 | ‹Diamenty są wieczne›
|
James Bond Sean Connery powraca za 1,25 mln dolarów, co wówczas było kwotą astronomiczną, kipi humorem, luzem i dystansem, oraz wygląda, niestety, na za starego o kilka lat do roli superagenta. Ocena: 004 Fabuła Po mrocznej części poprzedniej powrót do Bonda spod znaku „Żyje się tylko dwa razy” – dużo kolorowych miejsc, wesoło, dynamicznie, ale raczej tym razem bez sensu (widać, że kosmiczny wątek do oryginalnej książkowej przemytniczej opowieści wciśnięty na siłę). Ocena: 003 Złoczyńcy Jak ocenić złoczyńców w filmie, w którym mamy jednego z najmniej ciekawych Blofeldów i galerię całkiem malowniczych pomagierów? Cóż, chyba jednak ten główny jest najważniejszy – a Charles Gray jako Blofeld nie tylko jest nudny, ale nawet nie jest łysy. Na pocieszenie dwóch gejów-morderców, panów Wint i Kidd, oraz dwie zabójczynie w bikini – Bambi i Thumper. Ich się nie zapomina. Ocena: 003 Dziewczyny Jill St. John jako Tiffany Case powraca do schematu seksownej głuptaski jako dziewczyny Bonda. Seksapilu rzeczywiście nie można jej odmówić, ale jakiegokolwiek charakteru brak. Na domiar złego towarzyszy jej Plenty O’Toole, która jeszcze bardziej wchodzi w ten schemat (choć w sumie pojawia się tylko w epizodzie). Czyżby po zbyt niezależnej Tracy trzeba było jakoś odreagować? W sumie gdyby nie jedno ujęcie Tiffany na leżance, nie byłoby czego zapamiętać. Ocena: 003 Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty Przede wszystkim ukłon w kierunku teorii „Apollo Hoax” i ucieczka na księżycowym pojeździe po pustyni Nevady. Poza tym ładny pościg samochodowy ulicami Vegas. Sceny kosmicznych ataków laserowych już, niestety, mocno trącą myszką, a finałowy atak na platformę niczym specjalnym się nie wyróżnia. Ocena: 004 Humor Bond wesoły i pogodny, jakby dopiero co nie został wdowcem. Świetne teksty kierowane do Tiffany i Plenty, zabawni źli faceci, świetna sekwencja z wspominanymi Bambi i Thumper – na pewno humorystyczna czołówka serii. Ocena: 006 Ocena ogólna: 004  | ‹Żyj i pozwól umrzeć›
|
James Bond Ciekawe – 45-letni Roger Moore wygląda na kilka lat młodszego niż 41-letni Sean Connery w „Diamenty sa wieczne”. Wejście w cykl ma zresztą naprawdę całkiem dobre – tu nieco łapie konwencji, tam nieco ją modyfikuje i nie możemy narzekać. Ocena: 005 Fabuła „Żyj i pozwól umrzeć” miało być odejściem od bombastycznych fabuł z terrorystami zagrażającymi całemu światu i to się w pełni udało, zapewniając oddech od nieco nużącej już konwencji (która zresztą powróci w „Szpiegu, który mnie kochał”). Mamy tu szereg zaskoczeń – sekwencja przedczołówkowa w ogóle nie pokazuje Bonda, po raz pierwszy walczy on z liderem państwowym, mniej gadżetów, więcej normalnej sensacyjno-kryminalnej akcji, no i ukłon w kierunku kina blaxploitation. Tylko ten wątek fantasy z przewidywaniem przyszłości z kart tarota jakiś taki z innej bajki… Ocena: 004 Złoczyńcy Jedyny do tej pory czarnoskóry przeciwnik Bonda (w dwóch osobach), mający na służbie kilku całkiem malowniczych rodaków z San Monique (m.in. Teehee i baron Samedi). W sumie chyba nieco powyżej średniej. Ocena: 004 Dziewczyny Dr. Quinn w roli dziewczyny Bonda, czyli kompletnie aseksualna, łzawa i nudnawa Jane Seymour. Należy też odnotować też pierwszą afroamerykańską partnerkę Bonda (zakładam, że w roku 1971 nie była to taka mała sprawa), choć akurat Rosie Carver niespecjalnie na zdrowie to partnerstwo wyszło. Ocena: 002 Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty W sumie głównie długaśny pościg łodziami po lądzie i wodzie Luizjany. Efektowny, acz w pewnym momencie już nieco nużący. Ach, jeszcze ten bieg po krokodylach, czyli kaskaderski wyczyn zaliczający się do najlepszych w cyklu (choć sama scena raczej lokująca się w kategoriach absurdu). Ocena: 004 Humor „- Czyj to pogrzeb? – Pański”. Bieg po krokodylach (wspomniany wyżej), no i szeryf Pepper, czyli – powiedzmy eufemistycznie – prostszy rodzaj humoru. Tak sobie. Ocena: 003 Ocena ogólna: 004 9. Człowiek ze złotym pistoletem  | ‹Człowiek ze złotym pistoletem›
|
