powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

W sylwestrową jasną noc
Alex Holdridge ‹Pocałunek o północy›
„Pocałunek o północy” to film odwołujący się bardzo wyraźnie do dwóch miniserii filmowych: „solarnej” Richarda Linklatera oraz „Sprzedawców” Kevina Smitha. Mimo że ani dla jednej, ani dla drugiej znaczącej konkurencji nie stanowi, warto w okresie świątecznym obejrzeć opowieść o ludziach, którzy mają dla siebie sporo autentycznego ciepła.
Zawartość ekstraktu: 60%
‹Pocałunek o północy›
‹Pocałunek o północy›
Filmy wtórne, które bazują na oklepanych i sprawdzonych pomysłach, nie budzą mojego entuzjazmu. Szczerze mówiąc, również ten obraz nie byłby wart obejrzenia, gdyby nie przekonująca gra sympatycznej pary głównych bohaterów. Wilson (Scoot McNairy) to samotny dwudziestodziewięciolatek, który nie bardzo może się pozbierać po rozstaniu z dziewczyną. Nie jest w stanie uporządkować swego życia ani na płaszczyźnie zawodowej, ani na prywatnej. Mieszka z przyjaciółmi, którzy namawiają go, aby w końcu wyszedł ze skorupy i zamieścił anons w internetowym portalu społecznościowym. Ku wielkiemu zdziwieniu okazuje się, że dostrzega go, wśród wielu innych, pewna miła blondynka, która bardzo chciałaby się z nim spotkać. Vivian (Sara Simmonds), bo tak ma na imię, na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie zdesperowanej erotomanki i gdy Wilson zaczyna w związku z tym żywić pewne uzasadnione nadzieje, sytuacja musi się oczywiście trochę skomplikować.
Cóż, gdy bohaterowie zaczną otwierać przed sobą swoje wnętrza, okaże się, że są wrażliwymi ludźmi spragnionymi prawdziwej miłości, o jaką trudno w tej wielkiej metropolii. Vivian nie jest erotomanką poszukującą ryzykownych wrażeń, a Wilsonowi nie chodzi jedynie o to, aby zaliczyć. Ona chce poczuć, że jest dla kogoś ważna, nie tylko atrakcyjna, a on z kolei pragnie zaimponować swoją szarmanckością, która od dłuższego czasu wisiała bezczynnie na kołku. A teraz nie dość, że będzie mógł odegrać wobec Vivian rolę dżentelmena, to jeszcze będzie musiał pomóc jej uporać się z bardzo porywczym i niezwykle zazdrosnym byłym chłopakiem.
Wielka włóczęga po Los Angeles, jaką w sylwestrową noc odbywają bohaterowie, nieuchronnie przywodzi na myśl spotkania Julie Delpy i Ethana Hawke’a. To porównanie nie wypada najkorzystniej dla filmu Alexa Holdridge’a, ale też prawdą jest, że trudno zrobić coś rzeczywiście oryginalnego we współczesnym kinie, zwłaszcza kiedy narzuca się sobie gatunkowe ograniczenie. Jeżeli spojrzeć na „Pocałunek o północy” przez pryzmat tylko i wyłącznie komedii romantycznej, na pewno obraz zyska na znaczeniu, bo opiera się schematowi. Akcja nie pędzi na złamanie karku ku pozytywnemu zakończeniu, natomiast bohaterowie są skonstruowani rzeczywiście wiarygodnie i, co dla komedii romantycznej niezwykle ważne, sympatycznie. Humor nie jest sztampowy, jak to często ma miejsce w filmach tego gatunku, ale odwołuje się do inteligencji widza, przekraczając czasem przyzwoite ramy klasycznej konwencji.
Niestety czarno-białe zdjęcia wydają się trochę pretensjonalne. Jakby miały pokazywać czarno na białym, że oto mamy do czynienia z niskobudżetowym kinem ambitnym, które podejmuje skomplikowany temat. Jednak nieważne, jak bardzo chciałby tego reżyser – nie jest to film artystyczny. Bardziej rozrywka dla wymagającego widza, dla takiego, który troszkę jednak na seansie pogrymasi. Tak czy owak, seans ów może okazać się interesującym dialogiem z filmem, bo kilka ważnych kwestii się w nim pojawia.



Tytuł: Pocałunek o północy
Tytuł oryginalny: In Search of a Midnight Kiss
Reżyseria: Alex Holdridge
Zdjęcia: Robert Murphy
Scenariusz: Alex Holdridge
Rok produkcji: 2007
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Vivarto
Data premiery: 26 grudnia 2008
Czas projekcji: 90 min.
WWW: Strona
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

81
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.