barman krzyczy przy drzwiach dobranoc i wyrzuca nas na brzeg pościeli pachnącej krochmalemmamy plecy po to aby się sobie oprzeć i oczy do zawracania z drogistarczy nas na godzinę może dwie potem w milczeniu rozejdziemy się autostradą nabiega krwią za zębami niedomknięta furtka przez którą będę cię odwiedzał jakie to ma znaczenie że spinasz włosy na wysokości do której nigdy nie dotarłem masz mnie na krótko przed opuszczeniem ramiączek za cenę cienia przy uchu i tego poniżej co nazywają przypływem nie będę kłamał przecież w oparciu o ścianę jesteś statyczną kobietą kiedy mnie pierwszy raz upuściłeś w sam środek miasta szepcząc na kościach kobiety zawsze wypada szóstka nie wierzyłam szczęściu przypadkom i kazaniom szerokie źrenice przepuszczały dużo światła w kasynach rolowałam pończochy na podobieństwo kobiety wypatrzonej z tłumu grałam o wszystko po trzykroć pas zaczyna się ściemniać nad partią kart szuler wdycha kiery czas do domu mój mniejszy brat mężczyzna wyszedłeś z potłuczonym kolanem do babci lepkimi krówkami usypaną ścieżką po zapach spirytusu i bandaże jak weteran wojny na ogryzki po medal za zakrętem wznieciłeś bunt o paliwo papierosy i gin w każdym porcie inna dziwka żuła twoje imię nad gazetą po wakacjach zostały nawroty prześcieradła jak całuny religie w tabletkach ołtarzyki ze zdjęć i mchu moja ty mrówkoważkobiedronko wdeptana w asfalt dryfujemy między stolikami odpierając falę dymu wentylator znosi nasze twarze ku sobie przepowiadam kolizję kieliszków wymyślonych od ręki imion przekręconych szwów barman krzyczy przy drzwiach dobranoc i wyrzuca nas na brzeg pościeli pachnącej krochmalem mamy plecy po to aby się sobie oprzeć i oczy do zawracania z drogi starczy nas na godzinę może dwie potem w milczeniu rozejdziemy się autostradą ciało mężczyzny składa się z kobiet kiedy stawałam się pisałeś na maszynie długie opowiadanie o tym jak żebro strąciło drzewko cytrusowe z balkonu boli najbardziej gdy ruszasz odpadłam od ciebie jak tynk w talerz zupy nieproszona i nieoczekiwana rysując patykiem wąwóz na czole wszystko jedno podzielone na dwoje |