Kiedy w grę wchodzi muzyka i taniec, nic nie zniechęci prawdziwego wielbiciela hip-hopowych beatów, ani szablonowa fabuła, ani nieprawdopodobne dialogi. I właśnie taki jest „Step Up 2” – zbija z nóg odlotową choreografią i wystrzałowym soundtrackiem. Powala też dialogami, ale nie w pozytywnym sensie…  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Głównym bohaterem kontynuacji taneczno-muzycznego hitu kinowego Anne Fletcher z 2006 roku jest taniec. Oczywiście taniec nie istniałby bez muzyki, ale to właśnie niewiarygodne choreografie stanowią największy atut filmu, samodzielnie, nie będąc jedynie dodatkiem do dźwięków, a autonomicznym tworem. Powierzchownie zarysowane dylematy postaci pierwszo- i drugoplanowych stoją w cieniu odjazdowej zabawy rytmem i młodzieńczą energią. Pod tym względem sequel wypada nawet lepiej od „jedynki”. Pierwszy „Step Up” próbował połączyć przesłanie o sile pasji z dramatem i kinem muzycznym. Skupiał się również na wątku romantycznym głównych bohaterów. Tymczasem „dwójka” to film, który raczej nie stara się udawać, że jest czymś więcej niż tylko taneczną zabawą. Oczywiście, w tle przewija się temat bycia sobą oraz kwestia wyrażania się poprzez styl tańca, ale chyba nawet twórcy filmu nie wierzą, że przeciętnie przedstawione tematy wyjdą na pierwszy plan. Dlatego można śmiało stwierdzić: „Step Up 2” to wciąż przede wszystkim muzyczny mix, który nie pozuje na ambitne kino rozrywkowe. Film Jona Chu wypełniony jest po brzegi numerami w stylistyce r’n’b i hip-hopu oraz coraz to bardziej wymyślnymi układami. To, co bohaterowie filmu są w stanie zrobić ze swoim ciałami, przechodzi wszelkie pojęcie. Wiadomo, że sposób sfilmowania tańca ma niebagatelne znaczenie i tu nie zawodzi – jazda kamery jest dynamiczna, zawsze pozostaje w centrum akcji. Jeśli chodzi o choreografię filmu, ma się wrażenie, że zastosowano już chyba wszystko: od reflektorów samochodowych, przez obiekty uliczne, aż po specjalne efekty wywołane ulewnym deszczem. Finałowa sekwencja taneczna daje w kość i zostawia widza z radosnym odczuciem, że wcale nie byłoby takim złym pomysłem wyjść z sali kinowej wijąc się i odbijając od krzesełek. Oczywiście dotyczy to tylko i wyłącznie wielkich fanów tańca, wspomnianych wcześniej gatunków muzycznych i kina łączącego te dwa elementy. Wszyscy inni załamią ręce nad drewnianymi dialogami, typową fabułą i nieprawdopodobieństwami psychologicznymi. Pojawia się kilka fajnych hasełek, ale to niestety niewiele w porównaniu z ogromem pustych słów. Nie zawodzą natomiast postacie. Tym razem to nie para głównych bohaterów jest najważniejsza, lecz cały zespół, który ma wziąć udział w ulicznym konkursie tanecznym „The Streets”. Ekipa jest sympatyczna, więc i chętnie się im kibicuje mimo że od początku wiadomo jak będzie wyglądać finał ich wspólnych przygód. Szkoła, do której uczęszczają, to element wspólny obu części, choć w „jedynce” jej atmosfera bardziej wpływała na ogólny kształt filmu, przywodząc na myśl zamkniętą enklawę artystów. W sequelu ciężar filmu przenosi się na brudny, bezkompromisowy styl ulicy. Ma to swoje plusy i minusy, ale co najważniejsze różnicuje oba odcinki serii. Miejmy nadzieję, że mimo planów nie powstanie trzecia część „Step Up”. Dwa filmy nakręcone do tej pory nie zachwycą żadnego wytrawnego kinomana, za to już zostały pokochane przez fanów muzycznego odlotu. Dla jednych film to tragedia, dla innych – świetna rozrywka. Jednak ciągnięcie w nieskończoność jakiejkolwiek serii może zostać odebrane zarówno przez jednych, jak i drugich jedynie jako niepotrzebne rozmienianie się na drobne.
Tytuł: Step Up 2 Tytuł oryginalny: Step Up 2 the Streets Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Data premiery: 29 lutego 2008 Gatunek: obyczajowy Ekstrakt: 60% |