powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXXV)
kwiecień 2009

Bierni wobec przygody, bierni wobec życia
Christophe Blain ‹Pirat Izaak›
Roztrzepany żydowski malarz wśród piratów - to brzmi jak scenariusz komedii, ale choć humoru i przygód w „Piracie Izaaku” nie brak, nie jest to historia czysto rozrywkowa.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹Pirat Izaak›
‹Pirat Izaak›
Opowieść zaprezentowana przez Christophe Blaine′a to właściwie dwa osobne, zaczynające się w tym samym punkcie, ale niesplatające się (jeszcze – polskie wydanie nie obejmuje wszystkich przygód Izaaka) wątki. Z jednej strony jest to historia żydowskiego malarza mieszkającego w XVIII-wiecznej Francji, a z drugiej perypetie jego narzeczonej gojki. Nominalnie to Izaak jest bohaterem i to on przeżywa zupełnie fantastyczne przygody, ale historia Alicji wydaje się być ciekawsza.
Dziewczyna została bowiem na lodzie. Izaak jest marzycielem, który równie wiele uwagi co narzeczonej poświęca swojemu malarstwu i snuciu planów o morskich wyprawach. Nic więc dziwnego, że gdy trafia się okazja – co prawda może nie do końca świadomie i troszkę wbrew swej woli – wybiera się w podróż do Ameryki. Rychło okazuje się, że statek, na który Izaak się zaokrętował, jest piracką fregatą – a na takiej łajbie o przygody nietrudno, jednak niekoniecznie tak wdzięczne, jak na obrazach malarza. Jego dzieje zatem to kolaż przypadków zabawnych ze smutnymi, prawie-że-fantastycznych z historycznymi. Jakimś specjalnym nowatorstwem w ich wymyślaniu Blaine się nie popisał, ale też nie sposób zarzucić im czegoś konkretnego. Pewne wątpliwości budzi tylko zacięcie parodystyczne – czasami naprawdę ciężko wyczuć, czy autor sobie kpi, czy mówi poważnie, zwłaszcza że humor wkrada się nawet w najbardziej dramatyczne sceny (np. gdy głód dziesiątkuje załogę). Udały się za to barwne postacie, jak choćby kapitan – człowiek cokolwiek stuknięty, przekonany o własnej misji, w dodatku o wyjątkowo chwiejnych nastrojach, ale wzbudzający sympatię swoimi nieco naiwnymi marzeniami o zostaniu odkrywcą.
Ciekawsza, choć zepchnięta na drugi plan i mniej widowiskowa, jest historia Alicji. Po wyjeździe Izaaka pewna, że narzeczonego nie będzie jedynie przez krótką chwilę, boryka się z problemami finansowymi, ale też z nowymi adoratorami. W opowieści o jej losach widać też, że komiks jest skierowany do dorosłych nie tylko ze względu na bezpruderyjny język i odważne sceny łóżkowe – wagę dylematów stojących przed dziewczyną w pełni zrozumie tylko dojrzały czytelnik. Na przykładzie Alicji Blaine prezentuje bowiem naprawdę ciężki los, który 300 lat temu był udziałem bardzo wielu mieszczan. Co prawda tu też można się doszukać lekkiej kpiny z powieści traktujących o Francuzach doby przedrewolucyjnej – właśnie dlatego, że Alicja jest wręcz podręcznikowym przykładem bohatera takich historii, któremu trafia się cały katalog obowiązkowych przypadków, zrządzeń losu itp. Co nie przeszkadza emocjonować się jej perypetiami i śledzić ich z ciekawością, a później może nawet refleksją.
Ta ostatnia przychodzi po lekturze obu przeplatających się historii na jednej wspólnej płaszczyźnie – zastanowienia nad biernością. Zarówno Izaak, jak i Alicja to nie bohaterowie miotani namiętnościami, ale marionetki popychane przez bieg historii. Owszem, biorą udział w wydarzeniach, ale jakby bardziej stali z boku – szczególnie widoczne jest to u Izaaka, który jako rysownik przypisuje sobie rolę jedynie dokumentalisty wyprawy morskiej, a nie jej pełnego uczestnika (tym boleśniejsze jest jego zderzenie z rzeczywistością w chwili kryzysu załogi). Jednak znów ciekawszą rolę ma Alicja – ona miejscami nawet przejawia jakąś aktywność, ale ostatecznie zawsze daje się popychać wydarzeniom. Jej potrzeby – finansowe, erotyczne, sercowe, rodzinne – dominują i determinują jej los, nie jest w stanie się im przeciwstawić, a co gorsza, bywa w swoich wyborach bardzo niekonsekwentna. W kontekście dość poważnych wydarzeń – podróż na koniec świata, zdrada ukochanej osoby – nie sposób nie poddać się refleksji, że gdy do wielkich zdarzeń prowadzą bardzo błahe początkowo wybory, trudno jest zachować silny charakter.
Stronie graficznej nie sposób nic zarzucić: autor konsekwentnie korzysta z umownego, nieco karykaturalnego stylu, który nadaje całej historii lekkości. Na pierwszy rzut oka widać, kto jest zbirem, kto poczciwcem, a kto szaleńcem – i to mimo że z początku kreska wygląda na bardzo niedbałą. Ładnie też wykorzystane są kolory, biorące spory udział w różnicowaniu poszczególnych scenerii – od egzotycznych wysp przez lupanary Karaibów po lodowce Antarktydy. Rysunki, wespół z dowcipnymi dialogami i prostym językiem, pełnią też inną rolę – rozjaśniają nieco dość poważną fabułę, powodując, że „Pirat Izaak” balansuje gdzieś na granicy między humoreską a dziełem poważnym, komiksem przygodowym a dramatem historycznym. Oczywiście do takiego balansowania czytelnik musi się przyzwyczaić, ale nie powinno to sprawić większych kłopotów.
Komiks Christophe Blaine′a nie jest arcydziełem ani kamieniem milowym, ale jest za to całkiem wciągającą i niegłupią opowieścią. Czy to usprawiedliwia obsypanie nagrodami i wydanie w prestiżowej serii? Tu już każdy sam musi sobie odpowiedzieć… Jednak spróbować warto.



Tytuł: Pirat Izaak
Tytuł oryginalny: Isaac, le pirate
Scenariusz: Christophe Blain
Wydawca: Egmont
Cena: 75,00
Data wydania: październik 2008
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

118
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.