„Krwawy księżyc” to trzecia część przeznaczonego dla młodzieży cyklu „Kruczy Dwór”. Książka trzyma poziom poprzednich tomów, tak iż czytelnik – nawet dorosły, o czym mogę zaświadczyć – aż obgryza palce z niecierpliwości, oczekując wyjaśnienia tajemnic. Niestety, Geoffrey Huntington z tomu na tom nabiera coraz brzydszego zwyczaju kończenia swoich historii paskudnymi cliffhangerami.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
W „Krwawym księżycu” przeplatają się dwa wątki – w pierwszym, który przewija się przez cykl już od pierwszego tomu, nastoletni Devon poszukuje odpowiedzi na pytanie, kim byli jego rodzice (czytelnikom pragnącym wiedzieć dokładnie, o co chodzi, polecam recenzje tomu pierwszego oraz drugiego), w drugim Devon wraz z przyjaciółmi stawia czoło grasującej w miasteczku bestii. Przy czym ten pierwszy posuwa się do przodu ledwo o kilka kroków, nadal bowiem nic konkretnego o pochodzeniu chłopca nie wiemy, drugi zaś, co prawda znajduje w książce wyjaśnienie (kim jest bestia i dlaczego atakuje), brak mu natomiast finału (co się z bestią stało). Na ciąg dalszy musimy poczekać do części czwartej. A czekać warto, bowiem „Kruczy Dwór” to cykl ze wszech miar interesujący. Co prawda na pierwszy rzut oka wygląda to trochę tak, jakby autor wpadł do lamusa z napisem „powieść i film grozy”, po czym powywlekał stamtąd wszystkie rekwizyty i wpakował je do swoich książek. Mamy tu więc posępny, kryjący wiele tajemnic stary dwór, tajne przejścia i magiczne księgi, czaszki w biblioteczce i burzliwe noce, a także służącego o wyglądzie à la Igor oraz tragedię sprzed lat (piękna młoda kobieta rzuciła się z urwiska z powodu, a jakże, nieszczęśliwej miłości, i – obowiązkowo – w białej powiewnej koszuli nocnej). W opisie brzmi to zabawnie, jednak przyznać trzeba, że Huntington niezwykle sprawnie żongluje tymi nieco już trącącymi myszką elementami. Akcja wciąga, tajemnice intrygują, a autor w odpowiednim czasie podsuwa nam kolejne tropy, które podsycają napięcie. Nie znaczy to jednak, że „Krwawy księżyc” jest książką pozbawioną wad. Część z nich to typowe elementy, które często irytują dorosłych w książkach z założenia przeznaczonych dla dzieci czy młodzieży – tak więc nastoletni bohater wydał mi się zbyt szlachetny i dzielny, a przez to nieco nudny (lepiej wypada grupa jego przyjaciół), zaś wyjaśnienie, skąd się bierze magia (ogólnie rzecz biorąc, ze wszelkiego dobra), jest mocno tandetne. Dobre wrażenie psuje również fakt, że Huntington nie do końca poradził sobie z połączeniem dwóch światów. Z jednej strony mamy tu bowiem rzeczywistość jak ze staroświeckiego horroru, z drugiej typowe życie nastolatków z początku XXI wieku. I coś na styku tych płaszczyzn ewidentnie zgrzyta: elementy tak wszechobecne w życiu młodzieży jak internet czy gry komputerowe niby tu istnieją (Devon wspomina o nich w pewnym momencie), ale wcale ich nie widać, zaś młodociani bohaterowie nie posiadają komórek. Dlaczego? Bo to psułoby klimat? Bo nie pozwoliłoby na kilka dramatycznych zwrotów akcji, gdy ktoś z grupy przyjaciół znajduje się w niebezpieczeństwie, a pozostali nie mogą go ostrzec? Tak czy inaczej, sprawia to dziwne wrażenie, podobnie zresztą jak i dialogi, w których nastolatki raz wyrażają się jak młodzież sprzed pięćdziesięciu lat na herbatce u nobliwej cioci, a raz mówią współczesnym slangiem. W ”Krwawym księżycu” wygląda to już lepiej: nie jest to przypadek tomu pierwszego, w którym dramatyczne „zatem naprawdę mogłem tam wyzionąć ducha” sąsiadowało ze swojskim „spadaj na drzewo”, ale i tak element ten wymaga moim zdaniem dopracowania. Niemniej jednak pomimo wszystkich niedociągnięć mogę z czystym sumieniem polecić cykl „Kruczy Dwór”, i to zarówno młodszym czytelnikom, jak i starszym, choć ci ostatni – jako z natury bardziej cierpliwi – być może powinni jednak poczekać na wydanie wszystkich części i przeczytać je razem, unikając w ten sposób irytujących cliffhangerów.
Tytuł: Krwawy ksieżyc Tytuł oryginalny: Blood Moon ISBN-10: 83-7301-736-4 Format: 272s. 128×197mm; oprawa twarda Cena: 29,— Data wydania: 12 kwietnia 2006 Ekstrakt: 70% |