powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXXIV)
marzec 2009

Proszę czekać, będzie rozmowa
Byeong-ki Ahn ‹Telefon›
Gdy rozsypał się azjatycki worek z horrorami, okazało się, że nie tylko Japończycy potrafią robić gęste, nastrojowe filmy. Pojawiły się na rynku obrazy pochodzące z Korei, Hong Kongu, Tajlandii, a nawet Singapuru. Jednym z wcześniejszych filmów tej fali jest koreański „Telefon”, nie grzeszący może zbyt wyrafinowaną fabułą, ale z pewnością zasługujący na uwagę ze względu na pewną młodziutką aktoreczkę.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Z jednej strony – fala azjatyckich horrorów przewietrzyła skostniały gmach zachodniego kina grozy, doprowadzając w efekcie do renesansu zainteresowania filmami z dreszczykiem. Z drugiej – twórcy z egzotycznej dla świata Zachodu Azji bardzo szybko zapętlili się w trudnym do przezwyciężenia kręgu długowłosych zjaw, których wybrykom towarzyszą piski strwożonych skośnookich piękności. Koreański „Telefon”, choć ani na jotę nie wychyla się z ram powyższego schematu, jest jednak jednym z prekursorów tego nurtu, trudno mieć więc do niego pretensje o to, że nie grzeszy oryginalnością. Inna sprawa, że na tle nakręconych w następnych latach filmów wypada dość blado, nawet mimo posiadania niewątpliwego atutu w postaci sześcioletniej Seo-woo Eun.
Przede wszystkim szwankuje w nim dość dziwnie skonstruowana fabuła. Z początku opowieść wygląda na zwyczajny thriller (pomijając wprowadzającą scenę w windzie), w którym to niestroniąca od trudnych tematów dziennikarka nękana jest telefonicznie przez obserwującego każdy jej krok maniaka. W pewnym momencie jednak, kiedy dziewczyna – próbując uwolnić się od natręta – zmienia numer komórki, prześladowca kompletnie znika z pola widzenia, na plan pierwszy natomiast wysuwa się sprawa tajemniczego telefonu niosącego śmierć. Odtąd wokół bohaterki zaczyna zacieśniać się krąg budzących dreszcze grozy zjawisk, prowadzących w efekcie do opętania córki jej przyjaciółki.
Jak widać, fabuła filmu dość wyraźnie przypomina kilka innych azjatyckich horrorów, w których klątwy dopadają Bogu ducha winnych ludzi za pośrednictwem telefonu. Tak jest przecież zarówno w „The Ring – Krąg”, gdzie tajemniczy głos obwieszcza tym, którzy obejrzeli feralną kasetę, ostatni tydzień ich życia, jak i w trzech częściach „Nieodebranego połączenia”, w których właściciele komórek dostają na krótko przed śmiercią albo nagranie swoich ostatnich chwil (jak w pierwszym, dość słabym filmie Takashiego Miike oraz w znacznie lepszej kontynuacji), albo coś w rodzaju morderczego łańcuszka szczęścia (kompletnie nieudana część trzecia). Jednak nie tylko kwestia nawiedzonego telefonu budzi konkretne skojarzenia. Podobnie jest z samym jądrem fabuły. Żeby nie psuć przyjemności odkrywania kolejnych elementów, które przyczyniły się do powstania wkurzonego ducha, wspomnę tylko, że im bliżej końca „Telefonu”, tym mocniej czuć wpływ „Siedmiu czarnych nut”, włoskiego giallo z 1977 roku. Naturalnie nie jest to bezpośrednia kopia tamtego pomysłu, jednak kilka szczegółów – i to wcale nie tak drobnych – wykazuje zbyt daleko idące podobieństwo, by można je było uznać za przypadkowe.
Minusy te jednak można łatwo puścić w niepamięć w chwili, gdy do akcji wkracza duch, opanowując za pośrednictwem telefonu dziecko. Właśnie rola opętanej dziewczynki jest najmocniejszą stroną filmu, zapadającą naprawdę głęboko w pamięć. Seo-woo Eun gra bowiem bardzo naturalnie, jakby mimochodem, a jednocześnie w chwilach, kiedy do głosu dochodzi osobowość ducha, staje się zupełnie obca, ma złowróżbne oczy i porusza się w niepokojąco mechaniczny sposób. To chyba jedna z najlepszych dziecięcych ról w historii kina, mimo że jedynie drugoplanowa. Nawet tak lansowana na gwiazdę, niewątpliwie utalentowana aktorsko Dakota Fanning nie umywa się do swojej koreańskiej koleżanki po fachu. To po prostu trzeba zobaczyć.
I nie ma co marudzić, że „znowu długowłose duchy”, bo prócz tego jakże rozpoznawalnego elementu dostajemy i inne, równie przecież charakterystyczne dla azjatyckich produkcji, czyli wysokiej jakości zdjęcia, inteligentny scenariusz i trudne do przewidzenia zakończenie. Na dokładkę „Telefon” ma w sobie to, co kinematografia zachodnia zgubiła już dawno temu, a co dalekowschodnie kino grozy wciąż jeszcze od czasu do czasu miewa – wewnętrzny spokój, pewną trudno uchwytną dystynkcję. Nie ma tu tak typowej dla Hollywood głupawki z napastującym bohaterów wilkołakiem, bandą zdeformowanych obszczymurków czy pojawiającymi się „znienacka” zza rogu bądź zza pleców bohatera kumplami. W kinie azjatyckim efekty specjalne wciąż pełnią rolę służebną wobec fabuły i klimatu, wspomagając ich konstrukcję, a nie zastępując. Tak też jest w „Telefonie”, który mimo kilku wymienionych wyżej potknięć potrafi zainteresować opowiadaną historią.



Tytuł: Telefon
Tytuł oryginalny: Pon
Reżyseria: Byeong-ki Ahn
Zdjęcia: Yong-shik Mun
Scenariusz: Byeong-ki Ahn
Muzyka: Sang-ho Lee
Rok produkcji: 2002
Kraj produkcji: Korea Południowa
Czas projekcji: 104 min.
Parametry: DTS, Dolby Digital 5.1; format: 1,78:1
Gatunek: horror
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

143
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.