Czy „Prawiek i inne czasy” Olgi Tokarczuk to polskie „Sto lat samotności”? A może tylko nieudana próba doścignięcia Márqueza? Czy bohaterami tej książki są ludzie czy czas? A może jeszcze coś innego? Recenzja książki dziejącej się w realno-nierealnej wsi. A może bardziej w głowach i duszach bohaterów.  |  | ‹Prawiek i inne czasy›
|
„Prawiek i inne czasy” to książka o kompozycji mozaikowej: podzielona jest na krótkie rozdziały, z których każdy nosi nazwę „Czas czegoś/kogoś” i opowiada dłuższy lub krótszy fragment historii lub przedstawia jakieś przemyślenia, na przykład dotyczące postrzegania czasu przez psa. Bohaterami książki jest kilkoro mieszkańców tytułowej wsi – a w pewnym sensie także sama wieś. Z początku wydaje się, że Prawiek jest jedynym realnym miejscem na Ziemi, że poza nim i sąsiednimi Jeszkotlami nic nie istnieje lub istnieje mgliście i niejasno; przybywający wraz z wojną niemieccy i rosyjscy żołnierze wydają się pochodzić z innego świata. Później, kiedy dzieci wierzące w istnienie niewidzialnej granicy dorastają, również i dostępny świat powiększa się nieco. Obserwujemy dzieje kilku pokoleń; czas wydaje się przyspieszać: w pierwszych rozdziałach daty są precyzyjnie określane, a upływ miesięcy i lat powolny, pod koniec natomiast nie wiemy już nawet, w jakiej dekadzie toczy się akcja, a kolejne dzieci i wnuki rodzą się i rosną niemal w przeciągu paru akapitów. W pewnym sensie treścią książki jest wzrastanie i przemijanie, pod koniec bowiem wszystko się rozpada, materialnie i emocjonalnie: umierają kolejni bohaterowie, opuszczona chałupa niszczeje, ojciec i córka stają się obcymi osobami. Olga Tokarczuk prześlizguje się nad większością szczegółów wiejskiego życia: co prawda napomyka o praniu w rzece czy noszeniu mąki do młyna, ale już na przykład uprawa roli czy zwierzęta gospodarskie i związane z nimi obowiązki niemal nie istnieją. Pisarka woli przyglądać się z bliska swoim bohaterom oraz zaglądać im do głowy i do łóżka niż realistycznie przedstawiać klimat miejsca. Momentami wieś sprawia wrażenie płaskiej dekoracji, pretekstu do mniej lub bardziej filozoficznych rozważań. Prawiek jest bardziej symbolem niż realnym miejscem. Jeżeli ktoś lubi czytać o symbolach – będzie usatysfakcjonowany. Dodatkowo autorka tu i ówdzie wplata wydarzenia magiczne, na przykład wiejska dziewucha ma dziecko z roślinnym kochankiem, topielec widzi dusze zabitych żołnierzy, zaś Zły Człowiek z Lasu zmienia się w coś w rodzaju wilkołaka. Kontrastuje z tą magicznością silnie akcentowana przaśna cielesność wszystkich postaci. A jednak mimo tego „przyglądania się z bliska” niewiele się dowiadujemy o poszczególnych postaciach; z wyjątkiem outsiderki Kłoski nie mają odróżnialnych charakterów – może zresztą autorce zależało na podkreśleniu ich nijakości? Misia nie różni się od Ruty, Paweł od Michała… Zaś nieziemskie i z założenia poetyckie pomysły – anioły, dusze i roślinno-seksualne czary – jakoś wcale nie przydają książce uroku. Są, bo są. Równie dobrze mogłoby ich nie być. Jedynym naprawdę nastrojowym fragmentem jest opis grzybni, która urasta w nim do rangi samoistnej, niesamowitej istoty… tyle, że nic z tego nie wynika oprócz filozofowania o panowaniu nad czasem. Narracja jest prowadzona prostym językiem, komplikującym się tylko w chwilach rozważań etyczno-filozoficznych. Olga Tokarczuk nie czaruje słowem, nie sprawia, że możemy poczuć zapach i dotyk tego, co opisuje. Niekiedy styl staje się boleśnie prosty, wręcz prymitywistyczny (Przed domem rósł bez. Rósł tu wtedy, gdy domu jeszcze nie było. Teraz odbijał się w szybach okien. Pod bzem postawiono ławeczkę. Przystawali tam ludzie z Prawieku i podziwiali dom. Nikt w okolicy nie postawił tak pięknego domu.), innym razem rozlewa się w długie, filozofujące zdania (Człowiek uczy się od świata, uczy się od zdarzeń, uczy się wiedzy o świecie i samym sobie, odbija się w zdarzeniach, określa swoje granice, możliwości, nadaje sobie nazwy. Anioł nie musi czerpać nic z zewnątrz, lecz poznaje przez siebie samego, całą wiedzę o świecie i sobie w sobie zawiera – takim stworzył go Bóg. […] Jest to umysł wyzbyty rozumowania, a wraz z nim – omyłek i idącego za nimi lęku, rozum bez uprzedzeń, które biorą się z błędnego postrzegania.). Oczywiście nie ma wątpliwości, że to zabieg celowy, cóż, kiedy mnie nie przypadła do gustu żadna z tych stylizacji. Mozaikowa kompozycja mogłaby być dobrą okazją do zróżnicowania, zindywidualizowania narracji we fragmentach dotyczących poszczególnych postaci, jednak ten zabieg nie został zastosowany wcale – albo tak nieznacznie czy nieskutecznie, że nie daje się zauważyć. Pomysł na opisanie losów dwóch rodzin z realno-nierealnej wsi odciętej od świata i jednocześnie z nim złączonej nieodparcie przywodzi na myśl „Sto lat samotności” Gabriela Garcii Márqueza, jednak w utworze kolumbijskiego pisarza znalazłam więcej poetyckiej niesamowitości. Szkoda, bo polski realizm magiczny – jak wskazują choćby filmy Jana Jakuba Kolskiego – może być naprawdę fascynujący.
Tytuł: Prawiek i inne czasy ISBN: 978-83-08-03944-1 Format: 302s. 125×200mm Cena: 29,99 Data wydania: 26 stycznia 2007 Ekstrakt: 50% |