Idąc śladem lubianego cyklu „Do księgarni marsz” poświęconego interesującym zapowiedziom książkowym, postanowiliśmy uruchomić podobny poradnik filmowy. W pierwszej edycji znajdziecie rekomendację aż pięciu filmów – wbrew pozorom coś poza „Batmanem” pojawia się w sierpniu w naszych kinach. Dodatkowo mała reprezentacja DVD.  | W naszym cyklicznym zestawieniu przedstawiamy najciekawsze, naszym zdaniem, filmowe premiery nadchodzącego miesiąca. Uwaga! W wielu przypadkach nie możemy na 100% zagwarantować jakości obrazu, wspominamy o nim po prostu dlatego, że zapowiada się ciekawie albo dlatego, że szanujący się kinoman nie powinien tego filmu nie znać, nawet jeśli z seansu wyjdzie zniesmaczony i skieruje się do kasy, by zażądać zwrotu pieniędzy za bilet. Dla jasności – od nas także nie należy się domagać tych pieniędzy. Niemniej jednak mamy nadzieję, że nasze typy będą w większości przypadków trafne, a sam cykl uznacie za pomocny przy planowaniu kinowych wizyt. A na wrażenia poseansowe zapraszamy oczywiście do serwisu Zgryźliwych Tetryków. |  |
 | ‹Mroczny rycerz›
|
Tu rekomendacja jest chyba zbędna, ale jednak pozwolimy sobie wypunktować wszelkie „za”. Po pierwsze – „Batman: Początek” Christophera Nolana zachwycił prawie wszystkich miłośników kina komiksowego i dużą rzeszę widzów wcale za tym gatunkiem nieprzepadających, a tu mamy praktycznie tę samą ekipę – Bale’a, Caine’a, Oldmana, Murphy’ego, Freemana i znów Nolana za kamerą. Po drugie – słabe ogniwo poprzedniej części, Katie Holmes została zastąpiona przez uroczą Maggie Gyllenhaal. Po trzecie – za filmem ciągnie się mroczna i tragiczna legenda Heatha Ledgera, tu w roli Jokera. Po czwarte – film pobił już w Stanach wszelkie rekordy kasowe otwarcia. Po piąte – od razu zadebiutował na pierwszym miejscu listy najlepszych filmów wszech czasów serwisu www.imdb.com. Po szóste – krytycy też się zachwycają. Po siódme… A my już od poniedziałku rozpoczynamy bardzo obszerny blok poświęcony Człowiekowi-Nietoperzowi. Zostańcie więc z nami.
 | ‹Chłopaki też płaczą›
|
Dlaczego wyróżniamy amerykańską młodzieżową komedię romantyczną, skazując się na wieczne potępienie ze strony Pawła T. Felisa? A choćby dlatego, że po premierze w USA film długo utrzymywał się w pierwszej setce najlepszych filmów wszech czasów serwisu iMDB, notując spadek (aczkolwiek nieznaczny) dopiero wtedy, kiedy zaczęli na niego głosować również ludzie z innych zakątków globu. Poza tym komedia otrzymała 85% pozytywnych recenzji w serwisie RottenTomatoes, co umieszcza ją w czołówce najlepiej ocenianych filmów roku. No, a poza tym jest to produkcja ekipy odpowiedzialnej za „40-letniego prawiczka”, „Wpadkę” i „Supersamca”, toteż skoro tamte komedie zyskały dużą przychylność Zgryźliwych Tetryków, dlaczego tak ma nie być i tym razem?
![‹[Rec]›](../img/ilustr/08_59c.jpg) | ‹[Rec]›
|
Hiszpańskie kino grozy przeżywa ostatnio renesans, więc nie powinno dziwić, że kolejny horror z kraju Cervantesa przyjmujemy z otwartymi ramionami. Zachodnie recenzje wręcz kipią entuzjazmem („Czegoś takiego jeszcze nie było!”, „Totalna rewolucja w historii filmów grozy”), film zdobywa szturmem festiwale ukierunkowane na fantastykę, a jankesom tak się spodobało, że już zdążyli nakręcić remake. Polską premierę tegoż zaplanowano na listopad, więc cieszymy się, że dane nam będzie zobaczyć wcześniej oryginał. Mamy nadzieję, że reżyser Jaume Balagueró po serii słabszych filmów spłaci wreszcie kredyt zaufania zaciągnięty świetnymi debiutanckimi „Bezimiennymi” sprzed dziewięciu lat.
