powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXV)
kwiecień 2008

O sztuce przy konfiturkach: Pieprzna wojna płci
Wnuczek postanowił definitywnie zerwać ze swoim wizerunkiem macho i z okazji Dnia Kobiet uraczył babcię opowieścią o męskich szowinistycznych świniach w ogóle i biednych ciemiężonych kobietach w sztuce. Babcia, studząc jego krasomówcze zapędy, zrewanżowała się pyszną szarlotką i przykładami kobiet, które robiły z mężczyznami, co chciały.

Od niepamiętnych czasów między dziadkami i wnukami trwała wojna podjazdowa. Starość ustępowała przed młodością, naiwność przed życiowym doświadczeniem, a wilczy apetyt młodego człowieka kapitulował przed pysznym babcinym ciastem z wiśniami. Redaktorzy „Esensji” postanowili pokazać, że także w kwestii sztuki to, co stare, nie zawsze zalatuje naftaliną, a to, co nowe, czasem nie bywa Arcydziełem. Prezentujemy Wam rozmowy pewnej sympatycznej staruszki z jej elokwentnym wnukiem o sztuce już „historycznej” i tej pachnącej świeżo nałożoną farbą, toczone zwykle przy domowych obiadkach.

Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wnuczek: Cześć, babciu. Wszystkiego najlepszego…
Babcia: O, dziękuję bardzo.
W: …święto nie dość, że komunistyczne, to jeszcze szowinistyczne, ale co tam.
B: Widzę, że za wcześnie podziękowałam za te życzenia. A ty nie masz dziewczyny, że do babci przychodzisz w Dzień Kobiet?
W: Dziewczyny nie mam i mieć nie będę. Nie jest moja własnością. Jeśli już, to będę miał miłość albo partnerkę.
B: Skąd u ciebie taki bojowy humor? Przecież wiosna idzie, ciepło się robi, słońce tak ładnie świeci… A ty wyglądasz jakbyś na wojnę szedł.
W: Po prostu przygotowuję wystawę o kobietach w sztuce „Waginy na barykady”. I trochę mnie męskie świnie rozjuszyły.
B: Hm… a co tam takiego będzie na tej wystawie?
W: Głównie prace feministek walczących z okowami patriarchatu. Przypomnimy też nieco historii feminizmu.
B: Jakimi znów okowami? Wnusiu, może jestem starszą panią i nie zawsze wszystko pamiętam, ale mam wrażenie, że przecież u nas kobiety nie mają się źle.
W: No tak, ale np. zarabiają mniej niż mężczyźni za tę samą pracę i według ostatnich badań pracują dwa razy więcej w domu niż faceci. To zresztą nie tylko polski problem. W Stanach Guerrilla Girls walczą z tym za pomocą sztuki.
B: W jaki sposób?
W: Przez billboardy czy wystawy. Na przykład jeden z tych billboardów przygotowany dla Public Art Fund in New York przedstawia nagą kobietę w masce goryla i podpis „Mniej niż 8 proc. prac w sekcji Sztuka Współczesna w muzeach to prace kobiet, ale 85 proc. modeli do aktów to kobiety”. Czy kobieta musi być naga, żeby znaleźć się w muzeum?
B: Wiesz, kobiety przedstawiane np. przez starożytnych rzeźbiarzy greckich nie są nagie. Wiadomo, że nie są też do końca ubrane, ale późniejsi artyści pozwalali sobie na wiele więcej w tej kwestii.
W: Ale nie jesteśmy w Grecji ani w tamtym czasie. Rewolucję feministek mamy już za sobą, i to od prawie 200 lat.
B: Ale jesteśmy w Polsce. A skoro mieszkamy tutaj, to dlaczego podajesz mi przykład z Ameryki? Poza tym nie słyszałam jeszcze, żeby u nas jakaś dziewczyna miała problem ze studiami plastycznymi w Akademii Sztuk Pięknych tylko dlatego, że jest kobietą.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W: Może, nie wiem. A gdyby tak sprawdzić, ile jest prac stworzonych przez płeć piękną w galeriach? Bo o muzeach już nie wspominam, bo tam wygląda to tragicznie.
