powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Apokalipsa według McCarthy’ego
Cormac McCarthy zniszczył gatunek zwany postapokalipsą, czy wręcz odwrotnie – wydobył z niego literackie walory, o których w ogóle nie mieliśmy pojęcia? A może chwalący „Drogę” Jacek Dukaj nie ma racji, a powieść amerykańskiego pisarza to tylko odgrzewanie dobrze znanych motywów? O najnowszej powieści autora „To nie jest kraj dla starych ludzi” dyskutują redaktorzy „Esensji”.
‹Droga›
‹Droga›
Jakub Gałka: Od początku mieliśmy chrapkę na „Drogę”. Polecaliśmy gorąco w „Do księgarni marsz…”, postaraliśmy się o porównanie wersji oryginalnej z polskim przekładem, co zaowocowało dwiema recenzjami – Michała Kubalskiego, który dał 100% ekstraktu i Michała Foerstera, który przyznał książce ocenę 90%. Bezapelacyjne zwycięstwo w plebiscycie na najlepsze książki kwartału było już tylko logicznym i oczekiwanym następstwem. Poza tym nagroda Pulitzera, brytyjska nagroda im. Jamesa Tait Blacka, wybranie do – wbrew pozorom to był pewnie bardzo istotny czynnik zyskiwania popularności – Oprah’s Book Club i ogólnie znakomite recenzje. Uff… Sukces McCarthy’ego budzi respekt. Od czego zacząć rozmowę o tak głośnej książce?
Michał Foerster: Zacznijmy od końca, a konkretnie: od zakończenia. Czy nie mieliście wrażenia, że McCarthy odwraca tam całą narrację? Mam na myśli śmierć ojca i zaopiekowanie się synem przez nieznanych „dobrych ludzi”. Po lekturze „Drogi” zacząłem się zastanawiać, czy celem autora nie było napisanie właśnie „odwróconej” książki. No bo powieść McCarthy’ego to w sumie żadna postapokalipsa (przynajmniej w porównaniu z innymi przedstawicielami tego gatunku), nie jest to także moralizatorskie grożenie paluchem: „Zobaczcie, co się stanie, jeśli nie pozbędziemy się bomb atomowych albo zlekceważymy dziurę ozonową”. Natomiast zakończenie zupełnie zmienia odbiór książki – być może ponury, bezsensowny świat opisywany oczami ojca to tylko jego wyobrażenie? Może apokalipsa rozgrywa się w ludzkich umysłach?
Marcin Mroziuk: Chyba trochę się zagalopowałeś w swojej interpretacji – albo ponury obraz świata czai się także w mojej głowie. Owszem, postapokaliptyczna sceneria nie jest wcale największym atutem „Drogi”, a zakończenie wymusza reinterpretację całej fabuły, jednak nadal jest to powieść przedstawiająca ciemniejszą stronę ludzkiej natury, która ujawnia się, kiedy nastają jakieś ekstremalne warunki. Trudno uznać jedynie za wymysł ojca, że w świecie tym ludzie są dla siebie nawzajem największym zagrożeniem. Zwróćcie uwagę, że wprawdzie powieść McCarthy’ego to czysta fikcja, ale pesymistyczna wizja ludzkich zachowań może nasuwać skojarzenia z prozą łagrową (w szczególności z „Innym światem” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego). Tym bardziej otwarte pozostaje pytanie, czy ocalenie chłopca cokolwiek zmienia w świecie skazanym na zagładę?
JG: A ja zgodzę się z wami oboma, ale jeszcze bardziej obrócę kota ogonem: czy „Droga” to w ogóle fantastyka postapokaliptyczna, czy może jedynie przypowieść? To znaczy owszem, sceneria się zgadza, ale – jak słusznie rzekł Michał – postapokalipsa jest gdzieś w tle, to taki trochę sztafaż. Najważniejsza jest podróż ojca z synem – oczywiście w znaczeniu symbolicznym, nie jako wyprawa w stronę oceanu. Z drugiej strony, nie sposób nie zgodzić się z Marcinem: nawet jeśli to ogólne przedstawienie kondycji człowieka, to nie ma wątpliwości, że katalizatorem pewnych zachowań jest właśnie sytuacja ekstremalna – tu: postapokaliptyczny świat. Przynajmniej jeśli chodzi o postacie drugoplanowe, choćby dwie najbardziej uderzające dla mnie sceny: ludzka spiżarnia i zachowanie matki chłopca. Bo jeśli patrzeć tylko przez pryzmat głównych bohaterów, to wszystkie te straszne rzeczy, z którymi muszą się zmierzyć, mogą być tylko metaforą „zwykłych”, codziennych problemów, jakie napotykamy na drodze przez życie, na drodze ku dorosłości i wtedy to rzeczywiście nie jest „grożenie paluchem” na serio itp. itd. Uff. Już sam się w tym gubię. To chyba dobrze świadczy o książce?
Michał Kubalski: Weźcie też pod uwagę możliwość, że to ojciec miał rację, a „dobrych ludzi” naprawdę już nie ma. Że „wybawiciel” nie ma wcale dobrych zamiarów wobec chłopca…
JG: …ja sobie w pierwszym momencie wyobraziłem, że ten facet ojca zwyczajnie pokroił, zapakował do plecaka, a resztki dla niepoznaki okrył…
MK: Ponadto Marcin słusznie pyta: ile czasu przetrwa jeszcze ten świat? Ile czasu przetrwa jeszcze ta mała grupka? Przecież odnalezienie chłopca nie zmienia faktu, że wszystko umiera, że drzewa padają, a trawy usychają. Ostatni akapit powieści także mówi o pstrągach, które kiedyś żyły w strumieniach. Inne znane postapokaliptyczne powieści, jak „Demon 9” czy „Kantyczka dla Leibowitza”, kończyły się bardziej optymistycznie, wskazując, że nawet bez człowieka (a może zwłaszcza bez niego) natura ostatecznie potrafi wyleczyć nawet najcięższe rany. W „Drodze” tego nie ma.
