powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

ACe–Piorun–DeCe są w formie!
AC/DC ‹Black Ice›
W dawnych czasach na wysoko wykwalifikowanego specjalistę w danym rzemiośle wołało się „mistrz”. Dziś zamiennie do tego słowa można używać po prostu „AC/DC”. Po przesłuchaniu ich najnowszego albumu „Black Ice” nikt nie powinien mieć wątpliwości dlaczego.
Zawartość ekstraktu: 80%
‹Black Ice›
‹Black Ice›
Po ośmiu latach rock’n’rollowy pociąg po raz piętnasty ruszył z kopyta. Tak, AC/DC długo kazali nam czekać na swoją kolejną płytę. Pojawiały się już nawet pogłoski o przejściu kapeli na zasłużoną emeryturę. W końcu w pewnym wieku bieganie po scenie z gitarą w szkolnym mundurku przestaje być cool, a staje się żałosne. Na szczęście ten czas jeszcze nie nastał. Pomimo lat oscylujących w granicach emerytalnych, Angus Young z kolegami wciąż pokazują, jak powinno grać się rasowy, gitarowy rock.
Co najważniejsze, udało im się uniknąć obciachu, o który łatwo, zwłaszcza kiedy od lat stosuje się te same patenty. Członkowie AC/DC pod tym względem są wyjątkowi. Ponad trzydzieści lat temu opracowali własny sposób na muzykę i do dziś się go trzymają. Najbardziej niesamowite jest jednak to, że ten styl wcale się nie nudzi. Ich gra to nie tylko sprawność techniczna czy zachrypnięty głos wokalisty, ale przede wszystkim serce wkładane w każdy dźwięk. I to się czuje, dzięki czemu twórczość zespołu się nie starzeje, a z wiekiem nabiera dodatkowego smaku.
Na „Black Ice” nie ma więc co szukać jakiejś rewolucji. Wszystkie kompozycje są zagrane w starym dobrym stylu, niczym z pamiętnych albumów „Highway to Hell” czy „Back to Black”. Niektórzy mogą oczywiście traktować to jako zarzut, ale nie oszukujmy się: czy ktokolwiek chciałby, aby AC/DC nagle zaczęli śpiewać ballady lub nawiązali romans z elektroniką? Ja nie. Historia pokazuje, że fani również niechętnie zapatrują się na tego typu eksperymenty. Wystarczy wspomnieć negatywną reakcję na zmianę stylu Scorpions na albumie „Eye II Eye”.
„Black Ice” to piętnaście czadowych numerów, które po prostu zmuszają do miarowego przytupywania czy, przy sprzyjających warunkach, kiwania głową. Album jest zaskakująco równy i zawiera to, co tygryski lubią najbardziej. Zaczyna się od trzęsienia ziemi: „Rock’n’roll Train” to zdecydowanie najlepsza kompozycja w zestawie. Świetny riff, wpadający w ucho, zaśpiewany w wielogłosie refren. I już wiemy, że będzie dobrze. Może nie jest to najgenialniejsza kompozycja w historii, ale z miejsca potrafi postawić na nogi.
Dalej napięcie nie spada. Chłopaki (przecież nie wypada na nich mówić „panowie”) dorzucają do pieca aż miło, czy to w motorycznym „Big Jack”, podrasowanym świetnym motywem gitarowym „War Machine”, czy w mającym w sobie klimat Dzikiego Zachodu „Stormy May Day”. Każdy kawałek obowiązkowo okraszony jest luzacką solówką Angusa Younga, który udowadnia, że wciąż jest jednym z najlepszych gitarzystów świata. W rewelacyjnej formie jest również Brian Johnson. Wydawałoby się, że po przekroczeniu sześćdziesiątki nie będzie w stanie dłużej w tak fantastyczny sposób zdzierać gardła. A tu proszę, żadnych problemów, wciąż ta sama moc co na „For Those About to Rock (We Salute You)”.
Na tej płycie nie chodziło o przecieranie nowych śladów. To raczej podważenie tezy, że rock’n’roll umarł. Wręcz przeciwnie, żyje i za sprawą takich mistrzów jak AC/DC czuje się świetnie.



Tytuł: Black Ice
Wykonawca / Kompozytor: AC/DC
Data wydania: 20 października 2008
Czas trwania: 55:39
Utwory:
1) Rock 'n' Roll Train: 4:21
2) Skies on Fire: 3:34
3) Big Jack: 3:57
4) Anything Goes: 3:22
5) War Machine: 3:09
6) Smash 'n' Grab: 4:06
7) Spoilin' for a Fight: 3:17
8) Wheels: 3:28
9) Decibel: 3:34
10) Stormy May Day: 3:10
11) She Likes Rock 'n' Roll: 3:53
12) Money Made: 4:15
13) Rock 'n' Roll Dream: 4:41
14) Rocking All the Way: 3:22
15) Black Ice: 3:25
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

180
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.