powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXVI)
maj 2008

Samczym okiem: Czytać zbyt boleśnie
‹Kochać zbyt mocno›
„Kochać zbyt mocno” Rosalind B. Penfold to tytuł, który parę miesięcy temu budził żywe zainteresowanie zarówno w środowisku komiksowym, jak i poza nim. Ostro lansowany przez kobiece czasopisma i empiki, był w 2007 roku chyba jednym z bardziej rozpoznawalnych komiksów wśród ludzi spoza środ… Przepraszam. Nie „komiksem”. „Powieścią graficzną”. Bo opowiada o sprawach poważniejszych niż jakiś tam „komiks”.
Zawartość ekstraktu: 40%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
W każdym razie publikacja ta ukazała się już jakiś czas temu. Kurz po żarliwych dyskusjach już dawno opadł, niektórzy zdążyli już nawet zapomnieć o tym dziele. Poza mną, któremu to wpadło ono całkiem niedawno w ręce. Przeczytałem, przemyślałem i postanowiłem. Nabazgrać parę słów, znaczy się.
Trochę mi niezręcznie pisać o słabościach technicznych tego komiksu. Powstał on bardziej w celach autoterapeutyczno-edukacyjnych niż dla wyzwolenia artystycznych ciągot autorki – kobiety, która przeżyła dziesięcioletnie piekło w związku z damskim bokserem. Wszelka ostra krytyka, zwłaszcza z męskich ust, może tutaj zabrzmieć cokolwiek nieodpowiednio. Początkowo wyszedłem zatem z wygodnego założenia, że nie dla mnie to wydawnictwo. No, ale z drugiej strony samce też sobie powinny poczytać „Kochać zbyt mocno”. Chociażby ku rozwadze.
Warstwa fabularna dotyka bardzo poważnej kwestii, jaką jest przemoc domowa. Roz – młoda, dobrze zapowiadająca się businesswoman, pewnego dnia poznaje Briana – wdowca z czwórką dzieci. Brian ma aparycję nieokrzesanego wieprza, jest gwałtowny, impulsywny – i chyba głównie to właśnie podnieca w nim Roz. Para szybko się schodzi, a tuż potem zaczynają się schody – gwałtowność Briana coraz częściej przeradza się w agresję, gorące uczucia – w głęboką pogardę. Nie mówiąc już o tym, że wybujała potencja seksualna nie pozwala mu na ograniczenie się do jednej tylko kobiety. A to dopiero początek koszmaru…
Ten komiks w podręcznikowy sposób opisuje sytuację, przez jaką przechodzą miliony kobiet na całym świecie. Po okresie urokliwych spacerów w ogrodach miłości trafiają w najgłębsze bagno codziennej przemocy. Poniewierane przez partnerów, gnębione psychicznie, bite i upokarzane – całą winę biorą na siebie, w sobie upatrując głównej przyczyny „chwilowego” kryzysu w związku. Nie inaczej jest z Roz. Jak wiele innych przed nią, nie zauważa (bądź stara się nie zauważać) oczywistych wad Briana, obwiniając wyłącznie samą siebie o takie właśnie „chwilowe kryzysy”. Do czasu oczywiście – dzięki pomocy przyjaciół jest w stanie zrzucić kilkunastoletnie jarzmo srogiego partnera. A potem opisać to wszystko w poruszającym komiksie… który tak do końca, niestety, nie porusza. Oparcie fabuły na faktach jest wielkim plusem tego komiksu. Szkoda, że jedynym. Fabuła dobija czytelnika swoją monotonią – Penfold nie stopniuje napięcia, leci od jednego epizodu do drugiego, beznamiętnie pokazując kolejne dowody patologicznego charakteru Briana. Możliwe, że po części to zamierzony efekt – czytelnik wpada w swoiste zapętlenie, coraz to nowe wybryki Briana nie robią już na nim większego wrażenia. Wpada tu się w jakąś taką monotonię przemocy, bez większych emocji śledząc kolejne koraliki pieczołowicie nanizane na sznureczek fabuły przez autorkę. Tyle że w pewnym momencie to wszystko zwyczajnie zaczynać nużyć.
Rysunkowo jest tak sobie – a nawet bardzo słabo. Widać, że Penfold nie jest zawodową rysowniczką i całość została zrealizowana w ramach dodatkowej aktywności życiowej. Utrzymany w prostym, kreskówkowym stylu komiks po prostu razi niedbałością. Jeszcze jako tako to wygląda, gdy postaci widać z przodu (to zresztą ulubiony trik rysowniczki, przedstawiać wszystko, co się da, en face). Autorka niektóre plansze konstruuje z kilkunastu-kilkudziesięciu rysunków własnej głowy, ten motyw dość często powraca. Ale gdy Penfold próbuje oddać bardziej wyrafinowane struktury postaci bądź też ująć samą siebie pod innym kątem – całość zgrzyta. Niektóre strony wyglądają pod tym względem koszmarnie. A już narysowanie zwykłego psa okazuje się wyzwaniem ponad miarę umiejętności.
„Kochać zbyt mocno” to taki komiks autobiograficzny, który powinien być rozdawany w poradniach dla ofiar przemocy domowej. Bo pod tym względem to bardzo dobra ulotka – w przystępny i kompleksowy sposób prezentuje kolejne etapy spirali, w jaką wpada ofiara przemocy ze strony najbliższej osoby. Jeżeli ktoś jeszcze nie jest świadomy tego całego mechanizmu, niech szybko sięga po „Kochać zbyt mocno”. Jednak w kategorii „komiksu do poczytania” cała rzecz wypada okrutnie blado i nie warto na nią wydawać ciężko zarobionych pieniędzy.
Lepiej kupić za nie ładną bombonierkę dla lubej.



Tytuł: Kochać zbyt mocno
Tytuł oryginalny: Dragonslippers
Przekład: Joanna Figlewska
Wydawca: Nowa Proza
ISBN: 978-83-7534-000-6
Format: 262s. 185 x 245 mm
Cena: 29,99
Data wydania: marzec 2008
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

65
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.