B: Tu się z tobą zgodzę, ale sztuka niewspółczesna ma bardzo szeroki zakres czasowy. I była, co tak podkreślasz, przed feministkami. Choć i w sztuce dawnej zdarzały się kobiety, które potrafiły realizować swoje artystyczne ambicje. Ot, choćby Mary Cassatt czy Berthe Morisot należące do mojego ulubionego nurtu – impresjonizmu.
W: Jako pierwsza kojarzy mi się chyba Sofonisba Anguissola, XVI-XVII wiek, Cassatt i Morisot już nieco później. Nikt nie zaprzecza, że było wiele wspaniałych artystek, np. Georgia O’Keefe czy Gabriele Münter, ale ich ilość była marginalizowana przez wiele czynników. Męskich czynników w dodatku.
B: Tak było na przykład z Olgą Boznańską. Nie mogła się oczywiście uczyć w krakowskiej Szkole Sztuk Pięknych, gdzie nie przyjmowano kobiet, więc kształciła się w Monachium. Gdy zaczęło się o niej robić głośno, Julian Fałat zaproponował Oldze katedrę malarstwa na wydziale kobiet w tej samej szkole, do której wcześniej nie miała wstępu. Ale odmówiła.
W: Miała klasę i tupet. To nie mogło się wówczas podobać mężczyznom.
B: Miała i przepłaciła to samotnością. Józef Czajkowski zerwał z nią zaręczyny, gdyż nie chciał dłużej na nią czekać. W liście, jaki do niej napisał, nie mógł się powstrzymać, żeby nie wypomnieć jej, że ma „aż” 35 lat. Myślę, że te kobiety artystki dobrze wiedziały, że wychodząc za mąż, przestają same o sobie decydować. No chyba że wiązały sie z innymi artystami, jak np. Frieda Kahlo z Diegiem Riverą.
W: Właściwie, babciu, gdyby nie sufrażystki, a potem lata 60. i ruch feministyczny dalej tkwilibyśmy w mrokach średniowiecza. Kahlo to znamienny przypadek.
B: Oj, wnusiu, wnusiu. Kobiety zawsze potrafiły sobie poradzić, przynajmniej te mądrzejsze. Nawet w średniowieczu. Były zakony, do których dziewczyny szły ze względu na naukę i wolność, a nie powołanie.
W: No, ale w zamknięciu. Te, które były w świeckich zakonach, palono często na stosach za herezję.
B: Co mądrzejszych mężczyzn też palono.
W: W czasach, gdy za zdradę męża karano śmiercią, nie powinno to dziwić.
B: A wiesz, w jaki sposób karano męża za cudzołóstwo? Brano go np. na most. I tam przybijano go gwoździem do barierki za ten fragment ciała, którym zgrzeszył. Obok kładziono nóż, dając tym samym wybór: albo się wykrwawi, albo będzie żył nieco uszkodzony.
W: Ładna historia, ale nie świadczy o dobrym traktowaniu kobiet. Nie chce mi babcia wmówić, że w średniowieczu traktowano dobrze kobiety?
B: Nie chcę ci tego wmawiać, ponieważ w średniowieczu kobiety faktycznie nie miały nic do powiedzenia. Ale taka była kultura, która zresztą wzięła się z kolebki cywilizacji, jaką była Grecja.
W: No zgodzę się. Arystoteles i jego pogląd, że kobieta to nieudany mężczyzna, następnie św. Tomasz…
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
B: …i św. Augustyn…
W: Czyli jednak babcia się ze mną zgadza?
B: Zgadzam się, choć nie na sposób, w jaki prezentujesz to wszystko.
W: A w jaki prezentuję?
B: Czarno-biały: źli mężczyźni, biedne kobiety. Kobiety też miały swoje za uszami.
W: Zła kultura, biedne kobiety, jeśli już. Pewnie, że miały za uszami, bez dwóch zdań.
B: Mówiłeś, na przykład, że żyły w zamknięciu. A co z Katarzyną Medycejską, Izabelą Hiszpańską?
