Adama Sandlera wielu kojarzy się głównie z komediowymi rolami, w filmach pokroju „Billy’ego Madisona” czy „Kariera frajera”. Co prawda w ostatnich latach próbował urozmaicić swój repertuar, ale w „Nie zadzieraj z fryzjerem” wraca do początków kariery w najgorszym możliwym stylu.  |  | ‹Nie zadzieraj z fryzjerem›
|
Zohan, superszpieg izraelskiego wywiadu, marzy o emeryturze. Nie żeby był już zramolały czy coś, wręcz przeciwnie – siły witalne aż w nim kipią. Po prostu Zohan ma dość wojaczki i chciałby się zająć swoją prawdziwą pasją – fryzjerstwem. Oczywiście takie marzenie nie znajduje zrozumienia ani u przełożonych, ani u przyjaciół, ani nawet u rodziców, którym zawód fryzjera jednoznacznie kojarzy się z homoseksualizmem. Jedynym wyjściem jest więc upozorowanie własnej śmierci i emigracja. Dokąd? Tam, gdzie spełniają się marzenia – do USA! Do tego momentu film jest jeszcze strawny. Owszem, rozrywka to niskich lotów i, powiedzmy to sobie szczerze, zwyczajnie głupia, ale można tam znaleźć kilka śmiesznych momentów. Śmieszy izraelski akcent, jest kilka nienajgorszych scen rodem z „Hot Shots!”, a i sam pomysł opozycji „twardy facet z marzeniem o fryzjerstwie” mógłby zostać zabawnie rozegrany. Zresztą początek przygody Zohana w Stanach też zapowiada się znośnie, bo bohater trafia do środowiska emigrantów palestyńskich, więc też jest się z czego śmiać… Jeśli się umie rozśmieszyć. Twórcy filmu mieli niezły pomysł, znaczny potencjał, zresztą nawet Sandler da się oglądać i nie irytuje. Problem w tym, że zamiast wykorzystać wszystkie zalety, obśmiać zderzenie kultur i animozje między nimi (albo ich brak – co jest zaskoczeniem dla „świeżych” emigrantów), albo chociaż zrobić głupio-pocieszne widowisko w stylu ZAZ, twórcy „Nie zadzieraj z fryzjerem” – m.in. popularny ostatnio Judd Apatow – wykorzystują najbardziej prostacki amerykański humor. Zohan kopuluje więc z praktycznie każdą kobietą, najchętniej ze staruszkami po 80-tce, ociera się biodrami o klientki salonu, składając przysięgę chwyta się za penisa, opowiada o swoim wielkim owłosieniu łonowym, sika do kuwety kota (i na kota), pierdzi, beka, rzyga (no dobra, nie on, ale puszczania pawia oczywiście zabraknąć nie mogło) i tak dalej, i tak dalej. Owszem, podobne rzeczy robili i Leslie Nielsen, i Charlie Sheen, ale – przynajmniej na początku – pewne granice przekraczane nie były, a humor opierał się głównie na purnonsensie, „pierdzenie” było tylko dodatkiem. Dzisiaj dowcip kloaczny dominuje, jest clou całej fabuły, a „Nie zadzieraj z fryzjerem” jawi się, wraz z „ Superhero” czy „ Poznaj moich Spartan”, doprawdy „godnym” następcą „Strasznego filmu”. A najgorsze jest to, że żelazna konsekwencja twórców i swoista logika rozwoju gatunku każą podejrzewać, że z czasem będzie tylko gorzej…
Tytuł: Nie zadzieraj z fryzjerem Tytuł oryginalny: You Don't Mess with the Zohan Obsada: Adam Sandler, John Turturro, Emmanuelle Chriqui, Nick Swardson, Lainie Kazan, Rob Schneider, Dave Matthews, Kevin Nealon, Robert Smigel, Chris Rock, Mariah Carey, John McEnroe, Todd Holland, Dennis Dugan, Dom DeLuise, Kevin James, Henry WinklerRok produkcji: 2008 Kraj produkcji: USA Dystrybutor: UIP Data premiery: 12 września 2008 Czas projekcji: 113 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 30% |