Co roku latem miłośnicy Melpomeny mają ten sam problem. Jak pożywić swego ducha, kiedy niemal wszystkie teatry w Polsce są nieczynne? Zdecydowanie odradzam czekanie aż do września. Polecam wybrać się na West End, gdzie sezon teatralny w pełnym rozkwicie.  | Na West Endzie, w samym sercu Londynu, w dzielnicy teatrów, nocnych klubów i kawiarenek życie biegnie swoim własnym rytmem. Uliczni artyści, turyści i riksze wplecione w zatłoczone uliczki tworzą nierozerwalny obraz tej dzielnicy. Do tego kolorowe bilboardy wzywające do obejrzenia wielkich produkcji teatralnych. Niektóre musicale grane są latami, inne znikają po paru sezonach – wszystko naturalnie zależy od sprzedaży biletów. Aby utrzymać spektakl na afiszu, reżyserzy dwoją się i troją. Przepych, blichtr, niejednokrotnie tandeta, ale ubrana w lukrowane stroje i nad tym wszystkim muzyka, jak perła do pełnego obrazu. Przyjrzyjmy się bliżej west endowskim produkcjom, które zachwycają turystów z całego świata. |  |
„Phantom of the Opera” („Upiór w operze”) – musical Andrew Lloyda Webbera wystawiany jest na scenie Her Majesty’s Theatre od 1986 roku. Od tego czasu nieprzerwanie młodziutka chórzystka Christine Daaé urzeka swym pięknym głosem tytułowego upiora, wicehrabiego starającego się o jej względy oraz publiczność zgromadzoną w teatrze. W 1988 roku musical pojawił się na Broadway, a następnie na deskach teatrów na całym świecie – grany był m.in. w Tokio, Sztokholmie, Los Angeles, Toronto i Meksyku. W marcu 2008 roku wystawiono go również w Polsce (Teatr Roma). Zawsze w tej samej scenografii oraz kostiumach i z tym samym plakatem reklamującym widowisko: biała maska na czarnym tle, czerwona róża i tytuł złożony z popękanych liter.  | Plakat przedstawienia
|
W chwili, kiedy Andrew Lloyd Webber komponował muzykę do „Upiora w operze” (1984), był już uznanym twórcą m.in. „Jesus Christ Superstar” (1970), „Evity” (1976) i „Kotów (1981). W 1992 roku królowa Elżbieta II nadała mu szlachectwo, a w 1997 roku powołała do Izby Lordów. W 2000 roku Webber za 85 milionów funtów zakupił 10 teatrów i, wliczając do tego trzy, które już posiadał, stał się tym samym właścicielem 13 najbardziej znanych teatrów oraz niekwestionowanym królem na West Endzie. Według „Sunday Times Rich List 2007” zajmuje on 95. miejsce wśród najbogatszych Brytyjczyków. „Upiór w operze” jest najsłynniejszą sceniczną adaptacją książki francuskiego pisarza Gastona Leroux, opublikowanej na początku XX w. Akcję powieści (osnutą na wydarzeniach autentycznych) autor osadził w Operze Paryskiej. Imponujący gmach opery, zaprojektowany przez Charlesa Garniera (otwarty w 1875 roku) utrzymany jest w stylu barokowym: bogato zdobiony, posiada słynne schody i salon lustrzany. Główny żyrandol waży 6 ton. W 1896 roku żyrandol spadł na publiczność, zabijając jedną osobę, i ten fakt niewątpliwie zainspirował Leroux do wykorzystania go w swojej powieści. Masywny budynek opery został skonstruowany na podziemnej rzece, która do dzisiaj zasila podziemne jezioro. To właśnie tam Eric wywiózł swoją ukochaną, a scena podróży łódką jest kluczową sceną musicalu. Kimże jest Eric? – czytelnik zapyta. To tytułowy upiór, urodzony w arystokratycznej rodzinie geniusz muzyczny. Jest kompozytorem, twórcą muzyki operowej. Jednak jego zdeformowana twarz nie pozwala mu na życie między ludźmi. Odtrącony przez społeczeństwo ukrywa się w podziemiach paryskiej opery. Ta izolacja, która jest efektem wrogości ludzkiej, rodzi w nim zło. Następuje „polowanie” na upiora, jako że nie ma dla niego miejsca w „poprawnym” społeczeństwie.  | Scena na łodzi
