Jeden z najpopularniejszych polskich blogów komiksowych w końcu doczekał się wersji papierowej. „Boli.blog” artysty, który skrywa się za dźwięcznym pseudonimem „au”, to soft porno przeplatane komentarzem politycznym. Nie brakuje też nagich piersi, które w każdym wymiarze obecne są na kartach albumu.  |  | ‹boli.blog›
|
Komiks składa się z pasków o różnej objętości i tematyce, które wzbogacone zostały o „śladową ilość materiałów niepublikowanych”. Młodzi ludzie, bohaterowie większości kadrów, zmagają się z kuriozalnymi sytuacjami społecznymi lub mocują z własnymi ciałami podczas łóżkowych zapasów. Autor w prześmiewczy sposób przedstawia wybrane kampanie społeczne: zachęca dziewczęta do ustępowania miejsca starszym w tramwaju (bo ich ślina może kapać na dekolt), niewsiadania do samochodu po pijaku i wzięcia udziału w wyborach. Wszystko to artysta przedstawia zadziornie i humorystycznie, co dodatkowo potęgują jego sarkastyczne wpisy blogowe. Wyrazy uznania należą się wydawcy za zachowanie blogowej struktury całego komiksu. Możliwość skonfrontowania treści kadrów z datą danego wpisu poszerza interpretację: autor wielokrotnie odwołuje się do wydarzeń politycznych, bez znajomości których odbiorca nie dostrzeże i nie zrozumie jadu zawartego w komentarzu. Artysta nie żałuje razów żadnej opcji politycznej, nawiązuje do haseł wyborczych i wypowiedzi głów najważniejszych partii. Dostaje się także wojsku – żołnierze są częstymi bohaterami „boli.blogu”, a wiele rysunków artysty ma charakter antywojenny. To, co rzuca się w oczy począwszy od okładki, to erotyka. Nie są to jednak sugestywne i pełne delikatnego uroku kadry, a raczej dość wulgarne i prostackie rysunki spółkujących bohaterów. Momentami przypominają one szkice ujęć z filmu porno i paradoksalnie właśnie takie podejście do tematu sprawdza się fenomenalnie – fuzja kultury popularnej z pornografią sprawia, że wartość rozrywkowa tego albumu rośnie. Trudno nie uśmiechnąć się szczerze, gdy bohaterowie przeglądają swoją kolekcję filmów, by wybrać jakieś dzieło na wieczorny seans (a do wyboru mają „Członka z żelaza”, „Poszukiwaczy zaginionej szparki”, „Człowieka z bielizną” i „Babe Runnera”). Wartość rozrywkowa tego albumu jest niezaprzeczalna. „Boli.blog” byłby znacznie mniej atrakcyjny, gdyby nie doskonałe rysunki autora. Z pozoru niedbałe, schematyczne kadry doskonale nadają się do tego typu twórczości. Uproszczona kreska dopełnia blogowy i jakby szkicowy charakter całego albumu, a dominującym elementem wielu kadrów są piersi, które wydają się być ulubionym tematem artysty. Nietrudno stwierdzić, że przez lata prowadzenia swojego komiksowego blogu autor właśnie rysowanie piersi wyćwiczył najbardziej. Jego wysiłek miejscami zniweczył wydawca, który nie dopilnował drukarzy, przez co niektóre rysunki zostały dotknięte ciężką pikselozą. Niestety, jest to widoczne nawet na okładce, która mimo że ciekawa i zachęcająca, stanowi jednocześnie znak ostrzegawczy i zapowiedź dalszych drukarskich potknięć w albumie. Na polskim rynku komiksowym publikacja „boli.blogu” była sporym wydarzeniem. I słusznie, bo to dzieło pouczające, które przyswaja się bez bólu. Do księgarń trafiła niewielka liczba egzemplarzy tego komiksu, więc czytelnikom na otarcie łez proponuję odwiedziny sieciowego boli.blogu.
Tytuł: boli.blog Wydawca: Killer Panda Publishing Cena: 25,00 Data wydania: listopad 2008 Ekstrakt: 70% |