powrót do indeksunastępna strona

nr 10 (LXXXII)
grudzień 2008

Autor
007: Wielki Ranking Filmów z Jamesem Bondem
ciąg dalszy z poprzedniej strony
4. Operacja Piorun
‹Operacja Piorun›
‹Operacja Piorun›
James Bond
Sean Conery w kwiecie wieku (35 lat), w pełni formy fizycznej, ale w tym filmie chyba najmniej przykładający się do roli, najbardziej odklepujący swe kwestie. Czyżby chwilowe zmęczenie konwencją? Już w czwartym filmie?
Ocena: 004
Złoczyńcy
Jednooki Emilio Largo z zamiłowaniem do rekinów i jego niezbyt sympatyczny, ale też niezbyt groźnie wyglądający zabójca Vargas. Largo powyżej średniej, Vargas poniżej, czyli w sumie średnio. Ale jak doliczymy rekiny…
Ocena: 004
Dziewczyny
Claudine Auger jako Domino Derval (ta dobra) i Luciana Paluzzi jako Fiona Volpe (ta zła – i nawet urok Bonda nie jest w stanie tego zmienić). Ładne, ale raczej zimne. Jednak to pierwszy przypadek, gdy to właśnie dziewczyna zabija głównego złoczyńcę, i za to należą się punkty dla Domino. Która zresztą świetnie wygląda w kostiumie kąpielowym.
Ocena: 005
Fabuła
Pierwszy przypadek, gdy efekty całkowicie dominują nad fabułą, która w sumie jest dość wątła – porwanie rakiet, szantaż, stosunkowo krótkie śledztwo toczące się na Bahamach, wreszcie rozbudowany finałowy pojedynek. Wszystko podporzadkowane widowiskowości.
Ocena: 003
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Laureat Oscara za efekty specjalne, jeden z najbardziej efektownych Bondów w historii, zwłaszcza ze względu na obszerną sekwencję podwodnej bitwy między armią Largo i siłami CIA (do dziś robi wrażenie). Ale przecież mamy tu też tornister rakietowy, lądowanie na podwodnym pasie, ucieczkę dziobowej części jachtu Emilio Largo, bitwę morską i wiele, wiele więcej.
Ocena: 007
Humor
„To, co robiłem dziś, było tylko dla Kraju i Królowej” (po nocy z Fioną Volpe) plus kilka przyzwoitych onelinerów, ale nic bardzo zapadającego w pamięć.
Ocena: 004
Ocena ogólna: 004/005
• • •
5. Żyje się tylko dwa razy
‹Żyje się tylko dwa razy›
‹Żyje się tylko dwa razy›
James Bond
Postarzał się nam już nieco Sean Connery, tupecik coraz bardziej wygląda na tupecik, choć fizycznie cały czas w dobrej formie. Trudno w sumie coś więcej dodać – taki Bond nieco powyżej średniej.
Ocena: 004
Złoczyńcy
Mówcie sobie, co chcecie, ale dla mnie Blofeldem zawsze będzie Donald Pleasance z blizną przecinającą oko. Może to i wpływ Austina Powersa i jego doktora Zło, jawnie skopiowanego z kreacji Blofelda, ale i tak – to jest właśnie Blofeld. Blofeld, którego twarz zobaczyliśmy po raz pierwszy. Blofeld, oczywiście najbardziej przerysowany, komiksowy, jak mówią niektórzy, ale nad wyraz malowniczy. Szkoda tylko, że nie dostał w tym filmie godnych siebie pomocników – pana Osato nie pamięta się już 15 minut po seansie, a Helgi Brandt parę minut po spotkaniu z piraniami…
Ocena: 005
Dziewczyny
Garść ładnych japońskich dziewcząt, które – przyznajmy – zapominamy już pół godziny po seansie. Ale plus za to, że znany (przynajmniej do tej pory) rasista Bond potrafi się przełamać.
Ocena: 003
Fabuła
Poprawa w stosunku do „Thunderball” – co prawda znów wszystko przyporządkowane widowiskowości, ale mamy jakąś historię, jakieś śledztwo wymagające pojawienia się w szeregu lokalizacji i nawiązania kontaktów z szeregiem gejsz i wojowników sumo. Nie jakieś tam zbyt skomplikowane niuanse i intrygi, ale też nic, czego twórcy mieliby się wstydzić.
Ocena: 004
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Czego tu nie ma! Rakiety porywające inne rakiety, pojedynek śmigłowców, japoński sposób na mafię, wreszcie wystawna sceneria kosmicznej bazy wewnątrz wulkanu i bitwa tamże. A wszystko to w niezwykle nasyconych barwach. Jeden z najbardziej efektownych odcinków cyklu.
Ocena: 007
Humor
Sam tytuł tego filmu jest już doskonałym onelinerem i chyba moim ulubionym tytułem w całym cyklu. Ale to nie wszystko – bo film jest wypełniony doskonałymi tekstami, z których zacytuję tylko najlepszy (i to wcale nie należący do Connery’ego!). Moneypenny: „Twoje hasło na tę misję brzmi: Kocham cię. Powiedz je teraz do mnie, abym się upewniła, że zapamiętałeś”.