James Bond Sprawny, dowcipny, wyluzowany Roger Moore. Jedna z jego lepszych ról w cyklu. Ocena: 006 Fabuła Raczej zbiór dość fajnych scenek niż spójny film. Ale i tak lepszy od książki, na której (z pozoru) był oparty. Dobry pomysł na szukanie podobieństw i różnic między Bondem i zawodowym zabójcą, zły pomysł na przeciągnięte zakończenie, w którym nie ma już Scaramangi. Ocena: 003 Złoczyńcy Nie będę ukrywał, do Christophera Lee mam ogromny sentyment, jest to aktor urodzony do odtwarzania czarych charakterów, więc i Scaramanga w jego wykonaniu jest całkiem przekonujący. Co ciekawe, sam Lee spokrewniony był z Flemingiem. Pomocnik, złowrogi karzeł Nick Nack, jest raczej elementem humorystycznym. Ale czy nie uważacie, że na koniec Bond wystawia go na powolną i okrutną śmierć? Ocena: 005 Dziewczyny Mary Goodnight czyli Britt Ekland wygląda doskonale w kostiumie kąpielowym (Scaramanga lubi kobiety w bikini, bo wie, że nie ukrywają żadnej broni) i jest agentką brytyjskiego wywiadu, ale powiedzenie o niej, że jest mało lotna, byłoby komplementem. Ocena więc dotyczy samego bikini. Ocena: 004 Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty Pościg dżonkami, obrotowy skok przez most i samochód przepoczwarzający się w samolot. W sumie niewiele zapada w pamięć. Ocena: 003 Humor Bond: „- Któż mógłby wydać zlecenie na mnie?” M: „- Zdradzony mąż! Zirytowany przełożony! Upokorzony krawiec! Możliwości są setki”. Do tego dużo humoru sytuacyjnego – powrót szeryfa Peppera, kung-fu siostrzenice, Nick Nack. W sumie jeden z weselszych odcinków cyklu, mocno idący w kierunku komedii sensacyjnej. A że czasem to humor nie najwyższych lotów? Cóż, nie każdy film musi być wyrafinowaną intelektualną zabawą. Ocena: 005 Ocena ogólna: 004 10. Szpieg, który mnie kochał  | ‹Szpieg, który mnie kochał›
|
James Bond Roger Moore w mundurze Royal Navy wygląda znakomicie. Ocena: 006 Fabuła „Szpieg, który mnie kochał” uchodzi za najlepszego Bonda spośród tych, w których grał Roger Moore, ale raczej nie ze względu na wyszukany scenariusz. Ciekawa w nim jest tylko brytyjsko-rosyjska współpraca, bo poza tym mamy praktycznie kopię „Żyje się tylko dwa razy” – z porywaniem łodzi podwodnych zamiast rakiet. Do tego standardowo megalomański bad guy, wielki plan (po raz pierwszy tyczący zagłady całego świata – wcześniej jednak zwykle chodziło o pieniądze) i efektowna finałowa bitwa – czyli wszystko jak nakazuje tradycja. Ale tak czy inaczej – szczęście, że nie jest to ekranizacja książki. Ocena: 003 Złoczyńcy Karl Stromberg (Curt Jurgens), świetny do swej roli, naprawdę wygląda na ideowca-psychopatę. No ale kolega Szczęki jednak jest pewnym przegięciem – nigdy nie należałem do jego zagorzałych fanów. Dlaczego? Choćby dlatego, że niby taki zabójczy, a z Bondem w kółko wychodzi na głupka. No i może są na sali jacyś zwolennicy zagryzania rekinów własnymi zębami? Ocena: 004 Dziewczyny Plusy za Anię Amasową, minusy za Barbarę Bach. Wreszcie mamy w miarę równorzędną partnerkę dla Bonda, nie jakąś tam asystentkę, tylko autentyczną agentkę operacyjną pracującą dla sowieckiej konkurencji. I jest to agentka, która nawet Bonda potrafi wystrychnąć na dudka. No, może to partnerstwo nie do końca jest partnerstwem, bo na koniec to 007 ratuje XXX, ale i tak jest ogromny postęp. Szkoda tylko, że Barbara Bach – niebrzydka dziewczyna, nie przeczę – jest tak sztywna. Tu aż prosi się o lepszą aktorkę, która mogłaby potwierdzić owo partnerstwo. Na litość, przecież przy Moorze nie potrzeba wybitnych kreacji, ale odrobina luzu by była wskazana. Ocena: 004 Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty Jeśli nie fabuła, to co? Oczywiście oprawa! Świetne zdjęcia, narciarski skok ze spadochronem, klimatyczna sekwencja przy „Świetle i dźwięku” na tle piramid, nurkujący samochód, intrygująca konstrukcja Atlantydy i naprawdę z rozmachem nakręcona bitwa z siłami Stromberga na ogromnym tankowcu. Czegóż chcieć więcej? Ocena: 007 Humor „– Ależ James, ja cię potrzebuję! – Anglia też”. Poza tym dobre onelinery, świetne dialogi Bonda z Amasową i samochód wyjeżdżający z oceanu na plażę. Lekko, zabawnie, sympatycznie. Ocena: 006 Ocena ogólna: 005 |