powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXXVI)
maj 2009

33 sceny z życia partyzanta
Steven Soderbergh ‹Che: Rewolucja›
Lekarz. Partyzant. Rewolucjonista. Minister. Morderca. Bohater. Ikona popkultury. Ernesto „Che” Guevara to jedna z bardziej widowiskowych i nieoczywistych postaci (choć może właśnie oczywistych – tyle że dla każdego w inny sposób) drugiej połowy XX wieku, znana nawet osobom mającym niewielkie pojęcie o historii Ameryki Łacińskiej. Kolejną jej filmową wizję przedstawia Steven Soderbergh. Z jakim efektem?
Zawartość ekstraktu: 50%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Ernesto „Che” Guevara należy bez dwóch zdań do kanonu postaci kontrowersyjnych. Połowa (?) świata uważa go za bohatera, idealistę, który swe życie poświęcił walce o poprawę losu ludów Ameryki Łacińskiej, druga połowa (?) ma go za mordercę, który pomógł Fidelowi opanować Kubę, a potem brał udział w rewolucyjnym terrorze, samemu uczestnicząc w egzekucjach. Jest jeszcze oczywiście trzecia… połowa, którą postać Che niespecjalnie emocjonuje. Ale, zważywszy na temperaturę dyskusji, zważywszy na utrzymujące się od czterech dekad popkulturowe szaleństwo na punkcie Che, wydaje się, że ta trzecia połowa jest, jeśli nie najmniejsza1), to z pewnością najmniej zauważalna.
Bo przecież Ernesto Guevara atakuje wciąż ze wszystkich stron. Pojawia się na koszulkach, plakatach, sztandarach, w telewizyjnych reklamach. Powstają o nim artykuły, książki, filmy dokumentalne. Powstają o nim wciąż filmy fabularne. Trudno się dziwić – wszak nie ma lepszego materiału na dzieło znaczące, niż postać niejednoznaczna, ważna, lecz kontrowersyjna. Problem polega jednak na tym, że jak do tej pory filmy o Che były zadziwiająco jednoznaczne, ukazujące tę postać w pozytywnym świetle, ale kontrowersyjne fragmenty życiorysu raczej przemilczające. Wszystko wskazuje, że podobnie będzie w przypadku kolejnego filmu Stevena Soderbergha, ale będziemy to dopiero mogli ocenić po premierze części drugiej – „Che. Guerilla”. Bo prosta struktura części pierwszej, którą od kilku dni możemy oglądać na naszych ekranach, mówiąca o partyzanckiej wojnie na Kubie, po prostu jeszcze do tych realnych kontrowersji nie dociera.
Pojawiają się tylko ich małe symptomy. Kubańscy emigranci w sekwencji amerykańskiej (film toczy się w dwóch płaszczyznach czasowych – na Kubie, w czasie rewolucji, w 1956 roku, oraz kilka lat później, gdy Che, jako przedstawiciel kubańskiego rządu, gości z wizytą w USA) nazywają Che „mordercą”, on sam przyznaje się do wykonywania egzekucji, a jedną z nich widzimy nawet na ekranie. Problem w tym, że ta egzekucja w warunkach wojennych wygląda na całkowicie uzasadnioną, trudno więc mówić tu o jakimkolwiek „odbrązawianiu” figury Che.
Bowiem Ernesto Guevara w interpretacji świetnego Benicio del Toro, to postać bez dwóch zdań pozytywna. Zdeterminowana, prawa, uczciwa, charyzmatyczna. Che jest wzorem dla swych żołnierzy, dowódczą stanowczym, ale sprawiedliwym. Człowiekiem, który na równi stara się dbać o wyszkolenie czysto wojskowe, jak i edukację i rozwój duchowy swoich podwładnych. Żołnierzem dającym przykład i zapewniającym bezgraniczne oddanie i posłuszeństwo swoich podwładnych. Żołnierzem w walce wykorzystującym nie tylko realną siłę militarną, ale też psychologię, zrozumienie motywacji zarówno swego żołnierza, jak i przeciwnika. Z kolei w sekwencji amerykańskiej widzimy człowieka pewnego swych racji, pozbawionego wątpliwości, szorstkiego żołnierza w nieodłącznym mundurze i z cygarem w ustach zamiast giętkiego polityka. Człowieka budzącego niekłamaną fascynację otaczających go dziennikarzy. Tak rodzi się kult.
