powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXXII)
grudzień 2008

Autor
007: Wielki Ranking Filmów z Jamesem Bondem
ciąg dalszy z poprzedniej strony
18. Jutro nie umiera nigdy
‹Jutro nie umiera nigdy›
‹Jutro nie umiera nigdy›
James Bond
Brosnan przystojny i dynamiczny, elegancki i obyty. Żadnych większych zastrzeżeń. Szarmancki też wobec swojej byłej. Choć nauczony wieloletnim doświadczeniem powinien trzymać się od niej z daleka.
Ocena: 005
Fabuła
Znów próba wniesienia świeżości do serii – tym razem nie szantażyści, terroryści, komuniści, tylko zachłanny magnat prasowy. Wiecie, XXI wiek się zbliża, media to już nie czwarta władza, lecz właściwie pierwsza. Szkoda tylko, że ten obiecujący pomysł roztapia się w niewnoszącej żadnych emocji (bo wiadomo, jak się skończy) długaśnej sekwencji finałowej. Mogło być dużo lepiej.
Ocena: 004
Złoczyńcy
Wzorowany mocno na Ruppercie Murdochu Elliot Carver (z niezłym żartem dotyczącym prasowej informacji o jego śmierci, wzorowanej właśnie na Murdochu) to postać ciekawa i niesztampowa, ale jednak sympatyczny w gruncie rzeczy Jonathan Pryce nie oddaje całej oczekiwanej demoniczności tej postaci. Wspiera go wyrazisty Stamper, ukoronowanie serii zabójczych blondynów czyhających na życie Bonda. Perełką będzie zaś epizodzik doktora Kaufmana. I oni podnoszą ocenę.
Ocena: 005
Dziewczyny
Zdesperowana później gospodyni domowa Teri Hatcher (wcześniej dziewczyna Supermana – ta to ma powodzenie) jako była Bonda oraz śliczna i energiczna Michelle Yeoh w roli chińskiej agentki. Obie dobrze dobrane do swych ról. Problem z tą drugą jest taki, że między nią a Bondem nie ma kompletnie chemii. Szkoda. Ocena wysoka ze względu na sympatię do „Desperate Housewives” i „Przyczajonego tygrysa”.
Ocena: 005
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Pościg w kajdankach w Sajgonie i finałowa bitwa. Pierwsze dobre, drugie słabe.
Ocena: 004
Humor
Dużo dobrych tekstów – M, Bond, Carver, Paris, Wei Lin, wszyscy coś wnoszą do humoru odcinka.
Ocena: 005
Ocena ogólna: 004/005
• • •
19. Świat to za mało
‹Świat to za mało›
‹Świat to za mało›
James Bond
Brosnan nadal przystojny i dynamiczny, elegancki i obyty. Znów żadnych większych zastrzeżeń. Ach, potrafi też zabić bezbronną kobietę. To ważne w jego fachu.
Ocena: 005
Fabuła
Słabiutki scenariusz, pełen dziur logicznych, bez pomysłu na godne zwieńczenie. Jeden ze słabszych w całym cyklu.
Ocena: 002
Złoczyńcy
Kolejny ciekawy pomysł na złoczyńcę (tkwiący w mózgu pocisk uodparnia go na ból i nieubłaganie zbliża do śmierci) i kolejny świetny aktor (Robert Carlyle). Problem z Renardem jest jednak taki, że tym razem to złoczyńca mocno drugoplanowy. Naprawdę – można by go dużo lepiej wykorzystać. Oczywiście wynika to z tego, że na pierwszy plan wychodzi Elektra King, czyli Sophie Marceau, z pewnością jedna z ciekawszych negatywnych postaci kobiecych cyklu. Ale w ten sposób obydwie te postacie trochę się przysłaniają i żadna nie może zajaśnieć pełnym blaskiem.
Ocena: 005
Dziewczyny
Denise Richards jest największą tragiczną pomyłką filmu i jedną z najgorszych (jeśli nie najgorszą – jak wyszło z głosowania fanów) dziewczyną Bonda w historii. Na szczęście mamy Sophie Marceau, ale czy nie powinniśmy jej oceniać jako złoczyńcy? W każdym razie punkty dla niej przyznaliśmy w tamtej kategorii, więc tu ocena tylko za panią „naukowiec”.
