W „Księdze cmentarnej” jest dobry pomysł wyjściowy, sporo przewrotnego czarnego humoru, a także świetny styl – w końcu, bądź co bądź, to najnowsza powieść Neila Gaimana, tym razem przeznaczona dla młodszych czytelników. A więc literacki sukces? Niestety, niezupełnie.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dobry pomysł wyjściowy polega na tym, że pewien mały chłopiec, właściwie wciąż jeszcze niemowlę, wypełza ze swojego łóżeczka akurat w momencie, gdy do domu wdziera się morderca, by wykończyć całą rodzinę. W rezultacie raczkujący dzieciak trafia na pobliski cmentarz, zabójca zaś odchodzi, nie wypełniwszy do końca zadania, bo malca przygarniają… duchy. Chłopiec nosi odtąd imię Nikt, w skrócie Nik, i uczy się tak pożytecznych rzeczy jak Znikanie czy też wzywanie pomocy w przypadku porwania przez ghoule. Natomiast świat poza cmentarzem jest dla Nika zagadką. Z tego odwrócenia ról – cmentarz znajomy i bezpieczny, świat poza nim groźny i zarazem fascynujący – Gaiman potrafi wycisnąć naprawdę bardzo dużo, przynajmniej na poziomie pojedynczych scen czy zdań, stąd zdarzają się w książce prawdziwe perełki humoru (na przykład wtedy, gdy autor pisze, że Nik był już wystarczająco duży, by nie bać się wyjścia poza cmentarz). Niestety, w tym miejscu kończą się zalety „Księgi…” Tutaj mała dygresja – zdaję sobie sprawę, że dorosły narzekający w recenzji na powieść dla dzieci sam kopie sobie grób, bo łatwo takiemu odpowiedzieć „nie podobało ci się, bo jesteś dwadzieścia lat za stary, a nie dlatego, że książka kiepska”. Ponieważ jednak nie mamy w „Esensji” recenzentów w odpowiednim wieku, a Gaiman potrafi napisać książkę zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych, pozwolę sobie pomarudzić. Pierwszy powód do marudzenia – Gaimanowi zabrakło konceptu, jak dalej poprowadzić fabułę opartą na tak obiecującym pomyśle wyjściowym. „Księga…” dzieli się na kilkanaście rozdziałów, z których większość może funkcjonować niemal jako osobne opowiadania („Nagrobek wiedźmy” znalazł się w zbiorze „M jak Magia”). Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że gdy minie już pierwszy zachwyt nad świeżością pomysłu, historie te zaczynają brzmieć zdecydowanie zbyt znajomo. Bo przecież wszyscy nieraz czytaliśmy opowieść O Chłopcu, Który Nie Chciał Słuchać Swojej Nauczycielki, Ale Potem Wpadł W Tarapaty i Przekonał Się, Że Nauczycielka Miała Rację albo O Chłopcu, Który Przeciwstawił Się Szkolnym Chuliganom. Owszem, Gaimanowi trzeba przyznać, że potrafi dodać starym historiom oryginalności, lecz to trochę tak, jakby nieświeżą rybę polać pachnącym, smacznym sosem. Czytałam więc i choć mina coraz bardziej mi się wydłużała, myślałam: „Nic to, przecież autor musi wreszcie zdradzić, kto zabił rodzinę Nika i dlaczego, a to już na pewno będzie ciekawe”. I tutaj zawód kolejny, bo wyjaśnienie jest nie tylko banalne (co w książce dla dzieci jeszcze nie musi być grzechem) ale w dodatku podane jakoś tak pośpiesznie, byle jak, jakby sam autor nie miał do niego przekonania. Drugi powód do marudzenia to psychologia postaci. Jasne, że w powieści dla dziesięciolatków trudno spodziewać się przeżyć wewnętrznych na miarę „W poszukiwaniu straconego czasu”, lecz przecież jakieś powinny być, prawda? Tymczasem u Gaimana najpierw, gdy Nik ma lat kilka, psychologia jest prościutka (czyli jeszcze w miarę w porządku), potem, gdy nasz bohater zaczyna się buntować, robi się papierowa, a wreszcie znika zupełnie – w momencie, gdy Nik przysięga zemstę za śmierć rodziców, miałam wrażenie, że obserwuję nastoletniego robota kierowanego już tylko prawami konwencji. Bodaj jedyny moment, gdy Nik mógłby okazać się postacią głębszą i bardziej skomplikowaną, nie został w książce wykorzystany, a całości nie ratuje zakończenie, w którym wreszcie pojawia się cień jakichś emocji. A przecież można pisać inaczej – dla porównania na przykład kierowany do podobnej grupy wiekowej „Harry Potter i kamień filozoficzny” pod względem złożoności fabuły oraz wiarygodności postaci zostawia „Księgę…” daleko w tyle, choć przecież powieść J.K. Rowling to nie żaden literacki Olimp. Nie znaczy to bynajmniej, że „Księga…” nikomu nie może się spodobać. Wręcz przeciwnie – dzieciaki pewnie docenią dostosowaną do ich wieku dawkę fajnej makabry, a dorosłym przypaść do gustu może przewrotność pomysłu oraz czarny humor. Tylko że – ośmielę się zabawić w proroka – dla jednych i dla drugich będzie to lektura na raz, taka do przeczytania i zapomnienia.
Tytuł: Księga cmentarna Tytuł oryginalny: The Graveyard Book ISBN: 978-83-7480-109-6 Format: 288s. 125×195mm Cena: 29,99 Data wydania: 3 października 2008 Ekstrakt: 60% |