Wygląda na to, że rośnie nam polski Steven Wilson. Człowiek, który wszystko, czego dotknie, zamienia w złoto. Mariusz Duda, bo o nim mowa, postanowił zrobić mały muzyczny skok w bok i wraz z zaprzyjaźnionymi instrumentalistami założył projekt Lunatic Soul. Pod jego szyldem wydał płytę o tym samym tytule. Zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest lepsza niż to, co do tej pory zaprezentował z Riverside.  |  | ‹Lunatic Soul›
|
Założeniem Lunatic Soul było odcięcie się od sukcesu Riverside – oba zespoły miał łączyć tylko głos wokalisty. Dlatego też „Lunatic Soul” to płyta akustyczna, pozbawiona dźwięków elektrycznej gitary. Również zaproszeni przez Dudę muzycy, poza jednym wyjątkiem, nie należą do jego macierzystej formacji. Tym rodzynkiem jest Michał Łapaj. Jak tłumaczy szef projektu, dla Łapaja zrobił wyjątek, ponieważ w jego opinii jest najlepszym klawiszowcem świata zaraz po Jonie Lordzie i Keithu Emersonie. Pozostałymi członkami zespołu są Maciek Szelenbaum, z którym Duda grał jeszcze przed Riverside, perkusista Indukti Wawrzyniec Dramowicz oraz Maciek Meller z Quidam. Muzyka zawarta na „Lunatic Soul” to spokojne, wyciszone, ale bardzo niepokojące dźwięki. Tematami utworów są przemijanie i śmierć, nie należy się więc spodziewać ostrych zrywów i dźwiękowego szaleństwa. To bardziej płyta do kontemplowania, taka, która potrafi wpędzać słuchacza w solidny dół. Najbardziej w pamięć zapada płacz w „Out of a Limb”, fragment, który po prostu ściska za gardło. Jednak podobnych magicznych momentów jest więcej. „The New Beginning” to zapowiedź czegoś niezwykłego i niespotykanego na naszej scenie muzycznej. Klimaty orientalne mieszają się z mistycznymi dźwiękami, coś jak w najlepszych czasach Dead Can Dance. Jeśli kiedyś Lisa Gerrard będzie chciała powrócić do tej formacji, a Brandon Perry nie wykaże zainteresowania, niech śmiało zgłasza się do Dudy. Wrażenie robi również utwór tytułowy, w którym dźwięki gitary i natchniony śpiew mieszają się z delikatnymi klawiszowymi smaczkami. Instrumentalny „Where the Darkness is Deepest” to z kolei mroczna wycieczka po delikatnych, hipnotyzujących elektronicznych dźwiękach. Kojarzy się nieco z Vangelisem i tym, co proponował na soundtracku do „Blade Runnera”. Mimo to nie zabrakło fragmentów bardziej przebojowych, o ile o takich można mówić w tym przypadku (np. „Adrift”). Mariuszowi Dudzie nie udało się uniknąć patentów kojarzących się z Riverside („Adrift”, „Near Life Experience”). Nie jest ich dużo, ale trochę odstają od mistycznego początku płyty, zapowiadając bardziej progresywny, łatwiejszy do sklasyfikowania rodzaj muzyki. Na szczęście takich skojarzeń jest niewiele i nie psują one zręcznie budowanej spójności płyty. Jeśli Riverside stanowi objawienie polskiej sceny muzycznej, to zupełnie nie wiem, jak nazwać Lunatic Soul. Zespół gra na najwyższym światowym poziomie i gdybym nie wiedział, że pochodzi z naszego kraju, wziąłbym go za jakiś import. Jest to porcja rewelacyjnej, bogato zaaranżowanej muzyki, trzymającej w napięciu od pierwszych do ostatnich dźwięków. Perełka po prostu.
Tytuł: Lunatic Soul Data wydania: 24 października 2008 Czas trwania: 46:49 Utwory: 1) Prebirth : 1:10 2) The New Beginning : 4:50 3) Out on a Limb : 5:27 4) Summerland : 5:00 5) Lunatic Soul : 6:47 6) Where the Darkness Is Deepest : 3:57 7) Near Life Experience : 5:27 8) Adrift: 3:05 9) The Final Truth : 7:34 10) Waiting for the Dawn : 3:36 Ekstrakt: 90% |