powrót do indeksunastępna strona

nr 01 (LXXXIII)
styczeń-luty 2009

Ju ken dens
Darren Grant ‹Just Dance: Tylko taniec!›
Dwa lata temu w branży filmowej krążył króciutki dowcip: „O czym właściwie jest ten film »Węże w samolocie«?”. Dziś można dorobić nową wersję: „O czym właściwie może być ten film, któremu polski dystrybutor nadał tytuł »Just dance: Tylko taniec!«?”
Zawartość ekstraktu: 30%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
„Make It Happen” to film, który nie ma najmniejszych nawet ambicji, aby pokazać cokolwiek oryginalnego. W fabule filmu nie ma właściwie niczego, czego nie widzielibyśmy już dziesiątki razy w podobnych produkcjach – właściwie całą treść zdradza jakże wyszukany tytuł filmu. Bohaterka ma Marzenie (chce zostać tancerką). Pierwsze Podejście do Realizacji Marzenia okaże się Klapą (nie przyjmą jej do szkoły tańca). Już wkrótce jednak Ułoży Sobie Życie na Nowo (znajdzie pracę w klubie nocnym – najpierw jako księgowa). Tam spotka Dobrą Przyjaciółkę, Zawistną Rywalkę i Pomocnego Chłopaka, z którym połączy ją Uczucie. Aha – jest jeszcze Nierozumiejący Marzenia Brat, który chce, by bohaterka wciąż prowadziła mu księgowość w warsztacie samochodowym. Pojawi się wreszcie Szczęśliwy Przypadek (bohaterka musi zastąpić w tańcu w klubie chorą koleżankę). Będą Przeszkody i Zawahania, ale na koniec jednak bohaterka otrzyma Drugą Szansę, która oczywiście Zostanie Wykorzystana. Brat i Rywalka przeżyją oświecenie i wszystko skończy się Wielkim Uściskiem.
Zdradziłem całą fabułę? No pewnie, ale właściwie po pierwszej scenie każdy może sobie ją dopowiedzieć do samego końca. Przecież nie o zaskoczenie chodzi w takich filmach. Chodzi o wykorzystanie jakiegoś popularnego motywu – równie dobrze taniec mógłby być zastąpiony surfingiem, jazdą na łyżwach, rolkach, nawet boksem. Fabuła pozostałaby niezmienna. Jednak tu jest taniec – modny dzięki różnym klonom telewizyjnego „You can dance”, także w Polsce. Na tę popularność liczy oczywiście polski dystrybutor, sprowadzając to dziełko i nadając mu „polski” tytuł „Just Dance: Tylko taniec!” (nie wiedzieliście, że „make it happen” na polski przekłada się na „just dance”?).
Nie ma sensu znęcać się więc nad fabułą – jest równie pretekstowa jak dialogi w filmach erotycznych. Tam i tutaj są to tylko konieczne przerywniki między scenami seksu lub tańca (których w „Make It Happen” zobaczymy mnóstwo – głównie w wersji lap dance – zapewne po to, aby ten „babski” film miał jakiegoś wabika na mężczyzn). Krótko mówiąc – o klasie tego rodzaju produkcji decyduje nie scenariusz, lecz choreografia. Jak jest więc tutaj? Niestety, słabiutko. W filmach tanecznych, jak i w filmach „kopanych” łatwo ocenić umiejętnościach aktorów po prostym wyznaczniku – ilości cięć montażowych na rzeczoną scenę. Montaż zawsze jest stosowany po to, by ukryć braki umiejętności aktorów. Tu jest tych cięć mnóstwo – właściwie co kilka sekund. Wychodzi więc, że Mary Elizabeth Winstead (znana ostatnio z „Death Proof” i „Szklanej pułapki IV”) nie jest zbyt utalentowaną tancerką… Dziwne, nie mają takich w Stanach, by zatrudnić do tanecznego filmu?
Zdaję sobie jednak sprawę, że mogę sobie marudzić, a grupa docelowa filmu i tak się zachwyci. Tak jak ta fanka, która kupując niegdyś ś.p. miesięcznik „Premiery” z insertem DVD, stwierdziła: „Po co do płyty z »Dirty Dancing 2« dodali jeszcze jakieś »Pulp Fiction«”?



Tytuł: Just Dance: Tylko taniec!
Tytuł oryginalny: Make It Happen
Reżyseria: Darren Grant
Zdjęcia: David Claessen
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: USA
Dystrybutor: Kino Świat
Data premiery: 19 grudnia 2008
Czas projekcji: 90 min.
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

84
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.