To już dziesiąty tom przygód Navis. Seria zadomowiła się na dobre na komiksowym rynku, ale jednocześnie w naturalny sposób straciła aurę nowości. Bardzo możliwe, że autorzy sami doszli do takiego wniosku, gdyż to, co stworzyli w „Odzyskanych wspomnieniach”, odbieram jako przełom dla tej serii.  |  | ‹Armada #10: Odzyskane wspomnienia›
|
Przeczytawszy, że w najnowszym albumie powróci Heilig z rasy Hotów, czarny charakter z pierwszej części, byłem pełen obaw o to, co znajdę w „Odzyskanych wspomnieniach”. Wykorzystywanie w kolejnych odcinkach cyklu filmowego lub komiksowego motywów czy postaci, z którymi, wydawałoby się, rozstaliśmy się definitywnie we wcześniejszych epizodach, zazwyczaj jest sygnałem, że scenarzyście brakuje pomysłu na nowy, oryginalny wątek. Dotyczy to zarówno prequeli, jak i sequeli. Po co Lucas wcisnął Bobę Fetta do „nowej” trylogii? Dlaczego Van Hamme co chwila wyciągał Kriss de Valnor niczym królika z kapelusza? Odpowiedzi może być wiele, ale ja wybieram tę najprostszą: bo nie mieli lepszego pomysłu na nową, ciekawą postać. Lektura pierwszych kilku stron najnowszej „Armady” pokazała, że moje lęki były nieuzasadnione. Owszem, cała historia z powrotem Heiliga jest lekko naciągana, miejscami naiwna, a zmiana postaw poszczególnych postaci z Navis na czele słabo umotywowana. Jednak całość ratuje zabieg scenarzysty, wykorzystujący pojawienie się Hota tylko jako pretekstu do historii dużo bardziej intrygującej. Jest nią powrót głównej bohaterki na planetę, na której się wychowała, i pojawienie się tytułowych wspomnień. W przeciwieństwie do Lucasa, Morvan oparł się pokusie wyjaśniania wszystkich wątków z przeszłości. Co więcej, gdy już poznamy losy agentki specjalnej aż do czasów niemowlęcych, nadal pozostaje ona dla nas tajemnicą. Podróż w przeszłość stawia więcej pytań niż odpowiedzi. Nawet rzeczy, do których już przywykliśmy, jak białe pasy na ciele Navis, okazują się być czymś więcej niż tylko ozdobą. Poczucie, że mamy do czynienia ze swoistą łamigłówką, pogłębia zastosowanie przez Morvana odwróconej chronologii. Przestawienie poszczególnych scen i ich wymieszanie z retrospekcjami głównej bohaterki scenarzysta wykonał w sposób bardzo umiejętny. Wszystko układa się w logiczną całość z zamierzonymi niedopowiedzeniami. Wędrówka po wspomnieniach Navis zawiera momenty zarówno wzruszające, jak i mocno intrygujące. Komiks wciąga i pozostawia wrażenie niedosytu. Graficznie album nie odbiega od poprzednich części. Rysunek Bucheta, chwilami może odrobinę mniej staranny, oddaje w pełni dynamizm akcji i nastrój chwili. Widać wyraźną fascynację „Gwiezdnymi wojnami”, a majstersztykiem jest metalowy potwór – krzyżówka generała Grievousa, Obcego i robala z „Żołnierzy kosmosu”. „Armada” gdzieś w okolicach czwartego lub piątego albumu popadła w swoisty schemat. Owszem, historie są wciągające, ale bardzo podobne do siebie poprzez skupienie scenariusza na zaskakiwaniu (puentą, nową rasą, technologią), mniejszą wagę przywiązując do nastroju opowiadania. „Odzyskane wspomnienia” odchodzą od tego wzorca. Mam nadzieję, że kolejny album podtrzyma tę tendencję, a scenarzysta nie pójdzie na łatwiznę przy rozwiązywaniu wątków zarysowanych w tym tomie.
Tytuł: Odzyskane wspomnienia Tytuł oryginalny: Retour de flammes Format: 48s. Cena: 24,90 Data wydania: kwiecień 2008 Ekstrakt: 80% |