MM: Wielość możliwych interpretacji to na pewno atut „Drogi” i podoba mi się określenie Kuby, że to przypowieść rozgrywająca się w postapokaliptycznej scenerii – ale od razu trzeba zaznaczyć, że jest to proza zupełnie odmienna od określanych podobnym terminem książek pewnego Brazylijczyka. Podążając tym tropem, dla interpretacji powieści kluczowa staje się według mnie postać chłopca – przecież to dzięki niej tli się jeszcze iskierka nadziei na zachowanie człowieczeństwa w tym zniszczonym, brutalnym świecie. W odróżnieniu od ojca, syna stać przecież jeszcze na takie altruistyczne gesty, jak podzielenie się skąpymi zapasami żywności z napotkanym wędrowcem. To właśnie on stawia też proste, dziecięco naiwne pytania, które ojcu mogą się wydawać sypaniem soli na otwartą ranę. Można by nawet zaryzykować tezę, że Cormac McCarthy przedstawia nam nowego Odkupiciela.
MK: Ta interpretacja ma o tyle ręce i nogi, że na samym początku ojciec mówi do siebie, myśląc o synu: „Jeśli [on] nie jest Słowem Bożym, to Bóg nigdy nie przemówił”.
MF: Marcinowi książka kojarzy się z „Innym światem” – to bardzo ciekawe spostrzeżenie. Dorzuciłbym do tego „Pożegnanie z Marią” i „U nas w Auschwitzu” Tadeusza Borowskiego: „Głód jest wtedy prawdziwy, gdy człowiek patrzy na drugiego człowieka jako na obiekt do zjedzenia”. Skąd my to znamy? Inne skojarzenie to „Życie jest piękne” – film opowiadający o chłopcu wychowywanym w obozie koncentracyjnym. Która rzeczywistość jest prawdziwa: terror nazistów czy ta wymyślona przez ojca Giosué? W obrazie Roberta Benigniego kochający rodzic ratuje dziecko przez umieszczenie go w świecie fantazji; w „Drodze” jest trochę inaczej – to świat ojca jest fantazją, zamknięciem się w horrorze. W tym sensie syn rzeczywiście jest Odkupicielem, który pokazuje, że życie nie musi być postapokalipsą.
MK: Chyba jednak nie mogę się zgodzić z tym, że ojciec zachowywał się paranoicznie, i że to jego wizja samych „złych ludzi” jest fantazją. Wszak podczas całej opisanej podróży nie spotkali prawie żadnej osoby, która nie próbowałaby ich okraść, zniewolić, zabić czy zjeść, albo wszystkie te rzeczy w dowolnej kolejności. W tym świecie paranoja=realizm, a nie omamy i fantazje. Tutaj naprawdę wszyscy chcą cię dopaść.
MF: Odejdźmy na chwilę od górnolotnych porównań na rzecz popkultury. „Droga” podobna jest trochę do serialu „Jerycho”, w którym największym zagrożeniem jest… brak informacji. Przypomnijmy sobie także „Projekt: Monster” – tam również nie było wiadomo, skąd wzięła się zagłada ani o co właściwie chodzi. Boimy się, że koniec świata przyjdzie, a my nie zdążymy na oficjalną relację w telewizji. Może więc książka McCarthy’ego jest literacką analizą 11 września 2001?
Konrad Wągrowski: Panowie, jeszcze trochę i dorzucicie alegorię Koranu, symbolikę Drzewa Poznania i analizę zjawiska maccarthyzmu (he, he). Bez przesady. Na pewno mocno nie zgadzam się z interpretacjami mówiącymi o świecie wyobrażonym. Po pierwsze – to tani chwyt. Po drugie – dziecko nie jest w stanie sobie AŻ tak strasznego świata wyobrazić – dla niego świat wystarczająco przerażający to świat bez rodziców i tyle. Tak jak mówi Kuba – kluczowa tu jest relacja ojciec-syn i to ją należy przede wszystkim analizować. To wzorcowy opis relacji rodzic-dziecko, w której rodzic całym swym życiem i zachowaniem stara się przygotować dziecko na otaczający go świat. Świat przerażający do granic (nie czytałem chyba nigdy aż tak mrocznej wizji postapokaliptycznej rzeczywistości), ale świat, w którym można przeżyć stosując pewne reguły. I ojciec uczy syna, jak przetrwać, ale też jak zachować moralne zasady. Jak nadal „nieść ogień”. Rozwija swe dziecko w każdym kierunku, jaki uważa za istotny.
A pomijając interpretacje, to chciałbym zauważyć – bo boję się, że przypadkowy czytelnik naszej dyskusji może pomyśleć, że mówimy o jakiejś złożonej literackiej formie – że „Droga” to dla mnie jedno z największych emocjonalnych doświadczeń literackich ostatnich lat. Mówiąc trywialnie – sieknęła mną ta książka co się zowie, kończąc jej lekturę musiałem ukrywać łzy pojawiające się w kącikach oczu. To niesamowite, że można taki efekt uzyskać dzięki tak surowej formie.
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

62
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.