powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXXX)
październik 2008

Autor
P jak Pomysł i P jak Pośpiech
Philip José Farmer ‹Gdzie wasze ciała porzucone›
Po latach powraca na nasz rynek książka „Gdzie wasze ciała porzucone”, będąca początkiem pięciotomowego cyklu „Świat Rzeki”. Przed dekadą MAG przerwał wydawanie po drugim tomie, teraz zapowiada się jednak na to, że będziemy mogli przeczytać całość. I bardzo dobrze, bo sądząc po pierwszej części, cykl Philipa José Farmera wart jest zainteresowania.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Gdzie wasze ciała porzucone›
‹Gdzie wasze ciała porzucone›
Pewnego dnia wzdłuż brzegów gigantycznej rzeki budzą się ludzie, którzy niegdyś zmarli na Ziemi. Cejlończycy z dziesiątego wieku leżą obok Majów, Sumerowie obok prekolumbijskich Samoańczyków. Wszyscy są nadzy i pozbawieni owłosienia, a do rąk mają przywiązane metalowe pojemniki, które, użyte w odpowiedni sposób, dostarczają pożywienia. Jednak o tym wskrzeszeni dowiadują się dopiero później. Najpierw, co oczywiste, następuje moment paniki – bo w końcu nie wiadomo, raj to czy piekło? A może jeszcze inny świat?
Jest to pomysł prosty, a jednocześnie dający autorowi niesamowite możliwości. Można bowiem dowolnie łączyć ze sobą kultury, można wpleść w akcję słynne postacie historyczne, można wreszcie zbudować intrygę opartą o próbę wyjaśnienia, kto i po co wszystkich tych ludzi wskrzesił. I Farmer wykorzystuje każdą z tych możliwości – na przykład głównym bohaterem czyni Richarda Burtona, postać jak najbardziej autentyczną.
W dawnym życiu podróżnik, odkrywca, lingwista, a po trosze także i oszust; teraz, w nowej rzeczywistości, Burton staje się naturalnym przywódcą grupki niepokornych łazarzy, którzy zamierzają dotrzeć do źródeł Rzeki i zdemaskować tajemniczych wskrzesicieli. Richard jest osobowością skomplikowaną, a przez to ciekawą. Z jednej strony to człowiek, który potrafi wyjść poza ograniczenia swojej epoki (jako ateista bez większego problemu akceptuje fakt, że zmartwychwstanie nie jest dziełem Boga, lecz jakiejś bardzo zaawansowanej cywilizacji), z drugiej zaś strony czasem zachowuje się jak typowy przedstawiciel wiktoriańskiej socjety, butny i nieznoszący sprzeciwu pan świata. Męskie postacie drugoplanowe także sprawdzają się nieźle: jest wśród nich delikatny intelektualista, jest Żyd, który nie potrafi wyzwolić się z traumy obozu koncentracyjnego, jest wreszcie okrutny Herman Göring. Pojawiają się nieuniknione konflikty, zawiązują pierwsze przyjaźnie… I tutaj przychodzi czas na pierwsze „ale”.
Bo choć interakcje pomiędzy bohaterami zapowiadają się ciekawie, to brakuje im pogłębienia. Nie wyszły też autorowi postaci kobiece – nawet jeśli którejś z nich uda się na chwilę zaistnieć jako intrygująca osobowość, to prędzej czy później zostaje ona sprowadzona do roli łóżkowej partnerki czy też, w wersji bardziej romantycznej, do roli heroiny ratowanej z łap paskudnych wrogów. Ponadto blado wypadają nieludzie (bo w świecie Rzeki zdarzają się i tacy). Monat Grrautut, przedstawiciel pozaziemskiej cywilizacji, jest sympatyczny, ale zdumiewająco ludzki, jego inność sprowadza się właściwie tylko do wyglądu. Drugimi nieczłowiekiem (czy może raczej niezupełnie człowiekiem) jest małpolud Kazz – ten z kolei nie wychodzi poza schemat wiernego dzikusa. Szkoda, że w obu przypadkach autorowi zabrakło pomysłu, jak przekonująco pokazać obcość.
Jednak największym grzechem powieści jest powierzchowność. Zwłaszcza w drugiej połowie książki akcja pędzi w ekspresowym tempie, a autor miota głównym bohaterem z miejsca na miejsce wzdłuż brzegów Rzeki. Stąd tak naprawdę żadnej z przedstawionych tu kultur nie poznajemy dobrze. Zazwyczaj czytelnik dostaje tylko opis strojów i uzbrojenia, parę słów o języku, czasem coś o obyczajach i hajda, Richard dalej rusza w drogę. Pośpiech mści się na nastroju, bo aż chciałoby się czasem, aby autor zatrzymał się dłużej i poopisywał owe wspomniane w biegu niedostępne górskie szczyty czy inne krajobrazy. Szybkie tempo źle działa także na napięcie – zdarza się na przykład, że Richard zbyt łatwo dowiaduje się czy też domyśla różnych rzeczy.
Wszystko to, jak sądzę, spowodowane jest chęcią pokazania czytelnikowi jak najwięcej z wymyślonego świata. I ja tę chęć rozumiem, bo świat jest naprawdę ciekawy, ale właśnie dlatego lepiej smakować go po kawałku. Dlatego też mam nadzieję, że w kolejnych tomach autor nieco zwolni. Bo na razie efekt jest taki, że książkę co prawda czyta się gładko i z przyjemnością, ale po zakończeniu lektury pozostaje uczucie niedosytu.



Tytuł: Gdzie wasze ciała porzucone
Tytuł oryginalny: To Your Scattered Bodies Go
Przekład: Piotr W. Cholewa
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-098-3
Format: 240s. 125×195mm
Cena: 25,—
Data wydania: 8 sierpnia 2008
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

66
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.