|
Musical Andrew Webbera jest najbardziej kasowym musicalem wszech czasów. W 2004 roku Joel Schumacher zrealizował jego wersję filmową. Po „Nędznikach” (Les Misérables) „Upiór w operze” jest drugim w historii najdłużej granym musicalem na West Endzie. Do 31 maja 2008 roku zagrano go 9 tysięcy razy. Ciekawostki: - musical był wystawiany w 124 miastach 25 krajów i obejrzało go ponad 100 milionów ludzi,
- olśniewająca replika żyrandola Paris Opera House jest wykonana z ok. 6000 paciorków zawierających po 35 koralików na każdym sznurze; ma ona trzy metry szerokości i waży tonę; przy pracy nad jej wykonaniem pracowało pięć osób przez cztery tygodnie,
- wykonanie makijażu tytułowemu Upiorowi zabiera dwie godziny czasu, a zmycie go – 30 minut,
- w każdym west endowskim spektaklu bierze udział 130 osób: aktorów, członków orkiestry i osób z obsługi technicznej,
- w musicalu wykorzystuje się 230 kostiumów, 281 świec, 22 razy następuje zmiana sceny.
Her Majesty′s Theatre Usytuowany na West Endzie teatr (w jego obecnej formie) zaprojektowany został przez Charlesa J. Phippsa, a wybudowany w 1897 r., dla Herberta Beerbohma Tree – założyciela Royal Academy of Dramatic Art. Na początku XX w. na deskach teatru wystawiano spektakularne sztuki Szekspira i inne klasyczne dzieła; z czasem, tuż po I wojnie światowej, zaczęto grywać musicale i tak pozostało do dziś.  | Her Majesty’s Theatre
|
Teatr założył architekt i dramaturg John Vanbrugh w 1705 r. jako Queen’s Theatre. Nazwa teatru zmieniała się w zależności od płci osoby panującej. Po wstąpieniu na tron Jerzego I w 1714 r. przemianowano go na King’s Theatre. W I poł. XX w. znany był już jako His Majesty’s Theatre, a po wstąpieniu na tron Elżbiety II w 1952 r. ochrzczono go ostatecznie nazwą Her Majesty’s Theatre. Od 2000 roku teatr jest w posiadaniu Really Useful Group, organizacji założonej przez Andrew Webbera. Luksusowe i okazałe wnętrze budynku wraz z trzema kondygnacjami lóż i bogatym, złotym zdobieniem wokół sceny, jak we francuskim renesansie, stało się idealnym miejscem do wystawienia gotyckiej powieści „Upiór w operze”. Znajdujący się pod sceną oryginalny, wiktoriański mechanizm, zawierający mnóstwo zwisających od sufitu do ziemi lin, pełen belek, bloków na kółkach służących do przewożenia ciężkich rzeczy oraz maszyn zaopatrzonych w łańcuchy do wciągania ciężkich przedmiotów pozostawał przez długi czas praktycznie niewykorzystywany, aż do chwili, kiedy Maria Björnson, projektant kostiumów i scenografii, uruchomiła maszynerię w kluczowej scenie musicalu, w czasie podróży Upiora łódką po jeziorze. Jest wiele powodów, dla których warto obejrzeć „Phantom of the Opera”. Niebanalna historia (jeśli uświadomimy sobie, że upiór istniał naprawdę), przepiękne, barwne kostiumy i dekoracje, lecz przede wszystkim muzyka. To ona rozbrzmiewa długo jeszcze po opuszczeniu widowiska: Softly, deftly, music shall caress you Hear it, feel it, secretly possess you Open up your mind, let your fantasies unwind in this darkness that you know you cannot fight the darkness of the music of the night. To ona oczarowuje, obezwładnia i sprawia, że ledwie po obejrzeniu musicalu ma się ochotę przeżyć tę przygodę raz jeszcze. Jest w niej jakaś magiczna siła… |