powrót do indeksunastępna strona

nr 04 (LXXXVI)
maj 2009

Perły z lamusa
Hergé ‹Przygody Tintina: Pęknięte Ucho, Czarna Wyspa, Berło Ottokara›
Czytanie komiksów o Tintinie przypomina oglądanie filmów w „starym kinie”. Są to historie proste, miejscami naiwne ale próbę czasu przetrwały i przy odpowiednim nastawieniu odbiorcy potrafią wciągnąć.
Zawartość ekstraktu: 70%
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Brak ilustracji w tej wersji pisma
Wydawnictwo Egmont pięknie uczciło osiemdziesiąte urodziny komiksowej legendy, wydając trzy zbiorcze albumy z przygodami Tintina - w sumie dziewięć historii. Jako pierwszy na warsztat wziąłem album „zielony”. Wszystkie zawarte w nim opowiadania powstały w zbliżonym czasie i zapewne dlatego od strony prowadzenia narracji i snucia intrygi czy też rysunku nie ma między nimi większej różnicy.
W pierwszej historii, o tytule „Pęknięte ucho”, główny bohater w pogoni za skradzionym z muzeum indiańskim idolem trafia do Ameryki Łacińskiej. Całość mocno przypomina przygody Indiany Jonesa, chociaż w końcówce wpadamy w klimaty panujące w podróżniczych książkach Cejrowskiego. Ale zanim do końcówki dojdzie sympatyczny reporter jest świadkiem i uczestnikiem klasycznych latynoamerykańskich przewrotów wojskowych, poznaje mechanizmy handlu bronią i doświadcza uroków amazońskiej dżungli. Druga opowieść to „Czarna wyspa” z roku 1956, rozgrywająca się w klimatach brytyjskich. Tintin wraz z wiernym Milusiem (w tym wypadku jest to pies a nie smok) wpada na trop tajemniczej afery. Idąc po nitce do kłębka, nasi bohaterowie podróżują przez angielską prowincję, trafiając na koniec na tytułową Czarną Wyspę, gdzieś blisko wybrzeży Szkocji. Czy zła sława jaką wśród okolicznych mieszkańców cieszy się wyspa ma jakiś związek z aferą wykrytą przez Tintina? Przekonajcie się sami. Zamykające album „Berło Ottokara” (rok 1947) to kolejna podróż, tym razem na Bałkany. Tintin przybywa do fikcyjnego państwa Syldawii i tam wplątuje się w aferę mogącą doprowadzić do abdykacji króla tego kraju.
Jak widać sympatyczny reporter o dziecięcej twarzy i oryginalnej fryzurze bez przerwy podróżuje, tropi złoczyńców, rozwiązuje zagadki. I chociaż można by się zapytać dlaczego Hergé kazał reporterowi wykonywać robotę prywatnego detektywa, to właśnie taki Tintin wpisał się do historii światowego komiksu. Czy jednak zasłużone miejsce w panteonie komiksowych sław wystarczy aby wzbudzić zainteresowanie 60 lat po ich powstaniu? Czy takie historie, dla dzisiejszego odbiorcy i miłośnika komiksów mogą być atrakcyjne? Wybaczcie mi wykrętną odpowiedź, ale to zależy. Jeśli uznajecie tylko odjechane historie, łamiące stereotypy eksperymenty, nieszablonowych bohaterów to „Tintina” uznacie za nudną historyjkę dla dzieci. Ale jeśli od czasu do czasu lubicie przeczytać klasyczny komiks, z wyrazistymi postaciami, prostą fabułą, to „Tintin” zapewni wam bardzo przyjemną lekturę.
Także od strony graficznej „Tintin” jest do bólu klasyczny, co dziwić nie powinno bo sam tę klasykę tworzył. Strony podzielone równo na cztery paski po 3-5 rysunków każdy. Bardzo rzadko Hergé pozwalał sobie na odejście od tego schematu. Całość jest narysowana charakterystyczną dla twórcy kreską, która wręcz zyskała własną nazwę „ligne claire” (z francuskiego: czysta linia, pojęcie wprowadzone w 1977 przez Holendra Joosta Swarte). Żadnego cieniowania, całość rysunku wypełniona wyrazistymi kolorami. Żeby łamać konwenanse, olewać standardy, najpierw trzeba je stworzyć. „Tintin” był jednym z najważniejszych elementów takiego komiksowego fundamentu. I chociażby dlatego każdy miłośnik komiksów powinien się z nim zapoznać.
Jedyny obiektywny minus tego albumu to jego format. Plansze narysowane przy założeniu, że będą drukowane w formacie A4, tutaj sprawiają wrażenie miniaturek gdzie nawet przejrzyste rysunki Hergea zdają się być przeładowane szczegółami. Dymki są tak małe, że osoby ze słabym wzrokiem mogą mieć kłopot z odczytaniem tekstu. Rozumiem dążenie wydawcy do optymalizacji kosztów i jeśli alternatywą byłaby rezygnacja z wydania komiksu w ogóle to wybieram mniejsze zło, ale nie zmienia to faktu, że taki format utrudnia odbiór albumu.



Tytuł: Pęknięte Ucho, Czarna Wyspa, Berło Ottokara
Scenariusz: Hergé
Rysunki: Hergé
Wydawca: Egmont
Data wydania: luty 2009
Ekstrakt: 70%
powrót do indeksunastępna strona

109
 
Magazyn ESENSJA : http://www.esensja.pl
{ redakcja@esensja.pl }

(c) by magazyn ESENSJA. Wszelkie prawa zastrzeżone
Rozpowszechnianie w jakiejkolwiek formie tylko za pozwoleniem.