powrót do indeksunastępna strona

nr 07 (LXXIX)
sierpień-wrzesień 2008

Pancerz bez ducha
Joel Garreau ‹Radykalna ewolucja›
Człowiek w obliczu wielkich technologicznych zmian to kopalnia ciekawych tematów dla humanistów – socjologów i psychologów, którzy patrząc przez pryzmat zmieniającego się otoczenia próbowaliby odpowiedzieć na fundamentalne pytanie o człowieczeństwo. Tylko jeśli chcecie o tym poczytać, to raczej nie w „Radykalnej ewolucji” Joela Garreau.
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Radykalna ewolucja›
‹Radykalna ewolucja›
Garreau chciał napisać ważną, piękną i mądrą książkę. Uświadomił sobie, skądinąd słusznie, że jego czytelników „nie interesują techniczne bajery (…) dla nich liczy się przede wszystkim drugi człowiek, związki między ludźmi, miłość czy kłamstwo”. Doszedł też do wniosku, że powinien do nich mówić o „kulturze i wartościach – kim jesteśmy, w jaki sposób tacy się staliśmy, dokąd zmierzamy i jakie są motywy naszych działań”, a na tym z kolei zbudował tezę, że „najnowsze zdobycze nauki i techniki pozwalają nam właśnie lepiej rozpoznać naturę człowieka”. We wstępie do „Radykalnej ewolucji” autor obiecuje więc czytelnikowi humanistyczne spojrzenie na postęp technologiczny. Mówi o tym już tytuł książki – kolejny technologiczny, naukowy przełom nie będzie jedynie pomniejszą rewolucją w sposobie życia człowieka, ale prawdziwie radykalną zmianą w zakresie samej istoty człowieczeństwa.
Bardzo piękne zapowiedzi, wzbudzające wielki apetyt i zapewne książka, która człowieka postawiłaby w centrum opowieści o kolejnych zmianach technologicznych trafiłaby w samo sedno większości lęków i oczekiwań związanych z pędzącym postępem. Niestety na zapowiedziach się skończyło, bo „Radykalna ewolucja” jest o czymś zupełnie innym. Wbrew swoim słowom ze wstępu, autor praktycznie w ogóle nie odpowiada – ba! nawet nie stawia takiego pytania – na wątpliwości dotyczące zmiany natury ludzkiej w obliczu postępu.
Swoją opowieść Garreau rozpoczyna od hipotetycznej historii o pewnej dziewczynie, zdolnej, ale stłamszonej studentce, wyobcowanej z powodu swojej inności. Bohaterka tej futurystycznej opowiastki jest „naturalną” – osobą, która świadomie odrzuciła (w tym przypadku bardziej jej rodzice niż ona sama – stąd poczucie wyobcowania) usprawnienia techniki i nie przystaje do swoich rówieśników. A ci są niczym półbogowie: mają piękne, silne ciała, nie odczuwają bólu, komunikują się telepatycznie, mają fotograficzną pamięć i śpią raz na tydzień. W kolejnych rozdziałach Garreau rozwija tę wizję, zajmując się kolejno różnymi pomysłami usprawnienia ludzkiego ciała i umysłu. Tym samym uprawia standardowe poletko popularnonaukowych nowinek z cyklu „gdzieś w Ameryce, w wojskowych laboratoriach, naukowcy przeprowadzają pierwsze testy…”. W „Radykalnej ewolucji” rolę anonimowych pionierów nauki zajmuje wychwalana pod niebiosa agencja DARPA (idealizowana do tego stopnia, że oskarżenia korupcyjne wobec jej szefostwa autor zamienia w żart).
Jednym słowem, choć początkowo Garreau obiecuje, że „skupi się nie na technice, lecz na zarysowującym się kształcie przemian tego, co uchodzi za naturę człowieka”, ostatecznie serwuje czytelnikom typowy przegląd ciekawostek i nowinek ze świata nauki – to samo, co można znaleźć co miesiąc w magazynach w rodzaju „Świata nauki”. A właściwie nie to samo, bo stokroć słabiej napisane. Garreau tylko rzuca pomysłami i nadużywa wykrzykników i przymiotników – kolejne strony aż kipią od „ochów” i „achów”, czasem, dla odmiany, artykułowanych nie przez autora-narratora, a jego rozmówców. Mówiąc w skrócie, Garreau korzysta z najlepszych wzorców amerykańskich seriali w rodzaju „Lost” – leje wodę, zapewnia na każdym kroku, że zaraz pojawi się coś niesamowicie istotnego, ale nigdy do tego nie dochodzi. Zasadność zachwycania się nowoczesną technologią jest zupełnie nie potwierdzona, bo przez całe 200 stron słyszymy tylko orgiastyczne „jakie to wspaniałe”, „to wielka rewolucja”, „jakie to niesamowite” bez żadnych konkretów – czytelnik nie dowie się, w jaki właściwie sposób urwane ręce żołnierza miałyby odrosnąć, kto dokładnie nad tym pracuje, czy to jest w ogóle prawdopodobne, ani czy są jakieś konkretne wyniki badań, pozwalające marzyć o tym w najbliższej przyszłości.
