Akcja autobiograficznej książki Neila Kelly’ego rozgrywa się w Indiach, ale pomimo intrygującego tytułu „Żonglerka tygrysami” zarówno żonglerka, jak i tygrysy pojawiają się w niej marginalnie. Czytelnik dowie się o wiele więcej o problemach autora z klimatyzatorami, punktualnością samolotów i zdrowiem.  |  | ‹Żonglerka tygrysami›
|
Czasami, kiedy ktoś opowiada nam o niezwykłych zdarzeniach ze swojego życia, mówimy: „Powinieneś napisać o tym książkę!”. Neil Kelly właśnie to zrobił: opisał okres, który przepracował w Delhi, będąc zatrudnionym przez indyjską firmę reklamową. Autor jest z zawodu copywriterem, a Indie nie były pierwszym egzotycznym krajem, który odwiedził, jednak tamtejsze przeżycia okazały się bardziej niezwykłe niż praca w Hongkongu, Lagos czy Kairze. Ponieważ Kelly – którego nazwisko hinduscy współpracownicy i kontrahenci czasem przekręcają na Chilli, Kay Lee lub Curly – był w Delhi służbowo (nie turystycznie ani naukowo), opisane przez niego zdarzenia z definicji obejmują tylko pewien wycinek lokalnego kolorytu. Dodatkowo na wstępie uprzedza on czytelników, że Delhi jako stolica nie daje pełnego pojęcia o Indiach, które są krajem bardzo zróżnicowanym kulturowo. Autor co prawda odwiedził kilka mniejszych miejscowości, ale że były to krótkie delegacje, najwięcej miejsca zajmują opisy lotnisk i hoteli. Indie przedstawione w „Żonglerce tygrysami” nie są przesadnie egzotyczne. Święte krowy, lokalne potrawy czy obyczaje pojawiają się bardzo marginalnie, religia wydaje się nie istnieć, przyroda ma zwykle postać przydomowych ogródków i właściwie gdyby nie imiona i powtarzające się opisy upału, duchoty i zepsutych klimatyzatorów, można by niemal pomyśleć, że jesteśmy w PRL-u, w latach 70. albo 80.. Te same problemy z zaopatrzeniem, budowlańcami, połączeniami telefonicznymi i wszechobecnym łapówkarstwem… Najbardziej obrazowo Kelly opisuje fakty, które były dla niego szczególnie uciążliwe, zwłaszcza poszukiwanie odpowiedniego mieszkania do wynajęcia. Całkiem zabawne są opisy firmy reklamowej, funkcjonującej niemal na wariackich papierach, i jej działań, urozmaicanych większymi i mniejszymi katastrofami, jak na przykład kręcenie pewnej reklamy piwa, do której potrzebny był koń, lodówka, samochód terenowy, piękna modelka (określana przez autora mianem „kusicielki”) i dodatkowo jeszcze pustynia. Szkoda, że książka nie jest ilustrowana zdjęciami, bo chętnie zobaczyłabym jakiś kadr z tej reklamy, a jeszcze chętniej – fotkę z planu. Język, którym napisana jest „Żonglerka tygrysami” jest zwięzły, poprawny, acz nieszczególnie barwny. Opisy ani dialogi – nawet te najzabawniejsze – nie zapadają w pamięć. Jeżeli jednak czytelnik nie będzie oczekiwał przesadnej dawki egzotyki, a raczej ciągu zdarzeń jak z komedii pomyłek – lektura powinna być satysfakcjonująca.
Tytuł: Żonglerka tygrysami Tytuł oryginalny: Juggling with Tigers ISBN-10: 83-7180-439-3 Format: 200s. 125×200mm Cena: 23,50 Data wydania: 29 września 1999 Ekstrakt: 50% |