Pamiętam z dzieciństwa grę polegającą na przesuwaniu kwadratowych klocków na płaszczyźnie 4×4, gdzie przy braku jednej kostki trzeba było z reszty ułożyć obrazek – lub po prostu poukładać je we wskazanej kolejności (gdy na klockach były liczby od 1 do 15). W „In the Dog House” obrazki na kostkach trzeba ułożyć tak, by pies sprzed kominka mógł dojść do kuchni.  | In the Dog House
|
Wspomnianą we wstępie grę nadal można nabyć w sklepach – i nadal cieszy się ona powodzeniem wśród młodych graczy. Oczywiście, można też znaleźć jej flashowe wersje, jednak twórcy „W domu psa” poszli dalej. Rozmiar planszy zmienia się na przestrzeni 40 zagadek, niektóre klocki są nieruchome, inne można przesuwać tylko w pionie lub poziomie. Niektóre są obracalne. Czasami są sklejone w większy kształt. Są chodnikami, schodami, windami, drzwiami (spełniającymi rolę teleportów), kratami, kablami… Może po nich chodzić także blokujący drogę kot. Wiele plansz można przejść na różne sposoby. Możliwe jest „częściowe” przesunięcie psa, czyli namówienie go na przejście fragmentu drogi do kuchni – w ten sposób niektóre klocki można wykorzystać powtórnie (często jest to zresztą jedyne wyjście). Nie wszystkie klocki trzeba wykorzystać – grunt, by pies doszedł do celu. A do tego wystarczy zabrać mu kość z pyska i na owym celu ją położyć… no i oczywiście zapewnić wolną drogę. Choć plansze (o różnych rozmiarach) nie są zbyt duże, liczba koniecznych ruchów na każdej waha się między kilkudziesięcioma a kilkoma setkami. Zarazem jednak nie czuć tej liczby – bodaj tylko w jednym przypadku należy wykonać serię ruchów „po okręgu”, czyli monotonnie przesuwając rządek klocków wzdłuż określonej ścieżki. Przedstawione zagadki są także zróżnicowane jakościowo: obok bardzo prostych są i takie, nad którymi można sobie łamać głowę przez godzinę. Albo poszukać wideo rozwiązania na YouTube, z czego – przyznaję – w jednej z końcowych plansz skorzystałem osobiście. |