Kempczyński kontynuuje historię znanego z debiutanckiej powieści lotnika Huberta Jungemanna, tym razem zamiast Europy z przyszłości eksplorując nieznane rejony kosmosu. Pomimo ambicji i szczerych chęci autora, „Hekate” zawodzi na każdym prawie polu.  |  | ‹Hekate›
|
Powieść czerpie pełnymi garściami z rozwiązań typowych dla klasycznego science fiction. Pojawia się więc olbrzymi gwiazdolot Hekate, baza na Księżycu z rozwiniętą pod szklaną kopułą ekosferą, podróż z prędkością światła i oczywiście zagadkowa planeta o zwiększonej liczbie księżyców. Celem wyprawy Huberta i jego towarzyszy jest odkrycie nowego, zdatnego do kolonizacji świata. „Hekate” rozwija się według przewidywalnego schematu, niewiele odchodząc od niezliczonej rzeszy wcześniejszych powieści, których głównym tematem jest kontakt z obcą cywilizacją. Trzeba jednak przyznać, że Kempczyński ma bogatą wyobraźnię jeśli chodzi o wymyślanie wynalazków, nawet jeśli wyjaśnienie działania części z nich niezbyt przekonuje, funkcjonując bardziej na zasadzie naukowej gdybologii. Szczególnie pasjonującym tematem jest dla niego lotnictwo, dlatego wiele miejsca poświęca na opisy latających maszyn (przede wszystkim samolotu Huberta). Traktowana jako całość, „wizja technologiczna” przedstawiona w „Hekate” stanowi połączenie starych i sprawdzonych pomysłów z kilkoma oryginalnymi projektami; większość z nich można zaakceptować bez złośliwego czepialstwa, tym bardziej że sprawdzają się w akcji – zostają umiejętnie wprowadzone w akcję, stanowiąc istotny element fabuły. Największą wadą powieści są bohaterowie – niezbyt pogłębieni psychologicznie albo po prostu nudni poprzez swoje przerysowanie. Porucznik Kay to typ ostrego, stanowczego dowódcy, który skrywa jakąś mroczną przeszłość; Peter to niezawodny kumpel, a Czapiński – krętacz, kosmiczny cwaniaczek, nie pozbawiony jednak sympatyczniejszych rysów. Reszta kosmonautów niczym szczególnym się nie wyróżnia; gdyby nie imiona, można by ich traktować jako rodzaj bohatera zbiorowego, służącemu jedynie do napędzania fabuły. Powieść wypełniona jest dialogami, zapewne mającymi na celu rozbawić czytelnika i związać go emocjonalnie z postaciami – niestety, skutek jest wręcz przeciwny. Kosmonauci z „Hekate” mają w głowie jedną myśl: napić się. Każda scena kończy się wzniesieniem kielicha bądź kłótnią na temat zapasów bimbru, nad którymi pieczę sprawuje Czapiński (naturalnie Polak). Załoga statku to w zasadzie zbieranina pijaków; nagrodą za każdą udaną operację są papierosy i whisky. Z pewnością można to uważać za zabawną cechę bohaterów – niekiedy zdarzają się dowcipne dialogi – gdyby nie natężenie, z jakim Kempczyński serwuje czytelnikom alkoholowe przemyślenia załogi (przykładowa reakcja na możliwość istnienia na planecie inteligentnych form życia: „Jak coś żyje, to się z nami też napije”). Autor, podobnie jak załoga „Hekate”, nie zna umiaru. Na niekorzyść książki wpływa też język, w jakim jest napisana: przesadnie rozpoetyzowany, a przez to pretensjonalny. Opisy podróży przez kosmos uginają się pod ciężarem rozbuchanych metafor, tak jakby autor usilnie starał się zindywidualizować swój styl; kwiecistość frazy nie przekłada się niestety na przyjemność z czytania, częściej powodując zgrzyt i westchnienie. Podobnie jest z przemyśleniami Huberta, które – szczególnie pod koniec książki – trącą banałem, co wynika przede wszystkim z nadmiernej egzaltacji i braku dystansu do postaci („Widząc ten bezkres, człowiek czuje, jak bardzo jest mały. Jak nieistotne są jego namiętności i wszystko, co uważamy za tak ważne – że warto dla tego zabijać. Przy nich to Cień i Proch”). Z drugiej strony, sceny akcji są dynamiczne, trzymają w napięciu. Widać, że Kempczyński ma łatwość w operowaniu piórem – dobre wrażenie zaciera niestety pojawiające się co rusz kulawe porównanie czy kolejna, nic nie wnosząca do fabuły rozmowa o pędzeniu bimbru lub przyjemności z jego spożywania. „Hekate” to powieść nierówna, momentami naprawdę irytująca. Jeśli kogoś zainteresowała historia przedstawiona w „Requiem dla Europy” i jest ciekaw dalszych losów bohaterów, a przy tym nie drażni go napuszony styl autora, to spokojnie może sięgnąć po kontynuację. W odróżnieniu jednak od kontrowersyjnego debiutu, „Hekate” sprawia wrażenie współcześnie napisanej ramotki, zbyt często opierającej się na mechanizmach klasycznej (i nieco już przestarzałej) fantastyki, by zaskoczyć czymś czytelnika – prędzej już wywoła u niego nieprzyjemnego kaca.
Tytuł: Hekate ISBN: 978-83-7578-006-2 Format: 400s. Cena: 31,50 Data wydania: 30 maja 2008 Ekstrakt: 50% |