powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Absurdalnie lekkostrawne
Christopher Moore ‹Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości›
Tropikalna wyspa, półnaga i zbzikowana kapłanka, japońscy ochroniarze i gadający nietoperz – Christopher Moore bardzo się postarał, żeby zapewnić czytelnikom szaleńczą jazdę bez trzymanki przez tonący w absurdzie świat swojej powieści. „Wyspa wypacykowanej kapłanki miłości” to dobra propozycja na miłe, choć niekoniecznie ambitne spędzenie stresującej podróży pociągiem.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości›
‹Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości›
Fabuła rozwija się w ekspresowym tempie, podążając od jednego absurdalnego zdarzenia do drugiego. Tucker Case, pilot i lekkoduch, w widowiskowym stylu rozbija firmowy samolot podczas pijackiego lotu w towarzystwie damy lekkich obyczajów, rujnując tym samym dobrze zapowiadającą się karierę. Brak perspektyw zarobkowych zmusza go do przyjęcia dziwacznej propozycji objęcia posady pilota samolotu, należącego do misjonarza zamieszkującego jedną z mikronezyjskich wysp. Jego pracodawca sprawuje opiekę nad mieszkańcami wyspy – plemieniem Rekina – wyznającym kult cargo, co objawia się uwielbieniem wszystkiego, co amerykańskie. Misjonarz wykorzystuje dobrodusznych mieszkańców, terroryzując ich z pomocną swojej żony wcielającej się w postać szalonej Kapłanki Nieba.
Moore ma smykałkę do wymyślania coraz to dziwaczniejszych postaci, takich jak transwestyta nawigator Kimi czy szajbnięty ludożerca Sarapul, za sprawą których Tucker wplątuje się w liczne tarapaty, starając się polepszyć los plemienia Rekina. Wszyscy bohaterowie są w równej mierze sympatyczni, co papierowi – różnią się w zasadzie imionami, ewentualnie jakimiś szczególnie rzucającymi się w oczy cechami. Osobną kwestię stanowią postacie kobiece. Nie mogłem pozbyć się wrażenia, że Moore jest pisarzem odrobinę… mizoginistycznym. Bohaterki „Wyspy wypacykowanej kapłanki miłości” wpisują się w dwa stereotypy: kobiety łatwej bądź kobiety budzącej grozę. Być może jest to świadomy wybór, co mogłaby potwierdzać ewidentna przemiana głównego bohatera, który stopniowo zmienia swoje podejście do kobiet. Z drugiej strony Kapłanka Nieba ukazana jest jako wyrachowana i okrutna kobieta, której podstawowym atutem – i bronią – okazuje się seks. Najsłabiej wychodzą Moore’owi właśnie związane z tym gagi – pomijając niepotrzebną dosadność niektórych scen, wielu innych pisarzy (jak choćby John Irving) o wiele lepiej radzi sobie z zabawnym potraktowaniem tej materii. Zamiast subtelnej pikanterii Moore serwuje obsceniczny dowcip, który nie każdemu przypadnie go gustu.
Absurdalność wydarzeń przedstawionych w powieści wynikająca z ekscentrycznych zachowań bohaterów oraz działań sił nadprzyrodzonych (na przykład gadającego nietoperza) w pewnym sensie łagodzi efekt mniej udanych żartów. Historia Tuckera jest ciekawie prowadzona i obfituje w efektowne pomysły fabularne, w żadnym momencie jednak nie wypada z przewidywalnego toru wydarzeń. Autorowi udało się mimo wszystko przemycić pod komediowym płaszczykiem kilka ciekawych pomysłów. Przedstawiony przez niego kult cargo to faktycznie istniejące zjawisko, bogato opisane przez antropologów kultury. Tubylcy z powieści Moore’a wyczekują powrotu Vincenta, lotnika z II wojny światowej, który ma przybyć na statku wypełnionym zachodnimi produktami (cargo). Co ciekawe, inspiracją dla autora był pobyt na jednej z wysp mikronezyjskich – żal tylko, że poznanie realnie żyjących tubylców nie przeszkodziło mu w przedstawieniu ich w niezbyt, delikatnie mówiąc, jasnym świetle.
Próżno doszukiwać się czegoś więcej pod maską absurdu – mimo częstych porównań autora do Kurta Vonneguta, Moore’owi brakuje cynicznego błysku tego pierwszego. Jest co prawda bystrym obserwatorem, wyłapującym przeróżne śmiesznostki współczesnego świata i obracającym je w żart, ale daleko mu do finezji najsprawniejszych kpiarzy amerykańskiej literatury. Chociaż dla niektórych może to być poważny mankament, prawdą jest, że „Wyspa wypacykowanej kapłanki miłości” to przede wszystkich czysta rozrywka i niczym nieskrępowana, wariacka opowieść. Czyta się ją szybko i przyjemnie. Jeśli można mówić o istnieniu kategorii powieści „do podróży” – pociągiem czy samolotem – powieść Moore’a z pewnością do niej przynależy. Spełnia swoją rolę jako niewinna i odprężająca przyjemność, pod warunkiem oczywiście, że zaakceptuje się specyficzny humor autora.



Tytuł: Wyspa Wypacykowanej Kapłanki Miłości
Tytuł oryginalny: Island of the Sequined Love Nun
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-111-9
Format: 400s. 135×205mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena: 35,—
Data wydania: 14 listopada 2008
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

67
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.