powrót do indeksunastępna strona

nr 03 (LXXXV)
kwiecień 2009

Mało dowcipne wampiry
Christopher Moore ‹Krwiopijcy›, ‹Ssij, mała, ssij›
Sukces dobrego kawału zależy od zgrabnej i zaskakującej puenty. Christopher Moore, legitymujący się „umiejętnością rozbawiania czytelników do łez”, zapomniał chyba o tej prostej zasadzie, rozdymając kilka średniej klasy dowcipów w dwutomową historię o wampirach z San Francisco.
Zawartość ekstraktu: 50%
‹Krwiopijcy›
‹Krwiopijcy›
W „Krwiopijcach” Moore proponuje własną wersję wampirzego love story, obficie podbudowaną typową dla niego mieszanką absurdalnych dowcipów i niesmacznych gagów. Jody budzi się pewnego dnia na ulicy i odkrywa, że została przemieniona w wampira. Sprawca przemiany ulotnił się, nie racząc nawet poinformować o podstawowych zasadach wampirzej egzystencji. Jody znajduje oparcie w Thomasie C. Floodzie, napalonym nastolatku marzącym o karierze pisarskiej, który z miejsca zakochuje się w dziewczynie i decyduje się wspomóc ją w trudnych początkach. „Krwiopijcy” opowiada historię docierania się problematycznej pary, odkrywania tajników wampiryzmu oraz próby pokonania żywych i martwych przeciwników – wszystko zaś opisane w charakterystycznym, zwariowanym i mocno pokręconym stylu.
Wampiry w wizji Moore’a zostają nie tylko odarte z popkulturowych stereotypów, ale dodatkowo wzbogacone o pierwiastek konsumeryzmu – Jody spędza wiele czasu na ekwipowaniu się w odpowiednie ubrania i dodatki, Thomas zaś nie ustaje w przeprowadzaniu na niej różnorodnych eksperymentów, inspiracje czerpiąc z książek Anne Rice. Do tego, będąc wampirem, Jody nie traci ani krztyny seksualnego temperamentu, przez co – jak to u Moore’a – większość gagów koncentruje się wokół seksu. I jak to z tym autorem bywa, co bardziej czerstwe dowcipy zamiast śmiechu wywołują jedynie znudzone westchnienie. Zdecydowanie lepiej wypadają momenty, w których do akcji wkraczają postaci drugoplanowe, tworzące malowniczą galerię wariatów na czele ze Zwierzakami – głupawymi kolegami Tommy’ego z pracy, parą nietypowych detektywów czy bezdomnym Cesarzem San Francisco (co ciekawe, jego postać została oparta na żyjącym w XIX wieku Joshui A. Nortonie, który proklamował się władcą miasta, zyskując dzięki temu niemałą sławę). Nie da się ukryć, że bohaterowie są sympatyczni głównie przez swoją głupotę, choć czasem zdarzy im się zabawniejszy dialog lub ironiczny komentarz – pod tym względem pisarstwo Moore’a jest dość nierówne.
Pomijając niewybredny miejscami humor, „Krwiopijców” czyta się lekko i przyjemnie. Historia rozwija się w ekspresowym tempie, bohaterowie borykają się z coraz dziwaczniejszymi problemami, wszystko zaś prowadzi do wybuchowego finału. Kończąc książkę, ma się generalnie poczucie umysłowego wypróżnienia – przyjemnego, choć odrobinę wstydliwego.
Zawartość ekstraktu: 30%
‹Ssij, mała, ssij›
‹Ssij, mała, ssij›
Napisana 14 lat później kontynuacja jest już jednak kompletną porażką. „Ssij, mała, ssij” sprawia wrażenie taniego skoku na kasę, powieści zupełnie pozbawionej pomysłu, w dodatku fatalnie rozplanowanej i poprowadzonej. Książka zaczyna się w miejscu, w którym urwała się poprzednia – podejmuje niedokończone wątki i wprowadza nowe, najczęściej jednak zupełnie bezsensowne (i wcale nie chodzi mi o ich absurdalność). Wydaje się, że Moore’owi zabrakło świeżych pomysłów i zamiast pogłębić historię wampirów – wprowadzić ją na wyższy poziom żartów – zadowolił się skleceniem byle jakiej historyjki, opierając się głównie na sprawdzonych gagach zaprezentowanych już w „Krwiopijcach”.
Największą wadą kontynuacji jest jej przegadanie, mające zapewnie ukryć rażący brak choćby namiastki fabuły; większą część książki wypełniają męczące, pozbawione polotu kłótnie między Judy a Tommym. Reszta bohaterów też nie za bardzo wie, co ze sobą zrobić, w niczym nie pomaga wprowadzenie nowych postaci, jak choćby Blue, pomalowanej na niebiesko prostytutki-szantażystki. Akcja stoi w miejscu, a jedynym jasnym punktem książki są dzienniki Abby Normal – pomocniczki Judy i Tommy’ego, mrocznej emo-nastolatki mającej fiksację na punkcie wampiryzmu i sojowego macchiato. Fragmenty powieści przedstawione w formie jej dziennika nie tylko przyspieszają akcję (pod koniec historia zostaje ukazana w migawkowym wręcz skrócie), stanowią również jedyny w miarę zabawny wątek całej opowieści. Narwana, zafascynowana mrokiem dziewczyna relacjonuje wydarzenia w euforyczno-egzaltowanym stylu, odrobinę ratując dzięki temu drętwą i nudną historię.
„Krwiopijcy” to przyzwoite czytadło, czasem nawet zabawne – pod warunkiem, że odbiera się na tych samych „dowcipnych” falach co autor. Lektury „Ssij, mała, ssij” nie polecam jednak nikomu, nawet najwierniejszym fanom Moore’a. Nie dość, że okrutnie rozciągnięto „żart założycielski” całej historii, to jeszcze pozbawiono go puenty – tym gorzej, jeśli oznacza to, że w planach jest kolejny tom. Lepiej już, żeby Moore darował sobie dalsze perypetie wampirów i zabrał się za pisanie innych historii.



Tytuł: Krwiopijcy
Tytuł oryginalny: Bloodsucking Fiends
Przekład: Jacek Drewnowski
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-085-3
Format: 360s. 125×195mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena: 35,—
Data wydania: 30 maja 2008
Ekstrakt: 50%

Tytuł: Ssij, mała, ssij
Tytuł oryginalny: You Suck: A Love Story
Wydawca: MAG
ISBN: 978-83-7480-102-7
Format: 360s. 125×195mm; oprawa twarda, obwoluta
Cena: 35,—
Data wydania: 5 września 2008
Ekstrakt: 30%
powrót do indeksunastępna strona

45
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.