powrót do indeksunastępna strona

nr 08 (LXXX)
październik 2008

Autor
Persona magica: Hrabia filut wkracza na scenę
W czasach, gdy poeci rozpaczali nad ojczyzną w okowach, cierpieli na nieodwzajemnioną miłość, a siebie widzieli jako latarnie oświecające prosty naród, on naśmiewał się z wad prowincjonalnej szlachty i kpił z romantycznych ideałów. Znielubiony przez literatów i krytyków, był uwielbiany przez publiczność teatrów, w których wystawiano jego sztuki. Twórczość Aleksandra Fredry jest interesująca i dziś, w przeciwieństwie do dzieł romantyków, które czyta się jedynie w szkole, a i to pod przymusem.

Hans Christian Andersen twierdził, że są osobliwi. Że różnią się od innych, tak jak Beduini od Niemców. Że od mima do amanta wszyscy umieszczają się na jednej szalce wagi, a resztę świata stawiają na drugiej. O kim mowa? O ludziach teatru, którzy na łamach „Esensji” doczekali się wreszcie swoich piętnastu minut…

Aleksander Fredro</br>Fot. Wikipedia
Aleksander Fredro
Fot. Wikipedia
„Nigdy mi się nad książką nie zmarszczyło czoło”1)
„Jest wzrostu miernego, twarzy ściągłej, nosa miernego, trocha wygiętych w nim dziurek, oczu czarnych, ognistych, ust równych, włosów rudych, nieco szczupły, posiada umiejętności, język francuski i niemiecki doskonale, rozumie wiele, jest dowcipny, trochę uszczypliwy, polityk wielki, filut, wyśmiewa drugich, jednakże jest szlachetny, nigdy zaś pochlebny. Ma nadzwyczajny talent…” – tak o Aleksandrze Fredrze pisał jeden z ówczesnych pamiętnikarzy2). Ale zacznijmy od początku.
Aleksander Fredro przyszedł na świat w Surochowie koło Jarosławia jako trzecie z dziewięciorga dzieci Jacka Fredry, bogatego ziemianina z Galicji, który w 1822 roku otrzymał tytuł hrabiowski. Nigdy nie uczęszczał do szkoły publicznej, zresztą do nauki w domu Fredrów nie przywiązywano wielkiej wagi, a prawdziwą szkołę życia rozpoczął w wieku 16 lat, gdy zaciągnął się do armii Księstwa Warszawskiego. Sam to opisywał tak: „Byłem sobie ot szesnastoletnim / Pośród dwóch guwernerów nieukiem kompletnym; / Nigdy mi się nad książką nie zmarszczyło czoło, / Trąbka myśliwska w kniei była moją szkołą; / A kiedy niespodzianie zafurknął proporzec, / W to mi graj… Żegnając rodzicielski dworzec, / Żegnając biblioteki zasuwy spokojne, / Z radosnym uniesieniem ruszyłem na wojnę”.
Fredro przemierzył wraz z armią Europę od Lwowa po Moskwę i Paryż – brał udział w wyprawie na Rosję, walczył pod Dreznem, Lipskiem i Hanau. Kiedy wojska polskie przeszły pod dowództwo księcia Konstantego, podał się do dymisji i wrócił do rodzinnego majątku Beńkowa Wisznia pod Lwowem. Podsumował to w charakterystyczny dla siebie sposób: „Wróciłem z nie zwiększonym nauki zapasem… / Wróciłem, prawdę mówiąc, bez celu do kraju, / Lecz z pękiem doświadczenia różnego rodzaju”. To doświadczenie przydało się zresztą w jego literackiej karierze.
Andrzej Zaorski (Albin) i Ewa Żukowska (Klara) w „Ślubach panieńskich”, Teatr Powszechny w Warszawie</br>Fot. www.nac.gov.pl
Andrzej Zaorski (Albin) i Ewa Żukowska (Klara) w „Ślubach panieńskich”, Teatr Powszechny w Warszawie
Fot. www.nac.gov.pl
„I ażeby coś robić, zostałem poetą”
Jeszcze jako żołnierz Fredro namiętnie wręcz odwiedzał paryskie teatry, zwłaszcza te lżejsze, komediowe. Inspirując się sztukami, które tam oglądał, stworzył własne, pełne humoru, ale i celnych obserwacji dzieła, między innymi: „Pana Geldhaba”, „Pana Jowialskiego”, „Zemstę”, „Śluby panieńskie”. Z tej ostatniej komedii pochodzi moja ulubiona Fredrowska postać – Klara. Była to żywa, inteligentna i – trzeba przyznać – złośliwa dziewczyna, której poglądy na męską płeć niweczyły intrygi Gucia zmierzające do poślubienia Anieli. Oczywiście do czasu, bo „Śluby…” – tak jak i inne sztuki hrabiego – kończą się szczęśliwie małżeństwem.
Fredro nie ukrywał, że Klary nie lubił. W planie sceny V aktu I tak pisał o jej prototypie, noszącym wówczas imię Laura: „Zaczyna się okazywać jej charakter uszczypliwy i chciwy rządzić; Anieli zaś łagodny i tylko w złą drogę przez rady Laury zapuszczony”. Nie od dziś wiadomo, że mężczyźni takich kobiet „uszczypliwych” nie lubią, mimo to hrabia nie musiał wiązać jej z Albinem, snującym się tu i tam niczym duch, nieustannie jęczącym i zawodzącym w ten deseń: „Ach! Jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę, / Kiedy nocne minuty – łzami przeliczone!”. Tego mariażu – chociaż hrabiego Fredrę bardzo lubię – nigdy mu nie wybaczę!
