Ten komiks jest jak misternie rzucony urok, który oplata Cię pomalutku, gdy nie zdajesz sobie z tego sprawy, by w końcu uderzyć z pełną mocą. „The Comical Tragedy or Tragical Comedy of Mr. Punch” wydaje się nudnawy, usypia czytelnika nadmiarem werbalnej narracji, by zaskoczyć niesamowitym zakończeniem…  |  | ‹Mr Punch›
|
Nie przepadam za twórczością hołubionego u nas Neila Gaimana. „Wilki w ścianach”, „Amerykańscy bogowie” – przeczytałem bez większej ekscytacji. „Koralina” mi się podobała. Nie udało mi się dotrzeć nawet do połowy „Nigdziebądź”. „Sandmana” sobie darowałem po pierwszym tomie. „1602” to jeden z większych gniotów, z jakim miałem okazję obcować. Wszystkie „Stwory nocy”, „Księgi Magii” i inne wydane u nas komiksy sobie odpuściłem, podobnie jak książki. Ale w zeszłe wakacje dostałem w prezencie „Mr. Punch” i jak to u mnie bywa, właśnie przeczytałem (w sumie dość szybko – nie minął nawet rok). Komiks ten został wydany w Anglii przez specjalizujące się w literaturze dziecięcej i młodzieżowej wydawnictwo Bloomsbury (tak, to ci od „Harry’ego Pottera”), ja bym go jednak dziecku nie dał. Bo jest dość trudny, a poza tym, cóż, momentami po prostu okropny (co jest w pełni zamierzone). Już na samym początku lektury drażniąca mnie literacka maniera scenarzysty nastawiła mnie do komiksu negatywnie. Wypowiadane przez narratora opisy miejsc i wydarzeń, tłumaczenie tego, co jest na obrazkach, bądź dopowiadanie do nich itd. – strasznie dużo zbędnego trzepania ozorem. Jestem zwolennikiem komiksów, które jednak opowiadają przede wszystkim obrazem, a narracja werbalna „płynie” po nieco innych torach. Ale że Gaiman jest pisarzem – to pisze, i to dużo. Być może ta historia lepiej sprawdziłaby się jako opowiadanie z ilustracjami, a nie jako komiks. Dominantą w tej opowieści jest kontrast. Gaiman przeciwstawia dziecięce domysły i wspomnienia spojrzeniu na te same sprawy osoby dorosłej. Zestawia świat przedstawienia „Punch and Judy” ze światem „rzeczywistym”. McKean zaś stawia fotografie koszmarnych kukiełek w opozycji do lekkich i dopracowanych rysunków. Ale te kontrasty okazują się być jedynie grą pozorów, bo w prawdziwym świecie brzydota miesza się z pięknem, tacy Punchowie spacerują beztrosko po ulicach, a wspomnienia przeplatają się z bardziej precyzyjnymi informacjami. A co to za pomysł z wkomponowaniem w fabułę przestawienia kukiełkowego? No cóż, Gaiman zagrał tą kartą świadomie i umiejętnie… Reasumując: mimo że drażnią mnie niedoskonałości tego komiksu, to jednak zrobił on na mnie duże wrażenie. Gaiman usypiał mnie słowotokiem, by zaskoczyć puentą. Cwaniaczek. A McKean jak zwykle w wysokiej formie. Ponoć ten komiks ma się u nas kiedyś ukazać. Mag się przymierzał, teraz ponoć przymierza się do niego wydawnictwo Taurus Media… Jak będzie? Zobaczymy. Myślę jednak, że jest to dzieło warte uwagi.
Tytuł: Mr Punch Tytuł oryginalny: Mr Punch Format: 96s. 220x295mm Data wydania: 2008 Ekstrakt: 80% |