„Boże, zachowaj królową” Careya i Boltona być może zadowoli zagorzałych miłośników „Sandmana”, ale przeciętnych czytelników niestety raczej rozczaruje.  |  | ‹Boże, zachowaj królową›
|
Dlaczego rozczaruje? Czyżby ktoś obiecywał, że będzie dobrze? Ano, po części myśmy to rekomendowali – w cyklu „ Po komiks marsz…” – a poza tym znaczek Vertigo mówi sam za siebie. Imprint wydawnictwa DC skierowany do dojrzalszego odbiorcy (zarówno pod względem gustów, jak i wieku) wyrobił już sobie znakomitą markę: zekranizowane „ V jak Vendetta” i „ Historia przemocy” czy rozciągnięte w całe serie „ Sandman”, „ Kaznodzieja”, „ 100 naboi” oraz „ Y: Ostatni z mężczyzn”, a także dziesiątki innych komiksów wyrobiły w czytelnikach przekonanie, że Vertigo prawie zawsze gwarantuje bardzo wysoką jakość. „Boże, zachowaj królową” empirycznie potwierdza, że rzeczywiście „prawie”. Bo w komiksie Mike’a Careya i Johna Boltona nie ma się specjalnie czym zachwycać. Drugi z panów, rysownik, nie popełnia jakichś rażących błędów, ale prezentowana przezeń fotorealistyczna technika czasami szwankuje – choćby w przypadkach, gdy aż się prosi o włączenie kadrów do narracji, skadrowanie z innej perspektywy. Tymczasem przez większość czasu, szczególnie w scenach rozgrywających się w naszej rzeczywistości, strona graficzna przypomina jakieś fotostory z pisma młodzieżowego, pełniące czysto ilustracyjną rolę. W scenerii fantastycznej jest już dużo lepiej, ale za to w najciekawszych momentach Bolton jakby uciekał w rozmazany abstrakcjonizm niczym u Jacksona Pollocka (przykład oczywiście z premedytacją, nomen omen, przerysowany). Naturalnie to kwestia gustu – jeśli ktoś uwielbia style prezentowane przez rysowników „Sandmana”, zapewne i tu nie będzie narzekał. Nieprzypadkowo wspominam ciągle słynne dzieło Neila Gaimana – „Boże, chroń królową” odwołuje się do tej serii choćby poprzez niektóre postacie. Co prawda komiks jest samodzielną historią, w której nietrudno się odnaleźć, ale czytelnik znający dobrze „Sandmana” pewnie czerpałby większą radość z lektury. Bo w samym komiksie Careya radować się za bardzo nie ma czym. Fabuła to dwie przeplatające się historyjki: walki między dwoma królowymi o Magiczne Królestwo i banalna opowieść o nastolatce wciągniętej w środowisko outsiderów. Tym samym można „Boże, zachowaj królową” rozpatrywać na dwóch płaszczyznach – jako opowieść fantasy o obaleniu złej królowej i jako historię dla nastolatków, w której główne role grają samoakceptacja, próba porozumienia z rodzicami czy ucieczka w narkotyki. Obie warstwy jednak cechuje ten sam banał, sztampa i powierzchowność. Wątek fantastyczny jest rozwiązany deus ex machina i nawet nie wszystkie wątki zostają splątane, natomiast historia nastolatki jest prosta jak konstrukcja cepa, z obowiązkowym, obrzydliwie przesłodzonym happy endem i natrętnym moralizatorstwem. „Boże, zachowaj królową” ma jedną zaletę – szybko się czyta. Jednak to raczej marna przeciwwaga dla powyższych wad i słabe uzasadnienie, by w czasach kryzysu lekką ręką wydać 70 złotych.
Tytuł: Boże, zachowaj królową Tytuł oryginalny: God Save the Queen Format: 96s. oprawa twarda Cena: 69,— Data wydania: 15 grudnia 2008 Ekstrakt: 40% |