powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Polacy czy gęsi?
Zbigniew Gołąb ‹O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych›
Skąd się wzięli nasi przodkowie? Jakie są korzenie języków słowiańskich? Kim byli Wenetowie? Na te pytania postanowił odpowiedzieć badacz języka, Zbigniew Gołąb, w pracy „O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych”.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych›
‹O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych›
Książka Gołąba – trzeba to zaznaczyć na wstępie – jest pracą stricte naukową, do której nie ma raczej co zachęcać zwolenników literatury popularnej. Natłok specjalistycznych terminów z zakresu językoznawstwa, historii czy archeologii skutecznie odstraszy czytelników nastawionych na lekturę łatwą w odbiorze. Ale kto powiedział, że czytanie zawsze musi być przyjemne? Poza tym trud włożony w odczytanie „O pochodzeniu Słowian…” przynosi efekty – w postaci wniosków płynących z tej książki.
Iluż badaczy zastanawiało się, skąd pochodzą Słowianie? – owa zagadkowa społeczność, która tak nagle pojawiła się w historii Europy, trochę jak filip z konopi w myśliwskim powiedzonku. Hipotezy o etnogenezie Słowian są – mówiąc w dużym skrócie – dwie: 1) allochtoniczna i 2) autochtoniczna. Obie nazwy brzmią dumnie, wszelako sprowadzają się do tego, że według pierwszej – Słowianie przywędrowali do Europy z zewnątrz (na przykład ze stepów Azji), natomiast wedle drugiej – siedzieli na miejscu od niepamiętnych czasów, tylko źródła pisane nic o tym nie wspominają. Autor „O pochodzeniu Słowian” nie wymyśla w tej materii niczego nowego – jego książka jest wyczerpującą syntezą stanowiska allochtonistów, notabene przeważającego dziś wśród badaczy. Jak to wygląda w praktyce?
Praojczyzna Przedsłowian, jak nazywa Gołąb językowych przodków Prasłowian (którzy z kolei są przodkami Słowian), znajdowała się na zachód od środkowego Dniepru. Tak przynajmniej wynika z badań hydronimów, oronimów i toponimów, czyli nazw rzek, gór i miejscowości, a także zasięgu nazw drzew, najstarszych zapożyczeń językowych itp. Właśnie w tamtej krainie, identyfikowanej przez autora z ziemiami scytyjskich Neurów i Budynów Herodota, miała zrodzić się wspólnota językowa, której dziedzicami są choćby współcześni Polacy.
Gołąb w kolejnych rozdziałach swojej pracy podaje cały szereg językowych zapożyczeń mających świadczyć o allochtonistycznej hipotezie o pochodzeniu Słowian. Co ciekawe, pożyczki słowiańskie sięgają tak egzotycznych języków, jak: irańskie, celtyckie, osetyńskie, czy afgańskie. Oprócz tego są jeszcze – już bardziej standardowe – wpływy języków germańskich, ugrofińskich, bałtyckich czy romańskich. Na podstawie tych zapożyczeń autor stara się zrekonstruować pierwotne sąsiedztwo Przedsłowian, późniejsze przemieszczenia Prasłowian i – wreszcie – Słowian. Ciekawa jest na przykład hipoteza, jakoby część form językowych pochodzenia celtycko-iliryjskiego była wynikiem wchłonięcia Wenetów przez Prasłowian. Gołąb pisze, że tzw. substrat wenetyjski1) był wchłaniany „stopniowo przez te dwie grupy – prasłowiańską, nasuwającą się ze wschodu i teutońską (przodkowie plemion pragermańskich) przesuwającą się na południowy wschód ze Skandynawii i Jutlandii”. Na przykładzie Wenetów autor „O pochodzeniu Słowian” pokazuje, że wchodzący na tereny Europy Środkowej Prasłowianie (a potem Słowianie) nie trafiali w pustkę osadniczą czy językową, ale raczej wchodzili w relacje – jakiekolwiek by one nie były – ze znajdującymi się tam wcześniej ludami. Rzecz, wydawałoby się, oczywista – często jednak zapominana w dyskusjach o migracjach Słowian.
