powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Ostatni romantycy
Łukasz Orbitowski, Jarosław Urbaniuk ‹Pies i klecha. Tancerz›
Pies i klecha po raz kolejny potykają się z przedstawicielami Tamtej Strony rzeczywistości. Tym razem komisarz Enka i ksiądz Gil śledzą losy kartki pokrytej dziwnymi strofami i obrazkami, borykając się jednocześnie z bajzlem pierwszych lat niepodległości Najjaśniejszej III Rzplitej. Jak poprzednio, zostało to opisane przez Łukasza Orbitowskiego i Jarosława Urbaniuka ujmująco szorstko i prawdziwie.
Zawartość ekstraktu: 100%
‹Pies i klecha. Tancerz›
‹Pies i klecha. Tancerz›
Łukasz Orbitowski już wcześniej, choćby w publikowanym w Nowej Fantastyce „Popielu Armeńczyku”, zdradzał zainteresowanie romantyzmem, tworzeniem nowej, mesjańskiej narodowej mitologii. Tam chodziło o Słowackiego, tu – z Urbaniukiem – panowie zajęli się Mickiewiczem. Pole do fabularnych manewrów jest zaiste obfite: żywot Wieszcza pełen jest scen i wątków jak z wysokobudżetowego filmu sensacyjnego. I liczne miłostki, i konspiracja niepodległościowa, i podróże, a także wielki sukces literacki, korzystanie z życia i intensywne kontakty z mistycyzmem Towiańskiego, ostatecznie śmierć w Stambule podczas próby tworzenia oddziałów wojska polskiego. Wirtualny pisarz Urbitowski korzysta z tego „filmowego” życiorysu oraz jego nadprzyrodzonych interpretacji, ile wlezie, co wychodzi powieści tylko na korzyść. Widać przy tym solidne przygotowanie źródłowe autorów.
Powieść napisana jest z nerwem – nieraz miałem ochotę przyklasnąć ciętym one-linerom Enki, zaś komisarz Edward Grula stawał przed oczyma jak żywy, gdy śmiga na obrotowym krześle na kółkach po zapyziałym wnętrzu komisariatowej klitki i marzy o paryskich bagietkach. Wewnętrzne komentarze bohaterów, krótkie dobitne frazy nakreślają nie tylko obraz zdarzenia czy osoby, ale i dają kontekst całej skomplikowanej relacji. To samo z opisami rozterek Enki czy Gila – ci ludzie żyją, mają swe obsesje i słabości, ich realność aż wylewa się ze stronic. Dialogi potęgują tylko to wrażenie autentyczności, bo wszystko jest w nich jak trzeba: emocje, informacje, indywidualne manieryzmy. Umiejętnie i z umiarem zastosowana, soczysta „kurwa” pozwala osiągnąć tu efekt niemożliwy dla papierowych postaci rzucających przekleństwami w roli przecinków: efekt rozbawienia i zrozumienia.
Sami bohaterowie nie są supermenami – co wiedzą już czytelnicy poprzednich odsłon cyklu „Pies i klecha”, czyli powieści „Przeciwko wszystkim” oraz opowiadań publikowanych w SFFH1): Enka lubi stuknąć w łeb, ale i sam w łeb często obrywa, z kolei Gil to prawdziwy intelektualista, z rzadka zdobywający się na porywy heroizmu. I tak jest dobrze, i tak ma być. W końcu w kogo łatwiej uwierzyć: w Bonda skaczącego z kilkusetmetrowej tamy czy w księdza Gila euforycznie popylającego na kradzionym skuterze?
Bowiem jest i szybka akcja: zamachy, pościgi, bójki; przeplatane rozmowami o filozofii i historii. Jeśli „Tancerz” miałby być filmem, to byłyby to „Dziewiąte wrota” Polańskiego – odnaleźć tu można podobny stopień mistycyzmu i tajemnic, zapach starych manuskryptów, szepty tajnych zgromadzeń pasjonatów i spiskowców – no i dążenia do demonicznej wszechwładzy. Podobieństw do filmu i będącej jego podstawą powieści „Klub Dumas” Artura Perez-Reverte nie sposób nie zauważyć – to inne jeszcze piętro literackiej gry, jaką uprawiają panowie Urbaniuk i Orbitowski (na kolejne, jak zabawy z Bonim i kebabem, „jeśli wiesz, co chcę powiedzieć”, Kluczyków i fircyka o lisim spojrzeniu, brak tu już miejsca).
A gdzie w tym wszystkim sygnalizowany tytułem recenzji romantyzm albo raczej „Romantyczność”? Wbrew pozorom nie tylko w samym obiekcie zainteresowania autorów, czyli Mickiewiczu; nie idzie także o kochliwość komisarza Enki. Zależności i podobieństwa idą głębiej. Wszak kogo spotykają pies i klecha w swoich śledztwach, jeśli nie demony, duchy, nawiedzone domy i figury z ludowych podań? Co było pierwszą rzeczą, jaką pierwsza sprawa prowadzona z księdzem doktorem habilitowanym Andrzejem Gilem uświadomiła (oczywiście nie tymi słowy) milicjantowi Ence? Oczywiście to, że ułomne jest mędrca szkiełko i oko, że są na tym świecie rzeczy, o których nie śniło się filozofom (tak, wiem, że to nie nasz wieszcz napisał). Bohaterowie Orbitowskiego i Urbaniuka wierzą także – ba! oni to wiedzą! – że słowo może zmieniać rzeczywistość. I obydwaj siłują się i targują tak z Bogiem, jak i z diabłem – indywidualnie, buntowniczo, heretycko jak Konrad czy Faust – padają w powieści nawet słowa bardzo bliskie wizji Boga jako cara, ciemiężyciela i okrutnika. Jeśli nawet wszystko to nie było celowe – w co nie wierzę – to i tak bardzo znaczące.
Bardzo czekałem na tę książkę, właściwie tylko na tę, jeśli brać pod uwagę rynek polski w tym roku, i nieco bałem się przerostu oczekiwań. Martwiłem się jednak niepotrzebnie. Jest nawet lepiej niż myślałem.
1) Do lektury „Tancerza” znajomość „Przeciwko wszystkim” oraz opowiadań nie jest niezbędnie konieczna – ale się przyda, co autorzy zaznaczają odsyłaczami.



Tytuł: Pies i klecha. Tancerz
ISBN: 978-83-7574-037-0
Format: 400s. 125×195mm
Cena: 29,99
Data wydania: 24 października 2008
Ekstrakt: 100%
powrót do indeksunastępna strona

54
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.