Fredro nie tylko pisał sztuki – także współpracował z teatrem (głównie sceną lwowską) przy ich wystawianiu: dawał aktorom wskazówki, przeprowadzał próby, a nawet pisząc sztuki, dopasowywał swoich bohaterów pod konkretnych aktorów. Co więcej – nie dopuszczał do premiery, dopóki nie był przekonany, że sztuka przygotowana jest odpowiednio.
Kadr z ekranizacji „Zemsty” Andrzeja Wajdy</br>Fot. www.filmpolski.pl
Kadr z ekranizacji „Zemsty” Andrzeja Wajdy
Fot. www.filmpolski.pl
Oprócz pietyzmu, z jakim autor pilnował wystawiania swoich dramatów, i bohaterów pochodzących zwykle z dworku szlacheckiego, a później z domu mieszczańskiego, obdarowanych najczęściej wiele mówiącymi nazwiskami (Raptusiewicz, Milczek, Jowialski), kolejnymi cechami twórczości Fredry są humor słowny i sytuacyjny, szczęśliwe zakończenia i unikanie (a nawet wyszydzanie) ideałów romantycznych. To ostatnie w epoce wielkich romantyków musiało doprowadzić do konfliktu.
„Publiczność tylko szczerą, tę miałem po sobie”
„Bo jakiś Minos powstał i zaszczekał wściekle, / Chciałby moje pięć tomów w piątym widzieć piekle. / Źlem pisał. – Zgoda. – Ale źle pisać nie zbrodnia; / Trafiało się to dawniej i trafia się co dnia. / Byłem więc więcej złością niż treścią zdziwiony, / A kiedy nikt się mojej nie podjął obrony, / Nie mogłem pojąć, zgadnąć, czy rada, czy zdrada, / I zrozumiałem tylko, że milczeć wypada”.
Nie wiadomo do dziś, kim był ów Minos, którzy atakował twórczość hrabiego. Jedna z teorii głosi, że mógł być nim jeden z romantyków, Seweryn Goszczyński, ganiący kosmopolityzm i dyletantyzm Fredry: „Nazwiska polskie nie są tym samym, co charaktery polskie; kilka osób, kilka scen narodowych nie rozleją barwy narodowej na wiersze czterech tomów; pasztet przysłów, bez związku z charakterami i z całością dzieła jest tylko słownikiem przysłów; miłosna strona narodu jest to rys kosmopolityczny – a to jest właśnie wszystko, co ma stanowić polskość komedyi Fredra, ale cnoty, wady śmieszności, charaktery pojedyncze, fizjonomia ogólna, zgoła cokolwiek tworzy pomniki prawdziwie narodowej indywidualności, tego na próżno byś tam szukał”3). W czasach, gdy w modzie były zawiłe utwory wzywające do walki z zaborcą, Konrad „cierpiał katusze za milijony”, naśmiewanie się z rodaków było wyrazem braku szacunku, a dobrze widziano jedynie miłość do ojczyzny – komedie Fredry naprawdę musiały irytować.
Seweryn Goszczyński</br>Fot. Wikipedia
Seweryn Goszczyński
Fot. Wikipedia
Konflikt Goszczyńskiego i Fredry miał jeszcze podłoże polityczne. Otóż hrabia krytykował spiski i walkę zbrojną, do której nawoływali romantycy, wolał raczej służyć narodowi poprzez uczestnictwo w komitetach społecznych, poselstwo do Sejmu Stanowego czy choćby swoje sztuki. Ponieważ wkrótce do głosu Goszczyńskiego przyłączyli się inni literaci oraz postacie ze środowisk demokratyczno-liberalnych, Fredro zawiesił swoją działalność pisarską na piętnaście lat.
Być może głosy krytyki sprawiły, że kiedy hrabia powrócił po okresie milczenia do pisania nowych spektakli, więcej w nich było gorzkiej wiedzy o gatunku ludzkim niż humoru. Utwory, które powstały w tym czasie (między innymi „Wielki człowiek do małych interesów”, „Rewolwer”, „Ostatnia wola”) ujrzały światło dzienne dopiero po śmierci Fredry, zgodnie zresztą z jego wolą.
Większość z nas kojarzy twórczość Aleksandra Fredry (zazwyczaj „Zemstę”) jedynie z lekcji języka polskiego, i to raczej z rozmaitych opracowań niż lektury sztuk. Może więc warto nadrobić niedociągnięcia w tej dziedzinie i poczytać sobie którąś z komedii hrabiego? Na zbliżające się ponure i zimne wieczory nie ma niczego lepszego niż kubek ciepłej herbaty i pełna humoru lektura.
1) Cytaty pochodzą z wiersza Aleksandra Fredry pt. „Pro memoria”
2) F.K. Prek „Czasy i ludzie”, 1959, za Stanisław Makowski, „Romantyzm”
3) S. Goszczyński „Nowa epoka poezji polskiej”, 1835, za Stanisław Makowski, „Romantyzm”
powrót do indeksunastępna strona

162
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.