Swoją drogą wygląda na to, że ten Bond stał się gwoździem do trumny kariery filmowej ślicznej Denise. Ktoś pamięta ją w czymkolwiek później?
Ocena: 001
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Świetny pościg motorówkowy po Tamizie na początku filmu, dalej niby dużo się dzieje, bomby wybuchają, okręty podwodne odpływają, ale już nic nie robi takiego wrażenia.
Ocena: 003
Humor
Najśmieszniejsze jest oczywiście to, że Denise Richards udaje fizyka atomowego – nic tego przebić nie może. Ale to akurat humor niezamierzony. Z zamierzonego mamy niezły tekst Brosnana, który na słowa „Nazywam się doktor Christmas Jones i nie chcę słyszeć żadnych żartów na ten temat” odpowiada: „Nie znam żadnych żartów o doktorach”. Bo późniejsze żarciki o Świętach, które się ma więcej niż raz w roku, są już takiej sobie jakości…
Ocena: 003
Ocena ogólna: 003
• • •
20. Śmierć nadejdzie jutro
‹Śmierć nadejdzie jutro›
‹Śmierć nadejdzie jutro›
James Bond
Brosnan w piżamie podążający hotelowym lobby – rzec można, że osiągnął już odpowiedni poziom luzu i dystansu. Godne pożegnanie z postacią Bonda.
Ocena: 006
Fabuła
Cóż poradzić – Brosnan miał słabe scenariusze, a „Śmierć nadejdzie jutro” też do takowych trzeba zaliczyć. Pomysł postaci Koreańczyka, który poprzez genetyczną terapię staje się reprezentantem rasy kaukaskiej, lokuje się sensownością gdzieś obok zagryzania własnymi zębami rekina. Całość zaś wygląda trochę tak, jakby jakiś scenariusz miał być niepotrzebnym dodatkiem do scen akcji. Przed miażdżącą oceną ratuje go pomysł, by Bond był schwytany, wymieniany na obcego agenta i by musiał odzyskiwać zaufanie swych służb. To w sumie nawet Flemingowskie.
Ocena: 003
Złoczyńcy
Dramat. Niby Bond jubileuszowy, a mamy tak nieciekawego złoczyńcę z tak nieciekawym planem. W sumie nic nie zapamiętałem poza tą nieszczęsną terapią genetyczną.
Ocena: 002
Dziewczyny
Wszyscy zachwycali się Halle Berry do tego stopnia, że powstał pomysł poświęconej jej postaci serii odpryskowej, ale ja na kolana nie padam. Niewątpliwie jest atrakcyjną dziewczyną, ładnie wygląda w bikini. Niewątpliwie potrafi być dobrą aktorką („Monster’s Ball”), ale bywa też tragiczną („Catwoman”). Do zagrania ma postać ciekawszą niż bondowska średnia, no i w sumie jakoś wywiązuje się z tego zadania, jednak nie ma takiej wyrazistości i charyzmy jak można by oczekiwać – i jak to reklamowano. Nie zapominajmy też o ślicznej Rosamund Pike, choć los przyznał jej tu rolę zdrajczyni. Ale ładna to ona też jest. Taka ciekawa para – gorąca Halle i zimna Rosamund zasługują na dobrą ocenę.
Ocena: 005
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Wszyscy pamiętają nieszczęsny dzielący fanów niewidzialny samochód, ale jednak znakiem rozpoznawczym filmu będzie jedna z najfajniejszych sekwencji przedczołówkowych – dynamiczny i energiczny pościg poduszkowców w Korei. Na Islandii jest ładnie, ale chaotycznie, sekwencja finałowa z samolotem już nudzi. Ładnie się zaczynało, ale zdechło.
Ocena: 004
Humor
No tak. Niby mamy tu przekomarzania Jinx i Bonda, niby teksty panny Frost, niby sam Bond coś dorzuca, ale szczerze powiedziawszy, nic w pamięci nie pozostaje. Może poza wspomnianym wyżej wypadem Bonda w szpitalnej piżamie i pobłażliwymi spojrzeniami pracowników hotelu, którzy już zapewne nie takie dziwy widzieli.
Ocena: 003
Ocena ogólna: 004
• • •
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

23
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.