powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Między pasją a lansem - Off Festival 2008
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Menomena<br>Fot. Gosia Lewandowska
Menomena
Fot. Gosia Lewandowska
Muchy Chyba jako jedyni cieszyli się z przelatującej nad Mysłowicami burzy – grali bowiem w namiocie wypełnionym po brzegi mokrymi ludźmi. Tak dobrego przyjęcia chłopaki nie mieli chyba nawet na słynnym marcowym koncercie w Poznaniu – piski, skoki i ludzie fruwający na ramionach reszty. Sami muzycy bawili się świetnie, sięgając po numery zarówno z „Terroromansu”, jak i legendarnej ep-ki „Galanteria”, zaczynając koncert znakomitym „Kołobrzeg-Świnoujście” z wplecionym w utwór dialogiem z „Niewinnych Czarodziejów” Wajdy. Szkoda tylko, że akurat na tym koncercie nagłośnienie pozostawiało wiele do życzenia, gitary słychać było na Muchach nie najlepiej. No i że cały występ trwał trochę ponad pół godzinki.
Konferansjerka Tymona Autor „P.O.L.O.V.I.R.U.S.A” wbijał się na scenę przed większością polskich koncertów i, podając się za „Szymona Szymańskiego, waszego ulubionego konferansjera bez dykcji”, uderzał ogłupiałych widzów zmasowanym atakiem słownego absurdu. Na Plotku można znaleźć filmik, na którym odziany w same gacie Tymon zapowiada koncert Czesława, trzymając się za krocze i tłumacząc, że „właśnie wrócił z dużej sceny, na której była goła baba”. Dla wyjaśnienia – na rzeczonej scenie swój koncert zakończyła formacja Baaba. Przemistrz.
Emocje podczas przechodzenia na camping przez tory kolejowe i las w niedozwolonym miejscu
Rok 2007
Kolega: Stary, uważaj, tam obok jest gniazdo szerszeni.
Ja: Szerszeni, srerszeni. Lepiej zastanów się, co kupić w Biedronce, czy jest sens dołożyć się i wziąć coś większego, czy każdy bierze po butelce winka albo Cinzano ze Sprite′em i pije na własny rachunek? Tak czy inaczej pospieszmy się, bo… o, k…a, gniazdo szerszeni!!!
Rok 2008
Przypadkowy przechodzień 1: Uwaga, tam na dole jest śliskie błoto.
Ja: Dzięki. OK., to chodźmy bokiem, tam powinno być bardziej sucho. Karolina, poświeć proszę telefonem.
Przypadkowy przechodzień 2: Uwaga, tam na dole jest śliskie błoto.
Ja: Dzięki. A może pójdziemy przez te liście obok? Chociaż nie, one mogą być mokre, a co za tym idzie, jeszcze bardziej śliskie. Poświeć jeszcze tutaj.
Przypadkowy przechodzień 3: Uwaga, tam na dole jest naprawdę śliskie błoto.
Ja: Dzięki bardzo. Całe szczęście, że moje buty mają dobrą gumę, która wytrzymała już niejeden festiwaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaal…
8
Lutosphere Odważna sytuacja – wiolonczelista klasyczny, pianista nowoczesny i facet stojący za sukcesem Dick4Dick jednoczą swoje siły, by złożyć hołd Witoldowi Lutosławskiemu. Na papierze wygląda to karkołomnie, na żywo okazało się, że otrzymaliśmy najlepszy polski koncert festiwalu. Ciekawe, że ilu widzów, tyle opinii na temat wiodącego instrumentu podczas setu. Dla mnie w ryzach trzymał wszystko Bunio, ogarniający w Lutosphere elektronikę, moi towarzysze rozpływali się nad grą wiolonczelisty, Andrzeja Bauera (uczeń Lutosławskiego), reszcie natomiast najbardziej podobał się Możdżer. Gdzieś na polskich forach mp3 można trafić na radiowy zapis ich koncertu sprzed trzech lat, niemal identyczny co ten w Mysłowicach. Polecam zwłaszcza otwierającą oba sety, psychodeliczną „Intradę”.
