powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Do granic wytrzymałości
Bertolt Brecht ‹Versus›
Skrajne uczucia towarzyszyły niewątpliwie Bertoltowi Brechtowi, gdy pisał „W gęstwinie miast”. Takie też uczucia towarzyszą widzom najnowszej adaptacji tego dramatu pt. „Versus”, wystawianej w krakowskim Teatrze Nowym. Nadmierna ekspresja aktorów, dłużyzny, odrealnienie, scenograficzna asceza – zdaje się, że wczesny Brecht przyklasnąłby temu, co osiągnął reżyser Radosław Rychcik.
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Versus›
‹Versus›
„Versus” opowiedziany jest krzykiem i dziwaczną erotyką. W tej sztuce żadne słowo nie pada ot tak, bez wyrazu, każde jest skrajnie nacechowane. Każdy gest, wyraz twarzy, każda łza i ruch – wszystko jest przesadzone i nienaturalne. Spektakl jest trudny w odbiorze – wystawia na próbę cierpliwość i nerwy widza. Gra aktorska i sposób opowiadania przywodzą na myśl kino Andrzeja Żuławskiego – przejaskrawione, abstrakcyjne, pełne pasji i ekspresji, które rodzą się głównie ze słów, twarzy i ruchów aktorów.
„W gęstwinie miast” to jedna z pierwszych sztuk Bertolta Brechta. Jest ona czymś na kształt krzyku starającego się wyrazić niesprawiedliwość, ból i brak uczuć w świecie schyłku dzikiego kapitalizmu. Wszak były lata 20., w Niemczech szalała hiperinflacja i bieda, tąpnięcie wisiało w powietrzu. Tymczasem walka Schlinka i Gargi w „Versus”, choć formalnie w Chicago, odbywa się w oderwaniu od tła. Jakkolwiek negatywnie nie rozpatrywać A.D. 2008 – współczesność nijak się ma do wstrząsów lat 20. XX wieku. W oryginale Schlink to bogaty malezyjski kupiec drzewny, zaś Garga jest księgarzem. Nie wiadomo jednak, dlaczego postanowili z sobą walczyć. Zresztą u Rychcika niewiadomych jest jeszcze więcej. Prócz walczących pojawiają się tylko dwie postaci – żona Gargi Jane oraz jego siostra Marie. Trudno stwierdzić, jakie są bądź były faktyczne relacje pomiędzy postaciami w wersji „Versus”. Trudno także oprzeć się wrażeniu, że cała otoczka jest jedynie pretekstem. „Versus” tworzy bowiem własny świat, niezrozumiały, obcy, pełen ułudy i udawania. Walka staje się w nim co najwyżej mętną metaforą, być może jakąś próbą zbliżenia do drugiego człowieka. Próbą jednak nieudaną, gdyż „nieskończona samotność czyni wrogość nieosiągalnym celem”, jak zauważa Shlink.
Radosław Rychcik zdołał stworzyć świat złożony wyłącznie z ludzkich ruchów i słów oraz muzyki. Nie ma bowiem w spektaklu prawie żadnej scenografii. Czwórka spoconych, skąpo ubranych, młodych ludzi biega po scenie, skacze po sobie, tarza się, czołga, rozbiera i ubiera, wrzeszczy i płacze. Sygnały, które wysyłają, są nienaturalne, aktorzy przypominają kukły, mechanicznie wchodzą na scenę i z niej schodzą, potęgując w ten sposób uczucie braku jakiejkolwiek bliskości. W „Versus” zastosowano sporo dłużyzn, scen, które zdają się trwać w nieskończoność, czynności powtarzanych w kółko, mechanicznie, do znudzenia, do granic wytrzymałości widza.
Mało kto zna krakowski Teatr Nowy, lecz nie sposób recenzować „Versus” w oderwaniu od miejsca, w którym sztukę wystawiono. To malutki, ciasny teatrzyk, w którym aktorzy są na wyciągnięcie ręki, bliscy i ludzcy. Ich cielesność łączy się z cielesnością widza, kropelki śliny wytryskujące z krzyczących gardeł tańczą w świetle reflektorów. W takiej to scenerii poznajemy strzępy abstrakcyjnej, wykrzyczanej i niekonkretnej „walki-niewalki” Schlinka i Gargi.



Tytuł: Versus
Teatr: Teatr Nowy
Autor: Bertolt Brecht
Reżyseria: Radosław Rychcik
Choreografia: Dominika Knapik
Obsada: Tomasz Szuchart, Anna Gorajska, Natalia Kalita, Tomasz Nosiński
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

200
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.