powrót do indeksunastępna strona

nr 02 (LXXXIV)
marzec 2009

Trzecią trylogię czas zacząć
Jan Duursema, John Ostrander ‹Star Wars Dziedzictwo - Złamany (tom 1)›
O komiksie „Złamany” z serii „Star Wars: Dziedzictwo” można powiedzieć, że miewa swoje momenty – rzadko, ale miewa.
Zawartość ekstraktu: 60%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Historia opowiadana w „Złamanym” dzieje się w zamierzchłej przyszłości, czyli sto kilkadziesiąt lat po wydarzeniach opowiedzianych w „Powrocie Jedi”. Świat znany z filmowej trylogii odszedł w zapomnienie. Nowa Republika zjednoczyła się z resztkami Imperium w obliczu zagrożenia ze strony najeźdźców spoza galaktyki, Yuuzhan Vongów. Na dodatek gdzieś w ukryciu nadal czają się Sithowie. Nie zdradzę wielkiej tajemnicy, gdy powiem, że tytułowe „Dziedzictwo” odnosi się do kolejnego członka rodu Skywalkerów, Cade’a.
Duży odstęp czasowy nie zmienia faktu, że sporo tu znajdujemy nawiązań do „Nowej nadziei”. Mamy wspomnianego młodego Skywalkera, mamy poszukiwanie swojego miejsca w życiu, mamy też księżniczkę, a i Jedi znowu znaleźli się w odwrocie, atakowani przez ciemne siły dążące do panowania nad galaktyką. Na szczęście są też zasadnicze różnice. Cade Skywalker nie jest niewinnym blondaskiem, ale balansującym na granicy Ciemnej Strony Mocy byłym padawanem Jedi, a księżniczka jest księżniczką… Imperium. Taka mieszanka powoduje, że cała historia jest intrygująca i może wciągnąć nie tylko najwierniejszych fanów GW. Skomplikowane tło polityczne dodatkowo potęguje niejednoznaczność relacji głównych bohaterów, z korzyścią dla całości. Paradoksalnie, duże skomplikowanie charakterów i losów bohaterów pozytywnych powoduje, że ich adwersarze wypadają blado. Skywalker negujący swoje dziedzictwo jest dużo ciekawszy niż biegająca w kosmicznym bikini lady Sith. Ukłonem w kierunku miłośników starej trylogii jest scena, w której Luke Skywalker pojawia się przed Cadem w postaci świetlistej zjawy, takiej samej jak ongiś Obi-Wan, chociaż tym razem dyskusją między zjawą a Skywalkerem ma dużo bardziej nieprzyjemny charakter. Na minus trzeba zapisać scenarzyście trudności z panowaniem nad wielowątkowością oraz płynnością narracji. Duża liczba skrótów oraz nie zawsze klarowne dialogi zmuszają czytelnika do ponownej lektury niektórych wątków.
W warstwie graficznej „Złamany” zawiera większość grzechów spotykanych w komiksach GW. Przede wszystkim – wspominał o tym Konrad Wągrowski w tekście „Wśród szturmowców też są koty” – rysownik z uporem maniaka ściga się z filmowym pierwowzorem. Szczególnie w scenach walki na miecze świetlne widać zapatrzenie w niezwykle widowiskowe pojedynki z udziałem Dartha Maula. Niestety, na statycznych rysunkach duża liczba akrobacji wprowadza tylko chaos i czyni przebieg starć nieczytelnymi w odbiorze. Przykładem może być walka Jedi z Sithami na planecie Daluuj. Po tym, co widziałem na planszach, dużym zaskoczeniem był dla mnie sam moment zakończenia potyczki oraz to, kto ją wygrał.
Pierwszy tom historii „Dziedzictwo” jest jednym z ciekawszych komiksów gwiezdnowojennych, z jakimi miałem do czynienia. Cade Skywalker jawi się jako postać dużo bardziej intrygująca niż jego przodek Anakin, a jego „flirt” z Ciemną Stroną jest znacznie lepiej uzasadniony psychologicznie. Jeśli Lucas szuka bohatera, wokół którego mogłaby się kręcić trzecia trylogia, to dzieje Cade’a zdają się być idealne do tej roli.



Tytuł: Star Wars Dziedzictwo - Złamany (tom 1)
Scenariusz: John Ostrander
Rysunki: Jan Duursema
Wydawca: Egmont
Cykl: Star Wars
Cena: 39,00
Data wydania: październik 2008
Ekstrakt: 60%
powrót do indeksunastępna strona

172
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.