powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXXX)
październik 2008

Nostradamus w świecie S/M
Judas Priest ‹Nostradamus›
Judas Priest to bezsprzecznie jeden z najbardziej kiczowatych zespołów heavymetalowych świata. Oczywiście w sensie image’u rodem ze sklepu dla fanów pieszczot sado-maso, bo muzykę grają świetną, co udowodnili na najnowszej płycie „Nostradamus”. Jej słuchanie sprawia równie perwersyjną przyjemność co skórzane wdzianka.
Zawartość ekstraktu: 90%
‹Nostradamus›
‹Nostradamus›
Skąd to porównanie? Ano stąd, że zabawy w stylu S/M nie wszystkim odpowiadają, a i trzeba mieć w tym wprawę, by się trwale nie uszkodzić. Tak samo jest z najnowszym dziełem Judasów. Ta płyta to zabawa dla dużych chłopców. Nagrana z epickim zadęciem, przemyślana i… długa. Projekt składa się bowiem z dwóch kompaktów, na których bogowie metalu oddają hołd Nostradamusowi, wizjonerowi i prorokowi, a obecnie ikonie popkultury. Rozmach, z jakim album został nagrany, wprost poraża: patetyczne unisona, aktorsko brzmiący śpiew Roba Halforda, ocierający się czasem o manierę operową, a wszystko to wzbogacone partiami chóru i orkiestry. Fani klasycznego metalu będą wniebowzięci, reszta już niekoniecznie.
Patos, jakim okraszone są poszczególne utwory, może co mniej odpornego słuchacza przyprawić o nerwowy tik oka. Choć uczciwie trzeba przyznać, że materiał jest, wbrew pozorom, bardzo różnorodny. Nie zabrakło więc szaleńczych riffowych galopad („Prophecy”), podniosłych, posępnych hymnów („War”) i uspokojenia w postaci ballad („Lost Love”). Poszczególne utwory połączone są krótkimi, nastrojowymi wstawkami czy to delikatnej gitary, syntezatorów, czy po prostu orkiestry. Dzięki temu ani przez chwilę nie zapominamy, że mamy do czynienia ze spójną opowieścią.
Album został również odpowiednio podszlifowany od strony produkcyjnej. Judas Priest brzmią jak za starych dobrych czasów, ale jakość nagrania nie ustępuje współczesnym twórcom. Dźwięk jest bardzo mięsisty, co najlepiej słychać w takich killerach jak singlowy „Nostradamus”, w którym każdy instrument jest wyraźnie słyszalny, a jednocześnie całość jest tak energetyczna, że po prostu nie sposób opanować headbangingu. Takich rodzynków jest więcej. Jak na porządny concept album przystało, nie obyło się bez smaczków producenckich, takich jak dźwięk bicia dzwonu w „Death” czy robiące potężne wrażenie odgłosy walki w „War”.
Szkoda tylko, że muzycy nie dali rady utrzymać napięcia przez cały czas. Choć pierwsza płyta po prostu miażdży, udowadniając, że mówiąc „Judas Priest”, wciąż należy myśleć „Bogowie Gitary”, to jednak w drugiej części ciśnienie nieco spada, a utwory stają się mniej nośne i bardziej monotonne. Na szczęście pod koniec forma kompozytorska wraca i na finał dostajemy dwa ciosy prosto w szczękę w postaci wspomnianego „Nostradamusa” i okraszonego powodującą ciarki na plecach solówką „Future of Mankind”.
Choć każdy z członków zespołu wykonał tu kawał porządnej pracy, to bezsprzecznie głównymi bohaterami całości są Halford i gitarzysta Glenn Tipton. Ten drugi zresztą jest współproducentem płyty. Może to dzięki temu zwrócono szczególną uwagę by gitary były wyraźne i wręcz zmiatały słuchacza. Halford natomiast udowodnił, że pomimo swojego wieku wciąż posiada nawet nie kawał, a kawalisko potężnego głosu. Z taką pasją nie śpiewał chyba nawet za czasów swej młodości.
Po tych wszystkich superlatywach chyba nie muszę wspominać, że „Nostradamus” to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów zespołu. Wierzę jednak, że nawet ci, którzy na hasło „Judas Priest” uśmiechają się pogardliwie, będą zadowoleni z tej pozycji. Takie cudownie heavymetalowe płyty to dziś prawdziwa rzadkość. Jeśli więc nie macie fobii na punkcie nadmiernego patosu, nie ma się co zastanawiać, tylko natychmiast zabierajcie się do słuchania.



Tytuł: Nostradamus
Wykonawca / Kompozytor: Judas Priest
Wydawca: Sony BMG
Data wydania: 17 sierpnia 2008
Czas trwania: 01:42:23
Utwory:
1) Dawn of Creation: 02:31
2) Prophecy: 05:26
3) Awakening: 00:52
4) Revelations: 07:05
5) The Four Horsemen: 01:35
6) War: 01:35
7) Sands of Time: 02:36
8) Pestilence and Plague: 05:08
9) Death: 07:33
10) Peace: 02:21
11) Conquest: 04:42
12) Lost Love: 04:28
13) Persecution: 06:34
14) Solitude: 01:22
15) Exiled: 06:32
16) Alone: 07:50
17) Shadows in the Flame: 01:10
18) Visions: 05:28
19) Hope: 02:09
20) New Beginnings: 04:56
21) Calm Before the Storm: 02:05
22) Nostradamus: 06:46
23) Future of Mankind: 08:29
Ekstrakt: 90%
powrót do indeksunastępna strona

145
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.