 | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zabójca Trudno powiedzieć. Nie jest źle, ale przecież nikt chyba nie powie, że zapamiętał świetnie którąś z walk Daltona. Bije się on z przekonaniem, realistycznie, używa, gdy trzeba, różnych sprzętów, ale nawet w filmie, którego sensem jest osobista zemsta („Licencja na zabijanie”) trudno uznać, że jest bezwzględnym zabójcą (choć ma takie zimne spojrzenie). Nawet gdy swego adwersarza podpala żywczem, zapalniczka nie będzie tu świadomym wyborem okrutnego narzędzia zemsty, tylko jedynym sposobem na przechytrzenie przeciwnika i uzyskanie przewagi. Ocena: 004 Angielski dżentelmen Elegancki, bardzo dobrze wygląda w garniturach. Nietrudno uwierzyć w arystokratyczne pochodzenie. W kasynie też prezentuje się dobrze, ale jednak ma jeden główny problem – całkowity brak luzu. Dalton jest Bondem bardzo serio, chyba nieco zbyt serio. Nie wygląda niestety na atrakcyjnego partnera do poobiedniej pogawędki na temat wyników ostatnich wyścigów konnych. Ocena: 004 Uwodziciel Dalton ma chyba najostrzejsze rysy z wszystkich filmowych Bondów i ładne, choć zimne, oczy – jego twarz bez wątpienia przyciąga uwagę. Jest po prostu atrakcyjnym mężczyzną i trudno temu zaprzeczyć (choć z pewnością nie jest tak dobrze zbudowany jak Connery czy Brosnan). Problem w tym, że jego uroda sprawdza się chyba w innych realiach, pasuje bardziej do bohatera filmu kostiumowego (wszak rzucił Bonda na rzecz ekranizacji kontynuacji „Przeminęło z wiatrem”, co dziś zresztą trzeba uznać za jedną z głupszych decyzji aktorskich), a nie do współczesnego agenta-uwodziciela. Może też i z tego powodu podbojów miłosnych w obu filmach miał Dalton raczej niewiele. Ocena: 005  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zabójca Brosnan rezygnuje z monopolu na Walthera PPK i pojedynki pięściarskie na rzecz coraz częstszego wykorzystania innych, bardziej śmiercionośnych broni. Do twarzy mu bez wątpienia z karabinem maszynowym w ręku, co było raczej niespotykane u innych Bondów. Aby ukazać jego bezwzględność, w filmie „Świat to za mało” dopisano mu scenę, w której strzela do pięknej bezbronnej kobiety, stojąc z nią twarzą w twarz (tego również nie zrobił żaden 007 przed Brosnanem). Jego walki wręcz jednakże cierpią ze względu na przemożną chęć ukazania w nich jak największej widowiskowości, poza tym Brosnan wydaje się być niezniszczalny, całkowicie odporny na ciosy wrogów, co też nie dodaje pojedynkom realizmu. Ocena: 005 Angielski dżentelmen Ekstremalnie elegancki. Nie można powiedzieć po prostu, że wygląda dobrze w garniturze, to raczej na nim każdy garnitur wygląda dobrze. Nawet gdy pozwala sobie na nieco luzu ubraniowego, zawsze będzie to luz dokładnie przemyślany. Dowcipny w sposób naturalny, niewymuszony. Potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji – nawet gdy wchodzi do lobby eleganckiego hotelu w samej piżamie („Śmierć nadejdzie jutro”) nadal wydaje się być właściwym człowiekiem we właściwym miejscu. Ocena: 006 Uwodziciel Baaardzo przystojny. Wysoki, świetnie zbudowany, dynamiczny w ruchach, o ładnym uśmiechu. Zawsze elegancki (patrz wyżej), pewny siebie, czarujący, dowcipny – jego styl bycia jest również niezaprzeczalnym atutem w podejściu do kobiet. W relacjach z nimi zdecydowany, ale kulturalny (to jednak koniec XX wieku). Przyznajmy jednak, że nieco zbyt metroseksualny – choć pewnie niektórym to się spodoba. Dzięki temu bohater dziesiątek okładek prasowych i reportaży fotograficznych. Ocena: 006  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Zabójca Daniel Craig pokazał się w Bondzie tuż po tym jak zagrał zimnego zabójcę na usługach izraelskiego wywiadu w „Monachium” Stevena Spielberga. Cała przedczołówkowa sekwencja jest poświęcona temu, jak zasłużył na licencję na zabijanie. Ta początkowa walka, jak i twarda, męska scena pojedynku w Casino Royale, przypomina najlepsze osiągnięcia Connery’ego. Ostatnia scena filmu jest właściwie egzekucją. Czy można więc mieć jakiekolwiek wątpliwości, że Bond w wersji Daniela Craiga jest zabójcą? Ocena: 007 Angielski dżentelmen Daniel Craig jest pierwszym Bondem, który z wyglądu nie wygląda na dżentelmena. Chropawy, twardy, bardziej pasuje do meczu rugby niż eleganckiego salonu. Jawnie też lekceważy przyjęte reguły („- Wstrząśnięte czy zmieszane? – Mam to w dupie”.). Oczywiście – taka jest świadoma konwencja. Po pierwsze miała nastąpić bardzo potrzebna zmiana ujęcia tej postaci i rzeczywiście – zmiana jest duża. Po drugie – restart cyklu sugeruje, że obserwujemy dopiero ewolucję tej postaci, powoli stającą się prawdziwym Jamesem Bondem. Ale w ocenianiu musimy być szczerzy. Skoro uznaliśmy, że bycie angielskim dżentelmenem jest obowiązkową cechą Bonda, to i pod tym względem musimy ocenić Craiga. Na pocieszenie – jest autentycznym Anglikiem, w garniturze wygląda również bardzo dobrze, radzi sobie też przy pokerowym stole, a i humor w jego wykonaniu na pewno nie jest wymuszony. Cóż, czasy się też zmieniły i nie ma aż tak ostrych wymogów jak kiedyś, by pokazać się w eleganckim towarzystwie. Ocena: 004 Uwodziciel Daniel Craig nie ma urody amanta filmowego, nie powala twarzą, ale ma w sobie coś w rodzaju zwierzęcego magnetyzmu. Jak to nazwać – kipi testosteronem? Nie było też tak charyzmatycznego Bonda, tak ciekawej i niejednoznacznej postaci od czasów Connery’ego. A to intryguje – także kobiety. Ocena: 006 Ranking: 1.Sean Connery – 006 2.Pierce Brosnan – 005 i dwie trzecie Daniel Craig – 005 i dwie trzecie 4.Roger Moore – 005 5. Timothy Dalton – 004 i jedna trzecia 6. George Lazenby – 002 i jedna trzecia Zwyciężył więc Sean Connery. Zaskoczeni? Podkategorie: Zabójca: 1. Craig, 2. Connery, 3. Brosnan, 4. Dalton, 5. Moore, 6. Lazenby Dżentelmen: 1. Moore, 2. Brosnan, 3. Connery, 4. Dalton, 5. Craig, 6. Lazenby Uwodziciel: 1. Connery, 2. Brosnan, 3. Craig, 4. Moore, 5. Dalton, 6. Lazenby. Współpraca przy ocenianiu kategorii „Uwodziciel” – Monika Twardowska-Wągrowska. |