Gorąca atmosfera Lazurowego Wybrzeża sprzyja zrzucaniu z siebie ciuchów oraz obnażaniu ukrytych pragnień. Przed uczuciem pożądania względem tytułowej „Dziewczyny z Monako” nie broni się nawet wzięty adwokat Bertrand Beauvois. Kolejny akt francuskiej miłości w ujęciu reżyserki Anne Fontaine sprawia przyjemność, nawet jeśli niebo beztroski zostaje z czasem zachmurzone przez wygórowane ambicje.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Przed przyjazdem do Monako, Bertrand uprawia z kobietami jedynie sztukę rozmowy. Nic dziwnego, że młódka o małym rozumku i wielkiej chuci wkracza w życie podstarzałego intelektualisty z intensywnością tornada. Pogodynka Audrey w swoich programach zachowuje się tak kuriozalnie, że Jarosław Kret mógłby uchodzić przy niej za powściągliwego dżentelmena. Poza telewizyjnym studiem jest jeszcze gorzej. Życiowe plany Audrey wydają się genialne w swojej prostocie. Dziewczyna chce kochać się do upadłego, a w przerwie między kolejnymi jękami rozkoszy, robić zawrotną karierę. Romans z wybitnym, paryskim prawnikiem może pomóc zwłaszcza w tym drugim. Kłopot w tym, że igraszkom kochanków przez dziurkę od klucza bacznie przygląda się ochroniarz wynajęty do obrony Bertranda przed rosyjskimi gangsterami. Mafiosi nie dają jednak znaku życia, a nadgorliwy bodyguard stara się upilnować swojego klienta przed popełnianiem głupstw. Bertrand w swoich kłopotach nie wydaje się odosobniony. Opowieści o inteligencie, którego mózg i inne organy pracują na nienaturalnie intensywnych obrotach dzięki kontaktowi z żywiołową seksbombą, to dla Francuzów nie pierwszyzna. Filmowi Fontaine daleko do dynamiki i polotu „Takiej ładnej dziewczyny” Truffauta, ale reżyserka po podobnym terenie porusza się z niewymuszoną gracją. Poczuciu humoru towarzyszy wyczucie dobrego smaku, decydujące o tym, że komedia o uczuciach nie zamienia się w pieprzną farsę. Paradoksalnie, Fontaine wydaje się najbardziej przekonująca, gdy z bezpretensjonalnym uśmieszkiem sięga po sztampowe, choć wciąż nośne rozwiązania. Zabawnie prezentuje się słodka naiwność głupiutkiej celebrytki podziwiającej Lady Di oraz powtarzającej bzdury na temat czerpania pozytywnej energii. Równie komicznie wypada zestawienie z tym środowiskiem zblazowanego podrywacza z wyższych sfer. Choć finezji w takich rozwiązaniach tyle, co w stwierdzeniu, że Monte Carlo jest stolicą hazardu, całość ratuje niezłe aktorstwo. Dzięki niemu Audrey rzeczywiście sprawia wrażenie chodzącego afrodyzjaka, a Bertrand, jako podstarzały podrywacz skrywający pod zmarszczkami mnóstwo uroku, wzbudza autentyczną sympatię. Lubić daje się także ochroniarz Christophe, którego nienaturalna sympatia wobec klienta prowokuje – jedyne w prostej fabułce – znaki zapytania. Jakie cele przyświecały ochroniarzowi, gdy decydował się na akt poświęcenia wobec Bertranda? Jak należy interpretować późniejsze zachowanie adwokata, odpokutowującego błędne życiowe wybory w dość osobliwy sposób? Próba podniesienia tych kwestii okazuje się nieudana, bo, ni stąd, ni zowąd, reżyserkę zaślepia niepotrzebna powaga, która w poszukiwaniu drugiego dna opowieści spycha ją na fabularną mieliznę. Zakrywający wdzięki „Dziewczyny z Monako” kostium wysilonej przewrotności okazuje się na szczęście prześwitujący. Dzięki temu łatwo dostrzec, że finałowe dywagacje nie były w filmie Fontaine najistotniejsze, a z wycieczki do nadmorskiego księstwa pozostaną w głowie głównie wspomnienia wywołujące frywolny uśmiech satysfakcji.
Tytuł: Dziewczyna z Monako Tytuł oryginalny: La Fille de Monaco Rok produkcji: 2008 Kraj produkcji: Francja Dystrybutor: Hagi Data premiery: 6 marca 2009 Czas projekcji: 95 min. Gatunek: dramat, komedia Ekstrakt: 70% |