Dzieła zaliczane do nurtu komiksu obyczajowego często dotyczą problemów dorastania. Wystarczy wspomnieć choćby znane w Polsce „Blankets – Pod śnieżną kołderką”, „Zagubioną duszę” czy ostatnio wydane „Piekło, niebo”. W tym kręgu tematycznym znajduje się również opublikowany w 2005 roku przez wydawnictwo Fantagraphics bardzo ciekawy debiutancki album R. Kikuo Johnsona „Night Fisher”.  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Akcja komiksu rozgrywa się na Maui – jednej z wysp należących do Archipelagu Hawajskiego. Główny bohater, Loren Foster, jednak stamtąd nie pochodzi. Kiedy był w podstawówce, przeprowadził się tu razem z rodzicami z Bostonu. Jego ojciec otworzył gabinet dentystyczny i spełnił swoje marzenia o dużym domu z ogrodem. Posłał syna do prywatnej szkoły licząc, że ten zrewanżuje się jak najlepszymi stopniami. I faktycznie – Loren jest świetnym uczniem zbierającym same piątki. I tylko to wydaje się być ważne dla Fostera seniora. Obserwując szczątkowe relacje pomiędzy nimi można zauważyć, że bohaterowie kompletnie się nie rozumieją i tak naprawdę w małym stopniu się sobą interesują. Każdy jest zajęty własnymi sprawami, a wzajemne kontakty są ograniczone do prozaicznych tematów i błahych problemów. No bo jak inaczej nazwać pretensje ojca, że syn dostał czwórkę z biologii, a nie piątkę? Loren jest raczej odludkiem, wciąż nie czuje się na Maui jak u siebie. Jego kumpel Shane, z którym często wybierał się na ryby, znalazł nowe towarzystwo, do którego Loren desperacko próbuje się dostać. Kiedy w końcu mu się to udaje, bierze udział w całkiem dla siebie nowych czynnościach. Młodzieńcy wyruszają na nocne łowy, jednak bynajmniej nie chodzi tu o tuńczyki i makrele… Johnson skupia się na codzienności młodych ludzi. Jego celem nie jest pokazywanie uczuć targających młodymi bohaterami, ale raczej ich zachowań, sposobów odreagowywania stresu oraz spędzania wolnego czasu. Jednak gdzieś na drugim planie poruszane są również dość istotne problemy. W poszczególnych scenach i dialogach autor przemyca wiele subtelnych obserwacji. Dostrzega problem powolnego zaniku kultury i specyfiki wysp na rzecz postępującej amerykanizacji i komercjalizacji. Pokazuje, że Hawaje, które wydają się być rajem na ziemi, wcale nim nie są. Młodzi chcą się wyrwać z matni wyspy, uwolnić się od poczucia klaustrofobii i braku perspektyw. Starsi próbują już „tylko” ogarnąć przytłaczające ich problemy. „Night Fisher” jest komiksem trudnym, pokazującym, że świat nie jest wcale prosty ani przyjazny. Wielką zaletą tego tytułu jest niewątpliwie jego strona graficzna. Johnson jest świetnym rysownikiem, posługującym się quasi-realistyczną kreską. Z wyczuciem operuje plamami czerni, dzięki czemu kadry są doskonale czytelne. Jednak prawdziwe mistrzostwo rysownik osiągnął w operowaniu kamerą. Gra ujęć w „Night Fisher” jest po prostu rewelacyjna, dzięki czemu nawet statyczne sceny dialogów nabierają swoistej dynamiki. Dodatkowo dochodzą różne smaczki, jak choćby schematy węzłów, mające symbolizować kolejne „łowy”, czy rysunki gatunków zwierząt, które zadomowiły się bądź wyginęły na Hawajach. Myślę, że warto trzymać rękę na pulsie i obserwować komiksową karierę Johnsona, bo facet jest naprawdę bardzo utalentowany. Zresztą, doceniła to kapituła przyznająca Nagrody Harveya, uznając go w 2006 r. za „Najlepszy Nowy Talent”. „Night Fisher” to jeden z tych komiksów, które się połyka. Płynnie opowiedziany i świetnie zilustrowany, choć trudny w swej wymowie, jest doskonale przyswajalny, dzięki czemu chyba nikt nie powinien zakończyć lektury bez poczucia satysfakcji z obcowania z dziełem kompletnym i dopracowanym. Polskim czytelnikom pozostaje tylko czekać, aż któreś z wydawnictw sięgnie po ten tytuł. Do czego oczywiście zachęcam, bo naprawdę warto!
Tytuł: Night Fisher |