Hitchcockowska „Psychoza” należy do najsłynniejszych obrazów w historii kina – głównie dzięki stronie formalnej, a nie fabule czy poruszanym problemom. Podobnie można scharakteryzować powieść Roberta Blocha, na podstawie której mistrz grozy nakręcił swój film.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Różnica między dziełami Blocha i Hitchcocka jest taka, że literacki oryginał nie zapisał się w historii jako bezdyskusyjne arcydzieło. I w sumie nic dziwnego – przynajmniej z punktu widzenia współczesnego czytelnika. Dzisiejszy odbiorca w książce Blocha dostrzega jedynie przeciętną fabułkę o psychopacie i dręczących go demonach – psychopacie ani wyjątkowo perwersyjnym, ani wyjątkowo okrutnym. Pół wieku temu, w momencie opublikowania, perfekcyjnie przygotowana historia o niczym niewyróżniającym się zbrodniarzu z sąsiedztwa zapewne mogła przerażać. Zwłaszcza że rzecz była oparta na faktach (seryjny morderca Ed Gein, obdzierający ofiary ze skóry, zainspirował zapewne w jakimś stopniu również twórców postaci psychopatów z „Milczenia owiec” i „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną”) i solidnie podparta badaniami z dziedziny psychologii. Cały ostatni rozdział – rozwiązanie trącące trochę myszką – to niejako wykład pewnego profesora na temat przypadku Normana Batesa. Wciąż jednak „Psychoza” pozostawała pulpową literaturą rozrywkową, mającą dostarczać czytelnikom dreszczyku emocji, a nie jakiegoś szczególnego literackiego przeżycia. I rzeczywiście – powieść Blocha to bardziej rzemiosło, a nie sztuka, tyle tylko, że rzemiosło na najwyższym poziomie. U Hitchcocka zachwycaliśmy się grą cieni, ujęciami, kadrowaniem, bo słynny reżyser podniósł użycie narzędzi, a nie tematykę, do rangi sztuki samej w sobie. Bloch tej granicy nie przekroczył, ale czytelnik jego powieści nie ma problemu, by – podobnie jak na seansie filmu – odczuwać namacalną grozę, a przynajmniej niepokój. Dobrze wprowadzone są postacie, udanie przepleciono sceny „sielankowe” z morderstwami, fajny klimat tworzą opisy hotelu. A czytając o relacji Normana Batesa z matką naprawdę ciężko nie wzdragać się z obrzydzeniem. Książkowa „Psychoza” ma tylko ten mankament, że osobom znającym film przynosi niewiele nowego. Fabuła jest identyczna (ba, niektóre sceny, choćby finałowe, Hitchcock przeniósł na ekran dosłownie) i chyba jednak bardziej przewidywalna, chociaż zaletą książki jest dogłębne przedstawienie psychiki Batesa, który jest tu równorzędną postacią, a nie jedynie figurą potwora. Właściwie ciężko „Psychozę” polecić nieznającym tej historii – powinni oni jednak wybrać obraz Hitchcocka, gdzie emocje są pełniejsze i bardziej wyraziste, a i finał odbierany jako bardziej szokujący. Ale już później, znając film, mogą się spokojnie pokusić o przeczytanie pierwowzoru. Dostaną historię wtórną i już nie tak zaskakującą, ale wciąż będącą znakomitym, trzymającym w napięciu thrillerem, może nawet w pewnym stopniu uzupełniającą film. Poznać na pewno warto, choć w klimatach okołohitchcockowskich stawiałbym jednak na „ Ptaki” Daphne du Maurier.
Tytuł: Psychoza Tytuł oryginalny: Psycho ISBN: 978-83-245-7662-3 Format: 301s. 110×175mm Cena: 11,99 Data wydania: 10 września 2008 Ekstrakt: 80% |