powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Autor
Oblężenie, którego nikt nie widział
Kai Meyer ‹Noc żywych straszydeł›
W „Nocy żywych straszydeł”, szóstej części cyklu „Siedem Pieczęci” wracamy do miasteczka Giebelstein, któremu przychodzi przeżywać oblężenie… tajemniczo-magicznie ożywionych strachów na wróble. Byłoby strasznie, gdyby nie za daleko idące autorskie uproszczenia, zmieniające grozę w bzdurę.
Zawartość ekstraktu: 40%
‹Noc żywych straszydeł›
‹Noc żywych straszydeł›
Zaczyna się od śmierci. Właściwie od kłótni młodych przyjaciół, ale to tylko nieistotne wprowadzenie do książki. No więc zaczyna się od śmierci… owcy. Stary pasterz, znany ze skłonności do kieliszka, pędząc na policję, wyjawia spotkanej po drodze młodzieży straszną rzecz: jego ukochana Henrietta została zamordowana przez tkwiącego w niej stracha na wróble. Przerażony pasterz gna dalej, a przyjaciele ruszają sprawdzić te rewelacje. Istotnie, owieczka leży zakrwawiona, zakłuta. Ale stracha nie ma. Nie ma? Ależ jest, tyle że stoi nieco dalej… Na nasypie, między szynami nieczynnego toru kolejowego. A pod jego kapeluszem, schowana w worku, tkwi nabita na pal goła ludzka czaszka z wbitym gwoździem… Magiczne tatuaże na przedramionach Kiry, Lizy, Nilsa i Chryzka znów się pojawiają.
Wkrótce strachów jest coraz więcej, zaczynają otaczać miasteczko, czasem wręcz uniemożliwiając młodzieży bezpieczne (lepiej straszydeł nie dotykać!) przemieszczanie się po okolicy. Jak strachy się poruszają? Autor sprytnie wymigał się od odpowiedzi na to pytanie. Póki bowiem dzieci obserwują stracha, ten tkwi nieruchomo. Wystarczy jednak zamknąć na chwilę oczy lub się odwrócić, by jednonogi znalazł się w innym miejscu, zazwyczaj – bliżej. A nie jest przecież możliwe jednoczesne obserwowanie wszystkich kierunków… Nawet we czwórkę.
I tutaj pojawiają się największe błędy powieści, wynikające z uproszczenia. Zawężając akcję do czwórki przyjaciół, ciotki Kiry, starego archiwisty i kilku jeszcze osób, wylano dziecko z kąpielą. Czy jest bowiem realne, by owego przerażającego fenomenu nie zauważył NIKT więcej z całego miasteczka? Wszak mowa o całej armii (fakt, że póki co schowanej za wzgórzami) nadciągającej do miejskich murów! Tłumie, który błyskawicznie potrafił pojawić się także z innej strony – głęboko w lesie! A jednocześnie – co jest drugim fatalnym uproszczeniem – nie potrafił równie błyskawicznie dotrzeć do miasta, do celu, którym oczywiście były pieczęcie na przedramionach młodych pogromców czarownic, przyciągające zło jak magnes.
Na minus można zaliczyć także banalne rozwiązanie problemu – choć „nareszcie” okazuje się, że dzieci nie są same w stanie zwalczyć sił zła; potrzebna im pomoc dorosłych, zarówno w postaci wiedzy (stary archiwista), jak i „dodatkowych rąk do pracy” (tu nic więcej nie zdradzę). Na plus z kolei zaliczam sięgającą kilkuset lat wstecz intrygę za nim stojącą, która jednak mogła zostać rozszerzona, ba!, mogłaby stanowić oś samodzielnej, porządniejszej książki. Całość, czyli szósty tom cyklu, uznaję jednak za słaby – trzeba założyć klapki na oczy, by nie widzieć niektórych bzdur.



Tytuł: Noc żywych straszydeł
Tytuł oryginalny: Die Nacht der lebenden Scheuchen
Autor: Kai Meyer
Przekład: Roman Niedballa
Wydawca: Videograf II
ISBN: 978-83-7183-432-5
Format: 160s. 125×195mm; oprawa twarda
Cena: 19,90
Data wydania: 6 kwietnia 2007
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

117
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.