powrót do indeksunastępna strona

nr 05 (LXXVII)
czerwiec 2008

Indiana Jones: Szkic przygody
‹Zaginiony dziennik Indiany Jonesa›
W 1908 roku Henry Jones Senior podarował swemu synowi dziennik, by ten zapisywał w nim „to, co zobaczy i czego się nauczy”. Efektem ubocznym jest intrygujący gadżet dla zagorzałych fanów, ale przede wszystkim łatwa kasa dla właścicieli praw autorskich i wydawców.
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Gadżet jest przede wszystkim ładny wizualnie. Oprawiony w skórę, z gumką zabezpieczającą przed otwarciem, w środku stylizowany na odręczne pismo uzupełnione wklejonymi wycinkami z gazet. Ba, trafiają się nawet powyrywane (naprawdę) i podarte (to już tylko graficzna stylizacja) kartki. I to jedna z niewielu zalet tej publikacji.
Dziennik Indiany został przejęty przez radziecką służbę bezpieczeństwa w 1957 roku, i przekazany – wraz z adnotacjami – pobratymcom z Chin i Korei. Po co im prywatny dziennik jakiegoś archeologa? Tu już trzeba odwiesić na kołek sceptycyzm, a włączyć wyobraźnię. Tak czy inaczej, daty wskazują, że zapiski obejmują całe znane życie Indiany – od najwcześniejszych wybryków z „Kronik młodego Indiany Jonesa” po przygodę w „Królestwie Kryształowej Czaszki”. Ta rozpiętość czasowa też została wystylizowana: wpisy najpierw są kreślone chwiejnym, pełnym błędów pismem, by później zamienić się w uwagi ozdobione fachowym słownictwem i komentarzami na temat wojaży i, przede wszystkim, kobiet.
Owe komentarze to jedne z nielicznych ciekawych i humorystycznych fragmentów. Po większości swoich wypraw Indiana robił bowiem notatkę, która miała mu przypomnieć sprawy do załatwienia. Ot, choćby po przygodzie w Indiach zapisał, że ma nauczyć się latać, a po ucieczce ze sterowca, że musi wziąć kurs lądowania. Natomiast za każdym razem pamięta, by podkreślić, że ma „wystawić rachunek Marcusowi”. W przypadku „Świątyni zagłady” taką humorystyczną rolę pełni podsumowanie wad i zalet Willie Scott, na przykład: „mówi, co myśli” i „mieszka w Szanghaju, a więc brak szans na stały związek” – oczywiście nietrudno się domyślić, które cechy znalazły się po której stronie bilansu Indiany.
Wszystkie powyższe przykłady pochodzą oczywiście z trzech pierwszych filmów kinowych i jest to niestety próba reprezentatywna dla tej pozycji. Notatki na temat Arki i Graala zajmują bowiem większą część książki. Uzupełnione są o zaledwie kilka stronic poświęconych wybranym przygodom z młodości, znanym z serialu (być może gdzieś pomiędzy nimi ukryły się też wydarzenia opisane w książkach i grach komputerowych, ale tego już, wybaczcie, stwierdzić nie jestem w stanie – wystarczy, że zmęczyłem nowelizację najnowszego filmu kinowego) oraz poszukiwaniu Kryształowej Czaszki. Przy czym sposób, w jaki przedstawiono te ostatnie zdarzenia potwierdza, że „Dziennik” jest pozycją typowo promocyjną. Wszystkie wpisy dotyczące kosmicznego artefaktu są bowiem skonstruowane tak, by oglądający film wiedzieli, o co chodzi, a jednocześnie ci, którzy jeszcze nie mieli tej okazji – zaciekawili się, lecz nie dostali zbyt wielu spoilerów.
To jest zresztą największa wada tej książki – bardzo ostrożne poruszanie się po uniwersum. Zapiski doktora Jonesa właściwie tylko przypominają znane już wydarzenia, przynosząc niewiele nowych informacji i ledwie zarysowując historię postaci spoza okresu objętego filmami. Nie dowiemy się więc, na przykład, w jaki sposób Indiana rozstał się z Marion po zdobyciu Arki – od razu przeskakujemy do poszukiwań Graala. Automatycznie pojawia się dość nieprzyjemne skojarzenie z olbrzymim uniwersum Gwiezdnych Wojen i zakazem, jaki Lucas nałożył na opisywanie wydarzeń sprzed „Nowej nadziei”…
I wreszcie, last but not least, ten rzekomy „dziennik” to zwykły szkicownik. Gros stron zapełnionych jest stylizowanymi na odręczne rysunkami postaci, miejsc czy artefaktów. Czasem poprzeplatanych „wklejonymi” zdjęciami, króciutkimi listami czy komentarzami – o charakterze edukacyjnym – od kagiebistów. Jeśli już pojawia się tekst, to albo są to wycinki z gazet (o tym jak to „rabuś grobów” Henry Jones został wydalony z Gwatemali), albo nic nie wnoszące, a czasem wręcz kuriozalne dopiski, w rodzaju przypominania sobie przed wyprawą, że należy zabrać bicz i pistolet. Właściwie żadnych uwag osobistych tu nie uświadczymy.
„Zaginiony dziennik Indiany Jonesa” na pierwszy rzut oka wygląda więc bardzo fajnie i zapewne dobrze będzie prezentował się na półce obok eleganckiego boxa DVD, ale wartość poznawczą ma mniej niż nikłą. Ani to kompendium wiedzy, ani zabawna ciekawostka, nie ma nawet wartości edukacyjnej (choć w kilku miejscach stara się pełnić rolę podobną jak „Kroniki…”, podrzucając ochłapy informacji na temat odnajdywanych artefaktów czy tła historycznego). Na pytanie, czy warto taki gadżet zakupić, każdy musi sam sobie odpowiedzieć – tylko nie zapomnijcie spojrzeć na cenę.



Tytuł: Zaginiony dziennik Indiany Jonesa
Tytuł oryginalny: The Lost Journal of Indiana Jones
Wydawca: Muza
ISBN: 978-83-7495-393-1
Format: 160s. 162×238mm; oprawa twarda
Cena: 54,90
Data wydania: 14 maja 2008
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

6
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.