Pewna osoba mieszka sobie w pewnym mieście na południu kraju. Niestety, musi porzucić miły, ciepły klimat i służbowo wyruszać na mroźną północ. Nie tylko surowy klimat będzie dla niej zaskoczeniem – tamtejsi ludzie mówią z dziwnym akcentem i wyznają zupełnie inne wartości. Czyżby francuskie „Jeszcze dalej niż północ” powróciło na nasze ekrany? Nie, tym razem prawie taki sam temat podnoszą Amerykanie – w niezbyt udanej komedii „Za jakie grzechy”.  |  | Brak ilustracji w tej wersji pisma |
Czyżby inspiracja? Całkiem możliwe, w końcu Amerykanie znani są z ciągłego przeszczepiania filmów z innych krajów na własny grunt. Są oczywiście różnice. Głównym bohaterem filmu amerykańskiego jest kobieta, młoda bizneswoman Lucy Hill. Nie zostaje też wysłana na północ za karę, lecz na własną prośbę (dlatego też – tradycyjnie – polski tytuł nie ma wielkiego sensu, bo o żadnych grzechach nie było mowy) – chce wykazać się tym, że skutecznie przeprowadzi restrukturyzację (czytaj: zwolni połowę załogi) w fabryce w małym miasteczku w Minnesocie. Nie obędzie się też bez wątku romansowego, w wersji francuskiej nieobecnego. Przy całej błahości i przewidywalności francuskiemu filmowi nie możne było jednak odmówić uroku, humoru, sympatycznych postaci, trafionych dowcipów. Niczego z powyższych nie zobaczymy w filmie amerykańskim. Stwierdzić, że fabuła jest przewidywalna, to powiedzieć zdecydowanie za mało. Fabuła jest toporna i oczywista jak przebieg debaty w polskim parlamencie. Każda scena jest przewidywalna – wiemy, że bohaterka na początku będzie nienawidziła miejsca i ludzi, z którymi przyjdzie jej pracować (z wzajemnością), że z czasem lody zaczną być przełamywane, że między nią a owdowiałym przywódcą lokalnych związków zawodowych musi nawiązać się nić porozumienia, która przekształci się w miłość. No i nie ma żadnych wątpliwości, że bohaterka wystąpi ostatecznie – w imię sprawiedliwości – przeciw swym pracodawcom i zwycięży, czym zyska sobie dozgonny szacunek mieszkańców miasteczka. Nie ma w tym skrypcie ani jednego odejścia od obowiązującego schematu, od sztampy, jaką od lat serwują filmowcy w zbliżonych historiach, w których nowoczesność i bezwzględny biznes ścierają się z tradycją i prawdziwymi uczuciami. Równie toporna jest realizacja. Scena następuje za sceną bez jakiegokolwiek manipulowania tempem narracji, postacie wprowadzane i scharakteryzowane są niedbale i po łebkach, aktorzy sprawiają wrażenie, jakby tylko czekali, kiedy będą mogli pójść i odebrać swoje czeki, a nieliczne przebłyski humoru kreowane są według tak zgranych pomysłów, że poczucie żenady podczas ich oglądania przebija nawet poczucie żenady, jakie powinno nachodzić przy okazji seansu dzieł Koneckiego i Saramonowicza. Szukając jakiegoś punktu zaczepienia, by móc coś ciekawego powiedzieć o tym filmie, można się odnieść od biedy do przekazu społecznego. Co ciekawe, pomimo klęski neokonserwatywnej rewolucji Busha, ten film promuje wartości bliskie byłemu prezydentowi – liberalnemu stylowi życia przeciwstawiając tradycyjną, religijną prowincję, będącą tu źródłem cnót i prawości. Z drugiej strony jest w „Za jakie grzechy” coś ze socjalnego przekazu kina Michaela Moore’a – oglądamy robotnicze miasteczko, całkowicie zależne od działalności jednej fabryki, borykające się z kryzysem i decyzjami chciwych kapitalistów, nieliczących się zupełnie ze zwykłym, prostym człowiekiem. Cóż z tego jednak, że można odnotować takie poważniejsze spostrzeżenia, skoro nie da się z nich wyciągnąć jakichkolwiek sensownych wniosków. To tylko tło dla mdłej komedyjki romantycznej. Niczego nie przesądzając, wydaje się, że Oscar zaszkodził Renee Zellweger. Od czasu roli we „Wzgórzu nadziei” jej kariera dość mocno podupadła – kolejna część „Bridget Jones” rozczarowywała, mało kto pamięta, że grała w „Człowieku ringu”, wielkiego sukcesu nie odniosła jako miss Potter. Zawsze może jednak być gorzej. „Za jakie grzechy” to zdecydowanie najgorszy film ze wszystkich, w których Zelleweger grała w ostatniej dekadzie.
Tytuł: Za jakie grzechy Tytuł oryginalny: New in Town Rok produkcji: 2009 Kraj produkcji: USA Data premiery: 24 kwietnia 2009 Czas projekcji: 97 min. Gatunek: komedia Ekstrakt: 30% |