Westernowa seria „Loveless” Briana Azzarello, którą rozpoczął komiks „Huczny powrót do domu”, na polskim rynku przyjęła się świetnie. Niedawno wydawnictwo Mucha Comics wypuściło kolejną część cyklu o podtytule „Burza nad Blackwater”. Wes Cutter powraca i zaczyna tropić płatnego zabójcę, który działa niczym wściekła szatkownica.  |  | ‹Loveless #2: Loveless 2›
|
Album składa się z trzech krótkich nowel graficznych, które przybliżają losy bohaterów pobocznych cyklu, oraz jednej długiej opowieści koncentrującej się na postaci Wesa. Krótkie formy umieszczone na początku komiksu mogą skutecznie zniechęcić odbiorcę, ponieważ narysowane zostały po prostu paskudnie. Danijel Zezelj zalewa większość kadrów czarnym tuszem i jedyne, co widać, to cienie bohaterów. Narracja nie kuleje, ale w porównaniu do tego, co potrafi Marcelo Frusin, Zezelj wychodzi na topornego wyrobnika. Scenariusze poszczególnych historii Brian Azzarello wydumał w taki sposób, że zdradzają one jedynie kilka detali z przeszłości bohaterów i powodują powstanie jeszcze większej liczby luk w ich biografiach niż poprzednio. „Huczny powrót do domu” kończy się przyjęciem przez Wesa prominentnej posady szeryfa w mieście Blackwater. Wszyscy go tam nienawidzą, bo walczył po niewłaściwej stronie w czasie wojny secesyjnej i z natury jest dość szorstki w obyciu, ale tylko on wydaje się wystarczająco silny, by pilnować porządku w mieście. Obywatele nie darzą go miłością, więc sam nie pozostaje dłużny i stara się utrudniać im życie, o czym traktuje główna część komiksu „Burza nad Blackwater”. Na dodatek w mieście pojawił się zabójca, który na zlecenie porąbał maczetą jednego z mieszkańców i jego małżonkę. Już po kilku pierwszych kadrach widać, że przepaść jakościowa, która dzieli początkowe nowele i tę opowieść, przypomina Wielki Kanion Kolorado. Do gry wraca Frusin, który doskonale czuje niuanse scenariuszy Azarella i potrafi wiele wycisnąć z jego historii. W pierwszym tomie „Loveless” zachwycała przede wszystkim narracja: autorzy stosowali oszałamiającą liczbę chwytów formalnych, które powodowały, że co stronę komiks zaskakiwał. W „Burzy nad Blackwater” jest tego zdecydowanie mniej. Najbardziej brakuje jednak zderzeń przeszłości i teraźniejszości na tych samych kadrach – wcześniej autorzy nakładali wydarzenia na siebie, co dawało prawdziwie piorunujący efekt. Tym razem jedynie ograniczają się do sprawnego przeskakiwania między bohaterami, retardacji i opowiadania trzech historii jednocześnie. Punkt kulminacyjny na ostatnich kadrach powoduje dosłownie opad szczęki. Wszystko to sprawia, że komiks czyta się znakomicie, jednak pewna różnica jakościowa między pierwszym i drugim tomem serii jest dostrzegalna. Niezbyt przemyślanym rozwiązaniem było zaproszenie aż trzech rysowników do pracy nad albumem. Chorwat Zezelj wypada bardzo blado: rozmazane czernie i kardy jakby wymazane pastą do butów niespecjalnie pasują do klimatu tej opowieści. Nieodmiennie doskonale radzi sobie Frusin, do którego należą dwa rozdziały najdłuższej historii. Kolejno pałeczkę przejął mało znany Werther Dell’Edera i z klasą sprostał zadaniu. Jego rysunki są precyzyjne i estetyczne, kadry dość szczegółowe, a bohaterowie autentycznie żywi. Natomiast w kolejnym tomie cyklu „Loveless” pod tytułem „Zagłada Blackwater” zobaczymy najmniej spodziewane połączenie rysowników: Zezelja i Dell’Edere, które wydaje się co najmniej karkołomne. Wes Cutter to kawał brutalnego chama, ale w porównaniu z płatnym zabójcą z tego albumu jest jak uczestnik szkółki niedzielnej. Ogółem zatem „Burza nad Blackwater” wypada trochę słabiej od poprzednika, jednak to nadal świetnie narysowany komiks z niezłym scenariuszem i boską narracją.
Tytuł: Loveless 2 Wydawca: Mucha Comics Data wydania: listopad 2008 Ekstrakt: 70% |