powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXXX)
październik 2008

Autor
Światła na scenę: Luke i jego Cień
O tej scenie z „Imperium kontratakuje” często się zapomina. Z pozoru bowiem nie pasuje ona do całej przygodowej fabuły gwiezdnej trylogii. Scena dziwna, mroczna, sugestywna, w gruncie rzeczy intrygująca, ale na tyle odmienna, że często wyrzucana z pamięci po zakończeniu filmu.

Dyskutujemy o nich, przeżywamy, wspominamy, raz po raz wracamy do dawnych filmów właśnie dla nich. Dla konkretnych scen. Zadziorne dialogi, efektowne ujęcia, przejmujące aktorskie kreacje, prześmieszne gagi. Wzruszające, przerażające, pobudzające do refleksji. Niezapomniane. Poprosimy światła na kolejną scenę.

‹Gwiezdne wojny: część V – Imperium kontratakuje›
‹Gwiezdne wojny: część V – Imperium kontratakuje›
Niesłusznie, bo to scena bardzo ważna – to ona bowiem w dużej mierze zdecydowała o tym, że trylogia Lucasa przestała być postrzegana jedynie jako „komiks na ekranie”, a zaczęto w niej szukać głębszych treści.
Chodzi o epizod ze szkolenia Luke’a na Dagobah, gdy na polecenie Yody wchodzi on do pewnej jaskini… Yoda mówi, że to miejsce należy do Ciemnej Strony Mocy. Na pytanie Luke’a, co tam znajdzie, Mistrz odpowiada „Tylko to, co zabierzesz ze sobą”. Pomimo słów Yody „Broń nie będzie ci potrzebna”, Luke bierze swój miecz świetlny i wchodzi do groty. Przedziera się przez mroczne korytarze, wtem coś zauważa (widać to na jego twarzy) – a widz słyszy charakterystyczny oddech. Vader! Luke pierwszy dobywa miecz. Po krótkiej walce, ukazanej w zwolnionych ujęciach w nieco onirycznej formie, pokonuje swego przeciwnika. Z odciętej głowy opada maska – widzimy, że pod nią kryje się twarz. Twarz Luke’a…
Yoda, na zewnątrz, ze smutkiem pochyla głowę.
• • •
Źródło: http://www.wallpaperpimper.com/
Źródło: http://www.wallpaperpimper.com/
Kim była postać, którą spotkał Luke? Dlaczego miała jego twarz? Dlaczego, pomimo zwycięstwa w walce, Yoda smutnieje, a sam Luke przyznaje się do porażki?
Aby odpowiedzieć na te pytania, należy sobie przypomnieć, jak dużą wagę przywiązywał Lucas do nadawania głębszego charakteru swoim uznawanym za przygodowe opowiastki dla młodzieży filmom… Po pierwsze – cały przegląd nawiązań religijnych. Moc kojarzy się z taoizmem – zakłada on bowiem istnienie siły życiowej przenikającej wszelkie organizmy i otaczającej cały świat. Harmonię z tao-Mocą można osiągnąć przez trening duchowy niczym trening Jedi. Buddyzm Zen nakazuje z kolei praktyki medytacyjne, pozwalające na zespolenie się z wszechświatem, co przypomina szkolenie Luke’a na Dagobah (nawiasem mówiąc, nawet nazwa tej planety jest pojęciem buddyjskim). A na dodatek ceremonia pogrzebowa z „Powrotu Jedi” kojarzy się z hinduizmem, a niepokalane poczęcie Anakina Skywalkera z „Mrocznego widma” – oczywiście z chrześcijaństwem.
Pamiętamy też, że Lucas niejednokrotnie przywoływał nazwisko antropologa kultury Josepha Campbella. Campbell studiował literaturę i psychologię, dochodząc do wniosku, że wszystkie mity i epickie opowieści są zakorzenione w psychice i tak naprawdę próbują poprzez kulturę wyjaśniać zjawiska społeczne i duchowe. To archetypy – elementy zbiorowej podświadomości, których źródłem są utrwalone w psychice zapisy powtarzających się przez wiele pokoleń doświadczeń. Po ludzku mówiąc – wszyscy podświadomie rozpoznajemy pewnego rodzaju symbole, zawarte w mitach i legendach, które są wspólne dla całej ludzkiej społeczności (może to być opozycja dobrej i złej natury, wędrówka, motyw Mędrca). Na takich właśnie symbolach George Lucas zbudował fabułę „Gwiezdnych wojen”. Pojęcie archetypu wywodzi się z teorii psychoanalizy, tworzonej m.in. przez Zygmunta Freuda i rozwijanej przez Carla Gustawa Junga. Z Freuda Lucas wziął relację ojciec-syn, z prac Junga – właśnie ową jaskinię.
W pismach Junga figuruje pojęcie Cienia. Cień – to właśnie archetyp, odrzucona, wyparta przez nas mroczna część naszej natury, stłumione pragnienia i niecywilizowane impulsy. Nasze ego wyparło Cień ze świadomości (owo wyparcie najczęściej ma miejsce w dzieciństwie), który jednak nadal funkcjonuje w podświadomości (manifestuje się na przykład w snach).
Luke w jaskini spotyka więc właśnie personalizację swojego Cienia. Nieprzypadkowo ma on postać Vadera – wówczas dla Luke’a symbolu zła, nieprzypadkowo też ma twarz Luke’a – bo to część niego samego. Dlaczego Luke przegrywa, podnosząc miecz na swój Cień? Przecież z pozoru zwycięża w ten sposób istniejące w nim zło. Nie – bo to nie jest droga do zwycięstwa nad Cieniem. Czy tego chcemy, czy nie, Cień jest integralną cechą naszej natury, częścią nas. Niszczenie go jest niszczeniem samego siebie, nie można też od niego uciec. Jedyne słuszne rozwiązanie to jego asymilacja i akceptacja. Dopiero przez uznanie istnienia tej mrocznej części natury i przeniesienie jej do świadomości możemy stać się w pełni sobą. Najwyraźniej takie samopoznanie było ważną częścią treningu Jedi – a Luke nie zdał tego egzaminu. Czy dlatego później poniósł klęskę na Bespin?
Istnieje też inna, prostsza interpretacja tej sceny. Według informacji pochodzących z Rozszerzonego Wszechświata, na Dagobah niegdyś jeden z Jedi z rasy Yody pokonał Mrocznego Jedi z Bpfasshi, który umarł właśnie w jaskini. Od tego czasu Ciemna Strona Mocy jest bardzo silna w tym miejscu, a Vader z twarzą Luke’a był po prostu jej manifestacją. Nie wyjaśnia to niestety, na czym miałaby polegać próba Luke’a i dlaczego on właściwie ją przegrywa. Natomiast interpretacja jungowska wyjaśnia wszystko doskonale. No i oczywiście mile też łechce nasze poczucie wartości. W końcu oglądaliśmy prawie 30 lat temu nie jakieś tam kosmiczne wojny, tylko poważną psychoanalityczną rozprawę.
powrót do indeksunastępna strona

19
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.