powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Wariacje literackie: Felieton na lato
Lipiec nie rozpieszczał nas upałami, ale jeszcze miesiąc wakacji przed nami, więc warto zastanowić się jak je spędzić. I nie chodzi wcale o to, dokąd wyjechać. Raczej – jak spędzić wakacje z książką.
Ostatnio czytałem w gazecie, że organizowane są mistrzostwa świata w odpoczywaniu. Na plaży w Gdyni. Zacząłem się zastanawiać, jak takie cudo miałoby wyglądać. Czy byłyby jakieś kategorie wiekowe? Wiadomo przecież nie od dziś, że starszym ludziom czas leci dużo szybciej, aniżeli młodszym. Może więc: juniorzy i seniorzy? No i jak takie odpoczywanie miałoby wyglądać? Czy sędzia strzelałby na początku z pistoletu, a potem chodził między wylegującymi się na piasku zawodnikami, sprawdzając czy nie oszukują? Poruszenie dużym palcem u nogi – punkty karne, przewracanie się z boku na bok – czerwona kartka i dyskwalifikacja. A co jeśliby ktoś zasłabł ze zmęczenia?
Podobno z leniuchowaniem jest taki problem, że nie można go przerwać i odpocząć. Zresztą takie stuprocentowe nicnierobienie jest chyba jeszcze gorsze od pracy w kamieniołomach. Człowiek po prostu musi coś robić – cokolwiek, choćby myśleć o tym, co zje na kolację, albo że do końca urlopu został tylko tydzień. Nie mówiąc już o czytaniu książek na plaży, albo słuchaniu muzyki. Jeżeli już przy tym jesteśmy, należy stwierdzić, że na upały nad morzem najlepsze są mrożące krew w żyłach thrillery (np. „Ofiara 44”), albo opowieści o skazańcach zsyłanych na Sybir. To naukowo dowiedzione. Jeśli bierze się na plażę książkę z akcją rozgrywającą się gdzieś w tropikach – dajmy na to, „Egipcjanina Sinuhe”, „Diunę”, czy „Azazela” Borisa Akunina (gorące lato w Moskwie) – nie ma co liczyć na porządny wypoczynek. Człowiek tylko myśli o palącym piasku egipskiej pustyni, ewentualnie przepoconym kołnierzyku Fandorina. Co innego zabrać ze sobą taki „Lód” Jacka Dukaja, tudzież „Drogę” Cormaca McCarthy’ego; trzydzieści stopni w cieniu natychmiast przestaje być palącym problemem. Innym sposobem na upały może być wciągająca lektura – tutaj należy zaprzeczyć wszystkim zwolennikom zabierania na plażę tzw. czytadeł. To oczywisty błąd! Czytadło nudzi, powoduje rozkojarzenie i potęguje jeszcze nastrój rozleniwienia, zniechęcenia i zmęczenia wywołany gorącem. Aby się o tym przekonać weźmy na przykład Terry’ego Pratchetta, który w n-tym tomie opowieści o Świecie Dysku serwuje te same dowcipy. Albo jeszcze gorzej: czytelnik, który słyszał co nieco o teorii lektury plażowej zabiera ze sobą „Hell-P” Eugeniusza Dębskiego. Niby thriller, niby mrozi, ale… czytadło! Uciekać od takiej lektury.
