„Na ziemi niczyjej” Anny Brzezińskiej i Grzegorza Wiśniewskiego to piękna książka o brzydkiej wojnie. Brutalna i wzruszająca.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zbiór trzech mikropowieści to drugi tom projektu „Wielka Wojna”. Pierwszy, „Za króla, ojczyznę i garść złota”, znakomity pastisz powieści werbunkowej, spotkał się z pewnym niezrozumieniem ze strony niektórych recenzentów, którzy rzecz brali na poważnie jako rąbankę w stylu Žambocha lub Ziemiańskiego. Ta część żadnej konfuzji już nie wprowadzi, bo trzy fantastyczne opowieści (wspólna „Chwała ogrodów” i dwie samodzielne – „Ziemia niczyja” Anny Brzezińskiej oraz „Śpiew nad otchłanią” Grzegorza Wiśniewskiego) są twardo osadzone w brutalnych realiach pierwszej wojny światowej. Ale więcej tu smutku i melancholii niż krwi i błota, chociaż i tych nie brakuje. Wszystkie trzy – napisane pięknie. Poezja bez popadania w przesadę, precyzja w słowach i literackich gestach. Dla każdego, kto nabrał się na „czystą rozrywkowość” pierwszego tomu (już się tacy delikwenci ujawnili) i sięgnie „po więcej”, „Na ziemi…” będzie kopem w brzuch. Piękna książka o brzydkiej wojnie. Zapowiedziana fragmentem opublikowanym w Nowej Fantastyce „Chwała ogrodów” cichą grozę wprowadza od pierwszego zdania. Mała dziewczynka jako posłaniec śmierci – doręczycielka telegramów z frontu. Bo miejscem akcji „Chwały…” są domy, w których zostały rodziny. Rodzice tych, którzy z dziś niezrozumiale durnym zapałem poszli na wojnę. Co czują rodzice, którzy dostają wiadomość o zaginięciu syna? Co czują rodzice, którzy tego syna na front wysłali? Co czuje ojciec – pisarz Rylan, który kiedyś napisał entuzjastyczny prowojenny artykuł? I tu pojawia się pytanie o fantastykę. Po co? Temat – jak najbardziej mainstreamowy. Ba, Dukaj w okładkowym tekście radzi nawet uczynić z tego amerykański głównonurtowy bestseller. Cóż nam da fantastyka? Otóż właśnie da i to wiele. Realizm magiczny pozwoli ukazać to, co dzieje się w duszy rodziców, którzy sprzedali dziecko wojennej machinie. Odprawić wiedźmie gusła pozwalające choćby na chwilę uciszyć ból, odbyć oniryczną podróż do świata umarłych żołnierzy, na ziemię niczyją rozpostartą między piekłem i niebem. A gdy złoży się kawałki niezbyt trudnej układanki (kto jest autorem „Takich sobie bajeczek”?), okaże się, że owi rodzice istnieli naprawdę i wszystko – prawie wszystko – zdarzyło się w naszym świecie. O ile „Za króla…” było utrzymane w klimacie „Opowieści z Wilżyńskiej Doliny”, to „Ziemia niczyja” jest podobną wyprawą w krainę z „Wód głębokich jak niebo”. I właściwie jedyną częścią zbioru zmierzającą w stronę „klasycznej” opowieści fantastycznej. Oto w czasie ofensywy pod Passchendaele brytyjski batalion trafia do klasztoru, który skrywa ponurą tajemnicę. Wymordowane mniszki, spalone gobeliny… Śmierć jest wszechobecna niczym błoto i szczury. Wojna jawi się tu nienaturalną siłą burzącą porządek. Na co może zdać się stara magia trzymająca świat w równowadze między światłem i ciemnością, gdy ten tonie nagle pod naporem rozlewającej się niszczycielskiej mocy? Nigdy wcześniej na taką skalę, nigdy wcześniej tak zaciekła, zapamiętała w zniszczeniu. Jakiś idiota nazwał ją kiedyś „wojną, która zakończy wszystkie wojny” – a okazała się tą, która wszystkie rozpoczęła. „Ziemia niczyja” to smutna opowieść o odwiecznym porządku, powinności i poświęceniu – z ciekawie zaskakującym zakończeniem. I wreszcie moja ulubiona część: „Śpiew nad otchłanią”. Ulubiona, bo z jej bohaterem – za którym podąża narracja – zżyłem się najbardziej. Nazywa się Johann Sanger, poznajemy go w pociągu, w otoczeniu obrzydliwych cywili, szacownych obywateli Rzeszy. W pociągu, którym jedzie do bazy marynarki wojennej, ze skierowaniem do służby garnizonowej. Po tym, co go spotkało na froncie, nie nadaje się do innej roboty. Tak mówi oficerowi, ale ten nie słucha. Johann zostaje przydzielony na okręt „Wiesbaden”, ku niechęci załogi – cóż dobrego może przynieść taki odmieniec z medalem. Powoli wyłania się historia Johanna – co wydarzyło się w błocie okopów, co wydarzy się na morzu. To znowu historia prawdziwa. Nazwiska bohaterów i zdarzenia łatwo odnaleźć w książkach czy Wikipedii. A ten element fantastyczny – syrenie głosy, które wciąż wołają Johanna, te demony, które go napędzają – staje się dla czytelnika swoistym quantum of solace: on nadaje opowieści sens. Bowiem bez tego kawałka, bez baśni dla dorosłych, okazuje się, że nic z przedstawionych wydarzeń sensu nie miało. Ani wojna, ani bitwa, ani te wszystkie śmierci. Po prostu się zdarzyły.
Tytuł: Na ziemi niczyjej ISBN: 978-83-89595-43-0 Format: 528s. 125×195mm Cena: 29,50 Data wydania: 27 czerwca 2008 Ekstrakt: 100% |