A co z wspomnianymi na początku studentami-supermanami? Ano nic, byli tylko niezgrabnymi statystami mającymi pomóc autorowi w prezentacji marzeń – bo nie konkretnych osiągnięć – współczesnych naukowców. Natomiast jacy właściwie, jako ludzie, są ci homo sapiens sapiens (homo superior?) – autor nawet się nie zająknie. Co myślą, jakie wyznają wartości, jakie mają marzenia, jak usprawnienia ciała wpływają na ich postrzeganie daru życia jako takiego, czy mentalnie są jeszcze ludźmi, czy raczej nową rasą podobną młodemu pokoleniu z powieści „Koniec dzieciństwa” Arthura C. Clarke’a? Nic, kompletnie nic, nawet odrobiny refleksji.
To podstawowa i najistotniejsza wada „Radykalnej ewolucji”, ale można też znaleźć kilka innych. Drażni na przykład propagowana w książce patriotyczno-militarystyczna „moralność”. Otóż DARPA jest agencją pracującą dla wojska, a więc większość rozwiązań technologicznych badanych jest tworzona na potrzeby wojskowości (zresztą pierwszeństwo w czerpaniu korzyści z nauki przez wojsko jest powszechne i w jakimś stopniu naturalne). Garreau przyjmuje więc tą wojskową optykę i, na przykład, zapowiadając kolejny rewolucyjny pomysł mówi „mamy implanty ślimaków i siatkówki, ale dopiero sterowanie ruchami ciała to coś trudnego, a ma OLBRZYMIE ZNACZENIE DLA WOJSKA”. I tyle. Koniec analizowania skutków, koniec omawiania technicznej strony wynalazków – zaczyna się wychwalanie DARPA i wojska. Autor nie tylko w praktycznie wszystkich przykładach technologicznych usprawnień wspiera się zwrotem-kluczem „przydatne dla wojska”, ale idzie dalej. Jak na naukowca, propagatora nauki, o krok za daleko.
Ocierając się o gloryfikację militaryzmu i prezentując klasyczną traumę „post-9/11” stwierdza, że „woli być użądlony przez pszczoły niż wysadzony przez terrorystów” (chodziło o eksperymentalne użycie pszczół w wykrywaniu materiałów wybuchowych jako przykład niebezpieczeństw i efektów ubocznych nowych technologii). Są też inne przykłady zupełnego pominięcia kwestii moralności – choćby (bardzo wychwalane przez autora) buńczuczne zapowiedzi naukowców z DARPA, którzy zapowiadają rozprawienie się ze wszystkimi Jeźdźcami Apokalipsy (zaraza, głód etc.) i nie wahają się zmieniać natury ludzkiej dla swoich partykularnych celów – jeden z naukowców marzy, by pomóc swojej niepełnosprawnej córce. A przecież książka miała zajmować się istotą człowieczeństwa – czy ludzkim, moralnie usprawiedliwionym jest takie przedkładanie prywatnych korzyści nad, bardzo prawdopodobne, negatywne skutki dla ogółu? Czy pożądaną cechą naukowca jest uciekanie od analiz długofalowych skutków swojej decyzji? Aż się prosi o podjęcie tego tematu. Niestety, nie u Joela Garreau.
Można by pastwić się dłużej nad książką, nad niektórymi mało rozsądnymi założeniami, nad uproszczeniami, nad zaściankowością czy iście przedszkolnym podejściem do futurologii polegającym na ekstrapolowaniu tego, co jest dziś, i oglądanie przyszłości oczyma współczesnego człowieka (a właściwie Amerykanina – co też jest bardzo widoczne w książce i miejscami irytujące). Tylko po co kopać leżącego? „Radykalna ewolucja” ani nie wypełnia szumnych zapowiedzi autora, ani nie jest rzetelnym i aktualnym przedstawieniem naukowych nowinek, ani nawet nie jest ciekawie napisana. Nie warto.



Tytuł: Radykalna ewolucja
Tytuł oryginalny: Radical Evolution
ISBN: 978-83-7469-605-0
Format: 146×225mm
Cena: 36,—
Data wydania: 4 grudnia 2007
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

114
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.