Mafia, strzelaniny, narkotyki, seks, polowania na ludzi, przekupni policjanci, osobnicy z paranormalnymi uzdolnieniami, istoty z innego świata przejmujące śmiertelne ciała, a do tego szczypta humoru. Z tych wszystkich elementów zbudowana jest fabuła komiksu „Mrok: Przebudzenie” Roberta Zaręby i Nikodema Cabały, będącego pierwszym albumem w cyklu „Strefa Komiksu”. Mimo napakowania mnóstwem mniej lub bardziej „atrakcyjnych” pomysłów brakuje tego „czegoś”, co przykuwałoby czytelnika do lektury.  |  | ‹Strefa Komiksu #1: Mrok: Przebudzenie›
|
"Mrok: Przebudzenie” jest właściwie tylko zawiązaniem akcji (prawdopodobnie) długiej serii. Składa się z czterech luźno połączonych opowieści; wszystkie oparte są na dość oklepanych schematach, obecnych w masie filmów, książek i komiksów. Najpierw dostajemy opowieść o żołnierzu mafii, który romansuje z żoną szefa organizacji. Potem historię dwóch skorumpowanych gliniarzy, którzy urozmaicają sobie strzeżenie prawa niezbyt właściwym postępowaniem. Następnie scenarzysta serwuje fragment przedstawiający losy paranormalnie uzdolnionej policjantki, badającej sprawę polowań na ludzi, zaś na koniec obserwujemy pechowy dzień życiowego nieudacznika. Wszystkie te historie rozgrywają się w jednym mieście i wiążą się ze sobą, brakuje jednak większej spójności. Przede wszystkim zabrakło czegoś nowego – autorzy bowiem nie wznoszą się ponad operowanie wytartymi kliszami, przez co komiks jest bardzo przewidywalny. Gdy zawiązuje się akcja jednej z opowieści i policjant Valdi dzwoni po swoją partnerkę Sarę, ta oczywiście akurat oddaje się miłosnym igraszkom; bo policjantki po służbie nic innego przecież nie robią. Polujący na ludzi bogacze strzelają tylko do matek z dziećmi, zamieszkujących złomowisko. Jak powszechnie wiadomo, złomowiska zamieszkiwane są tylko i wyłącznie przez dzieci, zresztą całkiem nieźle ubrane. Przecież to się kupy nie trzyma. Nawet miasto, w którym rozgrywa się akcja, jest mało wiarygodne. Bohaterowie noszą obco brzmiące imiona (Nick, Mercedes), na ulicach stoją nowoczesne drapacze chmur, a z drugiej strony w bramach czają się dresiarze, nie wiadomo więc, czy metropolia jest w Polsce, czy gdzieś za granicą. Poza tym komiks jest niestety wypełniony zbyt dużą ilością drewnianych dialogów. Cabała rysuje realistycznie, jednak stworzone przez niego postacie są bardzo sztywne. Tu i ówdzie zdarzają się błędy w ujmowaniu anatomii, czasem sypią się proporcje, szwankują ujęcia dłoni. Przedstawienia architektury i samochodów są poprawne, ale niczym specjalnym się nie wyróżniają. Na plus na pewno można zaliczyć kadrowanie, na minus jednak – dymki wypełnione bezosobową komputerową czcionką. Znając wcześniejsze prace rysownika, jak na dłoni widać jego rozwój, ale wciąż popełnia on błędy, które w tej stylistyce rysunku od razu rzucają się w oczy. Mimo wszystkich minusów, których pełen jest ten album, enigmatyczne zakończenie może zaciekawić. Dlatego, chociaż lektura komiksu do zbyt przyjemnych nie należy, chętnie zobaczę, czy w następnych albumach (jeśli te się ukażą) autorzy bardziej wiarygodnie opowiedzą dalszy ciąg i sprawnie połączą wszystkie wątki. Zapowiada się krwawa jatka, byle tylko było w niej coś poza obrazami przemocy, seksu i błędami konstrukcyjnymi. Przede wszystkim liczę na bardziej dopracowaną fabułę.
Tytuł: Mrok: Przebudzenie Cena: 18,00 Data wydania: marzec 2007 Ekstrakt: 40% |