Fani The Doors nie mają lekkiego życia. Co chwilę serwuje się im nowe wydawnictwa z kolejnymi ciekawymi archiwalnymi nagraniami, najczęściej opakowanymi w kosztowne boksy. A najgorsze jest to, że po każdą taką rzecz jest warto sięgnąć, tak jak po „Live in Pittsburgh Civic Arena” – zapis występu z 2 maja 1970 roku.  |  | ‹Live in Pittsburgh Civic Arena›
|
Jak na zespół, który od trzydziestu pięciu lat nie nagrał żadnej płyty z nowym materiałem, Doorsi mogą pochwalić się imponująco rozwiniętą linią produkcyjną. Obecnie liczba wszelkiej maści kolekcji, wznowień, boksów i koncertówek przewyższa liczbę studyjnych albumów ponad trzykrotnie. Oczywiście można zarzucić Manzarkowi, Kriegerowi i Densmore’owi robienie kasy na popularności kapeli i legendzie Jima Morrisona, ale trudno – niech i tak będzie, jeśli w ręce fanów mają trafiać tak wyśmienite rzeczy jak „Live in Pittsburgh Civic Arena”. Jeśli taka sytuacja się utrzyma i kolejne pozycje nie obniżą poziomu, jestem gotów na płyty The Doors wydawać wszystkie zarobione w pocie czoła pieniądze. Do tej pory poznaliśmy już kilka scenicznych obliczy Doorsów. Największe wrażenie robi to, w którym Morrison niczym w malignie snuje niepokojące wizje. Koncert zarejestrowany na płycie „Absolutely Live” z 1970 roku to swoista ceremonia ku czci Króla Jaszczura. Inny wizerunek Doorsów wyłania się na płycie „Live in Hollywood”, która światło dzienne ujrzała w 2002 roku, a zawiera zapis występu z lipca 1969. Tam grupa była prawdziwą fabryką hitów – grali sprawnie, ale bez specyficznej mistycznej otoczki. Tymczasem „Live in Pittsburgh Civil Arena” to jeszcze coś zupełnie innego. Choć nie brakuje na niej przebojów jak „Back Door Man”, „Light My Fire”, czy „Roadhouse Blues”, to jednak w przeważającej ilości są to rzeczy mniej znane. Hity, jeśli już się pojawiają, to łączą się z innymi utworami i są mocno przearanżowane, np. taki „Break on Through” liczy tu ledwie 56 sekund. Album udowadnia, że The Doors stanowili zespół, a nie tylko trójkę muzyków towarzyszącą wspaniałemu wokaliście. Morrison nie szaleje tak bardzo, śpiewa w sposób leniwy, czasem zmanierowany, ale nie tracąc feelingu. Dużo miejsca zostawia kolegom, którzy choć również nie szarżują, w pełni prezentują swoje umiejętności. Kwartet w rewelacyjny sposób ukazuje, ile rasowego bluesa tkwi w jego kompozycjach. Jest to na pewno niespodzianka dla osób, które przywykły, że to osobowość Morrisona napędzała kapelę. Zespół nie stroni od długich improwizacji, a nastrojowa, nieco oniryczna atmosfera koncertu sprzyjała licznym wybiegom poza przyjętą formułę. „When the Music’s Over” chociażby to ponad 16 minut dźwiękowych pasaży. Umiejętnie wpleciono w niego inne kawałki, nie burząc spójności kompozycji. Choć trudno w to uwierzyć, ale dzięki temu stała się ona jeszcze ciekawsza i bardziej wciągająca niż w oryginale. Tym, którzy lubią psychodeliczne wcielenie Doorsów, powinien przypaść do gustu fragment, w którym Jimmy wyje jak nawiedzony, czym prowokuje rozbawioną publikę. To jeden z najbardziej niesamowitych momentów występu. Jedyne, co może denerwować, to nie najlepsza jakość dźwięku. Gdzieniegdzie dźwięk faluje, a dolne rejestry trzeszczą, świadcząc o dość amatorskim sposobie nagrania. Jednak w gruncie rzeczy te mankamenty nie są ważne i tylko oddają klimat tamtych czasów. Przecież liczy się muzyka, a ta stoi na najwyższym wykonawczym poziomie. Mam nadzieję, że w przyszłym roku wydawca uraczy nas kolejną pięknie wydaną pozycją z równie niesamowitym koncertem. I nieważne, ile będzie kosztowała.
Tytuł: Live in Pittsburgh Civic Arena Data wydania: 2008 Czas trwania: 79:16 Utwory: 1) Back Door Man: 2:50 2) Love Hides: 2:25 3) Five to One: 5:19 4) Roadhouse Blues: 7:02 5) Mystery Train: 7:58 6) Away in India: 3:12 7) Crossroads Blues: 3:27 8) Universal Mind: 4:32 9) Someday Soon: 3:53 10) When the Music's Over: 16:58 11) Break on Through: 0:56 12) The Soft Parade Vamp: 0:25 13) Tonight You're in for a Special Treat: 1:30 14) Close to You: 3:51 15) Light My Fire: 11:20 Ekstrakt: 100% |