Of Montreal Nie jestem zaprzysięgłym fanem formacji z Athens, aczkolwiek czy jest ktoś, komu mógłby nie podobać się ich koncert, noszący wszystkie znamiona udanego show, o jakich tylko słyszałem? Muzycznie bez zarzutu, znakomite zwłaszcza „She′s a Rejector”, „Gronlandic Edit” oraz „The Past Is a Grotesque Animal”. Ale każdego, kto był, miażdżyły zwłaszcza formy parateatralne – a to postać bez twarzy, w powłóczystej, czarnej szacie, a to człowiek-tygrys, że już nie wspomnę o publicznym ogoleniu wąsów wokalisty, Kevina Barnesa. Kiedy byłem mały, rodzice nie zabierali mnie do cyrku, dobrze, że po latach zdołałem nadrobić tę kulturalną zaległość z nawiązką.
Przyjęcie młodych polskich kapel przez widzów Bez zarzutu. Aż chce się grać dla tak dobrej publiki, jak ta w Mysłowicach, nawet jeśli stoi się na widowni.
9
Caribou Wiedziałem, że wymiotą, ale że aż tak? Dan Snaith może i bierze LSD, niemniej jednak nie sposób nie nazwać go geniuszem. Skromny, niepozorny pan po studiach matematycznych (podobno) zapodał na Scenie Leśnej dawkę tak energetycznego math rocka, że – przysięgam – ludzie stali jak głupi z rozdziawionymi paszczami, niczym ten koleś z klipu „Jozin z bazin”. O czym napisać, żeby nieobecni nie zdołowali się ominięciem jednego z najlepszych koncertów roku? Dwie symultaniczne perkusje, na których opierała się reszta instrumentarium. Fantastyczne chórki basisty. I tylko sam Snaith gębowo wyraĄnie odstawał, co zresztą było widać i słychać w przebojowym „Melody Day”. Szkoda też, że nie poleciało zamykające ostatnią płytkę Caribou „Niobe”. A cała reszta – mistrzostwo globu i okolic.
Menomena Dla mnie – koncertowe zaskoczenie roku, dla mojej dziewczyny, prawdopodobnie największej fanki oregończyków w Polsce – ucieleśnienie muzycznych marzeń. Zagrali kapitalnie, dekonstruując piosenkową formę dokładnie tak, jak na płytach, jednak na żywo ich utwory dużo zyskują. Zaczęli idealnym wykonaniem „Strongest Man In The World”, by przez cały koncert nie zejść poniżej pewnego niedostępnego dla zwykłych śmiertelników poziomu. Poleciało praktycznie wszystko, na co czekałem: „Cough Coughing”, „Weird” i moje ulubione „Wet and Rusting”. Tak się gra, proszę Państwa, indie rocka. A moja towarzyszka płakała jeszcze kwadrans po zakończeniu koncertu.
Nastawienie zagranicznych artystów do polskiej muzyki Znakomite! Na większości polskich koncertów, na których bywam, przybyli gościnnie muzycy siedzą najczęściej w grupkach, ze zblazowaną miną popijając drinki i nie interesując się ani trochę tym, co na scenie. Prawdziwe gwiazdy okazują się otwarte na obcą muzykę w większym stopniu, niż można się spodziewać. Chłopaki z Of Montreal koniecznie chcieli wybrać się na Heya, z kolei Brent z Menomeny przemykał pod ścianą na występie Michała Jacaszka. Wypada dodać też, że praktycznie każda z zagranicznych gwiazd bardzo chętnie rozmawiała z przypadkowymi widzami, z uśmiechem pozując do zdjęć i rozdając autografy.
Pani machająca wielkim porcelanowym nosorożcem na koncercie Czesława Mrożek by tego nie wymyślił.
10
Atmosfera Jak zawsze niepowtarzalna.
powrót do indeksunastępna strona

222
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.