Ocena: 006
Ocena ogólna: 005
• • •
6. W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości
‹W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości›
‹W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości›
James Bond
Nic na to nie poradzę, próbowałem nieraz patrzeć bez uprzedzeń, ale nic nie zmienia tego, że George Lazenby jest fatalnym Bondem i nie wiem, w jakim zaćmieniu ktokolwiek mógł wymyśleć, że to on powinien przejąć schedę po Connerym. Fatalny aktorsko, drętwy, bez charyzmy, bez iskry, ze zbyt dużymi uszami… A żeby jeszcze nie było mu za łatwo, ubierany idiotycznie – w kilt, w koszulę niczym obrus itd., itp. Zapewne gdyby nie on, „W tajnej służbie…” uchodziłby za jednego z ciekawszych Bondów. A tak – pamięta się głownie te uszy… I ten kilt…
Ocena: 001
Fabuła
Jak powszechnie wiadomo, „W tajnej służbie…” nie odniosło sukcesu porównywalnego z poprzednimi częściami. Nie tylko z powodu zmiany głównego aktora, ale głównie ze względu na powrót do Flemingowskiej konwencji, bardziej poważnej i bardziej mrocznej, a tu – także bez happy endu. Dziś, z perspektywy czasu, są to bardziej zalety niż wady.
Dokonując ogromnego wysiłku niezwracania uwagi na odtwórcę Bonda, trzeba przyznać, że „W tajnej służbie…” ma całkiem sensowny i spójny scenariusz, choć jest – jedyny raz w historii Bondów – w gruncie rzeczy melodramatem. Poza tym akcja w dużej mierze toczy się na odciętej od świata wysokogórskiej stacji, co nadaje całości pewnego angielskiego kryminalnego charakteru spod znaku Agathy Christie. No i jednak, skoro cenimy odstępstwa od sztampy, to ślub Bonda na pewno jest jednym z bardziej znaczących wydarzeń cyklu.
Ocena: 005
Złoczyńcy
Blofeld powraca, ale nie rozpoznaje Bonda, pomimo że spotkali się twarzą w twarz w poprzedniej części. Może wynikać to z tego, że obaj wtedy inaczej wyglądali. Tym razem Blofeld ma charakterystyczną twarz Kojaka, czyli Arystotelesa Savallasa, człowieka, który z niewiadomych powodów grywał zwykle pozytywnych bohaterów. Tu pokazuje, że jego aparycja bardzo dobrze predestynuje go do roli superłotra – jego Blofeld jest chyba najlepszy aktorsko ze wszystkich. Towarzyszy mu mocno przypominająca Rosę Klebb Irma Bunt. Tak samo paskudna i wredna, ale jeszcze gorsza, bo będzie miała na sumieniu żonę Bonda i na dodatek uniknie zasłużonej kary!
Ocena: 005
Dziewczyny
Diana Rigg czyli Tracy di Vicenzo. Nie jest może ślicznotką, ale jest ładna, zgrabna i ma klasę (było nie było – hrabina). Ma jednak coś stosunkowo rzadkiego wśród bondowskich dziewczyn (zwłaszcza ze starszych filmów) – charakter. Nie jest tylko ozdobą, bierze aktywny udział w przygodach, ratuje Jamesowi skórę i zostaje pierwszą (na razie ostatnią) panią Bond. Cóż z tego, że na krótko. Poza tym ma w sobie smutek, co dodaje jej nietypowej dla tych filmów głębi. Ach, gdybyż tylko jej partnerem był Sean Connery…
Aby nie było zbyt mrocznie, na osłodę mamy ekipę kuracjuszek kliniki uczuleniowo-hipnotycznej „doktora” Blofelda. Czyli niezbyt mądre, rozchichotane, ale ładniutkie dziewczynki, które oczywiście garną się do Bonda, nawet w wersji Lazenby’ego. Dla spostrzegawczych miłośników angielskich sitcomów – jest wśród nich późniejsza Patsy Stone z „Absolutely Fabulous”.
Ocena: 006
Oprawa, czyli akcja, gadżety i efekty
Niby niewiele, ale dość długi pościg narciarski jest bardzo efektowny, no i Lazenby nie występuje tu w kilcie, a twarz jest zasłonięta czapką. Co więcej – Bond nie wypada tu jako superman, lecz jak człowiek na granicy życia i śmierci, naprawdę zmęczony i naprawdę czujący zagrożenie. Do tego dorzucamy finałowy szturm helikopterowy na siedzibę Blofelda.
Ocena: 004
Humor
Lazenby stara się, jak może, by być dowcipnym, a ja już nie mam siły pisać, jak bardzo mu to nie wychodzi. Ale poza tym i tak cały film jest raczej poważniejszy niż zazwyczaj i rozbawiła mnie tylko krótka rozmowa Draco i M na ślubie Bonda, w której wspominają czasy, gdy byli po różnych stronach barykady.
Ocena: 003
Ocena ogólna: 004
• • •
ciąg dalszy na następnej stronie
powrót do indeksunastępna strona

19
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.