 | ‹Mamma Mia!›
|
Tak jak hiszpańskie kino grozy, tak i kinowe musicale przeżywają swój renesans. W zeszłym roku znakomity i pełen pozytywnej energii „Lakier do włosów”, w tym – rozbrzmiewająca klasycznymi piosenkami legendarnej ABBY – filmowa wersja święcącego od dekady triumfy na teatralnych deskach musicalu „Mamma Mia”. Krótko: jeśli chcecie posłuchać, jak piosenki słynnego szwedzkiego kwartetu śpiewają Meryl Streep i Pierce Brosnan, lepszej okazji już nie będzie. Przyznać trzeba, że ta filmowa wersja scenicznego musicalu z roku 1999 imponuje świetną obsadą. Oprócz wymienionej wcześniej dwójki, zobaczymy w filmie też Colina Firtha i Stellana Skarsgårda. To właśnie spośród tych trzech panów główna bohaterka Sophie ma odnaleźć swojego prawdziwego ojca. I choć wiemy skądinąd, że musicale w Polsce nie cieszyły się nigdy zbyt wielką popularnością, to z kolei na brak fanów ABBY nigdy nie mogliśmy narzekać – świadczy o tym repertuar większości popularnych stacji radiowych. Zapewne więc naród ruszy do kina choćby po to, by posłuchać piosenek, które słyszał już niejednokrotnie.
 | ‹Niebo nad Paryżem›
|
„Smak życia” Cédrica Klapischa spotkał się z serdecznym przyjęciem tak krytyki, jak i widzów. Ten sympatyczny film obyczajowy posłużył reżyserowi za narzędzie do pokazania współistnienia różnych kultur i światopoglądów oraz do zweryfikowania prawd o niezdecydowaniu młodych ludzi w poszukiwaniu ich tożsamości i życiowych celów. Druga część – krytykowana za sprowadzenie kina obyczajowego do szablonowej komedii romantycznej – nie zyskała już tak dobrej opinii, jak jej poprzednik, nie oznacza to jednak, że kolejny film w dorobku Klapischa nie jest wart obejrzenia. „Niebo nad Paryżem” to próba opisania przez reżysera francuskiej stolicy za pomocą kilku równoległych wątków, wykorzystanie uniwersalnych opowieści do stworzenia portretu tytułowej metropolii. Czy mu się to udało, warto przekonać się samemu, zwłaszcza że w obsadzie figurują takie nazwiska jak: Romain Duris, Juliette Binoche czy Fabrice Luchini.
 | ‹Ostatnia audycja›
|
Najlepszą rekomendacją filmu Roberta Altmana niech będzie wyrażona o nim niegdyś na naszych łamach opinia Kamili Sławińskiej: „Nade wszystko jednak zapamiętam rok 2006 jako ten, w którym umarł Robert Altman. Ale zanim odszedł, tak pięknie się pożegnał, czarującym i bezpretensjonalnym „A Prairie Home Companion” – filmem może stosunkowo błahym w warstwie tematu, ale pełnym przedziwnej magii, ulotnego wdzięku, ukrytego w błahostkach – tego CZEGOŚ, czego ze świecą by szukać u niezliczonych młodszych naśladowców Altmana. Współcześni co prawda chętnie kupili altmanowski przepis na wielowarstwowy film z masą postaci, których skomplikowane losy okazują się łączyć ze sobą – ale nie posiedli maestrii starego wyjadacza. On jak nikt inny potrafił pokazać, że cały ten pozornie nieprzenikniony zamęt, który nazywamy życiem – poplątane nitki losów, nakładające się dialogi, cały ten zgiełk i zamieszanie – że to wszystko ma cel i sens, że układa się w zachwycającą, choć może czasem niepozorną całość. Za taki obraz świata na zawsze będę Altmanowi wdzięczna. I już teraz wiem, że będzie mi go – tego ostatniego prawdziwego dandysa Hollywood – bardzo, bardzo brakować.”  | ‹Yuva› |
W kinach często brakuje filmów, które choć bardzo dobre, zostają wydane tylko na krążkach DVD. W tym miesiącu premierą godną polecenia jest na pewno film „Yuva” w reżyserii Maniego Ratnama. Choćby ze względu na osobę reżysera, warto się z filmem zapoznać. Mani Ratnam tworzy kino niepokojące, zaangażowane, często agresywne. W Polsce do tej pory można było zapoznać się tylko z jednym spośród jego filmów – „Dil se” to wstrząsająca opowieść o zemście, terroryzmie, krzywdach narodowych, subtelnie podkreślona tematem prawie obsesyjnej miłości, która wydaje się jedyną drogą ucieczki… „Yuva” to wielowątkowe kino, które mało przypomina znany w Polsce typ Bollywoodu, a z mainstreamem najbardziej łączą je gwiazdy pierwszego formatu, żeby wspomnieć tylko Ajaya Devgana, Rani Mukherji czy Abhisheka Bachchana. |