W:…Lukrecją Borgią itp.
B: Więc widzisz, trochę uogólniasz.
W: Trudno nie uogólniać, porównując liczbę europejskich władców kobiet i władców mężczyzn. Ale mówmy o artystkach, bo o to toczymy spór.
B: A ty znowu swoje. To mi przypomina dzisiejsze parytety w krajach zachodnich UE: równość bez względu na wszystko.
W: Ja po prostu nie wiem, dlaczego usprawiedliwieniem szowinizmu ma być to, że kobiety nie są święte.
B: Musisz wziąć pod uwagę jedną rzecz. To nie jest usprawiedliwienie szowinizmu, bo niektórych mężczyzn usprawiedliwiać nie można. Natomiast chcę ci wytłumaczyć, że oceniając sytuację, powinieneś brać pod uwagę także warunki społeczne, kulturę itp. Jeżeli kobiety nie były kształcone, nie dziw się, że nie malowały i że przebijały się tylko te naprawdę dobre…
W: …albo te, które miały więcej szczęścia. Zresztą, nieistotne. W kwestii kulturowych uwarunkowań: ależ ja to uwzględniam. I nie dziwię się, czy kiedykolwiek tak powiedziałem?
B: À propos tego, co mówiłeś o modelkach, słyszałeś o niejakiej Victorine Meurent?
W: Nie.
B: Pozowała Corotowi, a później Manetowi m.in. do „Śniadania na trawie” i „Olimpii”, słynnego obrazu, który tak oburzył krytyków. Victorine sama malowała, a co więcej, prezentowała prace na paryskim Salonie, na który Manet nie mógł się dostać. Albo Susan Valadon, modelka m.in. Renoira.
W: Tę znam, ale to już XIX wiek, po pierwszej fali feminizmu, która zaczęła się mniej więcej w połowie lat 40. XIX wieku od sufrażystek, choć nie był to feminizm stricto sensu. W każdym bądź razie, jakieś zmiany społeczne już się wtedy zaczynały.
B: To fakt, ale to Wielka Brytania i USA, a nie Francja.
W: No i Polska!
B: W Polsce dopiero 1918…
W: Ale wpisaliśmy się w pierwszą falę. Tak czy owak, nie ma co ukrywać: obydwie artystki to chlubne wyjątki, które musiały torować sobie drogę do kariery z wielkim trudem, chyba że próbuje mnie babcia przekonać, że było inaczej?
B: Podobnie zresztą jak artyści z nizin społecznych.
W: Teraz ja powiem: „A babcia swoje…”. No pewnie: najlepiej być facetem, z kasą, dobrze urodzonym i z talentem.
B: Wiesz, mówię tak, bo żyję już trochę lat na tym świecie.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W: Dobrze, ale próba przekonania kogokolwiek, że kobiety były traktowane na równi z mężczyznami to absurd.
B: Ale ja cię do tego nie przekonuję. Zauważ jednak, że dopiero ci, którzy musieli walczyć, mieli najwięcej do powiedzenia. Nieważne czy mężczyźni, czy kobiety.
W: Pokrętna logika… Cytując Kazika Staszewskiego: „Arytsta głodny jest o wiele bardziej płodny” i tak dalej… Są takie mity.
B: Wskazuję tylko, że niektóre kobiety umiały sobie z tym radzić na swój sposób.
W: Musiały, z tym się obydwoje zgadzamy.
B: Nie musiały: mogły wyjść za mąż i rodzić dzieci, jak by to zgryźliwie powiedzieli niektórzy… Ale chciały się rozwijać, a każdy rozwój jest okupiony pewnym wysiłkiem.
W: A wspomniani artyści z nizin społecznych mogli wypasać krowy, nie malować. To może utrudniajmy życie artystom? Zabierzmy stypendia, bezpłatne studia itd.? Będą lepiej tworzyli, rozwiną się przez wysiłek.
B: Oj, wnuczek, ty widzę chcesz mnie zdenerwować. A teraz mają dobrze?
