Argentyńczyk Juan Gimenez hołduje powiedzeniu, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Jego album pod tytułem „Czwarta siła” opowiada o czterech urodziwych kobietach, które zjednoczone w jednym ciele stają naprzeciwko wszechświata i mogą decydować o jego losach. Jednak jak wiadomo, gdzie kucharek sześć, tam nie dzieje się zbyt dobrze i dziewczęta społem urządzają całej galaktyce niezły kociokwik.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Rzecz dzieje się w czasach, gdy kosmos został dogłębnie spenetrowany przez homo sapiens, a ludzie nawiązali wiele użytecznych kontaktów z przedstawicielami innych inteligentnych ras. Ci, którzy użyteczni się nie wydali, zostali brutalnie spacyfikowani, zniewoleni lub zarżnięci – słowem, ludzie zabłysnęli w całym kosmosie specyficznym rozumieniem miłości bliźniego. Pochód homo sapiens w głąb wszechświata został jednak nieoczekiwanie zatrzymany na planecie Alfa Nebuli przez jej rdzennych mieszkańców, Krommian, których fizjonomia do złudzenia przypomina ludzką. Jak się z czasem okazało, także intelekt i możliwości przystosowawcze obcych były zbliżone, co zaowocowało 162 latami ciągłej wojny. W końcu zawarto rozejm, jednak sytuacja polityczna Ziemi i Alfa Nebuli jest dość skomplikowana – podczas gdy rządy utrzymują, że przestrzegają warunków pokoju, oddziały ludzkie i krommiańskie skaczą sobie do gardeł. Na domiar złego niezależna stacja Bluespace wywleka wszystkie brudy na światło dzienne i robi rejwach w całej galaktyce. W tych warunkach Krommianie wpadają na szatański koncept: planują porwanie czterech niewiast o nadnaturalnych umiejętnościach psychicznych, by połączyć możliwości ich umysłów w mózgu jednej z kobiet. Tym sposobem miałaby powstać broń ostateczna – czwarta siła, oznaczona kryptonimem QB4 – jednostka o nieograniczonej mocy parapsychicznej. Tak we wszechświecie pojawia się główna bohaterka space opery Gimeneza, która wstrząśnie galaktyką. Powyższy zaczyn fabuły wygląda dość smakowicie – rozległe uniwersum, wielość ras i wynalazków, pełnokrwista bohaterka i globalny konflikt to wymarzone podglebie dla wybujałej opowieści. Tymczasem w wykonaniu autora „Czwartej siły” fabuła jest niezwykle liniowa i wydaje się zupełnie nie wykorzystywać potencjału, jaki stwarza tak bogate uniwersum. W skład albumu wydanego przez Egmont weszły trzy zeszyty i przyznać należy, że ich jakość fabularna poprawia się zgodnie z kolejnością powstawania. Pierwsza w serii „Nadinteligencja” jest niezwykle przewidywalna, ale już „Zielone piekło” (ostatnie w albumie) potrafi mile zaskoczyć i zadziwić odbiorcę. Gimenez znany jest przede wszystkim jako rysownik, natomiast jego doświadczenia w scenopisarstwie są nieco skromniejsze. Autor przez cały pierwszy zeszyt staje na uszach, by wykreować bohaterkę, której Przedwieczni, Hulk i Hellboy razem wzięci nie są godni rozwiązać rzemyka u sandałów. A gdy powstaje istota zdolna myślą miażdżyć planety, autor zaskoczony spostrzega, że nie ma na nią mocnych, i zaczyna wymyślać dziwaczne ograniczenia, którym rzekomo podlega QB4. Cały wszechświat trzęsie przed nią portkami, ale okazuje się, że do wyłączenia jej mocy wystarczy sensoryczny hełm. Gdy jednak odbiorca przymknie na to oko i pozwoli autorowi wodzić się za nos, „Czwarta siła” dostarczy mu wiele radości. Najmocniejszą stroną komiksu są fenomenalne rysunki Gimeneza, który po raz kolejny dowodzi (po „ Kaście Metabaronów”, że jeśli chodzi o elektronikę, nie ma sobie równych. Autor mógłby śmiało wykonywać schematy dla inżynierów, ponieważ jego sensoryczne hełmy, krążowniki i wszelkie elektroniczne ustrojstwo są dopracowane co do jednej śrubki. Dzięki „Czwartej sile” odbiorcy mają szanse spostrzec, jak wiele autentycznego romantyzmu można zakląć w plątaninie kabli pięciożyłowych, tranzystorach i opornikach. Niewiele gorzej prezentują się poczwary, kreatury i wybujała roślinność, od której aż skrzą się karty tego albumu. Bąble z płynem surowicznym i odsłonięte ścięgna, a także plątanina bulwiastych wnętrzności to atrakcje, którymi przywita bohaterów fauna wykreowana przez autora. Niestety jednak, ten idealny obraz zakłócają rysunki humanoidów, z którymi Gimenez ma wyraźny problem. Wielu bohaterów przypomina po prostu kolejne wcielenia Plastusia – ich twarze są nieskażone choćby jedną zmarszczką i wyglądają jak skopiowane z kreskówek. Jest to bolączka zwłaszcza bohaterów drugoplanowych, którzy wydają się stosować cudowne kremy wygładzające. W ten sposób powstaje dysonans między fenomenalnie narysowaną elektroniką i fauną a pozbawionymi wyrazu twarzami. Nie jest to bynajmniej efekt braku umiejętności autora, a jego lenistwo. Najważniejsi herosi bowiem dysponują żywą mimiką i świetnie wyrzeźbionymi ciałami – gdy Gimenez chce, potrafi narysować takie biusty, że szczęka opada (a ma ku temu wiele okazji, bo jego bohaterki biorą prysznic kilka razy dziennie). Nie najlepiej także wyglądają przedstawiciele obcych ras, którzy różnią się od ludzi kolorem skóry, kształtem czaszek i to w zasadzie wszystko. Brak tu różnorodności, która uderza w przypadku technologii i zwierząt. „Czwarta siła” to komiks oparty o ograne motywy znane z fantastyki naukowej i dzieło wypchane po brzegi dynamiczną akcją. Co stronę coś eksploduje, ktoś zostaje zastrzelony, a bohaterka ze zwalistym biustem bierze prysznic. Nic, tylko się wciągnąć.
Tytuł: Czwarta siła Cena: 99,00 Data wydania: grudzień 2008 Ekstrakt: 70% |