Riverside przyzwyczaili już swoich fanów do tego, że raz na jakiś czas wydają coś, co na własny użytek nazywam „czekadełkiem”. A to singiel, a to fanklubowe DVD. „Schizophrenic Prayer” to też taki umilacz czasu w oczekiwaniu na nowe wydawnictwo grupy – bardzo jednak intrygujący, gdyż zawiera cztery utwory, które nie były wcześniej znane polskim fanom.  |  | ‹Schizophrenic Prayer›
|
Riverside bez dwóch zdań jest na fali. Ich kolejne wydawnictwa są sukcesami zarówno komercyjnymi, jak i artystycznymi. Zespół jest już zauważany na Zachodzie, czego najjaśniejszym dowodem była oczywiście wspólna trasa koncertowa z Dream Theater. Oprócz tego warszawiacy gościli na prestiżowych festiwalach w Europie i obu Amerykach. Jeśli dodać do tego wierną i fanatycznie niemal oddaną armię fanów, możemy mieć już w miarę pełny obraz sukcesu osiągniętego przez grupę i jest to coś, co powinno cieszyć. Naprawdę niewiele jest zespołów, którymi możemy się pochwalić za granicą, a Riverside zaczyna być naprawdę rozpoznawalną marką. Na tym nieskazitelnym obrazie są jednak rysy. Trzy wydane dotychczas przez zespół płyty studyjne pokazywały warszawiaków jako formację świetnie czującą się w dość wąskim gatunku muzycznym, gdzieś z pogranicza klasycznego progresywnego rocka i klimatycznego metalu spod znaku Anathemy czy obecnego wcielenia Porcupine Tree. Taka nisza była dla zespołu tyleż bezpieczna (z komercyjnego choćby punktu widzenia), co ryzykowna, bo łatwo tu o pożarcie własnego ogona. To właśnie moim zdaniem przytrafiło się Riverside na płycie „Rapid Eye Movement” – zespół nagrał płytę przewidywalną i wtórną w stosunku do własnej twórczości. Zacząłem się obawiać, czy wystarczy im jeszcze weny na nagranie czegoś oryginalnego, co powali mnie w stopniu równie wielkim jak debiutancki album grupy. Po przesłuchaniu „Schizophrenic Prayer” nie mam już takich wątpliwości. Historia tego minialbumu jest dość pokrętna. Należy zacząć od tego, że płyta „Rapid Eye Movement” w wersji „zachodniej” (niedostępnej w Polsce) wydana była w formie dwóch płyt CD. Na pierwszej znajdował się „właściwy” album, druga płyta zawierała utwór „Rapid Eye Movement” oraz dwa nagrania z wydanego tylko w Polsce singla „02. Panic Room”. Oczywiście wersja ta szybko stała się rarytasem kolekcjonerskim. Na szczęście Riverside zdecydowali się wydać zarówno „Rapid Eye Movement”, jak i dwa inne nagrania odrzucone z sesji do ostatniego albumu. Dodam jeszcze, że kompozycja „Rapid Eye Movement” – odtwarzana z taśmy – otwierała występy grupy podczas ostatniej trasy koncertowej. Tytułowy „Schizophrenic Prayer” jest świetnie znany z albumu, a niepublikowany wcześniej remiks tej kompozycji niewiele wnosi poza drastycznym uproszczeniem rytmu, więc nie będę się nad nimi rozpisywał. Warto bowiem zająć się tymi nieznanymi kompozycjami. Na pierwszy ogień poszedł „Rainbow Trip”. Tytuł nawiązuje do dwóch utworów z płyty „Rapid Eye Movement” – „Rainbow Box” i „Ultimate Trip”, jednak muzycznie nie jest to tak oczywista wypadkowa tych tematów. Zaczyna się sennie, łagodnie i leniwie, by rozwinąć się w dynamiczną, wręcz transową kompozycję z mocno wyeksponowanym rytmem, przechodzącą płynnie w „Behind the Eyelids”. Ten numer to z kolei swego rodzaju wariacja na temat „Beyond the Eyelids”, jednak odbiegająca od niej klimatem, przywołującym skojarzenia z wczesnym Porcupine Tree z okresu, powiedzmy, „Up the Downstair”. Dużo elektroniki, wyrazisty puls, ciekawe zagrywki klawiszowe. Słuchając go po raz pierwszy, pomyślałem: „Kurczę, jaki fajny numer, wyróżniałby się na płycie”. A na deser pozostał utwór, który jest dla mnie zagadką. Nie dlatego, że jest nieudany – wręcz przeciwnie. Sekretem jest dla mnie, dlaczego najlepszy utwór stworzony przez Riverside od czasów debiutanckiej płyty nie zmieścił się na regularnym albumie i musi tułać się po jakichś EP-kach. „Rapid Eye Movement” to ponad dwanaście minut transowego, przesyconego elektroniką grania. To zmiany tempa i klimatu, jednak w żelaznych ramach rytmu. Zespół uchodzący za progmetalowy porwał się na ambient? Coś w tym jest. Na dodatek wyszło im wprost fenomenalnie, to kompozycja z rodzaju tych, które mogłyby nigdy się nie kończyć. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego nie znalazła uznania w oczach zespołu. Niemniej istnieje szansa, że grupa pójdzie właśnie w tym kierunku w dalszych poszukiwaniach muzycznych, bo na gruncie klimatyczno-metalowym powiedziała już chyba więcej, niż powinna. Że Riverside stać na bardzo wiele, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jeśli ktoś jest niedowiarkiem, niech posłucha sobie „Rapid Eye Movement”. Utworu, nie płyty. Gwarantuję duże zaskoczenie. W charakterze wisienki na torcie specjalnym dodatkiem na recenzowanym minialbumie jest intrygujący i naprawdę niezwykły wizualnie teledysk do kompozycji „02. Panic Room”. Rzecz naprawdę dziwna i pokręcona. Skład: Mariusz Duda – śpiew, gitara akustyczna, bas; Piotr Grudziński – gitara; Piotr Kozieradzki – perkusja; Michał Łapaj – instrumenty klawiszowe
Tytuł: Schizophrenic Prayer Wykonawca / Kompozytor: Riverside Data wydania: 2008 Czas trwania: 32:46 Utwory: 1) Schizophrenic Prayer (album version) : 4:19 2) Rainbow Trip : 6:06 3) Behind The Eyelids : 6:11 4) Rapid Eye Movement : 12:37 5) Schizophrenic Prayer (remix) : 3:34 6) 02. Panic Room (video): 0:00 Ekstrakt: 70% |