Od dziś krócej i treściwiej. Regularnie co miesiąc. Bo w końcu nie o czytanie, lecz oglądanie tu chodzi, toteż zachęcam – oglądajcie muzykę. Wydanie majowo – czerwcowe. SOKÓŁ I PONO FEAT. FRANEK KIMONO – „W AUCIE” Wierzcie lub nie, ale to właśnie ten malowniczy, uderzający w puchara duet zgarnął pierwszą „setkę” w historii cyklu „Oglądając Muzykę”. Zaskoczenie? Tylko do momentu, aż odpalicie to kolorowe arcydzieło. Pokłony do ziemi dla scenografa za tak idealne odwzorowanie cinkciarskich lat 80. Szklanki do coli, okleina w palmy, koszulka Sokoła – absolutne mistrzostwo. Przy scenie tańca Stefana Friedmanna spadłem z krzesła. Zwróćcie uwagę na symptomatyczne dla ówczesnej epoki najazdy i odjazdy kamery. Doceńcie spektakularne, „komputerowe” przejścia. Uśmiejcie się po pachy przy tekście o Amerikano handlującym na plaży w Juracie. Szacun, szacun, szacun. Dawno nie widziałem czegoś tak bezbłędnie rasowego. PS: Uwaga! Teledysk uzależnia. Sprawdzone na losowo wybranej grupie znajomych mających naprawdę szerokie spektrum gustów muzycznych. Ekstrakt: 100% Początek jak z „Come to Daddy” Aphex Twina. Środek to wyraźna inspiracja poszczególnymi shotami z „Nienawiści” Kassovitza, zaś końcówka podświadomie przywodzi na myśl kultowy (moim zdaniem niezasłużenie) film Remy’ego Belvaux, „Człowiek pogryzł psa”. Ale to nie dzięki czujnym zapożyczeniom nowy klip Justice narobił takiego zamieszania na światowych forach muzycznych. Przy odrobinie emoangażu to rzecz cholernie mocna i trudna w odbiorze. Niby znamy te historie, ale eksplozja przemocy wymierza nam solidnego kopniaka w potylicę, zaś postapokaliptyczna przestrzeń tylko dodaje opowiadanej historii grozy. Dresiarska horda niczym nie różni się od watahy zakażonych mutantów z „28 dni później” atakujących ludzi na wyludnionych ulicach. Tyle że w tym przypadku to nie film stał się inspiracją dla klipu. Jak podaje Onet, zabita nożem piętnastolatka jest w tym roku już trzydziestą pierwszą ofiarą młodocianych grup przestępczych w Londynie. W każdej europejskiej metropolii mieszkańcy boją się wychodzić po zmroku. Nie sądzę zatem, żeby ten teledysk był przesadzony. Nie jest ani na trochę. Ekstrakt: 80% Wow. Chyba tak wyglądałby klip do „Another Brick in the Wall”, gdyby kręcił go zainspirowany Yattamanem Jan Lenica. Ta człekomaszyna cholernie przypomina Yattapsa, Yattakota czy inne Yattazwierzę regularnie co odcinek rozwalające w proch armię robocików wysyłanych w bój przez trójkę Drombo. Brakuje tylko świnki wchodzącej na drzewo. Pamięta ktoś, co zawsze zwykła przy tym mówić? Odpowiedzi proszę umieszczać na forum albo słać na maila niżej podpisanego, który za nic nie potrafi sobie przypomnieć. Ekstrakt: 80% Revival lat 90. zatacza coraz szersze kręgi. Jeszcze nie tak dawno dziwiliśmy się z redaktorem Franczakiem, jak to się dzieje, że naród wciąż słucha (i śpiewa) pozornie wymarłych szlagwortów disco polo, a tu proszę – dzisiejszy show-business sam dostarcza nam sporo smakowitych kąsków. Perwersyjny klip bliżej nieznanej mi Etny od biedy można interpretować jako artystyczną odpowiedź na reklamówki Polonii 1 nadawane zwykle w paśmie po 23:00. No wiecie, „…jeśli chcesz, by do boju zagrała Ci trąbeczka, dzwoń do mnie – czekam, szalona Juleczka. Tylko wykręć numer: 0-700…” i tak dalej. Co prawda wiszący za artystką potężny hak uruchamia we mnie, przyszłym dyplomowanym filmoznawcy, ciąg skojarzeń popcornowo – horrorystycznych, jednak spokojnie, to nie jest kalka „Piły” czy „Hostelu”. Wyglądająca jak po zejściu z pobocza wylotowej szosy Etna śpiewa o byciu twoją (moją?) niewolnicą, ja zaś zamykam oczy i wspominam złote czasy połowy ubiegłej dekady, kiedy to wraz z kolegami z podstawówki wpadaliśmy do domu jednego z nich, by pod nieobecność rodziców zapuszczać na kaseciaku tandetne, przegrywane ojcowskie pornosy przywiezione transportem prosto z dawnego NRD. Ciekawe, czy dalej trzyma je w tym pudełku po ciastkach? Ekstrakt: 10% |