powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXXVI)
maj 2009

Wariacje literackie: Rewolucja czy ewolucja?
Niedawno przysłuchiwałem się dyskusji polskich pisarzy na temat „Lodu” Jacka Dukaja, a konkretnie na temat rzeczywistości, jaka powstała po wydaniu powieści. Biorący udział w rozmowie (Maciej Parowski, Andrzej Zimniak, Wit Szostak, Maciej Guzek) w większości wychwalali pod niebiosa książkę Dukaja. Pojawiło się nawet stwierdzenie, że „Lód” to rewolucja w polskiej fantastyce. I tak, i nie.
To nie będzie głos w dyskusji (czy raczej: po dyskusji na tegorocznym Pyrkonie), tylko parę mniej lub bardziej sensownych przemyśleń czytelnika i krytyka. „Lód” rzeczywiście jest rewolucją, bo to pierwsza książka polskiego pisarza zajmującego się fantastyką, która tak głęboko wnika w problemy i zagadnienia dotychczas przez fantastykę pomijane. A także (może nawet przede wszystkim) dlatego, że Dukaj z powodzeniem sięgnął po stylizację językową. W przypadku „Lodu” możemy nawet mówić o zwrocie w stronę języka. Dotychczas w powieściach rodzimych pisarzy stylizacja najczęściej rozumiana była jako zabawa w imć pana Zagłobę – Dukaj to zmienił.
W „Lodzie” na pierwsze miejsce wybija się właśnie język. Gęsta, archaizowana opowieść Benedykta Gierosławskiego ma elektryzującą moc, wciąga czytelnika w świat powieści i na długo pozostaje w pamięci. Dostrzegło to wielu krytyków, mamy liczne pochwalne recenzje powieści, często wręcz panegiryki czy nawet apologie, jak w przypadku tekstu Macieja Guzka („Niegotowi na arcydzieło?”, „Nowa Fantastyka” 5/2008).
Pokłosiem „Lodu” będzie, mam nadzieję, zwrócenie się przynajmniej części pisarzy w stronę języka, a także odkrywanie jego możliwości, które dotychczas były w dużej mierze nieobecne w literaturze. Mnie jednak interesuje co innego – czy to rewolucja, czy raczej konsekwencja rozwoju fantastyki?
W ostatnich latach mamy do czynienia nie tylko z boomem na fantastykę w naszym kraju, ale także z coraz wyraźniej rysującymi się podziałami wśród twórców tego gatunku. Obserwujemy prawdziwy wysyp czegoś, co można określić fantastyką przygodową (Andrzej Pilipiuk, Jakub Ćwiek, Jacek Piekara i inni), bardzo często wymieszaną ze zwykłą grafomanią. Myślę, że dla pisarzy zajmujących się tym podgatunkiem pojawienie się „Lodu” nie ma większego znaczenia. Ostatnio oglądałem na stronach Wirtualnej Polski wywiad z Marcinem Mortką. Zapytany o godne polecenia książki polskich autorów, poznański pisarz nawet nie zająknął się na temat powieści Dukaja.
‹Lód›
‹Lód›
Z drugiej strony klaruje się coś w rodzaju „obozu Dukaja”. Jest więc oczywiście sam autor „Lodu”, dalej Wit Szostak i Łukasz Orbitowski (o ich wspólnych zainteresowaniach świadczy choćby S.O.D. publikowany przez „Esensję”). Do tego grona twórców aspiruje jeszcze kilku młodych pisarzy (Maciej Guzek, Wojciech Szyda?). „Obóz Dukaja” wyraźnie kieruje się w stronę literatury wysokiej, niezależnie czy to jest horror, alternatywna historia, czy też realizm magiczny. Rzecz jasna, są jeszcze pisarze, których trudno jest przyporządkować do którejś z tych grup. Dochodzi do powstania dwóch typów fantastyki skierowanych do różnych czytelników i ten podział będzie się pogłębiać.
Jeśli chodzi o rozwój fantastyki, która chce zajmować się problemami współczesnego człowieka, fantastyki nieprzygodowej (albo nie-tylko-przygodowej), możemy mówić raczej o ewolucji niż rewolucji. Nie trzeba od razu być literaturoznawcą, żeby zauważyć, że gatunek ten zaczyna się powoli otwierać na nowe wpływy. Po prostu wcześniejsze formy wypowiedzi uległy w dużej mierze dezaktualizacji. Zarówno fantasy, jak i twarda SF nie odpowiadają już na zainteresowania czytelników ani też na stawiane przez życie problemy. Potrzebę wyrażania się za pomocą nowych środków widać choćby w coraz bardziej popularnym na Zachodzie nurcie new weird.
Zwrot w stronę języka uważam za naturalną konsekwencję rozwoju gatunku. Jeśli fantastyka ma się rozwijać, musi sięgać po nowe środki wyrazu, szukać nowych form wypowiedzi. Jednocześnie mamy do czynienia z powolnym zacieraniem się granic między literaturą obyczajową a fantastyką. Przykładem niedawna nagroda im. Kościelskich dla Dukaja, która nie jest wcale docenieniem spychanej dotychczas na bok literatury fantastycznej, tylko podjęciem przez tę ostatnią problemów uniwersalnych. W tym kontekście „Lód” musiał powstać, jest naturalnym efektem pewnego procesu, który rozgrywa się od dłuższego czasu (nie neguję przy tym jego oryginalności itd.). Korzystając z popularnego powiedzenia: gdyby Dukaja nie było, trzeba by go wymyślić.
To, że nastała „epoka polodowcowa” i coś zaczyna się zmieniać w polskiej fantastyce, jest coraz bardziej widoczne. Przykładem może być wydana właśnie powieść Orbitowskiego „Święty Wrocław”. Albo „Oberki do końca świata” Szostaka, chociaż to bardziej realizm magiczny niż fantastyka. Mam nadzieję, że wkrótce tych przykładów będzie więcej, bo wartościowa literatura fantastyczna to nadal towar deficytowy w naszym kraju.
powrót do indeksunastępna strona

29
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.