powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXXX)
październik 2008

Autor
Wojny klonów: Zakochany w Xenie Vader w czerni je miętówki w krypcie Exara Kuna
ciąg dalszy z poprzedniej strony
Wypada też wspomnieć o polskim wkładzie w fanfilmową galaktykę – najważniejsze są bez wątpienia słynne „Stars in Black” Stanisława Mąderka i niemal równie słynny „Epizod 3: Zemsta Staszka”. Pierwszy z tych filmów łączy wątki starwarsowe, matriksowe i sienkiewiczowskie (z kilkoma innymi nawiązaniami po drodze – tu cytat z „Króla lwa”, tam muzyczka z „Janosika”…), a zagorzali fani zawsze są gotowi obejrzeć go po raz kolejny, recytując równolegle z aktorami ulubione kwestie w rodzaju: „Ścigają nas. [trach!!!] Już nie”. Drugi przedstawia historię Anakina Skywalkera, którego ciężarna Padme zmusza do znalezienia „wreszcie jakiejś roboty”: zetknięcie rycerza Jedi z polskimi licealistami skutkuje jego przejściem na Ciemną Stronę. A w tle pojawiają się Jar-Jar, Staszek szukający producenta swojego pełnometrażowego filmu, no i łódzkie pogotowie, którego – podobnie, jak Hiszpańskiej Inkwizycji – NIKT się nie spodziewa.
Całkiem zabawny jest też filmik o bezpretensjonalnym tytule „Gwiezdne wojny – parodia”, łączący dłuższe sceny animowane komputerowo z ujęciami aktorów parodiujących Luke’a, Leię i Hana. Wyjaśnia się w nim tajemnica świszczącego oddechu Dartha Vadera, a najbardziej zapadają w pamięć sceny odpalania papierosa od silników Sokoła Milenium i wyczerpanie się baterii w mieczu świetlnym. Dzięki całkowitej rezygnacji z dialogów autorzy tego fanfilmu uniknęli zmory wielu polskich produkcji amatorskich, czyli sztywnego recytowania kwestii.
Niemal równie słynne co „Gwiazdy w czerni” są dwie fanowskie produkcje: „Epizod 13” (nie mylić z „Epizodem XIII”, w którym to dwóch małych chłopców niezdarnie okłada się mieczami świetlnymi na jakiejś łące) oraz „Krypta Exara Kuna”. Łączy je jedno: wielkie oczekiwania fanów… i wielkie rozczarowanie. „Epizod 13” miał premierę w 2001 roku, a już dwa lata wcześniej polski fandom zelektryzowała informacja, że „nasi coś kręcą”. I że mają dostęp do greenscreenu oraz do innych profesjonalnych wynalazków. Efekt nie spełnił oczekiwań, choć widać, że twórcy bardzo się starali. Co prawda nie chciało im się nawet uszyć szat Jedi i biegali po planie w strojach karateków, ale to jeszcze można by im wybaczyć. Gorzej, że całą sprawę położyły drewniane aktorstwo i scenariusz, z którego zrozumiałam tylko, że byli jacyś padawanowie i walczyli z kimś złym. Chaotyczny montaż uniemożliwił mi pojęcie sensu całej akcji. Jakaś walka na nadmorskim murku, jakieś uprowadzenie (mój ulubiony cytat: „Dlaczego mnie nie obudziłeś, kiedy porywano naszych przyjaciół?”)… Dodatkowo film cierpi na chorobę większości polskich fanowskich produkcji, czyli niedostatek aktorów starszych niż 20 lat, co w przypadku mistrzów Jedi wypada nader nieprzekonująco.
„Krypta Exara Kuna” jest jeszcze gorsza i choć mizerne wykonanie (kabina statku zrobiona z kartonowych pudeł pomalowanych markerem, stroje w rodzaju waciaka, koszulki klubowej i kasku motocyklowego itp.) nieźle sprawdziłoby się jako żart, to rozciągnięta ponad wszelką rozsądną miarę długość tego tworu zirytowała chyba wszystkich widzów, dodatkowo rozczarowanych faktem, że intensywna kampania promocyjna nie znalazła odbicia w jakości dzieła, a trailery sugerowały zupełnie inny film (ani jedna scena z nich nie pojawiła się w „Krypcie”!). Treścią akcji jest wyprawa wojownika i jego robota na planetę, gdzie znajduje się tytułowa krypta. Większość czasu zajmuje ich niekończący się marsz przez park miejski – ujęcia, w których przez kadr przebiega piesek lub mężczyzna uprawiający jogging, byłyby nawet śmieszne, gdyby całość trwała trzy minuty, a nie dwadzieścia. Niestety, robić sobie żarty (z widzów) też trzeba umieć.