W: Ale jak będą mieli jeszcze gorzej, to jeszcze lepiej będą tworzyć, tak wynika z tej sofistyki. Ale mieliśmy o kobietach…
B: Cały czas mówimy o nich, tylko w różnych dziedzinach życia. Wracając do sztuki: narzekałeś zdaje się, że w Polsce sztuka współczesna też nie jest domeną kobiet, a ja bym powiedziała, że już nie są ograniczane.
W: Nie powiedziałem, zastanawiałem się tylko, jak to wygląda w naszym kraju.
B: Pewnie nie najgorzej, w porównaniu z innymi.
W: Na pewno te niektóre słynne nazwiska, jak np. Abakanowicz czy Nieznalska, przyczyniają się do tego. Ale to też feministki!
B: A Sarapata?
W: Tego nie wiem, jej poglądów nie znam, domyślam się jednak, do czego babcia pije. Że jeśli maluje akty, to już nie feministka?
B: Nie. Chodziło mi o to, że nie wszystkie, które malują, są feministkami.
W: Nikt nigdy tego nie powiedział. Niech mi babcia nie wkłada w usta nie moich słów, niech mi babcia herbaty zrobi. Z konfiturami. Albo, kurczę, ja zrobię. Babcia niech posiedzi.
B: No właśnie. Widzisz, sam wpadłeś w to, co krytykujesz. Widzisz, jakie to łatwe?
W: Każdy może zbłądzić…
B: Każdy, ale ty, wnusiu, już od godziny odsądzasz mężczyzn od czci i wiary. A tu proszę.
W: Odsądzam od czci i wiary patriarchat, nie samych mężczyzn. Do radykalnych lesbijek nie należę.
B: Coś mówiłeś na początku o męskich szowinistach. Ale znów powiesz, że babcia się czepia…
W: Mówiłem, i tych krytykuję. Tak samo jak męskich rasistów i kobiety faszystki. Ale wracając do sztuki: bez feminizmu kulturowego nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy. Czyli krok dalej niż sto lat temu w kwestii równouprawnienia.
B: W Iranie nie mają feministek. I w innych krajach arabskich, gdzie islam jest religią państwową.
W: No, chyba że Marjane Satrapi.
B: Ale już pojawiają się kobiety, które walczą z obecnym systemem.
W: Mówiąc: „my”, mam na myśli kulturę europejską. Wiesz, babciu, to na pewno jest jeden z zarzutów wobec feminizmu. O Afryce czy Bliskim Wschodzie mówi się w tym kontekście rzadziej, czy raczej za rzadko. I robi się za mało. Lecz, jak sama, babciu, mówiłaś, „nie ma co się martwić”. W końcu sprytne kobiety w Iranie sobie jakoś poradzą. Tak jak te w średniowieczu. Wybaczy, babcia, tę złośliwość, zwłaszcza że herbata i konfitury powinny mnie uspokoić.
B: Wybaczam, bo mimo że złośliwa, to była celna aluzja. Myślę, że kobiety prędzej czy później dadzą sobie radę. Skoro już w Iranie niektóre startują w wyścigach samochodowych. Kończąc: nie lubię po prostu skrajności, a feminizm jawi mi się jako taka skrajność. Zwłaszcza dziś.
W: To zależy jaki feminizm. Lesbijski na pewno jest skrajny.
B: Myślę, że opluwanie facetów za te kilkaset lat niewoli niczemu sie nie przysłuży.
W: Ja się czuję winny i biję się w piersi za braci, którzy zbłądzili w poprzednich wiekach.
B: Myślę też, że pora napić się jeszcze herbatki. Mam też ciasto, może ci poprawi humor?
W: Pewnie, siostro!!! To znaczy… babciu! Zapędziłem się…
B: Dam ci przepis przy okazji, żebyś, jak już znajdziesz sobie dziewczynę, przepraszam, partnerkę, mógł jej od czasu do czasu coś pysznego upiec i ugotować. Bo jak się zdaje, w tej sztuce biegły jeszcze nie jesteś?
W: Na tym polu polegam na babci doświadczeniu…
powrót do indeksunastępna strona

110
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.