„Bez honoru” opowiada historię współczesnego amerykańskiego złodziejaszka, który kradnąc na zlecenie z muzeum zabytkowy japoński miecz, zostaje niejako „zamieszkany” przez ducha dawnego właściciela broni. Ducha, który mimo upływu kilku stuleci ma pewne nie do końca załatwione sprawy… Do komiksu „Bez honoru” stosunek mam nieco ambiwalentny: z jednej strony podobają mi się zarówno sama historia, jak i nastrój wielu kadrów, z drugiej – rysowane twarze są jakieś nieprzyjemne, jakby zrakowaciałe, a czasem nieco karykaturalne. Clayton Crain rysuje dynamiczną, dość ostrą kreską, która wprowadza wrażenie pewnego niepokoju także w statycznych ujęciach. Hojne użycie czerni podkreśla mroczny nastrój kadrów. Mój ulubiony obrazek jest jednym z najspokojniejszych w całej opowieści: nie ma na nim ucieczek, walk czy udręczonych fizjonomii, a jednocześnie jako jeden z nielicznych pokazuje szersze ujęcie niż tylko zbliżenie na postać. Random stoi przy ogromnym, zajmującym całą ścianę oknie apartamentu nowojorskiego wieżowca i patrząc na nocne miasto, rozmawia z duchem samuraja Tannena. W wielu kadrach tej opowieści rysownik stosuje chwyt pokazywania ducha jako odbicia bohatera przechodzącego obok szyby wystawowej lub innej gładkiej powierzchni. Tym razem jednak postać Japończyka w tradycyjnych szatach jest bardziej oddzielona od Amerykanina i wygląda, jakby po prostu stała za oknem. Dobrą stroną tego komiksu jest komponowanie kolorystyki w taki sposób, że kadry utrzymane są w dość jednolitej gamie barw (na przykład niebieskawej lub żółtopomarańczowej), z akcentami, które najczęściej wskazują na „nadnaturalne” pochodzenie jakiegoś elementu. W kadrze z pokojem apartamentu dominuje niebieskozielony kolor nieba, który jednak, obawiam się, wiele stracił po zeskanowaniu obrazka. Ładnie wpasowuje się w niego postać ducha, narysowana w taki sposób, jakby kończyła się na powiewających połach szaty – nie wiem, czy to celowe nawiązanie do tradycyjnych japońskich duchów, które często nie posiadają nóg. Łuna świateł miasta wykrawa z mroku sylwetkę Randoma, reszta pokoju tonie w całkowitej ciemności, rozpraszanej tylko niewielkim źródłem światła nad łóżkiem, które równoważy kompozycję i zarazem pozwala lepiej odciąć się dymkom, szczególnie tym zawierającym wypowiedzi ducha, napisane – dla odróżnienia – białą czcionką na czarnym tle. |