Rok temu Egmont wydał album „Dzieci i ryby głosu nie mają”, pierwszą część autobiograficznej historii spisanej przez Marzenę Sowę. Niedawno otrzymaliśmy „Hałasy dużych miast”, kontynuację rysunkowej podróży po późnym PRL. Kontynuację, która w tym wypadku nie jest ani lepsza, ani gorsza od poprzedniego albumu.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Dla przypomnienia, naszym przewodnikiem jest Marzi, mała dziewczynka o błękitnych oczach. Podobnie jak w pierwszym tomie „Dzieci i ryby głosu nie mają”, mniej lub bardziej istotne wydarzenia społeczno-polityczne przeplatają się z życiem głównej bohaterki. Całości quasi-komiksową formę nadał Sylvain Savoia. Pod względem sposobu opowiadania oba tomy niczym się nie różnią. Historia małej Marzi jest opowiadana w formie króciutkich epizodów pomieszanych zarówno pod względem tematycznym, jak i chronologicznym. Tom drugi wspomnień nie wnosi tutaj nowej jakości, także z punktu widzenia treści nie rozwija żadnych wątków z pierwszej części. Z wydarzeń pozostających w zbiorowej pamięci Polaków Sowa przywołuje między innymi pochody pierwszomajowe, problemy zaopatrzeniowe (kolejki po żywność, kartki na benzynę) oraz (kto pamięta?) fenomen „Niewolnicy Isaury” 1). Perspektywa, z jakiej autorka patrzy na PRL, mnie nie przypadła do gustu, o czym pisałem już w recenzji pierwszego tomu. Być może zbyt mocno przywiązany jestem do swojej wizji tamtego okresu, a może uznałem, że jest on zbyt łopatologiczny, trochę pod „zachodniego” odbiorcę. Dużo bardziej interesujące są epizody opowiadające o codziennym życiu autorki, o jej dziecięcych troskach i marzeniach. Odkrycie, że inni mieli podobne problemy z rodzicami, kolegami czy też szkołą, pozwala na wczucie się w sytuację bohaterki, śledzenie jej losów, porównywanie z wydarzeniami z własnego życia. I pod tym względem zapewne każdy znajdzie coś dla siebie, nawet jeśli urodził się po roku 1989. Jeśli czytaliście album „Dzieci i ryby głosu nie mają” i przypadł wam on do gustu, to z „Hałasami…” będzie podobnie. Jeśli czytaliście i w zachwyt nie wpadliście, to darujcie sobie drugi tom. A jeśli jest to wasze pierwsze spotkanie z małą Marzi, to nic nie szkodzi, spokojnie możecie zacząć od tomu drugiego. 1)Na wszelki wypadek przypominam, że byla to pierwsza latynoamerykańska telenowela w polskiej telewizji (kto tego nie wie, zapewne wtedy był na Księżycu lub w ogóle go jeszcze nie było). Jeśli ktoś ma na imię Isaura lub Leoncio, to właśnie dzięki temu serialowi.
Tytuł: Hałasy dużych miast Data wydania: październik 2008 Ekstrakt: 50% |