powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXXVI)
maj 2009

Ultrarozp...dalatorzy
Tesserakt ‹The Unknown›
W czasach, kiedy debiutującym zespołom trudno jest się wybić bez odpowiedniego wsparcia medialnego, kiedy wytwórnie liczą na seksapil zamiast na wartość artystyczną, wydaje się, że wydanie własnej płyty staje się mission impossible. Na szczęście z pomocą przychodzi internet, którego nie obowiązują twarde prawa rynku. Grupa Tesserakt postanowiła z tego skorzystać i wirtualnie wydała pierwszy album „The Unknown”.
Zawartość ekstraktu: 70%
‹The Unknown›
‹The Unknown›
Zespół powstał w 2006 roku w Stalowej Woli. Gra progresywno-metalową muzykę instrumentalną, co samo w sobie zamknęło mu szanse na nawiązanie współpracy z większą wytwórnią płytową. Nie jest to produkt, który łatwo sprzedać, co nie znaczy jednak, że nie warto się z nim zapoznać. Wręcz przeciwnie, ponieważ w swoim ogródku Tesserakt zostawił daleko w tyle konkurencję – trudno bowiem w Polsce znaleźć naprawdę porywający band bez śpiewającego frontmana. Tymczasem panowie potrafią przykuć uwagę słuchacza niemal od pierwszych dźwięków. Prezentują nie tylko wysoki poziom zdolności muzycznych, ale również zmysł tworzenia wciągających motywów. Nie bez znaczenia jest również to, że poza tradycyjnym rockowym instrumentarium w bogaty sposób korzystają z umiejętności wchodzącego w skład grupy skrzypka. W ten sposób, choć Tesserakt liczy zaledwie czterech członków, ma siłę całej progmetalowej orkiestry.
„The Unknown” zaczyna się kopniakiem między oczy, czyli szaleńczą improwizacją o wielce wymownym tytule „Ultrarozpierdalator”. Doskonałe otwarcie płyty. Jest to zlepek przeróżnych wariacji instrumentalnych, którego słucha się z zafascynowaniem. Nic nie jest tu oczywiste – można natknąć się na przykład na cytaty z Metalliki. Mnogość pomysłów wprawia w osłupienie i nie pozwala oderwać się od utworu. To się dopiero nazywa otwieracz!
Kolejny utwór w zestawie, „Inferno”, to już inna bajka. Pod względem formy o wiele spokojniejszy niż poprzednik, co nie znaczy, że mniej ciekawy. Muzycy wciąż nie pozwalają sobie na monotonię, ale muzyka jest tu bardziej na serio i na pewno nie ma znamion improwizowanego wygłupu. Mamy do czynienia z melodyjnym riffem, który prowadzi całość. Są momenty zrywu, ale również uspokojenia, gdy na pierwszy plan wysuwają się skrzypce, ewentualnie kojąca ucho solówka gitarowa.
I znów następuje zwrot o 180 stopni. Następny kawałek, „111”, wprowadza kolejną zmianę klimatu. Oddalamy się nieco od stylu z pogranicza Dream Theater i Rush, by zawędrować w rejony folkowe. Oczywiście Tesserakt nie stał się nagle odpowiednikiem „Lord of Dance” i wciąż dokłada do pieca mocnymi riffami, ale wszystko zbudowane jest na bazie popularnej melodii rodem z Zielonej Wyspy.
W „Piecie Zeusa” odzywają się natomiast bardziej klasyczne upodobania muzyków. Dużo miejsca pozostawiono skrzypkowi, którego gra bardziej kojarzy się z muszlą koncertową niż z metalem. Mimo to wszystko razem jest bardzo spójne i wciągające.
„Mist” dla odmiany to już metalowa jazda bez trzymanki. Tu najbardziej uwidaczniają się wpływy wspomnianych Dream Theater i Rush, a także Liquid Tension Experiment, Yes, Symphony X, czy Steve’a Vaia. Nie nazwałbym tego jednak kopiowaniem, a raczej wzorowaniem się na wyśmienitych przykładach.
Wreszcie docieramy do ostatniego, ale za to najdłuższego utworu: „Battle Royale”, czyli najbardziej spokojnego punktu programu, co nie znaczy, że przeznaczonego na odstrzał. Wręcz przeciwnie. Członkowie Tesserakt do swoich fascynacji dorzucają tu elementy jazzowe. Każdy z instrumentalistów ma miejsce, by się wyszaleć. Mimo to największe wrażenie robi koniec minisuity, czyli spokojna, akustyczna część z dzwoneczkami, delikatną gitarą i świetną partią skrzypiec.
Tesserakt na swoim debiucie udowodnił, że jest zespołem niebanalnym, o niezwykłej wrażliwości muzycznej. Pokazał, że w progmetalowej muzyce jeszcze nie wszystko powiedziano i wciąż można zagrać coś świeżego i oryginalnego. Tyle się tu dzieje, że nawet niezauważalny jest brak wokalisty. Powiem więcej: nie ma tu nawet za bardzo dla niego miejsca. Mam nadzieję, że mimo wszystko któraś z wytwórni zainteresuje się tym młodym zespołem i drugą płytę będzie można już kupić zwyczajnie w sklepie. Szkoda, by taki potencjał się zmarnował.



Tytuł: The Unknown
Wykonawca / Kompozytor: Tesserakt
Data wydania: 28 stycznia 2009
Czas trwania: 44:42
Utwory:
1) Ultrarozpierdalator : 4:36
2) Inferno : 8:55
3) 111 : 5:40
4) Pieta Zeusa: 8:57
5) Mist : 5:35
6) Battle Royale: 10:59
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

125
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.