W dzisiejszej odsłonie wspominkowego cyklu o polskich wydawnictwach zinowych pochylę się nad dwoma tytułami, które chyba mało kto zna. Oba wywodzą się z Wrocławia, pierwszego ukazał się jeden numer, drugi zaś liczył dwie odsłony. Zatem dziś pod lupą „Sqizz” redagowany przez Macieja „J.T.” Wołosza oraz „Kilka stron” Przemysława „Suchara” Obary.  | ‹Sqizz›
|
Oba ziny ukazały się w 2004 roku, czyli wtedy, gdy epoka fanowskich kserowanych czasopism miała się już ku końcowi. Być może dlatego mało kto o nich słyszał – nie załapały się do rubryki recenzji w „Aqq”, która była ważnym miejscem dla trzeciego obiegu. Poznański magazyn jako jedyny bowiem stale zajmował się zinami, recenzował je i zamieszczał namiary na wydawców, dzięki czemu czytelnicy wiedzieli, że istnieją takie pisma jak „Ziniol” czy „KGB”. Ale o „Aqq” będzie osobna notka, gdyż wkład tego pisma w rozwój polskiego komiksu jest nie do przecenienia. Maciej „J.T.” Wołosz to niespełnione dziecko polskiego webkomiksu. Pojawił się na (nieistniejącym już) forum Wraka, założył bloga z komiksem „Umarlaki” i przez jakiś czas ciekawie się rozwijał jako rysownik i scenarzysta. Potem dołączył do Netkolektywu i publikował komiksy w wydawanym przez ekipę fanzinie „Kolektyw” (też będzie miał osobną notkę). Zaprezentowane tam komiksy Wołosza to już, niestety, oznaka uwsteczniania się sympatycznego autora. Wrócmy jednak do „Sqizza”. Jeden jedyny numer fanzinu był kserowany, liczył 32 strony i kosztował zaledwie złotówkę (co chyba było poniżej kosztów ksero). Wewnątrz dominowały komiksy naczelnego, ale znalazły się też występy gościnne innych twórców. Komiksy Wołosza to w większości humorystyczny cartoon, raczej mało wymagający, w którym widać radość tworzenia, ale i niedostatki warsztatu. Autor używa w dymkach komputerowej czcionki, która jest schludna i estetyczna, zaś w swoich późniejszych komiksach wpisuje (dość niechlujnie zresztą) ręcznie teksty, co nie jest najlepszym pomysłem. Do jednego z komiksów scenariusz napisał Przemysław „dr Gonzo” Pawełek, który w tym czasie ostro dawał czadu w netkomiksie „ke?”. W shorcie „Legendarny Karate Kuraq vs. Wąsaty Gekon” nie dał czadu. Kolejnymi gośćmi są: Piotr „Prq” Pruszczyński (naczelny zina „Kwadrata”), Piotr „Kintar” Kawecki (próbował zamieszać z wydawnictwem Palet, wydając magazyny „Agresor” i „Lineart”), Stiw (szef zina „Obstruktor”) oraz Lord Vill i Boski oraz niżej podpisany. Komiksy gościnne to prace na przyzwoitym poziomie, z których wyróżnia się komiks Stiwa. Dziełko Lorda Villa i Boskiego zaś ma bardzo dobry scenariusz, który kładą, niestety, amatorskie rysunki. Dodatkowym smaczkiem w zinie są dwa felietony, które zostały zabite na składzie i np. na całą szerokość linijki potrafi być rozciągnięte jedno słowo. Śmieszy także alternatywne podejście twórców do ortografii. Szkoda, że ukazał się tylko jeden numer „Sqizza”, gdyż mimo wszystkich niedoróbek prezentował on radosne komiksy, stworzone przez ludzi, którzy mogli by się rozwijać w kolejnych odsłonach pisemka. Niestety, fanzin już się więcej nie pojawił. „Kilka stron” to fanzin, którego ukazały się dwa numery – niestety, posiadam tylko pierwszy, w którym opublikowano komiksy Przemka „Suchara” Obary. W drugim – jak wyczytałem na blogu redaktora naczelnego, pojawiły się także komiksy innych autorów: Bartosza „Qry” Kurzoka, Maćka „Empro” Prożalskiego oraz Bartosza „Termosa” Słomki. Pierwszy numer to jednak tylko prace Obary, dobrego rysownika tworzącego w stylistyce cartoonu. I jego umiejętności widać już w komiksach zawartych w pisemku. Rysunki są naprawdę niezłe, choć czasem tracą na czytelności – ale to raczej wina niezbyt dobrej jakości edytorskiej publikacji. Niestety, o ile grafice trudno coś zarzucić, o tyle historyjki są raczej głupawe, w klimacie „klozetowego” humoru. Gagi o defekacji, gazach czy wymiotach nie wszystkich śmieszą, a takie dominują w zinie. No cóż, na szczęście Obara bardzo się rozwinął i obecnie (choć bardzo rzadko – a szkoda) prezentowane przez niego komiksy, najczęściej do scenariuszy kogoś innego, to już nieco wyższy poziom niż te z autorskiego zina. Dzieła „Suchara” można znaleźć w magazynie „Jeju” oraz w antologii „Historie niedopowiedziane” (sc. Jerzy Szyłak, wyd. Timof). Można pokusić się o porównanie drogi rozwoju twórców. Wołosz pozostał głównie w Internecie i zaczął dreptać w miejscu, a nawet się cofać. Obara publikował w różnych miejscach, realizował liczne zlecenia i zrobił wielkie postępy. I takiej drogi twórczej życzę Wołoszowi. Obarze życzę natomiast, by miał więcej czasu na robienie komiksów. |