Ostatnimi czasy dość bacznie przyglądam się statystykom nowo powstałej esensyjnej grupy na portalu Last.fm. Liczby mówią jasno – krewni i znajomi naszego portalu bardzo chętnie słuchają Becka i Metalliki. Niech zatem zdanie „W dzisiejszym odcinku cyklu przyjrzymy się nowym klipom tej dwójki wykonawców” posłuży za zwięzłe zaproszenie do lektury. Jak on to robi, że każda jego płyta, każdy singiel i każde wideo wymiatają, niezależnie od pory roku, nastrojów społecznych i partii rządzącej? Beck Hansen pokazał się światu w 1994 r., triumfalnie wchodząc na szczyt z piosenką „Loser” i słowami „I’m a loser baby, so why don’t you kill me” na ustach. Od tej pory czy tego chce, czy nie, zawsze wymieniany jest w gronie najwybitniejszych wizjonerów współczesnej muzyki, który, wzorem Davida Finchera, nigdy jeszcze niczego nie spieprzył. Udało mu się także z albumem „Modern Guilt” – pół godziny konkretnej, neofolkowo-progresywno-rapowej zabawy. Teledysk do piosenki „Gamma Ray” jest oczywiście świetny; oglądając go, mam wrażenie, że wszyscy twórcy, których filmy pojawiły się w zbiorze „Antologia polskiej animacji eksperymentalnej” (Polskie Wydawnictwo Audiowizualne, 2008) postanowili zjednoczyć siły i wypuścić na rynek artystycznego mixtape’a. Może nie jest to poziom obrazka do „Deadweight”, ale i tak kłaniamy się i prosimy o jeszcze. Ekstrakt: 80% METALLICA – „THE DAY THAT NEVER COMES” Niemile zaskoczeni historią torturowania irackich zakładników w rytm „Enter Sandman”, muzycy Metalliki postanowili odgryźć się i nakręcić klip antywojenny. Szczęśliwie udało im się uciec od patosu i żenady, w wyniku czego filmik do „The Day That Never Comes” skutecznie przykuwa uwagę przez osiem długich minut. Teledysk jest statyczny, ale pełen emocji, budujący napięcie, które ze zdwojoną siłą uderza podczas zaskakującego finału. Czekaliście na inne rozwiązanie? Ja też. Dobra, prowokująca do myślenia robota, ale i tak klip do „St.Anger” był lepszy. Ekstrakt: 70% KATY PERRY „I KISSED A GIRL” & LYKKE LI „BREAKING IT UP” Będę z Wami szczery: oba klipy nie wyróżniają się niczym poza faktem, że to prawdopodobnie najbardziej seksowne muzyczne obrazki roku. Część męskich czytelników woli brunetki – dla nich zatem trzy minuty uczty dla oka przy nieskromnym udziale podbijającej szturmem amerykańskie listy przebojów Katy Perry. Subtelna i zmysłowa blondyneczka – oto młodziutka Szwedka, Lykke Li. A zatem, panowie, wyślijcie swoje dziewczyny do sklepu i rozkoszujcie się tym, co najpiękniejszego dał nam rok 2008. Może akurat skończyło się Wasze ulubione piwo, a w lodówce oprócz margaryny na półkach znajdziecie tylko przeterminowane jogurty. A jeśli jest pełna, w takim razie na pewno psu chce się na dwór. Ekstrakt: 50% THE VERVE – „LOVE IS NOISE” No ładnie. Wracać po jedenastu latach i wcale udaną piosenkę ozdabiać połączeniem reklamy telewizorów, “Zaklętą w sokoła”, najgorszymi fragmentami “What Comes Around… Goes Around” oraz spotem zachęcającym do spędzenia zimowych wakacji w Alpach? Nie tego się po was, Ashcroft, spodziewaliśmy. Ekstrakt: 20% Straszne. Przed chwilą obejrzałem twór, wyglądający jakby za kamerą stała przygłupia studentka ASP w fioletowych rajstopach i włóczkowej czapce, która z pewnością chce być najfajniejszą dziewczyną na roku. Co to, kurde, jest: jakieś nędzne połączenie Animal Collective, amatorskiego teatru i oblanej pracy zaliczeniowej z pierwszego roku intermediów? Dopiero potem uzmysłowiłem sobie, że ta pani na klipie popełniła onegdaj jedną z najoryginalniejszych polskich płyt dekady, wyzwalając piosenkę poetycką z kajdan Magdy Umer i Wolnej Grupy Bukowina. Teledysk miał być zapewne w założeniu skierowany do wielkomiejskiej grupy odbiorczyń, wpatrzonych jak w obrazek w PJ Harvey i ostatni numer „Wysokich Obcasów”. Do bohaterek książek Dzido, Drotkiewicz czy Masłowskiej, przeglądających się w pikselowych obrazkach Endo. Wyszło kuriozum, które trudno ogarnąć nawet po ćwiartce wódki. Podobno nowa płytę Peszek podpisze pseudonimem Maria Awaria. Profetyzm to czy przyznanie się do winy? Ekstrakt: 10% |