powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXVI)
maj 2008

Autor
Bydlę w mętnej wodzie
Michael Connelly ‹Adwokat›
Jaka jest różnica między adwokatem a sumem? Otóż jedno z nich to śliskie bydlę żerujące w mętnej wodzie, a drugie to ryba.
Dowcip ten opowiada w pewnym momencie Mickey Haller, główny bohater „Adwokata” Michaela Connelly’ego. Dobrze to świadczy o jego dystansie do samego siebie. Gorzej z moralnością Hallera, bo dowcip jest w stu procentach prawdziwy.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Adwokat›
‹Adwokat›
Mickey Haller dawno już stracił idealistyczne złudzenia (o ile kiedykolwiek je miał), teraz za ciężką kasę broni bandziorów, a ponieważ jest mistrzem w wyszukiwaniu przeróżnych kruczków i luk w prawie, nic dziwnego, że wśród przestępców cieszy się sporą estymą. Bohaterowi taka praca jak najbardziej odpowiada, jednak – jak łatwo się domyślić – wkrótce zdarzy się coś, co zmusi Mickeya do zmiany życiowych priorytetów.
Tym czymś jest sprawa bogatego playboya, który oskarżony został o brutalną napaść. Obrona zapowiada się na skomplikowaną: po pierwsze, klient nie mówi całej prawdy (co jeszcze niczym dziwnym nie jest), a po drugie, sprawa ta najwyraźniej wiąże się z inną sprzed lat, gdy Haller z miernym skutkiem bronił pewnego mordercy.
Connelly szybko odkrywa karty, zdradzając, kto tu jest złym, a kto niewinną ofiarą; nawet zakończenie niczym szczególnym nie zaskakuje. Zatem autor dobrowolnie pozbawił swoje dzieło suspensu? Tak i nie. Rozwój akcji faktycznie da się przewidzieć, lecz w „Adwokacie” ważniejsze jest nie to, co się stanie, lecz jak się stanie. Jakich jeszcze środków morderca użyje, by sobie Mickeya podporządkować i – przede wszystkim – jak Mickey wyplącze się z całej afery?
Michael Connelly umiejętnie stopniuje napięcie, mnoży kłody rzucane bohaterowi pod nogi i zgrabnie przeplata sceny spokojniejsze ze scenami akcji. Naturalne dialogi, wiarygodny opis prawniczego środowiska, dobrze pokazany dramatyzm procesu – wszystko to są zalety „Adwokata”. Podczas lektury przeszkadzać może właściwie tylko fakt, że głównego bohatera nie da się polubić. Co z tego, że Mickey – zgodnie z konwencją – zmienia się, skoro ta zmiana pokazana jest mało wiarygodnie? Za dużo w niej dramatycznych pojękiwań („przez całe życie bałem się, że kiedyś nie rozpoznam niewinnego człowieka”), które zupełnie do Mickeya nie pasują, a za mało subtelności.
Jeśli mało przekonującą przemianę Hallera uważam za największy minus, to największym plusem jest motto książki „Żaden klient nie budzi takiego strachu, jak człowiek niewinny”. Myśl ta przewija się przez całą powieść, a w pewnym momencie bohaterowie wyjaśniają, dlaczego tak jest. Otóż najgorszy jest niewinny klient, bo „jeśli coś spieprzysz i trafi za kratki, na całe życie zostanie ci blizna”. Ja dorzuciłabym do powyższego jeszcze jedno wyjaśnienie – otóż adwokaci nie lubią takich klientów, bo w świecie, w którym niemal każdy jest mniej lub bardziej winny, nieliczni niewinni są czymś w rodzaju cielęcia z dwiema głowami i dlatego budzą zdumienie oraz popłoch.
Motto jest bodaj najbardziej oryginalną myślą „Adwokata”. Cała reszta to dobrze napisany, lecz niczym szczególnym się niewyróżniający thriller prawniczy z gatunku tych, które prawo krytykują, bo jest zbyt skomplikowane, by biedny człowiek (a więc ktoś, kogo nie stać na sprytnego prawnika) sobie z nim poradził. Co ciekawe, w pisaniu takich książek celują przede wszystkim Amerykanie – czyżby więc u nas, w Polsce, prawo było generalnie rozsądniejsze i bardziej ludziom przyjazne? A może raczej brakuje nam autorów, którzy wzięliby się z tym tematem za bary?



Tytuł: Adwokat
Tytuł oryginalny: The Lincoln Lawyer
Przekład: Łukasz Praski
ISBN-10: 83-7469-317-7
Format: 328s. 146×225mm
Cena: 29,90
Data wydania: 1 czerwca 2006
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

20
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.