Inny ciekawy temat z książki Gołąba to pierwotne pochodzenie toponimów. Wydawałoby się, że tak swojsko brzmiące nazwy jak Wisła, Ślęża czy Bieszczady to stare słowiańskie terminy. Otóż w rzeczywistości sprawa nie jest taka prosta. Weźmy taką Górę Ślężę albo wywodzony od niej Śląsk. Nazwa pochodzi od zwrotu „ślęgnąć”, co w dialekcie małopolskim znaczy „moknąć”. Z kolei określenie „ślągwa/śląkwa” to „mżawka, mgła”. Natomiast Gołąb przytacza hipotezę Ignaza Imsiega o wandalskim plemieniu Sillingów, którzy mieli zamieszkiwać Górne Łużyce i po wojnach markomańskich2) przesunąć się na tereny Dolnego Śląska (III wiek n.e.). „Słowianie otaczający enklawę Sillingów nazywali rzekę i górę w jej centrum ′rzeką Sillingów′ i ′górą Sillingów′”, pisze autor, a w dalszej części pracy poddaje wnikliwej krytyce koncepcje czysto słowiańskiego pochodzenia nazwy Ślęży. W pracy Gołąba często zdarza się, że na pozór swojsko brzmiąca nazwa ujawnia nagle zupełnie obce korzenie. Czasami aż chce się zapytać: a które słowa czysto słowiańskie?
Jak wspomniałem, większość przytaczanych w książce hipotez językowych nie została stworzona przez Gołąba, a przez wcześniejszych badaczy zajmujących się problemem pochodzenia Słowian. Natomiast niewątpliwą zasługą autora książki jest zebranie tych koncepcji i wnikliwe ich omówienie. Czytelnik otrzymuje wyczerpującą syntezę dwudziestowiecznych badań nad językami słowiańskimi wzbogaconą o przemyślenia Gołąba. Te ostatnie są bardziej dopełnieniem obecnego stanu wiedzy aniżeli zupełnie nowymi koncepcjami. Jedyne co budzi zastrzeżenia, to pewna niekonsekwencja w przedstawianiu hipotez. Na przykład Gołąb kilkakroć stwierdza, że w książce nie będzie korzystał z dokonań archeologii, co zupełnie nie przeszkadza mu w twierdzeniu, że na przykład nosicielami tzw. kultury łużyckiej3) mogli być Wenetowie. Poza tym przypisywanie kulturom archeologicznym związków z grupami etnicznymi jest sprawą dyskusyjną4), zwłaszcza w sposób tak jednoznaczny, jak czyni to niekiedy Gołąb.
Wszyscy pamiętamy wiersz Mikołaja Reja o gęsiach i Polakach. O ile poecie zależało na potwierdzeniu istnienia i ważności języka polskiego, Gołąb w swojej pracy dowodzi, iż języki słowiańskie oprócz tego, że są, mają jeszcze bardzo ciekawą historię. Jej zgłębianiu poświęciło się wielu językoznawców, w tym zmarły w 1994 roku autor „O pochodzeniu Słowian”. Nie ma co od razu zostawać slawistą, ale z pracą Gołąba po prostu warto się zapoznać.
1) tzw. substrat wenetyjski – chodzi o pierwotne podłoże językowe (w tym wypadku wenetyjskie), które zostało wchłonięte przez nowy język (w tym wypadku prasłowiański). Więcej o Wenetach znajdziecie m.in. w tekście Grzegorza Jagodzińskiego.
2) wojny markomańskie – seria konfliktów zbrojnych pomiędzy Imperium Rzymskim a plemionami germańskimi w latach 166 – 180 n.e.
3) kultura łużycka – zespół wyróżnionych przez archeologów zabytków występujących na terenie Polski, Łużyc, Słowacji między 1300 a 400 p.n.e.
4) chodzi tu o automatyczne utożsamianie wyrobów materialnych z etnosem. Trywializując: czy fakt, że noszę jeansy marki Wrangler znaczy, że jestem kowbojem?



Tytuł: O pochodzeniu Słowian w świetle faktów językowych
Tytuł oryginalny: The Origins of the Slavs. A Linguist’s View
Wydawca: Universitas
ISBN-10: 83-242-0528-4
Format: 405s. 176×250mm
Cena: 39,—
Data wydania: 2004
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

74
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.