powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Przeczytaj to jeszcze raz: Social-fiction
Stanisław Lem ‹Powrót z gwiazd›
Fantastyka jest wdzięcznym gatunkiem nie tylko dla autorów lubujących się w kreowaniu międzygalaktycznych potyczek, tworzących i zaludniających odległe przestrzenie. Może ona stanowić również doskonałe tło do snucia filozoficznych rozważań, co w „Powrocie z gwiazd” udowodnił Stanisław Lem.
Zawartość ekstraktu: 80%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Głównego bohatera, kosmonautę Hala Bregga, poznajemy w momencie, gdy wraca z dalekiej podróży kosmicznej. Na zasadzie paradoksu Einsteina jego zegar biologiczny przesunął się o dziesięć lat, podczas gdy na Ziemi upłynął ponad wiek. Jak łatwo można się domyślić, życie na naszej planecie uległo w tym czasie ogromnym zmianom i mocno zbliżyło się do stanu, który można nazwać utopią: pracę wykonują maszyny, za podstawowe dobra nie trzeba płacić, a wszelkie negatywne zachowania ludzi zostały wyeliminowane w procesie betryzacji.
W sam środek tego odmienionego świata zostaje rzucony Bregg. Początkowo niewiele z niego rozumie, podobnie zresztą jak czytelnik – Lem dosłownie bombarduje nas niezrozumiałymi określeniami i opisami rzeczy, których zastosowania możemy się tylko domyślać. Dzięki temu zabiegowi szybko wczuwamy się w sytuację zagubionego bohatera. Poczucie wyobcowania nie będzie nam jednak towarzyszyć (a przynajmniej nie w takim natężeniu) do samego końca. W miarę upływu czasu pojawiać się będzie coraz mniej słów o nieodgadnionej definicji, co dobrze oddaje proces aklimatyzacji w nowych warunkach.
Tyle o samej fabule, stanowiącej tu tylko tło do rozważań z dziedziny filozofii, socjologii, jak również problemu moralności. Autor stawia zadziwiająco wiele, jak na objętość książki, pytań o naturę człowieka i sens jego działań. Zaczyna od najbardziej powiązanego z formułą science-fiction, a poddającego w wątpliwość zasadniczość podróży kosmicznych w sytuacji, gdy ewentualne odkrycia naukowe po powrocie astronautów na Ziemię będą już nieaktualne, a co za tym idzie – kompletnie nieprzydatne. Kolejne z poruszanych kwestii dotyczą już samej kondycji człowieka w świecie. Lem, korzystając z zaproponowanej przez siebie formuły „obcego wśród swoich”, dywaguje nad granicami ingerencji w wolność osobistą człowieka. Bregg zastaje bowiem swoją ojczyznę w stanie totalnej inwigilacji, a „zbetryzowane” społeczeństwo jako niezdolne do okazywania (posiadania?) wyższych uczuć, sprawiające wrażenie nieświadomego, że samo sobie odebrało najważniejszą cząstkę człowieczeństwa. Dziwnym musi wydawać się bohaterowi świat, w którym wszystko jest nijakie: pozbawione celów jednostki, brak jakichkolwiek zagrożeń czy choćby zekonomizowane racje żywnościowe. Od razu przypomina się tu „Pianola”, debiutancka powieść Kurta Vonneguta, gdzie miejsce ludzi również zajęły maszyny, co prawda wiernie im służące, ale zabierające to, co najważniejsze – poczucie przydatności. A człowiek bezużyteczny to człowiek pozbawiony sensu egzystencji. Wprawdzie u Lema nie jest to aż tak widoczne, gdyż proces „betryzacji” sprawił, że nasz gatunek przystał na przeciętność życia, ale i tak rzuca się w oczy smutna bezcelowość istnienia.
Jak w zastanej rzeczywistości powinien zachować się bohater? Gdybyśmy mieli do czynienia z książką sensacyjną, z pewnością wyruszyłby na samotną krucjatę, mającą na celu przywrócenie dawnego stanu rzeczy. Na szczęście tak się nie dzieje – Bregg jest wielkim sprzymierzeńcem autora, zadaje masę potrzebnych, ale dla jego rozmówców często niewygodnych pytań. Tak jak wtedy, gdy próbuje dowiedzieć się czegoś o robotach, których głosy słyszał na wielkim cmentarzysku. Uderzający jest fakt, że owe automaty w swoich prośbach o przywrócenie do działania wykazywały daleko większe emocje niż w swojej codzienności przejawiali, nawet zebrani razem, napotykani ludzie…
Wspomnianą krucjatę „ja przeciw wszystkim” zastępuje tu coś zupełnie niespodziewanego: uczucie. Na tej wydawałoby się wyzutej z jakichkolwiek doznań pustce pojawi się w życiu Bregga ktoś, kto po początkowych problemach będzie mu sprzymierzeńcem w ponownym zakorzenieniu się na Ziemi. Kobieta ta, trochę przekornie, będzie nosiła imię greckiej bogini niezgody – Eris. Początkowa fascynacja przerodzi się w głębokie uczucie, przełamując „betryzowaną” nijakość. W którymś momencie science-fiction zmieni się w czystej krwi romans, co w pewnym sensie stanowi odpowiedź na postawione wcześniej pytanie – może faktycznie granice ingerowania w ludzką psychikę zostały zbytnio naruszone, może z tym światem faktycznie jest coś nie tak, skoro jego zasady łamie pierwszy powracający z kosmosu śmiałek, a przedstawicielka młodego pokolenia ulega urokowi dawnego ładu?
Jest zatem „Powrót z gwiazd” jeszcze jednym głosem w obronie humanizmu. Nie tak wyraźnym jak we wspomnianym utworze Vonneguta, mniej operującym ironią, a bardziej ufającym czytelnikowi i jego zdolnościom wyszukiwania ukrytych treści. W dalszym jednak ciągu to, co zaproponował nam Lem, jest manifestem potrzebnym i aktualnym, a z każdym kolejnym dniem będzie jeszcze na aktualności zyskiwać.



Tytuł: Powrót z gwiazd
ISBN-10: 83-08-02957-4
Format: 280s. 220×160mm; oprawa twarda, obwoluta
Data wydania: kwiecień 1999
Ekstrakt: 80%
powrót do indeksunastępna strona

46
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.