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Na szczęście udało się Soderberghowi uniknąć popadania w przesadę i ukazywania Che jako świętego. Jego postać intryguje i rzeczywiście może zafascynować, ale raczej trudno ją polubić. To osoba oddana sprawie, zdeterminowana, ale też oschła i niedostępna, przez to raczej nieodgadniona. To wizja jednak wyraźnie inna od hagiograficznej koncepcji Che z „Dzienników motocyklowych” Waltera Sallesa, w których młody Guevara był nie tylko człowiekiem szlachetnym i prawym, ale i wesołym, sympatycznym chłopakiem.
Główny problem z filmem Soderbergha polega jednak na tym, że podzielenie go na dwie części z pewnością mu szkodzi. Chyba jednak czterogodzinna wizja losów Che byłaby spójniejsza, bardziej przemawiająca do widza niż dwugodzinny wstęp do interpretacji tej postaci. Zdecydowana większość filmu to nużący marsz wojsk partyzanckich przez dżunglę – z potyczkami, z jakimiś elementami partyzanckiego życia, ale w sumie monotonny i męczący. Dopiero ostatnie pół godziny przynosi ożywienie – kawałek solidnego wojennego kina, w którym nie tylko możemy podziwiać batalistykę, ale też udane działania psychologiczne, mające złamać morale słabo zdeterminowanego żołnierza rządowego. Powiedzmy sobie bowiem szczerze – niezależnie od negatywnej oceny dokonań Fidela Castro, jego kubański poprzednik, dyktator Fulgencio Batista z pewnością nie należał do postaci zbyt sympatycznych i raczej nie ma wątpliwości co do dobrych powodów dla wybuchu rewolucji. A w jakim kierunku to się wszystko potoczyło, to już zupełnie inna historia. Która zresztą nie jest niestety tematem filmu Soderbergha. A szkoda.
Kolejny problemem z „Che” jest fakt, że nieco enigmatyczna postać Ernesto Guevary właściwie przysłania innych bohaterów dramatu. Gdzieś tam przewija się Fidel Castro, gdzie indziej jego brat Raul, daje się zauważyć kilku żołnierzy, dowódca rządowego garnizonu, jakaś dziewczyna – ale wszystko są to postacie bez wyrazistych cech, praktycznie trzecioplanowe, stanowiące tło dla głównego bohatera. Nie ma tu wyrazistych interakcji, ścierania się poglądów, nawet amerykańscy dziennikarze po prostu spijają wszystko co spływa z ust brodatego rewolucjonisty. Czy zmieni się to w drugiej części?
Bo naprawdę nie ma wielkiego sensu, by oceniać ten film przed obejrzeniem czterogodzinnej całości. Wtedy bowiem okaże się jak ukazana została postać Ernesto „Che” Guevary. I nawet jeśli nie uda się Soderberghowi opowiedzieć prawdziej historii tej postaci, to może spróbuje przynajmniej wyjaśnić przyczyny otaczającego ją kultu.
1) Tak, oczywiście, wiem, że połowy są dwie i z reguły równe. Potraktujcie więc to sformułowanie jako niezbyt wyszukaną figurę stylistyczną.



Tytuł: Che: Rewolucja
Tytuł oryginalny: Che: Part One
Reżyseria: Steven Soderbergh
Scenariusz: Peter Buchman
Rok produkcji: 2008
Kraj produkcji: Francja, Hiszpania, USA
Dystrybutor: SPI
Data premiery: 3 kwietnia 2009
Czas projekcji: 126 min.
WWW: Strona
Gatunek: dramat
Ekstrakt: 50%
powrót do indeksunastępna strona

58
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.