3. Klej i nożyczki w akcji.
Pora teraz na inny rodzaj fanfilmów, mianowicie na te powstałe z przemontowywania scen z filmu. Bardzo specyficznym przykładem jest „The Phantom Edit” – alternatywna wersja Epizodu I, z której niemal całkowicie usunięto znienawidzoną przez wielu fanów postać Jar-Jara oraz sporo innych scen (na przykład większość akcji na Tatooine), a także inaczej zmontowano wiele ujęć walki. Przed epoką YouTube film ten okrył się sławą z powodu niebanalnego sposobu dystrybucji: przebrany za Vadera twórca wręczał nagranie w umówionym miejscu sprawdzonym osobom w zamian za czystą kasetę wideo. Obecnie „Phantom Edit” można znaleźć w sieci, jednak mnie osobiście mocno rozczarował, szczególnie bezsensowne mieszanie kadrów z poszczególnych scen walki Qui-Gona i Obi-Wana z robotami (przed mostkiem stacji kosmicznej, na ulicy w Theed, w hangarze itp.). Poza tym żart z powtarzaniem przez wicekróla „What did you say???” już od trzeciego użycia staje się nudny.
„TIE-tanic” opowiada o zagrożeniu, które dla „Gwiezdnych wojen” jako najbardziej kasowego filmu w historii stanowi „Titanic”, o czym dyskutują Vader i oficerowie na Gwieździe Śmierci – co ciekawe, używając niemal tych samych słów, co w oryginalnym filmie. Rezultatem jest zatopienie transatlantyku przez Imperium. Mimo jakości technicznej dalekiej od ideału (wypowiedzi postaci źle zsynchronizowane z ruchem ich ust, wyraźnie widoczny komputerowy kolaż w scenie ataku) film jest godzien obejrzenia.
„Xena Wars” to niezwykle pomysłowo zrobiony montaż ujęć z serialu o wojowniczej księżniczce, dopasowanych do ścieżki dźwiękowej ze zwiastuna Epizodu I.
• • •
Istnieje jeszcze mnóstwo innych fanowskich filmów – wystarczy zresztą odnaleźć na YouTube dowolny z wymienionych w tym tekście tytułów, by obok zaraz wyświetliła się cała lista związanych tematycznie dziełek. Całkiem zabawne są na przykład króciutkie „The Fate of the Duel” (pojedynek, do którego nie doszło z przyczyn technicznych) czy „Japońska policja kontra Darth Vader”. Istnieją też nagrania składające się głównie z mniej lub bardziej profesjonalnego machania mieczem świetlnym w dojo lub w parku miejskim, niekiedy z podłożoną muzyką Johna Williamsa: bardziej znane to „Final Reunion”, „Ryan vs Dorkman” i „New World: Final Training”. Interesująco wygląda trailer „Beginning of an End” – turecki film o Jedi i Sithach (jakżeby inaczej), wykorzystujący piękne plenery; walki na miecze świetlne są również bez zarzutu.
W podsumowaniu można powiedzieć, że aby stworzyć dobry fanfilm, trzeba scenariusz dopasować do posiadanych środków technicznych. Brak aktorów i dekoracji można zastąpić benedyktyńską cierpliwością przy robieniu filmowych składanek ze scen oryginalnego filmu (i ewentualnie innych), ale przede wszystkim trzeba mieć POMYSŁ. W dodatku fani stają się coraz bardziej wymagający: jeszcze kilka lat temu wystarczyło dwóch adeptów kendo czy innej zbliżonej sztuki walki, okładających się mieczami świetlnymi w dowolnym otoczeniu, dziś nie podbije się serc widowni bez porządnej scenografii i co najmniej znośnego aktorstwa.
Linki:
The Official SW Fan Film Awards – lista nagrodzonych:
http://starwars.wikia.com/wiki/The_Official_Star_Wars_Fan_Film_Awards
Lego Wars: The Han Solo Affair: http://pl.youtube.com/watch?v=WTmuROV842w
Star Wars: Relevations cz.1: http://pl.youtube.com/watch?v=6fwQTHYTJQA
Gwiezdne wojny – parodia: http://pl.youtube.com/watch?v=qk-ah7kcMw8
Japońska policja kontra Darth Vader: http://pl.youtube.com/watch?v=IV_e_knw1zo
No i na koniec… (to nie fanfilm, lecz produkcja telewizyjna, ale po prostu NIE można tego nie zobaczyć!)
Robot Chicken: http://pl.youtube.com/watch?v=6JKB57nFEV0
powrót do indeksunastępna strona

15
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.