powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXVI)
maj 2008

Nie taki diabeł straszny
Howard Philips Lovecraft ‹Opowieści o makabrze i koszmarze›
Howard Phillips Lovecraft wielkim klasykiem horroru jest – takie hasło słyszeliśmy nie raz i nie dwa. Zbiór „Opowieści o makabrze i koszmarze” daje szansę sprawdzenia powyższej tezy każdemu, kto odważy się z nim zapoznać.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Opowieści o makabrze i koszmarze›
‹Opowieści o makabrze i koszmarze›
Dobór opowiadań wypada mi uznać za trafiony i dość przekrojowy – otrzymujemy utwory publikowane w przeciągu kilkunastu lat, ułożone (z nielicznymi wyjątkami) chronologicznie. Na początku zapoznajemy się zatem z tekstami krótszymi, stanowiącymi niejako przystawkę do dania głównego, którym są opowiadania nawiązujące do mitologii Cthulhu. Nie oznacza to jednak, że są to teksty mniej wartościowe, wprost przeciwnie: sprawnie opowiedziane historie z mocno zaznaczonymi zakończeniami przypadną do gustu zwolennikom krótkiej formy. Poziom poszczególnych utworów jest w miarę równy, chociaż z szeregu wybijają się „Przybysz”, „W grobowcu” i „Muzyka Ericha Zanna”. Jeśli zaś chodzi o rzeczy dłuższe, to za najlepszy uważam „Zew Cthulhu”, którego echa będą pobrzmiewać w wielu kolejnych opowiadaniach i który stanowi zarazem doskonały przykład nieposkromionej fantazji twórcy.
Czytając „Opowieści o makabrze i koszmarze”, można się zżymać na schematyczność kolejnych historii i kręcić nosem z powodu potworów, które z rzadka wychodzą z cienia. Z miejsca należy również odrzucić tezę z okładki zbiorku – nie mamy do czynienia z „szesnastoma najbardziej przerażającymi opowiadaniami w historii gatunku”. Tym łatwiej przyjdzie to uczynić, im szybciej zapoznamy się choćby z bajkowo-onirycznym „Srebrnym kluczem”, o którym da się powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że ma za zadanie kogokolwiek wystraszyć. Podobnie (ale z nieco innego powodu) rzecz się ma ze „Snami w domu wiedźmy”, gdzie stopień abstrakcji przykrytej (anty)regułami geometrycznymi może być dla czytelnika wprost – nie waham się użyć tego słowa – porażający. Otrzymujemy więc zbiór nie przerażający, ale też stanowiący danie raczej dla smakoszy zainteresowanych klasyką gatunku.
Zasług Lovecrafta dla horroru nie sposób przecenić. Amerykanin stworzył jego podgatunek – horror science-fiction, zwany także horrorem kosmicznym. Chodzi tu przede wszystkim o cykl związany ze wspomnianym Cthulhu. Do literatury wniósł jednak Lovecraft dużo więcej. Współczesny czytelnik może być zdziwiony, że zamiast epatować latającymi kończynami i stosować plastyczne opisy, pisarz skupił się na opisywaniu samych emocji, pozostawiając wyobraźni odbiorcy ogromne pole do popisu. Gęsta atmosfera niedopowiedzeń i przemilczeń odgrywa tu zdecydowanie większą rolę niż racjonalne wyjaśnienia, od których stroni autor.
W pewnym momencie pojawia się jednak pytanie – czy to wystarczy, by skonstruować trzymający w napięciu horror? Czy nagromadzenie opisów stanu psychiki, wręcz nadużywanie przymiotników w rodzaju straszny, bluźnierczy, przerażający – czy to jednak nie jest trochę za mało? Obcując z prozą Lovecrafta, czułem się nieco rozczarowany, no bo jak to? Miało być strasznie, miało grozą wiać, a tu nawet śladu dreszczyku nie odczułem na skórze. Szybko jednak uświadomiłem sobie, że dziś o sile tych opowiadań nie stanowi dojmująca trwoga, ogarniająca czytelnika przy ich lekturze. Należy je potraktować raczej jako dobrze skomponowane obrazy, stworzone mistrzowskimi ruchami świadomego własnego kunsztu artysty. Przyjemność odnalazłem nie w strachu jako takim, ale w eksplorowaniu mrocznych miasteczek i poznawaniu fantastycznych teorii dotyczących początków ludzkości. O ile pierwsze opowiadania o zwartej i zamkniętej fabule oraz mocnej puencie były jedynie przygrywką, o tyle „Zew Cthulhu” wkradł się do mojego umysłu i podziałał na jego rejony odpowiadające za niepohamowaną ciekawość, której, jak się miałem niedługo potem przekonać, do końca lektury nie zaspokoi już nic – tak wielki apetyt rozbudziły owe opowieści.
Co by jednak o prozie Lovecrafta nie napisać, ma ona swoje grono zwolenników. Kolejne wydania tekstów uznanego pisarza cieszą oko, a pewnie cieszyłyby jeszcze bardziej, gdyby wydawca był w stanie uniknąć zdecydowanie zbyt dużej ilości literówek w tekstach – niektóre z opowiadań wyglądają zupełnie jak gdyby nikomu nie chciało się ich przeczytać przed dopuszczeniem do druku. Warto też zadać pytanie, jak Lovecraft będzie odbierany przez współczesnych czytelników? Skłaniałbym się tu ku opinii, że – parafrazując tytuł głośnego niedawno filmu – to nie jest czas dla starej szkoły horroru.



Tytuł: Opowieści o makabrze i koszmarze
Wydawca: Zysk i S-ka
ISBN: 978-83-7506-116-1
Format: 572s. 135×205mm
Cena: 39,—
Data wydania: 5 lutego 2008
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

18
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.