Kolejny ze starwarsowych kadrów, które zrobiły na mnie wrażenie – obrazek będący – moim zdaniem – kwintesencją klimatów z Klasycznej Trylogii. Niemal wszyscy ulubieni bohaterowie zgromadzeni w jednym miejscu, chłodna kolorystyka kojarząca się z Epizodem V, no i ten klimat zagrożenia…  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
„Cienie Imperium” to komiks oparty na powieści o tym samym tytule. Akcja rozgrywa się pomiędzy „Imperium kontratakuje” a „Powrotem Jedi” i opowiada o tym, jak przyjaciele zamrożonego w karbonicie Hana Solo próbują go odbić z rąk Boby Fetta. Jednocześnie na Luke’a poluje nie tylko Darth Vader, ale i złowrogi, zielonoskóry książę Xizor. Mój ulubiony kadr przedstawia właśnie sytuację związaną z tym niebezpieczeństwem. Lando i Leia dyskutują o niedawnym zamachu na życie młodego Skywalkera, który siedzi przy stole w pozie wyrażającej takie… zmęczenie? smutek? skrajną rezygnację? że aż ma się ochotę go pocieszająco objąć. W tle widzimy przechodzących rebelianckich pilotów – właśnie zakończyła się kolejna bitwa. Killian Plunkett używa czystej, niemal sterylnej kreski, nie skupiając się zbytnio na detalach – ot, tyle, ile potrzeba dla podkreślenia wyglądu i atmosfery danego miejsca. Komputerowo kolorowane kadry przez większość komiksu irytują jaskrawymi, płaskimi barwami, lecz ten obrazek jest wyjątkowo udany: tło roztapia się w niebieskawych szarościach, intensywne kolory służą tylko do wydobycia na pierwszy plan głównych bohaterów kadru. Rezygnacja z pogoni za uchwyceniem wyglądu aktorów poskutkowała tym, że twarze są bardzo przyjemne dla oka – co nie o wszystkich starwarsowych komiksach można powiedzieć (szczególnie Luke ma pecha: w dziewięciu przypadkach na dziesięć wychodzi jak osobnik z ciężkim upośledzeniem umysłowym). Bardzo, bardzo ładny i klimatyczny kadr. I bardzo starwarsowy. |