Tiffany Bozic zapytana o początki kariery artystycznej przyznała z uśmiechem, że do rysunku najbardziej zachęcili ją brat i siostra, którzy smarowali stół w kuchni. Podążając tym tropem, sama zaczęła malować. A dzięki temu, że przenosiła się z miejsca na miejsce, pojęła znaczenie przywiązania do ziemi i zaczęła cenić naturę. Ma 29 lat, a krytycy już okrzyknęli ją „Rousseau wśród malarzy”.  | O najmłodszych artystach słyszy się niewiele lub wcale. Jeśli debiutant nie wsławi się zbliżeniem ze średniowiecznym krzyżem lub zbudowaniem maszyny do ćwiczenia przyrodzenia, jego nazwisko pozostanie nieznane szerszej publiczności. „Nocne motyle” to cykl, w którym przedstawiana będzie twórczość młodych i zdolnych, ale mało znanych artystów. Tytuł zaczerpnięty został z gwaszu Jerzego Tchórzewskiego, ponieważ niezwykle trafnie oddaje trudną sytuację nieznanych twórców. |  |
 | Wystawa „Z głębin: Inspiracje sztuki i nauki”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Artystka urodziła w 1979 roku na farmie w Arkansas i tam spędziła pierwsze sześć lat życia. Potem przeprowadziła się ze swoją rodziną do Ohio, gdzie na peryferiach Cleveland mieszkała do 17. roku życia. Gdy ukończyła High School, otrzymała stypendium Columbus College of Art and Design, co stało się okazją do opuszczenia domu. Tiffany Bozic od początku nie czuła pociągu do studiowania sztuki w formalnej instytucji, jednak zachęciła ją możliwość zwiedzenia nowych okolic i wyjechała z Cleveland. Edukacja artystki nie trwała zbyt długo, gdyż buntowała się przeciwko zasadom uczelni. Przeniosła się do Portland w stanie Oregon, ale jako niespokojna dusza nie zabawiła tam długo. Już po kilku miesiącach była w drodze na południe, do San Francisco. Tam podczas trzyletniego pobytu Bozic odnalazła ludzi o podobnych zainteresowaniach i zdecydowała, że rozpocznie życie artystyczne. Dzięki wsparciu przyjaciół zaczęła wystawiać swoje obrazy w małych galeriach. Jak sama przyznała, na jej twórczość największy wpływ miały dwie wyprawy. Pierwsza to powrót do domu, kiedy z bagażem artystycznych doświadczeń Bozic ponownie trafiła do Cleveland i mogła wszystko zacząć od początku. Dojrzalsza w inny sposób spojrzała na swoje dzieciństwo i zaczęła z niego czerpać inspiracje. Druga podróż, która spowodowała istotna zmianę jakościową w twórczości artystki, to wyprawa do Nowej Gwinei. Wyruszyła tam razem z przyjaciółmi, którzy jako naukowcy badali tamtejsze gatunki ptaków, a bogactwo obserwacji z tamtego okresu znalazło odbicie w pracach artystki. Obecnie Bozic ma w planach kolejną wyprawę – do Namibii. Pomiędzy kolejnymi wyjazdami mieszka w Oakland, gdzie w swojej pracowni utrwala spostrzeżenia, jakie poczyniła, odwiedzając nowe miejsca. Pracuje w regularnych cyklach i nie odkłada pędzli dopóty, dopóki pozostają w niej wrażenia, które warto utrwalić.  | Wystawa „Z głębin: Inspiracje sztuki i nauki”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Publikowała w takich magazynach jak „Flaunt”, „Fourteen Hills” i „Alarm”, kilkakrotnie wystawiała swoje prace w galeriach, a najciekawsza ekspozycja, w jakiej wzięła udział, to wspólna inicjatywa artystów i naukowców zatytułowania „Z głębin: Inspiracje sztuki i nauki”. California Academy of Sciences wyszła z propozycją zorganizowania wystawy, na której eksponaty wydobyte z dna oceanów i żywe, rzadko spotykane stworzenia zostałyby zestawione z pracami Bozic na temat podwodnej flory i fauny. Artystka oglądała zgromadzone przez naukowców dowody na bogate życie oceanicznych organizmów, po czym zamykała się w pracowni i malowała, utrwalając swoje obserwacje. Bozic zawsze stara się utrzymywać wysoki poziom detalu w swoich dziełach, toteż zazwyczaj nie jest w stanie namalować więcej niż pięć obrazów przez cały miesiąc. Po otwarciu wystawy artystka zebrała bardzo przychylne komentarze, a krytycy byli niezwykle łaskawi w swoich recenzjach, nazywając ją między innymi „Rousseau wśród malarzy”.  | „Najlepsze intencje”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Artystka najczęściej maluje za pomocą farb akrylowych na desce. Jedną z takich prac jest dzieło „Najlepsze intencje”. Bozic przyznała, że obraz ten był najbardziej wymagający emocjonalnie ze wszystkich, jakie dotychczas stworzyła. Odbiorca dostrzega na nim pisklę ptaka, które zostało przywiązane czerwoną tasiemką do czegoś na kształt muszli i kawałków koralu. Cała konstrukcja dryfuje po jeziorze wypełnionym czerwoną cieczą. Artystka często prezentuje tak surrealistyczne przedstawienia natury, przetwarza anatomiczne i biologiczne formy zgodnie ze swoją fantazją. Bozic zdaje się wskazywać, że człowiek mimo najlepszych intencji staje w opozycji do natury. Być może nieświadomie, ale sukcesywnie czyni ze zwierząt konsumpcyjne dobra. I nie chodzi tutaj o postrzeganie fauny w kategoriach posiłku, ale raczej w kategoriach prezentu. Taka reifikacja, czyli uprzedmiotowienie, jest krzywdząca. Człowiek jawi się jako władca, a zwierzęta i rośliny są czymś, co można traktować jak podarek. Jednocześnie nie dostrzegamy, że postępując w ten sposób, wyrządzamy krzywdę stworzeniom gorzej przystosowanym ewolucyjnie, które nie mogą się sprzeciwić, ale cierpią. Ten wątek podejmuje wiele innych dzieł Bozic, między innymi doskonały „Pierwszy przymrozek”.  | „Pierwszy przymrozek”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Nad zamarzniętą taflą wody unoszą się połączone wnętrznościami dwa konie morskie – jeden z nich pokryty jest lodem i najprawdopodobniej martwy. Od jelit rozchodzi się także pajęczyna naczyń krwionośnych, usztywnionych zapewne za sprawą zimna. Artystka posłużyła się naturą, by wskazać na dwoistość rzeczywistości – zmiana warunków zewnętrznych lub całego otoczenia, pokazana tutaj jako przymrozek, może prowadzić do obumierania istotnych jego elementów. Gdy tracimy jakiś aspekt osobowości i człowieczeństwa, nie dzieje się to bez szkody dla części, które pozostały nietknięte. Można tu dostrzec dalekie nawiązanie do biografii artystki – często zmieniając miejsce zamieszkania, pozostawiała za sobą minione zdarzenia, doświadczenia i sytuacje, które były jej udziałem. Bozic przyznała w jednym z wywiadów, że malarstwo jest sposobnością do eksploracji swojego wnętrza. To właśnie eksploracja, a także umiłowanie natury i podróży każą odbiorcy poszukiwać nawiązań w twórczości Amerykanki do prac Johna Jamesa Audubona. Był on ornitologiem, podróżnikiem i malarzem, którego opus magnum to katalog z opisami i ilustracjami ptaków Ameryki Północnej. By uczcić jego pamięć w 1866 roku utworzono towarzystwo przyrodnicze National Audubon Society. Jego prace to dla Bozic inspiracja, przy czym Amerykanka stara się sięgać znacznie głębiej. Artystka deformuje i przetwarza swoje obserwacje ze świata zwierząt – nie tyle odwzorowuje, co komentuje rzeczywistość. W jej twórczości istotny jest także wątek florystyczny, przewijający się na wielu dziełach i w tym przypadku jej mistrzem jest Ernst Haeckel. Ten niemiecki filozof, biolog i podróżnik opracował klasyfikację istot żywych, podzieloną na pięć odrębnych królestw. Wykonywał rysunki roślin, które Bozic traktuje jako inspirację.  | „Grand piano”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Jednym z dzieł, które najmocniej eksploruje wątek roślinny, jest obraz „Grand piano”. Tytuł dzieła można rozumieć wielorako. Prostą interpretacją będzie odniesienie do instrumentu – fortepianu lub pianina – można także poszukiwać znaczeń w obrębie muzyki i śpiewu. Grandala coelicolor to nieduży ptak z rodziny drozdowatych, charakteryzujący się zmiennym, szarawym upierzeniem i to do niego wydaje się nawiązywać tytuł. Turnica (bo taka jest polska nazwa tego ptaka) potrafi także pięknie śpiewać. „Grand piano” zwraca zatem uwagę na upierzone stworzenie, unoszące się nad głowami postaci. Na obrazie tym mamy także podwojenie sylwetek, zupełnie jak w przypadku „Pierwszego przymrozku”. Tym razem jednak druga postać została utkana z listowia i zdaje się wyrastać wprost z gleby. Obie kobiety są ze sobą nierozerwalnie związane za pomocą pędów – jedna symbolizuje człowieka w formie pierwotnej, a druga w formie cywilizowanej. Bozic wskazuje, że ludzie są z naturą związani biologicznie, od niej pochodzą i jest to istotny, niezbywalny komponent człowieczeństwa. To odwołanie do natury zostało znacznie spotęgowane na obrazie „Tylko Ty i Ja”, który jest oczywistą metaforą miłości.  | „Tylko Ty i Ja”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Wielka kula, złożona z czerwonych kwiatów, symbolizuje zarówno pełnię i jedność, jak i głębię uczucia. Bozic na swój sposób oddaje bardzo popularny w sztuce temat. W jej sieciowym portfolio można obejrzeć inne dzieła nawiązujące do owalu umieszczonego na samym środku dzieła. Artystka przyznała enigmatycznie w wywiadzie, że między tymi pracami istniej pewien związek, który pozostawia do odkrycia odbiorcom.  | „Korona”, cykl „Maski”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Krótkim i ciekawym etapem rozwoju twórczości Amerykanki był cykl „Maski”. Uwagę zwracają zwłaszcza dwie z nich – „Korona” i „Rogi”. Artystka wyjątkowo posłużyła się tutaj gwaszem – papier niemal równomiernie pokryła czarnym barwnikiem, a resztę wyrysowała białym ołówkiem. Nietrudno dostrzec fascynację kulturami pierwotnymi, które były znacznie bliżej natury niż współczesny człowiek. Dzieła wydają się przedstawiać wyżłobione w drewnie maski, których używali szamani podczas religijnych rytuałów. Są one znacznie dokładniej wykonane niż te, którym posługiwały się afrykańskie plemiona – oddane zostały wszystkie kształty twarzy oraz pojawia się mnóstwo dodatków. Korona z kwiatów tuż nad czołem wygląda jak ostrza, by stopniowo w kierunku skroni przeobrazić się w pąki, a z brody wyrasta liściasta gałązka. Podobnie, choć znacznie drastyczniej wygląda maska „Rogi”. Bozic wskazuje w ten sposób, że niegdyś ludy pierwotne robiły wszystko, by zbliżyć się do natury. Choć uznajemy je za prymitywne, znacznie lepiej rozumiały swoje pochodzenie, nie odżegnywały się od swojego dziedzictwa i nie ciążyły w kierunku cywilizacji.  | „Rogi”, cykl „Maski”Fot. www.tiffanybozic.net
|
Amerykanka zdradziła, że nie ma nic przeciwko rysowaniu ludzi, jednak najbardziej lubi koncentrować się na naturze, bo w ten sposób chwyta coś ponadczasowego. Wszystko, co pochodzi z ziemi, jest trwałe i niezmienne. Bozic, wskazując przyczyny swoich fascynacji, wymienia błogie dzieciństwo na farmie w Arkansas – czuje się znacznie mocniej związana z ziemią, na której wzrastała, niż z którymkolwiek miastem. Wszystko to świadczy o dużej samoświadomości dwudziestodziewięcioletniej artystki. Skoro każda podróż wywoływała istotną, jakościową zmianę w jej twórczości, warto czekać na kolejne dzieła dokumentujące wrażenia z pobytu w Namibii. |