powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Autor
Porzucone człowieczeństwo
Andrew Stanton ‹WALL·E›
„Wall·E” to animacja doskonała. Dlaczego? Bo oprócz zalet wizualnych, niezwykłych bohaterów, przemyślanej treści i lekkiego humoru mieści w sobie złożoną, wielowarstwową historię, która interpretowana na różnych płaszczyznach może być opisem perypetii zabawnego robocika, jak również opowieścią o samotności, tęsknocie i podstawowych ludzkich emocjach. Wszystko zależy od punktu widzenia.
Zawartość ekstraktu: 100%
‹WALL·E›
‹WALL·E›
Kiedy tytułowy bohater próbuje samotnie uprzątnąć ogromne wysypisko wyprodukowanych przez człowieka odpadów i raz po raz odnajduje przedmioty według niego warte zachowania, które zamiast w sprasowanej kostce śmieci lądują w schowku metalowego poczciwca, trudno nie przejąć się smutną wizją postapokaliptycznego świata bez ludzi. Film Andrew Stantona nie tylko w tych początkowych sekwencjach wyraża tęsknotę za prostymi uczuciami, emocjonalnym porozumieniem i szacunkiem dla życia. Całość okazuje się krytyką materializmu, niepotrzebnego otaczania się przedmiotami zastępującymi emocjonalne więzi czy wreszcie pogłębiającego się zdystansowania wobec piękna świata. Ludzie w „Wall·E’m” są postaciami drugoplanowymi, których historię kształtują myślące roboty – maszyny, które nauczyły się człowieczeństwa (a raczej tego, co kiedyś nim było), miłości i poświęcenia. W niewesołej, choć pełnej nadziei wizji Stantona ludzie człowieczeństwa muszą nauczyć się na nowo, bo sami je w sobie zabili. Nadzieja polega na tym, że jednak są w stanie to zrobić.
Sam Wall·E to indywidualista, mimo że został stworzony na taśmie produkcyjnej jako jeden z wielu egzemplarzy. Zadaniem robotów jego typu było czyszczenie zasypanej tonami odpadów Ziemii, podczas gdy ludzie uciekliby od problemu, który sami stworzyli, aż w otchłanie kosmosu. Tak też się stało, nowym miejscem zamieszkania Ziemian stał się ogromny statek kosmiczny „Aksjomat”, dryfujący od 700 lat w próżni. Na Ziemi roboty przeznaczone do oczyszczania planety przestały działać, oprócz jednego wybrańca, w którego towarzystwie widz zapoznaje się z wizją zrujnowanego, wypalonego słońcem i skażonego śmieciami globu.
Wall·E pojmuje doskonale to, czego ludzie nigdy nie zdołali zrozumieć: że unikalna zdolność odczuwania jest ważniejsza niż kult posiadania. Od tej myśli już niedaleko do wzruszającej tęsknoty bohatera za towarzyszem, który położyłby kres dojmującej samotności. Kiedy na Ziemi pojawia się sonda Ewa, Wall·E wplątuje się w uroczą historię miłosną, zbudowaną na kontraście charakterów dwojga postaci. Safandułowaty z początku Wall·E okaże się później przebojowym bohaterem, zdolnym, w imię miłości, do najbardziej heroicznych czynów. Po raz kolejny Stanton gloryfikuje umiejętność czucia i emocjonalnego reagowania, traktując miłość jako paliwo napędowe wszystkich wielkich dokonań. Piętnuje egoizm i hedonistyczną bierność ludzi z pokładu „Aksjomatu”, kontrastując ich z postawą robota, który gotów był zostawić znajomy, bezpieczny dom i rzucić się w nieznane za sprawą Ewy. Tymczasem ludzie wolą tkwić w przyjemnej pasywności, niż zastanowić się nad sensem swojego bytu. Miłość robota, będącego symbolem tego, co ludzkość w perspektywie Stantona dobrowolnie utraciła, może być także potraktowana jako przeciwieństwo stosunku Ziemian do ich planety. Zamiast o nią walczyć i dbać, wybrali wygodne, samolubne życie, prowadzące do jej zniszczenia i wreszcie porzucenia. Wall·E także otacza się przedmiotami, które znajduje na wysypisku, ale robi to dlatego, że dają mu one lekcję tego, czym kiedyś byli ludzie. Robot jest jednak gotowy porzucić wszystko, co go otacza, dla bardziej nieuchwytnych, za to w jego mniemaniu bardziej uszczęśliwiających uczuć.
Pomimo najlepszych starań, czwarty model Terminatora dość wyraźnie różnił się od człowieka…
Pomimo najlepszych starań, czwarty model Terminatora dość wyraźnie różnił się od człowieka…
Jeśli porzucić wgryzanie się w głębsze warstwy filmu, „Wall·E” wciąż pozostaje znakomitą animacją, idealną tak dla dzieci, jak i dorosłych. Osią filmu jest niezwykle sympatyczny główny bohater, któremu się z chęcią kibicuje. Projekt wizualny i animacyjny postaci zachwyca, bo mimo ograniczonych możliwości w wyglądzie robota, wszystkie emocje, którym się poddaje, są zupełnie jasne. Śladowej ilości dialogi pojawiają się dopiero w drugiej połowie, kiedy mamy do czynienia z postaciami ludzkimi na pokładzie statku kosmicznego; wcześniej akcja toczy się bez zbędnych słów – Wall·E wyraża wszystko za pomocą spojrzeń, zachowań, ruchów. Taki system działać może dlatego, że wartości w filmie Stantona są na tyle uniwersalne, że nie potrzebują opisów bądź tłumaczeń. Bohaterowie zostali stworzeni z dbałością o szczegóły wizualne i charakterologiczne: są zabawni, wzruszający, ujmujący, a ich plastyczne zobrazowanie dorównuje wizerunkowi całości. Wiele scen potrafi zaczarować delikatnością i malarskością, widać włożone w nie serce, dodatkowo jazzowe i swingowe utwory w tle tylko podkreślają ich sentymentalny ton (np. sekwencja, w której robot leci przez kosmos i rozpryskuje gwiezdny pył). O ile jednak animacyjnie „Wall·E” ma sporą konkurencję, to już w warstwie treści sięga po laury – bo Pixar udowadnia, że nowoczesne, dynamiczne kino animowane wcale nie musi bazować tylko na znanych schematach, a za wygraną w wyścigu o najlepszą stronę wizualną nie trzeba płacić uproszczeniami fabularnymi i zachowawczym podejściem do bohaterów. Można stworzyć film z duszą, którym „Wall·E” bez wątpienia jest.



Tytuł: WALL·E
Reżyseria: Andrew Stanton
Scenariusz: Andrew Stanton
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Forum Film
Data premiery: 18 lipca 2008
Czas projekcji: 97 min.
WWW: Strona
Gatunek: SF, animacja, familijny
Ekstrakt: 100%
powrót do indeksunastępna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.