powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXXIV)
marzec 2009

Absurd w rytmie rumby
Dominique Abel, Fiona Gordon, Bruno Romy ‹Rumba›
„Rumba” reklamowana jest jako „błyskotliwa i dowcipna opowieść o tańcu i miłości”. W rzeczywistości jest realizacją autorskiego filmu pary aktorów-tancerzy, których – jak sami twierdzą – „połączyła pasja do burleski”. Pasja niestety niezbyt zaraźliwa z jednego zasadniczego powodu – burleska przeminęła wraz ze sztywnym aktorstwem sprzed ery Stanisławskiego i dla współczesnego widza jest ona w większości jak tortury przebywania w jednym pokoju z „rozśmieszającym” publiczność clownem.
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historia opowiedziana w „Rumbie” jest prosta: Dom (Dominique Abel) i Fiona (Fiona Gordon), szczęśliwe małżeństwo nauczycieli, są zapalonymi miłośnikami rumby, a konkretniej tego, co sami uważają za rumbę. Każdą wolną chwilę spędzają na ćwiczeniu kroków, biorą też udział w turniejach tańca, które zazwyczaj wygrywają. Pewnego wieczoru jednak, gdy wracają samochodem z konkursu, na ich drodze staje człowiek mający zamiar popełnić samobójstwo. Aby uniknąć zderzenia z mężczyzną, Dom gwałtownie skręca i w rezultacie sami odnoszą ciężkie obrażenia: Fiona traci nogę, a Dom nie pamięta nawet imienia swojej żony. Od tego momentu na parę spadają wszystkie możliwe kataklizmy, nie wyłączając zwolnienia z pracy i pożaru domu.
Dla kogo jest ten film? Można go zdecydowanie polecić osobom (jeżeli takowe w ogóle istnieją), które śmieszą występy clownów, ewentualnie mimów. „Rumba” oferuje bowiem rozrywkę na poziomie cyrku plus dodatkowo cały arsenał naprawdę vintage’owych chwytów rodem z lat 30. I tak mamy na przykład pożar, którego główny bohater w żaden sposób nie może ugasić szklanką wody, jazdę samochodem przy równoczesnym ubieraniu się, „walkę” kalekiej Fiony z kulami/sztuczna nogą i tym podobne sceny. Do tego dochodzi cały asortyment min (zwłaszcza w przypadku Abla), wyolbrzymionych, mechanicznych i groteskowych gestów oraz, co w tym kontekście wydaje się już oczywiste, prawie kompletny brak dialogów – jak wiadomo, mim mówić nie musi.
Żeby jednak w pełni oddać sprawiedliwość autorom, trzeba przyznać, że mimo wszystko widz nie ma ochoty uciec z kina, a film nie jest aż tak nudny, jak można by się spodziewać. Zasługa w tym paradoksalnie właśnie konwencji burleski, która jest techniką w pewnym sensie niepozwalającą na oderwanie oczu od aktora, cały czas zmuszonego „wyrażać” treść poprzez ruch, a nie jak zazwyczaj poprzez dialog. Aktorstwo jest zresztą w „Rumbie” na całkiem niezłym, „teatralnym” poziomie, a chemia między dwójką partnerów (również życiowych) jest momentami nawet wzruszająca. Z tego powodu oraz ze względu na pewien absurdalny optymizm naturalnie związany z burleską, można – nie będąc fanem aktorstwa w stylu Chaplina – przetrwać te 77 minut bez większego wysiłku woli, tym bardziej że sceny tańca (niestety tylko dwie) i muzyka są też całkiem niezłe.



Tytuł: Rumba
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: Belgia, Francja
Dystrybutor: Vivarto
Data premiery: 20 lutego 2009
Czas projekcji: 77 min.
Gatunek: komedia
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

94
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.