„Scholem Aleichem” to po hebrajsku powitalne „pokój z Tobą”. Jest to też pseudonim artystyczny Sholema Naumovicha Rabinovicha – żydowskiego pisarza działającego na przełomie XIX i XX wieku, twórcy między innymi powieści „Tewje mleczarz”, która była kanwą dla „Skrzypka na dachu”. „Scholem Aleichem’ to także tytuł płyty Johna Zorna, na której znalazła się muzyka do filmu dokumentalnego o pisarzu.  |  | ‹Filmworks XX: Sholem Aleichem›
|
John Zorn – saksofonista, właściciel jednej z najbardziej znanych wytwórni jazzowych na świecie Tzadik, kompozytor, aranżer, producent i… szarlatan. Tak złośliwie przedstawiają go niektórzy fani jazzu. Dlaczego? Powodów tego jest kilka. Przede wszystkim wątpliwości budzi jego nadmierna, niezdrowa wręcz aktywność twórcza i wydawnicza. Niezdrowa dla słuchaczy, rzecz jasna, bo jeśli przez ponad trzydzieści lat pojawił się na ponad 400 albumach, a wydał ich około 250, to siłą rzeczy części z nich można użyć tylko jako podkładki pod kubek. Stąd wielu uznaje Tzadik za sprawnie działające przedsiębiorstwo, które produkuje rocznie zbyt dużo zbyt słabego materiału. Inna rzecz to rozchwiana osobowość artysty (na przykład na warszawskim koncercie w 1999 r. opluł siedzącego przed sceną fotografa) i jego skłonność do szokowania odbiorcy: na okładkach płyt zamieszczał zdjęcia ofiar zabójstw, publicznych linczów, aktów sadomasochistycznych i zwłok po wiwisekcji (w Wielkiej Brytanii zniszczono nawet całą pierwszą partię płyty „Virgin’s Guts” za obrazę moralności). Na całe szczęście „Filmworks Volume XX: Sholem Aleichem” żadnych obiekcji nie budzi. Może za to budzić uzasadnione zadowolenie. Dwanaście utworów zawartych na płycie najbliższych jest typowo klezmerskiej muzyce. Pełne zawijasów i ozdobników solówki skrzypiec, nostalgiczne melodie, grane najczęściej w żydowskich skalach, a w końcu dość typowe dla klezmerów instrumentarium zdają się to potwierdzać. Klezmerskość potwierdza już pierwszy utwór „Shalom, Sholem!”. Utrzymany w średnim tempie z wyraźnie filmowym klimatem, nostalgicznym tematem i zgrabną melodią graną pizzicato przez harfistkę Carol Emanuel, musi doskonale pasować do obrazu Joe Dormana (to jedynie supozycja, bo film o Aleichemie w Polsce jest niedostępny). Jednak już kolejny na liście „Luminous Visions” niewiele ma wspólnego z muzyką Bliskiego Wschodu, więcej za to z tangiem. Wyraźny rytm narzucony przez akordeon, na którego tle rozgrywa się „główna akcja” utworu, przypomina nieco unowocześnione tango Astora Piazzolli. Latynoskie reminiscencje mamy zresztą później na przykład w „Portable Homeland”. Pojawia się i nieco jazzu, choćby w świetnej solówce Feldmana w „Talking Through Oblivion”, lecz generalnie to muzyka semicka wiedzie prym. Wielką zaletą „Sholem Aleichem” są łatwe do zapamiętywane lejtmotywy poszczególnych kompozycji. Czy to grane przez skrzypce i akordeon, czy też zaznaczane wspólnie przez harfę i wiolonczelę unisono, „wbijają się w głowę”, zostając w niej na długo po wyłączeniu płyty. Przykładem może być „Beyond the Pale”, w którym nastrój budują niepokojące smyczki Feldmana i Friedlandera oraz taneczne partie akordeonu. Uwolnić się od tych melodii jest naprawdę trudno. Jednak najmocniej zapada w pamięć „Mekubolim”. Dosyć to dziwne, bo nie ma najbardziej wyraźnej linii melodycznej i główny motyw nie jest może łatwy do zanucenia, ale ciemne brzmienie skrzypiec, perliste glissandi harfy i przejmująco tęskne improwizacje wiolonczeli nadają muzyce onirycznego, żeby nie powiedzieć mistycznego aspektu. „No dobrze”, powie ktoś, „jeśli ani razu nie padł jakikolwiek zarzut pod adresem muzyki, jeśli muzyka pełna jest emocji, a wykonanie perfekcyjne, to dlaczego nie dostała 100% albo przynajmniej 90?” Ano dlatego, że w XXI wieku każdy chce być zaskakiwany, a to wydawnictwo nie ma prawa zaskoczyć nikogo, kto zna Zorna choć trochę. Krążek ma w podtytule „Volume XX” , co oznacza, że w tej serii pojawiło się już dziewiętnaście nagrań! A wszystkie z nich owszem, dobre, ale podobne do siebie niczym bracia Kaczyńscy. Także „Scholem Aleichem” to w pełni zadowalający album, ale jeśli Zorn ma zostać zapamiętany jako rewolucjonista i innowator, to nie za jego sprawą. Z drugiej strony: 70% to niemało – mimo wszystko każda płyta jest osobnym dziełem, któremu należy się osobna ocena, nawet jeśli album jest częścią serii. Naturalnie trudno „Scholem Aleichem” chwalić za odkrywanie nieznanych lądów, ale za chwytliwe kompozycje, magiczną atmosferę i świetny warsztat wszystkich muzyków już można. Skład: John Zorn: saksofony; Carol Emanuel: harfa; Rob Burger: akordeon; Mark Feldman: skrzypce; Erik Friedlander: wiolonczela; Greg Cohen: kontrabas
Tytuł: Filmworks XX: Sholem Aleichem Data wydania: 17 listopada 2008 Czas trwania: 44:32 Utwory: 1) Shalom, Sholem!: 2:11 2) Luminous Visions: 4:11 3) Mamme Loshen: 3:19 4) Beyond the Pale: 2:25 5) Mekubolim: 4:36 6) Portable Homeland: 4:05 7) Wandering Star: 3:17 8) Jewish Revolutionaries: 4:59 9) Shtetls: 3:01 10) Lucky Me, I'm an Orphan!: 3:45 11) Nicht Gefahrlich: 3:41 12) Talking Through Oblivion: 4:46 Ekstrakt: 70% |