Terry Pratchett znany jest jako twórca humorystycznych powieści fantasy. „Potworny regiment” dowodzi, że już dawno nie humorystycznych, a fantasy też jakby coraz mniej…  |  | ‹Potworny regiment›
|
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że zajawka na tylnej stronie okładki „Potwornego regimentu” jest myląca. Początkiem wszystkiego nie był żaden „nagły kaprys”, lecz starannie przemyślana i zaplanowana akcja głównej bohaterki, która musi odnaleźć zaginionego brata, żeby po śmierci ojca rodzinna gospoda nie przeszła w obce ręce. Brat zaginął na wojnie, więc Polly Perks nie ma innego wyjścia – przebrana za chłopca zaciąga się do wojska. Niewielki oddział szybko zyskuje miano „potwornego”, ponieważ w jego skład wchodzi troll i wampir. Tytuł książki to również znaczące – w świetle akcji – nawiązanie do XVI-wiecznego dzieła, którego autor uskarżał się, mówiąc dwudziestowiecznym językiem, na nadreprezentację kobiet w warstwach rządzących (chodziło między innymi o królową Elżbietę). To już zupełnie inny Pratchett niż ten z historyjek o Rincewindzie czy babci Weatherwax. Podobnie jak w „ Straży nocnej”, tak i w „Potwornym regimencie” elementy magiczne niemal zupełnie nie występują… to jest, właściwie występują, ale w takiej ilości i w takim kontekście, że czytelnik jakoś łatwiej zapamiętuje fragmenty stuprocentowo „realistyczne”. Przy odrobinie wysiłku każdą z tych książek dałoby się przerobić na zupełnie niezwiązaną z fantastyką powieść – jedną o człowieku, który rozpaczliwie próbuje powstrzymać szaleństwo rewolucji, drugą o dziewczynie szukającej swojego miejsca w armii i na świecie. Praktycznie cała narracja prowadzona jest z punktu widzenia Polly (czy też Olivera – bo takie imię przybrała jako chłopak, co jest nawiązaniem do ludowej piosenki „Sweet Polly Oliver”, traktującej o analogicznej sytuacji), tylko w dwóch czy trzech scenach, gdzie jest to naprawdę konieczne, pojawia się narracja oczami kapitana Vimesa ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork, tutaj występującego jako ktoś w rodzaju ONZ-owskiego obserwatora. Książka jest bardzo ponura – i to nawet nie dlatego, że traktuje o wojnie. Samych działań wojennych nie oglądamy bezpośrednio, pojawiają się raczej ich skutki: ranni, uchodźcy, zniszczenia. Najbardziej przerażający jest obraz kraju doprowadzonego do ruiny nie tylko bezcelową wojną, ale też absurdalnymi zakazami religijnymi. Niektóre „obrzydliwości w oczach Nuggana” kojarzą się z rządami afgańskich talibów, zabraniających na przykład muzyki lub puszczania latawców; inne z kolei są tak śmieszne (ostrygi i kolor niebieski), że pasują raczej do starszych książek Pratchetta, a z „Potwornym regimentem” niemal się gryzą. Właściwie można by stwierdzić, że motywy związane z armią są najbardziej humorystyczne z całej książki. Sierżant Jackrum to wspaniałe połączenie Zagłoby, Szwejka i pułkownika Kwiatkowskiego, a w zestawieniu z kapitanem-żółtodziobem staje się jeszcze zabawniejszy. Jednak jest to postać, o której nie da się zapomnieć, że jest postacią z książki. Natomiast przewijająca się w tle Szkoła Zawodu dla Dziewcząt – będąca w istocie wyjątkowo brutalnym zakładem poprawczym – i jej „wychowawcze” skutki sprawiają nieprzyjemnie realistyczne wrażenie, może dlatego, że analogiczne zakłady istniały w Irlandii jeszcze w ubiegłym wieku. Ciekawy jest w książce wątek zmiany płci – właśnie zmiany, a nie przebrania, ponieważ Polly po pewnym czasie spostrzega, że w męskim stroju zachowuje się bardziej porywczo, buntowniczo, odważnie, słowem – inaczej. W dodatku w nowym wcieleniu czuje się lepiej niż w starym i w końcu sama nie bardzo już wie, kim jest. Pratchett wskazuje problemy (pozostałych nie zdradzę, aby nikomu nie psuć przyjemności z czytania) i unika dawania łatwych odpowiedzi. Jedyne, co mi się w „Potwornym regimencie” nie spodobało, to zakończenie – nie sama scena końcowa, lecz moment kulminacyjny, który następuje kilkanaście stron przed nią. Rozwiązanie akcji, choć w pewien sposób logicznie (zgodnie z logiką narracyjną opowieści, nie logiką życiową) wynika z wcześniejszych wydarzeń, jest jednocześnie całkowicie niewiarygodne, wręcz naciągane. Gdyby nie to, oceniłabym książkę na dziewięć punktów w skali dziesięciopunktowej, a tak jest tylko osiem.
Tytuł: Potworny regiment Tytuł oryginalny: Monstrous Regiment ISBN: 978-83-7469-768-2 Format: 336s. 142×202mm Cena: 29,90 Data wydania: 13 maja 2008 Ekstrakt: 80% |