powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Autor
Online: Zdążyć przed Wikingami
„Tower Blaster” to sympatyczna gra turowa typu gracz vs. komputer, w której zwycięża ten, kto wcześniej uporządkuje swą dziesięcioelementową wieżę oblężniczą, układając kolejne jej poziomy w należytym porządku – od największego (na dole) do najmniejszego (u góry).
Skojarzenia z wieżami Hanoi są na miejscu tylko częściowo; i tam, i tu chodzi o prawidłową kolejność klocków. W „Tower Blaster” zrezygnowano jednak z mozolnego przekładania elementu po elemencie. Tu podmiana wybranej części A na proponowaną część B jest bezpośrednia. A ponieważ przy takim ułatwieniu rozgrywka solowa byłaby błyskawiczna, a więc i śmiertelnie nudna, dodano element rywalizacji w postaci drugiego gracza, sterowanego przez komputer.
Oprawa graficzna jest prosta, ale bardzo miła. Wieżę gracza „budują” (czytaj: stoją obok i machają rękami) sympatyczni blond-chłopcy w krótkich spodenkach, wieżę przeciwnika – brodaci Wikingowie. Wieże stoją obok siebie, ale na czas właściwej rozgrywki ta druga zostaje zasłonięta. Odsłonięcie następuje w momencie końca – wygranej naszej lub komputera.
Rozgrywka wygląda następująco: na każdą rundę przewidziano coraz mniejszą liczbę klocków, począwszy od 50. Dwie wieże po 10 kondygnacji każda zajmują razem 20 klocków. Z pozostałych losowany i oferowany jest nam jeden element, który możemy przyjąć lub odrzucić. Jeśli przyjmujemy, wskazujemy miejsce na naszej wieży, w które element ma być wsadzony. Klocek, który dotychczas owe miejsce zajmował, zostaje przekazany Wikingom. Teraz oni go przyjmują (lub odrzucają), podmieniając go na inny, który dostajemy my… i tak dalej. Jeśli jednak klocek nam nijak nie pasuje, możemy go odrzucić, losując jeden spośród aktualnie nieużywanych. Wylosowany możemy przyjąć (umiejscowić na wieży) lub odrzucić – wtedy ów odrzucony wylosowany przechodzi na Wikingów (oni także mogą odrzucać i losować). Nie ma powrotu do sytuacji sprzed losowania.
Wprawdzie wieża przeciwnika pozostaje zasłonięta, jednak widok jej stanu początkowego plus podgląd kondygnacji, na którą zostaje wpasowany klocek, daje nam możliwość analizowania poszczególnych ruchów komputera. Możemy śledzić (w głowie lub na kartce) stan zaawansowania jego budowy, co w konsekwencji ułatwia nam określenie jego zapotrzebowań – oczywiście by unikać ułatwiania mu roboty. Można też pokusić się o podsuwanie mu klocków o odpowiednich numerach/rozmiarach, by wymuszać oddawanie nam innych określonych części… Czy to jednak ma sens? W sytuacji, gdy grę można ściągnąć na lokalny komputer jako niewielki plik *.swf (co niestety skutkuje brakiem możliwości wpisu do Highscores), podstawowym celem gry wydaje się zapewnienie kilku chwil relaksu…
A gdy nie mamy pod ręką komputera, za to jesteśmy w miłym towarzystwie drugiej osoby? Zasady są na tyle proste, że bez problemu można je dostosować do rozgrywki karcianej, planszowej lub… słomkowo-patyczkowej (pod warunkiem, że gracze nie widzą nawzajem swego ułożenia, zasłonięci przegrodą… lub odwróceni do siebie plecami).
powrót do indeksunastępna strona

206
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.