powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Autor
Gdzie sierżant nie może, tam babę pośle
Terry Pratchett ‹Potworny regiment›
Terry Pratchett znany jest jako twórca humorystycznych powieści fantasy. „Potworny regiment” dowodzi, że już dawno nie humorystycznych, a fantasy też jakby coraz mniej…
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Potworny regiment›
‹Potworny regiment›
Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że zajawka na tylnej stronie okładki „Potwornego regimentu” jest myląca. Początkiem wszystkiego nie był żaden „nagły kaprys”, lecz starannie przemyślana i zaplanowana akcja głównej bohaterki, która musi odnaleźć zaginionego brata, żeby po śmierci ojca rodzinna gospoda nie przeszła w obce ręce. Brat zaginął na wojnie, więc Polly Perks nie ma innego wyjścia – przebrana za chłopca zaciąga się do wojska. Niewielki oddział szybko zyskuje miano „potwornego”, ponieważ w jego skład wchodzi troll i wampir. Tytuł książki to również znaczące – w świetle akcji – nawiązanie do XVI-wiecznego dzieła, którego autor uskarżał się, mówiąc dwudziestowiecznym językiem, na nadreprezentację kobiet w warstwach rządzących (chodziło między innymi o królową Elżbietę).
To już zupełnie inny Pratchett niż ten z historyjek o Rincewindzie czy babci Weatherwax. Podobnie jak w „Straży nocnej”, tak i w „Potwornym regimencie” elementy magiczne niemal zupełnie nie występują… to jest, właściwie występują, ale w takiej ilości i w takim kontekście, że czytelnik jakoś łatwiej zapamiętuje fragmenty stuprocentowo „realistyczne”. Przy odrobinie wysiłku każdą z tych książek dałoby się przerobić na zupełnie niezwiązaną z fantastyką powieść – jedną o człowieku, który rozpaczliwie próbuje powstrzymać szaleństwo rewolucji, drugą o dziewczynie szukającej swojego miejsca w armii i na świecie.
Praktycznie cała narracja prowadzona jest z punktu widzenia Polly (czy też Olivera – bo takie imię przybrała jako chłopak, co jest nawiązaniem do ludowej piosenki „Sweet Polly Oliver”, traktującej o analogicznej sytuacji), tylko w dwóch czy trzech scenach, gdzie jest to naprawdę konieczne, pojawia się narracja oczami kapitana Vimesa ze Straży Miejskiej Ankh-Morpork, tutaj występującego jako ktoś w rodzaju ONZ-owskiego obserwatora.
Książka jest bardzo ponura – i to nawet nie dlatego, że traktuje o wojnie. Samych działań wojennych nie oglądamy bezpośrednio, pojawiają się raczej ich skutki: ranni, uchodźcy, zniszczenia. Najbardziej przerażający jest obraz kraju doprowadzonego do ruiny nie tylko bezcelową wojną, ale też absurdalnymi zakazami religijnymi. Niektóre „obrzydliwości w oczach Nuggana” kojarzą się z rządami afgańskich talibów, zabraniających na przykład muzyki lub puszczania latawców; inne z kolei są tak śmieszne (ostrygi i kolor niebieski), że pasują raczej do starszych książek Pratchetta, a z „Potwornym regimentem” niemal się gryzą.
Właściwie można by stwierdzić, że motywy związane z armią są najbardziej humorystyczne z całej książki. Sierżant Jackrum to wspaniałe połączenie Zagłoby, Szwejka i pułkownika Kwiatkowskiego, a w zestawieniu z kapitanem-żółtodziobem staje się jeszcze zabawniejszy. Jednak jest to postać, o której nie da się zapomnieć, że jest postacią z książki. Natomiast przewijająca się w tle Szkoła Zawodu dla Dziewcząt – będąca w istocie wyjątkowo brutalnym zakładem poprawczym – i jej „wychowawcze” skutki sprawiają nieprzyjemnie realistyczne wrażenie, może dlatego, że analogiczne zakłady istniały w Irlandii jeszcze w ubiegłym wieku.
Ciekawy jest w książce wątek zmiany płci – właśnie zmiany, a nie przebrania, ponieważ Polly po pewnym czasie spostrzega, że w męskim stroju zachowuje się bardziej porywczo, buntowniczo, odważnie, słowem – inaczej. W dodatku w nowym wcieleniu czuje się lepiej niż w starym i w końcu sama nie bardzo już wie, kim jest. Pratchett wskazuje problemy (pozostałych nie zdradzę, aby nikomu nie psuć przyjemności z czytania) i unika dawania łatwych odpowiedzi.
Jedyne, co mi się w „Potwornym regimencie” nie spodobało, to zakończenie – nie sama scena końcowa, lecz moment kulminacyjny, który następuje kilkanaście stron przed nią. Rozwiązanie akcji, choć w pewien sposób logicznie (zgodnie z logiką narracyjną opowieści, nie logiką życiową) wynika z wcześniejszych wydarzeń, jest jednocześnie całkowicie niewiarygodne, wręcz naciągane. Gdyby nie to, oceniłabym książkę na dziewięć punktów w skali dziesięciopunktowej, a tak jest tylko osiem.



Tytuł: Potworny regiment
Tytuł oryginalny: Monstrous Regiment
Przekład: Piotr W. Cholewa
ISBN: 978-83-7469-768-2
Format: 336s. 142×202mm
Cena: 29,90
Data wydania: 13 maja 2008
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

79
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.