powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXVI)
maj 2008

Opowieść trochę stara, trochę nowa
Guy Gavriel Kay ‹Ysabel›
Po serii powieści parahistorycznych Guy Gavriel Kay postanowił zmodyfikować konwencję i napisać książkę, której akcja działaby się współcześnie. Celowo piszę o modyfikacji, nie o zmianie, bo „Ysabel” wygląda mi na ostrożne badanie gruntu. Coś w rodzaju „wymieszamy trochę starego i trochę nowego, a potem zobaczymy, co z tego wyjdzie”.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Stary” (w sensie: charakterystyczny dla Kaya) jest motyw skomplikowanej miłości przekraczającej granice czasu, „starzy” są bohaterowie miłosnego trójkąta, z charakterami i namiętnościami kształtowanymi przez stulecia życia. „Stary” jest motyw młodego chłopca, który dojrzewa w zetknięciu z niebezpieczeństwem oraz tajemnicą, i „stara” jest magia, bardzo kayowska, subtelna, nastrojowa i nieco mroczna.
Nowością natomiast niewątpliwie jest fakt, że akcja „Ysabel” dzieje się w XXI wieku. Nietypowa dla tego autora jest również dość linearna akcja, w której niemal przez cały czas towarzyszymy jednemu bohaterowi. Ta prostota wiąże się z faktem, że „Ysabel” to powieść częściowo przynajmniej celująca w nastoletniego odbiorcę. Stąd proces dorastania młodego bohatera, który w innych powieściach Kaya był jednym z wielu wątków, tutaj wysuwa się na plan pierwszy.
A trzeba przyznać, że piętnastoletni Ned Marriner dojrzewa w mocno dramatycznych okolicznościach. Przyjazd do malowniczej Prowansji, gdzie ekipa ojca Neda, znanego fotografa, ma robić zdjęcia do nowego albumu, nie zapowiada jeszcze nic niezwykłego. Wkrótce jednak chłopak natyka się na pierwszą tajemnicę, potem kolejną, po czym wraz ze świeżo poznaną koleżanką wpada po uszy w nader niebezpieczną historię, ciągnącą się nieprzerwanie od kilkunastu wieków.
Przyznaję, że nieco irytowało mnie nieustanne podkreślanie, że wszystko to rozgrywa się właśnie teraz, na początku XXI wieku. Bohaterowie co rusz siadają przy komputerze i piszą maile bądź guglają, a Ned nie rozstaje się z iPodem. Za dużo tu gadżetów, w gruncie rzeczy nieistotnych, bo po kosmetycznych zmianach opowieść ta mogłaby zostać umieszczona równie dobrze w czasach o pół wieku wcześniejszych.
Mam też parę wątpliwości dotyczących postaci Neda, który wydał mi się nieco zbyt dojrzały jak na swój wiek. Nie wymagam bynajmniej, by zgodnie z najpopularniejszym wyobrażeniem literackie nastolatki były sfrustrowanymi, skłóconymi z całym światem (a z rodzicami szczególnie), histerycznymi istotami, lecz Kay przesadza w drugą stronę. Ned jest jak na piętnastolatka zdumiewająco zrównoważony, świadomy samego siebie, a przy tym jest też (co nastolatkom zdarza się rzadko) dobrym obserwatorem, zdaje sobie sprawę z relacji łączących bliskich mu ludzi, wychwytuje drobne niuanse toczących się rozmów itp. Trochę to naciągane, ale ponieważ bohater jest jednocześnie sympatyczny, więc zaakceptowałam go bez długiego marudzenia.
Zresztą „Ysabel” ma dwie zalety, które w moim mniemaniu rekompensują wszystkie wady. Pierwsza to rewelacyjnie oddany klimat Prowansji, kraju ciepłego, leniwego i pełnego pięknych krajobrazów, spod której to powierzchni od czasu do czasu przeziera krwawa historia (dosłownie przeziera – sceny ukazujące nakładanie się tych dwóch rzeczywistości robią duże wrażenie). Druga zaleta to specyficzny nastrój zetknięcia się z tajemnicą, z czymś, czego zwyczajny śmiertelnik nigdy do końca nie zrozumie, a co pozostawia w nim niezatarte piętno. Dlatego też „Ysabel” jest czymś więcej niż tylko powieścią o dorastaniu. Ned przechodzi z wieku chłopięcego w wiek męski (co podkreśla ładnie zasugerowana na koniec scena erotyczna), lecz także rozszerza granice swojego świata poza prostą doczesność. Ned z końca powieści dostrzega o wiele więcej niż Ned z początku, zdaje sobie sprawę ze skomplikowanych sił pulsujących pod powierzchnią tego, co widzimy.
Pozytywnym zaskoczeniem był dla mnie także fakt, że styl G. G. Kaya, który dotąd kojarzyłam z opowieściami epickimi, sprawdza się w historii kameralnej. Narracja skupia się na uczuciach i relacjach pomiędzy bohaterami (bardzo dobrze pokazanych, swoją drogą), nastrój budowany jest precyzyjnie, a dramatyczne sceny końcowe są wygrane tak, jak Kay potrafi – do końca, do ostatniego wzruszenia czytelnika.
Od kilku osób słyszałam zarzuty, że „Ysabel” to nie „Tigana” ani nie „Lwy al-Rassanu” czy „Sarantyńska mozaika”, że nie łapie za serce jak tamte powieści. Nie łapie, owszem, ale zaznaczyć trzeba, że „Ysabel” jest opowieścią rozpisaną w innej skali – nie ważą się tu losy żadnego kraju, nie ścierają się armie, tylko jeden młody chłopiec przechodzi swój rite de passage. Jasnym więc jest, że historia budzi inny rodzaj emocji. A jako „powieść o dorastaniu”, uzupełniona o ciekawie rozegrany wątek świata nadprzyrodzonego, „Ysabel” sprawdza się doskonale. Gdybym miała piętnaście lat, pewnie zakochałabym się w tej książce, ale ponieważ nie mam, więc po prostu przeczytałam ją z wielką przyjemnością.



Tytuł: Ysabel
Tytuł oryginalny: Ysabel
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-060-0
Format: 448s. 135×205mm
Cena: 29,90
Data wydania: 27 lipca 2007
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

40
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.