Po takiej burzy promocyjnej, jaka miała miejsce przed wydaniem nowej płyty U2 „No Line on the Horizon”, nawet jeśli okazałaby się ona arcydziełem, i tak wszyscy kręciliby nosami. Do tego stopnia urosły oczekiwania. Pisząc te słowa po miesiącu osłuchiwania się z materiałem, już wiem, że album jednak nie jest genialny – ale nie jest też słaby.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Podstawowym pytaniem, jakie należy sobie zadać, zanim wrzuci się „No Line on the Horizon” do odtwarzacza, jest to, czy U2 stać jeszcze na tak drastyczną zmianę stylu, jaka miała miejsce na „Achtung Baby” czy „Pop”. Ich najnowsze dzieło pokazuje, że nie. Choć Bono z kolegami wprowadzili sporo świeżych pomysłów, to jednak całość wydaje się dość zachowawcza. Trudno powiedzieć, czemu nie poszli na całość. Może bali się, że zmiany nie zostaną zaakceptowane, a może po prostu panowie się starzeją i nie w głowach im rewolucja. Jakkolwiek by nie było, zaryzykuję stwierdzenie, że w tym wypadku o wiele ciekawiej wypadła część bardziej nowatorska, niż granie na starych patentach. Pierwszy singiel w postaci „Get on Your Boots” zapowiadał spore zmiany, ale był to tylko fałszywy alarm (coś jak „Vertigo” na poprzednim krążku). Większość kawałków to U2, jakie znamy i kochamy. Takie numery jak „Moment of Surrender”, „I’ll Go Crazy If I Don’t Go Crazy Tonight”, czy „Unknown Caller”, spokojnie mogłyby znaleźć się na którejś z ostatnich płyt grupy. Oczywiście nie są to kiepskie piosenki, ale to już słyszeliśmy. W kategorii powtórek najlepiej wypada „Magnificent”, który choć poprzedzony jest mrocznym intro, w dalszej części się rozkręca i zyskuje siłę najlepszych przebojów U2. A co ze zmianami? Ich pierwszą jaskółkę stanowi otwierający całość utwór tytułowy. Brudna gitara The Edge’a i prawie skandowane przez Bono zwrotki robią bardzo pozytywne wrażenie, nawet bardziej standardowy refren nie psuje nadziei na zapowiadaną rewolucję. Niestety, potem następuje seria kawałków zachowawczych i na kolejne nowości trzeba czekać mniej więcej do połowy, kiedy zabrzmi przesterowany bas Adama Claytona zapowiadający „Get on Your Boots”. I się zaczyna. Następny w kolejce, „Stand up Comedy” to energiczny numer ze świetnym riffem, czyli to, co tygryski lubią najbardziej. Zaraz po nim następuje najbardziej magiczny moment „No Line…”: „Fez – Being Born”. Mam wrażenie, że za jego odmienność odpowiada głównie Brian Eno, który wspierał grupę jako producent – ambientowe wstawki, psychodeliczne dźwięki, ciągłe zmiany struktury utworu, wplecione w tło fragmenty innych kawałków… Szkoda, że to tylko jeden numer, bo gdyby cała płyta tak zabrzmiała, mielibyśmy nie tylko kolejne trzęsienie ziemi w karierze U2, ale być może dzieło godne „The Joshua Tree”. W podobnym nastroju pozostaje śliczna akustyczna ballada „White as Snow”. Jednak dalszy „Breathe” to powrót do tradycji: choć jest całkiem sympatyczny, to brak podtrzymania kursu wyznaczonego dwa numerki wyżej nieco rozczarowuje. Sytuację ratuje na szczęście wieńczący płytę „Cedars of Lebanon”. Jego specyficzna atmosfera wynika głównie z mówionego, a nie śpiewanego tekstu Bono. „No Line on the Horizon” jest bez dwóch zdań albumem bardzo udanym, ale nie wybitnym. I to jego największa wada. U2 nie sprostali oczekiwaniom, jakie sami narzucili słuchaczom. Nie ma tu aż tak wyraźnej zmiany stylu, jaką zapowiadali, ani nie jest to też zbiór potencjalnych hitów (w zasadzie na to miano zasługuje tylko „Magnificent”). Krążek ten jest swego rodzaju etapem przejściowym. Schlebiającym ortodoksyjnym fanom, ale pozwalającym oswoić się z myślą, że drużyna Bono zmęczyła się trochę jednym stylem i rozgląda się za nowymi inspiracjami. Jeśli tak jest, nie mogę doczekać się kolejnego wydawnictwa. Zapowiada się przepysznie.
Tytuł: No Line on the Horizon Wykonawca / Kompozytor: U2Wydawca: Universal Data wydania: 27 lutego 2009 Czas trwania: 53:44 Utwory: 1) No Line on the Horizon: 4:12 2) Magnificent: 5:24 3) Moment of Surrender: 7:24 4) Unknown Caller: 6:03 5) I’ll Go Crazy If I Don’t Go Crazy Tonight: 4:14 6) Get on Your Boots: 3:25 7) Stand Up Comedy: 3:50 8) Fez – Being Born: 5:17 9) White as Snow: 4:41 10) Breathe: 5:00 11) Cedars of Lebanon: 4:13 Ekstrakt: 80% |