„Astonishing X-Men: Niebezpieczni” to drugi tom odświeżonego cyklu o mutantach, nad którym pracowali Joss Whedon i John Cassaday. Rozwiązania przyjęte przez autorów okazały się strzałem w dziesiątkę, a fani rzucili się na stoiska z komiksami. Czy twórcy sprostali wyzwaniu drugiego tomu? Nie tylko sprostali, ale podnieśli poprzeczkę jeszcze wyżej.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Po wydarzeniach z pierwszej części w skład drużyny X-Menów wchodzą: Cyklop, Emma Frost, Wolverine, Shadowcat, Lockheed, Bestia oraz niedawno wskrzeszony Colossus. Jeden ze studentów akademii profesora Xaviera, Wing, na skutek starcia z nieprzyjacielem uzbrojonym w „lek na mutację” utracił wszystkie swoje moce i przechodzi ciężką depresję. Nie mogąc znieść życia bez umiejętności latania, Wing popełnia samobójstwo, co wpływa na ujawnienie się nowego wroga, żyjącego wśród X-Menów. Szybko okaże się, że to żaden chłopiec do bicia, a równorzędny przeciwnik, który mutantom nieraz spuści potężnego łupnia. Zdrajca doskonale zna wszystkie słabości X-Menów, potrafi przewidywać ich ruchy i bezwzględnie wykorzysta tę wiedzę. To niespodziewane zagrożenie jest bez wątpienia najciekawszym z pomysłów, jakie zastosował Whedon w tym tomie. Skonstruowany przez niego przeciwnik jest nieszablonowy i oryginalny, a motywacja jego działań wiarygodna. Nieco bezsensowna wydaje się natomiast przyczyna postępowania profesora Xaviera, a rzucane przez niego wytłumaczenia szyte grubymi nićmi. Jest to efekt uboczny oryginalnych rozwiązań, które zastosował scenarzysta – by w pełni wykorzystać swoje pomysły, musiał nieco nagiąć materię i jest to zauważalne. Pisarz, jak szczwany lis, w kilku miejscach wpuszcza odbiorcę w maliny, by po chwili zaserwować woltę, która wszystko wywróci na lewą stronę. Dzięki temu już po kilku stronach bohaterowie mają taki kociokwik w akademii profesora Xaviera, że nie wiedzą, w co ręce włożyć, a czytelnik z zadowoleniem przewraca kolejne strony albumu. Whedon ma spory talent do prowadzenia narracji za pomocą zwięzłych wypowiedzi bohaterów, o czym daje znać już na początku komiksu. X-Meni razem z Fantastyczną Czwórką walczą z maszkarą, która wylazła spod asfaltu na środku Manhattanu, a scenarzysta w dymkach umieszcza ich myśli, niekoniecznie zbieżne z aktualną sytuacją. Tym sposobem scenarzysta zwięźle i bardzo trafnie charakteryzuje bohaterów i podkreśla różnice między nimi. Śledzenie opowieści umilają boskie rysunki Cassadaya. Niezależnie od tego, czy są to potężne, dwustronicowe plansze z mnóstwem szczegółów, czy też zestawione ze sobą niewielkie kadry, artysta przykłada się jednakowo. Biegle podąża za opowieścią snutą przez scenarzystę i buduje nastrój, by maksymalizować zadowolenie odbiorcy. „Astonishing X-Men: Niebezpieczni” przynosi także pewną odmianę w stylu Cassadaya: gdy wymaga tego fabuła, rysownik rozbudowuje elementy SF lub horroru, dzięki czemu klimat opowieści gęstnieje, a sama historia nabiera nowych barw. Seria „Astonishing X-Men” to powiew świeżości w świecie mutantów, a album o podtytule „Niebezpieczni” ustanawia pewną nową jakość w komiksie superbohaterskim. W stosunku do pierwszego albumu (który uznany został za rzecz rewelacyjną) to kolejny krok naprzód. Słowem, „Astonishing X-Men: Niebezpieczni” to pozycja obowiązkowa dla tych, którzy do X-Menów żywią jakiś sentyment. Pozostali nie pożałują, jeśli od tego komiksu rozpoczną swoją przygodę z mutantami.
Tytuł: Niebezpieczni Wydawca: Mucha Comics Cena: 65,00 Data wydania: marzec 2008 Ekstrakt: 80% |