Poszukiwacze zaginionych skarbów, tajemnice sprzed setek lat, swobodnie potraktowane realia historyczne i szybka akcja to obecnie sól kina przygodowego. Rozmijanie się z prawdą historyczną można jeszcze wybaczyć, bo filmy takie jak „Nie wszystko złoto co się świeci” mają teoretycznie być przede wszystkim dostarczycielami prostej i lekkiej rozrywki. Jednak gdy i tego zabraknie, nic już nie uratuje ich przed pójściem na dno. Nawet tors Matthew McConaugheya.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Matt Damon swego czasu w programie Davida Lettermana trafnie sparodiował McConaugheya przedstawiając go jako aktora, dla którego niemal każda scena jest świetną okazją do zdjęcia koszuli. „Nie wszystko złoto co się świeci” nie jest najlepszym przykładem walki z tym wizerunkiem, bo karaibskie klimaty, w jakich rozgrywa się akcja filmu, skłaniają do ciągłego odsłaniania torsu. Kreowany przez McConaugheya główny bohater, Ben Finnegan, jest łowcą skarbów na tropie wypełnionego kosztownościami hiszpańskiego statku, zatopionego przez potężny huragan kilka wieków temu. Gdy wreszcie po ośmiu latach poszukiwań natrafia na namacalny ślad zaginionej łajby, niefortunnie traci cały dobytek w pożarze własnej łodzi. To jednak nie koniec jego problemów. Właśnie rozwodzi się z żoną (Kate Hudson), do tego wisi sporo kasy miejscowemu raperowi-gangsterowi. Pomocną dłoń wyciąga dopiero multimilioner Nigel (Donald Sutherland), który wyprawą po skarby i odrobiną prawdziwej adrenaliny chce uatrakcyjnić wakacje ciziowatej i rozpieszczonej córce. W zamierzeniu przygodowa komedyjka nie jest ani śmieszna, ani romantyczna. Pierwsze, co rzuca się w oczy (prócz zadbanej klaty), to to, że między Hudson a McCougnaheyem najzwyczajniej nie ma ekranowej chemii. Jedyne, co ich łączy, poza blond włosami, to sztuczność. Matthew, gdy nie gra ciałem, urozmaica swoją postać chłopięcymi wygłupami. Hudson, choć z początku zgrywa inteligentną i znacznie dojrzalszą od filmowego eksmęża, ostatecznie okazuje się równie nieskomplikowana co jej partner. Nie byłoby jednak tak źle, gdyby tę parkę rzucić w wir dynamicznej akcji. Ta jednak swoim tempem bardziej przypomina niedzielne wędkowanie niż podróż pełną przygód. Wszystko to jest wynikiem słabego scenariusza, gdzie obok niewielkiej garści gagów trudno znaleźć cokolwiek, co skusiłoby widza do pozostania w kinowym fotelu. Tym bardziej, że nawet niespecjalnie chce się czekać do końca, by dowiedzieć się, czy poszukiwany skarb rzeczywiście istnieje, czy może bohaterowie odnajdą tylko puste skrzynie. Reżyserem i współautorem scenariusza „Nie wszystko złoto co się świeci” jest Andy Tennant, mający na koncie m.in. „Hitcha” i „Polubić czy poślubić”. Tym razem mimo karaibskich widoczków, ukrytego skarbu i wyrzeźbionego torsu McConaugheya, jego sprawdzona recepta na całkiem udane komedie romantyczne zawiodła. Widać nie wszystko złoto, co się świeci.
Tytuł: Nie wszystko złoto co się świeci Tytuł oryginalny: Fool's Gold Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Data premiery: 18 kwietnia 2008 Czas projekcji: 113 min. Gatunek: komedia, przygodowy Ekstrakt: 30% |