Znacznie zdrowiej oprócz orzeźwiających kąpieli w morzu jest zażywać wciągającą akcję, bądź niebanalne pomysły autora. Wskazany jest także chłodny powiew intelektualnych rozważań. Nie chodzi jednak o to, żeby nosić pod pachą Immanuela Kanta i delektować się jego klarowną filozofią, albo w słuchawkach odtwarzać krystalicznego Bacha. Nasz cel jest o wiele prostszy – chcemy dobrej rozrywki, która nie wykończy nas podczas upałów (jeśli takowe nadejdą). Gorzej z ludźmi, którzy na plażę się nie wybiorą, bo na przykład pracują ciężko przez całe lato. Mam takiego znajomego; ilekroć rozmawiamy o literaturze narzeka, że po powrocie z roboty nie jest w stanie zmusić się do większego wysiłku intelektualnego, aniżeli oglądanie Krzysztofa Tyńca w „Kole fortuny”. Tutaj sprawa jest bardziej skomplikowana, aczkolwiek możliwa do rozwiązania. Pierwszy etap to wyrzucenie telewizora przez okno. Warto zrobić to pod nieobecność właściciela. W dobie płaskich monitorów, plazmy i ogólnego zmniejszania gabarytów sprzętu nie jest to nawet specjalnie trudne. Etap drugi to postawienie na miejscu telewizora książki – może to być dowolna powieść, zbiór opowiadań, byle nie przepisy kulinarne. Po powrocie z pracy, kiedy kierowany odruchem bezwarunkowym, nasz jeszcze-nie-czytelnik zasiądzie jak zwykle na kanapie i sięgnie po pilota… No cóż, na początku czeka go pewne rozczarowanie. Jeśli jest to osoba otwarta na życie, o szerokich horyzontach, być może zainteresuje się zostawioną przez nas książką na stoliku. Z nadmiaru czasu wywołanego brakiem telewizora zacznie ją czytać i problem rozwiązany. Jeśli terapia się nie powiedzie, a nasz znajomy będzie narzekać na usunięcie telewizora, bądź – o zgrozo – zażąda rekompensaty za poniesione szkody należy: a) zerwać z taką osobą wszelkie kontakty, b) najlepiej wyprowadzić się do innego miasta.
Jeśli już jesteśmy przy temacie telewizji, to niedawno widziałem wywiad z Muńkiem Staszczykiem, który przed jakimś tam koncertem czy festiwalem krzyczał do kamery, że czyta książki. Nie pamiętam już, w jakim kontekście, jednak chodziło mu o to, że mimo zawodowego zajmowania się muzyką, jest wcale inteligentnym człowiekiem. Najbardziej w całej wypowiedzi piosenkarza uderzała agresywność wystąpienia. Pomyślałem, że to może jest właśnie właściwe rozwiązanie. Nie pokazywanie w półgodzinnych programach o 3 w nocy starszych panów dyskutujących nad książką, ale wołanie (już nie na puszczy) w najlepszym czasie antenowym. Wyobraźmy sobie taką kampanię „Cała Polska czyta Polakom”: Doda zachęca do czytania Jerzego Pilcha, muzycy zespołu Vader podczas koncertów nawołują do kupowania „Wahadła Foucaulta” Umberto Eco, na podstawie którego nagrali najnowszą płytę. Leo Beenhakker zamiast reklamować konta bankowe, każe swoim piłkarzom czytać „Grę w klasy” Julio Cortazara, a Adam Małysz przyznaje w wywiadzie, że „Śnieg” Orhana Pamuka wydatnie wpłynął na poprawę jego kondycji. Byleby promocją książek nie zajmowali się politycy – efekt mógłby być zatrważający.
We wstępie Jerzego Łanowskiego do przekładu „Iliady” Kazimiery Jeżewskiej można przeczytać zabawną anegdotę o pewnym amerykańskim czytelniku, który napisał do wydawnictwa: „Czytałem Homera. To fajny facet (a fine guy), czy napisał coś jeszcze? Podajcie mi jego adres.” Jeśli ludzie z wydawnictwa mieli choć trochę oleju w głowie, powinni wysłać czytelnikowi darmowe egzemplarze „Iliady” i „Odysei”, a także kupon z rabatem na zakup kolejnych książek. Tak właśnie powinno nieść się kaganek oświaty – przy obecnym stanie czytelnictwa należy cieszyć się z każdego pozyskanego odbiorcy. Motto na tegoroczne wakacje: czytajmy Homera, to fajny facet!
powrót do indeksunastępna strona

65
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.