Czy może istnieć kryminał, w którym wykrycie przestępcy wcale nie wydaje się najważniejszą sprawą? „Wszystko czerwone” Joanny Chmielewskiej jest tego dobrym przykładem. Morderstwo jest właściwie tylko pretekstem do tego, żeby czytelnik świetnie się bawił.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Joanna Chmielewska wciąż jest bardzo popularną pisarką, choć jej fani nieraz narzekają, że nowe powieści to już nie to, co kiedyś. Najlepsze książki tej autorki pochodzą sprzed mniej więcej 30 lat i wciąż są wznawiane. Choć określane mianem kryminałów, tak naprawdę są to raczej powieści groteskowo-obyczajowe ze zbrodnią w tle. Osią akcji jest śledztwo, lecz czytelnik nie ma szans samodzielnie odgadnąć, kim jest morderca, ponieważ nie otrzymuje dostatecznej ilości informacji. Jednak nie sama zagadka bywa tu najważniejsza, lecz to, co się wokół niej dzieje – a dzieje się dużo i zazwyczaj wesoło. Autorka opisywała w powieściach swoją rodzinę i znajomych, a także miejsce pracy (biuro projektów) i różne elementy własnego życiorysu – włącznie z faktem bycia pisarką kryminałów. Scenki rodzinne, towarzyskie oraz służbowe stanowią prawdziwe perełki doskonałego, niewymuszonego humoru, a bohaterowie, zapewne dzięki wykorzystaniu realnie istniejących pierwowzorów, są niezwykle żywi i zindywidualizowani, choć – co częste u tej autorki – niemal zupełnie nieopisani jeśli chodzi o wygląd. „Wszystko czerwone” jest doskonałym przykładem „klasycznej” twórczości Chmielewskiej. Mieszkająca w Danii Alicja, przyjaciółka bohaterki, przeżywa wakacyjny najazd znajomych, przyjaciół i powinowatych, co samo w sobie jest pewnego rodzaju katastrofą, a do tego jeszcze rozpoczynają się mniej i bardziej udane zbrodnicze zamachy. Opisane są w taki sposób, że wzbudzają więcej śmiechu niż przerażenia, szczególnie że niektóre z nich kończą się naprawdę zabawnie. Dodatkowym źródłem humoru jest prowadzący śledztwo duński policjant, który co prawda mówi po polsku, ale jego język jest dość… niestandardowy (tytuł niniejszej recenzji to jedna z jego wypowiedzi). Wyrażenia typu „A reszta kadłuba nie?” czy „Ta dama to wasza mać?” zapadają w pamięć natychmiast i są często i z upodobaniem cytowane przez czytelników. Śledztwo prowadzone jest dwutorowo: przez policję, oraz – jak to zwykle bywa w tego typu powieściach – przez główną bohaterkę i jej przyjaciół, a raczej przyjaciółki. Z babskich pogaduszek typu „kto z kim i kiedy” powoli wyłania się kilkoro potencjalnych sprawców, a dowody, jak to w kryminałach, wskazują raz na jedną, raz na drugą osobę. Pomimo tego, że chronologicznie „Wszystko czerwone” plasuje się mniej więcej pośrodku listy „klasycznych” utworów Chmielewskiej (zaraz za „Romansem wszech czasów”, co widać po drobnym nawiązaniu na początku powieści), bez przeszkód można czytać je jako pierwszą książkę – jeżeli ktoś ma tego pecha, że jeszcze się z twórczością tej humorystki nie zapoznał…
Tytuł: Wszystko czerwone Wydawca: Kobra Media ISBN-10: 83-88791-01-X Data wydania: styczeń 2001 Ekstrakt: 100% |