powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXXVI)
maj 2009

Autor
Samogwałt Otella
William Shakespeare ‹Otello›
Z „Nory” Ibsena w reżyserii Agnieszki Olsten krytyka zrobiła sito. Według jednych spektakl ledwo dało się oglądać, według drugich była to uczta dla zmysłów, w której objawił się prawdziwy geniusz artystki. Dyrektor Teatru Narodowego Jan Englert postanowił zawierzyć przychylnym głosom i tym sposobem na deskach jego teatru ponownie pojawiła się Olsten. Jeszcze straszniejsza i bardziej pokręcona niż dotychczas.
Zawartość ekstraktu: 40%
‹Otello›
‹Otello›
„Otello” Szekspira to studium chorobliwej zazdrości, którą przeżywa tytułowy bohater. Pod wpływem knowań swojego adiutanta Iaga dowódca weneckiej floty traci wiarę w wierność swojej żony Desdemony i prawie popada w obłęd. Tyle jeśli chodzi o Szekspira – „Otello” Olsten nawet nie przypomina oryginału. Ta sztuka to prawdziwy dramat, ale wyłącznie w negatywnym znaczeniu.
Po obejrzeniu spektaklu gołym okiem widać, że reżyser wnikliwie przeczytała wszelkie interpretacje „Otella”, po czym podczas adaptacji dramatu zrobiła wszystko, by wyrugować pierwotne znaczenie tekstu. Sztuka wystawiana na deskach Teatru Narodowego to nie Szekspir, a dramat oparty na wątkach „Otella”. Olsten lekką ręką wyrzuciła pierwszy akt, a pozostałe tak pomieszała, że odbiorca ma duże trudności w rozeznaniu, o czym w ogóle mówią aktorzy. Przemiana Otella pod wpływem knowań Iaga stała się zupełnie niewiarygodna, ponieważ ze spektaklu wyleciał akt tłumaczący motywacje postaci. Pojawił się natomiast samogwałt głównego bohatera. W tej skondensowanej formie wszystko dzieje się natychmiast: adiutant sączy jad do ucha Otella o rzekomej zdradzie małżonki, a przywódca weneckiej armii idzie za nim jak na postronku, po czym skręca kark Desdemonie. Nic nie wiadomo na temat nienawiści Iaga do przełożonego, której Szekspir poświęcił wiele miejsca w swoim dramacie. Sam adiutant w pierwotnej wersji tekstu był kimś na kształt plugawego odbicia w lustrze Otella – uosabiał najgorsze cech wodza i miał w sobie coś z homoseksualisty, demona i zdrajcy. U Olsten ten kluczowy bohater zupełnie się rozmywa: więcej ma z psychopatycznego drania i dziwaka niż z kusiciela. Reżyser najwyraźniej stwierdziła, że Szekspir do pięt jej nie dorasta, i zrobiła z jego sztuki kotlety: posiekała akty i stłukła sens.
Znaczną wadą tego widowiska jest luźny układ scen, które nie tłumaczą zachowania postaci. Widz zwyczajnie baranieje, gdy Otello lekką ręką przechodzi od przytulania Desdemony do duszenia. Paradoksalnie ten punkt kulminacyjny wprowadza ożywienie na widowni, która przez bite dwie godziny zwyczajnie cierpi. Pod ręką Olsten nieźli aktorzy bowiem cofają się w rozwoju do czasów sprzed szkoły teatralnej i przypominają zdumionym widzom, jak się robiło apele w liceum.
Spektakl jest zwyczajnie przykry dla miłośników talentu Jerzego Radziwiłowicza, który dokonał niemożliwego: totalnie położył swoją rolę. Podczas jednego z patetycznych i napuszonych monologów Otella dało się słyszeć chrapanie z widowni. Mariusz Bonaszewski w roli Iaga prezentuje się jak pensjonariusz zakładu dla obłąkanych – fika koziołki, telepie się, wykręca członki, a czasami miota się po podłodze. Sensownie wypadła Beata Ścibakówna w roli Emilii, żony Iaga, natomiast pozostali aktorzy grali halabardy i nawet jako tło wypadli nijako.
Dużą zagadką pozostaje scenografia. Jej autorka, Joanna Kaczyńska, przeszła samą siebie. Scena została zamknięta kilkoma przesuwanymi taflami z pleksiglasu, w których odbijają się bohaterowie i sama widownia. Interpretacja nie wydaje się trudna: Olsten zapewne wskazuje, że w rzeczywistości na scenie pokazane zostały odbicia widzów, ich ukryte pragnienia i demony wyparte do podświadomości. Szkoda, bo odbiorca, który nie zrozumiał pokręconego spektaklu, jego treści z pewnością do siebie nie odniesie. Scenografia jest zatem zupełnie nietrafiona – nie dość, że tłumi głos aktorów, gdy mówią zza niej, to jeszcze zmusza ich do ganiania po scenie i przesuwania tych nieszczęsnych szklanych ścian.
Reżyser, majstrując przy wydźwięku dramatu, znalazła równego sobie kamrata – pomagał jej Bartosz Frąckowiak, który wsławił się już „świetnymi” poprawkami klasycznych sztuk. Tym razem ustalono, że Radziwiłowicz, mówiąc podniosłym głosem kolejny monolog, rzuci kilka razy mięsem. Jak postanowiono, tak zrobił, budząc zażenowanie na widowni. Niestety, współczesnego widza nie da się już zaszokować w taki sposób. Podobne reżyserskie popisy może na ulicy podziwiać na co dzień, nie odwiedzając Teatru Narodowego.



Tytuł: Otello
Tytuł oryginalny: Othello
Autor: William Shakespeare
Reżyseria: Agnieszka Olsten
Przekład: Stanisław Barańczak
Muzyka: Marcin Oleś, Bartłomiej Oleś
Scenografia: Joanna Kaczyńska
Choreografia: Tomasz Wygoda
Obsada: Jerzy Radziwiłowicz, Patrycja Soliman, Mariusz Bonaszewski, Beata Ścibakówna, Oskar Hamerski, Paweł Paprocki, Paweł Tołwiński
Ekstrakt: 40%
powrót do indeksunastępna strona

132
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.