytualnym zabijaniu wyobrażeń różnych postaci będących uosobieniem zła znajduje swoje ujście ciemna strona ludzkiej natury. Może w słomianej kukle ludzie ukryli swoje lęki, swoją bezsilność wobec losu. Może rytuał wynikał ze strachu przed okrucieństwem natury, która domaga się równowagi i dając życie przynosi też śmierć. Może trzeba złożyć ofiarę, aby świat mógł dalej się kręcić, aby po zimie i mroku nastąpiła wiosna i światło. Możliwe, że znęcając się nad kukłą, można było „zemścić się” na nieszczęściu, na nieuchronności śmierci, klęsk i chorób. W myśl magicznej zasady, że podobne działa na podobne, tak jak w przypadku laleczek voodoo, krzywdząc wyobrażenie zła, da się wpłynąć na dobry bieg wydarzeń. Być może była to okazja, aby spersonifikować zło i wyładować swoją agresję, złość; choć przez chwilę być górą, kimś silniejszym; poczuć, że ma się wpływ na swój los, na życie, na świat. Chociaż przez chwilę. |